zRozum nastolatka - ebook
zRozum nastolatka - ebook
Bazując na doświadczeniach i badaniach z 35 lat pracy z nastolatkami oraz ich rodzicami, psycholożka Terri Apter przedstawia niektóre z największych wyzwań dotyczących wychowania oraz relacji rodziców i nastolatków poprzez pryzmat aktualnej wiedzy o rozwoju mózgu.
Zmiany zachodzące w mózgu nastolatków wpływają na ich relacje, zachowanie, poczucie tożsamości oraz reakcje emocjonalne. Mogą towarzyszyć im wybuchy złości, opryskliwość czy niezrozumiałe milczenie. To zaś często utrudnia zrozumienie, co jest normalnym zachowaniem a co może wskazywać na jakiś rodzaj zaburzeń.
"zRozum nastolatka" przedstawiając badania i historie nastolatków, a także ćwiczenia dla rodziców, pomaga zrozumieć i poprawić komunikację między rodzicami a dziećmi. Dzięki temu możliwe staje się zbudowanie silniejszych więzi oraz zwiększenie odporności młodych osób w okresie nastoletnim i we wczesnej dorosłości.
Książka Terri Apter to przewodnik dla rodziców i opiekunów w trudnej roli wychowania nastolatków.
Pisząc tę książkę, chcę zmienić oczekiwania rodziców wobec ich nastoletnich dzieci i pokazać inną perspektywę: perspektywę samych nastolatków. Zbyt często dorastanie jest uważane za etap, który rodzice muszą przetrwać, stojąc twardo na swoim jedynie słusznym stanowisku i odrzucić punkt widzenia dziecka, zamiast spróbować je zrozumieć. W książkach o nastolatkach można zwykle znaleźć porady na temat wyznaczania granic i kontroli, wraz z analizą, według której dorastająca młodzież to po prostu neurotyczne osobniki na hormonalnym haju. Szczere wypowiedzi samych nastolatków, ich niezwykła wrażliwość, ich radość i strach związane z odkrywaniem siebie są bagatelizowane, marginalizowane, ignorowane. W rezultacie tracimy z pola widzenia ich wewnętrzny świat i nie potrafimy go uszanować, za co wysoką cenę płacą zarówno nastolatki, jak i ich rodzice.
Terri Apter
Nie ukrywam, że gdy sięgam po książkę dotyczącą osób nastoletnich, mam nadzieję na wysoki poziom merytoryczny, ale nie wymagam, by wywołała we mnie zachwyt. Tymczasem ta książka mnie zachwyciła. Autorka połączyła kilka elementów, które w książkach popularnonaukowych rzadko pojawiają się wspólnie. Przede wszystkim mamy tu mnóstwo wiedzy. Wiedzy nie tylko rzetelnej, ale także - z braku lepszego słowa - celnej. Ta wiedza nie jest bowiem lekiem łagodzącym objawy problemu, lecz takim, który jest wycelowany w jego przyczynę. Autorka nie nadużywa słów, nie wdaje się w niepotrzebne dygresje - wszystko, co pisze, okazuje się potrzebne, by dotrzeć do sedna sprawy. Terri Apter nie przywołuje świetnie brzmiących, choć jedynie zbliżających się do prawdy teorii - ona precyzyjnie uderza w samo sedno. Rozwiewa mity - przyjemnie brzmiące, ale jednak mity - utrudniające budowanie relacji z nastoletnimi dziećmi. A poza tym ona potrafi świetnie opowiadać.
Płynnie przechodzi od przykładów realnych osób i sytuacji do naukowych uogólnień. Dlatego tak trudno tę książkę odłożyć.
Jeżeli więc chcesz dowiedzieć się, jak funkcjonują dorastające dzieci i jak budować z nimi owocne relacje - albo jeśli chcesz po prostu spędzić czas na świetnej lekturze - przeczytaj tę książkę. Nie zdziwię się, jeśli zrobisz w niej mnóstwo podkreśleń, pozaznaczasz kolorowymi karteczkami i odstawisz ją na półkę - ale taką półkę, do której sięgnąć możesz w każdej chwili.
Przemek Staroń - psycholog, autor książek, Nauczyciel Roku 2018
Spis treści
Wstęp
Rozdział 1 Obce „ja“ nastolatka
Rozdział 2 Zdumiewający nastoletni mózg
Rozdział 3 Nowy język emocji nastolatka
Rozdział 4 Czy przyjaciele naprawdę zastępują nastolatkom rodziców?
Rozdział 5 Strefy zagrożenia i słabe punkty
Rozdział 6 Miłość i seks nastolatków
Rozdział 7 Prawdziwy cel krytyki ze strony nastolatków
Rozdział 8 Wrażliwość i odporność
Rozdział 9 Zagadkowe połączenia umysłu i ciała
Rozdział 10 Również rodzice popełniają błędy
Rozdział 11 Kiedy naprawdę kończy się dojrzewanie?
Zakończenie
Podziękowania
Przypisy
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66667-31-0 |
Rozmiar pliku: | 701 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Judy siedzi w kuchni, rozkoszując się rzadką chwilą porannej ciszy. W pracy musi być dopiero w południe, więc nie patrzy nerwowo na zegar. Odgłosy dochodzące z łazienki świadczą o tym, że jej czternastoletnia córka Kirsty się obudziła. Przynajmniej dzisiaj nie będzie musiała krzyczeć: „Pobudka!”. Nie będzie, jak mówi Kirsty, „wiecznie poganiającym rodzicem”, ani nie usłyszy własnego zestresowanego głosu, kiedy będzie ponaglać córkę, żeby się zbierała.
Judy podnosi wzrok znad telefonu, kiedy dobiega ją szuranie za dużych kapci Kirsty. Na widok zmierzwionych włosów i zaspanej twarzy córki przepełniają ją czułość i radość. Wyraźnie widać, że to nastolatka, szczególnie gdy patrzy bokiem, burcząc coś na powitanie, ale w znajomych rysach i gładkiej skórze, którą aż chce się głaskać i całować, widać jeszcze urocze i kochające dziecko. Judy mimowolnie cicho się śmieje. Kirsty mruga dwa razy, jakby radość matki sprawiła jej przykrość.
Judy opuszcza wzrok z powrotem na telefon, zamyka usta, wykonuje głęboki powolny wdech i wydech, żeby odzyskać dobry nastrój.
– Śniadanie? – proponuje pogodnie. – Co powiesz na owsiankę? Albo tosty?
Kirsty wzdycha, jej czoło się marszczy, a usta zaciskają i przez chwilę wygląda, jakby miała się rozpłakać.
– Tosty? – powtarza. – Jaki głupi... jaki głupi pomysł.
Judy blednie i wgapia się w telefon. Skupia się na wiadomościach. Kirsty odwraca się i mruczy, cicho, ale słyszalnie:
– Jesteś naprawdę głupia.
Na chwilę zapada cisza i obie nieruchomieją. Wreszcie Judy wstaje energicznie i mówi:
– Sama sobie zrób śniadanie.
– Zawsze sama sobie robię śniadanie – odcina się Kirsty. Teraz płyną jej łzy, ale wyciera je wierzchem dłoni i sięga po papierowy ręcznik. – Chcę sobie sama zrobić śniadanie – mówi, wydmuchując nos. Brzmi to prawie jak wyjaśnienie zmierzające w stronę przeprosin. – I nie jadam tostów. – Po chwili powtarza: – Wiesz, że nie jadam tostów.
– W porządku – odparowuje Judy. Jej dobry nastrój się rozwiał. Jest jej przykro, jest zła i ma dość tej nieznośnej nastolatki.
– Wiesz, że nie lubię rozmawiać zaraz po obudzeniu. Jeszcze się nie dobudziłam. – Kirsty błaga matkę o zrozumienie.
Ale Judy nie słyszy jej błagania. Czuje tylko obrazę i odrzucenie.
– W porządku – powtarza, nieugięta.
– W porządku – małpuje ją Kirsty. Pojednawczy ton zniknął. Ona też czuje się odrzucona i obrażona.
– Jesteś niemożliwa! Nie ma sensu z tobą gadać. Czy jest? – dopytuje Judy.
– Sama jesteś niemożliwa. I to z tobą nie ma sensu gadać. – Kirsty opiera się o blat z założonymi rękami. Łzy nadal płyną, ale już nie szlocha. – Chcesz tylko – zaczyna, ale przerywa, żeby się znów nie rozpłakać – chcesz tylko, żebym była milusią malusią dziewczynką – a kiedy Judy odchodzi z zastygłą twarzą, wykrzykuje: – Oszaleć z tobą można!
Gdy matka wychodzi z kuchni, Kirsty kopie krzesło.
Łatwo podsumować tę scenę (jedną z wielu, których byłam świadkiem w ciągu trzech dekad obserwowania nastolatków i rodziców w ich domach) ironicznym: „Ach te nastolatki!”. Wiemy, że są niemożliwe, prawda? Wiemy, że są nieracjonalne. Dziś dzięki neurobiologii wiemy nawet, że mózgi nastolatków są niedojrzałe, a umiejętność samokontroli i przewidywania skutków pozostają daleko w tyle za ich fizyczną dojrzałością. Nastolatki są impulsywne i lekkomyślne; chciałyby się wyrwać spod kontroli rodziców, choć wiedzą (na pewnym poziomie), że jest im ona potrzebna. Więc czego jeszcze – poza bezsensownymi wybuchami, opryskliwością i buntem – mogą się spodziewać rodzice?
Pisząc tę książkę, chcę zmienić oczekiwania rodziców wobec ich nastoletnich dzieci i pokazać inną perspektywę: perspektywę samych nastolatków. Zbyt często dorastanie jest uważane za etap, który rodzice muszą przetrwać, stojąc twardo na swoim jedynie słusznym stanowisku i odrzucić punkt widzenia dziecka, zamiast spróbować je zrozumieć. W książkach o nastolatkach można zwykle znaleźć porady na temat wyznaczania granic i kontroli, wraz z analizą, według której dorastająca młodzież to po prostu neurotyczne osobniki na hormonalnym haju. Szczere wypowiedzi samych nastolatków, ich niezwykła wrażliwość, ich radość i strach związane z odkrywaniem siebie są bagatelizowane, marginalizowane, ignorowane. W rezultacie tracimy z pola widzenia ich wewnętrzny świat i nie potrafimy go uszanować, za co wysoką cenę płacą zarówno nastolatki, jak i ich rodzice.
Zakłócenie relacji nastolatek-rodzic
Pracując z nastolatkami i rodzicami przez ostatnie trzy dekady, mogłam poznać skomplikowane historie pełne emocji, czasem zrozumienia, a czasem odrzucenia. Ich dynamika, choć przepełniona miłością, niekiedy jest bardzo, ale to bardzo trudna.
Wielu rodziców i nastolatków doświadcza zakłóceń w rytmach przywiązania, jakie wytwarzają się między rodzicem a dzieckiem. Rytmy te zaczynają się w niemowlęctwie od codziennych interakcji – spojrzeń, dźwięków i gestów, które trwają zaledwie kilka sekund, ale mają ogromne znaczenie. Interakcje te mogą wydawać się drobne i nieznaczące, ale w istocie są skomplikowane, zniuansowane i skoordynowane ze sobą. W tej dynamice każdy z partnerów – rodzic czy dziecko – zmienia świat wewnętrzny drugiego, wzbogaca go, wspiera, kwestionuje, rewiduje, monitoruje i potwierdza jego ważność.
Niemowlę, a potem dziecko, ma zaufanie do sposobu, w jaki rodzice patrzą na świat. Rodzic jest autorytetem w kwestii tego, co znaczą różne rzeczy, jakie zachowania i uczucia są właściwe. Rodzic opanowuje trudne emocje dziecka, radzi sobie z nimi. Strach i frustracja u małego dziecka szybko osiągają poziomy krytyczne, doprowadzając do krzyków i napadów złości, które rodzic często uspokaja kojącymi słowami i gestami przekazującymi komunikat: „Spokojnie, wszystko jest w porządku”. Rodzic pokazuje dziecku, że jest ono w stanie przetrwać gwałtowne emocje. Dziecko niejednokrotnie wyzwala frustracje i złość rodzica, a wtedy wybuchają oboje, ale dopóki rodzic pokazuje swoją siłę, dzięki której w jednym wypadku na trzy opanowuje trudne emocje u dziecka, daje dziecku wzór regulacji emocjonalnej – zdolności do zarządzania silnymi emocjami dzięki zrozumieniu, że one mijają równie szybko, jak przychodzą, i że pomocy w przetrwaniu życiowych burz można szukać u innych.
W okresie dojrzewania owa mikroresponsywność między rodzicem a dzieckiem zostaje zaburzona. Dziecko nie chce już traktować rodzica jako źródła mądrości albo pomocnika w emocjonalnej regulacji. Wielu rodziców odczuwa tę zmianę jako odrzucenie. Mówią mi: „Moje nastoletnie dziecko uważa teraz, że jestem bezużyteczny”, „Mojego nastoletniego dziecka nie obchodzi, co myślę” czy wręcz „Ono mnie nienawidzi. Tu już nie ma miłości”. Rodzice ci przeżywają traumę z powodu utraty więzi, którą cenią. Rodzicielskie dostrojenie – szczególne wyczulenie na znaki i sygnały wysyłane przez dzieci – szwankuje. Kiedy rodzice czują się zagrożeni utratą miłości i obawiają się, że nie są w stanie kontrolować nastolatka – mimo że on bardzo tej kontroli potrzebuje – mogą się usztywnić i przejść na pozycje obronne. Doskonale wyczuwają oznaki odrzucenia i zagrożenia, ale ignorują sygnały miłości i tego, że są potrzebni.
Widzimy to w odpowiedzi Judy na pytanie Kirsty. Nie twierdzę, że takie zachowanie czternastolatki jest akceptowalne. Bo nie jest. Każdy rodzic dziecka w dowolnym wieku poczułby się sfrustrowany z powodu opryskliwości Kirsty, może nawet byłby na nią wściekły. Ale mnie nie interesuje, czy rodzic lub dziecko robi coś „dobrego” albo „złego”. Interesuje mnie diada, jaką tworzą rodzic i nastolatek, ich bliskie partnerstwo, w którym wspólnie budują lub niszczą swój związek.
Zamiast skupiać się na tym, co konkretnie jest nie do przyjęcia w danej chwili, Judy narzeka ogólnie na charakter Kirsty, a nie na jej obecne zachowanie. „Jesteś niemożliwa” i „Nie ma sensu z tobą gadać” sygnalizują rozłam w ich relacji. Judy posuwa się do tak skrajnych stwierdzeń, ponieważ sama czuje się zraniona.
Jednak gdyby przyjrzała się uważniej, gdyby mogła pozostać spokojnym, opanowanym rodzicem (jakim byłaby, mając do czynienia z wybuchem czterolatki, a nie czternastolatki), zobaczyłaby coś innego. Usłyszałaby wyjaśnienie Kirsty, że jej zdaniem matka ją „niańczy”. Gdyby Judy posłuchała jeszcze trochę, może byłaby w stanie zrozumieć, dlaczego jej czuła propozycja przygotowania śniadania uraża jej czternastoletnią córkę, ponieważ jest protekcjonalna. Może nawet zrozumiałaby, że Kirsty domaga się uznania swojej nowej indywidualności. Przykładowo, Kirsty jest sfrustrowana, że mama nie pamięta, że ona (od niedawna) nie lubi już tostów.
Gdyby Judy potrafiła zachować spokój, zorientowałaby się, że Kirsty ją przeprasza, kiedy mówi: „Wiesz, że nie lubię rozmawiać zaraz po obudzeniu. Jeszcze się nie dobudziłam”. A gdyby wiedziała coś więcej o specyficznym zegarze biologicznym nastolatków, rozumiałaby, że fizjologiczny dyskomfort, jakiego wczesnym rankiem doświadcza jej córka, może powodować, że jest taka humorzasta. Rodzice mówią, że nastolatki są leniwe, i tłumaczą ich poranną ociężałość niechęcią do „pójścia spać o odpowiedniej porze”, ale ciała nastolatków są nastawione na inny zegar biologiczny – rano mają wysoki poziom hormonów snu, natomiast wieczorem są nakręcane przez ich brak.
Gdyby Judy potrafiła zinterpretować zachowanie córki lub spojrzeć na świat jej oczami, nie bałaby się, że ona ją odrzuca. Zamiast tego zauważyłaby głęboki niepokój, jaki u Kirsty wywołały jej zastygła twarz i zimny głos. Mogłaby poczuć empatię dla drażliwej i niecierpliwej nastolatki zmagającej się z dwoma problemami: „Dlaczego mama się ze mną kłóci?” i „Dlaczego jestem taka okropna?”. Zrozumienie tej perspektywy zmieniłoby jej własne reakcje i zamiast się kłócić, nawiązałaby więź z córką.
Po co jest ta książka?
Winę za ślepotę na znaczenie zachowań nastolatków i za błędy w relacjach, które z niej wynikają, w dużej mierze ponoszą moi koledzy po fachu. Przez sporą część ubiegłego wieku rodzicom wmawiano, że nastolatki próbują się z nimi „rozwieść”, że dorastanie to czas separacji i buntu, w którym nastolatki walczą ze swoją dziecięcą miłością i próbują pozbawić rodzica roli zaufanego źródła wiedzy. Wprawdzie z nowszych badań wynika, że nastolatki pozostają blisko związane z rodzicami i pragną zdobyć ich uznanie oraz aprobatę, ale model dorastania jako buntu i odrzucenia utrwalił się w kulturze popularnej i w głowach wielu rodziców.
Celem tej książki jest zaprezentowanie nowego spojrzenia na nastolatków i pokazanie (na tyle, na ile ktoś dorosły może to zrobić) świata widzianego ich oczami. Chcę być dla nich sprzymierzeńcem w wyrażaniu siebie i zrozumieniu siebie, a dla ich rodziców – przewodnikiem na drodze ku włączeniu się w ciężką pracę nastolatków, które uczą się nazywać silne emocje i wykorzystywać kształtującą się dopiero umiejętność autorefleksji. Chcę na nowo przedstawić rodzicom ich nastoletnie dzieci, a nastolatkom ich rodziców, pokazując plusy ich nierzadko burzliwej relacji. Jednak nikt nie może zrozumieć kluczowych i pozytywnych elementów tej relacji, nie wspominając o związanych z nią trudnościach.
Fakt, że nie wiemy, jak postrzegają świat ludzie, których kochamy, jest głęboko niepokojący. W ostatnich dziesięcioleciach życie nastolatków uległo ogromnym zmianom, za którymi rodzice nie nadążają. Najczęściej wymienianą przez rodziców zmianą są media społecznościowe, które pochłaniają uwagę nastolatków i kształtują ich tożsamość oraz relacje z innymi. Ale struktura nastoletniej społeczności zmieniła się też pod wieloma innymi względami. Młodzi ludzie mają przed sobą niepewną przyszłość. Martwią się o swoje szanse życiowe, o środowisko, o to, z czego będą żyć. Rodzice, którzy też czują tę presję i niepewność, chcą chronić swoje nastoletnie dzieci, ale czują się do tego nieprzygotowani.
Naukowe rozumienie nastolatków również uległo ogromnym zmianom w ciągu ostatnich dwóch dekad. Dzięki technologii rezonansu magnetycznego naukowcy wykorzystują obecnie silne, ale nieszkodliwe pole magnetyczne i fale radiowe, żeby uzyskać szczegółowe obrazy mózgu żywych ludzi. Do końca ubiegłego wieku tak bliski wgląd w pracę mózgu nie był dostępny. Obecnie stopniowo odkrywamy tajemnice nastoletniego mózgu, którego struktury i zachowanie są odmienne od mózgów zarówno dzieci, jak i dorosłych.
Dzięki funkcjonalnemu rezonansowi magnetycznemu (fMRI) naukowcy śledzą pracę mózgu, obserwując przepływy krwi i poziom zużycia tlenu. Parametry te wskazują, które obszary mózgu są aktywne, kiedy podejmujemy decyzje, kiedy z kimś rozmawiamy, kiedy się boimy, kiedy jesteśmy zakochani czy znudzeni. Za pomocą fMRI naukowcy mogą sprawdzić, jak niektóre ośrodki – zwłaszcza odpowiadające za emocje i aktywność społeczną – posługują się specyficznymi połączeniami w nastoletnim mózgu.
Fascynujące nowe odkrycia dotyczące rozwoju nastoletniego mózgu powinny nas zbliżyć do nastolatków. Ale czy rzeczywiście tak jest? Czasem pogłębiają one przepaść między dzieckiem a rodzicem, bo nastolatki uważa się za dziwne, obce, a w dodatku trudne w kontaktach. Kiedy dorośli przedstawiają wyniki nowych badań neuronaukowych innym dorosłym, są one często interpretowane jako deficyty i przejawy niedojrzałości. Jednak mózg nastolatka ma duże zdolności adaptacyjne, szybko się uczy, cechuje go ciekawość i odwaga. Gotowość do podejmowania ryzyka, upodobanie do ekscytujących doznań i tęsknota za przygodami dają nastolatkom napęd do poszukiwań i innowacji. Jako że środowisko ludzkie podlega ciągłym zmianom, każde pokolenie potrzebuje nowej wiedzy i nowych umiejętności, aby radzić sobie z wyzwaniami swoich czasów. Wysoki poziom plastyczności – czyli zdolności do zmiany – cechujący dojrzewający mózg, pozwala nastolatkom zbudować mózg zdolny sprostać wyzwaniom, jakie stawia im świat.
Jednocześnie, podobnie jak rodzice, nastolatki chcą utrzymać swoje pierwsze i podstawowe relacje. A nic tak nie niszczy relacji jak brak zrozumienia. Tak samo jak dorośli nastolatki pragną szacunku. Nazywanie ich uczuć „wariactwem”, a mózgów „niedojrzałymi” jest dla nich obrazą. Czas, aby nowa gałąź nauki zajmująca się okresem dojrzewania uwzględniła doświadczenia nastolatków z poszanowaniem ich inteligencji i godności.
Badania wykorzystane w tej książce obejmują szereg badań nad nastolatkami i ich rodzinami, przeprowadzonych przeze mnie w okresie ostatnich 35 lat, w tym zapisy rozmów i nagrania wideo, a także pamiętniki udostępnione mi przez młodych ludzi oraz ich rodziców. Wzięło w nich udział ponad sześćdziesiąt rodzin z dwóch krajów – USA i Wielkiej Brytanii – z różnych środowisk, o różnym pochodzeniu etnicznym i kulturowym. Ich doświadczenia pokazują, że bycie rodzicem to złożony i dynamiczny proces wymagający wrażliwości na zmiany zachodzące w życiu nastolatków. Wiele wątków związanych z dynamiką relacji między rodzicem a nastolatkiem, takich jak więź, zaufanie, bezpieczeństwo, rozwój, przewija się w kolejnych pokoleniach, jednak nie jest łatwo nadążać za zmianami w zakresie edukacji nastolatków, ich sposobów komunikacji i spędzania wolnego czasu, za zmianami zachodzącymi w ich otoczeniu społecznym, politycznym i finansowym. Jest to jednak zadanie ważne i dające satysfakcję, bo kiedy rodzice nauczą się rozumieć swoje nastoletnie dzieci, zaczynają wnosić pozytywny wkład w rozwój ich umysłów.
Bycie rodzicem to nie zamknięty system, w którym można nakreślić wyraźny związek między zachowaniem rodzica a reakcją nastolatka. Dlatego nie podam przepisu na to, „co powinien zrobić rodzic”, bo każdy rodzic i każdy nastolatek budują swoją relację, jej rytm i znaczenie, w konkretnej rodzinie i konkretnej kulturze. Zamiast tego przedstawiam szereg modeli pokazujących, jak różne osoby dramatu rodzic-nastolatek wpływają na zachowanie pozostałych w zależności od tego, jak każda z nich interpretuje to, co druga mówi i robi.
Wszelkie porady dla rodziców powinny być sprawdzane pytaniem: „Czy to zdaje test przewrotu kopernikańskiego?”. Przewrót ten polegał na przejściu od modelu zakładającego nieruchomą Ziemię, którą okrąża Słońce, do znacznie bardziej złożonego i przeczącego intuicji modelu, w którym nie tylko Ziemia okrąża Słońce, ale na dodatek jej orbita jest częściowo kształtowana przez masę i ruch innych planet. Przekładając to na kontekst dziecko-rodzic, porównywalna zmiana paradygmatu polega na odejściu od modelu, w którym albo rodzic, albo dziecko jest nieruchomym ośrodkiem, a drugie z nich krąży wokół pierwszego, reagując na jego zachowania.
Zgodnie z tym przestarzałym paradygmatem to zachowanie rodzica decyduje o tym, że dziecko „zbacza z kursu”. Albo, jeżeli nieruchomym ośrodkiem jest dziecko, a geny czy charakter są czymś stałym, rodzic musi się pogodzić z tym, że „to dziecko takie jest”. Natomiast w nowym paradygmacie oddziaływania pochodzą z wielu kierunków, a na drogę obraną przez obie strony wpływa wiele różnych sił.
Rodzic i nastolatek tworzą dynamiczny zespół, a reakcje, założenia i skojarzenia jednego z nich wpływają na drugie. Działania nastolatka – poprzez nadzieję, pamięć i strach – wywołują reakcje rodzica, a reakcje rodzica z kolei kształtują zachowanie dziecka. Wpływ rodzica jest jednak filtrowany przez środowisko nastolatka – zarówno społeczne, w którym coraz ważniejsi stają się koledzy czy koleżanki oraz współczesne normy, jak i jego środowisko neurobiologiczne, naznaczone szybkim rozwojem mózgu i ciała. Jeżeli rodzice zinterpretują zachowanie nastolatków – niezależnie od tego, jak nieracjonalne i nieuporządkowane mogłoby się ono wydawać – jako zorientowane na wynik, celowe i racjonalne, pomoże im to zrozumieć i najlepiej wykorzystać silną więź, która ich łączy.Rozdział 1
Nie wiesz, kim jestem (ale ja też nie wiem).
Obce „ja” nastolatka
Obawę przed okresem dojrzewania wpojono mi zanim sama stałam się nastolatką. Mama coś mi czytała, a ja, przytulona do niej, czułam, jak obejmuje mnie jej głęboki oddech i miękkie ciało. Czytała głosem skrępowanej aktorki, przez co nie mogłam się skupić na fabule. Patrzyłam na jej usta, z których wydobywały się wyćwiczone dźwięki, zafascynowana puszkiem nad jej górną wargą. Po nałożeniu makijażu błyszczał w świetle ciężkiej lampy stojącej na stoliku obok niej. Czytała i jednocześnie robiła na drutach, a ruchy jej ramion delikatnie kołysały moje siedmioletnie ciało.
– Będziesz mi zawsze czytać? – zapytałam znienacka, nie czekając na przerwę w opowieści. – Nawet kiedy będę starsza?
Kiedy to usłyszała, jej uwaga przeniosła się z książki na robótkę. Była krótkowzroczna i musiała się nachylać, żeby patrzeć na druty z bardzo bliska. Liczyła oczka po dwa, wymawiając liczby cichym szeptem. Zadowolona z przeliczenia oczek, oparła się na oparciu sofy i oświadczyła:
– Kiedy będziesz nastolatką, nie będziesz chciała, żebym ci czytała. Nie będziesz w ogóle słuchać tego, co będę do ciebie mówić.
Rozejrzałam się po pokoju, próbując to zapisać w pamięci. Chciałam zachować to wspomnienie, zarzucić tu swoją kotwicę i ochronić się przed nieznajomą, która szykowała się, żeby zająć moje miejsce. Pewność, której potrzebowałam – pewność ciągłości i stałości – legła w gruzach. Przede mną było dojrzewanie i – czy tego chciałam, czy nie – miało mnie zmienić w nieznajomą.
Przez wiele lat zakładałam, że tylko moja matka miała takie wyobrażenie o tym, kim miałam się stać jako nastolatka. Dopiero dwie i pół dekady później, kiedy podjęłam badania nad dojrzewaniem, odkryłam, że ten pogląd był powszechny.
„To była taka miła dziewczynka. Od czego zrobiła się taka humorzasta?” – pytają rodzice. „To był taki otwarty chłopiec, o wszystkim opowiadał. Czemu teraz ze mną nie rozmawia?”. Często słyszę też: „Nie wiem, kim ona jest. Jakby moje słodkie dziecko przejęli kosmici”.
Obcy we mnie
W naszej kulturze obraz nastolatków jest naznaczony przekonaniem, jakoby w okresie dojrzewania w nasze urocze dziecko wcielał się obcy. Ukochana osoba staje się nieznajoma i pragnie zniszczyć dobre dziecko, które drzemie gdzieś głęboko w niej. Nastolatki nie mogą nie zauważyć wdrukowanego nam przekonania, że okres dojrzewania zmienia sam rdzeń ich osobowości. Poczucie własnego ja u nastolatków jest płynne, co może być fascynujące, ale jeśli rodzice źle odczytają te zmiany, może to wywołać u dzieci dezorientację i obawy o to, kim są.
Moje rozumienie okresu dojrzewania kształtowały doświadczenia różnych pokoleń. Składają się na nie obawy matki o to, co będzie, kiedy dorosnę, i moje żywe wspomnienia, jak to jest być nastolatką – drażliwą, nerwową i pełną tęsknoty. A także moje własne zmagania z nastoletnimi córkami, kiedy nie mogłam uwierzyć w ich rozdrażnienie, a jednocześnie dławił mnie strach, że stracę bliską więź, która nas łączyła. Teraz doszedł do nich lęk mojej córki o to, jakie będą jej dzieci jako nastolatki. Bunt jej czteroletniej córki z jednej strony napełnia ją dumą, a z drugiej irytuje i stanowi złą wróżbę na przyszłość.
– Strach pomyśleć, jaka będzie upiorna jako nastolatka – wzdycha.
I mimo całej mojej wiedzy, też myślę o tym, jakie otwarte, ufne i urocze jest to dziecko, i martwię się, że wszystko to stracimy, kiedy wejdzie w wiek dojrzewania.
Jednak jako psycholog za każdym razem, kiedy rodzic mówi „Mój syn stał się kimś obcym” albo „Jest tak, jakby w moją słodką dziewczynkę wcielił się kosmita”, chcę pokazać i rodzicowi, i nastoletniemu dziecku, że ta pozornie obca osoba to nadal dobrze znany członek rodziny, że nastolatek nadal chce być ukochanym dzieckiem, nawet kiedy próbuje wykuć swoją własną, niezależną od rodzica osobowość.
Konflikt między potrzebą opieki a tęsknotą za niezależnością generuje ambiwalentne uczucia, których nie rozumieją ani nastolatki, ani ich rodzice. Nastolatki mówią jednocześnie „Potrzebuję cię” i „Zostaw mnie w spokoju”. Skarżą się „Nie rozumiesz mnie”, a jednocześnie żądają „Nie mieszaj się do mojego życia”. Jest w nich cząstka, która nie życzy sobie obecności rodzica, i taka, która czuje głęboką wdzięczność za to, że rodzice są przy nich. Jest cząstka, która żąda, aby zostawić je w spokoju, i taka, która próbuje potrząsnąć rodzicami, żeby w końcu zaczęli ich uważnie słuchać. Z jednej strony widać obojętność lub pogardę dla poglądów rodziców, a z drugiej – potrzebę aprobaty z ich strony.
Kiedy rodzicie skarżą się na swoje „nieznośne” czy „obce” nastoletnie dzieci, często nie dostrzegają tej ogromnej części osobowości dziecka, która chce się dać poznać, a traktując je jak nieznajomych, podsycają poczucie samych dzieci, że w nich pojawił się ktoś obcy.
Obcy w lustrze
„Ojej, jak ty urosłeś!” to słowa, które dziecku jest miło słyszeć. Bycie coraz większym i starszym jest powodem do dumy. Daje mu poczucie, że może więcej zrobić i być kimś więcej. Jednak u wielu nastolatków rośnięciu i dojrzewaniu towarzyszy jednocześnie poczucie utraty dobrze znanego dziecięcego ciała, do którego przywykli.
Rozwój fizyczny u nastolatków jest szybki. Po raz pierwszy zobaczyłam Keirę jako zgrabną jedenastolatkę, która kochała gimnastykę artystyczną i zwierzęta. Pokazała mi podwójne salto, którego się właśnie nauczyła.
– Chce pani zobaczyć? – spytała poważnie. – Mogę pani pokazać, jeśli pani chce.
Po wykonaniu ćwiczenia jaśnieje dumą. Kiedy znów się spotykamy dwa i pół roku później, od razu poznaję jej twarz i przyjazny uśmiech. To, co mnie uderza, to nie tyle zmiana, która w niej zaszła – spodziewałam się, że będzie wyższa, urosną jej piersi, a w udach odłoży się nieco tkanki tłuszczowej – ale to, jak zmieniła się jej relacja z własnym ciałem. Siedzi na kanapie ze skrzyżowanymi nogami i założonymi ramionami. Ma na sobie za duży sweter i pochyla się do przodu, nadciągając dolny ściągacz na kolana. Kiedy rozmawiamy, jej wzrok na chwilę skupia się na mnie, po czym ucieka w bok. Kiedy pytam o gimnastykę, przygryza dolną wargę i pociera palcami o rękawy swetra.
Przypisy
Wstęp
S.J. Crowley i in., Increased sensitivity of the circadian system to light in early/mid-puberty, „Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism” 2015, 100 (11), s. 4067–4073; M.H. Hagenauer i in., Adolescent changes in the homeostatic and circadian regulation of sleep, „Developmental Neuroscience” 2009, 31 (4), s. 276–284.
Anna Freud, Adolescence, „The Psychoanalytic Study of the Child” 1958, 13 (1), s. 255–278.
Początkowa rewolucyjność modelu kopernikańskiego polegała na zmianie ośrodka ruchu z Ziemi na Słońce, natomiast sto lat później dokonano odkrycia, że orbity mają kształt eliptyczny, a nie są okręgami.