Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Złudna gra - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
5 października 2025
49,99
4999 pkt
punktów Virtualo

Złudna gra - ebook

Po tragicznej śmierci narzeczonego Edyta musi na nowo poukładać sobie życie. Wyjeżdża do Monachium, gdzie rozpoczyna pracę nad książką o tajemnicach Dolnego Śląska. Wie o nich więcej niż ktokolwiek inny, bo interesuje się nimi od lat. Czy pasja ściągnie na nią śmiertelne niebezpieczeństwo? Jakie sekrety kryją historyczne przekazy? Dlaczego Szymon musiał zginąć? Kobieta staje się kartą przetargową w grze o najwyższą stawkę. Stawkę, która spędza sen z powiek pewnemu szwajcarskiemu multimilionerowi...

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 398 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

. CZWARTEK, 27 WRZEŚNIA

Zanim Natalia w jakikolwiek sposób zdążyła zaprotestować, Paweł władował się do przedpokoju i zamknął za sobą drzwi wejściowe.

– Dlaczego znowu mnie nachodzisz? – zapytała głosem pozbawionym energii.

– Myślałem, że zależy ci na wyjaśnieniu tej sprawy.

Wzruszyła ramionami.

– Policja już wszystko wyjaśniła.

– Jesteś pewna?

– Tamten rozdział jest zamknięty.

Wyminął ją, kierując się do pokoju. Przeszedł zygzakiem pomiędzy kartonami i stertami książek. Przełożył rozrzucone na kanapie ubrania w jedno miejsce i rozsiadł się.

– Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że nigdy nie zależało ci na Szymonie.

– Paweł, czego ty właściwie chcesz?

– Powtarzam to nieustannie. Nie spocznę, dopóki nie poznam prawdy.

Opierając się o futrynę, patrzyła na niego badawczo. Czarne ubranie podkreślało smutek kryjący się w jej oczach. Przed kilkoma tygodniami promieniały zielenią, teraz były szare i zmęczone od płaczu.

– Powinieneś pogodzić się wreszcie z tym, co się stało. Nie zmienisz historii.

– A ty? Pogodziłaś się?

Czuła się zmęczona i nie miała najmniejszej ochoty na dyskusję.

– Usiłuję nie zwariować – odparła półszeptem.

– Kiedy znajdziemy rozwiązanie, poczujesz ulgę. Wreszcie przestaniesz się obwiniać.

– Nie obwiniam się. Nie mogłam tego przewidzieć.

– I mam uwierzyć, że nie zadajesz sobie pytania, czy nie dało się zapobiec tragedii? – Paweł podniósł głos, ale zreflektował się i spuścił z tonu. – Przepraszam, nie mogę wiedzieć, co czujesz.

Natalia wykazała się cierpliwością. Lubiła Pawła i starała się usprawiedliwiać go w swoich oczach. Stracił kuzyna, z którym łączyła go wyjątkowo silna więź. Byli niczym rodzeni bracia. Teraz miotał się, nie mogąc poradzić sobie z bólem.

Wziął głęboki oddech.

– Prawda jest taka, że sam od początku obwiniam się o śmierć Szymka – przyznał. – Gdybym był wtedy z wami, może nie doszłoby do najgorszego.

Zrzuciła ubrania na podłogę i usiadła obok niego.

– Policja uznała, że to był nieszczęśliwy wypadek. Albo Szymon wziął to świństwo przez pomyłkę, albo spróbował świadomie.

– Nie zapominaj, że ja też jestem policjantem. Sęk w tym, że ludzie zajmujący się śledztwem nie znali Szymka, a ja tak. Oficjalne raporty do mnie nie przemawiają.

– Raport z sekcji był jednoznaczny. Śmiertelne stężenie narkotyków we krwi.

– Owszem. Wciąż otwarta jednak pozostaje kwestia, w jaki sposób to draństwo dostało się do jego organizmu. Natalia, zastanów się dobrze. Twój chłopak…

– Narzeczony.

– Narzeczony? Nie wspominał…

– Zaręczyliśmy się, nieważne.

– Twój narzeczony umiera od przedawkowania substancji odurzających. Widziałaś kiedyś w jego rękach choćby papierosa? Nawet tabletki przeciwbólowe traktował jak zło konieczne, a co dopiero narkotyki!

Rozłożyła ręce w geście bezradności.

– Już ci tłumaczyłam, że to stało się podczas dużej imprezy…

– Znam sprawę.

Mówiła dalej, jakby nie słyszała słów Pawła:

– Wśród gości najwięcej było studentów medycyny. Żeby utrzymać się na tym kierunku, nie stronią od narkotyków. To musiał być wypadek. Może Szymon po prostu pomylił szklanki?

– Gdyby nieopatrznie wypił w drinku czyjąś działkę, nie miałby we krwi takiej ilości narkotyku, jaka zabiłaby konia.

– Skoro jest jak mówisz, dlaczego policja zamknęła dochodzenie?

– Nie zamknęła.

Paweł Fluder wyprężył się dumnie.

– Oficjalnie przejąłem śledztwo.. PIĄTEK, 28 WRZEŚNIA

– Nie idę na żaden urlop! – stanowczo oznajmiła Natalia na widok Joanny Błaszczyk, redaktor naczelnej gazety, dla której pracowała, a prywatnie swojej przyjaciółki.

Za oknem wychodzącym na wrocławski plac Solny gęstniał wrześniowy zmierzch. Joanna przeszła przez opustoszałe biuro i dyskretnie rzuciła okiem na monitor ostatniego komputera, który tego dnia jeszcze pomrukiwał w pomieszczeniu. Nachyliła się i wyłączyła urządzenie. Przyglądała się przyjaciółce, zastanawiając się nad zmianą, jaka w niej zaszła po śmierci Szymona. Energiczna, pełna życia dziewczyna stała się szorstką pesymistką. Natalia była bardzo młoda, i Joanna wierzyła, że czas wyleczy rany. Nie pozwolę ci zgorzknieć – pomyślała. – Odnajdę twój optymizm.

– Już to uzgodniłyśmy, nie mam zamiaru wracać do pomysłu urlopu. Praca jest w tej chwili dla ciebie lepszym rozwiązaniem niż bezczynność.

– Cieszę się, że mnie rozumiesz.

Aśka, ubrana w nieodłączną długą spódnicę i apaszkę przewiązaną na szyi, usiadła na biurku. Poszarzała cera, niemodna fryzura i brak makijażu dodawały jej lat. Nie dbała o siebie, twierdziła, że nie ma dla kogo. Choć przekroczyła trzydziestkę, nie wyszła za mąż. Dysponowała dużą ilością wolnego czasu i chętnie poświęcała go przyjaciołom.

– Tym lepszym rozwiązaniem jest praca, a nie tyranie od świtu do zmierzchu. Kompletnie straciłaś nad sobą kontrolę. Pierwsza przychodzisz do redakcji i wychodzisz stąd ostatnia. Codziennie od pogrzebu Szymona…

– Przestań! – Natalia gwałtownie podniosła się z krzesła. – Wczoraj wyszłam o szesnastej.

Joanna potwierdziła skinieniem głowy.

– Żeby udać się na cmentarz i spędzić tam dwie godziny.

– Skąd…

– Nie mam teraz czasu na wyjaśnienia. Ubieraj się, idziemy do „Borówki”.

– Chyba zapomniałaś, że ciągle noszę żałobę.

– To spotkanie służbowe. Żadnych rozrywek.

– Nie wspominałaś wcześniej…

– Długo będziesz się jeszcze ociągała? Widzimy się za pięć minut obok recepcji.

Natalia poczuła, że wzbiera w niej chęć ucieczki. Przez ostatnie tygodnie znajomi usiłowali pocieszać ją na siłę, mimo że nie miała na to najmniejszej ochoty. Pragnęła spokoju, żeby przywrócić równowagę w swoim życiu. Przed dwoma miesiącami wydawało jej się, że nic nie może zakłócić szczęścia. Miała u boku ukochanego chłopaka, studiowała, pisała artykuły do regionalnego dziennika, snuła plany na przyszłość. Wszystko przerwał wypadek. Właśnie wypadek. O śmierci Szymona nie mogła myśleć inaczej…

Dotarcie z redakcji do kawiarni zajęło im niecałe trzy minuty. Wystarczyło przejść przez Rynek, mijając prostokątną fontannę, by chwilę później przekroczyć próg „Borówki”. Lokal mieścił się w starannie odrestaurowanej kamienicy, wnętrze urządzono w duchu dziewiętnastowiecznym. Z piętra sączyły się dźwięki pianina, a płomienie świeczek zdawały się pulsować w rytm muzyki. Przy pierwszym stoliku od wejścia, tuż obok przeszklonej lady z wypiekami, czekała pulchna kobieta. Na powitanie wyciągnęła rękę do Joanny.

– Tamara Cooper.

– To jest właśnie Natalia Tyszka – Aśka przedstawiła koleżankę, posługując się językiem angielskim. – Nie znajdzie pani bardziej kompetentnej osoby.

Cooper uścisnęła dłoń Natalii.

– Witam serdecznie. Domyślam się, że nie zna pani celu naszego spotkania?

Założyła za ucho jasne włosy miękko okalające jej twarz. Nosiła żakiet w pastelowym kolorze podkreślającym jej łagodną urodę i kremowe perły nadające wizerunkowi szlachetny wyraz.

– Mam dla pani pewną propozycję zawodową – angielski w ustach Cooper brzmiał twardo, dało się w nim wyłapać niemiecki akcent. – Moje wydawnictwo przygotowuje książkę historyczną poświęconą ostatnim dniom wojny. Potrzebuję specjalisty…

– Nie jestem historykiem – przerwała Natalia.

Tamara Cooper nie zwróciła na to uwagi. Mówiła niespiesznie, pieczołowicie dobierając każde słowo:

– …specjalisty, który zająłby się problematyką związaną z zaginionymi dziełami sztuki. Dowiedziałam się, że pasjonuje panią tematyka poświęcona tajemnicom Dolnego Śląska.

– Naturalnie! – wtrąciła Joanna. – Od dłuższego czasu Natalia zgłębia wiedzę o dziejach Dolnego Śląska i dzieli się nią z czytelnikami. Seria artykułów „Natalia na tropie…” cieszy się ogromną popularnością. Zaczęła je pisać jeszcze w liceum.

Tamara zwróciła się do Natalii.

– Jestem skłonna zatrudnić panią od zaraz. Zapewniam warunki pracy na najwyższym poziomie, dostęp do potrzebnych tekstów źródłowych, koszty transportu, pobytu, wyżywienie. Mojemu wydawnictwu zależy na tym, żeby wydać książkę w kilkunastu krajach, dlatego materiał musi być starannie dopracowany. Pani zostałaby przydzielona do zespołu zajmującego się Dolnym Śląskiem. Przewodzi mu profesor Brunon Wrzesiński.

– Profesor Wrzesiński… – wyszeptała Tyszka.

– Sama pani widzi, że to prestiżowa propozycja. Jedyną niedogodnością jest fakt, że zespół pracuje w Monachium, ale jak już wspomniałam, moja firma pokrywa koszty zakwaterowania i utrzymania. Naturalnie dochodzi do tego jeszcze wynagrodzenie.

– Kusząca oferta. Niestety, nie mogę z niej skorzystać.

Aśka pogładziła przyjaciółkę po ramieniu.

– O pracę w redakcji możesz być spokojna. Artykuły będziesz przesyłała mailem. Wyjedziesz, zmienisz otoczenie, poznasz nowych ludzi. Potrzebujesz tego! Jako wzorowa studentka nie powinnaś też przejmować się kilkoma opuszczonymi wykładami. Rok akademicki jeszcze się nie zaczął, a do sesji zdążysz nadrobić wszystkie zaległości.

– Powiedziałam już, że to niemożliwe.

Cooper położyła na stole wizytówkę.

– Nie musi pani podejmować decyzji już teraz. Proszę zastanowić się przez kilka dni.

Muzyka na piętrze ucichła, w lokalu przenikały się odgłosy rozmów. Tamara zarzuciła na ramiona kaszmirowy szal i, pożegnawszy się, opuściła kawiarnię.

– Nie rezygnuj. Ten wyjazd jest dla ciebie szansą na powrót do normalności.

– Chcesz mi pomóc, dziękuję, ale ja naprawdę nie mogę skorzystać z tej propozycji. Muszę zająć się Pauliną.

– Myślałam, że twoja siostra jest dorosła.

– Rodzice wyjechali na pewien czas do Azji, bo ojciec podpisał intratny kontrakt z jakąś firmą budowlaną, i zostawili ją pod moją opieką. W związku z tym postanowiłam wyprowadzić się z wynajętego mieszkania i wrócić do domu. Młoda jest w klasie maturalnej, powinnam dopilnować, żeby zachowała umiar w imprezowaniu i od czasu do czasu zajrzała do podręczników.

– Sama niedawno zdawałaś maturę…

– Tylko że mnie nie trzeba było pilnować.

Aśka podarła wizytówkę i strzępy wyrzuciła do popielniczki.

– Przepraszam. Niepotrzebnie postawiłam cię w kłopotliwej sytuacji.. NIEDZIELA, 30 WRZEŚNIA

Trumna. Wiązanka białych róż. Kwiaty upadają na wieko. W nieskazitelne pąki uderzają grudy ziemi…

Natalia nie potrafiła zapomnieć tego widoku. Pamiętała, że bez zastanowienia wrzuciła róże do dołu, do którego spuszczono trumnę, po czym usłyszała przeraźliwy okrzyk matki Szymona. Grabarze sypali ziemię, a kwiaty ciągle wychylały pąki do słońca, jakby walczyły, żeby przedłużyć życie.

Koszmarne wspomnienia pogrzebu powracały za każdym razem, kiedy przychodziła na cmentarz.

Zupełnie nie zwracała uwagi na ciemności, które przegoniły ostatnie pomruki dnia. Paweł obserwował ją od godziny. Oparta o drzewo kuliła się z zimna, ściskając w ręce wyschnięte chryzantemy.

Zbliżył się.

– Dlaczego zamiast podejść i przywitać się, gapisz się na mnie tyle czasu z sąsiedniej alejki?

Zaskoczyła go. Jako policjant potrafił godzinami śledzić podejrzanego, nie ujawniając swojej obecności. Wydawało mu się, że pogrążona we własnych myślach nie może go dostrzec. A jednak Natalia była bardzo czujna.

– Nie chciałem ci przeszkadzać, przyjechałem odwiedzić grób.

– Bzdura. Po prostu mnie szukałeś.

Nieoczekiwanie przyłapała go na kłamstwie. Nie był na to przygotowany, dlatego się zawahał, a w końcu przyznał:

– Nie zastałem nikogo w twoim mieszkaniu. Od razu pomyślałem, że będziesz tutaj.

Trzęsła się z zimna. Bez namysłu zdjął kurtkę i zarzucił jej na ramiona.

– Idziemy. Powinnaś napić się czegoś gorącego.

Złapał jej rękę i wsunął pod swoje ramię. Nie cofnęła się. Paweł nigdy nie ukrywał, że Natalia bardzo mu się podoba. Co przyciągało go do niej?

Poznali się na urodzinach koleżanki, na których był także Szymon. Paweł pierwszy zwrócił na nią uwagę. Oczarowała go naturalnością. Delikatną urodę podkreślała subtelnym makijażem i skromną sukienką, perfekcyjnie uwydatniającą jej idealne proporcje. Beżowy materiał ładnie kontrastował z ciemną karnacją i czarnymi włosami dziewczyny.

Bardzo przystojny, zawsze otoczony wianuszkiem adoratorek Paweł nie miał najmniejszych wątpliwości, że w kilka minut zainteresuje Tyszkę swoją osobą. Zaproponował, że przyniesie jej coś do picia. Zgodziła się. Kiedy wrócił ze szklanką soku pomarańczowego, rozmawiała z Szymonem. Paweł zaprosił ją do tańca, ale odmówiła pochłonięta wymianą zdań z nowym kolegą. Przegadali cały wieczór, i tak już zostało. Wkrótce potem byli parą. Fluder, nie chcąc się narażać na konflikt z kuzynem, usunął się w cień, jednak nigdy nie przestał darzyć Natalii uczuciem. Teraz nareszcie mógł o nią zawalczyć.

Wiedział, że Szymon zaimponował Natalii rozległą wiedzą historyczną. On nie posiadał tego atutu. Miał jednak cały wachlarz innych zalet, których dziewczyna wcześniej nie miała sposobności docenić.

Z terenu cmentarza wydostali się główną bramą i wsiedli do samochodu. Auto ruszyło ulicą Grabiszyńską ku południowo-wschodniej części miasta. Przez całą drogę do domu Natalia w milczeniu spoglądała przez boczną szybę. Ożywiła się kwadrans później, kiedy grafitowy golf zatrzymał się pod blokiem na wrocławskim Nowym Dworze. Zdobyła się na niewyraźny uśmiech.

– Dzięki.

Paweł wyskoczył zza kierownicy, trzasnął drzwiami i ruszył za nią.

– Potrzebuję twojej pomocy.

– Domyślam się. W przeciwnym wypadku dałbyś mi święty spokój.

– Chciałbym przejrzeć rzeczy Szymona.

– Przykro mi, ale oddałam je jego rodzicom. Państwo Dereniowie z pewnością ci je udostępnią, w końcu byliście z Szymonem bliskimi kuzynami.

– Czy Szymek miał jakiś notes z adresami?

Przystanęła kilkanaście metrów od klatki schodowej. Nie miała zamiaru zapraszać Pawła do domu.

– Czasami dodawał znajomych do mojego notesu. Swojego nie prowadził. Wszystkie potrzebne numery zapisywał w komórce.

– A co się stało z tym telefonem?

– Gdzieś leży.

– Natalia! Postaraj się mi pomóc.

– Poszukam go, jeśli tak bardzo ci zależy. Karta SIM powinna być jeszcze aktywna.

Umilkli, kiedy z bramy wyszła starsza pani ze spanielem na smyczy. Młodzi ludzie skinęli na powitanie i czekali cierpliwie, aż sąsiadka oddali się na bezpieczną odległość.

– Naprawdę nie chcesz wznowienia śledztwa? – zapytał Fluder z wyrzutem.

– Chcę o wszystkim zapomnieć, a ciągłe rozdrapywanie ran nie ułatwia mi tego.

Dostrzegła, że na ramionach wciąż ma zarzuconą kurtkę Pawła. Ubranie pachniało męskimi perfumami, co przywiodło jej na myśl Szymona, więc niezwłocznie zwróciła je właścicielowi.

– Jestem zmęczona, muszę się położyć.

– Pójdę już. Zadzwoń, jeśli znajdziesz ten telefon.

Wrócił do samochodu. Policzył okna w wieżowcu i zaczekał, aż w kuchni Tyszki zapali się światło. Dopiero wówczas zapuścił silnik i odjechał.

W ciągu ostatniej doby Tamara Cooper opuściła hotelowy pokój zaledwie dwa razy, schodząc do restauracji na kolację i śniadanie. Była z siebie niezadowolona. Przez przypadek zostawiła w „Borówce” wizytówkę hotelu. Pozostało jej czekanie, aż młoda dziennikarka skontaktuje się z recepcją.

Popołudniowe słońce oparło się na wieży kościoła Świętej Elżbiety znajdującego się tuż przy Rynku. Ceglane mury były doskonale widoczne z okna hotelowego pokoju. Cooper popijała białą herbatę i gapiła się na wycieczki oblegające wejście do świątyni. Telefon wciąż milczał.

Świeczka w podgrzewaczu pod imbrykiem wypaliła się, napar wystygł. Od rozpatrywania możliwych rozwiązań Tamarę rozbolała głowa. Łyknęła proszki przeciwko migrenie, bez których nie wychodziła z domu, traktując je jak leki ratujące życie, po czym odczekała kwadrans, aż ból stał się mniej dokuczliwy, i wykręciła numer Joanny Błaszczyk.

– Przykro mi bardzo, ale Natalia nie skorzysta z pani propozycji.

– Jeśli chodzi o pieniądze, możemy negocjować stawkę.

– Jej wyjazd jest niemożliwy z przyczyn osobistych.

– Nie będę ukrywała, że jestem w trudnej sytuacji i pomoc pani Tyszki jest mi niezbędna – Tamara Cooper odetchnęła głęboko. – Historycy, pisząc teksty, skupiają się wyłącznie na faktach i datach. Książce, którą przygotowuje moje wydawnictwo, jest potrzebna ręka kogoś z wyobraźnią. Kogoś, kto przekształci tekst tak, by każde zdanie budziło coraz większą ciekawość czytelników. Kogoś, kto z suchego przekazu naukowców zrobi opowieść, jaką z ciekawością przeczytają i poważny bankier, i gospodyni domowa, a nawet zbuntowana trzynastolatka.

– Rozumiem. Chce pani, żeby Natalia ubrała teksty we własny styl.

– Artykuły pani Tyszki cieszą się dużym powodzeniem. Myślę, że z książką nie byłoby gorzej.

Joanna doszła do wniosku, że nie ma sensu ukrywać właściwego powodu odmowy przyjaciółki.

– Natalia musi zaopiekować się siostrą, ponieważ ich rodzice wyjechali z kraju.

Cooper uśmiechnęła się do słuchawki, a następnie odrzekła aksamitnym głosem, który idealnie brzmiałby w swingu:

– Ależ to żaden problem, wynajmiemy niańkę!

W odpowiedzi usłyszała chichot.

– Niańkę dla maturzystki?

– Maturzystki?

– Zdaje się, że Paulina nie byłaby zadowolona, gdyby Natalia nasłała na nią niańkę.

Śmiały się już na dobre.

– Zna pani siostrę pani Tyszki?

– Od urodzenia.

– Doskonale, doskonale… – wymruczała Tamara. Wyraźniej powiedziała: – Wpadłam na pewien pomysł.. WTOREK, 2 PAŹDZIERNIKA

Z podziemnego parkingu siedziby korporacji W&W, mieszczącej się w dziewiętnastowiecznym budynku w centrum Genewy, dostojnie wynurzył się srebrnoszary maybach 62 S. Bezpośrednio za nim podążał mercedes – wykonany na zamówienie model z kuloodpornymi szybami i wzmocnioną karoserią.

– Swissôtel Métropole Geneve – rzucił Sean Werner.

Kierowca ruszył ulicami miasta w kierunku zabytkowego hotelu. Sean rozsiadł się wygodnie w fotelu i w Internecie sprawdził najnowsze notowania tokijskiej giełdy, zwracając szczególną uwagę na kursy akcji firm, którymi zarządzał.

– Przyspiesz.

– Obawiam się, że to niemożliwe, panie prezesie. Zgubimy eskortę.

Na twarzy Wernera pojawił się grymas niezadowolenia. Mężczyzna sięgnął po telefon i połączył się z kierownikiem ochrony.

– Wycofaj drugi wóz.

– Nie mogę, przecież szef zna procedury.

– Mam gdzieś wasze procedury!

– Drugi samochód musi być w pogotowiu, w razie gdyby pierwszy się zepsuł albo doszłoby do wypadku…

– Nie pouczaj mnie. Zdejmij eskortę.

Rozłączył się. Coraz częściej drażniła go strategia ochrony, wdrożona jeszcze przez jego ojca. Czuł się jak pies na łańcuchu. Niemniej jednak zdawał sobie sprawę z konieczności zachowania najwyższego stopnia bezpieczeństwa. Pieniądze, koligacje i stanowisko sprawiły, że miał wielu wrogów.

Tego dnia ochroniarze byli ostatnią rzeczą, jaka była mu potrzebna. Im mniej świadków, tym lepiej.

Dwadzieścia minut później maybach zatrzymał się przed Swissôtel Métropole Geneve, Sean wysiadł z auta i zdecydowanym krokiem wszedł do budynku. Dyskretnie zajrzał do baru. Przy ladzie, na wysokim krześle z czerwonej skóry, czekał Kurt Ender. Siedział plecami do wejścia, zajęty napojem w wysokiej szklance z przybraniem z owoców.

Sean wycofał się do recepcji. Wynajął pokój standardowej klasy, następnie udał się do niego. Za pomocą wewnętrznej linii telefonicznej połączył się z barem. Opisał Endera i poprosił barmana, żeby przekazał mu słuchawkę.

– Czekam w pokoju osiemdziesiąt sześć.

Kurt pojawił się po kilku minutach. Przejechał dłonią po łysej czaszce i splótł ręce na masywnym karku. Miał sylwetkę kulturysty i twarz dziecka z lekko opaloną cerą. Zazwyczaj ubierał się na sportowo, toteż spotkania z szefem, na które najczęściej zakładał garnitur, wydawały mu się udręką. Sztywna marynarka krępowała ruchy, ciężko mu było oddychać.

– Wolałbym, żebyśmy się spotykali w dyskretniejszych miejscach – powiedział Werner.

– To bardzo dobry hotel.

– Nie jestem tu anonimowy.

– Szef nigdzie w Szwajcarii nie jest anonimowy.

Werner nie miał zamiaru tłumaczyć Enderowi swojego toku myślenia.

– Następnym razem to ja wybiorę miejsce spotkania.

Kurt nie był tak inteligentny, jak by sobie tego życzył jego pracodawca, ale Werner wiedział, że nieprędko znalazłby człowieka, który z podobnym oddaniem wykonywałby dla niego czarną robotę, nie zadając niepotrzebnych pytań. Sean pociągał za sznurki tej marionetki, a ona podrygiwała wedle jego życzeń.

– Masz nagrania?

– Przesłuchałem je tyle razy, że niemalże znam to na pamięć. Jak już mówiłem, nie ma w nich niczego, co mogłoby się nam przydać – skomentował Ender.

– Sam to ocenię. Gdzie jest laptop z nagraniami?

– W moim apartamencie.

– Zostawiłeś go w pokoju? – Sean nie dowierzał. – Każdy mógł skopiować pliki.

– Zamknąłem go w sejfie.

Twarz Wernera przybrała purpurową barwę.

– Prowadź – wykrztusił.

Windą dostali się do apartamentu z widokiem na jezioro, jednym z najdroższych w budynku. Był wyposażony w łazienkę wyłożoną włoskim marmurem i urządzony z królewskim rozmachem. Kurt otworzył sejf i włączył komputer. Na monitorze zamiast normalnego obrazu wyświetlił się zbiór figur o nieokreślonym kształcie.

– Co to jest?

– Nie wiem, szefie. Wczoraj wieczorem układałem pasjansa, i wszystko działało.

Zrestartowali system operacyjny, lecz nie poprawiło to sytuacji.

Wernera oblał zimny pot. Służby specjalne dla zasady monitorowały każdy jego krok, w końcu był w gronie najbogatszych obywateli. Jeśli zaczęli cokolwiek podejrzewać, skopiowali zawartość dysku, kiedy Kurt delektował się napojami przy barze.

– Zrobiłeś kopię nagrań?

– Nie. Płytę łatwo zgubić.

– A komputer łatwo uszkodzić, głupcze!

Werner złapał laptopa pod pachę i wybiegł z apartamentu. Żałował, że w ogóle odezwał się w towarzystwie Kurta, bo przecież w pomieszczeniach mógł być założony podsłuch. Uspokoił się dopiero w samochodzie. Kto powiedział, że za awarią komputera stoją służby specjalne? Wirus, defekt techniczny – tych przyczyn niesprawności laptopa nie powinien wykluczać.

– Do siedziby – nakazał kierowcy.

Zatelefonował do sekretarki. Polecił jej natychmiast ściągnąć do biura informatyka. Nie musiał dodawać, że najlepszego informatyka, dla pracownicy było to oczywiste. Dla prezesa nie liczyły się koszty, tylko efektywność pracy.

Wziął kilka głębokich oddechów. Czuł, że wciąga go wir manii prześladowczej. Powinien jak najszybciej zamknąć dręczącą go sprawę raz na zawsze. Kłopot w tym, że nie miał gotowego rozwiązania, które postawiłoby go na bezpiecznej pozycji. Przez głowę przemknęła mu nawet myśl, że pewni ludzie powinni zamilknąć raz na zawsze. Tych ludzi było jednak zbyt wielu, poza tym Werner nie był mordercą!

Wbiegając na ósme piętro wieżowca, Paweł nie mógł się pozbyć uczucia niepokoju. Że też winda musiała zepsuć się akurat teraz! Na piątym piętrze przyspieszył, pokonywał po dwa stopnie naraz. Doskonała kondycja fizyczna, którą wypracował, trenując sztuki walki, sprawiła, że po osiągnięciu celu miał jedynie lekką zadyszkę.

Drzwi mieszkania pod numerem 16. były niedomknięte. Nikt nie odpowiedział na pukanie. Kiedy popchnął drzwi, te nieoczekiwanie stawiły opór. Napierając na nie z całej siły, odsunął ciężar znajdujący się po drugiej stronie.

W przedpokoju piętrzyły się kartony, pomiędzy którymi zostawiono wąskie przejścia prowadzące do poszczególnych pomieszczeń.

– Natalia! Jesteś tu?

Wszedł do pokoju. Dziewczyna nerwowo zbierała rozrzucone na kanapie chusteczki higieniczne.

– Dlaczego nie odpowiadasz?

– Do każdego domu wchodzisz bez zaproszenia?

– Tylko tam, gdzie zachęcają mnie do tego otwarte drzwi.

Popatrzył na nią, lecz odwróciła głowę, żeby nie dostrzegł zaczerwienionych oczu.

– Znalazłaś telefon Szymona?

– Leży na komodzie. Zrobię herbaty.

– Wolałbym kubek mocnej kawy.

– Jasne.

Wziął do ręki podniszczoną komórkę. W książce telefonicznej znalazł niecałe siedemdziesiąt wpisów, precyzyjnie usystematyzowanych. Niektóre nazwiska powtarzały się, ale dla rozróżnienia następowały po nich litery „k” albo „s”. Paweł postanowił, że później się nad tym zastanowi, i sprawdził skrzynkę z odebranymi esemesami. Ostatni wysłała Natalia. W dniu śmierci Szymona. Nie czuł się upoważniony, żeby go przeczytać.

Dziewczyna wróciła z kawą.

– Mogę pożyczyć ten telefon?

Skinęła głową.

– Tam są esemesy…

– Nie muszę ich czytać – zapewnił. – Potrzebuję wyłącznie książki telefonicznej.

– Zabierz komórkę i nie krępuj się. Nie mam tajemnic przed policją.

– Jestem dla ciebie policjantem? Sadziłem, że masz we mnie przyjaciela.

Ku zadowoleniu Tyszki rozległ się sygnał domofonu.

– Ostatnia runda. Ładujemy te pudła i spadamy stąd – już z klatki krzyczała Paulina. – Aśka zawiezie je do domu, a my pojedziemy tramwajem.

Na progu przedpokoju stanął Paweł. Policzki młodszej siostry gwałtownie poczerwieniały, ale on tego nie dostrzegł. Zwrócił się do Natalii:

– Czy mi się wydaje, czy wyprowadzasz się stąd?

– Wracam do domu rodziców.

Paulina rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Joannie, która krzątała się między pudłami.

– Pomogę wam – zaproponował. – Część rzeczy włożymy do mojego samochodu, i nie będziecie musiały tłuc się tramwajem.

Paulina trąciła Pawła pięścią w brzuch zbudowany z mięśni twardych jak stal.

– Równy z ciebie gość!

O dwudziestej wszystkie pudła tkwiły na środku pokoju Natalii. Na ścianach wciąż wisiały portrety idoli z czasów liceum, a przy zasłonie dyndał pęk suszonych róż poczerniałych ze starości. Dziewczyna postanowiła niezwłocznie posprzątać. Z pasją zrywała plakaty, do worków na śmieci upychała zakurzone maskotki i czasopisma dla nastolatek. Wtedy weszła Paulina i oznajmiła, że kolacja jest gotowa.

– Zjem później.

– Zjesz teraz, bo to zapiekanka. Jak wystygnie, będzie niesmaczna – powiedziała i zaciągnęła siostrę do kuchni.

– Co wy tu jeszcze robicie? – spytała dziennikarka na widok Aśki i Pawła.

Mężczyzna nalewał do szklanek sok z czarnych porzeczek. Udał obrażonego.

– Sympatyczna przyjaciółka z ciebie!

– Przepraszam. Cieszę się, że jesteście.

Doskonale rozumieli, że potrzebuje czasu, by z powrotem stać się wiecznie uśmiechniętą optymistką, jaką pamiętali. Wybaczali jej uszczypliwości, zły humor i niechęć w stosunku do każdego, kto próbował wzniecić w niej Natalię sprzed tragedii. Zamierzali walczyć o nią za wszelką cenę.

Paweł zwrócił się do Joanny i Pauliny:

– Przed chwilą mówiłyście coś o profesorze Wrzesińskim. Chodziło o tego słynnego Wrzesińskiego, który był największym autorytetem Szymona?

– Natalia dostała od pewnego niemieckiego wydawnictwa propozycję współpracy z profesorem. Miałaby pomóc w redagowaniu książki historycznej – wyjaśniła Błaszczyk.

– Przyjęłaś tę ofertę – Fluder bardziej stwierdził, niż zapytał.

– Nie mogłam ze względu na Paulinę. Obiecałam rodzicom, że zaopiekuję się nią.

– Rany… – jęknęła bezpośrednio zainteresowana.

Na pierwszy rzut oka siostry były bardzo podobne do siebie. Szybko można było jednak dostrzec dzielące je różnice. Paulina była wulkanem energii. Potrafiła wybuchnąć w dowolnym miejscu i czasie. Jej nieprzewidywalność sprawiała, że postrzegano ją jako osobę niedojrzałą jak na swój wiek, choć tak naprawdę – jeśli wymagała tego sytuacja – Paulina potrafiła zachować rozsądek. W przeciwieństwie do niej Natalia rzadko pozwalała sobie na spontaniczność. Łączyło je natomiast podobieństwo fizyczne.

– Młoda nie jest małym dzieckiem – Paweł sięgnął po pieczywo. – Uważam, że ze względu na pamięć o Szymonie powinnaś skorzystać z okazji. Zawsze marzył choćby o rozmowie z Wrzesińskim.

– Byłby z ciebie dumny – powiedziała Joanna.

– Dwa czy trzy tygodnie upłyną błyskawicznie, a ty będziesz miała satysfakcję do końca życia. Wyznacz mi kuratora…

Natalia wycelowała palcem w siostrę.

– O czym ty mówisz?

– Mogę codziennie jeździć do Aśki i pokazywać jej zeszyty. Serio!

Natalia odłożyła sztućce na stół.

– Uknuliście spisek.

Joanna wiedziała, że Paulina doskonale poradziłaby sobie bez opieki. Za kilka tygodni miała odebrać dowód osobisty i całkiem oficjalnie stać się częścią dorosłego świata. Natalia podświadomie obawiała się, że w czasie jej nieobecności Młoda, zamiast chodzić do szkoły, będzie codziennie zwiedzać kluby i dyskoteki, gdzie jest łatwy dostęp do narkotyków. Starsza siostra panikowała na myśl, że Paulę mogłoby spotkać to samo co Szymona. Aśka czuła się zmuszona rozwiać jej obawy.

– Poniekąd – przytaknęła Joanna. – Na czas twojego wyjazdu zaopiekuję się Młodą.

– A jeśli postanowi pójść na imprezę, osobiście dopilnuję, żeby bezpiecznie wróciła do domu – dodał Paweł.

Zapadła cisza. W pierwszym odruchu Tyszka chciała od razu się sprzeciwić, ale z drugiej strony plan przyjaciół nie był pozbawiony sensu. Paulina zostałaby pod kontrolą poważnych ludzi, którym ufała. Pierwszy raz od dłuższego czasu Natalia poczuła radość. Na horyzoncie pojawił się cel, który mógł na nowo nadać sens jej życiu choćby na dwa czy trzy tygodnie.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij