Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Zostań moim aniołem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 października 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zostań moim aniołem - ebook

Czasem  o szczęściu decydują drobiazgi: pocałunek pod jemiołą skradziony na moment przed wyjściem, kubek gorącej herbaty w mroźny wieczór, dłoń troskliwie poprawiająca zawiązany w pośpiechu szalik.

Marietta zapomniała już, jak wiele znaczą drobne gesty. Znużona rutyną, która niepostrzeżenie wkradła się w jej związek, coraz chętniej ucieka do świata swoich małych dzieł sztuki. Pewnego dnia próg jej maleńkiego sklepu z rękodziełem przekracza Anioł. Chłopięcy urok i zawadiacki błysk w jego oku sprawiają, że Marietta zaczyna wątpić w swoje dotychczasowe wybory.

Berenika całe serce oddała pracy. Każdy pacjent spotykany na oddziale intensywnej terapii to nowa historia, która na dobre zapisuje się w jej pamięci. I choć nic nie daje jej takiej radości jak ratowanie ludzkiego życia, czasami trudno w pojedynkę stawiać czoła całemu światu. Niespodziewane spotkanie z intrygującym sąsiadem przypomina jej, że istnieje życie poza szpitalem.

Boże Narodzenie to czas cudów. Tych małych, codziennych, i tych, które mogą na dobre odmienić przyszłość. Poznaj historię sióstr, którym w te święta los podaruje kolejną szansę na szczęście.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66570-91-7
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Życie gna w szalonym tempie. Ludzie pędzą gdzieś przed siebie, ignorując to, co się dzieje wokół. A wokół przecież zdarzają się codzienne cuda.

Nie zauważył tej pięknej ekspedientki, która uśmiechnęła się do niego promiennie, bo był wpatrzony w telefon. Wysyłał emotikonkę osobie, którą nawet niespecjalnie lubił.

Nie zauważyła tego, że mężczyzna podniósł rękawiczkę, która jej upadła, bo myślała o tym, że tego dnia będzie musiała zostać w pracy po godzinach. Skinęła tylko głową i ruszyła dalej.

Nie chciała widzieć piękna tego świata. Śniegu, który sypał grubymi, ciężkimi płatkami, sikorek w karmniku, psa, który lizał ją po ręce. Ona miała swój czarny świat, bez tego wszystkiego, co ją otaczało. Świat bez barw, dźwięków. Świat o smaku tektury.

Grudzień był dla tej starej kobiety jednym z piękniejszych miesięcy. Widziała więcej niż inni ludzie. Nie tylko pięknie przystrojone drzewka bożonarodzeniowe. Nie tylko migoczące światełka i skrzący od ulicznych latarni śnieg.

Ona miała to szczęście, że widziała anioły!

A wiesz, że anioły też czasem płaczą… I kobiety… One dużo płaczą, może dlatego, że mają w sobie coś z aniołów.

Święta są dla rodzin. Dla szczęśliwie zakochanych. Samotni, kochankowie, rozwodnicy, wdowcy – ci jakby sami są sobie winni. Napiętnowani, oflagowani. W tych radosnych dniach tyle jest miejsca na wspólną radość, na miłość, co na cierpienie, niemiłość.

Tylko w święta ona go tak nienawidzi, bo go nie ma… Bo on jest poza nią…Prolog

Są takie noce, kiedy człowiek budzi się, patrzy w sufit i myśli sobie: co dalej? Czy będzie jakieś dalej?

I takie noce grudniowe, podczas których tęskni się do ciepłych majowych dni. Takich, gdy ona ma tę zwiewną niebieską sukienkę, o której on powiedział, że pasuje do błękitu jej oczu. On zrywa dla niej bez, a ona patrzy na fioletowe ukwiecone gałązki z czułością. Żaden mężczyzna przed nim nie wiedział, że ona kocha bez.

Są też noce zimne, zaśnieżone, kiedy on otula ją kocem, gdy ona zasypia zwinięta w kłębek na kanapie. Ona nie ma o tym pojęcia. Ale on wie, jak bardzo ją kocha.

Są noce, kiedy ona wstaje, podchodzi do okna i patrzy gdzieś w dal. I tęskni za tamtym mężczyzną tak bardzo, że wydaje jej się, że jej serce rozpadnie się zaraz na milion kawałeczków.

– Nie śpisz? – pyta ją mężczyzna, obok którego sypia od dziesięciu lat.

– Jakoś nie mogę – odpowiada ona.

– Połóż się… Bo jutro będziesz nieprzytomna.

Ona zdaje sobie wówczas sprawę, że to ten mężczyzna się o nią troszczy, że tamten nawet nie pamięta pewnie, jak miała na imię i jaki kolor lubi. Ani tego, co ją cieszy… Wie też, że tamten nie zasługuje na jej miłość, na czułość ani na żadne jej westchnienie. A mimo to nie potrafi przestać go kochać.

Kilka tysięcy kilometrów stąd..

Noce, kiedy on wspomina swoje dawne życie. Czasami mu się wydaje, że każdy ma takie swoje dwa życia. To jedno sprzed jakiegoś ważnego wydarzenia. I to drugie, gdy już wydarzyło się owo brzemienne w skutki coś.

Minęło tyle lat… Z jego poszukiwań nic nie wyszło. Szukał jej – zaczął jej szukać, kiedy tylko zniknęła. Kiedy powiedziała: „żegnaj”. Gdyby tylko pozwoliła mu się odnaleźć. Gdyby zostawiła jakiś namiar albo przynajmniej powiedziała, jak się nazywa… Mógł ją zatrzymać. Mężczyzna zawsze może zatrzymać kobietę. One na to czekają, na jakiś znak, na zapewnienie: „jesteś dla mnie ważna. Najważniejsza…”. Jego uśmiech jest już na wpół martwy i jego oczy już tak nie błyszczą, ale na myśl o niej krew nadal wrze mu w żyłach.

Od tamtej pory, kiedy ona zniknęła, nie mógł sobie ułożyć życia. To kara. Kara za to, co jej zrobił. Śniła mu się niemal każdej nocy, a żadna kobieta, której po niej dotykał, nie była nią. Tymczasem on pragnął tylko jej. Czy to możliwe, by mężczyzna tak bardzo pożądał tylko jednej kobiety? Możliwe. Oczywiście. Kiedy tylko w niej się zakocha.

Pokochał ją za jej cudowne podejście do życia. Za jej zawirowania i zwariowanie, i za to, że potrafiła dla niego zrobić tyle rzeczy, których on nie docenił.

Nie doceniał jej…Rozdział 1

Ludzie z reguły myślą, że większość ich znajomych i nieznajomych ma cudowne, magiczne święta i odlotową zabawę sylwestrową. Ale tak naprawdę niektóre rodzinne imprezy kończą się katastrofą, a zabawy sylwestrowe są denne… albo wcale nie ma żadnych zabaw, jest za to spędzanie czasu w domowych pieleszach, z koncertem na Dwójce albo Polsacie. Tak właśnie pomyślała tego dnia Berenika.

Śnieg zaczął padać na kilka godzin przed wigilią. Z matowego, szarego nieba posypały się wielkie płatki śniegu. Berenika stanęła na chodniku i po prostu zachwyciła się aurą. Przez chwilę obserwowała, jak ostre podmuchy wiatru wzniecają śnieżne fale. Skojarzyła je sobie z pianą Bałtyku. Gałęzie drzew momentalnie zaczęły pokrywać się śnieżnobiałym puchem.

Powietrze, które owiało jej twarz, było mroźne i przyjemnie rześkie. Przypomniała sobie pewne święta kilka lat temu, kiedy była tak bardzo zakochana. Żałowała, że to wszystko minęło.

Pamiętała tamten wieczór. Siedziała przy kominku i piła kakao. On zaś wziął kilka suchych szczap i wrzucił do paleniska. Szybko zajęły się ogniem. Lubiła kominki. Kiedyś powiedziała sobie, że będzie miała swój domek z kominkiem. Grudniowymi wieczorami będą razem siadać przy ogniu, opatuleni ciepłym kocem, i rozmawiać, wtuleni w siebie i wpatrzeni w harcujące w kominku płomienie.

Usiadł obok niej i otoczył ją ramieniem, a ona pocałowała go w policzek.

O takich świętach zawsze marzyła…

Ale teraz miało być inaczej. Ona była samotna, zła i rozgoryczona. Pójdzie do rodziców na wieczerzę i będzie udawała, że wszystko w porządku. Ciotka Krysia zapyta ją, czy już kogoś znalazła, bo przecież czas najwyższy, a ją będzie tak cholernie boleć. Dobrze, że ma tego wieczoru dyżur. Udawanie będzie trwało tylko kilka godzin. Trzy. Jakoś to przetrwa.

Było po północy. Krzysztof odwiózł mamę do domu.

Ida miała ochotę sięgnąć po wódkę, ale wiedziała, że nie może tego zrobić, nie w tym stanie. Nie powinna pić, ale nie mogła już tego wytrzymać. Zamoczyła tylko usta w trunku, a potem wylała go do zlewu. Nie mogła już znieść tych kłamstw. Siebie nie mogła znieść. A ludzie przecież upijają się, kiedy jest im smutno… Z reguły tak jest. Nawet jeśli mówią, że idą do pubu czy klubu odreagować ciężki tydzień po pracy, to przecież robią to ze smutku, bo im ciężko. Jakby alkohol choć na chwilę mógł wymazać im wszystko w pamięci, pozwolić skupić się na czymś innym.

Była już w koszuli nocnej. Włożyła buty, chwyciła kluczyki do samochodu i wyszła z mieszkania. Na klatce spotkała sąsiadkę, która obrzuciła ją dziwnym spojrzeniem.

Jak w transie wsiadła do samochodu. Odpaliła silnik. Pamiętała, że ruszyła i przywaliła w latarnię. Sama nie wiedziała, jak do tego doszło i dlaczego nie widziała tej cholernej lampy. Po prostu wyrosła jej na drodze w jakiś cudownie magiczny sposób. Gdyby stała tam wcześniej, dostrzegłaby ją, prawda?

Na szybie pojawiła się pajęczyna pęknięć. Ida dotknęła ręką czoła. Poczuła ciepłą krew. To nic. To tylko trochę krwi, zaczęła uspokajać samą siebie.

Wyszła z samochodu na drżących nogach. Podbiegł do niej jakiś mężczyzna.

– Nic się pani nie stało? – zapytał łagodnym tonem, podtrzymując ją za rękę.

Gdyby tylko wiedział, jak wiele w jej życiu się wydarzyło… Stało się wszystko. Jej serce pękło. W tej chwili jej serce pękło.

– Może wezwać karetkę? – zapytał łagodnie.

– Nic mi nie jest. Nie o to chodzi – mówiła niczym obłąkana.

W tej chwili podjechał jej mąż. Stanął na ulicy i wybiegł z samochodu.

– Co się stało?

– Nic – odpowiedziała. Uliczne latarnie oświetlały jej zakrwawioną twarz.

– Rozwaliłaś samochód.

– Tak jakoś wyszło. – Wzruszyła ramionami.

– Piłaś? – Podszedł do niej, ale nie poczuł zapachu alkoholu.

– Nie. – Pokręciła głową. – Ale czasami tak byłoby lepiej… Upić się. – Oddychała równo i powoli.

Mężczyzna, który jej pomógł, patrzył na nich i nie wiedział, co robić. Czuł się tam dziwnie nie na miejscu.

– Wszystko w porządku – zapewniła go Ida. – Proszę się nie martwić.

Odszedł. Małżonkowie zostali sami. Krzysztof dotknął jej ramienia, a ona zdała sobie sprawę, że ten dotyk ją boli.

– Przywiozłem sałatkę od mamy… – powiedział ni z tego, ni z owego.

Oboje lubili sałatkę śledziową jego matki.

– Ostatnia rzecz, która nas łączy – zauważyła Ida.

Dostrzegła napięcie na jego twarzy.

– Dlaczego to powiedziałaś?

Wzruszyła ramionami.

Następnego dnia nie wracali do tematu. Udawali znów szczęśliwe małżeństwo, jak miliony innych par… Takie sobie ludzie szczęście niekiedy sami wymalują. Udają, że wszystko w porządku, podczas gdy tak naprawdę w każdym momencie coraz bardziej się od siebie oddalają.

W Wigilię mąż został u mamy na noc. Teściowa źle się czuła. Ona też mogła zostać, ale wymigała się jakoś. Po mszy, na której ksiądz mówił o aniele Gabrielu, który zwiastował Maryi niepokalane poczęcie, pojechała do domu.

Na pasterce poczuła mdłości, ale to tylko potwierdziło to, o czym już wiedziała. W poprzednim miesiącu nie dostała okresu.

Co ona teraz zrobi? Jeszcze nie wiedziała, ale miała pewność, że już kocha to dziecko, owoc szczęścia. Uczucia wydostawały się z niej jak sok dojrzałej pomarańczy. On… On wyciskał taki dla niej, patrząc jej głęboko w oczy tak, jak nie patrzył przed nim nikt inny.

Przez tyle lat starali się z Krzysztofem o dziecko – i nic. Wierzyła w to, że każde maleństwo przychodzi do nas w określonym czasie i z określonego powodu. I oto zdarzył się cud. Tego dnia o północy, kiedy według wiary katolickiej narodził się Jezus Chrystus, ona poczuła coś niesamowitego pod sercem.

Czy to ma znaczenie, kto będzie ojcem? To dziecko. Jej dziecko. Krew z krwi.

A może anioły jednak istnieją?

W tym samym czasie, gdzieś indziej.

Konrad leżał na kanapie i rozmawiał ze swoim kotem, kiedy do mieszkania wparował jego przyjaciel, Robert.

– Moja matka cię nasłała? – zapytał bełkotliwym głosem Konrad.

– Czeka na ciebie z kolacją wigilijną. Zapomniałeś? Mamy święta.

– Nie chcę żadnych jebanych świąt.

– Spójrz w lustro. – Robert szarpnął go za ramię.

Ale Konrad nie chciał patrzeć w lustro, bo wiedział, co tam zobaczy. Zrujnowanego życiem faceta. Podkrążone, opuchnięte oczy, usta zaciśnięte w grymasie bólu. Puste spojrzenie.

Robert zmarszczył czoło i spojrzał na niego przenikliwie. Konrad wiedział, że przyjaciel za chwilę wypowie słowa, które mu się nie spodobają, i miał tylko nadzieję, że uda mu się nie wybuchnąć. Ostatnio wszyscy mieli dla niego same dobre rady, każdy mówił mu, co powinien robić, a czego nie. Z własnym życiem nie potrafili sobie radzić, ale mieli się za specjalistów od jego uczuć.

– Posłuchaj… Minął już rok.

– Wciąż mało.

– Musimy poważnie porozmawiać. – Robert usiadł obok Konrada. Kot nastroszył sierść. – Nigdy mnie nie lubił. – Robert wskazał głową zwierzaka.

– Koty znają się na ludziach. Wiedzą, że jesteś przemąd­rzałym dupkiem.

Robert uśmiechnął się. Skoro Konrada trzymały się żarty, nie było najgorzej.

– Chcę z tobą porozmawiać.

– Mówisz to za każdym razem, kiedy tutaj przychodzisz.

Mężczyzna spojrzał za okno. Było już ciemno, jak to zwykle bywa zimowymi popołudniami. Przyjaciel mieszkał w takim miejscu, z którego nie widać było iluminowanych lampkami uliczek miasta. Jakby w odcięciu od całego świata. Robert nie chciał pozwolić, by Konrad w zasadzie pogrzebał się żywcem, ale brakowało mu już argumentów, bo nic go nie przekonywało, żeby wreszcie wychynął z tej swojej nory w celach innych niż praca i zaczął po prostu żyć.

– Twoja matka na to nie zasługuje.

– A ja? Czy ja na to zasłużyłem? – zapytał Konrad z pretensją w głosie.

– Pozwól sobie pomóc. – Robert był stanowczy. Jak zawsze. Znali się od małego i to on zawsze był przywódcą. Na podwórku i w klasie. Ale to był dobry przywódca. Bo przecież można mieć cechy przywódcze, ale być do dupy człowiekiem. On taki nie był; stawał w obronie słabszych i starał się jakoś łagodzić zwaśnione strony.

Gdyby jeszcze tylko nie wściubiał nosa w nie swoje sprawy, pomyślał z żalem Konrad.

– Kot mi pomaga.

– A, idź już z tym kotem.

Konrad głęboko nabrał tchu.

– Słuchaj… chodzę do pracy, jestem w stanie opłacić sobie mieszkanie i żarcie.

– I tyle, Konrad, i tyle. Wracasz z pracy, walniesz się na łóżko i gadasz z kotem.

– Skąd wiesz, że z nim gadam?

– Bo twój kot mi o tym powiedział.

Obaj zmusili się do uśmiechu, ale po chwili Robert spoważniał.

– Czasami też pijesz. Twoja matka umiera z niepokoju o ciebie. Słuchaj, stary, rozumiem, że nie jesteś już tą samą osobą, że straciłeś cząstkę siebie, ale musisz nadal żyć.

Konrad zamyślił się. Jak miał dalej żyć? Do tej pory, kiedy zamykał oczy, widział jej usta, oczy, piękne włosy. Niemal czuł jej dotyk…

Zapachu już nie pamiętał. Ten ulotnił się pierwszy. Denerwowało go to, że nie pamiętał już jej zapachu, magnolii i czegoś jeszcze. Że to coś uleciało. Nienawidził się za te chwile słabości, kiedy w bezsenne noce leżał sam w pościeli na łóżku, które jeszcze tak niedawno dzielili, i usiłował zatrzymać dawno już przebrzmiałe słowa. Przecież na początku byli tacy szczęśliwi!

A jego dziecko… Jego synek. Pozwolił na to.

Powiedziała: „Tam czeka go lepsza przyszłość”.

Spojrzał raz jeszcze na przyjaciela. Przez trzy miesiące po tym, jak Agnieszka z Oskarem odeszli, to mama i on przy nim trwali; dzień w dzień, kiedy serce pękało mu z bólu. Nie opuścili go, choć był dla nich przykry. Matkę na pewno też bolało to, że niemal przestała widywać wnuka, a małżeństwo syna się rozpadło.

Może był im winien choć próbę pogodzenia się z tym wszystkim. Jedną. Jeśli nie wyjdzie, trudno. Ale przynajmniej nikt mu nie powie, że się nie starał.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: