Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zlecenie: Walka z szatanem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 września 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zlecenie: Walka z szatanem - ebook

Andrzej, prywatny detektyw pracujący w Anglii dostaje zlecenie odnalezienia zaginionej dziewczyny. To, jak się początkowo wydaje standardowe zadanie, sprowadza go do Polski gdzie poznaje świat o którego istnieniu nie miał do tej pory pojęcia. Świat mistycznych wspólnot religijnych i egzorcyzmów, świat zagubionych ludzi, pośród których ma znaleźć córkę swojej klientki.

"Zlecenie: walka z szatanem" jest powieścią, historią fabularną, ale opartą na faktach. Ukazane w powieści zachowania Konrad Szołajski obserwował w rzeczywistości lub poznał poprzez relacje osób, z którymi rozmawiał w czasie pracy nad filmem dokumentalnym "Walka z szatanem", realizowanym w latach 2012–2015.

O Autorze:

Konrad Szołajski – reżyser i scenarzysta filmowy, autor wielu znanych utworów fabularnych i dokumentalnych, m.in. Człowiek z…I Bóg stworzył seks oraz Dobra zmiana.

W roku 2015 ukończył głośny film Walka z szatanem (koprodukcja HBO), opowiadający o opętaniach i egzorcyzmach, poprzedzony kilkuletnią pracą dokumentacyjną. Dzięki temu mogła powstać także powieść w atrakcyjny sposób łącząca fikcję literacką z wnikliwą obserwacją polskiej rzeczywistości

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66095-17-5
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Nie miała jak dalej uciekać. Żeby nie mogli jej dosięgnąć, starała się wcisnąć w szczelinę między ścianą a piecem, boleśnie ocierając się o wystające z niego rurki. Ale kryjówka była marna. I tak zaraz ją stąd wyciągną… Miała wrażenie, czuła, że ci mężczyźni szykują się, by zrobić jej krzywdę. Dokonać na niej zbiorowego gwałtu? Nic ich już nie powstrzyma. Banda oszalałych zwyrodnialców. Kiedy ją gonili, szarpali się z nią i prawie całkiem zdarli z niej ubranie. Była teraz półnaga. Odruchowo zasłoniła rękami drobne piersi. Miała tylko piętnaście lat – dlaczego ją to spotkało?

W rytuale uczestniczyła grupka duchownych i świeckich wstawienników. Ciasnym pierścieniem otaczali miejsce, gdzie się schroniła. Trudno byłoby im tam wejść, więc na razie tylko stali z boku, a niektórzy klęczeli, krzyżami blokując jej drogę odwrotu. Demony, które weszły w dziewczynę, muszą być z niej wypędzone. Tak chce Bóg. Zaintonowali pieśń, pokorne błaganie do Ducha Świętego o pomoc w walce z szatanem.

Ona kuliła się w wąskiej niszy, zasłaniała uszy rękami… Trzęsła się cała, patrząc z przerażeniem na mężczyzn, którzy mieli za chwilę rzucić ją na ziemię i rozpocząć rytuał. Wiedziała, że nie zdoła im uciec. Ich ręce były coraz bliżej, dotykały już ciała, nie miała żadnych szans na ratunek. Ojciec, który ją w to wszystko wpakował, gdzieś przepadł – dlaczego go tutaj nie ma?

Jeden z egzorcystów sięgnął po kropidło, uniósł je i zaczął pryskać wodą święconą. Zimne krople ją dosięgły, zawyła…

Z boku wysunął się niewidoczny dotąd zakonnik. Śpiewał:

– Za tobą, Duchu Święty… Duchu Święty, pouczaj mnie. Duchu Święty, poprowadź mnie. Chcę iść za Tobą, Duchu Święty! Alalalala… Alalala… Alalala…

Zebrani zaczęli się kiwać, powtarzając:

– Alalalala… Alalala… Alalala…

– A teraz wszyscy pomodlimy się w językach, bo kiedy przyjęliśmy chrzest, to każdy otrzymał ten dar. Więc wszyscy razem w Duchu Świętym… Alalalala… Alalala… Alalala… – głos zakonnika znowu przekształcił się w niezrozumiałe, orientalnie brzmiące zawodzenie.

Najchudszy z prześladowców zdołał wcisnąć się do szczeliny i chwyciwszy dziewczynę za ręce, mocno ciągnął ją ku sobie. Zaczęła rozpaczliwie krzyczeć, piszczeć, wyła jak ranne zwierzę, bo wiedziała, co za chwilę się stanie.Rozdział I

Dwa miesiące wcześniej

Ten tydzień okazał się wyjątkowo pechowy. Kolejna rogacizna miała być łatwa i przynieść sporo funtów, a zakończyła się wpadką, co gorsza, nie tylko finansową. Początkowo śledzenie figuranta – tak z przyzwyczajenia z pracy w komendzie Andrzej nazywał osobę, na którą dostał zlecenie – wydawało się proste. Klientka podejrzewała, że jej mąż kogoś ma. Facet był zatrudniony w wytwórni kanapek przy lotnisku Heathrow, gdzie odbywał regularne dyżury, często z nadgodzinami. Po pracy zwykle szybko wracał do mieszkania i szedł spać. Nic ciekawego. Nie było jednak jasne, co – poza rytualnym chodzeniem na mszę do polskiego kościoła na Ealingu – figurant robi w weekendy. To właśnie wymagało sprawdzenia.

We wstępnej rozmowie zazdrosna żona była bardzo rzeczowa.

– Pieniądze na dzieci przysyła. Nie powiem złego słowa, terminowo.

– O co więc pani chodzi? – dopytywał Andrzej.

– No bo przedtem latał co miesiąc do domu, wie pan, tymi tanimi, co to grosze kosztuje. Ale teraz jakoś nie ma do tego melodii, a od piątku wieczór w ogóle nie odbiera ode mnie telefonu. Musi jaką dupę podłapał – stwierdziła. – Ze mną nie sypia od roku. A wcześniej był zupełnie inny, zabiegający. Opędzić się nie mogłam.

Ze zrozumieniem pokiwał głową. Patrząc na twarz i sylwetkę klientki, w głębi duszy myślał, że i jemu też by się nie chciało wracać do takiej kobiety nie tylko na weekendy, ale i na święta. Trudno było znaleźć w niej coś pociągającego: przysadzista, niezgrabna, brzydka. W dodatku nakładała zbyt mocny makijaż i malowała kredką łuki brwi, które wcześniej kompletnie wyskubała. Tworzyło to groteskowy efekt, jakby nosiła na twarzy maskę klauna.

– A facet bez ruchania długo nie potrafi, prawda? – uzupełniła diagnozę, najwyraźniej znając życie i męskie potrzeby. – W tym wieku chce mu się już mniej niż kiedyś, ale raz w miesiącu na pewno musi, bo inaczej go nosi – stwierdziła. – I wtedy może chodzić bokami…

Nękana podejrzeniami i zachęcana przez koleżanki nie wytrzymała ciągłej niepewności i ukradkiem przyleciała do Londynu. Musiała sprawdzić, jak to naprawdę jest z tym jej mężem. Może chory? Ale chyba jednak nie, boby coś przecież wyczuła, zna go tyle lat. Bardziej doświadczona przyjaciółka, już rozwódka z dobrymi alimentami, poradziła, by zdradzana żona wynajęła detektywa, to w razie czego będzie od razu dowód do sądu.

Po pobraniu zaliczki Andrzej energicznie zabrał się do pracy. Rzeczywiście facet chyba z kimś się spotykał, bo w wynajmowanym z kolegami mieszkaniu w weekendy na ogół nie nocował i dokądś – dość elegancko ubrany – wyjeżdżał. Ale dokąd? I po co? Poszlaki wskazujące na romantyczną przygodę istniały, ale równie dobrze mógł to być zarówno mały skok w bok, jak i weekendowa chałtura – dodatkowa, nieopodatkowana praca, którą mąż nie pochwalił się żonie, bo pewnie zaraz chciałaby od niego więcej kasy. A jeśli gość po prostu oszczędza na samochód? Dorabia jako kelner, portier czy opiekun do dzieci lub domowych zwierząt? Albo ma jakieś hobby ukrywane przed rodziną?

Dyskretna obserwacja figuranta w piątkowy wieczór doprowadziła detektywa do taniego pensjonatu na przedmieściu. Facet, uwieczniany teraz na zdjęciach robionych długim, 300-milimetrowym teleobiektywem, raźno wmaszerował do budynku z kupioną po drodze butelką wina… Sytuacja zaczęła się klarować. Wprawdzie kochanki nie było nigdzie widać, ale mogła przyjść wcześniej. Pewnie mości gniazdko lub za chwilę się pojawi, jeśli to rzeczywiście jest miłosna schadzka – rozważał Andrzej. Odczekał chwilę, obserwując wejście, przez które wyszła jakaś zgarbiona staruszka, a wszedł czarnoskóry młodzian w meloniku. Potem wszelki ruch ustał.

Postanowił działać dalej. Jakoś bez problemu zdobył numer pokoju – pod pozorem dostarczenia zamówionej przez Mr. Kowalskiego niezwykle pilnej, a zarazem cennej przesyłki, którą on, kurier, musiał doręczyć osobiście. Piegowata recepcjonistka, sądząc z akcentu Czeszka, była wyraźnie znudzona i dosyć gadatliwa. Bez zbędnych fochów dała się przekonać ostatecznym argumentem, 10-funtowym banknotem, a jej lekko dwuznaczny uśmiech potwierdzał podejrzenia detektywa.

– But please, do not disturb him, might be busy, he’s got a very nice partner – dodała, szczerząc zęby. Chyba myślała, że Andrzej coś kręci. Bo jaki kurier daje łapówki? Pewnie naprawdę jest dilerem i przywiózł klientowi zamówiony koks, mający uatrakcyjnić erotyczną zabawę.

Bez problemu dotarł do właściwych drzwi na samym końcu korytarza i się zatrzymał. Wolał nie podchodzić zbyt blisko, nadstawił uszu.

– Jednak zwykłe dymanko – skonstatował, słysząc skrzypiące rytmicznie łóżko. Z pokoju dobiegały ciche westchnienia i charakterystyczne stłumione okrzyki. Para już poważnie zabrała się do dzieła… A jako że klientka była w Londynie i niecierpliwie czekała na wieści, ponaglając Andrzeja SMS-ami, zdecydował się na przyspieszenie wielkiego finału.

Wycofał się i zaproponował telefonicznie, by jak najszybciej przyjechała do pensjonatu, bo kochankowie mogą w każdej chwili skończyć spotkanie, a przecież on sam do ich miłosnego gniazdka nie wtargnie. W Anglii groziłoby mu za to oskarżenie o naruszenie prywatności, a nawet i fizyczną napaść. Nie będzie niepotrzebnie ryzykował. Co innego żona, która chce po prostu zobaczyć się z mężem i przy okazji, niejako przypadkiem, odkryje, co małżonek wyczynia. W razie czego Andrzej ma wymówkę, będzie jej towarzyszył jako przyjaciel, przewodnik po Londynie i nikt nie będzie mógł się o to do niego przyczepić.

Gnana zazdrością kobieta dotarła tak zdyszana, jakby cały dystans pokonała pieszo, choć faktycznie przyjechała metrem i taksówką. W recepcji drogę otworzył im kolejny banknot, skwapliwie schowany do torebki przez dyżurującą Czeszkę. Potwierdziła, że Mr Kowalski nadal jest u siebie i można mu dostarczyć kolejną przesyłkę. Tu znacząco mrugnęła, zapewne myśląc, że teraz ma do czynienia z parą dilerów przybywających ze świeżym towarem. A może nawet także amatorów zabawy, chętnych do wzięcia udziału w orgietce?

Stanęli przed drzwiami na końcu korytarza. Z pokoju nie dochodził żaden dźwięk. Zaniepokoił się – czyżby para skończyła już zabawę i po cichu się wyniosła, omijając recepcję? A może śpią? Na szczęście po chwili rozległy się jakieś szurania i westchnienia. Odetchnął.

– Ale czy to na pewno on? – spytała szeptem żona. – Bo może jednak…

Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż ze środka dobiegł stłumiony, męski głos:

– O, ooo, dobry Jezu… Józefie Święty… Maryjo… Matko Fatimska… Pomóż, zmiłuj się… Orędowniczko nasza…

Słysząc wypowiadaną po polsku modlitwę, kobieta zbladła i otworzyła usta jakby do krzyku. Na wszelki wypadek mocno przycisnął dłoń do jej twarzy. Nie chciał pozwolić na wrzaski, które mogły przedwcześnie spłoszyć figuranta. Bo wtedy cała robota na nic. Ale co tam się, do cholery, dzieje? – pomyślał zbity z tropu.

– To on! On! – żona wydyszała przez palce blokujące jej usta. – Wiedziałam! Co za kutas! Boga w sercu nie ma.

Cofnął rękę i spostrzegł, że rozmazał kobiecie makijaż. Na palcach zostały mu ślady ciemnoczerwonej szminki, wyglądały jakby ubrudził je krwią.

– Czy on często tak się… modli? – zapytał. Nie przepadał za religijnymi świrami, bo nigdy nie wiadomo, co zrobią.

– Chuja tam się modli… On tak ma w łóżku – wyszeptała. – Jak się seksi.

– Wcześniej wyraźnie słyszałem, że oni się tego…

– Czasem tak gada, kiedy go bierze. Jak już się dobrze rozgrzeje. Pan słucha.

Rzeczywiście, za drzwiami rozległa się kolejna litania:

– Matko, Maryjo Niepokalana, Królowo i Matko nasza, co królujesz nad Jasną Górą i świecisz światłem miłości ogromnej nad Polską i całym światem, módl się za mną biednym grzesznikiem, niegodnym Twojej bezgranicznej miłości…

Kobieta spojrzała na detektywa z bolesnym uśmiechem, jakby chciała powiedzieć: „Widzi pan, jaki to pokręcony facet?” – i westchnęła.

– Na końcu, jak dochodzi, zaczyna kląć jak szewc… Bardzo to lubię – dodała niespodziewanie. – Znaczy lubiłam. Ale żeby tak z obcą zdzirą…?

Nadstawili uszu. Z pokoju dobiegał hałas, jakby klaskanie i jakieś jęki, przekleństwa wykrzykiwane po polsku, choć trochę niewyraźnie. W oczach zdradzanej żony pojawiły się łzy. Grymas wykrzywił jej twarz, popatrzyła bezradnie na Andrzeja, po czym gwałtownie rzuciła się w kierunku drzwi, zza których dochodziły coraz głośniejsze wrzaski. Chwycił ją mocno za ramię, przytrzymał, uruchomił kamerę – i… zapukał. Okrzyki zamarły, zapanowała cisza.

– Who is it? What do you want? – padło ze środka.

– Room service – odparł, nacisnął klamkę i z całej siły pchnął drzwi. Jakimś cudem nie były zamknięte na klucz i otworzyły się na oścież, mało nie wypadając z framugi. Dał przyzwalający znak, a wtedy kobieta ruszyła z kopyta i galopem wpadła do pokoju. Przy łóżku stanęła jak wryta i z niedowierzaniem wpatrywała się w parę, którą zaskoczyła swoim wtargnięciem. Chwilę później osunęła się na kolana, wykrzykując:

– Jacusiu… co ci się stało? Co on ci zrobił?

Starszy z mężczyzn, do którego się zwracała, zastygł na łóżku w pozycji na czworakach, wspierając się na rękach jak pies na przednich łapach. Był goły i patrzył na intruzów w niemym osłupieniu szeroko otwartymi, wytrzeszczonymi oczami. Nic nie mówił, tylko głośno dyszał. Za nim stał wielki, czarnoskóry młodzian. Także był nagi, ale na głowie miał żółty melonik.

– A ty skąd się tutaj wzięłaś? – wysapał starszy mężczyzna.

Nie odpowiedziała, nie wymówiła ani słowa. Wpadła w stupor i tylko z natężeniem wpatrywała się to w męża, to w Murzyna. Wstała, zatoczyła się, jakby była pijana, i wybiegła, po drodze obijając się najpierw o ścianę, później o framugę drzwi i klamkę, o którą zaczepiła, z głośnym trzaskiem rozrywając rękaw sukienki. Zniknęła jak kamfora. Nie odbierała telefonu – po prostu przepadła. Andrzej bał się, czy nie wskoczyła pod metro lub do Tamizy. A może pojechała na lotnisko i nie oglądając się za siebie, od razu poleciała samolotem prosto do Polski? No i oczywiście poza zaliczką nie zapłaciła ani pensa. Jak jej teraz szukać? Ale nie to było najgorsze.

Naprawdę fatalne było to, że w gołym Murzynie rozpoznał księdza Olivera Okoye, czarnego wikarego z polskiego kościoła na Ealingu. A w dodatku wikary rozpoznał także i jego. Uśmiechnął się, błyskając zębami.

– Nie spodziewałem się tu ciebie, Andzeju – stwierdził po polsku, ale z lekkim akcentem. Przy tym seplenił, co nadawało jego wypowiedziom nieco infantylny charakter. – Ale to dobze, ze to ty, a nie ktoś obcy.

– Tak… ja… przepraszam… – bąkał Andrzej. – To… nieporozumienie… Ja… nie sądziłem, że… ksiądz…

– Wlaśnie: nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni – powiedział sentencjonalnie Oliver, owijając się białym prześcieradłem niczym rzymską togą. – Demon potlafi skusić nawet świętego. Taką moc ma sila niecysta… Bóg wystawia nas na cięzkie plóby i nie zawse potlafimy splostać jego psykazaniom – smutno pokiwał głową. – Więc moze najlepiej będzie, jak od lazu oddas mi kaltę z naglaniem, bo móglbys niechcący baldzo zaskodzić nasej palafii. Pomyśl, co by bylo, gdyby taki film wpadl psypadkiem w niepowolane lęce i jesce nie daj Boze tlafil na YouTube’a… – Wikary poprawił opadające prześcieradło i zdecydowanym ruchem sięgnął po kamerę detektywa.

Andrzej odruchowo się cofnął, wcisnął aparat za pazuchę, po czym rzucił się do ucieczki, nie słuchając dalszych słów duchownego. Pognał do wyjścia, w recepcji minął zdziwioną jego zachowaniem piegowatą Czeszkę i pobiegł dalej. Zatrzymał się dopiero na ulicy, za rogiem, z trudem łapiąc oddech. Co za los. Że też musiał trafić akurat na Olivera!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: