Złoty pałac - ebook
Złoty pałac - ebook
Szejk Zafir el-Kalil uwierzył plotkom, że jego ukochana Darcy go zdradza, i nie chciał jej więcej widzieć. Darcy nie zdążyła mu nawet powiedzieć, że jest w ciąży. Samotnie wychowywała dziecko przez cztery lata, lecz na wieść o zaręczynach Zafira uznała, że jednak szejk powinien wiedzieć, że ma syna. Udaje jej się dostać do pałacu, lecz najtrudniejsze dopiero przed nią…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3819-9 |
Rozmiar pliku: | 1 000 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Upadek z granitowej ściany zdarzył się w ułamku sekundy. A wszystko przez to, że Darcy nie mogła się skoncentrować, skoro wciąż myślała tylko o spotkaniu z charyzmatycznym właścicielem królewskiego majątku, którego zamierzała poinformować o owocu ich romansu.
W efekcie potworny ból przeszył jej kostkę, kiedy uderzyła o ziemię. Przeklinając tak, jak nie przystoi damie, potarła obolałe miejsce, a jej twarz wykrzywił grymas. Noga zaczęła puchnąć i zaczerwieniła się widocznie. W takim stanie nie miała szans zaprezentować się tak, jak zamierzała. Nie zdążyła jednak zdecydować, co dalej, ponieważ w jej stronę biegł już krępy mężczyzna w dość opiętym czarnym garniturze. Natychmiast domyśliła się, że to ochroniarz. Upomniała się w duchu, żeby zachować spokój bez względu na wszystko, po czym zrobiła kilka głębokich wdechów, żeby zapanować na bólem. Kiedy mężczyzna znalazł się u jej boku, dyszał ciężko, a na jego czole lśniły kropelki potu.
– Zapewniam, że panu nie ucieknę – odezwała się Darcy, żeby oszczędzić mężczyźnie dalszych trudów. – Chyba skręciłam nogę w kostce.
– Jest pani bardzo niemądra, skoro tak pani ryzykowała. Szejk nie będzie zadowolony. Ostrzegam, że nie przyjmie dobrze takiego najścia.
– Też tak sądzę. Ale najpierw będzie musiał pan pomóc mi wstać.
– To nie jest dobry pomysł – zaprotestował ochroniarz. – Musi zbadać panią lekarz, zanim postanowi pani stanąć o własnych nogach.
Darcy spojrzała w piwne oczy mężczyzny, z których wyzierała szczera troska. Potem patrzyła, jak wyciąga telefon komórkowy z kieszeni marynarki i wybiera jakiś numer. Słowa w obcym języku, którego używał podczas rozmowy, przywołały jej nieproszone wspomnienia.
Sytuacja zaczęła ją przerastać. Gdyby nie wspinała się na ten mur, uniknęłaby wielu nieprzyjemnych konsekwencji, które zapewne ją czekały. Nie wiedziała jednak, jak inaczej mogłaby się zbliżyć do swojego byłego kochanka, a musiała to zrobić, zwłaszcza że wkrótce miał się ożenić.
Ponownie spojrzała na ochroniarza i zrozumiała, że on naprawdę nie zamierza jej pomóc się podnieść. Po zakończonej rozmowie, wyciągnął dużą chusteczkę i otarł sobie czoło.
– Lekarz zaraz tu będzie – poinformował ją. – Poprosiłem także, żeby przyniesiono dla pani wodę.
– Nie potrzebuję wody, tylko ramienia, na którym mogłabym się wesprzeć.
Przerwała, kiedy dotarło do niej, że nic w ten sposób nie wskóra. Zwiesiła więc głowę, krzywiąc się z bólu. Mogła się tylko modlić o opanowanie, które pomogłoby jej ukryć strach i niepewność ściskające ją za gardło. Uleganie słabościom nie było w jej stylu. Jak dotąd pozwoliła sobie na to tylko raz w życiu i zapłaciła wysoką cenę.
– No dobrze. – Westchnęła. – Rozumiem, że czekamy na karetkę?
– Nie wezwałem karetki. Zajmie się panią osobisty lekarz szejka. Ma wysokie kwalifikacje i mieszka na terenie posiadłości.
– Mam nadzieję, że przyniesie środki uśmierzające ból.
– Tego nie wiem. Ale jeśli dostanie pani jakieś tabletki, woda z pewnością się pani przyda. – Zastanowił się, zanim dodał: – Czy mam poinformować kogoś, że miała pani wypadek?
Serce Darcy zabiło mocniej. Jej matka nie zniosłaby spokojnie takiej rewelacji. Była mistrzynią w robieniu dramatów z najdrobniejszych błahostek, a Darcy nie chciała, żeby jej histeryczny nastrój udzielił się jej synkowi.
– Nie. Nie trzeba. Dziękuję panu bardzo. – Uśmiechnęła się do ochroniarza.
W gasnącym świetle dnia ujrzała dwie zbliżające się postaci. Ich energiczny krok zdradzał pośpiech i nerwowość. Spojrzała w inną stronę, pocierając obolałe miejsce. Zastanawiała się, czy wkrótce pojawi się także policja, a ona usłyszy zarzuty i zostanie zabrana do aresztu.
Ochroniarz, który najwyraźniej wyczuł jej zdenerwowanie, przyklęknął obok i poklepał ją po ramieniu. Zdumiona szeroko otworzyła niebieskie oczy. Ten człowiek nie zachowywał się jak strażnicy, których znała. Tym bardziej doceniła jego dobroć.
– Lekarz zaraz obejrzy pani kostkę. Proszę się nie martwić niepotrzebnie.
– Nie martwię się. Po prostu jestem na siebie zła, że próbowałam przejść przez ten mur. Nie miałam złych zamiarów. Chciałam zakraść się do domu w nadziei, że uda mi się spotkać z szejkiem i zamienić z nim dwa zdania.
Przygryzła wargę, kiedy dostrzegła litość na twarzy mężczyzny.
– Przeczytałam w gazecie, że się tu przeprowadził – dodała drżącym głosem. – Kiedyś dla niego pracowałam.
– Jeśli chciała się pani z nim spotkać, to powinna była pani zadzwonić do biura i umówić się na spotkanie.
– Próbowałam... wiele razy, ale jego sekretarka poinformowała mnie, że najpierw jego wysokość musiałby wyrazić na to zgodę. Ani razu do mnie nie oddzwoniła. Nawet nie wiem, czy przekazała mu moje wiadomości.
– Na pewno przekazała. Może jego wysokość miał swoje powody, żeby się z panią nie kontaktować.
– Rashidzie.
Głęboki, dudniący głos sprawił, że oboje unieśli głowy. Dokładnie tak zapamiętała piękne rysy twarzy mężczyzny, który złamał jej serce. Imponująca arabska uroda przyprawiła Darcy o zawrót głowy.
Na szczęście w porę zapanowała nad emocjami. Napotkała surowe spojrzenie jego ciemnych oczu. Przeszywało ją niczym sztylet. Czas był dla niego łaskawy, bo chociaż wyglądał na nieco starszego niż podczas ich ostatniego spotkania, nadal musiał przyprawiać kobiety o palpitację serca. Ponadto zapuścił włosy, które spływały teraz lśniącymi, ciemnymi falami na szerokie ramiona. Wiedziała, jakie były w dotyku, skoro tak wiele razy przeczesywała je palcami.
– Ta młoda dama spadła z muru, wasza wysokość – oznajmił ochroniarz z troską w głosie. – I zrobiła sobie krzywdę.
– W krzywdzeniu to ona nie ma sobie równych.
Dotknięta do żywego tym oschłym stwierdzeniem, Darcy otworzyła usta, żeby zaprotestować. Przecież to on skrzywdził ją, a nie na odwrót. Czy może umknął mu ten jakże drobny szczegół?
– Co ty tutaj robisz? I dlaczego nieproszona wtargnęłaś na teren mojej posiadłości?
– Powiem ci dlaczego. Bo nie oddzwaniasz ani nie odpowiadasz na moje wiadomości. Nie raczyłeś nawet przyjąć mnie w swoim biurze. Bóg jeden wie, ile razy próbowałam się umówić. A skoro się nie udało, zdecydowałam się na ostateczne rozwiązanie. Wolałabym nie musieć tego robić... ale powinieneś o czymś wiedzieć.
Przyjrzał jej się podejrzliwie.
– Nie dostałem od ciebie żadnej wiadomości.
Darcy wykrzywiła usta w grymasie.
– Chyba żartujesz! Za każdym razem tłumaczyłam twojej sekretarce, że muszę z tobą porozmawiać w ważnej sprawie. Dlaczego miałaby mi nie wierzyć?
– Na razie to nieistotne... Jeśli mówisz prawdę, dowiem się, dlaczego nie miałem o tym pojęcia. Ale teraz bardziej interesuje mnie to, dlaczego chciałaś się ze mną spotkać, Darcy. Czy nie wyraziłem się wystarczająco jasno, kiedy powiedziałem, że nie chcę cię więcej widzieć? I skąd w ogóle wiesz, że tu mieszkam?
– Niedawno przeczytałam o tym w gazecie – odparła nerwowo.
– I postanowiłaś odegrać się na mnie za to, co się zdarzyło w przeszłości?
– Nie! Nie dlatego chciałam cię odnaleźć. Naprawdę sądzisz, że moim celem mogłaby być próba szantażu? Bo jeśli tak, to nie mógłbyś bardziej się mylić. – Łzy napłynęły jej do oczu. Zamrugała, żeby je powstrzymać. – Z artykułu wynikało, że się zaręczyłeś.
– I postanowiłaś mi pogratulować?
– Nie traktuj mnie lekceważąco.
Jak to miała w zwyczaju, kiedy gotowała się ze złości, gwałtownie splotła ręce na piersi, a przy okazji niefortunnie poruszyła zranioną nogą i syknęła z bólu.
Oczy Zafira pociemniały nieznacznie, kiedy posłał jej zaniepokojone spojrzenie.
– Doktorze Eden – zwrócił się do swojego towarzysza w nienagannie skrojonym garniturze – proszę podać wodę tej młodej damie, a potem zająć się jej kostką. Być może ją złamała.
Drżącą ręką Darcy odgarnęła włosy z twarzy i spiorunowała go wzrokiem.
– Pewnie ogromnie byś się wtedy ucieszył – wycedziła przez zaciśnięte zęby, zanim chwyciła butelkę i wypiła łyk zimnej wody.
Szejk wyprostował się i ściągnął ramiona.
– Chociaż zasługujesz na karę za to, co mi zrobiłaś, nie czerpię przyjemności z faktu, że jesteś ranna. I jeszcze jedno. – Jego oczy błysnęły groźnie. – Nie mów mi na ty. Tylko członkowie mojej rodziny i przyjaciele mogą zwracać się do mnie po imieniu, a ty, jak by nie było, jesteś moją podwładną... panno Carrick.
Poczuła odrobinę satysfakcji, kiedy użył jej nazwiska, ponieważ to oznaczało, że wytrąciła go z równowagi. Tak dobrze znała tego człowieka. Nic dziwnego, skoro kiedyś kochała go nad życie. Ale kłamstwa jego mściwego brata położyły kres jej marzeniom o szczęściu u boku Zafira.
– Żeby zyskać pewność, muszę prześwietlić nogę, ale wydaje mi się, że to dość poważne skręcenie, panno Carrick.
Lekarz delikatnie przesunął chłodnymi, długimi palcami po spuchniętej kostce. Jego skupienie i wprawnie przeprowadzone oględziny dały jej nadzieję, że nie spełnią się jej największe obawy. Odetchnęła z ulgą. Ale chwilę później na nowo pogrążyła się w rozpaczy. Bez względu na stan nogi, znajdowała się w kiepskiej sytuacji. Sądząc po nastroju Zafira, zyskała pewność, że nie pozwoli jej odejść wolno po tym, jak wtargnęła na teren jego posiadłości. Ten mężczyzna był najstarszym synem władcy królestwa Zachariah, co oznaczało, że miał wielką władzę. Dlatego gdyby nie musiała wyjawić mu prawdy o ich synu, a jego dziedzicu, nigdy nie wpadałaby na pomysł, żeby próbować się mu narazić.
– Musimy zabrać panią do środka. Tam zastanowimy się, jakiej wymaga pani opieki – dodał doktor Eden, spoglądając na swojego pracodawcę, który miał decydujący głos w tej sprawie.
– Mogę przynieść nosze, wasza wysokość – zaproponował ochroniarz.
– To nie będzie konieczne, Rashidzie – odparł poirytowany Zafir, przyglądając się siedzącej na ziemi kobiecie. – Zaniosę pannę Carrick do domu.
W przeszłości, kiedy wyobrażała sobie ponowne spotkanie z Zafirem, podczas którego mogliby szczerze porozmawiać o tym, co się naprawdę wydarzyło, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Ciepły, zabawny erudyta, dla którego dawniej pracowała i w którym się zakochała, w niczym nie przypominał tego zimnego, zgorzkniałego mężczyzny, z którym przyszło się jej zmierzyć.
– To już raczej się tam doczołgam – warknęła pod nosem.
Nie wiedziała, czy ją usłyszał, ale chwilę później pochylił się, żeby ją podnieść.
– Mam nadzieję, że nie zabrałaś ze sobą nikogo do towarzystwa. A nawet jeśli ciągnęłaś tutaj jakiś ogon, pewnie już dawno go straciłaś. Chyba uznał, że nie jesteś aż taka czarująca, jak początkowo sądził, i w porę dał nogę.
Zabolało ją, że natychmiast założył obecność jakiegoś mężczyzny w jej życiu. Nie odezwała się jednak słowem, ponieważ jej uczucia zagłuszył ból. Ale nawet on był niczym w porównaniu z pożądaniem, które zawładnęło jej ciałem w chwili, gdy Zafir przycisnął ją mocno do piersi.
Kiedy kładł Darcy na miękkiej kanapie w salonie, serce Zafira biło jak szalone. Nawet w najśmielszych fantazjach nie wyobrażał sobie, że jeszcze kiedykolwiek zyska szansę, by tulić ją w ramionach. Kiedy cztery lata temu ją przepędził, obiecał sobie, że nawet o niej nie pomyśli. Ale oszukiwał sam siebie. Jej piękna, anielska twarz na zawsze zapisała się w jego pamięci, czy tego chciał, czy nie.
Mimo wszystko zasłużyłby na tytuł głupca roku, gdyby zapomniał o okrutnej zdradzie, której dopuściła się ta kobieta. Gdyby ich związek przetrwał, ofiarowałby jej wszystko, w tym także dozgonną miłość i oddanie, ale ona zniszczyła ich relację, kiedy postanowiła zagiąć parol na jego brata.
Nie mógł uwierzyć w to, jak go potraktowała. Najwyraźniej tylko się nim bawiła i nigdy nie traktowała ich znajomości poważnie. Dzięki olśniewającej urodzie i kobiecym wdziękom potrafiła owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę. Xavier ostrzegał go przed nią niejeden raz. Nie chciał go jednak słuchać, skoro znał skłonności do naginania prawdy swojego czarującego brata.
Ostatecznie Darcy pokazała swoje prawdziwe oblicze. I kiedy ujrzał ją w namiętnym uścisku Xaviera, zrozumiał, z kim ma do czynienia. Oczywiście próbowała wszystkiemu zaprzeczyć. Twierdziła, że próbowała się wyrwać Xavierowi, który podobno narzucał się jej od wielu miesięcy. Upierała się, że to jego powinien ukarać, a nie ją.
– Zorganizuj coś do picia dla mojego niespodziewanego gościa – zwrócił się do Rashida, nie spuszczając Darcy z oczu. – Na co ma pani ochotę, panno Carrick? Na kawę czy na herbatę?
Nie zachowywał się przyjaźnie ani szczególnie uprzejmie. Nie zamierzał traktować jej ulgowo. Nie dość, że w przeszłości dała mu do wiwatu, to jeszcze teraz próbowała włamać się do jego domu.
– Na nic.
Wyraźnie widział niepokój wyzierający z niebieskich oczu blondynki. Pewnie bała się, że wezwie policję i oskarży ją o próbę naruszenia prywatności. Właściwie powinien był to zrobić.
– Chcę tylko wiedzieć, co zamierzasz – dodała nerwowo.
– Przepraszam, że przerywam, wasza wysokość – wtrącił się doktor Eden, podchodząc do kanapy, na której leżała Darcy – ale bez względu na decyzję waszej wysokości sugeruję, żebyśmy najpierw zawieźli pannę Carrick do szpitala, gdzie zrobią jej prześwietlenie.
Zafir energicznie pokiwał głową. Z kieszeni swojej tradycyjnej arabskiej kandury wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer jednego z najbardziej luksusowych prywatnych szpitali w Londynie. Kiedy wzywał karetkę, zwrócił uwagę na niepokojący wygląd Darcy. Jej twarz była rozpalona, a powieki trzymała półprzymknięte, jakby nie miała siły unieść ich wyżej.
– Doktorze Eden – zwrócił się do medyka głosem nieznoszącym sprzeciwu – proszę zmierzyć temperaturę pannie Carrick. Moim zdaniem nie wygląda za dobrze.
– Proszę się nie martwić, wasza wysokość – odparł lekarz. – Omdlenie to naturalna reakcja organizmu po takim urazie. Niemniej bezzwłocznie udam się po termometr.
– Doskonale.
Wkrótce zadowolony z siebie doktor Eden poinformował swojego pracodawcę, że nie ma powodów do niepokoju. Mimo to Zafir z niecierpliwością wyczekiwał przyjazdu karetki, podczas gdy Darcy zrobiła się dziwnie milcząca.
Nie miał pojęcia, o czym mogła rozmyślać. Dawniej nie musiałby się nad tym zastanawiać. Był z nią tak zestrojony, że trafnie rozszyfrowywał wszystkie jej pragnienia i rozterki – tak jak to potrafił zakochany mężczyzna. I pewnie właśnie dlatego do dziś nie otrząsnął się z żalu, który w nim pozostał po jej zdradzie.
Dźwięk syreny wdarł się do jego myśli. Wyjrzał więc za okno, po czym pośpiesznie ruszył do drzwi.
– Proszę przypilnować pannę Carrick – rzucił przez ramię do swojego lekarza. – Nie można spuszczać jej z oczu.
– Bo co twoim zdaniem zrobię? Wypowiem magiczne zaklęcie i rozpłynę się w powietrzu? – odezwała się Darcy sarkastycznym tonem.
Zafir nie skomentował jej słów. Zamiast tego wpuścił do środka zespół ratowników medycznych. Z kolei Darcy, pomimo niedawnego wybuchu, wyglądała teraz na słabą i zaniepokojoną.
On także się przejmował. Szczerze mówiąc, nie miał pojęcia, jak potraktować ten jej nagły powrót do jego życia. Na początku był ogromnie wstrząśnięty widokiem Darcy. I chociaż udało mu się odrobinę ochłonąć, nadal nie był pewien, czy wnieść oskarżenie przeciwko niej. Większość ludzi z jego kręgu towarzyskiego uczyniłaby to bez wahania. Poza tym dobrze wiedział, że nie można jej ufać.
Nie zamierzał jednak marnować więcej czasu. Polecił ratownikom medycznym, żeby zabrali ją do karetki, a kiedy ci sprawnie ułożyli jej szczupłe ciało na noszach, zwrócił uwagę, że wydawała się chudsza niż dawniej. Może nie odżywiała się prawidłowo. Pamiętał, że kiedy się stresowała, traciła apetyt. Tak czy inaczej, to nie było jego zmartwienie. Darcy nic już dla niego nie znaczyła.
– Pojadę z wami do szpitala.
– Oczywiście, wasza wysokość – odparł jeden z ratowników. – Ale śpieszę zapewnić, że powinno się skończyć na standardowej procedurze. Ta młoda dama wkrótce będzie jak nowa.