Znikające dziewczyny - ebook
Znikające dziewczyny - ebook
Porywający kryminał z niepokorną detektywką w roli głównej!
W Denton na Wschodnim Wybrzeżu USA trwają poszukiwania siedemnastoletniej Isabelle Coleman. Do tej pory znaleziono jedynie jej telefon oraz… inną dziewczynę, której nikt nie uważał za zaginioną. Odnaleziona milczy i nie reaguje na próby nawiązania kontaktu. Być może to, co przeszła, trudno opisać słowami… Detektywce Josie Quinn udaje się wydobyć z nastolatki tylko jedno: imię „Ramona”.
Josie bierze sprawy w swoje ręce, chociaż jest obecnie zawieszona w obowiązkach. Podąża za jedynym dostępnym tropem i odkrywa, że obie zaginione coś łączy. Aby odnaleźć Isabelle żywą, musi się spieszyć. Tym bardziej że dziewczyna może nie być jedyną ofiarą…
Bardzo lubię silne i dające czadu główne bohaterki – właśnie taka jest Josie Quinn. Fabuła pędzi, zapierając dech w piersi, a ja już niecierpliwie czekam na kolejny tom.
Angela Marsons, autorka NIEMEGO KRZYKU
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-271-6271-7 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Była pewna, że w lesie kręci się jakiś mężczyzna. Odkąd sięgała pamięcią, las był jej wyjątkowym królestwem, pełnym roślin i dzikich zwierząt – tylko tam mogły ożyć opowieści, jakie powstawały w jej wyobraźni. Oaza spokoju, gdzie szukała schronienia przed srogim spojrzeniem matki i pogardą ojca. Często jednak czuła tam czyjąś obecność, która niczym pole siłowe napierała na jej małe imperium. Usłyszała go, gdy przemykała się przez las. Szelest liści. Trzask łamanej gałązki.
Widywała tu już lisy, jelenie i niedźwiedzie – raz nawet trafił się ryś – ale tym razem dźwięki były nieprzypadkowe. I niepokojąco podobne do jej własnych. Była teraz pewna, że to człowiek, a sądząc po ciężkim odgłosie kroków – mężczyzna. Czasami słyszała jego ciężki oddech. Ale za każdym razem, kiedy mimo przerażenia chciała stanąć z nim twarzą w twarz, nie mogła go dostrzec. Dwa razy widziała tylko oczy, które przyglądały się jej spomiędzy zarośli.
– Mamo – odezwała się któregoś ranka przy śniadaniu, kiedy były z matką same.
Matka spojrzała na nią ze znużeniem.
– O co chodzi? – zapytała.
Miała to na końcu języka: „Po lesie kręci się jakiś człowiek”.
– Po... po... – wyjąkała, ale nie była w stanie wykrztusić nic więcej. Matka westchnęła tylko i odwróciła wzrok.
– Jedz jajecznicę.
I tak by jej nie uwierzyła. Co nie zmieniało faktu, że po lesie naprawdę ktoś chodził. Była tego pewna.
Po jakimś czasie to zaczęło przypominać grę: powtarzała sobie, że przez cały czas ma się trzymać co najmniej o krok od granicy drzew. Ale wydawało się, że to go tylko przyciąga – był coraz bliżej polanki za domem, choć jego postać skrywała się za pniem drzewa, a jego twarz zasłaniały gałęzie.
Biegnąc do domu, z trudem łapała oddech. Wyobrażała sobie, że jego ręce chwytają za wstążki przy jej sukience, by wciągnąć ją z powrotem do lasu. Dopiero kiedy znalazła się za progiem domu, mogła spokojnie odetchnąć.
Przez tydzień opuszczała pokój jedynie na posiłki. Potem wychodziła tylko wtedy, kiedy w pobliżu byli rodzice albo siostra. Mężczyzna na jakiś czas zniknął. Przestała wyczuwać jego obecność. Już prawie uwierzyła, że wrócił tam, skąd przybył. A może w ogóle go sobie wymyśliła?
Aż w końcu któregoś dnia, kiedy siostra rozwieszała pranie na sznurze, ona sama pobiegła na drugą stronę ogródka za żółtymi motylami, które kłębiły się na szczycie wzgórza. Na sznurze powiewało białe prześcieradło, za którym skryła się jej siostra.
A ona za bardzo zbliżyła się do drzew, zza których w pewnej chwili wysunęła się czyjaś ręka i zatkała jej usta, skutecznie tłumiąc krzyk. Poczuła, że ktoś chwyta ją w pasie i podnosi. Nieznajomy przycisnął ją do siebie i wciągnął w las, który kiedyś był jej przyjacielem.
W głowie kołatała jej się wtedy tylko jedna myśl: „A jednak był prawdziwy”.