Złote plaże Brazylii - ebook
Złote plaże Brazylii - ebook
Jedna noc może zmienić w życiu wszystko. Przekonała się o tym Emma Fane po tym, jak spędziła ją z brazylijskim milionerem Lucasem Marcelosem, właścicielem hotelu, w którym pracowała. Nie mogła zataić przed nim, że zostanie ojcem. Nie spodziewała się jednak surowego ultimatum, jakie jej postawił: Lucas zabierze dziecko, jeśli Emma nie zamieszka z nim w Brazylii…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2526-7 |
Rozmiar pliku: | 678 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powinna się cieszyć wolnym wieczorem, który wzięła z okazji ślubu przyjaciółki. Niestety, radość ze zwolnienia od codziennych obowiązków pokojówki zaćmiło przekonanie, że na uroczystości pojawi się Lucas Marcelos. A to znaczyło, że nie da się uciec przed prawdą.
Luc…
Chyba nigdy nie zmądrzeję, zasępiła się Emma. Stała w toalecie dla pań i patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Minę miała niczym zając uwięziony w świetle samochodowych reflektorów. Żołądek jej się skurczył na myśl o spotkaniu z ojcem dziecka, które nosiła. Test zrobiła trzy razy, więc ciąża była niezbitym faktem. Minęły zaledwie dwa tygodnie od momentu, gdy opuściła Londyn, a zarazem łóżko właściciela hotelu i znanego kobieciarza, za wcześnie więc na lekarzy, USG czy jakiekolwiek objawy poza wrażliwością piersi i nieznacznymi nudnościami, które z całą pewnością znacznie się nasilą, gdy tylko zobaczy Luca.
Ten zdeklarowany playboy raczej nie zacznie skakać z radości, słysząc taką nowinę. A już na pewno nie potraktuje jej przyjaźnie. Taki bogacz jak Lucas może wręcz podejrzewać, że kierują nią jakieś przyziemne pobudki. Radość, którą czuła na myśl o ciąży, tylko by go w tym utwierdziła.
W gruncie rzeczy nie martwiła się o siebie. Zastanawiała się tylko, czy Luc byłby dobrym ojcem dla jej dziecka. Prawie się nie znali, a to, co o nim słyszała, nie wskazywało, by nadawał się do założenia rodziny.
Powoli. Najpierw trzeba zrobić pierwszy krok, upomniała się zdecydowanie, poprawiając sukienkę, która jeszcze przed chwilą leżała świetnie, a nagle wydała się zbyt ciasna. Nie miała wątpliwości, że Luc musi się dziś pojawić. Był przecież najbliższym przyjacielem Tiaga Santosa, który brał ślub z Danny Cameron. Zarówno Lucas, jak i Tiago byli zawodnikami słynnej drużyny polo. Gdyby Luc nie przyjechał, byłby jedynym członkiem Gromu nieobecnym na weselu.
Emma odbywała praktyki w hotelu Luca w Londynie, gdy dyrektorka college’u zwróciła na nią uwagę właściciela. Doskonale pamiętała, jakie wrażenie zrobiło na zebranych pojawienie się atrakcyjnego Lucasa Marcelosa na dorocznej uroczystości wręczania nagród. Emma została wówczas wyróżniona za wybitne osiągnięcia w nauce hotelarstwa.
– Intrygujesz mnie – powiedział, gdy podczas rozmowy zaproponowała kilka zmian, które mogłyby usprawnić pracę personelu. Jego czarne oczy zdawały się ją przyciągać. Wtedy jednak nie uświadamiała sobie jak bardzo.
Była stracona już w chwili, gdy jego rozbawione spojrzenie spoczęło na jej onieśmielonej twarzy. Lucas Marcelos bez wątpienia zasługiwał na opinię niegrzecznego chłopca. Zbudowany jak gladiator, rzeczywiście wyglądał niczym bóg podziemi, jak go określił któryś z kolorowych magazynów. Z falującymi czarnymi włosami, śniadą cerą, kilkudniowym zarostem i poważną twarzą wydawał się pełen pierwotnej siły. Jego zainteresowanie pobudziło wyobraźnię Emmy. Fantazjowała, że mogłaby z nim pracować, a nawet widywać każdego dnia.
Ciężko pracowała, żeby zrobić na nim wrażenie. Mijały dni i tygodnie, aż uwierzyła, że mogą zostać przyjaciółmi. Opowiadała mu o swoich nadziejach na przyszłość, o marzeniach związanych z pracą w jego firmie. Pochlebiała jej życzliwość, z jaką się do niej odnosił. Była zbyt naiwna, by się zorientować, że Luc, jako wytrawny uwodziciel, umiał wykorzystać sytuację. Być może jej niewinność stała się wyzwaniem, któremu nie potrafił się oprzeć.
Sprawy osiągnęły punkt krytyczny tego wieczoru, kiedy dowiedziała się, że jej rodzice zginęli podczas pościgu policji. Była zdruzgotana, ale nikomu nawet o tym nie wspomniała. A już z pewnością nie chciała rozmawiać na ten temat z Lukiem, bo wtedy musiałaby zdradzić kryminalną przeszłość rodziców i opowiedzieć o głębokim żalu, niezrozumiałym nawet dla niej samej.
Rodzice nigdy jej nie chcieli. Zawsze mówili o niej jak o dziecku, które trafiło im się przypadkiem. Mimo to nie przestawała ich kochać ani walczyć o ich miłość. W noc ich śmierci płakała nie tylko z żalu nad ich zmarnowanym życiem, ale też nad sobą. Uświadomiła sobie, że nigdy już nie ziści się marzenie, by zdobyć ich miłość. Doskonale pamiętała nasilające się pragnienie, by ktoś ją objął i pokochał.
Namiastka miłości wydawała się lepsza niż jej brak, a Luc był mistrzem w sztuce uwodzenia. Tamtej nocy chętnie mu uległa. Dał jej tyle zadowolenia, że mogła o wszystkim zapomnieć. W jej wyobraźni Lucas Marcelos stał się pełnym uwielbienia kochankiem, a ona jego ukochaną dziewczyną. Rozmarzona spytała w pewnej chwili, co będzie dalej. Luc spojrzał na nią zdumiony i wzruszył ramionami.
– Możemy ciągnąć ten romans, jeśli tego chcesz. – Roześmiał się, jakby załatwianie takich spraw było najłatwiejszą rzeczą pod słońcem.
I tak rozwiały się jej marzenia. Odczekała, aż Luc zaśnie, wysunęła się z łóżka i wyruszyła w długą podróż do rodzinnej Szkocji, pewna, że tam się opamięta i nabierze rozumu. Miała nadzieję, że po powrocie do domu znajdzie jakieś ślady miłych chwil spędzonych z rodzicami. Jednak takie ślady nie istniały. Poszukała więc pracy i zaczęła budować życie na nowo. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek spotka Luca, ale skoro znów pojawił się w jej życiu – chociaż tylko na krótką chwilę – będzie musiała powiedzieć mu o dziecku.
Przynajmniej wróciłam do rzeczywistości, uznała, wygładzając jedwabną, pożyczoną od Danny suknię na wciąż płaskim brzuchu. Lucas to niesamowicie atrakcyjny miliarder. Ona natomiast była prostą pokojówką. Nie mieli ze sobą nic wspólnego. Jednak ukrywanie się w toalecie niczego nie rozwiąże. Musi stawić mu czoło. Poczuje się lepiej, gdy wyjaśni mu, jak cieszy się z dziecka i poinformuje, że nie oczekuje od niego pomocy. Ani teraz, ani w przyszłości.
Do toalety weszła duża grupa kobiet. Zanim przepchnęły się do lustra, Emma sięgnęła po kosmetyczkę i zabrała się do poprawiania makijażu. Zbyt wiele podkładu będzie wyglądało, jakby próbowała zamalować brak odwagi. Jeśli jednak nałoży go zbyt mało, Luc może uznać, że jest blada i słaba. A na to nie chciała pozwolić. Zdecydowała się na błyszczyk i odrobinę różu, co dało wyśmienity efekt. Zbierała właśnie kosmetyki, gdy odezwała się jedna z kobiet:
– Świetne przyjęcie, prawda?
– Widziałyście, kto przyszedł? – wtrąciła inna.
– Lucas Marcelos! – wykrzyknęła kolejna, udając omdlenie z zachwytu. – Ciekawe, czy zwróci uwagę na którąś z nas?
Hałaśliwy śmiech pozwolił Emmie odzyskać równowagę.
– Naprawdę tu jest? – spytała, gdy śmiech ucichł.
– I to sam – potwierdziła pierwsza z kobiet i dodała: – Takich mężczyzn nie powinno się spuszczać ze smyczy. Widziałaś go? – Powachlowała się dłonią. – Ten facet aż się prosi o grzech. Nikt nas nie będzie winił, jeśli damy się skusić.
Emma w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie o znanym playboyu. Najchętniej uciekłaby stąd jak najprędzej. Była w ciąży z potężnym, bogatym mężczyzną. Mężczyzną, którego ledwie znała, a który miał opinię bezwzględnego uwodziciela. Na domiar złego sama była bez grosza, a jej praca nie miała żadnych perspektyw. Przecież pracę można zmienić, zreflektowała się natychmiast. Jak wiele innych kobiet, zadbam o swoje dziecko bez pomocy mężczyzny. Nie będę nigdzie uciekać.
Zebrała swoje rzeczy i po raz ostatni spojrzała w lustro. Na szczęście makijaż pomógł ukryć ziemistą cerę. Wystarczyło przetrwać ten wieczór. Trzeba tylko we właściwy sposób poprowadzić rozmowę: skupić się na faktach, a emocje trzymać na wodzy.
Tyle będzie umiała zrobić.
– Bawcie się dobrze – rzuciła na pożegnanie, otworzyła drzwi i niemal zderzyła się z Lucasem.
Zaskoczona podniosła wzrok, gdy pomógł jej zachować równowagę. Znajome dotknięcie przyprawiło ją o dreszcz. Poczuła się, jakby nigdy się nie rozstawali. Spojrzenie ciemnych oczu było równie przenikliwe, pełne usta kuszące jak dawniej.
– Jesteś cała?
Głęboki głos Lucasa zdawał się pieścić zmysły. Tak samo brzmiał, kiedy się kochali i doprowadzał ją do szczytu rozkoszy.
– Oczywiście, dziękuję. – Odsunęła się, żeby zwiększyć dystans. W teorii wszystko wydawało się takie łatwe, teraz jednak, gdy stanęła z nim twarzą w twarz, poczuła się zakłopotana. – Przepraszam – dodała lekkim tonem.
– My się chyba znamy, prawda?
Wiedziała, że się z nią przekomarza. Nie miał wątpliwości, że się znają. Poznał przecież każdy skrawek jej ciała.
– Mam wrażenie, że się już kiedyś spotkaliśmy – odparła chłodno, podejmując grę.
Czarne brwi Luca uniosły się do góry, nadając mu wygląd barbarzyńcy: wysoki, czarny, niebezpieczny, o czujnym spojrzeniu. Dokładnie tak go zapamiętała. Tylko strój się nie zgadzał. Kiedy odchodziła, był nagi. W czarnym, szytym na miarę garniturze prezentował się znakomicie. Biała koszula, szary jedwabny krawat, spinki do mankietów z czarnego diamentu, a to wszystko ozdobione zabójczym uśmiechem. Lucas Marcelos był budzącym podziw bogaczem, ona natomiast biedną pokojówką w pożyczonej sukience. Odwróciła się, żeby odejść.
Luc zastąpił jej drogę. Poczuła bijące od niego ciepło. Przestraszyła się, że znów nie będzie umiała oprzeć się jego zmysłowości.
– Dlaczego tak nagle opuściłaś Londyn, Emmo? Znalazłaś lepszą pracę?
– Właściwie nie – przyznała szczerze, podążając za jego spojrzeniem. Było jasne, co myśli. Jak na małe miasteczko i szkockie odludzie hotel był uroczy, nie mógł się jednak równać z pałacami Luca. Może podejrzewał, że zaplanowała tę noc w Londynie, aby zrobić błyskawiczną karierę, a gdy to nie wyszło, postanowiła wrócić. Nic nie było dalsze od prawdy. Bała się raczej, że ich krótkotrwały flirt może zniszczyć jej reputację. Teraz już wiedziała, że dla Lucasa seks był tylko i wyłącznie zaspokojeniem żądzy. Ona traktowała zbliżenie jak obietnicę i potwierdzenie zaufania.
– Zostałaś w Szkocji na ślub? – dociekał Luc, patrząc na nią uważnie.
– Ja tu mieszkam. Urodziłam się w Szkocji. Tu pracuję. Danny też się tu urodziła i dlatego zdecydowała się urządzić wesele w tym hotelu.
– Podobno twoja kuzynka Lizzie jest córką tutejszego dziedzica?
– Owszem. – Niemal słyszała, jak pracuje jego umysł. Skoro jej kuzynka jest córką dziedzica, to dlaczego Emma myje podłogi?
– Czyli tutaj robisz to samo, co w Londynie? – upewniał się Luc, marszcząc brwi.
– Wciąż pracuję jako pokojówka – odparła dumnie. Jej wuj był właścicielem ziemskim, jednak Emma pochodziła z biedniejszej, cieszącej się złą sławą gałęzi rodziny Fane’ów; z gałęzi, której członkowie woleli oddawać się działalności kryminalnej, niż zabrać się do uczciwej pracy. To nie był jej sposób na życie i chociaż dostawała dość mizerne wynagrodzenie, miała satysfakcję, że każdy grosz zarobiła samodzielnie. Z powodu skomplikowanej sytuacji rodzinnej nie zdobyła wykształcenia, ale starała się to nadrobić, ucząc się po nocach, chociaż w tej chwili nie miała szansy na awans. Mimo to nie zrezygnowała ze swoich ambicji.
– Tu chyba nie ma żadnych szans na awans – zauważył Luc, jakby czytał w jej myślach.
– Rzeczywiście, ale to dopiero początek. – Zmierzyła go wzrokiem, jakby chciała go sprowokować, żeby zaprzeczył. To nie była praca na całe życie, zaledwie zajęcie, które miało jej pomóc stanąć na nogi. Jednak Lucasa musiało dziwić to, że porzuciła Londyn i zatrudniła się w hotelu, który nie gwarantował personelowi lepszych warunków niż te, które on zapewniał swoim pracownikom.
– Na pewno zarabiasz tu znacznie mniej, niż płaciliśmy ci w Londynie.
– Pieniądze to nie wszystko, panie Marcelos. Jestem tu szczęśliwa. Mam wielu przyjaciół… Właśnie w tej chwili czekają na mnie w sali recepcyjnej. Więc… jeśli można…
Luc skłonił się z cierpkim uśmiechem.
– Pozwól, że cię odprowadzę.
Każda sekunda w jego towarzystwie wydawała się torturą. W dodatku w każdej z tych sekund miała okazję, by powiedzieć mu o dziecku. Czyż jednak mogła to zrobić w zatłoczonym hotelowym holu?
Odetchnęła z ulgą, gdy Luc ruszył w stronę rozświetlonej, pełnej zgiełku sali. Chociaż się nie dotykali, szli na tyle blisko siebie, że kobiety, z którymi rozmawiała w toalecie, rozdziawiły usta ze zdumienia. Nie zazdrościłyby mi, gdyby znały prawdę, pomyślała Emma. Tak jak ja nie dam się po raz drugi złapać na jego urok. Uszczęśliwiona, że panuje nad sytuacją, odważyła się uśmiechnąć.
– Życzę panu dobrej zabawy, panie Marcelos – powiedziała na pożegnanie.
– I nawzajem, panno Fane.
Z pewnością będzie się dobrze bawiła. A Lucas Marcelos niech gdzie indziej szuka rozrywki.