- W empik go
Złamane serca - ebook
Złamane serca - ebook
Savio Falcone wyznaje kilka zasad. Dziewczyny, z którymi sypia, muszą być gorące, chętne i nie dzwonić do niego, kiedy zabawa już dobiegnie końca. Najlepiej nigdy.
Wydaje się, że jego codzienność przypomina nieustającą imprezę. Nosi nazwisko, które otwiera wszystkie drzwi w Las Vegas, w dodatku jest bardzo przystojny. Dzięki temu może prowadzić beztroskie, pełne uciech życie.
Niestety okazuje się, że najgorętszą dziewczynę w Las Vegas nie tak łatwo zdobyć. Żeby ją mieć, Savio musi coś poświęcić. Coś, co bardzo kocha – wolność.
Czy Gemma Bazzoli jest warta zachodu? Właśnie została obiecana komuś innemu. Czy Savio pozwoli, by siostra jego przyjaciela, którą zna niemal od zawsze, trafiła do obcego mężczyzny?
Savio musi dobrze się zastanowić. Gemma już dawno oddała mu swoje serce.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-774-1 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gemma
Gemma 10 lat, Savio 14 lat
Niektórzy nie wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia.
Mówią, że to tylko pożądanie.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Savio Falconego, wpadłam po uszy, w dodatku na wiele sposobów. To, co poczułam, nie mogło być pożądaniem, ponieważ w tym wieku nawet nie wiedziałam, czym ono jest. Zakochałam się w chłopcu, którego nie mogłam mieć, a przynajmniej nie na takich zasadach, by moja rodzina to zaakceptowała.
Leżałam na brzuchu na sofie, a w moich słuchawkach grali Jonas Brothers. Zbliżali się do refrenu, więc przygotowałam się i – poruszając nogami do rytmu – zaśpiewałam razem z nimi pierwszy wers tak głośno, jak byłam w stanie. Wtedy na magazynie, który czytałam, zobaczyłam cień. Poczułam irytację. Nienawidziłam, gdy Diego mnie szpiegował. Szybko podniosłam głowę i cicho krzyknęłam. Nade mną pochylał się chłopiec. Opierał się łokciami o oparcie kanapy i przyglądał mi się, uśmiechając przebiegle.
Próbując jak najszybciej wstać, wylądowałam bez gracji na podłodze.
Chłopak obszedł sofę, po czym stanął nade mną z jeszcze szerszym uśmiechem.
Poruszał ustami, ale ja słyszałam jedynie Nicka Jonasa, więc nachylił się, pociągnął za kabel i wyciągnął słuchawki z moich uszu. Zapanowała cisza.
– Ty musisz być Gemma. Niezły głos – powiedział.
Zarumieniłam się, nadal kompletnie oszołomiona.
Potrafiłam śpiewać, lecz teraz w ogóle się nie starałam. Po prostu wykrzyczałam słowa piosenki, chcąc wyładować emocje. To nie miał być komplement. Szydercze spojrzenie było tego niezbitym dowodem.
Nie umiałam odpowiednio zareagować na takie niegrzeczne zachowanie, ponieważ chłopiec był tak piękny, że patrzenie na niego aż bolało. Wysoki i umięśniony, o oczach w kolorze ciemnej czekolady, z idealnie ułożonymi, czarnymi jak węgiel włosami. Ostre kości policzkowe, mocno zarysowana szczęka, arogancki uśmiech. Nawet jego ubrania wydawały się nie z tego świata: czarna, skórzana kurtka, nisko zawieszone na biodrach, ciemnoniebieskie jeansy, obcisła, podkreślająca sześciopak biała koszulka oraz białe trampki. Takich chłopców widziałam tylko w magazynach, które czytałam w ukryciu.
I właśnie taki magazyn nieznajomy podniósł teraz z kanapy i zaczął przeglądać.
Byłam totalnie zażenowana.
Jedna z jego brwi – nawet one są idealne – uniosła się.
– Daj mi znać, jeśli będziesz chciała dowiedzieć się tego za kilka lat.
Znów ten przemądrzały uśmieszek.
Otworzyłam usta, gdy poczułam rój motyli obijających się dziko po brzuchu. Spięłam się mimowolnie na to nieznane doznanie.
Diego podszedł do nas luźnym krokiem, patrząc najpierw na mnie, wciąż siedzącą na podłodze, potem na chłopaka, a na końcu na czasopismo, które ten ciągle trzymał w dłoniach. W oliwkowych oczach, takich samych jak moje, pojawiła się irytacja. Brat wyrwał chłopcu magazyn z rąk.
– Gemma, nie możesz czytać tego gówna! Nonna¹ wyszoruje ci język mydłem, jeśli się o tym dowie.
– Grozi mi, że to zrobi, tylko kiedy mówię brzydkie słowa, a nie kiedy je czytam.
– To jeszcze gorzej. Dostaniesz szlaban na parę tygodni – wymamrotał Diego. Przejrzał artykuł, który czytałam, i się zaczerwienił. Po tym rozerwał czasopismo na strzępy. Gdyby mama kilka dni temu nie skonfiskowała mojego telefonu, zrobiłabym zdjęcia pojedynczym stronom, tak jak miałam w zwyczaju. – To Antonia znowu dała ci to gówno?
Oczywiście, że dostałam to od Toni. Ona mogła czytać magazyny dla dziewczyn. Jej tata był fajny.
Wyprostowałam się. Nie byłam kapusiem. Poczułam na sobie spojrzenie chłopca i zerknęłam na niego, oblewając się rumieńcem z zażenowania.
– O co tu chodzi? – zapytał zaciekawiony.
Diego wyglądał na zawstydzonego.
Dlaczego brat zachowuje się tak dziwnie? Przy Micku nigdy tak nie robi.
Kim jest ten chłopiec?
– Moja siostra nie może czytać takich szmatławców.
– Nonna mówi, że ty też nie powinieneś.
Chłopak zmarszczył brwi.
– Czemu nie?
Diego ponownie się zarumienił. Naprawdę musiałam się dowiedzieć, kim jest ten ładny chłopiec, przez którego mój brat był zażenowany.
– Ponieważ Gemma nie może wiedzieć o tych rzeczach.
– O tych rzeczach – powtórzył chłopak.
– O całowaniu. – Diego zniżył głos. – I w ogóle.
Chłopiec wybuchnął śmiechem.
– Nie mówcie mi, że nie wiecie nic o pszczółkach i ptaszkach. – Choć z nas szydził, miałam ochotę unieść kąciki ust.
Jakim cudem ktoś może być taki ładny?
Popatrzył mi w oczy, a następnie posłał Diego szeroki uśmiech.
– Mam z wami o tym pogadać?
Brat wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Ja rzadko kiedy dawałam radę go zawstydzić. Ten chłopiec musiał mnie tego nauczyć.
– Wiem, jak to działa, ale moja siostra nie może wiedzieć.
– Ty też nie powinieneś tego wiedzieć.
Diego zgromił mnie wzrokiem.
– Jestem chłopcem. Tata ze mną o tym rozmawiał.
– O stary – powiedział nasz gość i się zaśmiał.
Nagle brat spoważniał i przybrał groźną minę.
– Szanujemy nasze tradycje. Ty też powinieneś, nawet jeśli w nie nie wierzysz.
– Czy właśnie to robiłeś, gdy wpychałeś Dakocie język do gardła? Szanowałeś swoje tradycje?
– Całowałeś się z kimś? – wypaliłam.
Diego posłał mi mordercze spojrzenie, mówiąc bez słów, że mam się zamknąć.
– Nonna chce, żebyśmy zaczekali z tym do ślubu!
To chyba było już zbyt wiele dla chłopca. Pochylił się, oparł dłonie o uda i ryknął śmiechem.
– Nie gadaj, że nigdy nie zrobiłeś nic więcej poza całowaniem się, Diego.
Brat zerknął na mnie przerażony, po czym złapał chłopca za łokieć.
– Chodźmy do mojego pokoju. Jeśli tu zostaniemy, Gemma będzie wszystko słyszeć.
Chłopak z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Dobra. – Ruszył za Diego na górę.
– Nasz dom nie jest tak wielki jak wasza rezydencja – powiedział Diego.
Wstydzi się naszego domu?
– I co z tego? – spytał chłopiec. – Zanim przyjechaliśmy do Vegas, spaliśmy z braćmi w jednym pokoju.
Był idealny. Motyle w moim brzuchu nadal tańczyły i podobało mi się to… Nawet bardzo.
– Jak się nazywasz? – rzuciłam przed tym, jak zniknęli mi z oczu.
– Savio Falcone. – Posłał mi szeroki uśmiech. Motyle fruwały jak szalone. – I pamiętaj, co mówiłem: jeśli za parę lat będziesz chciała się dowiedzieć, przyjdź do mnie.
Dopiero po kilku chwilach zrozumiałam, co ma na myśli: artykuł.
Diego spojrzał między nami, marszcząc brwi.
– Chodź, stary. – Zniknęli na górze.
Savio Falcone.
Brat wspominał, że przyjaźni się z Falconem, ale uznałam to za żart. Nigdy bym nie pomyślała, że ten ładny chłopiec może być członkiem rodziny Falcone. Ludzie szeptali o niej z niepokojem, więc spodziewałam się zobaczyć kogoś strasznego, wręcz potwornego.
Naprawdę rozmawiałam z Savio Falconem… I przyniosłam sobie wstyd.
Wciąż czułam gorąc na policzkach na myśl o moim niezgrabnym upadku oraz artykule, który czytałam, kiedy przyszedł Savio.
Jak poznać, czy twój chłopak potrafi się całować?
Nigdy się nie całowałam i nie zamierzałam robić tego do dnia ślubu, gdy miałam pocałować swojego męża.
I właśnie w tym momencie obiecałam sobie, że moim mężem zostanie Savio Falcone.TRZY
Gemma
Savio z pewnością myślał, że się wycofam, ale ja nie zamierzałam tak łatwo odpuścić. Chciałam z nim trenować. Chciałam mu udowodnić, że nie jestem już małą dziewczynką. Że nie jestem dzieckiem, któremu może mierzwić włosy.
Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Remo Falconego, bym miała ochotę zwiać. Jego blizny, mięśnie, a do tego reputacja, sprawiły, że mój puls przyspieszył. Nawet w koszulce Remo wciąż przytłaczał. Oglądałam kilka pojedynków na laptopie Toni i wszyscy bracia Falcone byli przerażający w klatce, ale capo… On walczył niezwykle brutalnie. Diego zawsze mówił o nim tak, jakby nawet nie był człowiekiem.
– Ile czasu już trenujesz? – zapytał, na co podskoczyłam.
Zauważył to. Kąciki jego ust drgnęły. Savio też wyglądał, jak gdyby zaraz miał się roześmiać.
Zarumieniłam się.
– Trzy lata. – Wbiłam wzrok w nos Remo, ponieważ oczy były zbyt przerażające.
– Kiedy nie patrzysz przeciwnikowi w oczy, sugerujesz, że mu się poddajesz. Poddajesz się jeszcze przed walką, Gemma? – Zniżył głos.
Szybko spojrzałam do góry.
– Nie.
A jednak trudno było utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Właśnie zrozumiałam, czemu tata, Diego i pozostali mężczyźni mówią o Remo z takim szacunkiem.
– Dobrze – pochwalił, po czym gestem nakazał mi podejść bliżej. – Zaatakuj.
Zrobiłam kilka kroków do przodu, zasłaniając twarz pięściami.
Był dla mnie zbyt wysoki. Miałam problem nawet z zadaniem dobrego ciosu Diego, a capo był od niego wyższy. Również zakrył pięściami twarz. Czując napięcie w żołądku, starałam się zebrać na odwagę, żeby wymierzyć pierwsze uderzenie.
– No dalej, kotku, pokaż pazurki! – krzyknął Savio.
Wargi Remo zadrgały i w tym momencie rzuciłam się na mężczyznę, celując pięścią w dolną część brzucha. Zablokował cios dłonią, co już było bardzo bolesne. Jego druga ręka przedostała się przez moją gardę i Remo pchnął mnie w brzuch. Zatoczyłam się do tyłu, niemal tracąc równowagę.
Pchnął? Podczas walk w klatce nikt nikogo nie popycha.
Zgromiłam go wzrokiem i znów zaatakowałam.
Musiałam wykorzystać własną szybkość oraz swoje drobne ciało, jeśli chciałam mieć jakąkolwiek szansę na zwycięstwo. Remo uśmiechnął się szerzej. Spróbował mnie złapać, ale ja opadłam na kolana, po czym zrobiłam przewrót w przód. Planowałam skorzystać z tego, że Remo stoi w rozkroku, i prześlizgnąć się między jego nogami, lecz on chwycił za moją kostkę i pociągnął. Wylądowałam na plecach, a po tym, jak wciągnęłam gwałtownie powietrze, capo usiadł na moich nogach. Sekundę później uniósł mi ręce i przycisnął nadgarstki do podłogi.
– Poddaj się – powiedział.
Zaczęłam się wić, próbując się uwolnić.
– Poddaj się – rozkazał.
Nie zamierzałam tego robić. Byłam zła na Savio, ponieważ kazał mi walczyć ze swoim bratem, choć wiedział, że doprowadzi to do mojego upokorzenia, ale na siebie byłam zła jeszcze bardziej, bo tak desperacko pragnęłam skupić na sobie uwagę Savio, że zgodziłam się na coś takiego. Remo nawet nie stoczył ze mną walki. To skończyło się za szybko, żeby mogło zostać nazwane w ten sposób. Chociaż próbowałam odbić się od podłogi, chcąc oswobodzić ręce, capo trzymał mnie w stalowym uścisku. Zacisnął palce, przez co stało się to niewygodne.
– Musisz wiedzieć, kiedy się poddać – oznajmił.
– Poddaj się, Gemma! – zawołał Diego.
Czułam, jak do oczu napływają mi łzy złości.
– Nie! Wy byście się nie poddali!
Remo ścisnął moje nadgarstki jeszcze mocniej. Tak mocno, że zabolało.
– Racja, ale my żyjemy z konsekwencjami swoich czynów. Ty możesz stwierdzić, że się nie poddasz, bo wiesz, że nie będziesz cierpieć. Wykorzystujesz fakt, że jesteś dziewczyną.
– Nieprawda! To wy traktujecie mnie ulgowo, dlatego że jestem dziewczyną. Nie boję się cierpienia! Chcę być brana na poważnie! – wycedziłam, wijąc się jeszcze bardziej, zmęczona tym, że wszyscy patrzą na mnie jak na jakiegoś uroczego kotka.
– Remo – powiedział ostrzegawczo Nino Falcone.
Remo wzmocnił uścisk, co sprawiło, że się skrzywiłam.
– Jeśli złapię cię jeszcze mocniej, złamię te twoje szczupłe nadgarstki. Duma jest czymś godnym szacunku, ale nie powinna sprawiać, że podejmuje się złe decyzje. Twoje walki nigdy nie będą wyglądały jak nasze, więc nie możesz walczyć tak jak my.
Odwróciłam spojrzenie.
– Poddaję się.
Puścił moje ręce i wstał, a Savio razem z Diego weszli do klatki. Brat skarcił mnie wzrokiem, natomiast Savio pokiwał głową, jakby był pod wrażeniem.
– Przegrałam. Nie musisz udawać, że dobrze mi poszło. – Do moich oczu napłynęły łzy zażenowania i złości, jednak do tej pory nie płakałam przy Savio i nie zamierzałam tego zmieniać.
Niektóre dziewczyny płakały, tylko jeśli ktoś złamał im serce albo były smutne, lecz ja nie miałam takiego szczęścia. Ja ryczałam też, kiedy byłam zła lub niesamowicie szczęśliwa, co często doprowadzało do kompromitującego widowiska. Uczuciowość była przekleństwem naszej rodziny – przynajmniej po stronie kobiet. Diego miał tyle uczuć co cegła.
Savio zaśmiał się i spojrzał znacząco na swojego starszego brata, a Diego przewrócił oczami.
To było dla mnie za wiele. Skoczyłam na równe nogi, przecisnęłam się do drzwi klatki, wyszłam z niej, a następnie szybko ruszyłam w stronę jednych z drzwi, licząc, że prowadzą do łazienki. Musiałam chlusnąć sobie wodą w twarz, bo groziła mi utrata resztek godności.
Chciałam zaimponować Savio umiejętnościami, żeby wreszcie poświęcił mi więcej uwagi, ale teraz on, jego bracia i Diego śmiali się ze mnie tak jak ludzie w szkole, których bawiły moje ubrania oraz wiara.
– Gemma, ogarnij się! – krzyknął Diego.
Zignorowałam go. Zazwyczaj właśnie z jego powodu płakałam.
Przeszłam przez drzwi i znalazłam się w szatni. Od razu ruszyłam do umywalki. Opłukałam twarz i wzięłam głęboki oddech. Woda była lodowata, jednak na szczęście powstrzymała płacz.
Opadłam na jedną z ławek i wbiłam wzrok w znoszone, białe tenisówki. Brat nosił je, jak miał jedenaście lat. A teraz nosiłam je ja.
Zaskrzypiały drzwi. Potem usłyszałam odgłos kroków.
– Zostaw mnie w spokoju. Już z tobą nie gadam. Ciągle robisz ze mnie idiotkę przy Savio.
Ujrzałam nowe, stylowe, czarno-złote najki – z limitowanej edycji. Kosztowały więcej niż ubrania moje i Diego razem wzięte. Mało nie zapadłam się pod ziemię.
– Od tego jest rodzeństwo, Kitty.
Chciałam, żeby odszedł, żeby oszczędził mi zażenowania, ale nawet teraz część mnie pragnęła jego bliskości. Spojrzałam do góry. Savio uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
– Czemu tu przyszedłeś? – Choć miałam nadzieję, że zabrzmię opryskliwie, przypomniało to pełen nadziei szept.
Poczułam się skrępowana, bo usta Savio znów drgnęły.
– Walczyłaś z Remo. Jezu, Kitty, większość facetów zesrałaby się ze strachu, gdyby znalazła się w klatce z Remo, a ty pokazałaś pazur.
Zamrugałam, nie potrafiąc stwierdzić, czy sobie żartuje, czy nie. Wyciągnął rękę, a gdy ją przyjęłam, pociągnął mnie do góry.
– Diego strzelił focha. Chodźmy tam, żebym mógł skopać mu tyłek.
– A kiedy będziesz walczył ze mną?
– Może jutro?
Jutro była niedziela, co oznaczało kościół i obiad z rodziną, ale może udałoby mi się wcisnąć gdzieś trening. Z tym że Diego musiał pomóc tacie naprawić piekarnik w restauracji.
– Diego nie będzie miał czasu, żeby mnie przywieźć. Musi pomóc tacie w Capri.
Savio wzruszył ramionami.
– Mogę odebrać cię spod kościoła, a później odwieźć do domu. Jutro i tak muszę potrenować.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
– Świetnie.
Na jego wargi wypłynął nikły uśmiech.
– Chyba powinnaś zerknąć w lustro, zanim do nas wrócisz. – Po tych słowach odwrócił się i zniknął za drzwiami.
Kiedy spojrzałam w lustro wiszące nad umywalką, poczułam ucisk w żołądku, ponieważ zrozumiałam, o co chodziło Savio. Przed wyjściem z domu pomalowałam lekko rzęsy, a teraz tusz był rozmazany wokół moich oczu. Wyglądałam jak szop pracz.
***
Diego był na mnie zły, ale miałam to gdzieś.
– Od razu ci mówię, że tata się nie zgodzi.
– Nie rozumiem, w czym problem.
Zerknął na mnie gniewnie, stając swoim pordzewiałym fordem rangerem przed naszym domem. Skóra siedzeń i sufit nadal były przesiąknięte zapachem cygaretek, które palił dziadek, i właśnie dlatego Nonna nie chciała jeździć tym samochodem – to było dla niej zbyt smutne.
– Naprawdę? – wymamrotał. – Problem w tym, że zgodziłaś się, żeby Savio wziął cię ze sobą na trening.
– I co z tego? Jest twoim przyjacielem.
– No właśnie. Znam – podkreślił znacząco to słowo – go.
– Co to ma niby znaczyć?
– Nie zrozumiałabyś.
Spojrzałam na niego spode łba. Zanim zdążył wyłączyć silnik, wyskoczyłam z samochodu, wyjęłam klucze od domu, szybko otworzyłam drzwi, a następnie zamknęłam je za sobą. Jeśli chciałam mieć jakąkolwiek szansę, żeby tata się zgodził, sama musiałam powiedzieć mu o propozycji Savio. Diego wszystko by zniszczył.
Wyminęłam mamę, która właśnie odkurzała w salonie, po czym wpadłam do kuchni, gdzie poczułam cudowny, znajomy zapach. Nonna robiła swoją potrawkę z królika i właśnie mieszała w garnku drewnianą łyżką, śpiewając jedną z tych starych, włoskich piosenek o miłości, które zawsze doprowadzały mamę do łez. Tata siedział przy stole pochylony nad – sądząc po tym, jak mocno marszczył brwi – rachunkami. Szybko do niego podeszłam, przez co Nonna mruknęła z niezadowoleniem. Zazwyczaj najpierw witałam się z nią, ale ta sprawa nie mogła czekać.
Kiedy tata uniósł wzrok, posłałam mu najsłodszy z moich uśmiechów, po czym stanęłam obok i objęłam go za szyję. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi, a on odchylił się na krześle ze śmiechem.
– Znam ten uśmiech, angelo mio².
– Tato – powiedziałam łagodnym głosem. – Wiesz, jak wiele znaczy dla mnie trenowanie sztuk walki, a Savio wreszcie zgodził się pomóc. Chce trenować ze mną jutro po kościele. Proszę, pozwól mi pójść.
Znów rozbrzmiał dzwonek i odkurzacz został wyłączony.
– Diego musi pomóc mi jutro w Capri…
– Wiem, ale Savio był na tyle miły, że zaproponował, że odbierze mnie spod kościoła, a po treningu odwiezie do domu.
Tata pokręcił głową. Uścisnęłam go jeszcze mocniej i pocałowałam w policzek.
– Proszę, tato. Znasz Savio. Zrobię wszystko. Proooooszęęęęę.
Po tym, jak usłyszałam głos Diego, odwróciłam się do Nonny, co było świadectwem mojej desperacji.
– Nonna, proszę.
Wydęła wargi.
– Sama z chłopcem. – Mlasnęła.
– Wrócę do chóru kościelnego, tak jak chciałaś.
Zerknęła w moją stronę, skinęła głową, uśmiechnęła się z zadowoleniem i odwróciła z powrotem do potrawki.
Moment później drzwi otworzyły się z rozmachem, a do kuchni wszedł rozwścieczony Diego.
– Nie zgadzaj się, tato.
Tata uniósł palec.
– Nie tym tonem.
Pokazałam bratu język i usłyszałam, jak Diego zgrzyta zębami.
– Nie możesz pozwolić jej przebywać sam na sam z Savio.
– Diego zawsze spędza z nim mnóstwo czasu. A wiesz, jaki jest odpowiedzialny. Nie przyjaźniłby się z Savio, gdyby ten nie był godny zaufania.
Brat spojrzał na mnie wzrokiem obiecującym zemstę, ale nie odważył się ze mną kłócić, bo inaczej musiałby przyznać, czemu Savio ma na niego zły wpływ, a to by oznaczało, że nie mógłby już spędzać czasu z najlepszym przyjacielem.
– Jest twoim przyjacielem – przypomniał mu tata, po czym złapał za mój podbródek. – A ty, angelo mio, nie zachowasz się w sposób, który mógłby rozczarować twoją mamę albo mnie, prawda?
– Chcę tylko jak najlepiej walczyć.
No, chcę też, by Savio choć raz mnie zauważył.
Diego pokręcił głową, podszedł do Nonny i pocałował ją w policzek.
– Co ty na to, Nonna?
– Gemma zamierza wrócić do chóru kościelnego.
Posłałam mu szeroki uśmiech, na co zmrużył oczy.
Oboje wiedzieliśmy, że Nonna desperacko pragnie, żebym znów śpiewała. Jej stare przyjaciółki ciągle ją pytały, kiedy ten anielski głos ponownie rozbrzmi w kościele.
– Czemu tak bardzo nie chcesz, żeby Gemma spędzała czas z tym chłopcem? – zapytała Diego.
Czubki jego uszu poczerwieniały.
Tak strasznie byłam ciekawa, jakim cudem udaje mu się powstrzymać przed oblaniem się rumieńcem. To sztuczka, której desperacko pragnęłam się nauczyć.
– Po prostu nie chce dzielić się swoim przyjacielem – odparłam.
Tata odsunął mnie delikatnie i wstał z krzesła.
– Zamienię słowo z Savio, zanim weźmie cię na trening.
– Tato…
– Nie – oznajmił stanowczo.
Zacisnęłam usta. Wiedziałam, kiedy się wycofać. Postanowiłam szybko przejść do innego tematu, żeby tata nie zmienił zdania.
– Czy Toni może dzisiaj przyjść do mnie na noc? Tak bardzo się za nią stęskniłam.
– Wróciła już do domu? – zapytała mama, wchodząc do kuchni.
Pokiwałam głową.
– Wczoraj.
Nonna zacmokała.
– Takie wychowanie nie przyniesie niczego dobrego.
Tata się zaśmiał.
– Antonia to dobra dziewczynka. Nic nie poradzi na to, jak jest wychowywana.
Zrobiło mi się gorąco.
– Tata Toni stara się jak może.
– Zbyt często pozwala jej przebywać w Arenie. Dziewczynki nie powinny patrzeć na to, co tam się dzieje.
– Więc może przyjść?
– Oczywiście – powiedział tata.
Nonna zmarszczyła brwi, ale chyba nie zamierzała kłócić się z tatą, a przynajmniej nie przy nas. To on był panem domu. Mama podeszła do Diego i wygładziła mu koszulę.
Brat odsunął się z grymasem na twarzy.
– Mamo, jestem już na tyle duży, że sam mogę poprawiać sobie ubrania.
– Przestań tak na niego chuchać i dmuchać. Jest żołnierzem Camorry, Claudia.
Mama westchnęła.
– Za szybko dorastają.
Tata podszedł do niej i pocałował ją w skroń, a następnie wyszeptał coś do ucha, na co delikatnie uderzyła go dłonią w pierś.
Diego mruknął, po czym wyszedł z kuchni, a ja pobiegłam do swojego pokoju. Wyjęłam z biurka komórkę, którą ukrywałam przed rodziną, opadłam na łóżko i wysłałam wiadomość Toni.
– Nie powinnaś mieć telefonu – oznajmił Diego.
Przewróciłam się na bok. Brat opierał się o framugę ze skrzyżowanymi na piersi rękami.
– Nie mów rodzicom.
Sam miał wiele tajemnic i choć nie znałam wszystkich, o części z pewnością wiedziałam. Jednak nigdy nie zamierzałam powiedzieć o nich mamie i tacie, niezależnie od tego, że Diego potrafił być naprawdę wkurzający, a wkurzanie mnie było jego ulubionym sportem.
Wszedł do pokoju, zamknął drzwi, a następnie podszedł bliżej. Przysiadł na materacu.
– Nie powiem. Daj mi go.
– Po co?
Wyciągnął rękę.
– Daj. Mi. Go.
Przycisnęłam telefon do piersi.
Czasami zapomina, że nie jestem jednym z żołnierzy, którzy muszą słuchać jego rozkazów.
– Nie.
Złapał mnie za ręce i wyrwał mi komórkę. Z łatwością ją odblokował. Nie powinnam była używać jako hasła daty urodzenia Savio.
Próbowałam zabrać mu telefon. Gdyby zobaczył ostatnią wiadomość od Toni, przyjaciółka umarłaby z zażenowania. Niestety Diego był dla mnie za silny. Wpatrywał się w ekran, czytając SMS-a. Otworzył szerzej oczy i się skrzywił.
Uszczypnęłam go w rękę.
– To moja komórka. Zasługuję na odrobinę prywatności.
Sprawdził moje kontakty – same dziewczyny z chóru oraz szkoły – a potem oddał mi telefon.
– Idiota z ciebie.
– Toni uważa inaczej – stwierdził, uśmiechając się przemądrzale.
Popatrzyłam na niego z przerażeniem.
– Nic jej nie mów!
– O tym, że chciałaby zobaczyć mnie bez koszulki, czy może o tym, że odwiedziła ją „ciocia”? – spytał z przekąsem.
– Diego! Zamknij się – wysyczałam. – Nie rób jej wstydu.
Wstał i przewrócił oczami.
– Nie martw się. Wystarczy mi patrzenie, jak ty mizdrzysz się do Savio.
Powoli wyszedł z mojego pokoju. Chwyciłam poduszkę i cisnęłam nią w brata, ale nie trafiłam, więc wylądowała na podłodze w korytarzu.
– Upuściłaś coś.
***
Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Rzuciłam to, co robiłam, i wybiegłam z kuchni. Diego już schodził po schodach, żeby otworzyć, lecz byłam szybsza. Na widok Toni uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Miała na sobie T-shirt oraz jeansy, a na stopach conversy. Jej długie, brązowe włosy się potargały, bo przyjaciółka przyjechała tu rowerem. Oparła go o drzewo na naszym podwórku. Była opalona, ponieważ ostatnie kilka tygodni spędziła na Korsyce ze swoją ciotką.
Objęłam ją mocno.
– Tęskniłam za tobą.
– Ja za tobą też.
– Nie mów, że przyjechałaś tu sama na rowerze – powiedział Diego, rozglądając się po podwórku.
Toni wzruszyła ramionami.
– Tata ma dużo pracy. Musi sporo przygotować na następną walkę.
– Dziewczynka nie powinna jeździć sama po tym mieście – odezwała się mama, stając za mną. Potem szybko przytuliła Toni.
Wszyscy przeszliśmy do kuchni. Stół został już zastawiony i tata postawił na nim ogromny garnek potrawki, uśmiechając się do Toni. Jedynie Nonna zachowała rezerwę. Nie tylko nie podobało jej się to, że moją przyjaciółkę wychowuje wyłącznie tata, ale też fakt, że nie jest ona pełnej krwi Włoszką. Do tego babcia Toni pochodziła z Korsyki, co w oczach Nonny uchodziło niemal za zbrodnię.
– Dobry wieczór, pani Bazzoli – powitała ją Toni, jak zwykle posyłając jej szeroki uśmiech, kiedy siadała obok mnie.
Z łatwością radziła sobie z brakiem akceptacji i prawdopodobnie właśnie dlatego tak dobrze się dogadywałyśmy. Nie należałyśmy raczej do najfajniejszych ludzi w szkole.
Po kolacji poszłyśmy do mojego pokoju, gdzie opadłyśmy na łóżko, a następnie zaczęłyśmy wertować magazyny dla dziewczyn, które przyjaciółka przemyciła w swojej torbie z rzeczami na noc.
– Przyniosłaś ubrania?
Pokiwała głową, uśmiechając się znacząco.
– Ale, jak wiesz, poza szkołą nie uprawiam żadnego sportu, więc nie miałam za bardzo z czego wybierać.
– Wszystko będzie lepsze od starych, workowatych ciuchów po bracie.
– Co mu się stało? Dziwnie się dzisiaj przy mnie zachowywał.
Skupiłam się na jednym z czasopism i wzruszyłam ramionami. Nie miałam odwagi powiedzieć, że Diego był wścibskim idiotą, przez co dowiedział się o jej zauroczeniu oraz o tym, że dostała okresu.
– Och, po prostu się wkurza, bo jutro mam trening z Savio. Wiesz, jaki jest. Gdyby mógł, trzymałby mnie na smyczy.
Toni potaknęła.
– Jest nieco apodyktyczny, ale to znaczy, że się o ciebie troszczy. – W jej głosie rozbrzmiała nuta smutku.
– Twój tata cię kocha, Toni. Po prostu jest zajęty. Chce, żeby Arena odnosiła sukcesy. Niełatwo zasłużyć na szacunek członków Camorry, zważając na…
– Zważając na to, że nie jesteśmy stuprocentowymi Włochami.
– No – powiedziałam, a następnie szturchnęłam ją i wskazałam artykuł w magazynie, który trzymałam. – „Jak stwierdzić, czy podobasz się chłopcu?”.
Posłała mi szeroki uśmiech.
– Sprawdzisz to jutro na Savio?
Zachichotałam.
– Może.
– Będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć. Ze szczegółami.
– Przecież wiesz, że nie powiem ci niczego ciekawego.
Przewróciła oczami.
– A nie chciałabyś poćwiczyć całowania przed ślubem?
Popchnęłam ją.
– Nie!
Zaśmiała się cicho.
– Pocałowałabym Diego, gdyby wykonał pierwszy ruch.
– Fuuuj! Toni, proszę cię, dopiero co jadłam. Nie chcę wyobrażać sobie, jak całujesz się z moim bratem.
Udała rozmarzoną.
– Na pewno cudnie się całuje.
Próbowałam zepchnąć ją z łóżka, ale ona pisnęła i złapała się kołdry, więc obie wylądowałyśmy na podłodze.
Rozbrzmiało pukanie do drzwi.
– Co się tutaj dzieje? Niektórzy w tym domu próbują spać – wymamrotał Diego. Miał na sobie spodnie dresowe oraz T-shirt, lecz jego włosy były idealnie ułożone, a spod nogawki wystawał kawałek czarnych jeansów.
– Raczej sobie dzisiaj nie pośpisz – odparłam i skinęłam głową na jego kostkę.
Spojrzał w to samo miejsce, skrzywił się i szybko ukrył czarny materiał.
– Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
– Czemu? Ty ciągle wtykasz nos w moje.
– I właśnie dlatego powinienem powiedzieć o tym rodzicom. – Wskazał brodą na czasopisma.
– Dobranoc, Diego. Pozdrów ode mnie Savio.
Spojrzałyśmy z Toni po sobie i kolejny raz wybuchnęłyśmy śmiechem.
Brat pokręcił powoli głową, a potem wyszedł, ale nie zamknął drzwi, co sprawiło, że prawie przewróciłam oczami.
Apodyktyczny jak zawsze. Pewnie znów miał spędzić całą noc na imprezowaniu. Czy naprawdę myślał, że o tym nie wiem? Nasze pokoje znajdowały się obok siebie, a dzielącą je ścianę zrobiono chyba z kartonu.
Savio
Było południe, kiedy zajechałem pod kościół. Od lat w żadnym nie byłem i nie zamierzałem tego zmieniać. Podejrzewałem, że i tak stanąłbym w płomieniach, gdybym tylko przeszedł przez próg. Razem z moimi braćmi mieliśmy już zarezerwowane bilety VIP na pokaz specjalny u rogatego typka.
Pod kościołem zebrał się tłum i stały stoły z porozstawianymi na nich miskami.
Ryk silnika przyciągnął uwagę, a kiedy wysiadłem z samochodu, większość moich ludzi przywitała mnie skinieniem głowy. Dostrzegałem głównie osoby z rodzin Camorry, więc znałem praktycznie każdego mężczyznę, ale jeszcze nigdy nie widziałem żadnej z tych kobiet, co było dość niezwykłe. Niezależnie od tego, gdzie bym się nie pokazał, ryzyko wpadnięcia na byłą koleżankę od bzykania zawsze było wysokie, lecz nie tutaj. Remo wyraźnie powiedział, co ze mną zrobi, jeśli będę startował do dziewczyn z tradycjonalistycznych rodzin, dlatego trzymałem się od nich z daleka. Wolałem, żeby moje jaja pozostały przytwierdzone do reszty ciała.
Diego ruszył w moją stronę. W koszulce polo i wyjściowych spodniach wyglądał jak marzenie każdej teściowej. Pozostali członkowie jego rodziny byli pogrążeni w rozmowie z księdzem.
Pod oczami Diego zobaczyłem cienie.
– Wyglądasz jak gówno. Długa noc? – Posłałem mu szeroki uśmiech.
Imprezowaliśmy do szóstej rano, więc przespał pewnie tylko jakąś godzinę, zanim znów musiał wstać, tym razem po to, by pójść do kościoła.
– Muszę z tobą pogadać.
Oparłem się o bugatti i uniosłem brew.
– Mam kłopoty? – zapytałem szyderczo.
– Nie jestem w nastroju na żarty. Chcę zamienić z tobą słowo, zanim pozwolę ci spędzić czas z moją siostrą.
Wyprostowałem się i spojrzałem na niego zmrużonymi oczami.
– Zanim mi pozwolisz?
W tym mieście nie potrzebowałem niczyjej zgody, jeśli chciałem cokolwiek zrobić… Poza zgodą Remo.
– Oczekuję, że uszanujesz nasze wartości i nie zachowasz się przy Gemmie w jakikolwiek sposób niestosownie.
Czy on mówi, kurwa, serio?
– Wiesz co, Diego, może się grzecznie odpierdolisz? Naprawdę myślisz, że startowałbym do twojej trzynastoletniej siostry? – Miałem ochotę uderzyć go w tę jego pierdoloną szczękę.
Westchnął.
– Nie. Ale muszę ją chronić i pilnować, żeby była bezpieczna. A ty cały czas naśmiewasz się z naszych wartości.
– Głównie dlatego, że ty traktujesz te wartości wybiórczo. Może powinienem przypomnieć ci o twoim wczorajszym spotkaniu z Dakotą? Klepała zdrowaśki czy może był jakiś inny powód, dla którego klęczała przed tobą z twoim fiutem w gębie?
Rozejrzał się dookoła. Wyglądał na przestraszonego.
– Ciszej. Nie chcę, żeby Nonna albo mama się o tym dowiedziały.
– O tym, że lubisz, jak ktoś czasem zrobi ci laskę? – Diego znów się rozejrzał, na co prychnąłem. – Nieważne. Bądź pewny, że przy Gemmie będę trzymał rączki przy sobie. Kurwa, jest dla mnie jak młodsza siostra.
Wepchnął dłonie do kieszeni i przytaknął.
Jego hipokryzja czasem doprowadza mnie do szału.
W naszą stronę ruszył Daniele, a za nim szła Gemma, która była prawie całkowicie schowana za jego barczystą, postawną sylwetką. Diego zdecydowanie miał budowę po ojcu.
Chwilę później uścisnąłem wyciągniętą przez niego rękę. Z pewnością ścisnął moją dłoń mocniej niż zazwyczaj.
– Podobno chcesz dzisiaj wziąć Gemmę na trening.
– Pokażę jej kilka chwytów, tak jak obiecałem – odparłem, starając się ograniczyć sarkazm do minimum.
Diego spojrzał ostrzegawczo w moim kierunku.
Daniele posłał mi pełen napięcia uśmiech. Po raz pierwszy nie był w stosunku do mnie przyjacielski. Gemma nadal stała za nim w sięgającej do kolan sukience w groszki z pieprzoną kokardą doczepioną do pasa oraz białym kołnierzykiem. Nawet w kucyk miała wpiętą kokardę.
Ja pierdolę, już na samą myśl, że miałbym próbować ją poderwać, moje jaja kurczyły się do rozmiaru rodzynek.
– Wierzę, że przypilnujesz jej tak, jak zrobiłby to Diego. Doceniamy, że razem z braćmi szanujecie nasze tradycje – przyznał Daniele. W jego głosie pobrzmiewała nuta ostrzeżenia, co strasznie mnie irytowało. Musiałem wykorzystać całą swoją nikłą samokontrolę, żeby nie powiedzieć mu, co o tym sądzę. Nikt nie mógł grozić moim braciom ani mnie.
– Nie martw się, Daniele. Przy mnie Gemma będzie najbezpieczniejszą dziewczyną w Vegas. Będę chronił ją jak młodszą siostrę.
Gemma zacisnęła usta, z kolei Daniele pokiwał głową, zadowolony z mojej odpowiedzi. Po tym odprowadził córkę do mojego auta, trzymając zaborczo rękę na jej plecach. Na widok miedzianego bugatti Gemma otworzyła szerzej oczy. Kobiety uwielbiały ten samochód. Wziąłem od Daniele torbę dziewczyny z rzeczami na siłownię, wrzuciłem ją do bagażnika, po czym podszedłem do drzwi kierowcy. Daniele zamknął te od strony pasażera tuż po tym, jak posłał mi kolejne znaczące spojrzenie. Powstrzymałem się od wciśnięcia gazu do dechy i ruszenia z piskiem opon. Zamiast tego spokojnie zjechałem z chodnika. Gemma pomachała swojej rodzinie, uśmiechając się promiennie jak dzieciak, którym była.
Diego to pieprzony idiota.
Dziewczyna położyła dłonie na kolanach i zerknęła w moim kierunku. Powoli zrobiła się czerwona na twarzy. Zaczęła kręcić się na siedzeniu jak przed jakimś trudnym testem z matmy.
– Wszystko w porządku? – spytałem wreszcie.
Podskoczyła.
– Och, tak, przepraszam. Tylko po prostu…
– Po prostu…? – Odwróciłem się nieco w jej stronę, kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.
– Po raz pierwszy jestem sama z chłopcem spoza rodziny.
Światło zmieniło się na zielone, więc wcisnąłem pedał gazu, a Gemma otworzyła szerzej oczy.
– Znasz mnie już kilka dobrych lat – odparłem. – Jesteśmy praktycznie rodziną.
Wyglądała, jakby nie była zadowolona z mojej odpowiedzi.
– Ale nie jestem twoją siostrą, wiesz?
Zaśmiałem się.
– Tak, zdaję sobie z tego sprawę.
Gdy zapadła cisza, postanowiłem włączyć muzykę. Swoją ulubioną playlistę. Po chwili samochód wypełnił dudniący bas utworu Candy Shop 50 Centa. Zacząłem uderzać palcami w kierownicę do rytmu.
Gemma zmarszczyła brwi.
– Ta piosenka w ogóle nie ma sensu. Czemu ten raper śpiewa o lizakach i przejażdżkach na koniu?
– Chodzi o robienie loda. – Zamilkłem.
Kurwa, pewnie nie powinienem był tego mówić.
Dziewczyna spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
– Rapuje o lodach?
Skupiłem się na drodze, próbując wymyślić choćby w połowie stosowną odpowiedź, ale niewinność nie była moją mocną stroną.
– Nieważne.
Jeśli zapytałaby o to brata, ten skopałby mi tyłek. Może powinienem był odesłać ją do Dakoty. W końcu ona wytłumaczyła Diego, na czym polega robienie loda.
***
Reszta podróży minęła w ciszy, ponieważ moja playlista nie była stworzona dla uszu dziewczynek śpiewających w chórze kościelnym. Jednak widziałem, że Gemma nadal zastanawia się nad znaczeniem słów utworu Candy Shop.
Zaprowadziłem siostrę przyjaciela na siłownię i skinąłem głową na drzwi szatni.
– Chcesz pójść się przebrać?
Przytaknęła i szybko odeszła.
Pokręciłem głową, wciąż zaskoczony jej entuzjazmem.
Byłem już ubrany w odpowiedni strój, więc miałem czas, by przygotować rękawice. Zazwyczaj wolałem się bić tylko z bandażem bokserskim na dłoniach, bo wtedy uderzenia były silniejsze, ale dziś będę walczył z dziewczyną. Musiałem dopilnować, żeby jej nie skrzywdzić. Właśnie nakładałem materiał, ponieważ najpierw chciałem potrenować z Gemmą ciosy na worku, kiedy dziewczyna wyszła z szatni.
Zamarłem.
Gemma nie miała na sobie tych samych ciuchów co poprzednio – spranych, za dużych spodni oraz workowatego T-shirtu – tylko komplet firmy Gymshark, który zachwalali ci wszyscy fitnesiarze w mediach społecznościowych. Obcisły, fioletowy tank top i równie obcisłe legginsy w tym samym kolorze. Jednak fitnesiary wypełniały te ubrania, a Gemma zdołała zaledwie podkreślić brak krągłości.
Kurwa. Zdawałem sobie sprawę, czemu wybrała ten strój, i wiedziałem, że ani Diego, ani jej tacie by się to nie spodobało.
Stanęła naprzeciwko mnie oblana rumieńcem. Powód takiej reakcji był jasny.
Oczywiście widziałem już wcześniej, jak na mnie patrzy, ale do tej pory wydawało mi się to po prostu zabawne. A teraz byłem z nią sam na sam i – biorąc pod uwagę, jak opiekuńczy jest Diego względem siostry – miałem przeczucie, że wydarzy się jakaś katastrofa.
Łamanie dziewczęcych serc było praktycznie moją specjalnością, lecz na myśl o złamaniu niewinnego serduszka Kitty czułem skrupuły.
Gemma na mnie zerknęła. Przypominała chorego z miłości szczeniaczka. Zastanawiałem się, jak wyobrażała sobie ten dzień. Jakie fantazje mogła snuć dziewczyna śpiewająca w chórze kościelnym. Z tego, co wspominał Diego, nikt z nią jeszcze nie rozmawiał na te tematy, a jej pytanie w samochodzie jedynie potwierdziło ten fakt. Pewnie myślała, że kiedy chłopcy i dziewczynki są sam na sam, to przechadzają się po łączce usianej żonkilami.
Na całe, kurwa, szczęście przynajmniej postanowiłem dzisiaj ćwiczyć w koszulce.
– Zacznijmy rozgrzewkę – powiedziałem, a Gemma z niecierpliwością rzuciła różowe rękawice bokserskie na podłogę. – Podwójne przeskoki. Robiłaś je kiedyś?
– Potrafię zrobić maksymalnie dwa z rzędu – przyznała.
– Zmienimy to. – Wręczyłem jej skakankę, po czym wziąłem jedną dla siebie. – Popatrz, jak ja to robię.
Cofnąłem się o parę kroków i zacząłem skakać. Od zwykłych przeskoków przeszedłem do podwójnych. Tak dla zabawy wykonałem też kilka potrójnych, ale trudno było utrzymać tempo, więc wkrótce wróciłem do podwójnych. Gemma obserwowała mnie z szeroko otwartymi ustami.
Wreszcie się zatrzymałem.
– Twoja kolej.
Wyglądała, jakby miała zemdleć z podenerwowania, dlatego nie zdziwiłem się, kiedy po dwóch skokach zaplątała się w linę. Zarumieniona spróbowała ponownie, lecz z tym samym skutkiem.
– Przepraszam!
– Nie przepraszaj.
Już miała spróbować po raz kolejny, ale tak bardzo trzęsły jej się ręce, że musiało się to zakończyć w identyczny sposób.
Dotknąłem delikatnie dłoni Gemmy, powstrzymując dziewczynę. Zaskoczona spojrzała mi w oczy. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
Cofnąłem rękę.
– Nie patrz w dół, kiedy skaczesz. Patrz prosto przed siebie i odpychaj się od podłogi tylko ze stóp, nie z łydek, bo w tym drugim przypadku marnujesz energię.
– O-okej – wykrztusiła.
Gemma nigdy nie była przy mnie tak podenerwowana. Bycie ze mną sam na sam naprawdę ją rozpraszało. Prawie było mi jej żal, jednak głównie musiałem powstrzymywać się od śmiechu.
– Skup się i spróbuj ponownie.
Potaknęła, a na jej twarzy pojawiła się determinacja. Tym razem udało jej się złapać dobry rytm.
– A teraz postaraj się zrobić podwójny przeskok.
Postarała się, ale nie skoczyła wystarczająco wysoko i nie poruszyła odpowiednio szybko skakanką. Wyjaśniłem, co musi zmienić, i w końcu wykonała trzy podwójne przeskoki z rzędu.
– Musisz ćwiczyć je cały czas. Nie przyjdzie ci to łatwo.
Pokiwała posłusznie głową.
– Możemy teraz powalczyć?
Zaśmiałem się.
– Jasne.
Wskazałem ring i podszedłem z nią do niego. Dziewczyna podniosła swoje rękawice, a później przeszła między linami, które dla niej rozsunąłem. Ja przeskoczyłem nad nimi i cicho wylądowałem obok Gemmy.
Na jej twarzy zobaczyłem podziw. Naprawdę musiałem zacząć hamować się przy Kitty.
Pomogłem jej włożyć rękawice, ignorując to, jak zarumieniła się na ten niewielki kontakt fizyczny. Potem założyłem własne i stanąłem przodem do niej. Przez jakiś czas robiła wykopy, celując w moje dłonie, a następnie rozpoczęliśmy właściwy trening. Szybko stało się jasne, że Gemma nie skupia się na walce i za bardzo rozprasza ją moja bliskość.
Cofnąłem się o krok, kręcąc głową.
– To nie działa.
Zamarła.
No właśnie. Jeśli miało to jakoś działać przez następne kilka miesięcy, musiałem ustalić podstawowe zasady. Dałem Diego i jego ojcu słowo, że będę chronił Gemmę, i zamierzałem dotrzymać tej obietnicy, nawet jeśli musiałem przy tym złamać dziewczynie serce.
– Słuchaj, Gemma, zgodziłem się z tobą trenować, ale ty w tej chwili nie walczysz, tylko fantazjujesz.
– Nie… Nieprawda… – wyszeptała bez przekonania.
– Prawda – oznajmiłem stanowczo. – Wiem, że się we mnie podkochujesz, więc jeśli chcesz dalej ze mną trenować, musisz z tym skończyć. Albo skupisz się na walce, albo koniec ze wspólnymi treningami.
Jej policzki były jaskrawoczerwone, a oczy błyszczały od powstrzymywania pieprzonych łez. Jeśli wróciłaby do domu z przekrwionymi białkami, byłby to, kurwa, dla mnie koniec. Mimo wszystko chciałem, żeby dotarło do niej, że nie ma u mnie szans.
– Ale obiecałeś…
– Obiecałem z tobą walczyć, tak. Obecnie jednak mam wrażenie, że to wcale nie jest trening. Musisz się ogarnąć. Jesteś dzieckiem i siostrą mojego przyjaciela. Lubię dojrzałe kobiety, a nie małe dziewczynki. – Nawet jeśli to ostatnie było odrobinę okrutne, może dzięki temu wreszcie wybije sobie mnie z głowy.
Okręciła się na pięcie, zeszła z ringu, po czym ruszyła w stronę szatni. Niestety tak się spieszyła, że się potknęła i upadła na kolana. Przez chwilę z nich nie wstawała.
Ja pierdolę.
Zeskoczyłem z ringu, podszedłem do niej, a następnie ukucnąłem naprzeciwko.
– Zrobiłaś sobie krzywdę?
Choć pokręciła głową, wciąż jej nie podniosła. Szczupłe ramiona drżały.
Zazwyczaj na widok płaczących dziewczyn uciekałem, gdzie pieprz rośnie, jednak to była młodsza siostra Diego.
– Nie płacz.
– Czuję się jak idiotka – powiedziała zachrypniętym głosem. – Wiem, że masz te wszystkie ładne dziewczyny…
– Ty też jesteś ładna, ale zdecydowanie za młoda, Gemma. Twój tata i brat by mnie zabili i mieliby rację. Może zapomnimy o dzisiejszym dniu i ja obiecam ci, że dalej będę z tobą trenował, jeśli ty obiecasz mi, że dopóki nie będziesz starsza, zapomnisz o tym, że ci się podobam?
Otarła łzy grzbietem dłoni, patrząc na mnie z nadzieją.
– Umowa stoi? – spytałem.
Przytaknęła.
– Stoi. – Po tym zamyśliła się i spojrzała z ukosa. – Ile starsza?
Zaśmiałem się, kręcąc głową.
– Dużo.
– Wystarczy, jak będę miała czternaście lat?
Znów zaprzeczyłem.
– Więcej.
– Piętnaście?
– Znacznie więcej.
Wydęła wargi.
– Szesnaście?
Wyprostowałem się i wyciągnąłem do niej rękę. Gemma przyjęła moją dłoń, a ja pociągnąłem ją do góry.
– Więcej.
– Ale do tego czasu będziesz już miał żonę!
Wybuchnąłem śmiechem.
Och, Kitty była taka zabawna.
– Nie martw się, nigdy się nie ożenię.
– Nigdy? – wyszeptała.
– Nigdy.
– Och.