- promocja
- W empik go
Zniszcz mnie - ebook
Zniszcz mnie - ebook
On i ona.
Pogubiony imprezowicz i zbuntowana outsiderka.
Nie spodziewają się siły rażenia gorącego uczucia, które ich połączy.
Barry uchodzi za prawdziwą duszę towarzystwa, ale to tylko pozory. Tak naprawdę czuje się samotny i ma wiele kompleksów, które ukrywa pod tatuażami, piercingiem i ekscentryczną fryzurą. Nie jeździ motocyklem i nie zalicza panienek jak jego kumple.
Pewnego dnia zauważa tajemniczą nieznajomą, która na jego widok w panice ucieka i gubi swój szkicownik. Barry odkrywa, że dziewczyna ma wielki talent i ze zdziwieniem zauważa, że… każdy rysunek przedstawia jego.
Amy, którą wszyscy mają za dziwoląga, chce odzyskać swoją własność. Ma jednak pewien plan, w którym to właśnie Barry może jej pomóc.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8371-682-4 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Anya Marina • _Shut up_
Chobits Opening • _Let Me Be with You_
Edyta Bartosiewicz • _Jenny_
Electric Youth • _Real Hero_
Guns N’ Roses • _November Rain_
Guns N’ Roses • _Don’t Cry_
Hey • _A ty?_
Lana Del Rey • _Young and Beautiful_
Linkin Park • _Leave Out All the Rest_
My Chemical Romance • _Helena_
Myslovitz • _Z twarzą Marilyn Monroe_
Myslovitz • _Blue Velvet_
Two Feet • _I Feel Like I’m Drowning_
Two Feet • _Her Life_
Two Feet • _Love Is a Bitch_
The Offspring • _Killboy Powerhead_
Sia • _Chandelier_
Sufjan Stevens • _Mystery of Love_
Young Love • _Discotech_
5 Seconds of Summer • _If Wall Could Talk_ROZDZIAŁ 1
– Kobiety są dziwne, sam przyznaj. – Drew gapi się przed siebie i strąca w dół trybun niedopałek papierosa. Stoimy we dwóch i obserwujemy, jak grupka dziewcząt przemierza murawę, plotkując o czymś i chichocząc.
Jedna z nich – drobna, z włosami w kolorze miodowy blond – spogląda na mojego kumpla swoimi dużymi błękitnymi oczami. Nadal rozmawia z koleżankami, jednak całą swoją uwagę skupia na nim, posyłając mu nieśmiały, ale bardzo zadziorny uśmiech.
Drew to mój przyjaciel. Znamy się, odkąd pewnego feralnego dnia omal nie przejechał mnie swoim motocyklem, podczas gdy ja próbowałem wykonać swój pierwszy kickflip na deskorolce. Od kilku ładnych lat przychodzimy na teren nieukończonego miejskiego stadionu, by doskonalić nasze umiejętności i przy okazji pogadać. W Huntley – tej dziurze zabitej dechami, w której mieszkamy – nie ma zbyt wielu atrakcji.
On przychodzi z jeszcze jednego powodu – by wysłuchiwać westchnień napalonych fanek motocykli, które o motoryzacji mają takie pojęcie jak ja o robieniu na drutach. Wieczorami na stadionie odbywają się nielegalne wyścigi, co czyni z mojego kumpla jeszcze większe bożyszcze kobiet.
_Powiedzcie mi: jakim cudem dziewczyny lubią wszystko, co niegrzeczne, zakazane i złe, a mimo to uwielbiają piżamy w jednorożce i prezenty w postaci pluszowego misia?_
Dysonans poznawczy – te dwa słowa doskonale podsumowują to, co sądzę o kobietach.
– Wczoraj się pokłóciliśmy, a zobacz, co robi dziś. – Drew wskazuje na wpatrującą się w niego ślicznotkę. – Prowokuje mnie. Robi to dzień w dzień, a potem się wycofuje, bo…
– Nie jest jeszcze gotowa? – Wchodzę mu w słowo, a on patrzy na mnie zdziwiony. – No co? Sam mówiłeś, że ona jest wiecznie niezdecydowana. Zacznij się przyzwyczajać. Tak właśnie skonstruowane są kobiety – stwierdzam, poprawiając swoje sterczące włosy, i obserwuję, jak dziewczyny zajmują miejsca kilka rzędów niżej.
Mówią, że facet facetowi może zrobić tylko dwa wielkie świństwa.
Pierwsze: zaproponować ciepłe piwo. CIEPŁE. Rozumiecie to?!
Drugie: zakochać się w dziewczynie i odstawić męską przyjaźń na boczny tor.
Mam wrażenie, że Drew robi mi właśnie to drugie. Ciepłe piwo można jeszcze schłodzić. Ze zmarnowaną przyjaźnią nie da się już nic zrobić.
Ginger – dziewczynę, która właśnie pożera mojego kumpla wzrokiem – znam od kilku miesięcy, głównie za sprawą jego ciągłych ochów i achów. Wiem, jaki Ginger nosi rozmiar buta, wiem, jakie lubi płatki śniadaniowe i jakie piosenki nuci pod prysznicem. Wiem też, że frytki je tylko zimne, obowiązkowo z ketchupem.
Daję słowo, nie mam ochoty poznawać więcej sekretów tej dziewczyny, a jednak stoję tu i cierpliwie wysłuchuję gadania mojego kumpla na jej temat. Powinienem dostać za to medal. No dobra, czteropak piwa też byłby w porządku. Oczywiście zimnego piwa.
Odkąd Drew poznał Ginger, gada tylko o niej. Ewentualnie o ich kłótniach, namiętnych powrotach i znów o kłótniach. Czasem wtrąci coś na temat motocykli i ligi NBA – tyle właśnie pozostało z mojego kumpla, od kiedy się zakochał. I dlatego właśnie ja nie zakocham się nigdy.
– Myśli, że może testować moją cierpliwość. Sprawia jej to przyjemność. Pieprzona dręczycielka. – Drew drżącymi dłońmi wyciąga drugiego papierosa.
– Co ona z tobą robi, stary?! – Śmieję się głośno, kręcąc z politowaniem głową. – Od kiedy jesteś taki nerwowy?
– Zobacz, jaką ma spódniczkę. – Drew zaciąga się, po czym wypuszcza powoli dym, przymyka przy tym oczy. Jestem pewien, że właśnie wyobraża sobie, jak zdziera z niej ten skrawek materiału. – Ledwo zakrywa jej tyłek. Zarzuca na mnie przynętę. Gdy już jestem blisko, zabiera mi ją sprzed nosa. Tak się nie robi, to nie fair. Nie gra czysto, stary. Moja samokontrola ma swoje granice. Wczoraj napisała mi dwuznacznego SMS-a, po którym stał mi przez pół nocy. Rozumiesz to?! Stał mi przez SMS-a! – Drew wyrzuca niedopalonego papierosa i głośno przeklina. Jak tak dalej pójdzie, zmarnuje paczkę fajek w ciągu kilku minut.
Śmieję się jeszcze bardziej. Nigdy żadna dziewczyna go tak nie sponiewierała, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mój kumpel zachowuje się jak napalona surykatka w okresie godowym, ale wiem, że Ginger nie tylko go pociąga. To coś więcej. On też zdaje sobie z tego sprawę i przez to jest tak rozchwiany emocjonalnie. Biedak, nie spodziewał się, że miłość ma taką siłę rażenia.
_Tak, wiem. Wymądrzam się, a sam gówno wiem na temat miłości_!
_Jedyna miłość, jakiej zaznałem, to ta ofiarowana mi przez rodziców i psa Sproketa, który uwielbiał posuwać moją nogę. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że miałem wtedy jakieś pięć lat i nie wiedziałem, że mój jamnik inicjuje akt seksualny_.
– No to na co czekasz?! Zrób pierwszy krok, wiesz, co lubi. – Klepię Drew po plecach i obserwuję, jak nerwowo wbija swoje dłonie w oparcie plastikowego krzesełka.
– Muszę rozegrać to powoli. Wiem, że ona chce tego co ja, tylko nie ma pojęcia, jak się do tego zabrać.
– Ale zdajesz sobie sprawę, że to twoje _rozegrać powoli_ może oznaczać _nie zaliczę przez najbliższe sto lat_? – Staram się być poważny, ale po chwili parskam śmiechem. Nic nie poradzę na to, że widok mojego nieszczęśliwie zakochanego kumpla tak bardzo mnie bawi.
– To nie jest śmieszne. A najgorsze jest to, że nie mam ochoty na inne dziewczyny. Nawet przestałem oglądać porno. A to oznacza tylko jedno: sprawa jest poważna.
– Uda wam się, prędzej czy później. Obydwaj to wiemy. Choć dla twojego fiuta lepiej byłoby, gdyby to nastąpiło jednak prędzej. – Poruszam sugestywnie brwiami. – Poza tym mówiłeś, że już kiedyś byliście razem. A teraz co? Znów cofnęliście się do etapu flirtu? Naprawdę dziewczyny kręcą te ciągłe podchody i tańce godowe? Nie lepiej od razu przejść do sedna i być razem, skoro oboje tego chcecie?
– Stary, je kręci właśnie TO – gonienie króliczka, a raczej fakt, że one są tymi króliczkami i ktoś za nimi gania. Lubią te wszystkie powłóczyste spojrzenia, słowne sugestie, pikantne SMS-y. I myślą, że ty też to lubisz. A obaj wiemy, jaka jest prawda. Chcesz mieć to z głowy, powiedzieć, co czujesz, a potem przelecieć ją w łóżku jej starych.
– Zgadzam się ze wszystkim, ale z tym łóżkiem jej starych to już przesadziłeś. – Śmieję się tak głośno, że kilka koleżanek Ginger spogląda na mnie z zaciekawieniem. Posyłam im najbardziej luzacki i zarazem uwodzicielski uśmiech, na jaki mnie stać.
– Dobrze wiesz, co mam na myśli. Stresuję się, gdy nie wiem, co krąży po jej głowie. Wodzi mnie na pokuszenie, a potem odtrąca. To powinno być karalne. – Drew patrzy w stronę dziewczyn, ale dobrze wiem, że skupia uwagę tylko na jednej z nich.
Zaczynam pomału gubić się w życiu miłosnym mojego kumpla – pełnym rozstań, powrotów i dramatów rodem z telenoweli.
Szczerze? Chyba wolę już samotność, jazdę na desce i piątkowy wieczór w trójkącie: ja plus RedTube plus moja prawa dłoń. Może to brzmi żałośnie, ale przynajmniej nie muszę tracić czasu na żadne miłosne gierki.
– Powinienem być cierpliwy. Sama w końcu do mnie przyjdzie. – Mój kumpel omiata tęsknym spojrzeniem parę zgrabnych nóg.
Idę o zakład, że ich właścicielka specjalnie przybiera różne wyzywające pozy podczas rozmowy z przyjaciółkami. Nikt normalny nie wygina się, jakby chciał powiedzieć: _weź mnie teraz_, podczas zwykłych babskich pogaduszek.
– Jutro mam jej pomóc przy naprawie auta. Myśli, że jest sprytniejsza, ale ja wiem, że za tą z pozoru niewinną propozycją kryje się coś więcej. Sam rozumiesz – my dwoje, ciasny garaż, wszędzie smar, no i klucz francuski. Będzie gorąco.
– Co ma do tego klucz francuski?! – pytam zdziwiony. Miłość sprawia, że mój kumpel zaczyna gadać jakimś dziwnym szyfrem, a ja przestaję go rozumieć.
_Oto co kobieta potrafi zrobić z mózgiem faceta: przerabia go na papkę!_
– Eee… nieważne… – Drew wzdycha, zaszczycając mnie jednym, nieobecnym spojrzeniem.
_Jeśli mózgi zakochanych kobiet kolonizują motyle, jednorożce i tęcza, to w mózgach zakochanych facetów zamieszkują plemniki, które zjadają wszystkie szare komórki. Daję słowo_!
Oczami wyobraźni widzę starą grę Nintendo, gdzie zamiast Pac-Manów plemniki zasuwają w poszukiwaniu pożywienia.
_Nieźle, człowieku. Lepiej przestań ćpać, bo aż strach pomyśleć, jaka będzie następna wizja w twojej głowie. Już sam fakt, że mówisz do siebie w myślach w drugiej osobie, jest niepokojący._
Ale prawda jest taka, że Drew nie przypomina już człowieka. To raczej jakaś szalona krzyżówka napalonego orangutana, samca alfa i Romea. Fizycznie stoi obok mnie, ale wiem, że mentalnie właśnie pieprzy Ginger na tysiąc różnych sposobów.
_Już mi niedobrze_.
– Ech, a z drugiej strony, wszystkie dziewczyny, które tu przychodzą, tak robią. Zgrywają niezainteresowane, ale tylko czekają, aż jakiś wydziarany motocyklista zabierze je na przejażdżkę. – Wzdycham, nieco teatralnie, by przyciągnąć jego uwagę. Oczywiście udaję, że wcale nie gapię się na tyłek Ginger. Nic nie poradzę, jest na wprost mnie. – To żadna tajemnica, że motocykle obchodzą je tyle, co zeszłoroczny śnieg. Obaj dobrze wiemy, że chcą oglądać coś innego. A mówią, że to faceci są wiecznie napaleni – dodaję, licząc, że Drew zacznie rozmawiać ze mną jak człowiek i przestanie dawać się hipnotyzować tej blondwłosej modliszce.
Nie jestem zazdrosny o to, że mój kumpel ma większe powodzenie ode mnie. W końcu motocykle, tatuaże i skórzana kurtka to coś, od czego miękły kolana naszym babciom, matkom i pewnie będą miękły jeszcze naszym córkom. A ja chyba prędzej zostanę drugim Tony Hawkiem, niż poderwę jakąś dziewczynę na jazdę na desce.
– No nie powiedziałbym, że wszystkie. – Drew przewraca oczami, jakbym obraził swoimi słowami całą żeńską część populacji. – Na przykład ona – dodaje i wskazuje na samotną postać siedzącą na samej górze trybun. – Ona nie przychodzi tutaj, żeby kogoś wyrwać.
Spoglądam w tamtym kierunku. Zauważam dziewczynę siedzącą w najwyższym rzędzie. Słońce nie pozwala mi dostrzec szczegółów, ale poznaję ją, choć ledwo co kojarzę.
Zawsze ubrana na czarno, niska, drobna. Jest trochę jak duch – nie rzuca się w oczy, ze stale spuszczoną głową i twarzą ukrytą pod kurtyną ciemnych, prostych włosów. Zapamiętałem ją tylko dlatego, że swojego czasu przychodziła na wyścigi z Becky – dziewczyną, która rozkłada nogi przed każdym, kto potrafi ujarzmić motocykl albo kto jej nieźle zapłaci. Razem tworzyły przedziwny duet – chodzące przeciwieństwa, które jednak się przyjaźniły.
– Jest tutaj prawie codziennie. Wiecznie gryzmoli coś w swoim zeszycie i wszystko obserwuje.
– Codziennie? Byłem pewien, że ostatni raz widziałem ją tutaj wieki temu, z Becky – odpowiadam zdziwiony i przekopuję zakamarki pamięci.
– O to jej właśnie chodzi – nie chce, byśmy zwracali na nią uwagę. To ona jest tutaj obserwatorem. – Drew wzrusza ramionami, po czym całą uwagę kieruje ponownie na grupkę siedzących niżej dziewcząt.
Spoglądam w górę, mrużąc oczy. Widzę, że drobna postać nagle zastyga w bezruchu, po czym szybko wstaje i kieruje się w stronę wyjścia. Musiała zauważyć, że na nią patrzymy.
– Dobra, stary, ja spadam. Rick już jest, a dziś ścigamy się w końcu na poważnie. – Drew klepie mnie po ramieniu i zbiega po schodach, co nie umyka uwadze dziewczyn.
Oczywiście on patrzy tylko na Ginger i posyła jej uśmiech, który równie dobrze mógłby być sloganem w stylu _Jeszcze trochę i cię przelecę, mała_. Przewracam oczami, widząc, jak tych dwoje znów prowadzi swoje tańce godowe na odległość.
Mówiłem przed chwilą, że nie jestem zazdrosny? To było kłamstwo. Jestem. Ale nie o powodzenie u kobiet czy o wielką miłość. Nie chcę związku i dziewczyny na stałe. Zazdroszczę Drew tego, że jest ważny dla kogoś, że ma całą jej uwagę na wyłączność. Ginger dałaby się za niego pokroić. I to z wzajemnością.
_Jak to jest być dla kogoś całym światem_?
Drew i Rick to wiedzą. To oni zawsze grają pierwsze skrzypce na podrywach. To do nich pierwszych dziewczyny podchodzą na imprezach, składając jednoznaczne propozycje. Ja zawsze jestem tym trzecim. Gdy oni nie są zainteresowani, wtedy dopiero panienki uderzają do mnie.
Skłamałbym, mówiąc, że nie zadowalam się niechcianymi przez moich kumpli kąskami, tym bardziej że są bardzo smakowite. Dziewczyny mówią, że jestem przystojny, miły i tak dalej, ale ja wiem, że to ściema. Nigdy nie będę tak przystojny i tak niesamowity jak Drew i Rick. Ja co najwyżej mogę być tym najzabawniejszym z całej naszej trójki. Jednak usłyszeć od dziewczyny: _jesteś taki zabawny_ to nie to samo co: _jesteś taki seksowny_.
Tak więc jestem lokalnym błaznem, mówiącym zawsze coś tak głupiego, że aż zabawnego, rozkręcającym każdy drętwy wieczór, przynoszącym najlepszy alkohol i najmocniejszy towar. Nie pociągającym, mrocznym i tajemniczym jak Drew. Nie seksownym i szarmanckim jak Rick.
_No dobra, Rick nie jest szarmancki – on po prostu ma pieniądze i niezłe teksty na podryw._
Ja jestem tylko zabawny i wyluzowany, a moje życie to jedna wielka impreza. Zauważycie mnie z dużej odległości – ja to ten dziwak z bałaganem na głowie i kolczykami w ilościach prawie hurtowych.
Nikt nie wie, że to tylko przykrywka. Zasada jest prosta: im bardziej nietypowo wyglądasz na zewnątrz, tym więcej możesz ukryć w środku. Ludzie skupiają się na powierzchowności i nie pytają o to, co czujesz i jaki naprawdę jesteś. Bardzo skuteczna taktyka. Tak to ma właśnie wyglądać.
Pozory pomagają mi przetrwać. Dzięki nim jestem lubiany, mogę wiele załatwić i nie siedzę wieczorami samotnie przed telewizorem. To dlatego od czasu do czasu wezmę coś zakazanego. Wtedy łatwiej jest udawać. Wystarczy przymknąć oczy, poczekać, aż nadejdzie haj, i już wszystko staje się prostsze. Wtedy jesteś prawie pewien, jesteś w stanie uwierzyć, że ludzie mają rację – nie masz żadnych problemów i jest zajebiście zabawnie, a życie jest tak proste jak kreska, którą przed chwilą wciągnąłeś.
Jednak budzisz się rano i wszystko znika. Ojciec przy śniadaniu patrzy na ciebie badawczo, a niczego nieświadoma matka trajkocze trzy po trzy.
Nie, nie chodzi o to, że on podejrzewa mnie o dragi, bo przecież doskonale wie, że od czasu do czasu schodzę na złą, usypaną z białego proszku, ścieżkę. On się boi. Boi się, że powiem jej prawdę. Pilnuje mnie, słucha każdego słowa, by w porę wyłapać insynuacje. Jest szanowanym policjantem, a jednak pieprzonym tchórzem, który woli ciągnąć tę szopkę dzień w dzień, zamiast przyznać się do błędu.
Lubię go drażnić, sprawiać, aby bał się o własną dupę jeszcze bardziej. Kiedy wracam ujarany albo pijany, wtedy ma się na baczności. Wie, że w takim stanie mogę go wsypać. A ja, choć mam nad sobą kontrolę, udaję, że lada moment powiem to, czego tak bardzo się obawia.
– Mamo, czytałaś ten artykuł? – pytam niewinnym tonem przy śniadaniu, kartkując czasopismo. – Ciekawy tekst o związkach. Napisano, że zdrada leży w naturze człowieka, który nie jest monogamiczny. – Kątem oka widzę, jak ojciec nerwowo bierze spory łyk kawy.
Uśmiecham się. Na pewno się poparzył.
– Dla mnie to bzdury, tylko samolubny kutas mógłby zdradzić swoją kobietę. Taki, który myśli tylko fiutem. – Dalej snuję swoje wywody i już czuję na sobie jego spojrzenie – z pozoru groźne, ale wali od niego strachem na kilometr.
Mama prosi, abym uważał na słownictwo, i podaje naleśniki. Ojciec jej dziękuje – przesadnie, ze zbyt wielkim entuzjazmem.
_Czy ona tego nie widzi?! Tego poczucia winy, które zżera go od środka? Tego, że coś jest nie tak?_
Tamtego dnia mama wyjechała na promocję książki – pracuje w wydawnictwie i to należało do jej obowiązków. Miałem wybrać się na szkolną wycieczkę, ale wychowawca zachorował, więc wróciłem do domu wcześniej. To właśnie wtedy usłyszałem dźwięki budzące jednoznaczne skojarzenia.
_Matka nie pojechała i teraz korzystają z tego, że mnie nie ma_ – pomyślałem, przewracając oczami. Nie miałem ochoty podsłuchiwać uprawiających seks rodziców, a już tym bardziej tego oglądać.
Wtedy usłyszałem, jak mój ojciec jęczy głośno: _Sarah!_
Wszystko fajnie, zapewne miał orgazm stulecia. Tylko że moja matka miała na imię Laura.
Rozsiadłem się wygodnie na kuchennym stołku i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Po dłuższej chwili zobaczyłem schodzącą na dół i dopinającą sukienkę kobietę, na oko starszą ode mnie maksymalnie o pięć lat. Była niezła i sądząc po jej zdzirowatym wyglądzie, zaliczyła wiele łóżek, być może także łóżka moich kumpli. A teraz łóżko mojego ojca. Chwilę później on także pojawił się na schodach. Nigdy nie zapomnę jego miny, gdy mnie zobaczył. Tego dnia runęło moje całe wyobrażenie o nim.
Gdy twój ojciec jest policjantem i lokalna społeczność, z twoją matką na czele, wielbi go, ty z automatu robisz to samo. Był dla mnie wzorem. Kłamstwo? Wszyscy kłamali, ale nie on. Tego dnia śmiałem się ze swojej dotychczasowej naiwności.
Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat. Nigdy nie poprosił wprost, abym zachował to dla siebie. Ale wiedziałem, że tego właśnie ode mnie oczekiwał. Dał mi do zrozumienia, że będzie mnie krył przed matką w kwestii dragów, ale w zamian chce, bym trzymał buzię na kłódkę. Wiedział, że biorę, i miałem z nim kiedyś parę pogadanek na ten temat, ale uspokajałem go, że to tylko okazjonalnie. Nie wydał mnie matce, żeby jej nie denerwować. Tym razem sugerował, żebym lepiej siedział cicho, bo zmieni zdanie.
Mieliśmy więc niepisaną umowę, przez którą czułem się jak zdrajca przed własną rodzicielką. Ale to ja miałem go w garści – obydwaj wiedzieliśmy, że moje narkotyki matka jakoś przeżyje, ale jego zdrada oznaczałaby koniec ich małżeństwa i, co dla niego najważniejsze, społecznego prestiżu oraz szacunku w pracy.
Nie miałem wątpliwości, że jej nie kochał. Jego jedyną miłością była policja i chęć bycia cenionym. Dlatego tak lubiłem go torturować, udając, że lada moment zdradzę jego brudny sekret. Tak, jestem zabawny, jestem wyluzowany. Im dłużej wszyscy dookoła tak myślą, tym jest mi łatwiej samemu w to wierzyć. Jestem zupełnie jak ojciec – zdany na łaskę i niełaskę społecznej aprobaty.
Potrząsam głową, chcąc odpędzić od siebie ciężkie, ołowiane myśli. Sprawdzam kieszeń, bo czuję się podenerwowany. Woreczek z białymi tabletkami nadal tam jest. Szelest folii działa na mnie uspokajająco niczym mruczenie kota. Jest jak obietnica poczucia bezpieczeństwa, azylu. Mogę to mieć w każdej chwili.
Wiatr się wzmaga i czuję na twarzy pierwsze spadające krople deszczu. Wizja mnie zaszytego w moim przytulnym chevrolecie, łykającego tabletki i zapadającego w nicość jest cholernie kusząca.
Nagle kilka rzędów nad sobą zauważam duży zeszyt, któremu wiatr przekartkowuje strony. Leży na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała tajemnicza dziewczyna. Podmuchy stają się coraz silniejsze, a kartki fruwają jak szalone. Wchodzę na górę, po kilka schodów naraz.
_Pewnie się nas nieźle wystraszyła, skoro zostawiła coś tak cennego_.
Biorę do ręki ciężki, oprawiony w czarną skórę brulion. Oglądam, kartka po kartce.
To, co tworzy ta dziewczyna, to nie bazgroły. To coś niesamowitego. Jej rysunki sprawiają, że zapominam o dragach, chwilowo mnie do nich nie ciągnie. To, co mam przed oczami, wystarczająco mnie odurza i działa na zmysły.
Ma talent. Nigdy jeszcze nie widziałem tak realistycznych i dynamicznych obrazów, narysowanych jedynie ołówkiem. Przedstawiają codzienne wydarzenia z toru. Ale nie ma tam motocykli ani Ricka, ani Drew. Jedynie deskorolki. Dużo deskorolek. I koleś robiący różne triki.
Musi znać się na anatomii, bo doskonale odwzorowała pracę nóg, potrafiła nawet podkreślić pracujące pod skórą mięśnie. Patrząc na te rysunki, niemal czuję, jakbym znów skakał z rampy.
Chłopak w czapce jedzie spokojnie po prostej drodze, stojąc pewnie na swojej deskorolce, a potem wjeżdża na rampę. Na kolejnym rysunku wykonuje airtrick, na następnym zalicza upadek. W rzeczywistości jazda na desce jest bardzo dynamiczna, a sekwencje ruchów – szybkie. Musiała obserwować wszystko wiele razy, aby dokładnie odwzorować takie szczegóły.
Co kilka stron natrafiam na portrety ze zbliżeniem na twarz chłopaka. Na niektórych szkicach ma nasuniętą na oczy bejsbolówkę, na innych jego włosy powiewają na wietrze. Z profilu, na wprost, z przymkniętymi oczami, z uśmiechem, z grymasem bólu.
Czuję, że pocą mi się dłonie i zasycha mi w ustach.
Każdy rysunek przedstawia mnie.
Ta dziewczyna przychodzi tu każdego dnia, by narysować nic niewartego kolesia, który całe życie udaje.