Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Znam twój sekret - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 lipca 2021
Ebook
32,90 zł
Audiobook
42,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,90

Znam twój sekret - ebook

Clare ma dość. Ma za sobą trudny rok i marzy tylko o tym, by trochę odetchnąć. Cała rodzina zjeżdża na wakacje do willi we Włoszech, najwyższy czas, by mąż też dla odmiany kiwnął palcem. W końcu jest jej to winien…

Dan stracił wprawdzie głowę dla kogoś innego, ale opamiętał się, wrócił i zapewnia, że na dobre. Clare może mu przecież zaufać… Gdy ich syn przybywa do willi, okazuje się, że nie jest sam – towarzyszy mu żona, której wcześniej nie spotkali.

Ella to zupełne przeciwieństwo Clare.

Olśniewająca. Młoda. Wpływowa. I zna tajemnicę Clare, która może zniszczyć całą rodzinę… Jest jednak ktoś, kto zrobi wszystko, by ten głęboko skrywany sekret nigdy nie wyszedł na jaw.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8195-630-7
Rozmiar pliku: 695 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Patrzyłam na basen, próbując pojąć, co właściwie widzę w wodzie. Długie, rozwiane włosy falowały tam i z powrotem jak złocisty spadochron, a ciało unosiło się wśród najintensywniejszego błękitu.

Niekiedy się zastanawiam: czy gdybym wiedziała, co się wydarzy tego lata, zrezygnowałabym z wyjazdu? Czy zabrałabym rodzinę do bielonej wapnem willi na Wybrzeżu Amalfitańskim, gdzie w przepięknym, straszliwym upale na jaw wyszły tajemnice, a życie różnych osób legło w gruzach? Ale skąd miałabym wiedzieć, co za złowieszcza moc wraz z wonią cytrusów przyfrunie na wietrze, bezpowrotnie zmieniając nasze życie?

Minął rok, a ja tak wyraźnie pamiętam szczegóły. Jej słonawy, cytrynowy zapach. Złocisty blask jej skóry i to, jak się śmiała, odrzucając głowę do tyłu i odsłaniając zęby, zatracona w chwili. Czasami słyszę jej słodki głos, cukierkowaty, nawet gdy wygłaszała najbardziej okrutne słowa. Czasem zdaje mi się, że widzę, jak znika za zakrętem w supermarkecie, wyprzedza mnie w kolejce na poczcie, idzie ze mną przez park zimnym, jesiennym rankiem. Przemyka pomiędzy ciemnymi drzewami i zjawia się nagle, sprowadzając na mnie poczucie winy i lęk. Przypomina mi, co się wydarzyło. Odnajduje mnie – zawsze mnie odnajduje.

Niezależnie od tego, dokąd się udam, wiem, że ona zawsze tam będzie: tymczasowa siostra, rywalka, kobieta, która wszystko zmieniła.ROZDZIAŁ DRUGI

Z zamyślenia niespodziewanie wybił mnie cienki głosik dobiegający z tyłu auta. To Violet, moja dziewięciolatka, która jako najstarsza była odpowiedzialna, rozważna i nieco nerwowa.

– Jesteśmy już na miejscu?

Gdy przejeżdżaliśmy pomiędzy drzewami, jej długie, złote włosy rozbłysły w słońcu. Chwilę na nią patrzyłam – moja dziewczynka dorastała.

– Już niedaleko, kochanie – odparł Dan kojąco.

– Babcia i dziadek są już w willi?

– Tak. – Obróciłam się, by się do niej uśmiechnąć. Obudziwszy się w nieznanym miejscu, była blada i miała płaczliwą minę. – Przyjechali wczoraj, kotku. Babcia mówi, że willa jest śliczna. Chłopcy, chłopcy. – Dotknęłam nogi Alfiego. – Obudźcie się, już prawie dojechaliśmy.

Czteroletni Alfie poruszył się, choć nadal był rozespany, ale dwulatek Freddie nie mógł pojąć, dlaczego obudził się z tyłu w obcym wozie, i zaczął płakać. Alfie kazał mu się zamknąć. Potem Violet powiedziała Alfiemu, by dał mu spokój, a gdy wdali się w spór, Freddie zaczął wrzeszczeć głośniej. Och, co za radość mieć trójkę dzieci. Gdy byli podekscytowani i szczęśliwi, szczęściu nie było końca, lecz kiedy marudzili albo czuli się zmęczeni, tylko drażnili siebie nawzajem.

Marzyłam o pięciu minutach spokoju, luksusie przeczytania rozdziału książki bez przerwy albo upojnej wizji samotnej wizyty w toalecie. Na samą myśl o tym przechodził mnie dreszczyk emocji.

Odwróciłam się, by wyciszyć pasażerów siedzących na tylnym siedzeniu.

– Już niedługo! Powiedzcie, co widzicie za oknem? – zapytałam z nadzieją, a chłopcy zaczęli wykrzykiwać, że drzewa i skały. Potem Alfie powiedział, że zobaczył dinozaura, Violet orzekła, że jest głupi, i rozgorzała kolejna zażarta kłótnia.

– Dobrze ci poszło, Clare – zaśmiał się Dan.

– Ciekawe, jak ty byś się spisał – odparłam i pokazałam mu język, co widząc, uśmiechnął się do mnie. – Dość już, dzieci, uspokójcie się – powiedziałam łagodnie i wbrew radom z blogów parentingowych złożyłam mgliste obietnice pływania i lodów, jeśli wszyscy będą się dobrze zachowywać. Sprzeczka z miejsca ustała, a podniecona Violet zapowiedziała chłopakom, że zje „lody truskawkowe z posypką”. Alfie zasugerował lody „o smaku rozgniecionej żaby” i zaczął się zaśmiewać do rozpuku, a Violet skwitowała to, mówiąc: „nie ma takiego smaku, głupku”.

Z uśmiechem obróciłam się i wyjrzałam przez okno. Mijaliśmy właśnie grupkę młodych dziewczyn w szortach i z zaskoczeniem uświadomiłam sobie, że skoro mam czterdzieści jeden lat, mogłabym pewnie być ich matką. Zazdrościłam im swobodnej, młodzieńczej urody i czasu dla siebie, którego się nie docenia, dopóki nie ma się dzieci. Kiedyś byłam taka jak one, teraz jednak brakowało mi chwili nawet na to, by ogolić nogi. Dawno minęły czasy, gdy przed wyjazdem na wakacje woskowałam sobie bikini, robiłam peeling całego ciała, smarowałam samoopalaczem i sprawiałam sobie efektowną nową garderobę. Chociaż nogi to naprawdę powinnam była sobie ogolić. Jakbym słyszała głos Joy: „Dbałość o swoje ciało to najlepszy prezent, jaki kobieta może ofiarować samej sobie oraz mężowi”. Powiedziała mi tak kiedyś. Chciała udzielić matczynej rady, a ja byłam jej ogromnie wdzięczna, lecz jej wskazówki w kwestiach małżeńskich były przeterminowane o kilkadziesiąt lat. W dzisiejszych czasach osiągnęliśmy już taki poziom rozwoju, że uczucia partnera nie ulegną zmianie w wyniku stanu owłosienia czyichś nóg – przynajmniej taką miałam nadzieję. Zastanawiałam się zresztą, czy Dan w ogóle zauważy moje owłosione nogi. Śmiałam wątpić, poza tym dla mnie to też nie była kwestia kluczowa. Mniejsza o rady Joy rodem ze Stepford – nikt jeszcze nie umarł, dlatego że nie ogolił nóg albo nie umalował się szminką. Przez kolejne dwa tygodnie zamierzałam wałkonić się do upojenia i nie tracić cennego czasu na makijaż czy depilację.

W końcu wjechaliśmy na stromy, żwirowy podjazd willi, gdzie mieliśmy spędzić dwa tygodnie wczasów. Wtulona pomiędzy góry i morze spora, trzypoziomowa willa sprawiała wrażenie, jakby była niegdyś całkiem szykowna, lecz obłażąca biała farba zdradzała niszczący wpływ morskiego powietrza.

Dan ledwie zdążył zaciągnąć hamulec ręczny, a ja już wyskoczyłam z auta i poszłam w stronę drzew, by się lepiej rozejrzeć. Powietrze nadal pulsowało skwarem dnia, zwłaszcza w porównaniu z chłodnym, klimatyzowanym wnętrzem samochodu, ale znad położonego niżej wybrzeża napływała lekka, słonawa bryza o delikatnym aromacie sosny. Ogród okalały cyprysy, w głębi znajdował się intensywnie turkusowy, mozaikowy basen, a jeszcze dalej rozciągał się imponujący widok na morze, który o zmierzchu rozjarzył się milionem odcieni błękitu przechodzącego w złoto.

Chciałam te kilka pierwszych chwil spędzić sama – chłonąć to wszystko, wdychać czyste, ciche powietrze i wyczekiwać tego, co nastąpi. Dan pomagał dzieciom wysiąść, a ja wykorzystałam ten moment dla siebie, ujęłam go i trzymałam w dłoni niczym motyla, nim uleciał i rozpłynął się w ostatnich strzępach światła dnia.

Po mniej więcej dziewięćdziesięciu sekundach spokoju – długim czasie jak dla mnie – dzieci rozpoczęły żywiołowe działania:

– Mamo, mamo…

– Mamo, mogę…?

– Mówiłaś, że będziemy mogli…

– Obiecałaś…

Zaczęło się.

Rozochocone głosy dzieci zwróciły uwagę Joy, która pojawiła się nagle ze świeżą warstwą szminki i pudru. Za nią niespiesznie kroczył Bob, uśmiechając się wyczekująco.

– Cześć! Witajcie! Och, tak się cieszę, że dojechaliście cało i zdrowo – powiedziała Joy i uściskała nas wszystkich. Pachniała wilgotnymi różami.

Bob z właściwą sobie serdecznością przytulił nas wszystkich, powtarzając jak zwykle „wspaniale, wspaniale”. Widać było, że obecność rodziny sprawia mu radość.

– Chodź, Clare, niech mężczyźni wnoszą te ciężkie walizy. Pokażę ci ogród – zachęcała Joy, łapiąc mnie za łokieć i prowadząc wśród arkad zieleni, podczas gdy Bob pomagał Danowi z bagażami.

Dzieciaki biegały wkoło, a męskie rozmowy o trasie i przebiegu podróży stopniowo ucichły. Joy i ja udałyśmy się do dużego ogrodu, w którym obecnie zapadał zmierzch. Jak zawsze byłam czujna, więc sama niosłam Freddiego i zawołałam do Violet, żeby miała oko na Alfiego przy basenie. Joy właśnie pokazywała mi bugenwillę, która wręcz przytłaczała wykładane kafelkami drzwi.

– Co za kolor! – westchnęła donośnie.

Przyglądałam się roślinie, dzieci piszczały z entuzjazmem koło basenu, a Joy mówiła, co zjemy, i opowiadała o cudownych przepisach, które odkryła od naszych poprzednich wakacji w zeszłym roku. Obie lubiłyśmy omawiać i analizować przepisy, uwielbiałyśmy też gotować. To nas do siebie zbliżyło – niegdyś budowało to więź z moją własną mamą, a później również Joy mi w tym towarzyszyła.

– Nigdy nie będę twoją mamą, ale zrobię, co w mojej mocy – powiedziała mi na ślubie. Jej dobroć wycisnęła mi łzy z oczu, ale Joy od razu podała mi chusteczkę i uratowała mój makijaż. Jak matka. W kolejnych latach dotrzymywała obietnicy, a gdy ja nade wszystko pragnęłam wsparcia, zaangażowała się i była mi matką, której potrzebowałam.

– Na dziś robię risotto – oznajmiła, gdy razem podziwiałyśmy ogród. „Risotto” powiedziała z włoska. Nigdy wcześniej nie wymawiała tego wyrazu w ten sposób – pewnie zasłyszała słowo u kelnera w restauracji, w której byli wczoraj wieczorem. Joy była jak kameleon. Urodziła się w robotniczej rodzinie bez pieniędzy, więc ambicję miała wbudowaną w DNA i niekiedy siedziała okrakiem pomiędzy różnymi światami. W jej życiu przeszłość i teraźniejszość były wyraźnie oddzielone. Bob był jej chłopakiem z nastoletnich czasów, bez grosza przy duszy, który z biegiem czasu zapewnił jej byt, na jaki we własnym mniemaniu zasługiwała, i otworzył jej drzwi do innej rzeczywistości. Choć nie byli zbyt zamożni, Joy zdecydowanie zaliczyła awans społeczny – dom jednorodzinny pod tym samym kodem pocztowym w Cheshire, pod którym mieszkają piłkarze Manchester United, jawi się iście po królewsku, gdy pochodzi się z szeregówki w bocznej uliczce.

Z upływem lat Joy przeistoczyła się i zamaskowała swoje pochodzenie, dbając o wygląd, przysłuchując się paniom, z którymi jadała lunche, naśladując ich głosy, maniery i staroświeckie ideały. W świecie Joy mężczyźni pełnili dwie funkcje: zarabiali pieniądze i podnosili ciężary. Wszystko inne stanowiło domenę „nas dziewczyn”. Jednocześnie zapracowany Bob nie miał czasu założyć krawata czy wytrzebić charakterystycznej, północnoangielskiej wymowy, jakoś jednak im się razem układało.

– Mamoooo, możemy iść popływać? – nawoływała Violet z przeciwnego brzegu dużego basenu.

– Kochanie, nie jestem pewna…

– Prooooszę – zagaiła, a pozostała dwójka dołączyła do niej.

Po podróży byłam zbyt zmęczona, by się kłócić, i wieczorem chciałam gładko oswoić się z willą, więc poddałam się w kilka sekund.

– Okej – westchnęłam, przewracając oczami. – Muszę iść pilnować – powiedziałam Joy. Miałam na sobie dżinsy i T-shirt – jeśli podwinę spodnie, a dzieci będą się bawić po płytkiej stronie basenu, będę mogła brodzić razem z nimi.

– Kochanie, nie wydaje ci się, że już trochę za późno dla nich na pływanie? – powiedziała Joy znacząco. Pytanie było retoryczne, jakbym miała się z nią zgodzić i po prostu oznajmić dzieciom, że zmieniłam zdanie. Minęło sporo czasu, odkąd Joy miała dzieci, i niekiedy można było odnieść wrażenie, że już nie pamięta, jakie piekło potrafi rozpętać złamana obietnica. Choć w obliczu nieposłuszeństwa Joy potrafiła być nieugięta, większym lękiem napawała mnie trójka sfrustrowanych dzieci na skraju łez.

Rozumiałam, że nie pasuje to Joy, która bez wątpienia miała już ochotę na swój gin z tonikiem. „Zawsze jest dobra pora na drinka, gdzieś na świecie na pewno już jest po piątej” – mawiała na wakacjach niemal każdego popołudnia. Teraz bardzo się starała ukryć swoje odczucia, ale nie udało się jej to. Zacisnęła wargi, jak gdyby possała cierpką cytrynę. W głowie miała wyidealizowany obraz swoich wnucząt – coś na kształt fotografii, na której ich rozświetlone słońcem blond włosy tworzą aureole. Spodziewała się, że będą słodkie i potulne, zjedzą kolację, pójdą do łóżek i bez mrugnięcia dostosują się do jej planów. Niestety jednak do dzieci ten przekaz nie dotarł.

Choć Joy była cudowna, czasami żadne z nas nie spełniało jej wygórowanych oczekiwań, nawet jej ukochane wnuki, a ona inaczej sobie zaplanowała moment naszego przyjazdu. Ścisnęła ręce mocno na brzuchu, jak gdyby w przeciwnym razie, jeśli się nie zakotwiczy, też miała zostać zmuszona do pływania. Biedaczka zrobiła zbolałą minę. Uwielbiała nasze dziewczyńskie spotkanka na wakacjach tak samo jak ja, ale skoro mężczyźni wypakowywali z samochodu bagaże, my musiałyśmy zająć się dziećmi, aż do czasu, gdy pojawi się Dan albo maluchy bezpiecznie znajdą się w willi. Choć bardzo chciałam, nie mogłam jeszcze dotrzymać jej towarzystwa przy ginie z tonikiem. Po przeciwnej stronie basenu Alfie już się rozbierał.

– Nie, Alfie, nie po tej stronie. Tam jest głęboko. Chodź tutaj. – Poszłam w jego kierunku, rzucając Joy przepraszające spojrzenie. Uśmiechnęła się, ale jednocześnie uniosła brwi w dyskretnym wyrazie dezaprobaty. – Alfie, czekaj… Przestań! – krzyknęłam, bo Alfie nadal się rozbierał, rozrzucając przy tym ubrania jak cholerny striptizer Magic Mike. – Alfie, jeśli natychmiast nie przejdziesz na płytką stronę basenu, będziesz musiał wejść do środka – oznajmiłam, próbując pokazać mu, kto tu rządzi.

– NIE! – wrzasnął, a potem nieco zmienił taktykę: – Mamoooo… – jęknął przeciągle.

– Obiecałaś, że będziemy mogli popływać. – Z drugiego końca ogrodu Violet dopowiedziała, co zaczął jej brat.

– Jeszcze się nawet nie rozejrzeliście. Może chcielibyście wpierw obejrzeć dom? – zawołała Joy do Violet, która nie dała się nabrać na ewidentną próbę odwrócenia jej uwagi i w ogóle nie odpowiedziała. – Mama i ja wchodzimy do środka – zagroziła Joy. Liczyła chyba, że porzucą basen na rzecz podziwiania wystroju wnętrz. O niczym nie miała pojęcia.

Powiodłam spojrzeniem od niej ku Alfiemu, który w tej chwili stał tuż nad krawędzią, golusieńki, podczas gdy Violet czekała na mnie po płytkiej stronie basenu. Może w głębi duszy chciałabym pójść za Joy i dać się oprowadzić po pięknej willi, sącząc lodowaty gin z tonikiem z wyrazistą cząstką cytrynki. Ale niech to szlag, mój czteroletni syn stał tuż nad dwoma metrami wody.

– Jest już dosyć późno, Clare, naprawdę pozwolisz im teraz pływać? – wycedziła Joy przez zaciśnięte, idealnie umalowane wargi.

– Obiecałam – odparłam, przepraszając, nim jednak zdążyła odpowiedzieć, rozległ się głośny plusk, a następnie przerażająca cisza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: