- W empik go
Zrękowiny - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
14 kwietnia 2021
Ebook
3,99 zł
Audiobook
5,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zrękowiny - ebook
Opowiadanie o Kyrze, która wyrosła z krnąbrnej i rezolutnej dziewczynki w bardzo ponętną kobietę z mocnym charakterem. Znudzona troskliwą opieką matki i narzeczonego opuszcza dwór i usiłuje odetchnąć w dzikim lesie. Niestety, wpada w tarapaty. Na ratunek przybywa jej Morgan - komendant z miasteczka, które opuściła w dzieciństwie.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-267-7141-1 |
Rozmiar pliku: | 360 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ZRĘKOWINY
– Kyra zniknęła.
Na zamkowym podwórcu zrobiło się nagle cicho. Zsiadający z konia gubernator zawisł jedną nogą w strzemieniu. Krew nabiegła mu do twarzy. Morgan przytrzymał niespokojnie drepczącego wierzchowca, odgonił chudego psa plączącego się pomiędzy przyjezdnymi.
– Rankiem pojechała na przejażdżkę. Sama – podkreślił ponuro pan Abayell. – Ja i moi ludzie właśnie ruszamy na poszukiwania.
Rhodes skinął głową, wyjął nogę ze strzemienia i spojrzał na Morgana.
– Pojedziemy, panie. Znajdziemy panienkę Kyrę.
Dał znak i gwardziści zawrócili ku bramie, którą dopiero co przekroczyli. Morgan ruszył za nimi, słysząc za plecami wysoki głos pani Tekelji, małżonki gubernatora:
– To twoja wina, że samowolna jest i krnąbrna...
* * *
Mrok czaił się pomiędzy drzewami, mamił wzrok, wyolbrzymiając cienie, zamazując kontury. Powietrze było wilgotne, pachniało pleśnią i grzybami. Ptaki układały się do snu, wtórowały szeptom liści i poskrzypywaniu konarów, wyśpiewując ostatnie kołysanki.
Morgan jechał ledwie widoczną dróżką. Uchylał się przed gałęziami, odganiał od natrętnych owadów. Poprowadził swych ludzi w las, podczas kiedy gwardziści Abayella przetrząsali okoliczne wioski i gościńce. Noc była tuż, niebo ponad koronami drzew ciemniało coraz bardziej, a oni nie trafili na najmniejszą choćby wskazówkę, żaden ślad, który zaprowadziłby ich do Kyry. Morgan dawno przestał słyszeć swoich towarzyszy, wiedział, że wkrótce zrobi się za ciemno na poszukiwania, ale zawrócić nie pozwalała mu myśl, że dziewczyna może leżeć za najbliższym krzakiem, w byle którym wykrocie, ranna, nieprzytomna, bezradnie czekająca na pomoc. Dlatego nie zważał na brzęczące roje komarów, bezlitośnie kąsających spocone ciało ani na chlaszczące go po twarzy gałęzie, i brnął dalej w las. Zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć w niebo, na którym błyszczały już pierwsze gwiazdy i wtedy usłyszał głosy, dalekie echo wypowiadanych słów. Ogarnął go nagle bezrozumny lęk. Zsiadł z konia, omotał wodze wokół drzewa i ściskając w dłoni miecz ruszył w ciemność. Głosy to cichły, to wibrowały krzykiem. Były ochrypłe, wrzaskliwe, pełne pijackiej buty i zawziętości. Najpierw słyszał pojedyncze słowa, potem fragmenty zdań.
– Okup weźmiem!
– ...będzie większy...
– Tknąć spróbuj, a flaki wypruję!
– ...wiesz, kiedy wracać będzie?!
Morgan widział już słaby blask pomiędzy drzewami. Szedł teraz rozważniej, trzymając się cienia, choć czuł, że powinien się spieszyć.
– Nie boję ciebie, Breg! Takiś ważny, bo z panami w komitywę wchodzisz! Tę dziewkę ja złapałem i mnie się należy, a co z nią zrobię, to nie twój zasrany interes!
Zatrzeszczały miażdżone gałązki, plasnęły zderzające się ciała. Morgan widział splecione cienie, słyszał charkot i zduszone przekleństwa. Podszedł jeszcze bliżej i wyjrzał, rozchylając kłujące gałęzie jałowca.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
– Kyra zniknęła.
Na zamkowym podwórcu zrobiło się nagle cicho. Zsiadający z konia gubernator zawisł jedną nogą w strzemieniu. Krew nabiegła mu do twarzy. Morgan przytrzymał niespokojnie drepczącego wierzchowca, odgonił chudego psa plączącego się pomiędzy przyjezdnymi.
– Rankiem pojechała na przejażdżkę. Sama – podkreślił ponuro pan Abayell. – Ja i moi ludzie właśnie ruszamy na poszukiwania.
Rhodes skinął głową, wyjął nogę ze strzemienia i spojrzał na Morgana.
– Pojedziemy, panie. Znajdziemy panienkę Kyrę.
Dał znak i gwardziści zawrócili ku bramie, którą dopiero co przekroczyli. Morgan ruszył za nimi, słysząc za plecami wysoki głos pani Tekelji, małżonki gubernatora:
– To twoja wina, że samowolna jest i krnąbrna...
* * *
Mrok czaił się pomiędzy drzewami, mamił wzrok, wyolbrzymiając cienie, zamazując kontury. Powietrze było wilgotne, pachniało pleśnią i grzybami. Ptaki układały się do snu, wtórowały szeptom liści i poskrzypywaniu konarów, wyśpiewując ostatnie kołysanki.
Morgan jechał ledwie widoczną dróżką. Uchylał się przed gałęziami, odganiał od natrętnych owadów. Poprowadził swych ludzi w las, podczas kiedy gwardziści Abayella przetrząsali okoliczne wioski i gościńce. Noc była tuż, niebo ponad koronami drzew ciemniało coraz bardziej, a oni nie trafili na najmniejszą choćby wskazówkę, żaden ślad, który zaprowadziłby ich do Kyry. Morgan dawno przestał słyszeć swoich towarzyszy, wiedział, że wkrótce zrobi się za ciemno na poszukiwania, ale zawrócić nie pozwalała mu myśl, że dziewczyna może leżeć za najbliższym krzakiem, w byle którym wykrocie, ranna, nieprzytomna, bezradnie czekająca na pomoc. Dlatego nie zważał na brzęczące roje komarów, bezlitośnie kąsających spocone ciało ani na chlaszczące go po twarzy gałęzie, i brnął dalej w las. Zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć w niebo, na którym błyszczały już pierwsze gwiazdy i wtedy usłyszał głosy, dalekie echo wypowiadanych słów. Ogarnął go nagle bezrozumny lęk. Zsiadł z konia, omotał wodze wokół drzewa i ściskając w dłoni miecz ruszył w ciemność. Głosy to cichły, to wibrowały krzykiem. Były ochrypłe, wrzaskliwe, pełne pijackiej buty i zawziętości. Najpierw słyszał pojedyncze słowa, potem fragmenty zdań.
– Okup weźmiem!
– ...będzie większy...
– Tknąć spróbuj, a flaki wypruję!
– ...wiesz, kiedy wracać będzie?!
Morgan widział już słaby blask pomiędzy drzewami. Szedł teraz rozważniej, trzymając się cienia, choć czuł, że powinien się spieszyć.
– Nie boję ciebie, Breg! Takiś ważny, bo z panami w komitywę wchodzisz! Tę dziewkę ja złapałem i mnie się należy, a co z nią zrobię, to nie twój zasrany interes!
Zatrzeszczały miażdżone gałązki, plasnęły zderzające się ciała. Morgan widział splecione cienie, słyszał charkot i zduszone przekleństwa. Podszedł jeszcze bliżej i wyjrzał, rozchylając kłujące gałęzie jałowca.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
więcej..