Żołnierka gorejąca - ebook
Żołnierka gorejąca - ebook
Co roku ponad 200 milionów dziewcząt poddane jest przymusowi FGM, rytualnemu obrzezaniu, czyli bardzo drastycznemu okaleczaniu, przeważnie bez znieczulenia i w niesterylnych warunkach . Paradoksalnie w państwach gdzie wprowadzono zakaz, liczba nielegalnych "zabiegów" wzrosła. Walka z tym procederem jest niezmiernie trudna, bo to niejednokrotnie matki i starsze kobiety, kultywują tę okrutną tradycję. Każda inicjatywa, każdy pomysł by powstrzymać to okrucieństwo jest niezmiernie pożądany, byle był skuteczny. Tylko poświęceniem, przykładem i świadectwem można zdobyć zaufanie i pomału wpływać na mentalność żeńskiej połowy afrykańskich społeczeństw. Ten świat, razem ze swymi zwyczajami już do nas dociera i nie ma znaczenia, czy to są Muzułmanie, czy Chrześcijanie wszelkich odmian. Tylko mozolna praca u podstaw, wykształcenie, upodmiotowienie kobiety, może przynieść poprawę, i zanik tego okrucieństwa. Przymus, to najpodlejszy gwałt na ludzkiej osobie, na dziecku szczególne. Z tym trzeba ze wszystkich sił walczyć, a nasz Katolicki Kościół powinien się w to włączyć.".
Spis treści
Co roku ponad 200 milionów dziewcząt poddane jest przymusowi FGM, rytualnemu obrzezaniu, czyli bardzo drastycznemu okaleczaniu, przeważnie bez znieczulenia i w niesterylnych warunkach . Paradoksalnie w państwach gdzie wprowadzono zakaz, liczba nielegalnych "zabiegów" wzrosła. Walka z tym procederem jest niezmiernie trudna, bo to niejednokrotnie matki i starsze kobiety, kultywują tę okrutną tradycję. Każda inicjatywa, każdy pomysł by powstrzymać to okrucieństwo jest niezmiernie pożądany, byle był skuteczny. Tylko poświęceniem, przykładem i świadectwem można zdobyć zaufanie i pomału wpływać na mentalność żeńskiej połowy afrykańskich społeczeństw. Ten świat, razem ze swymi zwyczajami już do nas dociera i nie ma znaczenia, czy to są Muzułmanie, czy Chrześcijanie wszelkich odmian. Tylko mozolna praca u podstaw, wykształcenie, upodmiotowienie kobiety, może przynieść poprawę, i zanik tego okrucieństwa. Przymus, to najpodlejszy gwałt na ludzkiej osobie, na dziecku szczególne. Z tym trzeba ze wszystkich sił walczyć, a nasz Katolicki Kościół powinien się w to włączyć.".
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66672-42-0 |
Rozmiar pliku: | 758 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
postanowieniach i dlatego, kiedy jest już dawno po wszystkim, cieszę się że jestem czysta i jestem szczęśliwa. Wojsko to było miejsce, w którym od zawsze chciałam
być
i w końcu na dobre w nim wylądowałam. Od najwcześniejszego dzieciństwa miałam z nim do czynienia. Mój ojciec był zawodowym wojakiem, szefem kompanii, a mama pracowała w biurze dowództwa, więc w koszarach przebywałam więcej niż w domu. Dla ojca byłam oczkiem w głowie i bardzo go kochałam, choć musiałam być często i córką, i synem jednocześnie, szczególnie na poligonie czy na strzelnicy. Dawałam sobie jednak świetnie radę i w miarę, jak podrastałam, wojsko podobało mi się coraz bardziej. Ubierałam się w wojskowe ciuchy, czasem babrałam się w błocie na poligonach, na strzelnicy też radziłam sobie coraz lepiej i byłam szczęśliwa, że ojciec jest ze mnie dumny. Jak wiadomo, w wojsku zdominowanym przez mężczyzn, seksizm jest powszechny, ale z tym zderzyłam się
dopiero jak podrosłam i nawet wtedy nie wiedziałam do końca o co chodzi.
Kiedyś, gdy dumnie kroczyłam obok ojca, jeden z jego kolegów krzyknął za nami: Co, chcesz naprawdę z dziurawca zrobić żołnierza? Zmieszał się mój stary, a potem mi wytłumaczył, że dziurawiec to takie ładne zioło, kwitnie na żółto. Jakiś czas trwałam w naiwnej nieświadomości i nie reagowałam gdy nawet w szkole na mnie
wołano
„dziurawiec”. Dopiero koleżanka
uświadomiła mi o co chodzi i nie było to przyjemne.
Mimo że byłam trochę pod ochroną, to słyszałam nieraz niemiłe uwagi i komentarze, prostackie zaczepki głupich żołdaków i już coraz dokładniej rozumiałam ich intencje. Popamiętacie mnie, obiecywałam sobie, gdy już będę mogła wami rządzić. Byłam żołnierzem kilka miesięcy, ale na rządzenie wcale się nie zanosiło, wręcz przeciwnie, to mną wszyscy rządzili. Parasol ochronny znikł razem ze śmiercią taty, a oficjalne akty uznania ze strony dowództwa i jego kolegów na niewiele się zdawały. Przeszłam wiele szkoleń i kursów, ale na jakiś awans wcale się nie zanosiło. Płakałam często w nocy, bardzo mi go brakowało, szczególnie teraz i śnił mi się często. Widziałam we śnie jego roześmianą twarz, kiedy się ze mną przekomarzał i nazywał mnie „pietuch”
(kogucik), gdy mu się stawiałam. Boże, jak to dawno było. Zaczepki żołnierzy, nieraz nawet całkiem sympatycznych, spowodowały, że sprawy płci,
seksu napawały mnie coraz większym obrzydzeniem,
nawet samo pojęcie – „genitalia” – budziło we mnie odrazę. Oczywiście interesowały mnie „te sprawy”, ale w jakiś
odmienny
sposób,
przesycony
moimi
wyobrażeniami, fantazjami, nic nie mającymi wspólnego z „popędem płciowym” czy innymi podręcznikowymi sformułowaniami, wziętymi z lekcji uświadamiania seksualnego. To były jakieś mgliste tęsknoty, marzenia, wyidealizowane, choć cielesne i trochę wstydliwe. Ale zdarzyło się kiedyś coś, co całkiem pomieszało mi w głowie i odmieniło mnie na zawsze. W wieku 15 lat, mój odtrącony adorator, syn dowódcy jednostki, starszy dużo ode mnie chłopak dopadł mnie w ustronnym miejscu i chciał pocałować. Wyrwałam mu się, a wtedy mi zagroził – „następnym razem jak się będziesz stawiać
– wytrzebię cię jak sukę – wytnę ci pierożka i obetnę cycki”.
– Zwyzywałam go od zboczeńców i chamów, ale jednocześnie ogarnęła mnie fala ognia, nie znane dotąd uczucie, przedsmak rozkoszy. Zapragnęłam przez chwilę, by stało się to naprawdę. W tym momencie odkryłam, że oprócz chochlika, który mieszka w mojej głowie i który wywołuje te moje awersje, fantazje, wstręty i fochy jest jeszcze diabełek, który niestety nie w mojej głowie mieszka. To on w nieoczekiwanych momentach, wbrew mojej woli, szarpie moim ciałem gdzieś w dole brzucha, wywołuje reakcje i myśli, których wcale nie chcę i których się wstydzę sama przed sobą.
To, że na szybki awans w wojsku nie mam co liczyć, zakomunikował mi mój przełożony i w głębi duszy przeczuwałam, że to może być mój problem.
Uczestniczyłam właśnie w bardzo trudnym teście, to był
test na refleks i właściwą reakcję. Siedzieliśmy w osobnych kabinach przez wiele godzin, naprzeciwko dużego ekranu, na którym długo nie działo się nic.
Nieruchomy obraz jakiejś gęstwiny, ni to dżungli, ni lasu i mieliśmy zareagować na jakikolwiek ruch. W tym momencie trzeba było strzelić lub rzucić nożem w ekran, który był zabezpieczony silikonowym pancerzem.
Mierzony był czas reakcji i punktowana celność.
Wiedziałam, że człowiek jest drapieżnikiem i na ruch najszybciej reaguje patrząc kątem oka. Na ścianie pokoju powiesiłam sobie duże zdjęcie kota i gapiłam się na nie odpoczywając w fotelu. Koty zresztą są moimi ulubionymi zwierzętami, bo i ja miałam kocią naturę, niewiarygodny instynkt i refleks. A swoje imię – Mirka –
odziedziczyłam po kotce, którą miał ojciec, zanim się urodziłam. Więc gdy tylko obraz na ekranie drgnął –
palnęłam z lewej ręki z pistoletu, a równocześnie prawą rzuciłam nożem w miejsce, gdzie pojawił się ruch.
Utkwił w silikonie ekranu. Jaki mam czas? – spytałam dowódcę. Praktycznie zero – odparł. Zmartwiłam się Co to znaczy zero? Na korytarzu mój dowódca, a często partner we wspólnych ćwiczeniach zatrzymał mnie i wtedy mi to powiedział… Byłaś najlepsza, twoja reakcja była natychmiastowa, w milisekundach, jesteś najlepsza
prawie we wszystkim, ale prawdziwym żołnierzem nie zostaniesz nigdy. Nie zrobisz w wojsku wielkiej kariery, bo na przeszkodzie będzie ci stać twoja kobiecość, twoje babskie przypadłości. To w zasadzie dotyczy wszystkich dziewcząt, choć jest kategoria „babochłopów” które są nieraz żołnierzami lepszymi od mężczyzn. Ale ty jesteś inna. – Popłakałam się do poduszki, ale wiedziałam, że on ma rację i wtedy podjęłam decyzję, która wydawała się być ostateczna, choć i tak miotały mną wątpliwości, ale przeważała determinacja, bo chciałam to zrobić trochę na złość jemu, mojemu idolowi. Często ćwiczyliśmy razem walki wręcz, na sali lub w terenie i bardzo to lubiłam, bardzo chciałam z nim być. Strasznie mi imponował siłą, spokojem, był bardzo przystojny, ale nie chciałam być jego dziewczyną, iść z nim do łóżka. Co to, to nie. Chciałam być jego partnerem, prawdziwym żołnierzem, którym nie trzeba się opiekować lub którego na każdym kroku wypada wyręczać. Chciałam, żeby był
mnie pewien, że może na mnie naprawdę liczyć i że nie zawiodę, ale też – żeby polubił mnie. Pragnęłam być jego partnerem w walce, a prywatnie zakolegować się z nim. I to właśnie On, mój dowódca, oznajmił mi że nie będę prawdziwym wojakiem. Kiedyś, podczas treningu walki wręcz, niechcący trącił moje sutki – zakołysały się i zabolały, a niestety były niemałe. Żenująca sytuacja.
Przerwaliśmy trening, on mnie przepraszał, a ja stałam zawstydzona. Jaki ze mnie żołnierz, którego w czasie treningu nie można konkretnie chwycić, lub nie wszędzie
dotknąć. Uświadamiałam sobie coraz jaśniej, że on ma rację. I jeszcze mój diabełek, który w takich sytuacjach dawał
o
sobie
znać,
wywołując
całe
serie
spazmatycznych skurczów w brzuchu. Wiedziałam, że to nie jedyny problem i że on nie ze wszystkiego do końca zdaje sobie sprawę, że nie wie najważniejszego.
Miesiączka w wojsku, to jak ciężka choroba w cywilu.
Mieć miesiączkę w wojsku to nie to samo, co w domu. I jeszcze trzeba udawać, maskować, przygotowywać się w tajemnicy, bo przecież nie masz osobnej łazienki, bo nie możesz w każdej chwili zmienić podpaski, bo czasem po prostu śmierdzisz. Mężczyźni nie mają o tym pojęcia i nie mam zamiaru ich uświadamiać ani oczekiwać zrozumienia. Dlatego chciałam moje babskie problemy załatwić ostatecznie i radykalnie, choć bałam się strasznie. Moje „stosunki” z Jankiem, moim dowódcą układały się bardzo dziwnie. Służbowo dawał mi w kość i nie oszczędzał wcale, a prywatnie był nadopiekuńczy.
Lituje się nade mną, myślałam – nie potrzebuję litości!
Kiedyś na poligonie, już po ćwiczeniach wręczył mi tak od
niechcenia
zerwane przed chwilą kwiatki.
Wyrzuciłam je demonstracyjnie. Twarz mu stężała i spojrzał na mnie w taki szczególny sposób, że mi serce stanęło i odezwał się mój „diabełek”, a gdzieś pod pępkiem zatrzepotało stado motyli. Przez chwilę strasznie zapragnęłam, by mnie zniewolił, by zrobił ze mną coś okropnego, wbrew mojej woli. Otrząsnęłam się szybko, poprawiłam mundur i wybiegłam z namiotu.
Myślałam w nocy o tym wszystkim i postanowiłam zawsze w takich sytuacjach panować nad sobą. My kobiety mamy coś z masochistek, niejednokrotnie chcemy być czyjąś własnością, często nie chcemy być niezależnym podmiotem. Mówi się przecież: „kobieta –
przedmiot pożądania”. To żałosne, trzeba z tym skończyć.
Mieliśmy
w
jednostce
dziewczynę
egipskiego
pochodzenia, która tam się wychowała, choć po polsku mówiła bardzo dobrze. Chciałam się z nią zaprzyjaźnić, bo ciekawa byłam egipskiej kultury, relacji między ludzkich, szczególnie tych między kobietą a mężczyzną.
Więc krążyłam koło niej i w końcu mi się udało, zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać. Była bardzo ładna, bardzo sprawna fizycznie i spodobała mi się, coś mnie do niej ciągnęło fizycznie. Czyżbym była les...? Miała piękne i tajemnicze imię – Tahira. Dużo mi o Egipcie opowiadała, pokazywała zdjęcia swoje i rodziny i bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Jej ojciec był Kurdem na emigracji, a mama Polką i teraz mieszkały razem w Polsce, ale ma zamiar wrócić do Egiptu, bo jest jakiś ważny powód. Rozmawiałyśmy o wielu sprawach i w pewnym momencie spytałam ją jak to jest z tym obrzezaniem. Bałam się że ją urażę, ale nie.
Zaprowadziła mnie do łaźni, zamknęła drzwi od wewnątrz i rozebrała się. Kąpałyśmy się często razem i nic szczególnego nigdy nie zauważyłam, prócz tego że
była bosko zgrabna i miała piękną, lekko oliwkową skórę. Siadła przede mną i rozchyliła nogi…