- bestseller
- nowość
- promocja
- W empik go
Złe miejsce, zły czas - ebook
Złe miejsce, zły czas - ebook
Co zrobisz, by zdobyć uznanie i popularność?
Ze względu na sytuację życiową Urszula Ratajska zmienia miejsce zamieszkania i przenosi swoje dzieci, Alicję i Maćka, do szkoły rejonowej. Ósmoklasistka, w przeciwieństwie do młodszego brata, nie akceptuje zmian.
Ratajska pada ofiarą chuligańskiego czynu: na ulicy ktoś oblewa farbą jej płaszcz.
Po lekcjach, w drodze do domu, jeden z uczniów zostaje pobity. Ponieważ nie chce zdradzić, kto za tym stoi, jego rodzice proszą o pomoc pedagog szkolną, Weronikę Nowacką.
W tym samym czasie, w jednym z mokotowskich bloków zostają znalezione zwłoki kobiety. Śledztwo prowadzą Szymon Pawelec i Krystyna Szuba. Niestety, mimo podjętych czynności, utyka ono w martwym punkcie.
Alicja odkryła cudze tajemnice. Nie tylko wie, kto napadł na kolegę oraz zniszczył ubranie jej matki, może też być ważnym świadkiem podczas wyjaśniania okoliczności zabójstwa. Kiedy dziewczyna postanawia ujawnić sekrety, uruchamia lawinę zdarzeń…
Małgorzata Rogala – mistrzyni kryminału – kolejny raz zabiera nas do świata zagmatwanych relacji między nastolatkami a dorosłymi, malując niepokojący obraz rzeczywistości…
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-83296-67-8 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Połowa listopada 2018
Urszula Ratajska wysiadła z autobusu przy ulicy Świętego Wincentego i skierowała kroki w stronę bramy cmentarza. Pierwszego listopada przyjechała tutaj z Alicją i Maćkiem, ale dziś wybrała się na Bródno bez córki i syna, żeby w spokoju pomyśleć i się wyciszyć. Od śmierci Włodka to właśnie przechadzki po nekropolii i odwiedzanie grobu męża przynosiły kobiecie ukojenie. Tkwiąc tam bez ruchu, skupiona, wsłuchana w szum wiatru, porządkowała myśli, nadawała właściwe proporcje zdarzeniom codzienności, snuła rozważania nad ulotnością ludzkiej egzystencji.
Ratajska ruszyła główną aleją, lustrując otoczenie. Blask latarni wydobywał z mroku wiekowe pomniki, drzewa oraz ludzi, którzy mimo nadchodzącego wieczoru krążyli między nagrobkami. Ula omiotła ich wzrokiem, następnie wciągnęła w nozdrza powietrze nasycone zapachem ziemi, butwiejących liści i dymu wydzielanego przez palące się tu i ówdzie znicze. Przeszła jeszcze kilkadziesiąt metrów i skręciła w prawo, gdzie znajdowało się miejsce pochówku Włodka. Usiadła na ławce i popatrzyła na tablicę z marmuru, umieszczone na niej zdjęcie w sepii oraz daty urodzin i śmierci męża, który zginął w marcu tego roku w wypadku samochodowym, spowodowanym przez pijanego kierowcę. Sprawca odniósł kilka niegroźnych obrażeń, a Włodek zmarł w karetce z powodu urazu czaszki.
Wkrótce po pogrzebie Urszula zdała sobie sprawę, że w domu brakuje pieniędzy. Niedawno spłacony kredyt pochłonął oszczędności, a ona, mimo że nieźle zarabiała, bez comiesięcznej pensji męża nie była w stanie utrzymać czteropokojowego lokum w apartamentowcu na Mokotowie i opłacać prywatnej szkoły, w której się uczyli Alicja i Maciek. Bijąc się z myślami, czy przenieść dzieci do państwowej placówki, czy, pozostając w tej samej dzielnicy, zamienić mieszkanie na mniejsze, wybrała drugą opcję, słusznie sądząc, że rodzeństwo lepiej zniesie zmianę adresu niż oderwanie od kolegów i koleżanek z klasy. Na początku wakacji, za pośrednictwem agencji, sfinalizowała transakcję, ale wkrótce się okazało, że to nie koniec kłopotów.
Rozmowa przechodzących nieopodal osób wyrwała ją z zamyślenia. Urszula poczuła zimno przenikające przez płaszcz, więc wstała. Zmieniła wodę w słoiku ukrytym w kamiennym wazonie, wyrzuciła zwiędłe kwiaty, odwinęła z papieru świeże, zapaliła lampkę.
– Co mam zrobić? – Zawiesiła spojrzenie na porcelanowym wizerunku męża. Ogarnął ją obezwładniający strach.
Miesiąc po przeprowadzce została zwolniona z firmy. Agencja reklamowa, w której miała etat, połączyła się z drugą i choć szefowie wcześniej obiecywali, że fuzja nie wpłynie na stan zatrudnienia, zmiany zaczęli od jego redukcji. Urszula znalazła się wśród tych, którym wręczono wypowiedzenie z powodu likwidacji ich stanowiska. Dostała odprawę i trzymiesięczną pensję bez konieczności świadczenia pracy. Na początku Ratajska odetchnęła z ulgą, że ktoś podjął za nią decyzję. Mimo wysokiego wynagrodzenia i premii miała dość wyzysku, harówki po kilkanaście godzin dziennie, żeby dotrzymać nierealnych terminów, tolerowania przez przełożonych arogancji klientów. Pracodawca nie odpuścił jej nawet wtedy, gdy została wdową i musiała poradzić sobie z rozpaczą swoją i dzieci po śmierci męża i ojca. Nikogo nie obchodziło, że Ula funkcjonuje tylko dzięki tabletkom na uspokojenie, jej syn budzi się w nocy z płaczem, a córka zamknęła się w sobie, że ona sama potrzebuje więcej czasu dla rodziny. Dlatego Ratajska bez protestu złożyła podpis na podsuniętych jej papierach, wierząc, że wkrótce znajdzie etat gdzie indziej. Ale tak się nie stało i teraz na myśl o tym, że niedługo zabraknie jej środków do życia, kobieta poczuła napływające do oczu łzy. Rozkleiłaby się na dobre, gdyby nie dotarły do jej uszu melodyjka i towarzyszące jej wibracje. Wyjęła z torby komórkę.
– Halo?
– Mamo? Kiedy wrócisz? – W głośniku zabrzmiał głos Maćka.
– Będę za czterdzieści pięć minut. – Urszulę znów przeszył dreszcz chłodu. Posłała ostatnie spojrzenie w stronę zdjęcia Włodka i ruszyła do wyjścia z cmentarza.
– Alicja nie chce ze mną zagrać w planszówkę.
– Pewnie jest zajęta nauką. – Ratajska postawiła kołnierz płaszcza i zawiązała mocniej pasek.
– Wcale nie. Siedzi w telefonie i powiedziała, żebym spadał na drzewo. – Dziesięciolatkowi zadrżał głos. – Mamo... Tęsknię za tatą.
– Wiem, Maciusiu, ja też bardzo za nim tęsknię. – Ula przełożyła telefon do drugiej ręki. – Porozmawiamy w domu, okej? Niedługo będę z wami, już idę na przystanek.
– Okej. – Chłopiec pociągnął nosem. – Mogę pograć na komputerze? Odrobiłem lekcje.
– W porządku. – Ratajska pożegnała się z synem.
Kiedy wsiadła do autobusu, stanęła przy oknie, żeby nie przeoczyć przesiadki do metra, i przez długą chwilę w skupieniu obserwowała ulicę, samochody oraz idących chodnikiem ludzi. Później znów wrócił strach, wyobraźnia podsunęła jej obrazy, które sprawiły, że Urszula poczuła bolesny skurcz w trzewiach.
Musiała zarejestrować się w pośredniaku, by mieć ubezpieczenie i niewielki zasiłek. W ciągu trzech miesięcy, gdy szukała pracy i zamiast zapewnień, że będzie dobrze, potrzebowała realnej pomocy, Ratajska szybko się przekonała, że znajomości z ludźmi, których uważała niemal za rodzinę, są funta kłaków warte. Podobnie rzecz się miała z przyjaciółmi męża; część z nich po śmierci Włodka ochłodziła relacje z Ulą, a pozostali zaczęli jeden za drugim znikać, gdy Ratajska straciła zatrudnienie. Coraz rzadziej dzwonili, przestali odbierać połączenia, nie odpisywali na wiadomości na komunikatorze. Na początku Urszula zadawała sobie pytania, czy chodzi o to, że przestała się liczyć w branży, czy raczej o niepokój, że mogłaby o coś poprosić. Później zrezygnowała z rozmyślań nad przyczynami ich zachowania, ponieważ miała inne problemy, a najważniejszym z nich było zdobycie pieniędzy na czesne, by na jesieni jej dzieci mogły kontynuować naukę w dotychczasowej szkole. Mimo rozczarowania naturą ludzi Ratajska wciąż miała nadzieję, że do końca okresu wypowiedzenia znajdzie pracę i nie będzie musiała urządzać córce i synowi kolejnej życiowej rewolucji, dlatego zgłaszała się nawet na stanowiska poniżej swoich kwalifikacji. Bez powodzenia.
To były pierwsze wakacje, gdy jej rodzina musiała odpuścić sobie wyjazdy. Co prawda, Urszula proponowała Ali i Maćkowi pobyt w Krynicy-Zdroju, skąd pochodził ich ojciec, lub w Bytowie, gdzie mieszkali jej rodzice, ale dzieci odmówiły, twierdząc, że wolą spędzić czas w domu. Pod koniec sierpnia, pozostając wciąż bez zatrudnienia, po sprawdzeniu stanu konta bankowego Ratajska podjęła trudną decyzję: przeniosła syna i córkę do szkoły rejonowej. Gdy informowała ich o powodach swojego postępowania, wiedziała, że to będzie trudna rozmowa, ale nie sądziła, że aż tak.
– Jak to nas przenosisz? – Alicja spojrzała na matkę z niedowierzaniem. – Zaczynam ósmą klasę. Mam tam koleżanki, znamy się od lat...
– A ja kolegów – wtrącił Maciej, a jego dolna warga zadrżała. – Nie chcę chodzić do innej szkoły, gdzie będą na mnie mówić „ten nowy”.
– Ja też nie chcę. – W oczach nastolatki błysnęły łzy. – Zamierzasz zmarnować mi życie?
– Alicja, nie przesadzaj i nie dramatyzuj, to tylko jeden rok. Później i tak idziesz do liceum. – Ratajska westchnęła. – Nie stać mnie na taki wydatek. Czesne za dwie osoby to duża suma. Oszczędności są na wyczerpaniu, a ja wciąż nie znalazłam pracy.
– To niech młody idzie do rejonówki, on dopiero zaczyna czwartą klasę – zasugerowała dziewczyna. – Zostanie kasa dla mnie.
– Co?! – Dziesięciolatek poderwał się z fotela. – Jesteś okropna! Sama idź do rejonówki!
– Zamknij się, gówniarzu. – Siostra nie pozostała mu dłużna. – Starsi rozmawiają.
– Przestańcie. – Urszula uniosła dłoń. – Nie kłóćcie się teraz i mi tego nie utrudniajcie. – Spojrzała na córkę. – Nie mogę sobie pozwolić na opłacanie czesnego nawet za jedną osobę. Jestem bezrobotna, kończą się nam pieniądze – przypomniała raz jeszcze. – Zasiłek z Urzędu Pracy niczego nie zmienia, jego kwota jest zbyt mała.
Autobus zahamował, ktoś Ratajską potrącił, przerywając jej rozmyślania.
– Przepraszam, wysiada pani?
Urszula spojrzała w ciemność za oknem, rozjaśnioną światłami przejeżdżających samochodów. Rozpoznała okolicę. Gdyby nie nerwowa pasażerka, przegapiłaby swój przystanek.
– Tak – odparła, w momencie gdy kierowca otworzył drzwi pojazdu. – Wysiadam.
***
Latem Dorota zakochała się ze wzajemnością w Łukaszu. Pomijając tygodniowe wyjazdy z rodzicami, spędzili ze sobą większość lipca i cały sierpień. W siódmej klasie ona przyjaźniła się z Kamilą, on zaś wybierał towarzystwo kolegów. Podczas wakacji ich relacja zaczęła się zmieniać. Zaczęło się od spotkania na placu zabaw, gdzie przegadali kilka godzin, okupując huśtawki dla maluchów i kręcąc się na karuzeli. Okazało się, że Młynarczyk potrafi zachować powagę i uważnie słuchać. Pierwszy raz Lutyńska miała poczucie, że ktoś ją rozumie i pragnie tego samego. Łukasz, podobnie jak ona, marzył, by żyć po swojemu, lubił dobrze się bawić, uważał, że może robić, co chce, i tak jak ona nienawidził wychowawczyni, pani Słowik.
Po tamtej rozmowie zaczęli codziennie spędzać razem czas. Od rana do wieczora snuli się po ulicach i parku, palili papierosy, popijali piwo, na którego kupno zawsze kogoś zdołali namówić, całowali się pod osłoną wysokich krzewów, rozprawiali o kolegach i koleżankach ze szkoły oraz nauczycielach. To była ożywcza zmiana po kontaktach z Kamilą, która stała się nudna ze swoim ględzeniem o nauce i podsuwaniem Dorocie kolejnych książek. Łukasz nie czytał. Uważał, że słowo drukowane odchodzi w przeszłość, nie ma racji bytu we współczesnym świecie, pełnym atrakcji, pędu, gwałtownych zmian i nieograniczonych możliwości. Lutyńska podzielała jego opinię; dobrze wiedziała, ile wysiłku kosztuje koncentracja na lekturze, jak trudno jej zapanować nad rozbieganymi myślami i utrzymać uwagę, gdy wokół tyle pokus. Obecnie liczył się obraz, kontakt z nim wymagał znacznie mniej trudu niż ślęczenie nad książką.
Dorota i Łukasz, przesiadując na ławce, oglądali na smartfonach profile znajomych osób w mediach społecznościowych, głównie na Instagramie i TikToku. Krytykowali zdjęcia i filmiki, śmiali się z cudzych wygłupów i niekiedy zostawiali komentarze. Śledzili też dwa kanały prowadzone przez patostreamerów, którzy transmitowali na żywo bijatyki, pijaństwo, zaczepianie przechodniów na ulicach i obrzucanie ich wulgaryzmami. Mimo że wiele przedstawianych sytuacji uwłaczało godności ludzi, przybywało chętnych, by płacić za możliwość oglądania transmisji z poniżania innych czy stosowania przemocy fizycznej, a osoby, które filmowały takie zdarzenia i je udostępniały, zyskiwały najpierw popularność, a później coraz więcej pieniędzy.
Na początku sierpnia Łukasz zaproponował Dorocie, by założyli swój kanał w serwisie YouTube. Postanowili zacząć od filmików dla zamkniętego grona chętnych i sprawdzić, co się będzie działo. Ku ich zadowoleniu, w ciągu ponad trzech miesięcy projekcje zdobyły kilkudziesięciu fanów wśród kolegów z siódmych i ósmych klas, którzy otrzymywali linki do kolejnych nagrań. Niektórzy z nich, wzorem Łukasza i Doroty, założyli swoje profile i od pewnego momentu wszyscy już ze sobą rywalizowali w konkurencji na najśmieszniejszy, najbardziej szokujący, najbardziej obrzydliwy filmik tygodnia. Na koniec miesiąca widzowie głosowali w stworzonej w tym celu ankiecie, przydzielając nagraniom punkty. Wyzwanie zaplanowano do końca maja, a w czerwcu uczestnicy mieli ogłosić imię właściciela zwycięskiego kanału.
Teraz Lutyńska i Młynarczyk stali w ciemnościach w pobliżu przystanku, żeby zrealizować nowy pomysł. Była połowa listopada, wiał wiatr, siąpił deszcz, ludzie chodzili skuleni i nie rozglądali się wokoło. Każdy pewnie chciał jak najprędzej dotrzeć do domu. Właśnie nadjechał autobus, z którego wysiadły trzy kobiety. Dwie skierowały się ku przejściu dla pieszych, trzecia ruszyła w stronę słabo oświetlonej alejki osiedlowej. Miała na sobie długie, jasne okrycie wierzchnie, idealne dla spotęgowania wrażenia, które Dorota i Łukasz chcieli wywołać. Dziewczyna wymieniła spojrzenia z chłopakiem. On skinął głową, w jego oczach błysnęła radość.
– Uwaga – szepnął. – Przygotuj aparat, zaczynamy.
Lutyńska wyjęła smartfon, ustawiła parametry.
– Gotowe. – Posłała Młynarczykowi uśmiech.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------