Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Znajdź mnie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Znajdź mnie - ebook

Samotne macierzyństwo to nie koniec świata. Ewa – pewna siebie i bez pamięci zakochana w córce kobieta – nie traci nadziei, że po trudnych doświadczeniach w jej życiu pojawi się jeszcze miłość. Przypadkowa znajomość zawarta przez internet staje się dla niej coraz ważniejsza. Jej nowy wybranek jest policjantem, a jego niebezpieczna praca nie daje o sobie zapomnieć. Wkrótce po ich pierwszej, pełnej namiętnych chwil randce Ewa zostaje porwana. Od tej pory każdy dzień będzie dla niej walką na śmierć i życie. Jaką cenę będzie musiała zapłacić za odzyskanie wolności? Czy mężczyzna, który zesłał na nią niebezpieczeństwo, stanie się dla niej jedynym ratunkiem? Rozpoczyna się rozgrywka, której zasady pozostają nieznane.
Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8219-497-5
Rozmiar pliku: 923 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

To nie było mądre z mojej strony. Co ja sobie myślałam?

Marcina poznałam dwa miesiące temu przez aplikację. Był inteligentny i zabawny, rozmawiało nam się fantastycznie – zdecydowanie iskrzyło. Na spotkaniach wypadał lepiej niż na czacie. Do łóżka trafiliśmy bardzo szybko, wręcz nie było innej możliwości. Wydawał mi się niebywale atrakcyjny i po prostu nie mogłam się powstrzymać.

Poszukiwałam przede wszystkim dobrego człowieka, a on właśnie na takiego wyglądał. Mogłam mu powiedzieć o swoich pragnieniach i marzeniach, o tym, co mnie naprawdę kręci. Seks – rewelacyjny, tylko jakby trochę za delikatny. Niestety – powiedziałam mu o tym i to był błąd. W jednej chwili zmienił się nie do poznania. Zaczął być bardziej władczy, co było jeszcze akceptowalne, choć sposób, w jaki to robił, był dość zastanawiający.

Mimo wszystko na początku mi się podobało. Pokazał się jako samiec alfa, a bądźmy szczerzy – która kobieta nie chce być zdobywana przez takiego mężczyznę? Każda z nas pragnie czuć się bezpiecznie i myślałam, że właśnie tak będę się czuła. Marcin jednak szybko sprawił, że moje poczucie bezpieczeństwa zniknęło – rozwiało się, gdy zaczął mnie dusić. Nie tak na niby. Naprawdę nie mogłam oddychać, a mój strach zdawał się dodawać mu pewności siebie.

Jestem silną i pewną siebie kobietą, staram się dążyć do celu, nie robiąc przy tym nikomu krzywdy. Nie spodziewałam się jednak, że będę musiała bronić się przed człowiekiem, któremu ufałam.

Gdy tylko zaczął mnie dusić, próbowałam go powstrzymać lub chociaż wyślizgnąć się z jego dłoni. Gdy to nie pomogło, sama złapałam go za szyję, także bez efektów, a spoliczkowanie jedynie bardziej go rozjuszyło.

Miał ogromne dłonie i gdy uderzył mnie w twarz, cały świat zawirował mi przed oczami. Zrobił to tak mocno, że poczułam krew w ustach i coraz trudniej było mi stawiać opór. A fakt, że stawałam się coraz słabsza, nakręcał go bardziej. Gdy tylko mnie puścił, poprosiłam:

– Przestań, nie tego chciałam. – Wykrztusiłam to, łapiąc jednocześnie oddech.

– Teraz będziesz posłuszną szmatą – odrzekł. Chwycił mnie za brodę, po czym uderzył po raz kolejny. Już nie byłam w stanie nawet klęczeć, a mój błędnik przestał ze mną współpracować.

Marcin skorzystał z tego, przytrzymał mi ręce za plecami i ustawił w pozycji na kolanach. Nie przodem do siebie, tylko tyłem – tak, żeby oprzeć mnie o łóżko. Zaczął bić mnie po pośladkach. Wyjątkowo się do tego przykładał, skóra piekła mnie coraz bardziej.

W każdej chwili spodziewałam się, że we mnie wejdzie. Miał łatwy dostęp, więc byłam pewna, że to zrobi – zgwałci mnie. Na samą myśl o tym zaszkliły mi się oczy. Czułam, jak bardzo mnie pokonał, jak bardzo nie mogę nic zrobić, jak nie mogę mu się przeciwstawić. Byłam słaba i pokonana. O to mu chodziło – by pokazać mi, w jak wielkim błędzie byłam, myśląc, że jestem silną kobietą.

Rzucił mnie na łóżko, wstał i wyszedł. Przez głowę przeszła mi nawet myśl, że może się opamiętał. Nic bardziej mylnego. On po prostu poszedł po zabawki. Bawić się miał on, nie ja. Wrócił z obrożą i smyczą w rękach, ale odzyskałam już jako taką przytomność umysłu i zamierzałam się bronić.

Wyraźnie zaskoczył go fakt, że stałam o własnych siłach. Ja natomiast desperacko szukałam w głowie pomysłu, jak wydostać się z opresji. Byłam przerażona, ale musiałam schować swój strach głęboko w sobie.

Zatrzymał się tuż przy wejściu do pokoju. Wiedziałam, że to moja jedyna szansa na zdobycie przewagi. Podeszłam do niego pewnym krokiem i zatrzymałam się tuż przed nim. Może pomyśli, że mu uległam. Spojrzał w dół na obrożę, którą zamierzał mi założyć. Rozproszył swoją uwagę, gdy zaczął ją rozpinać, a ja, żeby go zachęcić, podniosłam włosy do góry, odsłaniając szyję.

To był ten moment, kiedy miałam szansę. Szybko popchnęłam go na futrynę, tak by uderzył w nią głową. Wtedy wyrwałam mu smycz – chciałam związać jego ręce. Wiedziałam, że i tak się wydostanie, ale będę miała czas na to, by złapać torebkę i sukienkę. Ubrałabym się na klatce.

W mojej głowie plan wydawał się bezbłędny. Jego realizacja okazała się jednak dużo trudniejsza, a mój atak nie zrobił na nim takiego wrażenia, jak się spodziewałam. Szybko się otrząsnął, złapał mnie znów za szyję i ponownie uderzył w twarz. Miałam smycz w rękach, więc zaczęłam machać nią na oślep. I to było to – puścił mnie.

– Wypuść mnie, chcę stąd wyjść! – wrzeszczałam.

– Wyjdziesz, jak na to pozwolę. Dopiero, gdy zapłacisz za ten opór – warknął do mnie.

Był duży i wkurzony. Ruszył na mnie, a ja nie miałam dokąd przed nim uciec. Tym razem złapał mnie i zaczął dusić. Zgniatał mi krtań i nie mogłam złapać oddechu, walczyłam o każdy haust powietrza. Był dla mnie za silny. Starałam się, machałam rękami. Chciałam się bronić, ale brakowało mi sił.

Zaczęłam odpływać, falami traciłam przytomność. Czy tak wygląda śmierć?

Gdy odzyskałam przytomność, postanowiłam udawać, że nadal się nie ocknęłam, ale obroża na mojej szyi była ciasno zapięta i nie mogłam powstrzymać kaszlu. Nie mogłam także ruszać rękami, bo ten gnój związał je smyczą, która była jednocześnie przypięta do obroży. Każda próba wydostania rąk sprawiała, że zaczynałam się znowu dusić.

– Teraz będziesz grzeczną szmatą – usłyszałam za plecami.

Łzy same zaczęły mi płynąć z oczu. Wiedziałam, że przegrałam. Teraz już nie mam szans. Nic nie mogę zrobić. Przegrałam. Przegrałam. Ależ strasznie przegrałam. Czemu pozwoliłam, żeby do tego doszło?

On się ze mnie śmiał. Najzwyczajniej w świecie się ze mnie śmiał. Podniósł mnie z ziemi i położył na łóżku. Znowu miał łatwy dostęp. Czekały tam na mnie inne zabawki – silikonowe dilda, które najpewniej zamierzał we mnie wkładać. Jak tylko to zobaczyłam, znowu zaczęłam się szarpać – tylko po to, żeby zemdleć. Nie chciałam być obecna przy tym, co najwyraźniej zamierzał ze mną robić. Wiedziałam, że nie poradzę sobie z tą świadomością. Wolę tego nie pamiętać. I tak też się stało, znów straciłam przytomność.

Gdy ją odzyskałam, nadal byłam na tym samym łóżku, a obok mnie wciąż leżały zabawki. Nic mi jeszcze nie zrobił. Chciał, żebym była przytomna, gdy będzie mnie pokonywał, gdy będzie się mną bawił.

Tym razem jednak nie miałam obroży, już tylko związane ręce i to z przodu. Chciał widzieć moje cierpienie, mój ból, mój płacz. Pochylił się nade mną, chwycił tą swoją wielką dłonią za szyję i powiedział:

– Bądź posłuszna, inaczej zmasakruję ci tyłek tak, że nie będziesz mogła chodzić ani siedzieć przez tydzień.

Jedyne, co przyszło mi do głowy, to kopnąć go w krocze. Zrobiłam to. Miałam związane ręce, więc gdy się nade mną pochylił, dwoma pięściami uderzyłam go w nos. Teraz on się zwijał z bólu, a ja pobiegłam do drzwi wyjściowych.

I choć kręciło mi się w głowie, to najważniejsze było podjęcie próby wydostania się stamtąd. Gdy tylko dotarłam do drzwi, zaczęłam szarpać za klamkę.

– Pomocy! Pomocy! – chrypiałam, bo krzykiem to z całą pewnością nie było.

Usłyszałam, że się zbliża. Złapał mnie za włosy i pociągnął do tyłu. Związane ręce zaczepiłam o klamkę, więc gdy mnie ciągnął do tyłu, więzy się zaciskały, ale pojawiła się też możliwość wyszarpnięcia z nich. Kopnęłam go piętą w piszczel i wiedziałam, że zabolało, bo aż odskoczył. W tym momencie udało mi się wyplątać ręce. Byłam już prawie wolna.

Odwróciłam się do niego twarzą. Widziałam, że chce na mnie skoczyć. Obok, na szafce, stała szklana kula, którą rzuciłam mu prosto pod nogi. Wiedziałam, że się rozbije, a on nie przejdzie po szkle boso. Byłam już tak blisko. Patrząc mu prosto w oczy, odblokowałam drzwi i wzięłam torebkę, która nadal wisiała na wieszaku.

Na założenie sukienki nie było szansy. Leżała gdzieś w mieszkaniu. Pieprzę to. Nieważne. Muszę uciekać. Wzięłam cokolwiek, co wisiało obok i się tym owinęłam. Otworzyłam drzwi i wyszłam, cały czas na niego patrząc.

Jak tylko zamknęłam je za sobą, zaczęłam biec schodami w dół. Wydostałam się z budynku, ale ręce nadal mi się trzęsły. Chciałam stamtąd zniknąć jak najszybciej, więc odszukałam w torebce swój telefon, ale nie potrafiłam samodzielnie wybrać numeru. Obok był sklep, więc pobiegłam do niego, licząc na pomoc.

Drzwi były ciężkie, ale udało mi się wejść do środka. Kobieta zza lady spojrzała na mnie i aż zabrakło jej tchu. Musiałam wyglądać strasznie, a gdy łzy zaczęły płynąć mi z oczu, sprzedawczyni chwyciła za słuchawkę i wystukała 112.

Nie wiedziałam, co teraz. Byłam wolna, ale czy naprawdę? Pokręciłam głową, żeby nie dzwoniła. Cichym głosem powiedziałam:

– Proszę, zamów mi taksówkę. Tylko taksówkę.

Tak. Chciałam jechać do domu. Chciałam zniknąć. Może powinnam jechać na policję, ale… Istniała możliwość, że w konsekwencji znów będą mnie dotykali obcy ludzie. Tego zdecydowanie nie chciałam. Taksówka przyjechała dziesięć minut później. Kobieta ze sklepu poczęstowała mnie wodą, ale nie udało mi się wypić za wiele, bo ręce nadal mi się trzęsły. Podziękowałam skinieniem głowy i wyszłam do taksówki. Drzwi były jeszcze cięższe niż przedtem. Bałam się, że za nimi będzie czekał ON.

Ale nie było go tam. Weszłam do samochodu i poprosiłam cicho, żeby kierowca zabrał mnie do domu. Nie usłyszał, gdy podawałam swój adres. Odwrócił się zniecierpliwiony, ale kiedy tylko mnie zobaczył, na jego twarzy pojawiło się współczucie. Wydukałam jeszcze raz adres i ruszyliśmy.

W tym czasie przez głowę przeszło mi milion myśli. Czy to wszystko stało się naprawdę? Dlaczego on to robił? Chciał mnie skrzywdzić. Udało mi się, nie wszedł we mnie, ale moje ciało i tak na tym ucierpiało. Nie tylko ciało zresztą. A jak mnie znajdzie? Niby nie wie, gdzie mieszkam, ale gdzie pracuję – już tak. A co, jeśli kierowca taksówki jest taki sam jak on? Jeśli mi zrobi krzywdę? Wykorzysta to, że jestem słaba? Może to wszystko zły sen?ROZDZIAŁ 2

Dzyń dzyń dzyń. Zadzwonił budzik, trzeba wstawać, ogarnąć się, iść do pracy.

Do diaska, czemu wszystko mnie boli!

O nie! To jednak nie był sen. O nie! O nie!

Wstałam z trudem. Na nogach widziałam mnóstwo siniaków. To pewnie od upadania, gdy ten gnój mnie przyduszał. Już pamiętam. Wróciłam wczoraj do domu. Taksówkarz nie chciał ode mnie pieniędzy. Powiedział, że może zawieźć mnie na policję, żebym to zgłosiła. Ja chciałam tylko do domu. Do swojego domu. Tam jest bezpiecznie.

Ręce już mi się tak nie trzęsły, ale otworzenie kluczem furtki na posesję nie było łatwe. Taksówkarz czekał. Odjechał dopiero, gdy weszłam do domu i zamknęłam za sobą wszystkie drzwi.

Bałam się. Cholernie się bałam spojrzeć w lustro, ale trzeba było ocenić straty. Zaczęłam od nóg. Wokół kolan były już widoczne krwiaki. Ciemne, błękitno-bordowe. Na rękach miałam otarcia od smyczy. Szyja też z otarciami i zadrapaniami. Ale najgorzej było z twarzą.

Bił mnie po lewej stronie. Wargę miałam lekko spuchniętą, łuk brwiowy także, i do tego lekkie zadrapania na policzku. Bolała mnie szczęka i choć nie było na niej większych śladów – czułam ból kości. A w miejscu, gdzie bolało najbardziej, wyczuwałam zgrubienie. W oczach popękały mi naczynka, zapewne wtedy, gdy mnie dusił. Widać było, że coś ze mną jest nie tak.

Nie pora jednak na przeżywanie tego jeszcze raz. Nastał nowy dzień i byłam bezpieczna, a przynajmniej tak próbowałam sobie wmawiać.

Bolało mnie wszystko, każdy mięsień mojego ciała, no ale – życie. Trzeba żyć dalej, iść do przodu. Grafik miałam napięty do granic możliwości, a nie uwzględniłam w nim czasu na rozpacz. Nie było innego wyjścia. Po kolei: wstanę, umyję się i pójdę. Nie chcę, ale muszę.

Spodnie, golf, rozpuszczone włosy. Może będzie mniej widać. Gdyby ktoś pytał, powiem, że balowałam do rana. Tak, balowałam – dobre sobie. Ja nigdy nie baluję, nie mam czasu na takie głupoty. Praca, dom, dziecko – i tak w kółko. Akurat zaszalałam, gdy córka została u moich rodziców na kilka dni.

W pracy było nas mało, ukryłam się w swoim biurze. Rozpaczałam w ciszy, nikt nie zauważył. Wyszłam na papierosa, zapaliłam – mimo że nie palę od dawna. Gdy wróciłam, na biurku czekała na mnie przesyłka, choć nie przypominałam sobie, bym w ostatnim czasie coś zamawiała.

Otworzyłam więc papierową torbę. Moje serce się zatrzymało. Myślałam, że zwymiotuję. W środku były moje majtki i sukienka. Te, w których byłam wczoraj u niego. Te, których nie zdążyłam włożyć, uciekając. Wie, gdzie pracuję, ale nie wie, gdzie mieszkam. Czy on mnie będzie teraz dręczył? Czy będzie mnie ścigał? Co zrobię, gdy się dowie, gdzie mieszkam? Przecież jest Polunia, moja mała ośmiolatka! Muszę to zgłosić.

Po pracy poszłam na policję, a tam przepytali mnie dokładnie, jak to było. Wyszłam z komisariatu przekonana, że właściwie zgodziłam się na wszystko, co mi zrobił.

Weszłam do jego mieszkania sama, już wcześniej uprawiałam z nim seks. Mało tego – sama chciałam z nim sypiać. Dobrowolnie weszłam do jego łóżka i sama poprosiłam o trochę ostrzejszą grę. Mówiłam, że chcę wyjść – nieważne. Wiedział – bo przecież o tym mówiłam! – że posuwa się za daleko i że tego nie chcę – to wszystko jest nieważne. Według panów policjantów ja mu na to pozwoliłam. Nieważne, że mnie pobił – ja mu na to pozwoliłam. To wszystko moja wina – w końcu sama do niego poszłam i sama się rozebrałam. To było moje przyzwolenie. Reszta była nieważna, ja byłam nieważna.

Polska policja tak właśnie pomaga pokrzywdzonym kobietom. Pomaga nam uwierzyć, że to nasza wina, że tego chcemy, że prowokujemy, że zachęcamy. A ja ani myślę tak myśleć! To nie moja wina. Jeśli oni mi nie chcą pomóc, sama sobie pomogę. Nie zgadzam się na to. Nie będę żyć w strachu. Nie i już.

Na fali zdenerwowania niedorozwojem polskiego systemu przeciwdziałania przemocy wobec kobiet wymyśliłam, jak rozwiązać tę sytuację. Nie będę żyła w strachu przed tym gnojem. Nie dam mu tej satysfakcji ani nie będę się nad sobą litować. Całe szczęście ja też wiedziałam co nieco o nim – zwłaszcza o tym, gdzie pracuje. Był dyrektorem dużej firmy, znanej nie tylko w Europie, ale i na całym świecie.

Gdy tylko doszłam do domu, zmyłam cały makijaż. Zrobiłam zdjęcia wszelkich zadrapań i uszkodzeń mojego ciała, jakich dokonał. Szkoda, że nie da się sfotografować uszkodzeń, jakie spowodował w głowie.

Następnego dnia wydrukowałam te zdjęcia, wsadziłam do jednej torebki z naszym wspólnym pięknym, wyreżyserowanym zdjęciem. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do firmy, w której pracował.

Wyglądałam zdecydowanie lepiej niż dzień wcześniej. Weszłam tam pewna siebie, przynajmniej tak to wyglądało, bo strach schowałam głęboko w sobie. Nie musi wiedzieć, że się go boję, że mnie przeraża.

Miałam nadzieję, że herbatka z melisy pomoże mi opanować nerwy. W recepcji, nie zdejmując okularów, powiedziałam, jak się nazywam i dla kogo mam przesyłkę. Doręczenie do rąk własnych. Recepcjonistka wykręciła odpowiedni numer telefonu, powiedziała kilka słów i odłożyła słuchawkę.

– Proszę wygodnie usiąść. Pan dyrektor za piętnaście minut do pani zejdzie – powiedziała.

Usiadłam. Jeśli myśli, że przez te piętnaście minut obleci mnie strach, to jest w grubym błędzie. Nie zobaczy słabej i zastraszonej kobiety. Może i pokonał mnie dwa dni temu, ale prędzej padnę trupem, niż mu to pokażę. Nie będzie czuł się panem sytuacji – zwycięzcą.

W momencie, gdy rozmyślałam nad tym, jak bardzo go nienawidzę, zjechała winda. Wiedziałam, że to on. Wyszedł z niej, dumny z siebie, wyprężony jak jeleń na rykowisku. Brakowało tylko blasku, muzyki i braw na jego powitanie. Wzbudziło to we mnie jeszcze większą nienawiść do niego. Fuj… obrzydliwy człowiek.

Wstałam – wyprostowana, z głową podniesioną do góry. Nie okażę cienia strachu. Nie tego się spodziewał, było to widoczne. Gdy zmierzał w moim kierunku, jego blask i chwała delikatnie przygasły. Wykorzystując ten moment, zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Zatrzymaliśmy się w odległości około metra od siebie. Wręczyłam mu przesyłkę, mówiąc dźwięcznym głosem:

– Panie Marcinie, przyniosłam dla pana upominek na zakończenie współpracy. – Na pewno poznał, że to sarkazm.

– Pani Ewo, jestem pewien, że jeszcze będziemy mieli okazję współpracować – powiedział z uśmiechem.

– Po moim trupie – odrzekłam spokojnie. – Żegnam pana. – I odwróciłam się w stronę drzwi.

– Być może – dodał cicho, bym usłyszała to tylko ja, recepcjonistka już nie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: