- promocja
Zły serw - ebook
Zły serw - ebook
To największy rywal mojego brata w hokeju… Ale to on sprawia, że się rumienię.
Isabelle Callahan ma dwa cele: odzyskać dawną pozycję w siatkówce i zapomnieć, że kiedykolwiek znała diabelnie przystojnego obrońcę Nikolaia Abneya-Volkova. Jest najmłodszą i jedyną córką w rodzinie pełnej sportowców, a więc porażka nie wchodzi w grę. Ale kiedy Nik ponownie pojawia się w jej życiu, dziewczyna nie potrafi trzymać się od niego z daleka. Wraz z kolejnymi potajemnymi spotkaniami i szczerymi rozmowami granice między przyjaciółmi z korzyściami a czymś więcej zaczynają się zacierać…
Kiedy Izzy i Nikolai docierają do miejsca, z którego nie ma powrotu, muszą dokonać wyboru: wspólnie walczyć o przyszłość albo patrzeć, jak płonie.
„Zły serw” to pikantny romans sportowy, którego nie możecie przegapić. Idealny dla fanów Elle Kennedy i Hannah Grace.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68218-26-8 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
Czerwiec
Nikolai
High Line o zachodzie słońca jest piękny.
Isabelle Callahan o zachodzie słońca jest oszałamiająca.
Opieram się o barierkę w parku, obserwując, jak przesuwa palcami po sadzonce jasnofioletowych jeżówek. Wokół są inni ludzie, turyści, a także nowojorczycy, ale nie zwracam na nich uwagi. Nie, gdy mogę podziwiać jej ciemne włosy niedbale przerzucone przez ramię i to, jak jej zwiewna różowa sukienka opada na opalone nogi.
Poprawiam aviatory, ciesząc się, że nie widzi moich oczu. Ból, który czuję za każdym razem, gdy na nią patrzę, nie zniknął nawet po tygodniach takich spotkań. Noc w Little Sister Lounge. Popołudnie w Met. Pocałunki z tyłu taksówki, wspólnie wypite butelki wina i spacery po Central Parku. To tak łatwe jak oddychanie i zawsze prowadzi do tych samych miejsc: jej lub mojego łóżka.
Jest odurzająca. Niebezpieczna.
Idealna.
Isabelle prostuje się, wsuwając okulary przeciwsłoneczne w kształcie serca na swój piegowaty nos.
– Naprawdę nie widziałeś _Legalnej blondynki_? Nigdy?
Wzruszam ramionami.
– Czyż nie jest stary?
– Nie nazwałeś właśnie mojego ulubionego filmu starym?
– Jestem prawie pewien, że powstał, zanim którekolwiek z nas się urodziło.
– I trzyma się doskonale. – Izzy szturcha moje ramię swoim. – Dziś wieczorem go obejrzymy.
– Myślałem, że oglądamy _Jess i chłopaków_.
– To zbyt ważne. – Zmarszczyła nos. – Będę nawet cicho i pozwolę ci tego doświadczyć.
Uśmiechnąłem się.
– Nie, nie będziesz.
Wybucha śmiechem. Moje serce przeskakuje jak porysowana płyta. Obejmuję jej brodę, kciukiem pocieram policzek i całuję ją. Uśmiecha się przy moich ustach, gdy odwzajemnia pocałunek.
– Wiesz, Elle Woods w zasadzie stworzyła mój styl.
– Róż na różu i różem pogania?
– Podoba ci się to.
– Tak. – Bawię się cienkim ramiączkiem jej sukienki. – Wyglądasz jak zachód słońca.
Potrząsnęła głową.
– Flirt. Doskonale wiesz, że przychodzę do ciebie. – Pochyla się, by zerwać jeden z kwiatów. – Ten ma złamaną łodygę.
– Ale ładny. – Wsuwam go za jej ucho. Drży, gdy przytrzymuje moją dłoń, a jej pomalowany na biało kciuk naciska mój puls. Nawet widoczny spoza okularów przeciwsłonecznych, niekończący się błękit jej oczu pozostawia mnie bez tchu.
Wiem, że nie powinienem, ale wyciągam telefon. Jest niemożliwie piękna. Ten moment musi zostać uwieczniony. Nigdy nie czułem się mocno przywiązany do lata, ale ostatnio nie chciałem, żeby się skończyło. Kiedy nadejdzie jesień, będziemy dla siebie tylko wspomnieniami. Moje serce zaciska się na tę myśl.
– Uśmiechnij się.
– Myślałam, że powiedzieliśmy, że żadnych zdjęć – drażni się.
– Usunę je później.
– Nik.
Przekrzywiam głowę na bok.
– Izzy.
Sapie.
– Cofnij to!
– Ale co? – pytam, udając niewinność.
– Wiesz co. – Całuję ją ponownie, sadzając na poręczy i wchodząc między jej nogi.
– Isabelle. – Opuszki moich palców stukają o dół jej kręgosłupa, żebra rozsadza niebezpieczne ciepło. – Moja słoneczna dziewczyna.ROZDZIAŁ 1
1
Sierpień
Izzy
Przeszukuję paczkę M&M’sów w poszukiwaniu reszty żółtych, uderzając stopą o podłogę. Wciąż jestem zarumieniona po treningu, włosy przyklejają mi się do karku.
Spędziłam lato w sukienkach, będąc na stażu w firmie planującej śluby i uganiając się za podwykonawcami, więc bolące nogi i otarcia po pierwszym treningu siatkówki w sezonie to nic wielkiego, ale mimo wszystko byłoby wspaniale, gdyby trenerka Alexis mogła się pospieszyć. Im dłużej siedzę przed jej biurem, tym większa pokusa, aby sprawdzić mój telefon.
To nie tak, że oczekuję czegoś nowego. Nikolai nie pisał od dwóch tygodni. Dwa tygodnie to jak dwa lata, jeśli chodzi o przelotne znajomości.
Przebijam się przez resztę żółtych M&M’sów, a potem przez pomarańczowe.
Dlaczego w ogóle istnieją brązowe? Fakt, że różowy nie jest standardowym kolorem, to praktycznie zbrodnia.
Zerkam na telefon. Żadnych powiadomień; nie muszę nawet otwierać wiadomości. Niedokończony wątek nadal tam będzie, drwiąc ze mnie, a to tylko spowoduje, że będę chciała zacząć od zielonych M&M’sów.
Wiem, że powinnam go usunąć z kontaktów. Mój letni romans się skończył, a wiązało się z nim o wiele więcej sprośnych wątków niż uczuć. Ale ostatnie SMS-y, które wysłał mi Nik, nie są czymś, o czym mogę zapomnieć, nawet jeśli rano obudziłam się sama po naszym ostatnim spotkaniu.
Spoglądam na korytarz. Nie ma jeszcze Alexis. Jak tylko spotkanie naszego zespołu się skończyło, pobiegłam na górę do jej biura. Nie może mnie zignorować, gdy jestem tuż przed jej drzwiami.
Otwieram wątek.
N: Jesteś promieniem światła w człowieku, Isabelle.
N: Tak cholernie piękna.
Moje serce się zaciska.
Nie mógł mieć tego na myśli. Gdyby tak było, może sprawy potoczyłyby się inaczej. To tylko tekst, nieważne jak dobry, a to, że wciąż mam obsesję na jego punkcie, jest żałosne. Nie zmienia to faktu, że to, co zaszło między nami, było przypadkowe. Eksploracja atrakcyjności bez obietnicy czegoś głębszego. Zabawny czas, dokładnie to, do czego się nadaję, a moja rodzina – zwłaszcza mój brat Cooper – absolutnie nie może się o tym dowiedzieć. On i Nik są dwoma najlepszymi obrońcami w kraju, kapitanami rywalizujących uniwersyteckich drużyn. Na drugim roku wdali się już w jedną bójkę i to tylko z powodu hokeja. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest sprowokowanie do kolejnej, bardziej osobistej.
Przynajmniej Nik wrócił do Massachusetts na UMass Amherst na ostatni rok, a ja jestem na drugim roku na Uniwersytecie McKee, w Nowym Jorku. Nigdy nie byłam tak wdzięczna za to, że istnieją granice między stanami. Wkrótce zapomnę o jego krzywym uśmiechu i o tym, że obchodził się z moim ciałem z taką samą wprawą jak z kijem hokejowym, a zwłaszcza sposobie, w jaki wypowiadał moje imię – zawsze pełne imię, Isabelle – jak aksamitną pieszczotę.
Jego matka była moją szefową tego lata, a pierwszego dnia stażu wszedł do jej biura bez pukania, gdy była na lunchu. Drażnił się ze mną, dopóki nie zdałam sobie sprawy, kim jest… i nazywał mnie Isabelle od samego początku. Isabelle, nie Izzy, jak wszyscy.
Wciąż pamiętam najdrobniejsze szczegóły: niebieska koszula, rękawy podwinięte do łokcia. Niechlujne włosy, bystre oczy. Ukradł moje M&M’sy i nawet ich nie zjadł – gnojek – i nabazgrał swój numer na jednej z różowych karteczek samoprzylepnych, z mrugnięciem, pod wpływem którego się roztopiłam.
Przez resztę dnia nie mogłam przestać myśleć o tym, jak moje imię brzmiało w jego ustach. Złamałam się i napisałam do niego, a nasz pierwszy pocałunek był jak setny. Kiedy zaczęliśmy, nie mogłam się powstrzymać i pozwoliłam, by spotkania trwały całe lato.
Wpatruję się w te dwa krótkie teksty, aż mój wzrok się rozmywa.
– Izzy?
Podnoszę głowę, wrzucając telefon do torby.
– Cześć, trenerko.
Trenerka Alexis unosi brew. Jest ubrana swobodnie, tylko w legginsy i koszulkę McKee, ale pełny makijaż i idealnie ułożone rozjaśnione włosy nadają jej poczucie niepokojącego wyrafinowania. Matka Nika, Katherine, jest równie efektowna, ale nigdy nie zachowała się tak, żebym kuliła się jak tylko pod samym spojrzeniem Alexis.
– Upewnij się, że zdejmiesz naszyjnik przed następnym treningiem – mówi, wskazując na mój diamentowy amulet.
Cholera. Myślałam, że zdjęłam go razem z bransoletką tenisową i kolczykami, ale ponieważ noszę go tak często, czasami o nim zapominam.
– Rzeczywiście, przepraszam. Mogę z tobą chwilę porozmawiać?
– Teraz? Właśnie mieliśmy spotkanie zespołu.
Mówiła swoim wyraźnym głosem, poruszając zwykłe rzeczy – harmonogram, znaczenie trzymania się z drużyną podczas meczów wyjazdowych, nasze treningi i kondycję, najpierw przemowa, potem pytania. Szczerze mówiąc, było to raczej przemówienie bez pytań. Ona woli, aby jej plan był jedynym planem, dlatego mój żołądek jest zwinięty teraz w jeden wielki węzeł.
Moim pierwszym odruchem jest, aby powiedzieć, że mogę wrócić później, ale nie wiem, czy będę w stanie zebrać się na odwagę dwa razy, więc kiwam głową.
– Proszę. To tylko chwila.
– W porządku – mówi, prowadząc mnie do swojego biura. – Mam tylko kilka minut.
Podobnie jak we wszystkich obiektach sportowych, w McKee dominuje kolorystyka fioletu i bieli. Alexis oczywiście dokonała tego, że jest glam. Kanapa ma zachęcający odcień lawendy, a nad nami wisi elegancki biały żyrandol. Przysiadam na końcu skórzanego śnieżnobiałego fotela, z logo szkoły McKee wytłoczonym z tyłu, i uśmiecham się do niej moim najpiękniejszym uśmiechem.
– Pozwól mi grać jako rozgrywająca.
Zakłada jedną długą nogę na drugą.
– Odwalasz kawał dobrej roboty jako atakująca.
– To dla mnie nowa pozycja.
– W zeszłym sezonie była nowa. Spodziewam się, że w tym sezonie już ją opanujesz.
– Proszę, trenerko. – Wycieram spocone dłonie o spodenki. – To nie jest pozycja, w której się zakochałam, kiedy zaczęłam grać w siatkówkę. Wiem, że mogę zrobić więcej dla drużyny jako rozgrywająca.
Wzdycha. To westchnienie, które można by wydać na widok malucha, który usmaruje się masłem orzechowym. Zaciskam palce, nadmiar energii bierze nade mną górę. Gryzę się w język, aby nie zacząć wyrzucać z siebie bzdur.
W zeszłym sezonie spojrzała na mnie i uznała, że jestem drugorzędnym graczem.
Popełniłam błąd, pokazując się na naszym pierwszym ćwiczeniu integracyjnym i nie grałam najlepiej na treningach, a kiedy zintegrowała pierwszoroczniaków z resztą drużyny, przeniosła mnie z rozgrywającej na przyjmującą.
Nie jestem najlepszą siatkarką na świecie, ale kocham ten sport i nie chcę być odsunięta na bok, gdy te cztery lata w McKee to jedyny czas w moim życiu, kiedy będę rywalizować na tak wysokim poziomie. Utrata pozycji bolała, a utrata czasu w grze bolała jeszcze bardziej. Moi rodzice byli zaskoczeni zmianą i chociaż tego nie wyrazili, również byli rozczarowani. Jeśli jest coś, kim my Callahanowie jesteśmy, to bycie sportowcami. Moi trzej starsi bracia – nie wspominając o moim emerytowanym zawodowym rozgrywającym ojcu – mogą to potwierdzić.
W zeszłym roku zaakceptowałam decyzję Alexis, zamiast z nią walczyć, ale wiem, że jestem lepsza. Przynajmniej mam taką nadzieję.
– Naprawdę chcesz to zrobić, Callahan? Chcesz pójść tą drogą?
– Nie…
– Jestem pewna, że byłaś najlepszą rozgrywającą w swojej licealnej drużynie. Ale tutaj nie jesteś gwiazdą. Nie jesteś na szczycie listy. – Pochyliła się, bębniąc palcami po szklanym blacie biurka. – Rozumiem, że przykro jest to słyszeć. Ale ktoś musi ci powiedzieć, że nie dostaniesz automatycznie wszystkiego, czego chcesz, tylko dlatego, że stać cię na uczęszczanie do szkoły. Znałam wiele dziewczyn takich jak ty, kiedy grałam, i każda z nich musiała w końcu nauczyć się tej lekcji.
Mrugam raz. Dwa razy. Potem jeszcze raz, na tyle mocno, że oczy mnie szczypią, żeby nie widziała, że płaczę. Wiedziałam, że nie jestem jej ulubienicą, ale nie sądziłam, że uważa, że muszę dostać nauczkę.
– Co, futbolista złamał ci serce czy coś? – wymamrotałam. – Czy dlatego mnie nie lubisz?
Jej oczy rozbłysły.
– Izzy.
– Przepraszam, przepraszam.
– To nie ma nic wspólnego z twoją rodziną. Nie konkretnie. Czy były inne dziewczyny, które chciałabym zwerbować? Inne zawodniczki, które może lepiej pasowałyby do drużyny, ale których rodzice nie byli jednymi z największych darczyńców McKee? Jasne. Jesteś dorosła, nie mam nic przeciwko byciu z tobą szczerą. Tak jak powiedziałam, im szybciej zdasz sobie z tego sprawę, tym lepiej dla ciebie.
– Więc nie byłam twoim pierwszym wyborem.
– Nie mówię, że nie masz talentu. Ale może powinnaś być w programie bardziej dopasowanym do twojego… poziomu.
Ignoruję to. Nie zgadzam się ze wszystkim, co mówi, ale nie ma potrzeby mnie obrażać.
– Pozwól mi udowodnić, że mogę to zrobić.
– Widziałam to, co musiałam zobaczyć w zeszłym sezonie.
– Ten sezon będzie inny. – Opieram się na łokciach. Nie chcę zabrzmieć zbyt desperacko, ale nie wiem, kiedy znów dostanę taką szansę. – Proszę, obiecuję. Pozwól mi pokazać, że mogę to zrobić.
– Mam zobowiązania w stosunku do rozgrywających, których mam.
– Brooklyn jest seniorką. Nie będzie jej tutaj w przyszłym sezonie, a do tego czasu będę juniorką. Nie musisz mnie tam od razu umieszczać. Po prostu daj mi kilka setów. Pokażę ci, że poradzę sobie w przyszłym sezonie.
– Nie.
– Proszę, trenerko. Kocham ten sport. Podchodzę do niego poważnie. Chcę pomóc nam wygrać i wiem, że najlepiej mogę to zrobić jako rozgrywająca.
Okręca obrączkę wokół palca i patrzy na mnie. Nie mam odwagi powiedzieć ani słowa. Po najdłuższej minucie mojego życia, w której tłumię chęć powiedzenia jeszcze co najmniej dziesięciu rzeczy, coś zmienia się w jej wyrazie twarzy.
Może to współczucie. Nawet jeśli tak jest, nie obchodzi mnie to. W tym momencie wezmę wszystko. Wystarczy pół szansy, a ja z niej skorzystam.
– W porządku. Widzę, że podchodzisz do tego poważnie.
– Tak.
– Chcesz mojej uwagi, to ją masz. Ale musisz się skupić, Callahan. Pracuj nad ocenami tak samo jak nad techniką. Poświęć dodatkowy czas na siłowni i na treningach. Pokaż mi, że masz to, czego potrzeba i że mogę ci zaufać.
Kiwam głową. Moi rodzice powiedzieli mi to samo, zanim przyjechałam do kampusu kilka dni temu.
– Żadnego rozpraszania.
_Zwłaszcza_, gdy są to nikczemnie przystojni, utalentowani hokeiści o imieniu Nikolai Abney-Volkov.ROZDZIAŁ 2
2
Izzy
Kiedy docieram do domu znajdującego się poza kampusem, który dzielę z Cooperem i naszym bratem Sebastianem, wrzucam trampki do szafy i siadam na kanapie. Z jękiem rozplątuję kucyk. Cooper siedzi w fotelu i czyta, a sądząc po rockowej muzyce i pysznych zapachach dochodzących z kuchni, Sebastian przygotowuje obiad.
Zerkam na telewizor.
– Ostatni mecz Jamesa przed sezonem?
Nasz najstarszy brat, James, gra na pozycji rozgrywającego w Philadelphia Eagles.
Z naszej czwórki jest jedynym, który poszedł bezpośrednio w ślady taty. Jest prawdziwym celebrytą, rozgrywającym NFL, który inspiruje spragnionych postów na Instagramie, krzyczących fanów i ludzi, którzy chcą jego autografu, zdjęcia, czasu i uwagi. Tata był taki sam, a kiedy Cooper skończy szkołę i zacznie profesjonalnie grać w hokeja, nie będzie daleko w tyle.
Sebastian mógł mieć to samo, co jego ojciec – mama i tata adoptowali go po tym, jak jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym wiele lat temu – ale zdecydował się rzucić baseball pod koniec ostatniego sezonu, aby skupić się na gotowaniu. Coś mi mówi, że nawet jako szef kuchni będzie przyciągał wiele uwagi.
Pomimo tego wszystkiego, wciąż myślę o nich jak o moich braciach. Moi śmieszni, dziwacznie wysportowani, niesamowici starsi bracia. James zawsze kupuje mi nowego pluszaka na urodziny. Cooper wdawał się w bójki, by bronić mojego honoru. Sebastian spał na podłodze w moim pokoju przez tydzień, kiedy za młodu oglądałam _Mroczne dziedzictwo_ i nie mogłam przestać śnić koszmarów o klaunach.
– Tak – powiedział Cooper, odkładając książkę na bok. – Grał trochę na początku, wygląda dobrze. Rozmawiałaś z trenerką?
– Daje mi szansę, abym udowodniła, że poradzę sobie z grą na pozycji rozgrywającej.
Uśmiecha się ciepło.
– To świetnie, Iz.
Cieszy mnie jego aprobata.
Sebastian wychyla głowę z kuchni ze ścierką w ręku.
– Kolacja za pięć minut.
– Ooch, super. – Zsuwam się z kanapy. – Mam nakryć do stołu? Możemy użyć moich nowych różowych podkładek.
Rzuca mi pytające spojrzenie, ale zanim zdąży odpowiedzieć, otwierają się drzwi wejściowe.
– Niech mi ktoś przypomni, jak nielegalne jest morderstwo – mówi dziewczyna Sebastiana, Mia, wchodząc z Penny, dziewczyną Coopera. – Daj mi coś, zanim zrobię coś, czego będę żałować.
Penny wzdycha cierpiętniczo, wysuwając się z dżinsowej kurtki. Cooper spogląda w jej stronę, wyglądając na zakochanego jak zawsze, gdy rzuca na nią okiem. Ona zdecydowanie skończy na jego kolanach. Przewracam oczami pieszczotliwie przed dołączeniem do Sebastiana i Mii w kuchni.
Jasne, słyszę jej krzyk.
– Cooper!
– Supernielegalne – mówi Sebastian, a jego zielone oczy tańczą z rozbawieniem.
– Całkiem pewne jest to, że nie możesz jeść domowych posiłków swojego chłopaka, jeśli jesteś w pace.
Do bani jest być piątym kołem u wozu, kiedy wszyscy jemy razem kolację, ale uwielbiam nie być jedyną dziewczyną w domu. Moi bracia tylko wzruszyli ramionami, gdy pokazałam im urocze podkładki, które kupiłam w Targecie na początku tego tygodnia i najwyraźniej Sebastian już zapomniał o ich istnieniu, ale wiem, że Penny i Mia je docenią.
Cóż, przynajmniej Penny. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek widziała Mię ubraną na różowo. Nawet gumki do włosów. Czasami nie mogę uwierzyć, że są najlepszymi przyjaciółkami, całkowicie niezależnymi od swoich chłopaków. Nie mogę też uwierzyć, że zarówno Cooper, jak i Sebastian są w związkach, ale zeszłej jesieni Cooper zakochał się w Penny – która jest córką jego trenera – a na początku tego roku Sebastian i Mia w końcu przestali tańczyć jedno wokół drugiego i związali się ze sobą.
James także się zakochał, gdy przeniósł się do McKee na ostatni rok; spotkał Bex, a teraz są zaręczeni i spodziewają się dziecka.
No i jestem ja, świeżo po sekretnym letnim romansie z największym hokejowym rywalem Coopera.
Mia przytula mnie jedną ręką, zanim pozwoli się porwać Sebastianowi. Wyciera kciukiem plamkę na jego policzku, marszcząc nos, gdy przykucnął, by ją pocałować.
– Czy to Alice? – mruczy.
– Nie. – Skubie coś na jego koszuli swoimi czarnymi paznokciami. – Jakiś idiota, który prawdopodobnie podnieca się zdjęciami Elona Muska.
– Fuj – mówię. – Nienawidzę tego, że umieściłaś ten obraz w moim umyśle.
Ona tylko się uśmiecha.
– Jak leci, Iz?
Wzruszam ramionami, wyciągając sztućce i chwytając serwetki. Wcześniej sprzątnęłam kuchenny stół i postawiłam wazon z kwiatami. Układam nakrycia, podziwiając przez chwilę moje dzieło.
– Ładnie to wygląda, prawda? Chcemy wina?
Zerkam na nich i widzę, że oni też się całują. Po prostu fantastycznie.
– Halo? Ziemia do kosmicznych idiotów.
W kuchni włącza się minutnik, a Sebastian niechętnie odrywa się od Mii, by wyciągnąć coś z piekarnika.
Mia patrzy na mnie, przygryzając wargę z poczuciem winy.
– Przepraszam. Wygląda świetnie.
– Mhm.
– Naprawdę. Podkładki są miłym akcentem. Czy kwiaty są z Trader Joe?
Nie złoszczę się długo. Mia jest moją przyjaciółką i zawsze miło jest widzieć Sebastiana wyglądającego na szczęśliwego.
– Oczywiście. Ich bukiety są najlepsze.
– Kolacja gotowa – oznajmia Sebastian na tyle głośno, że Cooper i Penny mogą go usłyszeć. Na talerzu układa smażonego na patelni kurczaka, ziemniaki i warzywa ociekające sosem, który, wiem z pierwszej ręki, jest pyszny, i wyciąga butelkę białego wina z lodówki. – Dla ciebie, Izzy.
– Ach, Sebby. – Zabieram talerz na moje miejsce. – Jesteś najlepszy.
Po treningu umieram z głodu, więc skupiam się na jedzeniu, podczas gdy wokół mnie toczy się rozmowa. Lekcje jazdy na łyżwach, które Penny i Cooper prowadzą razem na miejskim lodowisku, zaczynają się od nowa. Sebastian, który kończy szkołę po tym semestrze, ma rozmowę kwalifikacyjną w szkole kulinarnej znajdującej się nieopodal zagranicznego programu z astrofizyki, który Mia będzie realizowała w Szwajcarii w przyszłym roku. Odchylam się na krześle z kieliszkiem wina w dłoni. Szczerze mówiąc, powinniśmy zrobić zdjęcie tej chwili. Mama byłaby szczęśliwa, widząc nas siadających razem do jedzenia. Taką miała nadzieję, kiedy przekonała tatę do wynajęcia domu w Moorbridge, mieście połączonym z kampusem McKee, abyśmy mogli z niego korzystać podczas studiów.
– Szkoda, że James i Bex przełożyli ślub – mówi Sebastian.
– Kiedy teraz to zrobią? Na wiosnę? – pyta Mia.
– Tak – odpowiadam. – Prawdopodobnie w kwietniu lub maju. Ale to oznacza, że dziecko będzie mogło być z nami na imprezie!
Początkowo zamierzali zorganizować ślub latem, ale zdecydowali się nie spieszyć i zrobić to, gdy już przyzwyczają się do bycia rodzicami. Bex ma urodzić w grudniu, akurat na Boże Narodzenie. Jeśli dziecko urodzi się tydzień wcześniej, możemy nawet dzielić urodziny. Uśmiecham się na tę myśl. Bex i James będą najlepszymi rodzicami, a ja nie mogę się doczekać, żeby zostać ciocią.
– Może będzie dziewczynką sypiącą kwiatki? – zastanawia się Cooper. Wyciąga rękę nad oparciem krzesła Penny, okręcając jej miedziane włosy wokół palca. Ona uśmiecha się i pochyla, by go szybko pocałować.
– Już staram się przekonać Bex – informuję, ignorując maleńkie ukłucie samotności, które wzbiera na ich widok. Sebastian i Mia również praktycznie przytulają się do siebie. Pracowałam latem nad przygotowaniami do ślubu, gdzie obrączki niosło najsłodsze maleństwo.
– Oczywiście wrócimy do tego – odpowiada Sebastian.
Penny upija łyk wina i zwraca uwagę na mnie.
– Mówiąc o miłości, jak udał się letni romans, Izzy? Czy w końcu go poznamy? Jeśli kiedykolwiek powie nam, kto to jest – drażni się Mia.
To pytanie powoduje przyspieszone bicie mojego serca. Ignoruję spojrzenia wszystkich, a zwłaszcza Coopera, kończąc wino. Lato się skończyło. Nik jest w Massachusetts, a ja w Nowym Jorku, a kiedy jego drużyna przyjedzie grać z McKee, znajdę wymówkę, aby nie iść na mecz.
To i tak boli i nienawidzę tego bólu.
Małżeństwo moich rodziców to związek o złotym standardzie. Moi trzej starsi bracia są beznadziejnie zakochani w swoich partnerkach. Mimo że cieszę się z ich szczęścia, boli mnie świadomość, że jestem tak daleko od nich w tej kwestii. Nie jestem błyskotliwa jak Mia, kreatywna jak Penny, czy zdeterminowana jak Bex. Nie jestem moją matką, pozornie zdolną do radzenia sobie z każdym aspektem jej zajętego, kolorowego życia, w tym mężem i czwórką dzieci.
Nic dziwnego, że dla facetów takich jak Nikolai, a zwłaszcza Chance, mój jedyny były chłopak, który zdradzał mnie bez zastanawiania się nad moimi uczuciami – nie jestem poważną opcją. Nie chodzi tylko o to, że nie jestem materiałem na żonę. Jestem ledwo materiałem na _dziewczynę_. I w porządku, znałam zasady, kiedy wpadłam do łóżka z Nikiem, ale to nie znaczy, że to nie boli, zdając sobie sprawę, że nawet w innych okolicznościach nigdy nie byłabym wystarczająco atrakcyjna, aby skraść jego serce.
– To po prostu wygasło – odpowiadam, wzruszając ramionami. – Wiecie, jak to jest.
– Szkoda – mówi Penny. – A co z innymi możliwościami? Jakieś podboje, o których powinniśmy wiedzieć?
– Nie. – Mój żołądek wzdrygnął się na to kłamstwo, ale tak jest łatwiej. Nigdy nie powinnam wspominać im o Niku, nawet mgliście. Nic się nie dzieje. Muszę skupić się na siatkówce. Podnosić swoje oceny. Wszystkie te dobre sprawy.
Kiedy po kolacji udaje mi się uciec do pokoju, bezradnie zerkam na telefon. Nic, poza niedokończonym wątkiem.
Promień światła w człowieku.
Tak cholernie piękna.
Czy były to kłamstwa, czy tylko półprawdy? Słabe, bezużyteczne komplementy, których można użyć do każdej dziewczyny?
Coś mi mówi, że nie chcę znać odpowiedzi. Gdyby chciał prawdziwie i dobrze się pożegnać, zrobiłby to.
Skubię zębami dolną wargę i ucinam wątek. Lato prześlizguje się w lusterku wstecznym i muszę patrzeć w przyszłość. Jeśli nie będę skupiona w tym semestrze, nie mam szans na przekonanie Alexis do gry na pozycji rozgrywającej, a to jest ważniejsze niż romans, który nigdy nie miał przyszłości. Może nie jestem na poziomie moich braci, ale to niedopuszczalne, aby Callahan zatopiła się w tle jej własnego sportu.
Wątpię, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Nika, ale jeśli tak się stanie, będziemy tylko nieznajomymi. Nieważne, co to zrobi mojemu głupiemu, durnemu sercu.ROZDZIAŁ 3
3
Nikolai
– Jakieś uszkodzenia mienia, poza oknem?
Przez lata miałem do czynienia z wieloma tyradami, ale żaden trener – z wyjątkiem taty – nie zbliża się do gwałtowności mojego dziadka, kiedy jest wkurzony. A teraz? Skupia całą tę energię na mnie.
Zaciskam ręce za plecami. Jak tylko wszedłem do mieszkania mamy, niosąc połowę tego gówna, które mam, kazała mi się przebrać w garnitur i wysłała do dziadka. Jakby pokazanie się w koszuli z kołnierzykiem miało coś, kurwa, zrobić z faktem, że właśnie wyrzucono mnie z college’u.
A jednak jestem tutaj. Dziś rano zostałem kapitanem drużyny UMass Amherst Men’s Hockey. Teraz nie jestem nawet studentem.
– Nie, proszę pana. Rozbiliśmy tylko jedno okno.
Dziadek prycha, bębniąc palcami o ramę krzesła. Zmuszam się, by się nie wiercić. Jeszcze nie strzelił mi krążkiem w twarz i nie nazwał tego treningiem, ale w pewnym sensie jego dezaprobata jest gorsza niż taty. Promieniuje na cały pokój jak trucizna. Jestem pewien, że dla niego ta sytuacja jest potwierdzeniem tego, co już podejrzewa: że jestem takim samym draniem jak mój ojciec.
– Ale ten Grady Szabo…
Donna, jego asystentka, pochyla się i mruczy, na tyle głośno, że słyszę:
– Jeden z byłych kolegów Nikolaia z drużyny. Świeżak, nowy w tym roku. – Uśmiecha się, nazywając Grady’ego moim byłym kolegą z drużyny. Ty też się pierdol, Donna.
– Dziękuję. Pan Szabo jest nadal w szpitalu, prawda?
Nie odwiedziłem Grady’ego w szpitalu przed opuszczeniem Massachusetts. Gra w hokeja przez całe życie oznacza, że kontuzje nie są mi obce, ale myśl o Gradym w szpitalnym łóżku – wszystko dlatego, że nie poradziłem sobie z drużyną tak jak powinienem – sprawia, że mój żołądek kurczy się z poczucia winy.
Nawet jeśli to nie ja kazałem Grady’emu, żeby się naćpał, uderzył głową jakiegoś idiotę z drużyny futbolowej i wyleciał przez okno pierwszego piętra, mogłem zrobić więcej. Grady jest dopiero pierwszoroczniakiem, i teraz zamiast brać udział w treningach, zmaga się ze złamaną nogą. Przynajmniej uniknął urazu głowy, dzięki krzakom, na które wpadł.
– Prawda – udaje mi się powiedzieć. – Rehabilitacja potrwa długo, ale myślą, że do przyszłego…
– Czy wiedziałeś o narkotykach?
– Nie.
– Nie okłamuj mnie, Nicholas.
Zaciskam zęby. Wiem, że nienawidzi tego, że moje imię ma wyraźne piętno mojego ojca, ale nadal, to moje imię_. Nikolai_, nie Nicholas.
– Nie kłamię. Nie miałem pojęcia, że ktoś przyniósł narkotyki.
– Uniwersytet wydawał się nie mieć tej pewności.
Waham się.
– Musiałem być lojalny wobec kolegów z drużyny.
– Więc wiedziałeś i ich okłamałeś. – Westchnął głęboko, ściskając nos między palcami. – Nic dziwnego, że moja oferta bardzo hojnej darowizny spotkała się z milczeniem.
– Dowiedziałem się o tym później. Nie wiedziałem o tym w tamtym momencie. – Z całych sił staram się nie załamać. – Chcę tylko znaleźć sposób na ukończenie studiów i grę w hokeja.
– Dobrze. Bo ja też tego chcę. – Wstaje, obchodząc swoje nieskazitelne drewniane biurko i rzuca mi wyrachowane spojrzenie. Jego oczy są jak kawałki krzemienia, a srebrne włosy ma starannie zaczesane na skronie. Może i jest stary, ale potężny. Nie można dojść do punktu, w którym jest się właścicielem połowy budynków w Nowym Jorku i setek na całym świecie, grając bezpiecznie. Penthouse przy Piątej Alei, który nazywa domem, jest tak jasny i nowoczesny jak awangardowe dzieło sztuki, ale to biuro wyróżnia się, jest reliktem z dawno minionych czasów.
Za jego biurkiem stoi na straży wykończony marmurem gazowy kominek. Boazeria z ciemnego drewna nadaje całemu pomieszczeniu ciężki, dramatyczny klimat. Ostatnim razem, gdy zakradłem się tutaj z moją kuzynką Cricket podczas nieznośnej imprezy, aby ukraść łyk dobrej brandy, nie mogłem zrozumieć, jak łatwo opadła na skórzaną kanapę. Z drugiej strony pasowała do tego świata przez całe życie. Kiedy mama rozwiodła się z tatą i przeprowadziliśmy się z Moskwy do Nowego Jorku, miałem już trzynaście lat.
Dziadek odwraca wzrok, patrząc na jedno z jedynych zdjęć w pokoju: moja matka, Katherine, obejmująca swoją starszą siostrę, kiedy miały osiem i dziesięć lat. Pomimo falbaniastych sukienek, które mają na sobie, wyglądają poważnie. Zawsze zastanawiałam się, czy fotograf groził, że utopi ich szczeniaka czy coś w tym stylu.
– Chciałem, żebyście ty i twój kuzyn pozowali do czegoś podobnego, ale Andrei na to nie pozwolił – mówi, wypluwając imię mojego ojca, gdy poprawia mankiety białej koszuli. – Powinieneś tu być od samego początku. Mój jedyny wnuk, a ja ledwo cię znałem, dopóki nie stałeś się nastolatkiem.
– To niefortunne.
– To niedopuszczalne – warknął.
Pomimo swej gwałtowności, rzadko podnosi głos, więc jestem zaskoczony tak samo jak Donna. Grzecznie odwraca wzrok.
Powstrzymuję panikę, która narasta na jego ton. Przeszłość to przeszłość, a teraz muszę wymyślić, co do cholery zrobię z ostatnim rokiem studiów.
– Gdziekolwiek się przeniosę, musi tam być program hokejowy równy UMass. Częściowo czas mojego debiutanckiego kontraktu wynika z siły…
– Nie musimy się o to martwić. – Gestem wskazuje kanapę. Kryształowe karafki na wózku barowym obok mrugają w świetle lampy, gdy wyjmuje dwa kieliszki. – Usiądź.
– Dziadku.
Nalewa po kilka palców brandy do każdego kieliszka.
– Usiądź, Nikolai.
Na dźwięk mojego prawdziwego imienia, słucham. Powinienem był wiedzieć, że jego pomoc będzie miała swoją cenę. Dziadek nie widzi różnicy między decyzjami biznesowymi a sprawami rodzinnymi.
– Jeśli zrobię to dla ciebie, musisz mi coś obiecać.
Wpatruję się w szklankę. Bez względu na to, jak ciężko pracowałem na treningach i jak dobrze grałem w meczach, nigdy nie zasłużyłem na miłość ojca, ale wciąż mogę na nią zasłużyć u dziadka. Cokolwiek to jest, nie może być takie złe.
Cokolwiek.
– Pracuj dla mnie po ukończeniu studiów. – Prawie zakrztusiłem się brandy.
– Co?
– Pomogę ci przenieść się do innej uczelni, takiej z dobrą drużyną hokejową, a w zamian, kiedy skończysz szkołę, będziesz pracować dla rodzinnej firmy.
– Ale… zamierzam grać w hokeja.
– Kilka lat spędzonych w bezlitosnej lidze, która rozerwie twoje ciało na strzępy? Albo gorzej, dołączenie do ojca w KHL? Nie. Nie pozwolę na to.
– Poważnie myślisz, że zgodziłbym się na kontrakt z drużyną mojego ojca? W Rosji?
– Był twoim pierwszym trenerem.
– Dla mnie on nie żyje. – Wypluwam te słowa, mimo że serce mnie boli. Wskazuję na bliznę na mojej twarzy. – Dał mi to.
– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
– Więc w ogóle mnie nie znasz.
– Znam cię, Nikolai. Chcę dla ciebie jak najlepszej przyszłości. Przygotowanie cię do przejęcia Abney Industries jest sposobem, aby to się stało. Myślałeś, że nie mówię poważnie? Firma nie może przejść do byle kogo, kiedy odejdę. Albo ty, albo nikt.
Kiedy aplikowałem na studia, dziadek chciał, żebym poszedł na Harvard, jego alma mater. Drużyna hokejowa Harvardu jest świetna, ale UMass Amherst miał lepszy sztab trenerski, więc powiedziałem „tak” ich rekruterom. Nie był też zachwycony draftem National Hockey League, ale i tak pogratulował mi, gdy Sharks wybrali mnie w pierwszej rundzie. SKA St. Petersburg, drużyna, którą mój ojciec trenuje w Kontinental Hockey League, rosyjskim odpowiedniku NHL, również mnie wybrała, ale nigdy nie traktowałem tego jako poważnej opcji. Poczyniłem inne ustępstwa – studiowałem nauki polityczne, dając jasno do zrozumienia, że chcę ukończyć studia przed profesjonalną grą – ale dziadek nigdy nie powiedział, że chce, abym dołączył do rodzinnego biznesu zamiast, grać w hokeja.
Stoję, gdy dociera do mnie skala tego, o co mnie prosi.
– Nie możesz tego zrobić.
– To jest hojne, synu. – On też wstaje. Jesteśmy tego samego wzrostu, więc jeśli nie chcę wyglądać jak tchórz, muszę patrzeć mu prosto w oczy. – Ukończysz dobry uniwersytet i rozegrasz kolejny sezon w swoim sporcie. Powiesz NHL i KHL, że przechodzisz na emeryturę, przyjmiesz pracę i zaczniesz MBA na Columbii. Teraz wolałbym Harvard na ostatnim roku, ale pomyślałem, że chcesz pozostać w tej samej lidze. Jest dla ciebie miejsce na Uniwersytecie McKee, a trener jest gotowy, aby zacząć.
Na wzmiankę o McKee czuję ciarki na karku.
Przed tym bałaganem miałem dobre lato. Obóz rozwojowy z Sharksami, czas spędzony z Cricketem i szaleństwa z Isabelle Callahan, która, tak się składa, jest młodszą siostrą Coopera Callahana, kapitana drużyny hokejowej McKee – największego rywala szkoły UMass Amherst. Tego ostatniego nie planowałem, a jeśli się o tym dowie, dostanę w szczękę, jak w przedostatnim sezonie, ale pieprzyć to, jeśli nie było to tego warte.
Jeśli przejdę do McKee, będę na jej terenie. Tym razem z Callahanem jako kapitanem drużyny. Jestem pewien, że byłby podekscytowany grą ze mną po tym, co powiedziałem mu o jego dziewczynie – nawet jeśli nie wiedziałem wtedy, że się spotykają – kiedy zmierzyliśmy się zeszłej jesieni.
Na swoją obronę dodam, że to był pierwszy raz, kiedy zobaczyłem Isabelle. Minutę przed upadkiem krążka i nie mogłem przestać się gapić; wymamrotałem coś o niej jak głupiec. Ukrycie tego przez drwienie z Coopera na temat rudowłosej, na którą nie mógł przestać się gapić, wydawało się wtedy mądrą decyzją.
Zwykle kiedy gram, publiczność jest rozmazana, ale Isabelle pozostała krystalicznie czysta. Śmiała się. Rozmawiała z rodziną. Wyskakiwała z fotela, by dopingować brata, a jej uśmiech zapierał dech w piersiach, tak że nie pragnąłem niczego więcej, niż by był skierowany do mnie. Jej ciemne i falujące włosy opadały luźno wokół twarzy w kształcie serca. Absurdalnie przypominała mi syrenę, może z powodu oczu niebieskich jak ocean podczas burzy. Gdyby nie nazywała się Callahan, znalazłbym ją po meczu i zaczarował drogę do jej łóżka.
Byłem gotów trzymać się od niej z daleka, gdy dowiedziałem się, że była na wakacyjnym stażu u mojej matki. Nie zamierzałem nawet tego _rusza_ć.
Ale potem spotkałem ją i nie mogłem się oprzeć. Nie dlatego, że jej brata by to wkurzyło, ale dlatego, że cały czas, od kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, wiedziałem że jest wyjątkowa, a wyjątkowość nie pojawia się codziennie.
Tęskniłem za nią jak cholera, odkąd zakończyliśmy nasz romans, ale nigdy nie spodziewałem się, że znów ją zobaczę. Jeśli się zgodzę, nie będziemy tylko w tym samym mieście przez kilka miesięcy. Będziemy na tym samym kampusie, w tym samym małym miasteczku. Nie mogę ryzykować ponownego pójścia z nią do łóżka, zwłaszcza tuż pod nosem jej brata.
– McKee? Mówisz poważnie?
– To doskonała szkoła.
– Nie możesz mnie do niczego zmusić.
– Nie – powiedział lekko dziadek. – Jesteś dorosły, możesz dokonywać własnych wyborów. Ale proszę cię, abyś dokonał właściwego.
– Zdajesz sobie sprawę, że jestem dobry w tym, co robię, prawda? To całe moje życie.
– To właśnie mnie martwi. – Mocno ściska moje ramię. – Nie zaprzeczam, że masz talent. Wyraźnie odziedziczyłeś wiele rzeczy po swoim ojcu. Ale martwię się, że odziedziczyłeś zbyt wiele niewłaściwych rzeczy.
Mrugam, mocno. Mój umysł wiruje. Mógłbym mu powiedzieć, żeby się odpierdolił, ale nie wykluczyłbym, że zablokuje mi dostęp do każdej najlepszej szkoły hokejowej w kraju, choćby tylko po to, żeby mnie wydymać, bo nie zgadzam się na to, czego on chce. Mógłbym spróbować grać w lidze juniorów, dopóki Sharks nie będą gotowi do omówienia kontraktu debiutanta, ale jest powód, dla którego wybrałem college. Chciałem zdobyć wykształcenie i szansę na udział w Frozen Four. McKee wygrał go w zeszłym sezonie. Wielu ich podstawowych graczy wciąż jest w drużynie, w tym brat Isabelle. Nic nie powstrzyma ich przed ponownym zwycięstwem, zwłaszcza ze mną na lodzie.
Dotarcie do taty nie jest realną opcją. Nigdy nie miałem zamiaru grać w KHL, nawet jeśli nie był jeszcze częścią tej ligi.
To zostawia miejsce dla McKee.
Jeszcze jeden rok.
Jeszcze jeden _sezon_.
I Isabelle też tam będzie.
– Mówisz, że nie chcesz być taki jak on? Udowodnij to. Wybierz inną ścieżkę.
Słowa dziadka wiszą w powietrzu przez kilka długich sekund, drwiąc, gdy do mnie docierają.
Mówię wszystkim, że nienawidzę mojego ojca, ale to nieprawda. Wciąż go kocham, ponieważ to on spowodował, że jestem taki, jaki jestem i chociaż część z tego jest dobra, hokej zawsze był jedyną dobrą rzeczą w moim życiu – wiem, że okłamuję samego siebie, że nie odziedziczyłem reszty. Przeraża mnie dzień, w którym się obudzę i zobaczę go patrzącego na mnie w lustrze. To odłamek w moim sercu, bolący z każdym uderzeniem.
I dlatego nic poważnego nie mogło się wydarzyć z Isabelle. Co, jeśli spróbuję i wszystko spierdolę? Co, jeśli zraniłbym ją tak, jak przez pieprzone lata mój ojciec ranił moją matkę?
Nie mogę jej mieć, ale przynajmniej mogę mieć hokej jeszcze przez jeden sezon.
– Dobra. Zadzwoń do McKee.ROZDZIAŁ 5
5
Izzy
– Semestr właściwie jeszcze się nie zaczął – mówi Victoria, ciągnąc mnie za rękę do Haverhill House. – Pojutrze posłuchaj Alexis.
Wbijam stopy w ziemię, zatrzymując nas obie. Ubrałam się, gdy pojawiła się w domu, uzbrojona w makijaż i zapewnienia, że zostaniemy na tej imprezie tylko przez chwilę, ale słowa trenerki wciąż odbijają się echem w mojej głowie. Nie powiedziała mi wprost, żebym nie imprezowała, ale z pewnością nie rozpraszać się, oznacza również nie być nawaloną w domu seniorów.
Z drugiej strony Victoria ma rację. Z natury jestem towarzyska i może będę w stanie lepiej skupić się na zajęciach, gdy już zaspokoję imprezowy głód. Tylko trochę. Kilka piw, kilka tańców, może trochę flirtu. I zdecydowanie przydałaby mi się ta druga opcja, ponieważ nie zapomnę o Nikolaiu, dopóki nie znajdę odpowiedniej rozrywki.
– Dwa drinki – mówię, starając się przybrać surowy ton. Usta Victorii drgają, gdy walczy z uśmiechem. – Dwa drinki i piętnaście minut tańca. To wszystko.
– Jej! – Wciąga mnie w lepki uścisk. Pod koniec sierpnia powietrze jest niemiłosiernie wilgotne; w Haverhill będzie tropik. Na szczęście piwo jest na wpół zimne. – To będzie świetna zabawa.
Oprócz tego, że jest moją najlepszą przyjaciółką, Victoria jest świetną siatkarką. Gra na pozycji libero i nawet jako pierwszoroczniak z przekonaniem kierowała obroną. Poznałyśmy się w gimnazjum podczas obozu siatkarskiego i przez lata tylko się do siebie zbliżyłyśmy. Równoważenie intensywnych harmonogramów sportowych czwórki dzieci nie było łatwe dla moich rodziców i za każdym razem, gdy mój turniej nie był na szczycie listy, jej rodzina miała na mnie oko. Jadłyśmy pizzę w łóżku w hotelu, gdy w telewizji puszczali _Przyjaciół_, a następnego dnia dawałyśmy z siebie wszystko, by jak najlepiej rozegrać każdy set. Wciąż robi mi się ciepło na sercu, gdy pomyślę o tym, jak bardzo byłyśmy podekscytowane, kiedy obie dostałyśmy się do McKee.
Maszeruje chodnikiem, zmuszając mnie do podbiegania.
– Te obcasy nie są przeznaczone do szybkiego poruszania się.
– Im szybciej pójdziesz, tym szybciej zaliczysz.
– Powiedziałam poflirtować, Torie.
– Najlepszym sposobem na przezwyciężenie rozstania jest odskocznia.
– A ty się na tym znasz? Ty i Aaron jesteście praktycznie starym małżeństwem.
Victoria spotyka się z Aaronem Rembeau, bramkarzem w drużynie Coopera. Jest to na tyle poważne, że spędziła większość lata w jego rodzinnym domu nad jeziorem w Michigan, opalając się na jego łodzi i budując więzi z jego kuzynami. Mała, samolubna część mnie nienawidzi tego, że tak dobrze wyszło jej z hokeistą, ale chowam to głęboko. Może uda mi się zaplanować ślub Rembeau – Yoon.
Uśmiecha się, okręcając włosy wokół palca. Jestem pewna, że myśli o sześciopaku Aarona.
– Tak, uwielbiam tego głupka.
– W każdym razie, Nik i ja nigdy się nie spotykaliśmy. Nie ma się nad czym rozwodzić.
– Spędziłaś lato, włócząc się po całym Manhattanie. I Hamptons. – Zatrzymuje się na szczycie wzgórza i kładzie ręce na biodrach.
Haverhill House – który w rzeczywistości jest osiedlem zwykłych domów, kupionych i przekształconych przez uniwersytet w mieszkania poza kampusem dla seniorów – błyszczy tuż za nim, z okien wylewa się światło.
– A czy w grę nie wchodził jacht? Obserwowałam te prywatne historie jak jastrząb.
– Nie był jego… nieważne. To nie ma znaczenia. Nawet go tu nie ma. – Stawiam kilka niepewnych kroków. Cholera, te głupie szpilki. – Zaczekaj.
Facet przy drzwiach spogląda na nas z uznaniem, zanim zaprasza nas do środka. Cena wstępu na taką imprezę – wygląd jak przekąska – nigdy nie przestaje mnie obrzydzać, ale wiem, że nie ubrałam się tak dla facetów na imprezie.
Jasne, mogą patrzeć, ale wcisnęłam się w tę obcisłą żółtą sukienkę, włożyłam stopy w te śmiercionośne szpilki i nałożyłam pełny makijaż, ponieważ uwielbiam wyglądać seksownie.
– Drinki? – Victoria przekrzykuje Olivię Rodrigo. Ktoś włączył tu światło stroboskopowe, przez co tłum tańczących, rozmawiających i flirtujących ciał wygląda dziwnie, niemal kosmicznie. Cała ta scena już przyprawia mnie o ból głowy, ale ubrałam się i przyjechałam aż tutaj, więc tylko uśmiecham się i kiwam głową.
Wypijam jedno piwo, potem drugie i na tym kończę. Victoria robi to samo, po czym ciągnie mnie na parkiet. Skaczemy w rytm muzyki, śpiewając słowa piosenek i pozwalając naszym kucykom wirować dookoła. Pot spływa mi po skroni; jest tu tak samo wilgotno jak na zewnątrz, ale wiem, że to tylko dodaje blasku mojej twarzy. Błyszczący rozświetlacz, przezroczysty błyszczyk. Eyeliner, który Victoria nałożyła pewną ręką.
Po kilku piosenkach zaczynam zauważać spojrzenia. Dzięki obcasom moje nogi wyglądają na wyjątkowo długie, a jasna sukienka jest praktycznie latarnią w błysku światła stroboskopowego. Victoria obraca mnie, śmiejąc się, gdy prawie tracę równowagę. Robię to samo w odwecie i przewracamy się nawzajem. Jestem tylko oszołomiona, ale nie mogę przestać się uśmiechać. Energia muzyki i tłumu wokół nas działa jak magia, tkając zaklęcie, które utrzymuje moje biodra w ruchu.
Ktoś chwyta mnie za nadgarstek, odwracając. To absurdalne, ale czuję szczyptę rozczarowania, gdy widzę, że to tylko kolejny facet ze zbyt czarującym uśmiechem. Mocna szczęka, szczupła talia, wygląda jakby chciał mnie posmakować.
Nik jest kilka godzin stąd, w Amherst. Muszę wziąć się w garść. Nigdy nie ruszę dalej, jeśli nie udowodnię sobie, że jestem do tego zdolna.
Uśmiecham się sama do siebie, więc chłopak przyciąga mnie, ocierając się o mnie.
Kołyszę biodrami w rytm muzyki, wdychając kwaśny zapach jego potu. Jego dłoń przesuwa się po moim boku, zatrzymując na żebrach. Zaborczy, mimo że go nie znam. Nigdy wcześniej go nawet nie widziałam. Odwracam się w jego uścisku, mając przynajmniej nadzieję zapytać o jego imię. Potraktował to jako pozwolenie na przejechanie palcami tuż nad moim tyłkiem.
Uśmiech znika z mojej twarzy. Dlaczego faceci zawsze chcą przejść do seksu? Jestem pewna, że gdybym rzuciła mu odpowiednie spojrzenie, znalazłby niezamieszkany pokój w tym domu i wyciągnął prezerwatywę z portfela. Nie jest nieatrakcyjny. Ma miły uśmiech. Gdybyśmy zamiast tego spotkali się na zajęciach, a on zaprosiłby mnie na kolację, prawdopodobnie bym się zgodziła. Nie chcę wpaść w zeszłoroczny schemat, zadowalając się podrywami, które nigdy do niczego nie prowadziły.
I tak, w porządku, spędziłam lato zaspokajając tę sferę z Nikiem, nie oczekując więcej. Ale pomimo tej swobody, Nik troszczył się o mnie. Może nie zależało mu na tyle, by zostać ze mną aż do mojego przebudzenia, tego ostatniego ranka, ale z tego nie wynika, że nic dla niego nie znaczyłam. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, zapytałam go, czy chce się ze mną przespać tylko dlatego, że będzie mógł górować nad Cooperem. Ale potrząsnął głową i powiedział, że zauważył mnie po raz pierwszy w zeszłym roku, podczas meczu UMass w McKee. Powiedział, że jestem wyjątkowa, a ja mu uwierzyłam.
_Promień światła w człowieku._
_Tak cholernie piękna._
Sposób, w jaki wypowiadał moje imię, zawsze przyspieszał mój puls.
„Isabelle”, ktoś mówi do mnie.
Tak właśnie było. Tak właśnie jak…
Moje serce przyspiesza.
Zerkam przez ramię i napotykam spojrzenie Nikolaia.
Poznałabym tę twarz wszędzie. Zmierzwione brązowe włosy i twarz pełna kuszących kątów. Głębokie, praktycznie grzeszne oczy. Blizna ciągnąca się od dolnej powieki aż do szczęki, nadająca jego twarzy niezaprzeczalną powagę. Nakazuje – nie, domaga się – uwagi.
I oto jest, patrzy na faceta tańczącego ze mną, jakby chciał urwać mu głowę.
Nie słyszę już muzyki. Nie czuję potu na skórze. Nie zauważam niczego ani nikogo oprócz niego, uśmiechającego się do mnie, jakby nigdy nie odszedł.
– Słoneczko – mruczy. – Tęskniłaś za mną?