Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Znajdę cię - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 września 2023
Ebook
19,99 zł
Audiobook
29,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Znajdę cię - ebook

Nadbrzeżna dzielnica Kopenhagi, ostry nocny wiatr i tragiczna śmierć biznesmena.

Czy detektywom uda się rozwikłać zagadkę tego noir crime?

VII część serii o komisarz Agnes Hillstrøm.

Kiedy detektyw Otto Vang zostaje wezwany do rezydencji na północ od Kopenhagi, odkrywa morderstwo znanego producenta muzycznego. Żaden z bogatych sąsiadów nie jest chętny do współpracy. Tymczasem, Agnes Hillstrøm, prowadząca własne śledztwo dotyczące śmierci syna, wpada na trop, który niebezpiecznie łączy się z morderstwem na Strandvejen. Jej determinacja wprowadza nieoczekiwane przeszkody, które mogą znacznie utrudnić rozwiązanie zagadki.

Idealna propozycja dla miłośników kryminałów skandynawskich, którzy cenią sobie twórczość Jo Nesbø czy Stiega Larssona!

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-282-6372-3
Rozmiar pliku: 371 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

Przed południem Agnes Hillstrøm zasiadła w tylnym rzędzie sali posiedzeń sądu, czekając na ogłoszenie wyroku w sprawie Savanny Reck. Rozprawa wzbudziła spore zainteresowanie mediów, jako że chodziło o dziewiętnastoletnią dziewczynę z bogatej rodziny mieszkającej w Hellerup. Jednak żądne sensacji media zostały niejako pozbawione możliwości przedstawienia dramaturgii tej historii, ponieważ Savanna Reck przyznała się do zabójstwa swojego przyrodniego brata Benjamina.

Zeznania oskarżonej zostały zweryfikowane podczas rozprawy i pokryły się z informacjami wynikającymi z przeprowadzonego dochodzenia. Teraz czekano tylko na orzeczenie sądu.

W wysokim pomieszczeniu przebywało obecnie około trzydziestu osób. W niewielkiej ławie, na wprost stołu sędziowskiego, siedziała Savanna, a tuż za nią jej ojciec Allan Reck.

Agnes nie miała z nimi żadnego kontaktu wzrokowego i nie wiedziała, czy w ogóle zarejestrowali jej obecność. Nie zamierzała się wychylać, uznając, że jej praca została już wykonana. Mimo to z jakiegoś powodu zależało jej na tym, aby się tu dzisiaj znaleźć. Savanna Reck podczas przesłuchania przyznała się do zabójstwa brata, do którego doszło przy użyciu kija bejsbolowego pewnej nocy w jednym z mieszkań w śródmieściu.

Motyw był oczywisty. Benjamin Reck i jego dwaj koledzy byli odurzeni kokainą oraz ecstasy, a przyrodni brat próbował zmusić oskarżoną do seksu ze swoimi kumplami.

W pewnym momencie doszło do szarpaniny i rękoczynów, a wówczas ta szczupła dziewczyna, działając pod wpływem strachu i w afekcie sięgnęła po kij bejsbolowy i wymierzyła sporą liczbę – obdukcja nie wykazała ile dokładnie – mocnych ciosów w głowę brata.

Zabójstwo to było również rodzinną tragedią, jak większość tego typu spraw, które Agnes badała przez ponad dwadzieścia lat policyjnej pracy. Mette i Allan Reck stracili bowiem w rzeczywistości jednocześnie dwoje dzieci. Sąd nie dopatrzył się żadnych okoliczności łagodzących, ale Agnes, siedząc w sali sądowej, liczyła na to, że pomimo tego krwawego i brutalnego zabójstwa sędzia weźmie pod uwagę młody wiek dziewczyny oraz fakt, że jej działanie wynikało z konieczności samoobrony.

Drzwi znajdujące się po lewej stronie stołu sędziowskiego się uchyliły i wszyscy obecni w sali posiedzeń wstali. Odziany w togę sędzia podszedł do krzesła, ale zamiast usiąść, po prostu stanął za nim. Był szczupłym, łysiejącym mężczyzną. Ukłonił się zgromadzonym, po czym przeniósł wzrok na kartkę trzymaną w dłoni i przemówił:

– Sąd ogłasza wyrok w sprawie Savanny Reck, urodzonej dwunastego marca dwa tysiące pierwszego roku. Sąd wymierza oskarżonej karę ośmiu lat pozbawienia wolności. Wymiar kary zostaje pomniejszony o okres przebywania oskarżonej w areszcie i tym samym zredukowany do siedmiu lat i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.

Sędzia rozejrzał się po zgromadzonych.

– Proszę usiąść, teraz przedstawię uzasadnienie wyroku.

Nikt się nie odezwał. Kiedy zgromadzeni siadali, Agnes dostrzegła, jak Allan Reck nieznacznie pochyla się do przodu i obejmuje ramionami Savannę, która ukryła twarz w dłoniach.

Agnes wstała i opuściła salę sądową. Przecięła duży hol gmachu sądu, a następnie wyszła przez wielkie drzwi i skierowała się w stronę Nytorv, do Starbucksa mieszczącego się na rogu ulicy przy deptaku. Gdy weszła do środka, zamówiła podwójne espresso, po czym usiadła na wysokim stołku tuż przy oknie.

Osiem lat więzienia.

Zabójstwo nie uszło Savannie płazem, ale mogło być gorzej. Wyjdzie na wolność przed trzydziestką i po odbyciu wyroku ta szczupła dziewczyna będzie miała przed sobą jeszcze całe życie.

Agnes nie sądziła, żeby rodzina zdecydowała się na zaskarżenie wyroku. To było co prawda możliwe, ale zbyt ryzykowne. Apelacja do wyższej instancji mogła skończyć się jeszcze wyższym wymiarem kary, bo przecież nie było najmniejszych wątpliwości co do winy oskarżonej.

Kelnerka ubrana w koszulkę w paski postawiła przed nią niewielką filiżankę. Agnes uśmiechnęła się do niej i podziękowała. Nasypała cukru, zamieszała, po czym wypiła połowę napoju.

Wyrok był sprawiedliwy. Prawdopodobnie już nigdy więcej nie spotka ani Savanny, ani jej rodziców, więc w zasadzie mogła już teraz wyprzeć myśli o nich z głowy.

Dopiła kawę, założyła na głowę bejsbolówkę i wyszła na zewnątrz w to szare południe. Miała na sobie podniszczone sneakersy, w których szybko i zdecydowanie ruszyła ulicą Nørregade, kierując się w stronę Østerbro.

Pół godziny później siedziała już na cmentarzu, na kamiennej ławce, przysłuchując się odległym odgłosom miasta. Gdy dotarła na miejsce, złożyła różę na grobie Toma, a potem – jak zwykle od czasu jego pogrzebu – oddała się rozmyślaniom.

Obecność tutaj pozwalała jej w spokoju przeżywać osobistą tragedię. Świat gnał do przodu, a tu czas się zatrzymał.

Tom dożył zaledwie dziewiętnastu lat. Tylko tyle było mu dane doświadczyć, zanim kierowca, który zbiegł z miejsca wypadku, uderzył w niego i go zabił.

Dziewiętnaście lat – tyle samo, ile ma Savanna Reck, która została pozbawiona wolności.

Kierowcy nigdy nie odnaleziono. Sprawa śmierci Toma została zamknięta, odłożona na półkę, a dokumenty zdążyły już pokryć się kurzem. Nikt nie liczył na to, że winny wypadku kiedykolwiek zostanie schwytany.

Śmierć Toma oznaczała dla niej ogromną, niekończącą się żałobę, ale to właśnie ona od trzech lat dawała jej motywację do pracy.

Dzisiejsze odwiedziny różniły się jednak od wszystkich poprzednich, kiedy spędzała tu sporo czasu na kamiennej ławce.

Kiedyś, rozmawiając ze swoim psychologiem Haraldem Bergiem, spytała:

– Czy mogłabym ci zadać hipotetyczne pytanie?

– Nie ma hipotetycznych pytań – odparł, uważnie jej się przyglądając. – Agnes, to tak, jakbyś pytała w imieniu swojego przyjaciela, ale pytaj.

– Miałam raczej na myśli, że to poufne pytanie – doprecyzowała.

– Cała nasza rozmowa jest poufna i doskonale o tym wiesz – odparł z uśmiechem Berg.

– No dobra… – podjęła decyzję. – Spróbuję dobrać takie słowa, żeby żadne z nas nie miało kłopotów.

– Czy ty przypadkiem nie zrobiłaś czegoś głupiego? – Psycholog uniósł brwi.

– Jeszcze nie.

– Powiedz to po prostu, Agnes. – Psycholog przekrzywił głowę. – Przecież już chyba znamy się na tyle dobrze, że…

Agnes wciągnęła głęboko powietrze do płuc.

– Gdybyś tak… gdybyś był na moim miejscu…

– Tak?

– Gdybyś był na moim miejscu i otrzymał pewne informacje o śmierci swojego syna…

– No i…

– Czy wtedy… czy zdecydowałbyś się…?

– …działać? – wpadł jej w słowo.

– Tak.

Przez dłuższą chwilę przyglądał jej się uważnie.

– To by zapewne zależało od tego, czy te informacje byłyby wiarygodne.

– Są wiarygodne.

– Rozumiem. – Skinął w zamyśleniu głową. – Czy weszłaś w ich posiadanie… jak by to ująć… legalnie?

– Tak. Można powiedzieć, że okazały się nieoczekiwanym bonusem połączonym z zakończonym już teraz śledztwem.

– Ale nie masz na myśli żadnych rozstrzygających dowodów?

– Co przez to rozumiesz?

– Chodzi mi o to, że najwyraźniej coś cię powstrzymuje, żeby je oficjalnie wykorzystać. Gdybyś przypadkowo dotarła do solidnych dowodów w sprawie tego wypadku, to przecież wtedy nie byłby to problem.

– To prawda.

– Ale tak nie jest?

– Nie, to skomplikowane. Mam pewien trop, ale to za mało, żeby wznowić oficjalne śledztwo, a poza tym Torben Pandrup z miejsca by mnie z niego wykluczył.

– Takie podejście byłoby jedynym właściwym.

– Oczywiście.

– Ale?

Wzruszyła ramionami.

– Jestem w posiadaniu pewnych informacji…

– I potrzebujesz mojego błogosławieństwa, żeby rozpocząć śledztwo na własną rękę?

– Coś w tym stylu.

Berg podrapał się po brodzie.

– Niestety, nie mogę ci go udzielić.

– Uważasz, że powinnam to zostawić?

– Nic takiego nie powiedziałem.

– A co w takim razie?

– Twierdzę jedynie… – zaczął z namysłem, prostując jednocześnie nogi – …że gdybym był na twoim miejscu, to nic nie mogłoby mnie powstrzymać od wykorzystania tych informacji, tyle że w życiu bym się nimi z nikim nie podzielił.

– A ja jednak się z tobą podzieliłam.

Berg się uśmiechnął i skomentował:

– To prawda, ale w tej sytuacji to tak, jakby mnie przy tym nie było. W ogóle.2.

Agnes siedziała przy kuchennym stole i wyglądając przez okno, przyglądała się, jak na tle szarego nieba chaotycznie krążą trzy wielkie mewy.

Kiedy w drzwiach stanęła Gerda odziana w szlafrok, policjantka uniosła wzrok. Przyjaciółka spędziła w pracy w prosektorium długą noc, badając wspólnie ze swoimi asystentami trzy zwęglone zwłoki znalezione w spalonym mieszkaniu w Vanløse.

– Wyglądasz na zmęczoną – odezwała się Agnes.

– Podobnie jak ty.

– Kawy? – Agnes podniosła się z krzesła.

– Herbaty – zdecydowała Gerda, zajmując miejsce obok. – W nocy wypiliśmy tyle kawy, że zaczęły mi drżeć ręce.

Agnes napełniła czajnik wodą i go włączyła.

– Skarbie, co cię dręczy? – spytała Gerda.

Agnes zdjęła z półki kubek.

– Dlaczego uważasz, że coś mnie dręczy?

– Po prostu wiem. Czuję to.

Kiedy woda zaczęła bulgotać, Agnes wsypała herbatę do zaparzaczki i zalała zawartość wrzątkiem, po czym ustawiła kubek przed Gerdą i usiadła.

– Okej – odparła. – Chcesz o tym posłuchać?

– Oczywiście, że chcę, pod warunkiem, że to nie będzie miało nic wspólnego ze zwęglonym ludzkim ciałem.

– Savanna Reck dostała osiem lat.

Gerda wyłowiła zaparzaczkę z kubka.

– Czy to cię tak dręczy?

– Nie, nie to. Wyrok wydaje się w porządku.

– W takim razie o co chodzi?

Agnes spojrzała jej prosto w oczy i pomyślała, że trudno jej sobie wyobrazić życie bez możliwości przeglądania się w tym spojrzeniu.

– Chodzi o pewnego świadka. Szweda.

Gerda potaknęła w zamyśleniu głową.

– Który zapewne coś ukrył – zgadywała.

– Tak, nie był co prawda bezpośrednio zamieszany w sprawę. To taki typ faceta mieszkającego w lesie. Browarnik. Magnus Pålson. Przypomina wikinga. I teraz się ulotnił, najprawdopodobniej do Szwecji.

– I właśnie to cię tak meczy?

– Nie… to zawartość jego komputera nie daje mi spokoju.

Gerda potrząsnęła głową.

– A co z nią nie tak?

Agnes namyślała się chwilę nad doborem odpowiednich słów.

– Pålson nie miał pojęcia, kim jestem.

– Pewnie, że nie… skąd miałby to wiedzieć?

– Widzisz, lokalna policja zarekwirowała jego laptopa i przekazała mi go do przejrzenia z komentarzem, że być może jego zawartość mnie zainteresuje.

Gerda potarła delikatnie powieki.

– Rozumiem, czyli nie rozmawiamy o pracy?

– Nie… rozmawiamy o czymś, czego nikt się nie spodziewał, a dokładniej mówiąc o jednym z folderów na komputerze Pålsona.

– Czyli o czymś, w czym grzebałaś zupełnie prywatnie?

– Właśnie.

– I co takiego zawiera ten tajemniczy folder?

Agnes wciągnęła głęboko powietrze.

– Wynika z niego, że Pålson jakiś czas temu – zanim miał ze mną do czynienia – ściągnął na komputer wycinki prasowe z wypadku. Na temat śmierci Toma. I informacje o mnie.

Gerda siedziała zupełnie nieruchomo.

– Właśnie to mnie tak męczy – wyznała Agnes.

– Bo myślisz, że…

– Tak, a co mam w tej sytuacji myśleć? Jakiś obcy facet wyszukuje szczegółowe informacje na temat śmierci Toma i mnie. Dlaczego?

Gerda nie spuszczała z niej wzroku.

– Okej. Już rozumiem. Sądzisz, że to Pålson mógł być tym kierowcą, który zbiegł z miejsca wypadku.

– A ty doszłabyś do innych wniosków? Sprawa śmierci Toma została szybko umorzona, bo nie znaleziono żadnych świadków ani dowodów, ale ktoś przecież musiał prowadzić ten samochód.

– I to mógł być Pålson.

– Wszystko na to wskazuje.

Gerda popijała herbatę i uważnie przyglądała się przyjaciółce, a po chwili zapytała:

– Wspominałaś o tym komuś? Pandrupowi?

– Nie. O komputerze wie jedynie szefowa grupy wsparcia z policji okręgu środkowej Zelandii i ty.

– A ty nie masz pojęcia, co z tym zrobić.

– Zgadza się.

– I nie możesz przestać o tym myśleć.

– Tak.

– Rozumiem, ja też bym nie mogła.

– I co mam z tym począć?

Gerda odstawiła kubek.

– Na razie możesz zacząć się rozbierać.

Agnes się uśmiechnęła.

– I w czym to miałoby mi pomóc?

Gerda wstała.

– Zaufaj mi, pomoże.

Godzinę później Gerda skomentowała z przekonaniem:

– Założę się, że już nie jesteś taka spięta.

Agnes pochyliła się w jej stronę i pocałowała ją w lewą pierś, rejestrując, że piegi na jej delikatnej skórze pokrywała cienka warstwa potu.

Gerda objęła ją za szyję i przyciągnęła jej twarz do swojej. Całowały się długo i namiętnie.

– Agnes, smakujesz całym światem – odezwała się po chwili. – Kocham cię.

– Ja też cię kocham.

Wszystko wydawało się teraz takie łatwe.

Agnes opadła na plecy i nakryła nagie ciało kołdrą, a Gerda się do niej przytuliła.

– Jeżeli chodzi o tego Pålsona…

– Tak…?

– Gdybym była na twoim miejscu…

– Gerdo, jesteś na moim miejscu – na swój sposób.

– Tak, ale… gdybym była tobą, nie zostawiłabym tak tego. Zrobiłabym to dla siebie. Nie wiem, jakie kroki można podjąć, ale chętnie ci pomogę. Pamiętaj jednak, żeby nikomu o tym nie wspominać do czasu, aż nie będziesz miała czegoś konkretnego. A gdy – jeżeli – już to zdobędziesz, przedstawisz sprawę Torbenowi Pandrupowi. Tylko poczekaj, aż się upewnisz, że nie będzie mógł zignorować przedłożonych faktów.

– Pandrup zawsze działa zgodnie z procedurą.

– Wiem, właśnie o to chodzi. Jeżeli twoje przypuszczenia się potwierdzą, muszą być ponad wszelką miarę wiarygodne. Pamiętaj, że gliniarze, którzy wyjaśniają osobiste sprawy, zazwyczaj kiepsko kończą. A to by cię przybiło, może nawet na resztę życia.

– Masz rację – przyznała Agnes. – Dlaczego zawsze musisz mieć rację?

– Bo jesteśmy sobą nawzajem – stwierdziła Gerda.3.

Otto Vang skręcił na podjazd domu stojącego przy Strandvejen od strony lądu, na wysokości między Rungsted a Vedbæk. Budynki w tej dość gęstej zabudowie należały do najdroższych w kraju. Niektóre można było dostrzec już z drogi, inne natomiast posadowiono na tyłach działek, gdzie chowały się za żywopłotami, murowanymi płotami i innymi ogrodzeniami.

Dom, do którego przybył, nie był widoczny z drogi. Wysoki, przycięty żywopłot został przerwany tylko na wysokości wjazdu. Do posiadłości nie prowadziła żadna brama, jedynie otwór w tym gąszczu zieleni prowadził do utwardzonego dziedzińca, na końcu którego stał niski garaż oraz pomalowany na czerwono mur z solidnymi ciemnozielonymi drzwiami.

Brama garażowa była zamknięta, a przed nią parkował biały radiowóz w niebieskie, żółte i zielone wzory. Ten pstrokaty pojazd od zawsze kojarzył mu się z pewną parą wyjątkowo brzydkich sneakersów w podobnych kolorach, w których często chodziła Agnes.

Zaparkował tuż obok i wysiadł niemal jednocześnie z funkcjonariuszem, którego wcześniej dostrzegł na miejscu kierowcy. Policjant był bez partnera i miał na sobie mundur. Na zewnątrz panowały cisza i spokój, w powietrzu wyczuwało się ciepło i ten krępy glina w czarnych spodniach wyraźnie się pocił. Miał na sobie służbową jasnobłękitną koszulę z krótkim rękawem, a do paska przypięte telefon, latarkę oraz skórzany pokrowiec na broń służbową. Facet ucieleśniał ideał ochroniarza, o jakim marzy każdy zamożny człowiek.

– Vang? – zapytał.

Otto na wszelki wypadek wyciągnął identyfikator.

– To ja.

– Holgersen – przedstawił się mężczyzna. – Mam na imię Ib. Dobrze, że dotarłeś tak szybko.

– O co chodzi?

– Dokładnie nie wiem – przyznał Holgersen. – Zazwyczaj patroluję ten teren, więc znam większość mieszkańców. Wiem, kiedy przebywają w domu i takie tam. Znam też marki ich samochodów.

– Tak?

Holgersen skinął głową w stronę muru na wysokości drzwi wejściowych.

– Mieszka tu Robin Dahle.

– Kim jest Robin Dahle?

– Producentem muzycznym. Spory kaliber.

– Nic mi to nie mówi.

Holgersen przyglądał mu się uważnie, po czym pociągnął nosem.

– To dawne dzieje.

Otto zaczął się niecierpliwić.

– Ib, czy coś się stało?

– Tego nie wiem. Rozmawiałem z nim w zeszłym tygodniu. Ja… no tak, z niektórymi właścicielami nieruchomości mam pewną umowę, że gdy ich nie ma w domu, to tak jakby trochę pilnuję ich posiadłości.

Otto skinął głową.

– No i?

– Chodzi o to, że poprosił mnie wtedy, żebym dzisiaj tutaj zajrzał. Twierdził, że będzie coś dla mnie miał.

– Co?

– No właśnie nie wiem, ale podejrzewam, że chodziło o coś związanego z Whitney.

– Yyy… Whitney…

– Houston. Memorabilia.

– Niezupełnie się orientuję.

Holgersen spojrzał mu poważnie w oczy.

– Ale chyba słyszałeś o Whitney Houston?

– Tak.

– Okej, no więc jestem, jakby to powiedzieć, kolekcjonerem, a Robin kiedyś, dawno temu pracował razem z Whitney. W Los Angeles. Rozmawialiśmy o tym parę razy, a ostatnio wspomniał, żebym dzisiaj wpadł, bo będzie coś dla mnie miał.

Otto pokiwał ze zrozumieniem głową.

– Autograf – zgadywał.

– Być może.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: