Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Złotowłosa - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Złotowłosa - ebook

„Złotowłosa” to pasjonująca powieść obyczajowa. Zaskakującymi ścieżkami ludzkiego losu prowadzi przez miłość, zdradę i przyjaźń, wplatając w stronice doświadczeń głównej bohaterki ze smakiem napisaną erotykę.

Zuzanna to wychowana na wsi prosta dziewczyna, która w czasie studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim dostaje szansę od życia i w ramach programu Erasmus wyjeżdża na rok do Paryża. Zakochuje się tam w przystojnym studencie ze Szwajcarii. Złotowłosa odkrywa, czym są miłość, seks i pożądanie. Jednak złośliwy los krzyżuje jej plany i niszczy misternie zbudowane uczucie.

Zdruzgotana Zuzanna wraca do Polski, gdzie po trudnej walce z depresją krok po kroku układa sobie życie. Gdy po kilku latach dopadają ją koszmary z przeszłości, jej ustatkowane życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy brutalnie przerwana miłość z przeszłości może ponownie rozkwitnąć szczęściem? A może w pobliżu jest ktoś, kto bezgranicznie kocha Złotowłosą i może zaoferować jej bezinteresowne uczucie?

Krzysztof Jóźwik w doskonale przyprawionej opowieści o namiętności ze smakiem prowadzi czytelnika przez labirynt kobiecych pragnień.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-969277-1-2
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log

Męż­czy­zna na­gle za­trzy­mał się w drzwiach i bar­dzo po­woli od­wró­cił w stronę sa­lonu. Ze zło­ścią spoj­rzał w kie­runku stołu, przy któ­rym sie­działa ko­bieta z na­rzu­coną na plecy ko­lo­rową, ha­fto­waną chu­stą. Na bia­łym ma­te­riale można było do­strzec róż­no­ko­lo­rowe kwiaty uło­żone w kształt rombu. Do­okoła wy­ha­fto­wano zie­lone li­ście otu­la­jące ry­su­nek. W mo­ty­wie prze­wa­żały czer­wone, nie­bie­skie i żółte ro­śliny, jed­nak męż­czy­zna nie był w sta­nie ich na­zwać. Na pewno ro­sły dziko w gó­rach, ale on ni­gdy nie był spe­cja­li­stą w te­ma­cie flory. Było mu z tego po­wodu tro­chę wstyd, lecz jed­nego był pe­wien: chu­sta była lo­kal­nej pro­duk­cji, a on ku­pił ją kilka lat temu pod­czas jed­nego z ro­man­tycz­nych spa­ce­rów, na które się wy­brali.

Za­my­ślona ko­bieta sie­działa nie­ru­chomo przy stole, wpa­trzona gdzieś w dal. Spo­glą­dała przez okno na ma­ja­czące w od­dali szczyty gór, które to wła­śnie dzięki niemu tak mocno po­ko­chała. Wcale nie wy­glą­dała na osobę, która przed chwilą wy­ar­ty­ku­ło­wała te straszne słowa. Męż­czy­zna na­wet prze­lot­nie po­my­ślał, że się prze­sły­szał, że prze­cież ona wcale nic do niego nie po­wie­działa. Że to, co wy­da­wało mu się, że usły­szał, było po pro­stu nie­moż­liwe, że to ja­kiś żart jego umy­słu. Psi­kus zmę­czo­nej po ca­łym dniu pracy głowy.

Mimo to po­czuł, jak za­drżało jego serce.

– Mo­żesz po­wtó­rzyć? – za­py­tał chra­pli­wym od emo­cji gło­sem.

– To nie jest twoje dziecko – za­brzmiało po­now­nie.

Tym ra­zem pew­niej i gło­śniej. Tym ra­zem nie było naj­mniej­szej wąt­pli­wo­ści, że jed­nak te słowa na­prawdę pa­dły. Że to nie wy­twór jego wy­obraźni, tylko praw­dziwa sy­tu­acja. Tu i te­raz.

Jego wzrok mo­men­tal­nie stę­żał. Od­ru­chowo za­ci­snął dło­nie, aż za­chrzę­ściły spra­co­wane ko­ści do­tknięte pierw­szymi ozna­kami reu­ma­ty­zmu.

– Co ty pie­przysz, do cho­lery? – wy­rwało się mu, choć ni­gdy nie prze­kli­nał, a już na pewno ni­gdy tak do niej nie mó­wił. Do jego pięk­nej zło­to­wło­sej. Do mi­ło­ści jego ży­cia.

– To nie­stety prawda. – Lekko za­trzę­sła się jej broda. – To nie jest twoja córka.

Męż­czy­zna za­stygł na dłuż­szą chwilę. Mil­czał. Nie po­ru­szył się na­wet o mi­li­metr. Na­wet nie mru­gnął.

Trwało to na tyle długo, że zło­to­włosa ko­bieta spoj­rzała na niego, jakby chciała spraw­dzić, czy jesz­cze w ogóle tu był.

Był.

Stał i pa­trzył na nią nie­wi­dzą­cym wzro­kiem. Wy­da­wało się, że nie od­dy­cha i że wręcz nie jest praw­dzi­wym, ży­wym czło­wie­kiem, tylko wo­skową fi­gurą po­sta­wioną tu dla ozdoby.

– Słu­chaj... – szep­nęła do niego. Jej oczy mo­men­tal­nie za­wil­got­niały. – Ja nie chcia­łam... Bar­dzo źle się stało... Ja...

Chciała coś zro­bić, coś wię­cej wy­ja­śnić, coś na­pra­wić, ale tak na­prawdę nie wie­działa, jak ma to uczy­nić. Po po­licz­kach po­pły­nęły jej łzy.

Nie­spo­dzie­wa­nie męż­czy­zna zła­pał się za serce, a jego twarz wy­krzy­wiła się w gry­ma­sie strasz­li­wego bólu. W jego oczach po­ja­wił się wy­raz roz­cza­ro­wa­nia, smutku i stra­chu.

– Ko­cha­nie?! – Zło­to­włosa ze­rwała się ze skrzy­pią­cego ze sta­ro­ści krze­sła. – Co ci jest?!

Męż­czy­zna zgiął się wpół, jakby do­stał ki­jem pro­sto w brzuch. Wi­dać było, że wal­czy z ata­kiem po­twor­nego bólu i stara się nie pod­da­wać. Za­chwiał się i jęk­nął ża­ło­śnie. Uła­mek se­kundy póź­niej było już oczy­wi­ste, że po­woli prze­grywa.

Ko­bieta ru­szyła w jego stronę, ale nie zdą­żyła.

Ten po­tęż­nie zbu­do­wany, za­har­to­wany i silny czło­wiek ru­nął na pod­łogę. W ostat­niej chwili pró­bo­wał zła­pać się cze­goś, co było pod ręką, jed­nak w efek­cie po­cią­gnął ze sobą sto­jący obok na drew­nia­nej pod­pórce roz­ło­ży­sty kwiat pa­proci i ru­nął ra­zem z nim.

– Skar­bie!!! – Ko­bieta do­sko­czyła do niego i pa­dła na ko­lana.

Krzyk prze­ra­żo­nej zło­to­wło­sej roz­niósł się po ca­łym domu. Jed­nak nikt nie mógł jej usły­szeć, ani jej po­móc.

Tylko od niej za­le­żało, czy da radę go ura­to­wać.Roz­dział 1

– Zuza! Do­sta­łaś się?! – Ryk Mar­tyny roz­sa­dził gołe ściany ko­ry­ta­rza aka­de­mika, a dźwięk jej pod­nie­sio­nego głosu od­bił się echem i po­niósł da­leko w głąb bu­dynku.

Kilku stu­den­tów sto­ją­cych pod ścianą spoj­rzało na ru­sza­jącą pę­dem w stronę wind nie­wy­soką, ładną bru­netkę.

– Do Pa­ryża?! Na Sor­bonę?! – krzy­czała, bie­gnąc co sił.

Roz­pę­dzona dziew­czyna wpa­dła z otwar­tymi rę­kami na sto­jącą obok windy Zu­zannę i z po­wodu na­bra­nej pręd­ko­ści o mało co nie prze­wró­ciła na pod­łogę za­równo jej, jak i sie­bie. Ko­le­żanki za­chwiały się w przy­ja­ciel­skim uści­sku, aż cze­ka­jąca na windę dziew­czyna mu­siała przy­trzy­mać się ściany, by nie upaść pod na­po­rem ro­ze­śmia­nej to­wa­rzyszki. Mar­tyna uca­ło­wała za­sko­czoną stu­dentkę kilka razy w po­liczki i roz­pro­mie­niła się od ucha do ucha.

– Za­wsze mó­wi­łam, że je­steś naj­lep­sza i że w końcu do­sta­niesz to za­gra­niczne sty­pen­dium! I to w Pa­ryżu! – Wy­krzyk­nęła nad jej uchem. – Na­le­żało ci się, moja ty zdolna dziew­czyno!

Ko­le­żanki ści­skały się przez dłuż­szą chwilę, choć spe­szona ta­kim wy­lew­nym oka­za­niem uczuć Zuza tylko przy­mknęła oczy i wy­szep­tała nie­śmiało: „Dzię­kuję”. Od uro­dze­nia była skromną dziew­czyną, ci­chą i pra­co­witą. Nie zmie­niło się to na­wet w ciągu ostat­nich dwóch lat stu­diów na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim. Miesz­ka­jąc w aka­de­miku, gdzie tyle się działo i gdzie prze­wi­jało się mnó­stwo lu­dzi, gdzie ku­szona była nie­zli­czoną liczbą im­prez i atrak­cji, po­zo­stała tą samą, skromną i ci­chą osobą. Na­wet Mar­tyna, gło­śna, dy­na­miczna i to­wa­rzy­ska, nie była w sta­nie wpły­nąć na współ­lo­ka­torkę. Obie to­tal­nie się od sie­bie róż­niły, jed­nak nie prze­szko­dziło to, by stały się naj­lep­szymi przy­ja­ciół­kami na roku, po­mimo dzie­lą­cych ich róż­nic cha­rak­teru oraz tem­pe­ra­mentu.

Mar­tyna w końcu od­kle­iła się od spe­szo­nej ta­kim wy­lew­nym oka­zy­wa­niem uczuć ko­le­żanki. Spoj­rzała na nią z uwagą i mi­ło­ścią w oczach. Po­tem przy­brała uda­waną, po­ważną minę.

– Przy­szła pani praw­nik Zu­zanna Szczę­sna je­dzie na Sor­bonę, pod­bić Pa­ryż, a może na­wet i pół Fran­cji – pa­dło ak­tor­skim, ni­skim gło­sem, jakby dziew­czyna od­gry­wała rolę ja­kie­goś zna­nego dzien­ni­ka­rza pro­wa­dzą­cego pro­gram te­le­wi­zyjny. – Ja­kie ma pani plany na naj­bliż­szy rok, pani Zu­zanno? Czy naj­ład­niej­sza dziew­czyna na wy­dziale, zło­to­włosa Sło­wianka o nie­bie­skich oczach i twa­rzy anioła, odda swe serce wy­bran­kowi znad Se­kwany? Czy w wieku dwu­dzie­stu je­den lat wresz­cie za­ko­cha się w ja­kimś przy­stoj­nym, ele­ganc­kim Fran­cu­zie i ofia­ruje mu w końcu swoje do­bre serce oraz piękne ciało?

Obie dziew­czyny się ro­ze­śmiały, ale wy­jeż­dża­jąca na sty­pen­dium stu­dentka na­tych­miast ob­lała się ru­mień­cem. Spoj­rzała z obawą na sto­ją­cych opo­dal ko­le­gów z wy­działu, któ­rzy z uśmie­chami na ustach ob­ser­wo­wali całą scenę. Na pewno usły­szeli ostat­nie słowa Mar­tyny, która ni­gdy nie owi­jała w ba­wełnę i wa­liła pro­sto z mo­stu. Ale ona taka już po pro­stu była: twarda, bez­po­śred­nia i ży­wio­łowa dziew­czyna z Za­ko­pa­nego. Naj­lep­sza przy­ja­ciółka i współ­lo­ka­torka.

– Oj daj spo­kój... – wy­szep­tała za­kło­po­tana Zu­zanna. – Nikt nie musi wie­dzieć...

– Tak się cie­szę, Zu­zia! – prze­rwała jej w pół zda­nia Mar­tyna i znów przy­tu­liła, aż tam­tej za­bra­kło od­de­chu. Dziew­czyny trwały tak chwilę, cie­sząc się z wy­pra­co­wa­nego suk­cesu i moż­li­wo­ści, ja­kie stwa­rzał stu­dencki pro­gram Era­smus, zwłasz­cza gdy sty­pen­dy­sta je­chał na rok na Sor­bonę.

– To kiedy wy­jeż­dżasz, moja ty piękna i zdolna ko­le­żanko? – za­py­tała już spo­koj­niej Mar­tyna, kiedy w końcu od­kle­iła się od przy­ja­ciółki. Zła­pała ją za dłoń, ści­ska­jąc zna­cząco, i jed­no­cze­śnie głasz­cząc ją drugą ręką po ra­mie­niu. Gó­ralka nie po­tra­fiła nie do­ty­kać dru­giej osoby, je­śli tylko łą­czyło ją z nią coś wię­cej: przy­jaźń lub na­wet do­bra zna­jo­mość. Lu­biła cie­pło in­nego czło­wieka i po­trze­bo­wała go jak tlenu.

– Do­piero po wa­ka­cjach – pa­dło rze­czowe wy­ja­śnie­nie. – Jesz­cze bę­dziemy miały sporo czasu na to, by się sobą na­cie­szyć przed moim wy­jaz­dem. Spę­dzimy ra­zem całe lato.

– Oj, to mogę ci obie­cać! – za­żar­to­wała jej roz­mów­czyni. – Wy­ko­rzy­stamy każdą mi­nutę do two­jego wy­jazdu. Że­byś za­pa­mię­tała przez cały rok, jak cię tu wszy­scy ko­chamy i sza­nu­jemy. I że­byś szybko do nas wró­ciła.

Nad­je­chała w końcu winda.

– Mu­szę biec na za­ję­cia z prawa skar­bo­wego – wy­tłu­ma­czyła się szybko Zu­zanna.

– Z tym ma­rudą Sie­dlec­kim? – Mar­tyna prze­wró­ciła oczami, uda­jąc znie­sma­cze­nie. – Tylko nie za­śnij na tych ćwi­cze­niach. Weź so­bie dużą kawę.

Po chwili dziew­czyna ma­chała już ręką zza szyby ru­sza­ją­cej w dół windy. Mar­tyna zdą­żyła jesz­cze po­słać przy­ja­ciółce bu­ziaka i po chwili ka­bina znik­nęła jej z oczu. Wes­tchnęła, uśmiech­nęła się do sie­bie za­do­wo­lona z faktu, że ko­le­żance udało się za­ła­pać na taką pre­sti­żową uczel­nię, i po chwili ru­szyła w stronę ich wspól­nego po­koju.

– Hej, Mar­tyna! – Usły­szała za­czepkę ze strony sto­ją­cych nie­opo­dal chło­pa­ków. Znała ich z wi­dze­nia. Rów­nież byli stu­den­tami Wy­działu Prawa, tylko z wyż­szego roku. Ten, który ją za­wo­łał, miał chyba na imię Ma­rek. Wi­działa go już kilka razy, za­równo tu­taj, jak i na wy­dziale. Na­wet przez chwilę za­sta­na­wiała się, czy przy­pad­kiem nie pod­ry­wał jej już kie­dyś w klu­bie, ale im­pre­zo­wała tak czę­sto, że mógł jej się po­my­lić z kimś in­nym.

– He? – za­py­tała nie­dbale, zwal­nia­jąc nieco kroku. Ob­rzu­ciła ich spoj­rze­niem. Wszy­scy wy­socy, mło­dzi, przy­stojni. Do­brze ubrani i ład­nie pach­nący.

– Sły­sza­łem, że od paź­dzier­nika tra­cisz swoją współ­lo­ka­torkę? – za­śmiał się chło­pak.

– Oj, nie­ład­nie pod­słu­chi­wać, pa­nie Ma­reczku – za­żar­to­wała w swoim stylu i po­gro­ziła mu pal­cem. Chło­pak wy­da­wał się za­sko­czony, że za­pa­mię­tała, jak się na­zywa. Mar­tyna miała smy­kałkę do imion, zwłasz­cza do imion przy­stoj­nych męż­czyzn, któ­rzy za­pa­dli jej na dłu­żej w pa­mięci. Za­trzy­mała się obok nich, spo­glą­da­jąc cie­ka­wie w brą­zowe oczy stu­denta. Tak samo brą­zowe jak jej. Głę­bo­kie i ta­jem­ni­cze.

– Nie pod­słu­chi­wa­łem. – Pu­ścił do niej oczko. – Po pro­stu dźwięk tu­taj tak się nie­sie. Nie­chcący usły­sza­łem.

– No i co w związku z tym? – za­py­tała, mru­żąc te­atral­nie oczy.

Chło­pak mi­ni­mal­nie się wy­prę­żył i spoj­rzał na nią za­lot­nie.

– Może szu­kasz współ­lo­ka­tora? – Po­ka­zał w uśmie­chu rząd rów­nych i ład­nych zę­bów. – Gwa­ran­tuję do­bre to­wa­rzy­stwo i po­moc w na­uce. A także kilka in­nych atrak­cji, w tym uciech cie­le­snych.

Śmiech jego ko­le­gów nie zra­ził za­har­to­wa­nej w boju gó­ralki. Już z nie­jed­nego pieca chleb ja­dła i taka roz­mowa była dla niej bła­hostką. Ma­rek trwał w dum­nej, mę­skiej po­sta­wie, jakby pre­zen­to­wał się na ja­kimś wy­biegu dla to­po­wych mo­deli. Dziew­czyna mo­men­tal­nie po­sta­no­wiła z niego za­żar­to­wać. Tak dla hecy i żeby nieco utem­pe­ro­wać jego za­pędy.

Ob­li­zała się za­lot­nie i szybko za­mru­gała prze­dłu­ża­nymi rzę­sami.

– J’ad­o­re­rais pro­fi­ter de cette of­fre – za­mru­czała po fran­cu­sku jak kotka. – Mais je n’ad­mets dans ma cham­bre que des étu­diants be­aux et do­ués qui sa­vent uti­li­ser leur lan­gue non seu­le­ment en par­lant. De plus, j›ai be­soin de qu­elqu’un pour s’oc­cu­per de mon mi­nette.

Ma­rek zdę­biał, bo nie spo­dzie­wał się od­po­wie­dzi w ję­zyku, któ­rego nie znał. Ża­den z nich nie wła­dał fran­cu­skim i te­raz wszy­scy trzej stali nie­pew­nie z wy­ra­zem zmie­sza­nia na twa­rzach. Nikt z nich nie wie­dział, że Mar­tyna, miesz­ka­jąc dwa lata ze zdolną Zu­zanną, mocno pod­szli­fo­wała dzięki niej swój fran­cu­ski, więc te­raz swo­bod­nie i bez obawy po­słu­gi­wała się nim, kiedy tylko mo­gła. A te­raz nada­rzyła się do­sko­nała oka­zja, by nieco przy­trzeć nosa temu na pewno przy­stoj­nemu i atrak­cyj­nemu, ale nieco zbyt pew­nemu sie­bie stu­den­towi.

„Przyda mu się mały przty­czek w nos. Niech się bar­dziej po­stara, je­śli chce zdo­być moją uwagę. I na­wet chcę, żeby to zro­bił” – po­my­ślała jesz­cze z roz­ba­wie­niem i za­czerp­nęła po­wie­trza, by do­koń­czyć to, co za­częła chwilę wcze­śniej:

– Oui, je pen­sais que tu n’avais rien à me dire – za­mru­czała po­now­nie i jesz­cze raz za­wa­chlo­wała rzę­sami. – Ma­in­te­nant, en­tra­înez vos lan­gues à être fle­xi­bles et prêtes l’ ac­ti­vité.

Ro­ze­śmiała się z prze­korą, pu­ściła do nich oczko i po­szła do po­koju, spe­cjal­nie jesz­cze krę­cąc okrą­głymi bio­drami. Wie­działa, że to za­wsze wy­wo­łuje efekt i od­po­wied­nio działa na męż­czyzn. Nie mo­gła tylko prze­wi­dzieć tego, jak bar­dzo los z niej za­drwi, msz­cząc się za ten nie­winny żart.

Skon­ster­no­wani stu­denci stali jesz­cze przez chwilę, nie wie­dząc, co po­wie­dzieć, ale w końcu Ma­rek wzru­szył tylko ra­mio­nami.

– Dziwna ta la­ska – rzu­cił mar­kot­nie. – Na mnie czas. Do zo­ba­cze­nia na uczelni.

Po­że­gnał się z ko­le­gami i szybko po­szedł w stronę scho­dów. Był na tyle zły z po­wodu tej nie­co­dzien­nej sceny, że nie miał cier­pli­wo­ści, by cze­kać na windę. Zo­stał upo­ko­rzony i to w obec­no­ści jego naj­lep­szych ko­le­gów. Cho­lera go brała, bo nic nie zro­zu­miał w tym po­krę­co­nym ję­zyku, a miał po­dej­rze­nie, że ta harda ślicz­notka za­żar­to­wała so­bie z niego i wy­szy­dziła jego próbę pod­rywu. Zro­zu­miał tylko słowo mi­nette, ale był tak za­sko­czony, że w porę nie za­re­ago­wał, nie od­ciął się, nie bły­snął re­flek­sem i nie użył cię­tej ri­po­sty. W du­chu przy­siągł so­bie, że na prze­kór wszyst­kiemu zdo­bę­dzie względy tej Mar­tyny i wcze­śniej lub póź­niej za­cią­gnie ją do łóżka.

* * *

– Za na­szą naj­zdol­niej­szą stu­dentkę dru­giego roku prawa! Sto lat! – Mar­tyna na­rzu­ciła bar­dzo szyb­kie tempo pi­cia i wzno­siła już trzeci to­ast wy­peł­nioną po brzegi szklanką dżinu z to­ni­kiem. Po­zo­stali ocho­czo wznie­śli swoje na­czy­nia.

– Zdro­wie! – od­krzyk­nęli chó­rem i wy­chy­lili szkło do dna. Tylko Zu­zanna upiła naj­mniej. Była ostrożna w pi­ciu al­ko­holu. Oszczę­dzała zdro­wie i pie­nią­dze, choć tego wie­czoru drinki sta­wiali jej zna­jomi z roku, a dziś było jej święto. Było co opi­jać.

– Zuza, nie oszczę­dzamy się! – krzyk­nęła ze śmie­chem pu­co­ło­wata i pie­go­wata Ewe­lina. Dziew­czyna ewi­dent­nie miała ochotę po­ba­lo­wać, tym bar­dziej że rok aka­de­micki zbli­żał się ku koń­cowi. Więk­szość eg­za­mi­nów była już za­li­czona, w do­datku nad­cho­dziły wa­ka­cje.

– Tak wła­ści­wie to trze­ciego, a nie dru­giego roku! – Mę­ski głos pró­bo­wał prze­bić się przez ha­łasy i krzyki ich ulu­bio­nego miej­sca: shot baru o wdzięcz­nej i prze­wrot­nej na­zwie Głę­bo­kie Gar­dło. W każ­dym ra­zie to było ulu­bione miej­sce Mar­tyny, bo Zu­zanna uni­kała ta­kich lo­kali.

– Masz ra­cję, Radku, pew­nie, że trze­ciego! – Pu­ściła do niego oko Mar­tyna. – I za to z tobą wy­piję!

Za­dziorna stu­dentka nie cze­kała na ko­lejną ko­lejkę. Nie oszczę­dzała się i pod­krę­cała tempo, bo z do­świad­cze­nia wie­działa, że nikt jej nie prze­pije. Co prawda naj­więk­sze szanse, by do­trzy­mać jej kroku w tej kon­ku­ren­cji, miała wła­śnie Ewe­lina, ale i tak ni­gdy nie udało jej się wy­trzy­mać tak długo, jak po­cho­dzą­cej z Za­ko­pa­nego ko­le­żance.

Zu­zanna tylko za­mar­ko­wała, że prze­chyla kie­li­szek.

– Oj nie­ład­nie, Zuza, nie­ład­nie. – Ra­dek po­gro­ził ko­le­żance chu­dym jak on sam pal­cem i zro­bił uda­waną skwa­szoną minę. – My tu opi­jamy twój suk­ces, wej­ście w wielki świat i pod­bój Eu­ropy, a ty tak się mi­gasz? Za­raz bę­dzie karna ko­lejka dla na­szej ślicz­nej blon­dy­neczki. I może wresz­cie zo­ba­czymy, jak się w końcu wy­lu­zu­jesz, wsko­czysz na stół i za­czniesz ba­lety? Ścią­gaj ten nie­modny swe­ter i po­każ tro­chę ciała!

Chło­pak przy­mknął oczy i po­ki­wał tylko głową, uda­jąc, że mówi śmier­tel­nie po­waż­nie. Swoją pom­pa­tycz­no­ścią na­tych­miast wzbu­dził śmiech po­zo­sta­łych osób. Ra­dek po­tra­fił w taki wła­śnie spo­sób roz­ru­szać to­wa­rzy­stwo, bo z jed­nej strony za­cho­wy­wał dy­stans i chłód, ale każdy, kto go bli­żej po­znał, wie­dział, że pod ta sko­rupą po­zor­nej sztyw­no­ści znaj­duje się cie­pły, dow­cipny i nie­zwy­kle ko­le­żeń­ski chło­pak.

– Ależ pa­nie „me­ce­na­sie”! – Ewe­lina udała, że także jest śmier­tel­nie po­ważna. – Jak to tak? Nasz anio­łek, na­sza Zu­zia, mia­łaby tań­czyć na stole jak po­spo­lite dziew­czę? Toż to nie przy­stoi pa­nience z ta­kimi do­brymi ma­nie­rami!

Wszy­scy jak na roz­kaz wy­buch­nęli śmie­chem, prze­krzy­ku­jąc lu­dzi sie­dzą­cych przy in­nych sto­li­kach. Na­wet Zu­zanna się ro­ze­śmiała. Po­woli za­czy­nała od­czu­wać wy­pity al­ko­hol, choć nie przy­jęła go zbyt dużo. Jed­nak dla niej to i tak była spora dawka.

Te dow­cipy i przy­cinki na te­mat nie­mod­nego ubioru nie zra­ziły jej, bo wie­działa, że i Ra­dek, i Ewe­lina są jej przy­ja­ciółmi i tylko tak żar­tują. Sama miała do sie­bie dy­stans i do­sko­nale zda­wała so­bie sprawę, że nie po­dąża za naj­now­szymi tren­dami mody. Po­wo­dów ta­kiego stanu rze­czy było kilka, ale ten naj­waż­niej­szy sta­no­wiły pie­nią­dze, które dziew­czyna bar­dzo sza­no­wała. Dru­gim po­wo­dem był brak czasu na cho­dze­nie po skle­pach. Zu­zanna każdą wolną chwilę po­świę­cała na na­ukę. Wie­działa, że tylko w ten spo­sób, w pełni po­świę­ca­jąc się edu­ka­cji, może coś w ży­ciu osią­gnąć. A bar­dzo tego chciała. Żeby udo­wod­nić so­bie oraz in­nym, że dziew­czyna z bied­nej, rol­ni­czej ro­dziny jest w sta­nie wznieść się na wy­żyny, a także by w przy­szło­ści za­ra­biać na tyle dużo, by utrzy­mać w sto­licy nie tylko sie­bie, ale też po­móc za­pra­co­wa­nym po łok­cie ro­dzi­com oraz ro­dzeń­stwu, które nie miało tyle szczę­ścia, by do­stać się na tak pre­sti­żową uczel­nię. Czuła, że jest coś winna swoim dwóm bra­ciom i młod­szej sio­strze, któ­rzy zo­stali na wsi przy ro­dzi­cach. Ona, jako je­dyna z ca­łej ro­dziny, do­stała szansę, co prawda oku­pioną du­żym po­świę­ce­niem, set­kami go­dzin na­uki i bra­kiem roz­ry­wek, ale jed­nak...

– Hej! Zuza! – Tycz­ko­waty Ra­dek za­uwa­żył, że jego przy­ja­ciółka od­pły­nęła w my­ślach, więc szturch­nął ją w ra­mię i po­ka­zał na­peł­nioną drin­kiem szklankę. Mar­tyna w dys­kretny spo­sób po­tra­fiła uzu­peł­niać szkło w taki spo­sób, że nikt tego nie za­uwa­żał. – Coś taka za­my­ślona? Pew­nie my­ślisz już o wy­jeź­dzie do „Pa­ry­żewa”? Faj­nie ci...

– Ach... Nie, w za­sa­dzie, to jesz­cze o tym nie my­śla­łam...

– No to co się smu­cisz? Bawmy się, póki mło­dość w nas! – Chu­dzie­lec ob­jął Zu­zię wiel­kim ra­mie­niem i cmok­nął ją w czu­bek głowy. Dziew­czyna ob­lała się ru­mień­cem, ale i tak nikt tego nie za­uwa­żył. Chło­pak wzniósł szklankę do góry, a chwilę po­tem po­dą­żyli za nim po­zo­stali przy­ja­ciele.

Wy­pili za zdro­wie świeżo upie­czo­nej sty­pen­dystki. Wszy­scy się­gnęli po ty­powe dla ta­kich lo­kali za­ką­ski: mi­ni­ka­na­peczki, orzeszki oraz chipsy. Chwilę je­dli w mil­cze­niu, aż ci­szę prze­rwała Ewe­lina:

– Ale se­rio, Zuza, skoro je­dziesz do eu­ro­pej­skiej sto­licy mody, to nie­stety mu­sisz zmie­nić „sty­lówę”. Ko­niec z wy­cią­gnię­tymi swe­ter­kami, ni­ja­kimi spodniami i bra­kiem ma­ki­jażu. Mu­sisz za­cząć ja­koś wy­glą­dać, bo nie mo­żesz przy­no­sić Po­lkom wstydu.

– To fakt – po­tak­nęła także Mar­tyna. – Fran­cuzki ucho­dzą za naj­le­piej ubrane ko­biety w Eu­ro­pie. Mu­simy coś z tym zro­bić. Trzeba cię pod­szko­lić i po­móc skom­ple­to­wać odzież na wy­jazd. Przy­naj­mniej na po­czą­tek, bo po­tem mo­żesz so­bie już ku­pić coś na miej­scu.

Naj­lep­sza przy­ja­ciółka Zu­zanny zmru­żyła oczy i po­ma­chała trzy­ma­nym w dłoni chip­sem.

– Ju­tro jest so­bota, więc pój­dziemy na za­kupy.

– Ale...

– Żadne ale! – ob­ru­szyła się na­tych­miast gó­ralka. – Ja sta­wiam! Do­sta­łam kasę od ro­dzi­ców, to mo­żemy za­sza­leć. Ubie­rzemy cię, a po­tem po­ka­żemy, jak się ma­lo­wać. O pa­znok­cie też wy­pada za­cząć się trosz­czyć. Ładny ko­lor la­kieru pod­kre­śli tylko twoje zgrabne, de­li­katne dło­nie.

W tym sa­mym mo­men­cie Ewe­lina tro­chę od­ru­chowo spoj­rzała na swoje ręce i się uśmiech­nęła. Chcąc się po­chwa­lić nie­dawno zro­bio­nymi pa­znok­ciami, po­ka­zała je wszyst­kim:

– Na przy­kład taki ko­lor, bur­gund. Pa­suje prak­tycz­nie do wszyst­kiego, do każ­dego ubioru i każ­dej sy­tu­acji.

Mar­tyna wzięła w swoją dłoń rękę ko­le­żanki i przyj­rzała się jej z za­in­te­re­so­wa­niem.

– U kogo ro­bi­łaś?

– Na ulicy An­dersa jest taki mały ga­bi­net, na­wet spoko ro­bią. I do tego nie­drogo.

– To hy­bryda czy akryl? – drą­żyła da­lej te­mat gó­ralka, przy­glą­da­jąc się co­raz wni­kli­wiej koń­co­wemu efek­towi ma­ni­cure.

– Ty­tan – od­po­wie­działa z dumą py­zata ko­le­żanka.

Ewe­lina mimo swo­ich słab­szych wa­run­ków fi­zycz­nych, przy ni­skiej i krę­pej bu­do­wie ciała, dbała o wy­gląd jak nikt w tej gru­pie. Na­wet Mar­tyna aż tak czę­sto nie cho­dziła do fry­zjera ani na pa­znok­cie. O pe­di­cure już na­wet nie wspo­mi­na­jąc. Nie­wy­soka, pu­cu­ło­wata dziew­czyna z ru­dymi jak ogień wło­sami nad­ra­biała schlud­no­ścią, dba­ło­ścią o szcze­góły przy do­bo­rze mod­nych ciu­chów oraz po­czu­ciem hu­moru. No i miała jesz­cze je­den atut, który z bie­giem czasu za­częła trak­to­wać jako swój naj­więk­szy skarb i kartę prze­tar­gową w roz­mo­wach z męż­czy­znami. Była dumną wła­ści­cielką ogrom­nego biu­stu w roz­mia­rze 80G. Do­piero te­raz, bę­dąc na stu­diach w War­sza­wie i ob­ra­ca­jąc się wśród wielu męż­czyzn, prze­ko­nała się o nie­sa­mo­wi­tej sile ra­że­nia swo­ich zde­rza­ków. Na­wet za­częła wy­ko­rzy­sty­wać je w pod­bram­ko­wych sy­tu­acjach, gdy po­trze­bo­wała na­mó­wić wy­kła­dow­ców do wy­sta­wie­nia lep­szej oceny, niż na nią za­słu­gi­wała. Nie, wcale nie szła z nimi do łóżka, aż tak da­leko się nie po­su­wała. Wy­pi­nała po pro­stu pierś do przodu i tak długo ko­kie­to­wała tego czy in­nego na­uczy­ciela aka­de­mic­kiego, aż do­stała to, co chciała. Oczy­wi­ście, nie za­wsze się to uda­wało, ale warto było pró­bo­wać. A z męż­czy­znami na ra­zie nie miała zbyt wielu suk­ce­sów, bo albo tra­fiała na ero­to­ma­nów, któ­rzy tylko chcieli do­stać się jej biu­sto­no­sza i wy­mię­to­sić tam gdzie trzeba, albo na ja­kichś mało mę­skich, wy­pin­drzo­nych i nie­zde­cy­do­wa­nych la­lu­siów. Przez dwa lata po­bytu w sto­licy nie była na­wet o krok od szansy na praw­dziwy i po­ważny zwią­zek. Dziew­czyna czuła się roz­cza­ro­wana tym, że w naj­więk­szym mie­ście w Pol­sce nie można zna­leźć war­to­ścio­wego chło­paka. Po­woli tra­ciła na­dzieję na sen­sowną re­la­cję i co­raz czę­ściej my­ślała o rzu­ce­niu się w wir ro­man­sów, żeby choć tro­chę sko­rzy­stać z ży­cia. Miała spory ape­tyt na seks, ale do tej pory zu­peł­nie nie udało jej się go wy­ko­rzy­stać. Ina­czej niż w przy­padku Mar­tyny, która zdą­żyła już prze­ro­bić kil­ku­na­stu ko­chan­ków.

– ...więc ty­tan jest na­wet bez­piecz­niej­szy i zdrow­szy dla pa­znokci niż hy­bryda. – Do uszu za­my­ślo­nej dziew­czyny do­szły ostat­nie słowa Ewe­liny.

Ra­dek te­atral­nie ziew­nął, po­ka­zu­jąc to­wa­rzy­stwu, że jego kom­plet­nie to nie in­te­re­suje i że roz­mowa zu­peł­nie nie­po­trzeb­nie zdry­fo­wała na nie­znane mu i do ni­czego nie­po­trzebne te­maty.

Mar­tyna mo­men­tal­nie to za­uwa­żyła.

– Wi­dzę, że pan „me­ce­nas” się nu­dzi. – Roz­cią­gnęła usta w szy­der­czym uśmie­chu. – Nie in­te­re­sują go sprawy zwią­zane z płcią piękną, bo sie­dzi cały czas w książ­kach jak praw­dziwy na­uko­wiec. Na nic modne ciu­chy, ma­ki­jaż, buty na szpil­kach i czarne poń­czo­chy. Nic go nie ru­sza. Nie ma na to ani czasu, ani głowy.

– Ka­riera, moja droga, ka­riera... – wy­ja­śnił Ra­dek w swoim stylu. – Trzeba mieć w ży­ciu ja­kieś prio­ry­tety i sku­pić się na celu, a nie roz­pra­szać swoją uwagę. Zresztą, ko­biety to dzieło sza­tana, wy­my­ślone po to, by za­wład­nąć du­szami męż­czyzn.

Chło­pak sam się ro­ze­śmiał ze swo­jego dow­cipu, ale dziew­czyny nie po­dzie­liły jego na­stroju. Wy­raź­nie się za­my­śliły.

– A może...? – Gó­ralka za­wie­siła na chwilę głos i zna­cząco spoj­rzała naj­pierw na Zu­zannę, a po­tem na Ewe­linę. – Może...

– ...może nasz przy­szły pan pro­ku­ra­tor bar­dziej ceni so­bie... hmm... – Ewe­lina udała za­kło­po­taną, co jej bar­dzo prze­ko­nu­jąco wy­szło. – Może bar­dziej od­po­wia­dają mu uroki mę­skiego ciała? Może zu­peł­nie nie­po­trzeb­nie się stro­imy, cho­dzimy do fry­zjera, pod­kre­ślamy kształt oczu i ust, bo nasz „Ra­decki” po pro­stu bar­dziej lubi fa­ce­tów?

Chło­pak mo­men­tal­nie wy­dął usta i mach­nął lek­ce­wa­żąco chudą jak ręka ko­ścio­trupa dło­nią.

– Oj tam. Ja po pro­stu jesz­cze nie wiem, w którą stronę po­wi­nie­nem pójść – wy­ja­śnił już cał­kiem se­rio. At­mos­fera mo­men­tal­nie się zmie­niła i zro­biło się nieco po­waż­niej. – Te­raz nie mam do tego głowy, bo stu­dia po­chła­niają moją uwagę, ale jak tylko spo­tkam od­po­wied­nią osobę, i nie ważne, czy to bę­dzie chło­pak, czy dziew­czyna, to na pewno dam wam znać.

– Oby tylko był to ktoś war­to­ściowy – do­po­wie­działa w końcu coś Zu­zanna. – I żeby po­ja­wiła się praw­dziwa mi­łość.

Na te słowa Mar­tyna na­tych­miast się­gnęła po szklankę z drin­kiem.

– Ko­chani. Pro­szę bar­dzo, wstrzą­śnięty, ale nie zmie­szany – za­żar­to­wała, pa­ra­fra­zu­jąc po­wie­dze­nie uży­wane przez Ja­mesa Bonda. – Do dna. Za na­szą zło­to­włosą pięk­ność i za mi­łość, oczy­wi­ście!

Nie­przy­zwy­cza­jona do al­ko­holu Zu­zanna, za­chę­cona ta­kim to­a­stem, tym ra­zem wy­piła wię­cej, po czym jej oczy mo­men­tal­nie za­szły łzami. Ra­dek od razu to za­uwa­żył, więc po­now­nie użył swo­ich ak­tor­skich zdol­no­ści.

– Oj, Zuza, Zuza. – Zła­pał się dłońmi za po­liczki. – Po­trze­bu­jesz więk­szego tre­ningu, moja droga.

Od­po­wie­dział mu śmiech trójki przy­ja­ciół.

Kel­ner przy­niósł duży ta­lerz świeżo usma­żo­nych fry­tek, więc wszy­scy jak na ko­mendę rzu­cili się do je­dze­nia. Dłuż­szą chwilę je­dli w mil­cze­niu, po­tem roz­ma­wiali, śmiali się i po­pi­jali drinki. Czas mi­jał w cu­downy spo­sób, a oni wy­da­wali się naj­szczę­śliw­szymi ludźmi pod słoń­cem.

* * *

– A ty do­kąd? – Mar­ty­nie plą­tał się już ję­zyk, bo tempo, które sama na­rzu­ciła, w końcu od­biło się na niej sa­mej. – Jesz­cze im­pre­zu­jemy. Dziś jest prze­cież pią­tek.

– Jest już późno, pra­wie pół­noc. – Zu­zanna prze­pra­sza­jąco roz­ło­żyła ręce. – A ja ju­tro rano mam lek­cję fran­cu­skiego.

– No wiesz? – Ewe­li­nie także błysz­czały już oczy od nad­miaru al­ko­holu i ty­to­nio­wego dymu. – Prze­cież ju­tro so­bota. Można się wy­spać. A ty znów bę­dziesz się uczyć?

Po­wie­dziana z wy­rzu­tem uwaga skrę­po­wała zło­to­włosą dziew­czynę, więc z za­kło­po­ta­niem za­częła sku­bać ko­niec na­rzu­co­nego na ra­miona, mi­ster­nie za­ple­cio­nego war­ko­cza.

– No tak... Za dwa mie­siące wy­jeż­dżam i mu­szę pod­szko­lić ję­zyk... Prze­cież wy­kłady będą po fran­cu­sku...

Zu­zanna pró­bo­wała wyjść zza sto­lika, ale Ra­dek uda­wał, że jej nie za­uważa. Jak zwy­kle ro­bił so­bie żarty i jak zwy­kle wy­cho­dziło mu to bar­dzo do­brze. W końcu jed­nak, wi­dząc, że ko­le­żanka na­prawdę chce już iść, wes­tchnął i wstał ze swo­jego miej­sca.

– Wie­cie co? – rzu­cił z uda­wa­nym smut­kiem. – Ja też już pójdę.

– Co?!

– No wiesz?!

Obu­rze­nie Mar­tyny i Ewe­liny wy­da­wało się jak naj­bar­dziej na­tu­ralne, bo wy­glą­dało na to, że zo­staną w knaj­pie same. Lo­kal, zu­peł­nie jak nie w pią­tek, nie był na­bity do ostat­niego miej­sca. W za­sa­dzie to było dość luźno.

– Ja jesz­cze mam w przy­szłym ty­go­dniu jedno, ostat­nie za­li­cze­nie, więc też mu­szę ju­tro się po­uczyć. Prawo po­dat­kowe to nie bułka z ma­słem.

– Oj, weź, Ra­decki! Kurna, czło­wieku, wy­lu­zuj! – Mar­tyna oka­zała swoje nie­za­do­wo­le­nie. Se­ple­niła już co­raz bar­dziej – Prze­cież za­li­czysz to z pal­cem w d...

– Do­bra, do­bra! – za­śmiał się. – Chcę mieć pew­ność, że tak fak­tycz­nie bę­dzie, więc prze­zna­czę ten ostatni week­end na do­szli­fo­wa­nie wie­dzy. Ale obie­cuję wam, że po­tem bę­dziemy ba­lo­wać, ile wle­zie!

Zu­zanna po­de­szła do dziew­czyn i wy­lew­nie się z nimi po­że­gnała.

– Bar­dzo wam dzię­kuję. – Ob­ca­ło­wała do­kład­nie obie ko­le­żanki. – Je­ste­ście wspa­niałe! Nie mogę so­bie wy­obra­zić lep­szych przy­ja­ció­łek.

Ewe­lina po­gła­skała ją po po­liczku i uło­żyła usta w dzió­bek.

– Ale pa­mię­taj, że ju­tro po po­łu­dniu idziemy na za­kupy! Trzeba zmie­nić ci gar­de­robę. Znam je­den tani bu­tik na Chmiel­nej.

– Do­kład­nie – za­wtó­ro­wała jej Mar­tyna. – Na­ku­pimy ci ta­kich ciu­chów, że Fran­cu­zom oczy zbie­leją, jak cię zo­ba­czą. Moja ty śliczna.

Dziew­czyny przy­lgnęły do sie­bie jesz­cze raz. W końcu Zu­zanna i Ra­dek wy­szli z klubu i skie­ro­wali się w stronę aka­de­mika.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

  • Beach Read
    Beach Read
    Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
    Format: EPUB MOBI
    Zabezpieczenie: Watermark Virtualo
    Kategoria: Romans
    Międzynarodowy bestseller, który rozpali cię w te wakacje! Zabawna historia miłosna pośród skwierczącego upałem lata. January Andrews to popularna...
    37,90 zł
    37,90 zł
  • Mroczniej
    Mroczniej
    Wydawnictwo: Sonia Draga
    Format: EPUB MOBI
    Zabezpieczenie: Watermark Virtualo
    Kategoria: Romans
    Ich gorący i zmysłowy romans zakończył się złamanym sercem i wzajemnymi pretensjami, ale Christian Gray nie może uwolnić się od Anastazji Steele, która uparcie tkwi w jego umyśle, krwi. Zdeterminowany by ją odzyskać, próbuje ...
    33,50 zł
    33,50 zł
  • Perska miłość
    Perska miłość
    Wydawnictwo: Prószyński Media
    Format: EPUB MOBI
    Zabezpieczenie: Watermark Virtualo
    Kategoria: Romans
    Wzruszająca historia Polki, która swojego szczęścia szukała w krajach arabskich.Studiująca turystykę Lidka dostaje nieoczekiwaną propozycję wyjazdu na roczne stypendium językowe do Kuwejtu. Tam poznaje Hassana, któremu bardzo szybko ...
    36,00 zł
    36,00 zł
  • Mister
    Mister
    Wydawnictwo: Sonia Draga
    Format: EPUB MOBI
    Zabezpieczenie: Watermark Virtualo
    Kategoria: Romans
    Zatrać się w pasjonującej historii miłości.Najnowsza, porywająca powieść E L James, autorki międzynarodowego fenomenu – bestsellerowej trylogii Pięćdziesiąt twarzy Greya.Londyn, 2019. Dla Maxima Trevelyana życie było niezwykle ...
    33,50 zł
    33,50 zł
  • Pocieszki
    Pocieszki
    Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
    Format: EPUB MOBI
    Zabezpieczenie: Watermark Virtualo
    Kategoria: Romans
    Opowieści z życia wzięte i życiu poświęcone – Pocieszki – nowa książka Katarzyny Grocholi! Chcesz mieć lepszy dzień? A może miesiąc? A może wystarczy pocieszka na każdy tydzień? Oto pięćdziesiąt dwie ...
    44,90 zł
    44,90 zł

Kategorie: