Złe uczynki - ebook
Złe uczynki - ebook
Giną młode kobiety. Morderca namierza je, śledząc ich profile w mediach społecznościowych. Spośród wielu uprowadzonych, tylko Sarah i Elli mają tyle szczęścia, że udaje im się ujść z życiem.
Po ucieczce, obie trafiają do szpitala. Agenci FBI, zrobią wszystko, by znaleźć tego zwyrodnialca. Kobiety są kluczem do ich śledztwa, ale Sarah coś ukrywa.
Już wkrótce Ella przekona się, że jej koszmar jeszcze się nie skończył.
Bestseller Washington Post i Amazon Charts. Trzymający w napięciu thriller psychologiczny autorki „Idealnego dziecka”.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8195-760-1 |
Rozmiar pliku: | 688 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(WTEDY)
Wciskam zatyczki do uszu najgłębiej jak się da, aby nie słyszeć tych krzyków. Nienawidzę płaczu, a one ciągle płaczą. Na początku starałam się je uciszać. Uspokajać je, ale nigdy nic nie działało. Były tak samo przerażone mną, jak i nim. Rzucały się na mnie jak dzikie zwierzęta, drapiąc mnie paznokciami po twarzy i po ramionach, kiedy próbowałam je przytrzymać. Niektóre mnie biły. Jedna nawet mnie opluła, kiedy podawałam jej szklankę wody. Już dawno odpuściłam próby uspokajania ich. Teraz po prostu pozwalam im płakać.
Najgorsze jest to, że nie wiadomo, kiedy to zawodzenie się skończy. Kiedyś usiłowałam znaleźć sposób, aby przewidzieć, jak długo będą walczyć, zanim przejdą do fazy drugiej, ale zawsze się myliłam. Te słabsze poddawały się w ciągu kilku godzin – albo były w szoku, albo godziły się z losem, ale te bojowo nastawione mogły tak walczyć przez kilka dni. Ciężko powiedzieć, czym one się od siebie różnią, ale w sumie mnie to nie obchodzi, byle tylko skończyły płakać. Chcę wykrzyczeć im, żeby przestały wrzeszczeć – nikt was nie słyszy! Czasem to robię, ale przez to wyją jeszcze bardziej.
Nienawidzę wojowniczek. Przez nie dzień jest dużo trudniejszy i wybija mnie to z rytmu. Wszystko najlepiej się układa wtedy, kiedy działam zgodnie z moim planem. A one zabierają mi słońce, którego tak potrzebuję.
Jestem pewna, że ta tutaj jest fajterką. Musiał jej podać środek uspokajający na czas jazdy samochodem, co nigdy nie jest dobrym znakiem. Te słabe paraliżuje strach i milczą w aucie. Ale nie te silne. A ta jest silna, mimo że jest mała.
Przed pójściem do łóżka Paige i ja obserwowałyśmy ją leżącą na pryczy, śpiącą mimo protestów ze związanymi rękami i nogami, z ustami zaklejonymi taśmą. Nie tą szarą. On nigdy nie używa szarej. Tym razem użył białej z czerwonymi paskami. Nawet w tym narkotycznym śnie nie wyglądała spokojnie. Zmarszczka na jej czole ciągle sygnalizowała, że mała walczy.
Paige zadrżała, stojąc obok mnie, mimo że usiłowała to ukryć. W jej oczach czaiły się pytania, na które nie mogłam jej odpowiedzieć.
– To nie fair – wyszeptała, kiedy zostawiłam ją leżącą na pryczy ustawionej obok łóżka nowej dziewczyny i wycofałam się do mojej prywatnej przestrzeni za zasłoną.
Kilka lat temu zawiesiłam pod sufitem prześcieradło. Wolałabym, żeby to była prawdziwa ściana, ale przynajmniej oddziela mnie od nich. Wyszłam, nie odwracając się za siebie.
– W życiu nic nie jest fair – powiedziałam.
Narkotyki przestały działać niedługo po tym, jak się położyłam, i dziewczyna się obudziła. Zaczęła krzyczeć – to był ten dźwięk pełen tortur, który wydaje się przez zaklejone usta. Minęła już godzina, a ona ciągle nie przestawała. Założyłam słuchawki na zatyczki do uszu i włączyłam odtwarzacz CD, który dostałam od niego na zeszłe święta. Nie przeszkadzało mi to, że był przestarzały i że nikt już teraz nie słucha płyt CD. Byłam wdzięczna, że mogłam słuchać muzyki. Ze wszystkich rzeczy z mojego starego życia muzyki brakowało mi najbardziej.ELLA
(WTEDY)
Budzi mnie strach. Otwieram oczy. Między nogami mam mokro. Krzyk uwiązł mi w gardle. Chcę zerwać knebel, ale nie mogę, bo mam związane ręce, a skóra na nich jest poraniona od moich panicznych ruchów. Nogi mam skulone pod sobą, związane w kostkach. Wszystko mnie boli. Mam sucho w gardle.
W jednej chwili wszystko do mnie wróciło. Mężczyzna. Jego czapka baseballowa. Idealne białe zęby i olśniewający uśmiech. Błysk w oku, kiedy powiedziałam mu, jak mam na imię. Nie powinnam była zdradzać mu swojego imienia. Sposób, w jaki obejmował moje ramię. Okropny ból głowy. Wciąż pulsuje w tym samym miejscu.
Oczy nie mogą przyzwyczaić się do ciemności, a pod powiekami czuję tonę piasku. Chcę je potrzeć, ale nie mogę, bo ręce mam związane w dziwacznej pozycji. Powoli się podnoszę i kiedy siadam, opierając się o miękką ścianę, którą mam za plecami, w każdej kości czuję ból. Przyciągam kolana do piersi i oplatam je ramionami, na ile to jest możliwe.
Gorączkowo przeczesuję wzrokiem otoczenie. Z mojego łóżka widzę cały pokój pogrążony w mroku. Wszystko jest pokryte grubą gąbką. Ściany, sufit, nawet schody. Wygląda na miękką, taką, że jak się na nią rzucisz, to się od niej odbijesz. Na podłodze leży gruby, szary dywan. Tak gruby, że można go czesać. Nie ma okien. Żadnego źródła naturalnego światła. Po mojej lewej jest coś w rodzaju ściany. Wąska klatka schodowa. Zarys toalety w prawym rogu. Nie ma umywalki. Śmierdzi stęchlizną, jak brudne skarpetki.
– Hej, obudziłaś się. – Jakiś głos wydobywa się z ciemności i zaskakuje mnie. Zalewa mnie fala paniki.
Odwracam głowę w bok i widzę zarys ciała leżącego na pryczy obok mojej.
– Mogę powiedzieć Sarah, żeby zdjęła ci taśmę z ust, ale nie możesz krzyczeć. Jeśli będziesz krzyczeć, zaklei ci je z powrotem. – Jej głos brzmi miło.
Kim ona jest? Kim jest Sarah? Czego ode mnie chce? Dlaczego tu jestem? Czy ja ją znam? Wysilam wzrok, ale jest zbyt ciemno, bym mogła dojrzeć jej twarz. Zamieram. Nie mogę się ruszyć. Nie mogę mówić. Tylko się gapię. Serce wali mi w piersi. Pocę się.
– Chcesz, żebym ją zawołała?
Potrząsam głową. Nie chcę, żeby kogokolwiek wołała. Chcę do mamy. Gorące łzy spływają mi po policzkach. Płyną po taśmie. Chce mi się pić. Nigdy nie byłam tak spragniona. Jak długo tu jestem? Gdzie ja jestem?
I wtedy to słyszę. Rozdzierający wnętrzności szloch. Ale nie mój. Moje łzy płyną w ciszy. Dochodzi od dziewczyny leżącej na pryczy postawionej obok mojej. Dlaczego płacze?
Przerażenie ściska mi gardło.ELLA
(TERAZ)
– Opowiedz mi o piwnicy. – Obserwuję, jak porusza szczęką, kiedy mówi. Ma beznamiętną twarz, która nic nie wyraża. Biała koszula typu oxford ładnie opina jego muskularną klatkę piersiową. Jest włożona w granatowe spodnie w kant. Do czarnego paska ma przymocowany telefon.
Już mnie pytał o piwnicę. Trzy razy. Obaj ciągle wypytują mnie o piwnicę. Nienawidzę piwnic. Nie chcę o tym rozmawiać. Chcę iść do domu. Lekarstwo, które podał mi lekarz, zaburza mi myślenie. Nie pamiętam nawet, jak się oddycha. Moje ciało płonie. Wszystko mnie boli.
– Kiedy przyjedzie moja mama? – Mój głos się łamie.
Odzywa się drugi mężczyzna, ten obcięty na jeża.
– Jej samolot powinien już wystartować. Jeden z naszych agentów spotka się z nią na lotnisku i przywiezie ją tutaj. – Patrzy na zegarek. Duży, plastikowy. – Jeśli nie będzie korków, to powinna tu być za jakieś trzy godziny.
Z kąta pokoju odzywa się pielęgniarka:
– Podać ci coś?
Potrząsam głową. Chcę, żeby dali mi spokój. Chcę tylko spać. Jestem taka zmęczona.
– Boli cię coś?
Podchodzi do łóżka, aby lepiej mi się przyjrzeć. Jej zielone oczy są miłe, ale odwracam wzrok. Przygląda mi się w sposób, w jaki nikt nigdy na mnie nie patrzył. Czy wszyscy będą już teraz tak na mnie patrzeć? Przekręcam głowę, nie chcąc patrzeć jej w oczy, i gapię się na swoją rękę. Wygląda zabawnie, zapakowana w fioletowy gips. Nigdy wcześniej nie miałam nic złamanego.
– Jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytał lekarz, kiedy nastawiał mi nadgarstek.
Odpowiedziałam, że fioletowy. Fioletowy zawsze był moim ulubionym kolorem. Nie wiem, czy nadal nim jest. Nie wiem, czy w moim świecie jest jeszcze miejsce na kolory.
– Czy psycholog policyjny już przyjechał? – odzywa się znowu ten poważny facet. Nazywa się Brian albo Blake. Coś na B. Nie pamiętam. Mówi, jakby mnie tu nie było. Chciałabym. Chcę zniknąć.
Ich usta się poruszają, ale nie słyszę wypowiadanych słów. Chcę im przerwać i zadać pytanie, które aż pali mnie w język, ale nie mogę. Boję się odpowiedzi. Może lepiej nie wiedzieć.SARAH
(WTEDY)
Nie budzi mnie dźwięk budzika. Dziwnie jest wstawać bez niego. Nienawidzę fazy pierwszej. Nie ma w niej porządku, którego tak potrzebuję. On o tym wie, ale ma to gdzieś. Od lat błagam go, żeby pozwolił mi zostać na górze, aż będą gotowe, ale odmawia. Mówi, że mnie potrzebuje. Tylko ja potrafię to zrobić. Wolałabym, żeby poradził sobie sam. Ale robię, co mi każe. Bez dyskusji. Wiem, że nie ma sensu dyskutować.
Przeciągam się leniwie. Dziś będzie dzień bez kawy. W piwnicy nie piję kawy. Kawa jest tylko na górze. To pomaga mi rozgraniczyć te dwie przestrzenie, nawet jeśli jest mi przez to trudniej. Wiem, że jeszcze przed południem rozboli mnie głowa.
Obie dziewczyny już nie śpią. Paige leży skulona na boku i płacze, a nowa dziewczyna przycupnęła pod ścianą, próbując zrobić się tak mała, jak to tylko możliwe, jakby chciała stać się niewidzialna. Paige nie zwraca na mnie uwagi, ale ta nowa śledzi wzrokiem każdy mój ruch. Białka w jej oczach są widoczne nawet w ciemności. Podchodzę do kąta i korzystam z toalety. Kiedy kończę, przechodzę przez pokój, włączam lampę i pomieszczenie zalewa przyćmione światło.
Nowa dziewczyna wzdryga się i gorączkowo rozgląda się wokół, bo wreszcie może coś widzieć. Przygląda się wyściełanym ścianom, każdemu centymetrowi pomieszczenia pokrytego pianką, łącznie z sufitem. Ciągle rzuca oczami w prawo i w lewo, jakby szukała wskazówki ukrytej gdzieś w ścianie.
Widzę, jak pod niebieską koszulką łomocze jej serce. Jej twarz jest ściągnięta przerażeniem i pokryta potem. Jest mała, ale umięśniona, jakby coś trenowała. Wciąż ma na sobie buty do biegania. I czarne, krótkie szorty – obcisłe, firmy Nike, które widziałam w telewizji. Może to mu się w niej spodobało.
Przykucam przy niej, ale nie zbliżam się zanadto. Chociaż ma związane nogi, mogłaby mnie kopnąć, gdyby tylko chciała.
– Cześć, mam na imię Sarah. Wiem, że jesteś przerażona, ale nie skrzywdzę cię. Przysięgam. – Staram się mówić spokojnym, neutralnym tonem.
Żyła pulsuje na jej czole. Porusza szczęką pod taśmą.
– Mogę zdjąć ci taśmę, ale nie możesz krzyczeć. – Wskazuję ręką dookoła. Na ściany. Na sufit. Na gruby dywan. – Nikt nie usłyszy twoich krzyków. To miejsce jest całkowicie dźwiękoszczelne. Rozumiesz?
Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, nie mruga. Po prostu wpatruje się we mnie, jakby nie rozumiała, co powiedziałam. Może ciągle jest w szoku? Niektóre z nich potrzebują sporo czasu, zanim się z niego otrząsną. Niektóre nigdy z niego nie wychodzą. Odrywam jej taśmę jednym szybkim ruchem. Tak jest łatwiej, jak plaster.
– Odejdź ode mnie! – krzyczy. – Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! Ratunku!
Przewracam oczami. Zbyt wiele razy już przez to przechodziłam.
– Nikt cię nie usłyszy. Już ci mówiłam. Możesz krzyczeć godzinami, a i tak nikt nie przyjdzie.
Nic sobie nie robi z moich słów. Nadal krzyczy. Jej głos staje się coraz bardziej przenikliwy i przepełniony paniką, kiedy jej krzyki wsiąkają w grubą piankę.
Paige powoli przesuwa się w stronę jej pryczy i siada obok niej. Nowa dziewczyna szarpie się, stacza się z łóżka i ląduje na podłodze.
– Zostawcie mnie w spokoju!
– Nie skrzywdzimy cię. – Głos Paige jest łagodniejszy niż mój. Jest taka słodka. Miała młodsze rodzeństwo, więc ma doświadczenie w uspokajaniu ludzi. – Rozumiem cię. Ja też byłam przerażona, ale ona ma rację. Nikt cię nie usłyszy.
Nowa kuli się w rogu. Cała się trzęsie. Wodzi wzrokiem tam i z powrotem pomiędzy nami.
– Kim jesteście? – Jej głos drży.
– Ja jestem Paige. – Potem wskazuje na mnie. – To Sarah. Jak masz na imię?
Patrzy raz na mnie, raz na nią, zanim decyduje się odpowiedzieć.
– Ella.ELLA
(TERAZ)
– Czy z Paige wszystko w porządku? – pytam.
Nie wytrzymam już dłużej. Muszę wiedzieć.
Mężczyzna i kobieta, stojący w mojej sali szpitalnej, wymieniają się spojrzeniami. Ona ma na sobie ciemnoniebieski mundur, więc bez wątpienia to policjantka, ale on ma zwyczajne ubranie, więc nie wiem, kim jest. Kobieta kiwa głową w jego kierunku. On rozumie ten niemy przekaz, cokolwiek to było.
– Funkcjonariusze są już na miejscu i wkrótce powinniśmy wiedzieć więcej. – Wpatruje się w swój telefon. Niecierpliwie sprawdza go, odkąd tylko weszli do pokoju. Chyba był tutaj podczas badania. Ale nie jestem pewna. Odpłynęłam myślami, kiedy tylko rozszerzyli mi nogi i wcisnęli we mnie jakiś metalowy przedmiot.
Moje ciało i mój umysł to teraz dwa osobne byty. Zawsze byłam tylko ja. Jedna osoba. Ale teraz jestem podzielona. Mam umysł i ciało. Mogę przemieszczać się pomiędzy nimi, ale rzadko się spotykają. Ciągle się zastanawiam, czy jeszcze kiedyś będę całością.
Przynajmniej policjanci są w domu. Chcę się pomodlić, żeby było z nią wszystko w porządku, ale przestałam to robić, odkąd Bóg przestał odpowiadać na moje modlitwy. Już nie wierzę w Boga. Zastanawiam się, co powie na to mama, kiedy się dowie.
– A Sarah? Co z Sarah? – pytam. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej oczu, kiedy zorientowała się, co planuję.
– Nie rób tego – błagała. – Przez ciebie wszystkie zginiemy.
Nigdy nie widziałam jej tak zdesperowanej ani przerażonej. Nie chciała, żebyśmy widziały, że się boi. A co, jeśli miała rację? Co, jeśli ocaliłam siebie, ale przez to one zginęły? Zaczynam szlochać.
Policjantka podchodzi do mnie. Wygląda, jakby chciała mnie przytulić.
– Nie dotykaj mnie! – krzyczę.
Odsuwa się.
– W porządku, już dobrze. – Wraca do rogu pokoju. – Rozumiem, jak musi być ci ciężko. Przeszłaś przez coś okropnego i FBI wyśle do ciebie psychologa, który pomoże ci się pozbierać.
FBI? Mam rozmawiać z FBI? Mam kłopoty? Przecież ja nic nie zrobiłam. Ja tylko chciałam uciec. Nie wiem, jak rozmawiać z FBI. Nie mam pojęcia, jak rozmawiać z którąkolwiek z tych osób. A co, jeśli przychodzą do mnie, bo jestem morderczynią?
Mój szloch zamienia się w spazmy. Czuję się tak, jakby ktoś trzymał moją głowę pod wodą. Policjantka naciska dzwonek nad moim szpitalnym łóżkiem. W drzwiach pojawia się pielęgniarka.
– Wydaje mi się, że wpadła w hiperwentylację – mówi policjantka.
Pielęgniarka szybko podchodzi do mnie. Kładzie mi rękę na plecach. Wzdrygam się. Przez to jeszcze trudniej złapać mi powietrze. Szamotam się.
– Kochanie, musisz spróbować się zrelaksować. Już jesteś bezpieczna. Już wszystko w porządku. Weź głęboki oddech. Powtarzaj za mną. Jeden. – Bierze haust powietrza. – Dwa. – Wypuszcza powietrze. – Trzy. Rób to co ja, skarbie.
Skupiam się na jej słowach. Na liczeniu. Na oddychaniu. Staram się wyrównać mój oddech z jej. W końcu spazmy ustają. Znów mogę oddychać.
– No proszę. Dobra robota. Zamienię teraz parę słów z policjantami, ale nigdzie nie idę, dobrze?
Kiwam głową, zbyt wyczerpana, by mówić.
Idzie do nich i razem tłoczą się w rogu pokoju, obok drzwi. Jej ruchy są sztywne, rusza się trochę jak robot.
– Rozumiem, że to wasza praca, ale ta dziewczyna przeszła przez piekło. Musicie trochę odpuścić z pytaniami, dobrze o tym wiecie – syczy, starając się mówić cicho, ale i tak ją słyszę.
– To ona zadawała pytania. Nie zrobiliśmy nic, żeby ją zdenerwować – mówi mężczyzna.
Zakrywam uszy. Jego głos jest zbyt idealny. Zbyt spokojny. Taki jak Johna. Nie chcę myśleć o Johnie.SARAH
(TERAZ)
Szarpię pasy, którymi próbują mnie przywiązać do noszy i zrywam maskę z twarzy.
– Gdzie on jest? Znaleźliście go? Proszę, powiedzcie mi, czy go znaleźliście!
Ratownik medyczny próbuje położyć mnie z powrotem na nosze.
– Spokojnie. Już jesteś bezpieczna. On cię tu nie znajdzie. Jesteś bezpieczna.
W popłochu kręcę głową na boki.
– Nie! Nie! Nie!
Oni nic nie rozumieją. Oni go nie znają.
– Proszę, puść mnie. Musisz mnie stąd wypuścić. – Wyrywam się z jego uścisku. – Puść mnie!
Nie mają pojęcia, co zrobili. Powiedziałam Elli, żeby tego nie robiła. Żeby nawet nie próbowała. Nie posłuchała. Powinna była mnie posłuchać.
Krzyczę. Nie mogę przestać. Nie rozpoznaję własnego głosu. Należy do kogoś innego, nie do mnie. Tu jest za dużo ruchu, za duża przestrzeń.
– John! – krzyczę, kiedy czuję ukłucie w ramię. Opadam na łóżko. Kręci mi się w głowie. Odpływam. Nie mogę pozbierać myśli. Powieki mi ciążą. Nie wolno mi zasnąć. Ale ta ciemność ma nade mną przewagę. Nie mam wyboru, poddaję się.
Kiedy otwieram oczy, jestem w sali szpitalnej. Na krześle niedaleko mojego łóżka siedzi policjant. Igła, wbita w moją rękę, jest połączona z kroplówką. To wszystko nie tak. To nie powinno się zdarzyć.
– Gdzie jest John? – Rozglądam się po sali, jak gdyby mógł czaić się gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku i czekać na właściwy moment, aby mnie złapać.
Muszą wiedzieć, że on mnie znajdzie. Nie pozwoli mi odejść. Nie w ten sposób. Nie pozwoli na to.
– Jestem oficer Malone. – Policjant wstaje i podchodzi do mojego łóżka. Musi mieć co najmniej czterdzieści lat. Może więcej. Ma krótko ścięte ciemne włosy, poprzetykane pasmami siwizny. – A ty pewnie jesteś Sarah? – Wyciąga do mnie dłoń.
Chwytam ją kurczowo.
– Proszę, nic nie rozumiecie. Musicie mnie puścić. Nie mogę tu zostać.
Jego brązowe oczy wypełniają się łzami.
– Posłuchaj, mam dwie córki. Są mniej więcej w twoim wieku. I jeśli którakolwiek z nich zostałaby uprowadzona przez tego potwora, też byłaby przerażona. Chcę, żebyś wiedziała, że będę cię chronił jak własną córkę. On się tu nie dostanie.
– Więc nie znaleźliście go? Nie wiecie, gdzie jest? Ciągle jest na wolności? – Z każdym słowem mój głos staje się bardziej piskliwy.
Potrząsa głową.
– Niestety, bardzo się postarał, żeby zatrzeć ślady, ale znajdziemy go. Nie mógł daleko odejść. – Łapie mnie za drugą dłoń. Pochyla się nade mną, mocno ściskając mnie za obie ręce. Ma szeroki nos. Pełne usta. – Mogę obiecać ci jedną rzecz. Znajdziemy go i zrobimy wszystko, żeby został ukarany za to, co robił tobie i innym dziewczętom.
Wie, że są inne? Czyżby Ella to zrobiła? Nie wierzę, że jej się udało. Jak zdołała przejść przez bramę? Dźwięk alarmu ciągle dźwięczy mi w uszach. Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanie. Nigdy nie bałam się tak bardzo, jak wtedy, gdy przepchnęła się przez drzwi i włączył się alarm. Nawet gdy byłam z nim za pierwszym razem, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się bała bardziej niż tamtej nocy.
– Innym? – pytam.
– Tak, twoja przyjaciółka Ella jest dwie sale dalej.
Nie nazwałabym jej przyjaciółką, ale chcę się z nią zobaczyć. Muszę z nią porozmawiać.
– Mogę do niej iść? Mogę z nią zostać?
– Na razie musicie być w osobnych salach. Nie wiem, dlaczego szpital to tak ustalił, ale porozmawiam z szefem, żebyście mogły być w jednym pokoju. Czy poczujesz się wtedy lepiej?
Kiwam głową.
– Jest pan pewien, że go znajdziecie? – pytam.
– Kochanie, nie spocznę, dopóki nie znajdę mężczyzny, który ci to zrobił.
Chciałabym mu wierzyć, ale on nie zna Johna. Nikt nie zna Johna. Nie tak, jak ja.ELLA
(WTEDY)
Krzyk mnie wykańcza. Ta dziewczyna, Sarah, chyba ma rację. Nikt mnie tu nie usłyszy. Kiedy się budzę, ta druga dziewczyna, Paige, siedzi na łóżku i czyta książkę. Czyta książkę w tym lochu, jakby to było zupełnie normalne. Dlaczego pozostałe dziewczęta nie są związane? Dlaczego tylko ja jestem?
Próbuję spać, ale ze związanymi kończynami to niemożliwe. Nie da się znaleźć wygodnej pozycji. Z każdym ruchem inna część mojego ciała wyje z bólu.
Chce mi się pić. Moje gardło płonie. Ale boję się poprosić o coś do picia. A co, jeśli coś do tego dosypią? Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Mam tak suche usta, że wargi przykleiły mi się do zębów. Język wypełnia całą jamę ustną. W końcu będę musiała się czegoś napić. Nie da się żyć bez wody. O ile wiem. Nie wiem, jak długo już tu jestem. Ciężko to stwierdzić, kiedy nie ma światła. Nigdy nie żyłam bez światła.
I jest tak cicho. Martwa cisza. Wytężam słuch, by usłyszeć jakiś dźwięk. Głos. Samochód. Gwizd pociągu. Ruch uliczny. Jakąkolwiek wskazówkę, która podpowie mi, gdzie jestem. Nic. Wsłuchuję się tak mocno, że zaczyna mnie boleć głowa.
Ciągle jestem w mieście? W tym samym kraju? Czy wsadził mnie do samolotu?
Moje myśli zachodzą mgłą.
Potrafię odtworzyć wydarzenia aż do samochodu. Tam wszystko się rozmywa. Obrazy zlewają się ze sobą. Jakaś szmata na mojej głowie. Ciężka i szorstka. Drapała mnie. Nie mogłam oddychać. Zwymiotowałam. Chyba się również posikałam. Nie jestem pewna.
Zapach mojego ciała i moich wydzielin wypełnia powietrze wokół mnie. Chce mi się rzygać.
Jęczę poprzez grubą taśmę zaklejającą moje usta. Sarah przykleiła mi ją z powrotem, kiedy nie przestawałam krzyczeć.
Paige błagała ją, by tego nie robiła, ale nie posłuchała.
– Przyprawia mnie o ból głowy – powiedziała. – Pomóż mi ją przytrzymać.
– Przepraszam – powiedziała Paige, siadając na moich nogach, kiedy zaczęłam się rzucać.
Sarah usiadła mi na brzuchu i uniosła moje ręce za głowę. Spojrzała na mnie.
– Nie musi być tak ciężko – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Jej twarz była wytężona z wysiłku. – Nie chcemy cię skrzywdzić, ale musisz słuchać.
– To zejdź ze mnie! Puść mnie! Proszę! Co robisz? – Rzucałam się na wszystkie strony, ale mocno mnie trzymały.
– Po prostu się uspokój.
Podniosłam nogi, zrzucając z nich Paige. Upadła na podłogę obok mojego łóżka. Sarah siłowała się ze mną, a Paige wdrapała się z powrotem.
– Proszę, przestań! – krzyknęła Paige. – Ona go zawoła i on tu przyjdzie. Uwierz mi, że nie chcesz, żeby tu przyszedł. Skuje cię łańcuchami.
W jej oczach pojawił się ten sam strach, który przejmował moje ciało.
Przestałam walczyć. Moje ciało zwiotczało. Sarah szybko przykleiła mi taśmę na usta.
– Masz – sapnęła. – Bądź cicho albo wszystkie będziemy miały kłopoty.
Usiadłam na łóżku, ciężko łapiąc oddech, jakbym właśnie skończyła jeden z moich biegów przełajowych.
Sarah jest ciągle za zasłoną. Chyba dla niego pracuje, ale nie mam pewności. Kim są te dziewczyny?
Przyglądam się Paige, kiedy czyta. Wygląda na młodszą ode mnie, ale może to dlatego, że jest taka drobna. Ma na sobie czarne spodnie dresowe i zwykły biały T-shirt. Jej włosy są krótkie, słodki bob łagodnie okala jej drobną twarz, na środku której znajduje się uroczy, kartofelkowaty nos, zadarty do góry. Paznokcie ma pomalowane na różowo. Wygląda bardzo niewinnie, ale kilka godzin temu przyszpilała mnie do łóżka, więc nie może być znowu taka niewinna.
Potrzebuję wody. Chyba umrę, jeśli nie dostanę czegoś do picia, a nie mogę umrzeć. Muszę żyć, dopóki nie znajdę drogi ucieczki stąd albo dopóki ktoś mnie tu nie znajdzie. Mama musi mnie już gorączkowo szukać. Na pewno zaangażowała jedną z tych ekip, które wkraczają do akcji, kiedy zaginie dziecko. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jak się o mnie martwi. Zawsze wracam do domu na czas. Nie łamię zasad. To ją zabije, jeśli się stąd nie wydostanę. Muszę tylko wytrzymać do czasu, aż mnie znajdzie.
Kaszlę głośno, by zwrócić na siebie uwagę Paige. Odwraca się do mnie. Ma zielone oczy i czarne rzęsy. Jej skóra jest miękka i jasna. Wygląda jak lalka.
Próbuję powiedzieć jej wzrokiem, że chcę, by zdjęła mi knebel. Przyrzekam, że będę cicho, ale z moich ust wydobywa się tylko stłumiony dźwięk.
– Sarah? – woła Paige.
Sarah wystawia głowę zza zasłony. W przeciwieństwie do Paige jej włosy są długie i związane w niedbałego koczka na czubku głowy. Ma kwadratową twarz z idealnymi, wystającymi kośćmi policzkowymi, jak te modelki w czasopismach.
– Co? – pyta wyraźnie zirytowana.
– Myślę, że możemy spróbować jeszcze raz – mówi Paige.
Sarah podchodzi do mnie. Jest wyższa, niż myślałam. Szczupła i smukła, porusza się opanowanym, pewnym siebie krokiem. Ma na sobie takie same czarne spodnie dresowe i biały T-shirt jak Paige. Góruje nad moją pryczą, na której leżę skulona.
– Będziesz już cicho? – pyta.
Kiwam głową i staram się wyglądać na ustępliwą.
Zdziera taśmę z mojej twarzy. Tym razem nawet się nie wzdrygam. Nie rusza się z miejsca. Kładzie ręce na biodrach.
– Nie jesteśmy wrogami – mówi.
Nie jestem pewna, czy jej wierzę.
– Czy mogę dostać trochę wody? – Mówienie mnie boli.
Idzie za zasłonę. To maleńka przestrzeń. Mniejsza niż moja sypialnia w domu. Wraca z butelką wody w ręce.
– Czy możesz mnie rozwiązać? – pytam.
Potrząsa głową.
– Jeszcze nie. Musimy być pewni, że nic nam nie zrobisz.
Cwani są. Już próbowałam wymyślić, jak ich przechytrzyć.
Zbliża butelkę do moich ust i przechyla. Piję łapczywie. Trochę wody wylewa mi się z buzi i cieknie na bluzkę, ale nie przejmuję się tym. Jestem bardzo spragniona.
– Mogę ją nakarmić? – pyta Paige.
– Mam to gdzieś – odpowiada Sarah.
Wręcza jej butelkę z wodą. Idzie za zasłonę i wraca z paczką krakersów. To saltinesy, które zawsze dawała mi mama, kiedy miałam kłopoty żołądkowe. Rzuca je Paige i zostawia nas same. Ale nie jesteśmy całkiem same, bo ta jej zasłona jest tak blisko łóżka Paige, że mogłaby ją dotknąć, gdyby tylko chciała.
– Chcesz krakersa? – Paige nieśmiało trzyma jednego w górze.
Potrząsam głową. Mój żołądek jest zbyt ściśnięty, by jeść. Zwinął się w ósemkę.
Sama zjada parę, biorąc kilka delikatnych kęsów. Zbiera okruchy, które spadają na łóżko.
– Byłam tam, gdzie ty – mówi. – Wiem, jak się czujesz.
Była? Naprawdę? Czy próbuje mnie udobruchać? Ale ten strach w jej oczach, kiedy wspomniała jego imię, był prawdziwy. Kimkolwiek on jest. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Czy ona może mi pomóc? Może możemy pomóc sobie nawzajem?
– Ile masz lat? – pytam.
– Piętnaście.
Stawiałabym na trzynaście, ale jest tylko rok młodsza ode mnie.
– Jak się tu znalazłaś? – dopytuję.
– Tak samo jak ty.
Też biegała? Też ją pytał o swojego zagubionego psa?
– Pytał cię, czy widziałaś jego psa?
Kręci głową.
Oczywiście, przecież nie ma żadnego psa. Żadna z jego historii nie była prawdziwa.
– Zapytał mnie, czy znam jego córkę. – Wpatruje się w ścianę, jakby widziała tam coś, czego ja nie dostrzegam. Jej myśli są daleko stąd. – Wracałam do domu z biblioteki, kiedy mnie porwał.
Spływa na mnie ulga. Przykro mi, że też została porwana, ale jest coś kojącego w tym, że nie jestem w tym sama.
– Gdzie mieszkasz? – pytam.
– Mieszkałam w Phoenix.
Jakim cudem znalazłyśmy się tutaj razem? Ja jestem z Aurory w Colorado. Phoenix nie jest nawet w pobliżu.
– Ale ja jestem z Colorado…
Wzrusza ramionami.
– Nie wiem, jak to działa. Nie wiem nawet, gdzie jesteśmy. Możemy być gdziekolwiek.
Zalewa mnie fala paniki.
– Czy ty… czy my już tu zostaniemy?
W jej oczach widać wręcz namacalną rozpacz.
– Nie.
W moim sercu rośnie nadzieja. Jeśli wyjdziemy na zewnątrz, może uda mi się uciec.
– Kiedy nas wypuszczą?
Potrząsa głową.
– Nigdy nas stąd nie wypuści, ale czasem zabiera nas na górę.
– Gdzie na górę?
Bierze z powrotem swoją książkę.
– Nie chcesz wiedzieć, co jest na górze. Tu na dole jest lepiej.SARAH
(WTEDY)
Słucham, jak Paige przejmuje moją rolę. Nieźle jej idzie, tłumaczenie jej tego wszystkiego. Zawsze mają milion pytań. Kim jesteśmy? Jak długo tu jesteśmy? Czy da się stąd jakoś wyjść? Kim on jest? Czego chce? Czy możemy uciec?
Jednak w jednym Paige się myli. Na górze jest o wiele lepiej niż tutaj. Nienawidzę piwnicy. To nawet nie jest prawdziwa piwnica. To stara piwniczka na wino, którą on przekształcił w to więzienie. Nie ma tu dostępu świeżego powietrza, jest straszny zaduch, a ściany są klaustrofobicznie blisko siebie. Nienawidzę tego smrodu. Zawsze śmierdzi, nieważne ile razy posprzątam albo jak ostrożnie korzystam z toalety. Kiedy otwierają się drzwi na górę, wreszcie mogę zaczerpnąć powietrza, nie dusząc się nim.
Zawsze, kiedy jestem tu na dole z nową dziewczyną, przypominam sobie, jak to było, kiedy to ja byłam nowa. Te dziewczyny przynajmniej mają kogoś do rozmowy i wprowadzenia ich w nową sytuację. Ja byłam sama. Tylko ja i ciemność przez wiele dni. Myślałam, że umrę z samotności i niekończącej się ciszy.
Nie wspominając o nudzie. Po jakimś czasie zaczynasz świrować, kiedy nie masz nic do roboty ani do kogo otworzyć ust, zwłaszcza jeśli do tej pory żyłaś zupełnie inaczej. Potrzeba czasu, aby zapomnieć o starym świecie. Zaczęłam mówić do ludzi, których tam nie było. Zmyśliłam sobie różne osoby, z którymi mogłam rozmawiać i tworzyłam jakieś rzeczy, aby mieć co robić. Odrywałam kawałki gąbki ze ściany i skubałam je na mniejsze fragmenty, aż zrobiłam rodzinę. Wiele razy próbowałam i w końcu się udało. Kiedy już miałam rodzinę, zaczęłam tworzyć inne figurki – konie, psy, drzewa. Ale wtedy on zauważył dziury w ścianach i był wściekły, bo myślał, że próbuję uciec.
Powiększył je, rozrywając piankę paznokciami, aż dokopał się do cegły pod spodem.
– Widzisz to? – Uderzył moją głową w ścianę. – To jest cegła. Nie ma tu żadnego tunelu. To nie Skazani na Shawshank.
Ja nawet nie próbowałam przekopać się przez piankę ani przez ścianę. Jedyne, czego chciałam, to zająć czymś swoje ręce i myśli. On nie miał pojęcia, jak to jest. Nie musiał mieszkać sam w ciemnej piwnicy.
– Nie próbowałam uciec. – Zalałam się łzami. Jeszcze wtedy nie umiałam ich hamować. Do tego potrzeba dużo praktyki. – Ja tylko chciałam się czymś zająć. Tu jest okropnie i nie mam nic do roboty. – Mój głos brzmiał żałośnie. Jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką.
Potem zaczął przynosić mi kolorowanki i kredki. To były pierwsze prezenty, jakie od niego dostałam. Zawsze nie znosiłam kolorowanek, ale wtedy zaczęłam je wręcz pochłaniać. Kolorowałam każdą stronę. Czasami dwukrotnie, wracając do już pokolorowanych stron i używając innych kolorów. Czułam się jak małe dziecko, ale miałam to gdzieś. I tak nikt mnie tu nie widział, a to powstrzymywało mnie od popadnięcia w obłęd.
Te dziewczęta nawet nie mają pojęcia, w jak dobrej są sytuacji. To jest nic w porównaniu z tym, co ja przeszłam. Boję się dnia, w którym on zdecyduje się wrócić do starych nawyków. To dlatego tak ciężko pracuję nad tym, żeby zatrzymać je tam, gdzie są. One tego nie rozumieją. Myślą, że jestem po prostu wredna, ale nie mają pojęcia, jak było wcześniej i o ile gorzej może być.
Zastanawiam się, ile to potrwa tym razem. Nic mi nie powiedział, kiedy znosił ją na dół wczoraj wieczorem. Kiedyś mi mówił, ale już tego nie robi. Nauczyłam się rutyny i nie zadaję pytań. On nienawidzi pytań. Znam swoje miejsce. Ciężko na nie pracowałam.
Przegapiłam już The Today Show, a teraz leci Dr Phil. Bardzo chciałam zobaczyć tego kolesia uzależnionego od hazardu, który miał być dzisiaj w programie. Powinnam była to nagrać, ale nie wiedziałam, że miał zaplanowane polowanie. Zazwyczaj to robię i nastawiam sobie nagrywanie na kilka kolejnych dni, żeby niczego nie przegapić. Przynajmniej mam na co czekać, kiedy jestem na dole. Ale nie powiedział mi, że wyjeżdża i nie zostawił mi też żadnych wskazówek, jak zazwyczaj. Żadnej spakowanej torby. Żadnego planu podróży przyklejonego do lodówki. Mało siedział przy komputerze, a zazwyczaj spędzał przy nim wiele godzin przed przywiezieniem nowej dziewczyny. A teraz po prostu wyjechał. Byłam tak samo zaskoczona jak Paige, kiedy usłyszałyśmy, że otwierają się drzwi, długo po tym, jak zamknął nas na noc.ELLA
(TERAZ)
Z impetem wpada przez drzwi, odpychając policjanta ze swojej drogi.
– Mamo! – płaczę.
Rzuca się na łóżko i mocno mnie przytula.
– Moje dziecko! Moja córeczka!
Szlochamy razem, tworząc na łóżku gigantyczną falę. Ściska mnie tak mocno, że ledwo mogę oddychać, ale chcę, żeby uścisnęła mnie jeszcze mocniej. Chcę zniknąć w jej ciele. Jest silna i wytrwała. Pachnie poczuciem bezpieczeństwa.
Odsuwa mnie lekko do tyłu i bierze moją twarz w obie dłonie.
– To ty! To naprawdę ty! – W jej oczach widać mieszaninę radości i bólu. – Byłam taka przerażona, że przyjadę tutaj i okaże się, że to wielka pomyłka. Byłam zbyt przestraszona, aby mieć nadzieję. Nie chciałam znowu się rozczarować. Ale to ty. To ty. Naprawdę tu jesteś. Moja Ella Bear.
Płaczę tak mocno, jak gdybym nigdy nie miała przestać. Mama zasypuje moją twarz pocałunkami, scałowuje moje łzy. Trzymam się kurczowo jej bluzki. Już nigdy jej nie wypuszczę. Przyciąga mnie znowu blisko siebie, do swojej piersi i czuję jej zapach, najsłodszy zapach na świecie. Kołysze mnie w przód i w tył, jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką.
– Mamusiu…
Nie nazywałam jej tak od lat.
– Jestem tu, Ello Bear. Jestem tu.
Wreszcie mogę odpocząć. Jestem wykończona. Od miesięcy nie mogłam zasnąć, nie będąc budzona paraliżującym strachem, ale teraz zasypiam spokojnie w jej ramionach. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek znajdę się w tym bezpiecznym miejscu.
Kiedy się budzę, ciągle jest w łóżku obok mnie i przez chwilę to wszystko wydaje się złym snem. Ale wtedy zauważam nowe zmarszczki na jej twarzy i udręczone spojrzenie, którego nigdy wcześniej nie widziałam w jej oczach, i wszystko do mnie wraca. To nie był sen.
Funkcjonariusze FBI stoją na baczność w moim pokoju. Pani policjantka, Melanie, siedzi na krześle przy drzwiach, przeglądając czasopismo „People”. Przed drzwiami mojej sali jest jeszcze jeden policjant.
Mama głaszcze mnie po włosach.
– Jak się czujesz, kochanie?
Nie wiem, co jej powiedzieć. Nie wiem, jak się czuję, ponieważ nie wiem już, kim jestem, ani co stało się ze starą mną. Boję się opowiedzieć jej o rzeczach, które robiłam. Które mi robiono. Boję się, co ona powie, gdy się dowie. Może przestać mnie kochać.
– W porządku – mówię, choć nie jestem pewna, czy jeszcze kiedykolwiek będzie w porządku.
– Byłaś bardzo odważna, uciekając w taki sposób. – W jej głosie słyszę dumę.
Zmuszam się do uśmiechu, ale wiem, że to nieprawda. Nie byłam odważna. Byłam przerażona.
Ciąg dalszy w wersji pełnej