Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Zupełnie przypadkiem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 lipca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zupełnie przypadkiem - ebook

Romantyczna historia dwojga ludzi, którzy spotkali się zupełnie przypadkiem.

„Zupełnie przypadkiem” to historia, która zabierze was w wakacyjną podróż pełną emocji i miłosnych zakrętów. Czy z pozoru tragiczna sytuacja musi złamać człowieka? A może nauczy nas wyciągać wnioski i zaczniemy doceniać to, co oferuje nam los? Główna bohaterka Iga przekona się o tym na własnej skórze, podejmując niejedną, trudną decyzję. Jej historia pokazuje, że nic nie dzieje się bez przy czyny i czasem na to, co wartościowe, musimy poczekać.

Po traumatycznym przeżyciu główna bohaterka postanawia za namową przyjaciółek wyjechać do słonecznej Hiszpanii, by na nowo poskładać swoje życie. Tam czeka na nią kolejna niespodzianka od losu. Czy będzie umiała wykorzystać daną jej szansę? Czy miłość wystarczy?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8102-9
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZUPEŁNIE PRZYPADKIEM

Ostat­nie mie­siące to był totalny rol­ler­co­aster. Czas ucie­kał przez palce, a rze­czy na liście „to do” tylko przy­by­wało. Kalen­darz pękał w szwach jak ni­gdy wcze­śniej, a jed­nak udało jej się cie­szyć każdą chwilą, każ­dym dro­bia­zgiem, każdą naj­mniej­szą nawet decy­zją. Bo doty­czyła początku jej nowej drogi. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Od zawsze była per­fek­cjo­nistką i musiała oso­bi­ście dopil­no­wać każ­dego szcze­gółu. Nie dla­tego, że nie miała zaufa­nia do ludzi i uwa­żała, że zrobi wszystko lepiej, ale nie zasnę­łaby, gdyby nie spraw­dziła wszyst­kiego oso­bi­ście. Zawsze tak miała i nie umiała się tego pozbyć. Choć dosko­nale zda­wała sobie sprawę, że byłoby jej znacz­nie łatwiej, gdyby nauczyła się odpusz­czać. To rodzaj natręc­twa i wcale jej nie dzi­wiło, że czę­sto ludzie mieli tego dość. Co tu dużo mówić, ta przy­pa­dłość nie zjed­ny­wała ludzi, szcze­gól­nie wśród współ­pra­cow­ni­ków, któ­rzy zawsze zauwa­żali zmiany i poprawki, które wpro­wa­dzała. Tym razem jed­nak nie miała zamiaru się tym przej­mo­wać. To miał być jej wielki dzień i chciała, aby było dokład­nie tak, jak sobie wyma­rzyła. Darek dał jej zie­lone świa­tło i wspie­rał każdą jej decy­zję, więc była w swoim żywiole. Jemu było to na rękę, nie musiał poświę­cać czasu, a dosko­nale wie­dział, że Iga zor­ga­ni­zuje wesele na naj­wyż­szym pozio­mie. Zosta­wił jej więc wszel­kie decy­zje: wybie­ra­nie menu, smak tortu, wybór kwia­tów, wystrój sali, zapro­sze­nia, lista gości, a nawet ich miej­sca przy stole. Wszystko spra­wiało jej ogromną radość. Bawiła się jak dziecko wpusz­czone do sklepu z naj­róż­niej­szymi cukier­kami. Chciała cele­bro­wać ten szcze­gólny dzień, miało być jak w bajce, ich bajce. Nie takiej, w któ­rej księż­niczka ma na sobie sukienkę typu beza, z całą masą fal­ba­nek z tiulu, a kró­le­wicz patrzy tylko na jej urodę. To miał być począ­tek pięk­nego mał­żeń­stwa opar­tego na przy­jaźni, miło­ści i wol­no­ści, dąże­niu do tego samego celu, bez pod­ci­na­nia skrzy­deł, za to z dużą dawką wspar­cia.

Ślub odbę­dzie się w prze­pięk­nym ogro­dzie, peł­nym zie­leni. Na drze­wach zawi­sną małe sło­iczki z kwia­tami i świa­teł­kami, które roz­bły­sną wie­czo­rem, two­rząc roman­tyczny kli­mat. Białe płatki róż roz­sy­pane pomię­dzy ław­kami popro­wa­dzą ich do małej altanki utwo­rzo­nej z kwia­tów peonii z dodat­kiem gip­sówki, gdzie złożą przy­sięgę. Ściana do pamiąt­ko­wych zdjęć sta­nie obok drink-baru, gdzie będą ser­wo­wane Ape­rol Spritz, Sex on the beach, Cuba libre, Tequ­ila Sun­rise i ulu­bione pro­secco Igi. Tort śmie­tan­kowy o smaku mascar­pone i szam­pana zosta­nie przy­stro­jony fran­cu­skimi maka­ro­ni­kami, a na każ­dym stole staną mini bezy z owo­cami. Ma być słodko, smacz­nie i wytwor­nie, ale bez nadę­cia. Iga wie­działa, że ich zna­jomi i rodzina odnajdą się w takim kli­ma­cie i będzie im się podo­bało. A co naj­waż­niej­sze – oni sami będą się czuć jak ryby w wodzie.

Tylko jedna rzecz spra­wiała jej w dal­szym ciągu nie­mały pro­blem i nie miała pomy­słu, jak wybrnąć z tej sytu­acji, którą sama sobie zgo­to­wała, krę­cąc nosem przy każ­dej pro­po­zy­cji. Suk­nia ślubna. To był naj­więk­szy kło­pot Igi. Nie mogła się zde­cy­do­wać, czy ma być mini­ma­li­styczna, kla­syczna czy może boho z wian­kiem z kwia­tów, z odkry­tymi ple­cami, dłu­gimi ręka­wami, a może bez ręka­wów, z koronki, a może wprost prze­ciw­nie – ze świe­cą­cej tafty czy jedwa­biu. Przy­mie­rzyła mnó­stwo pięk­nych sukien, odrzu­ca­jąc na wstę­pie te w typie bezy. Ni­gdy nie wyobra­żała sobie sie­bie opły­wa­ją­cej tiu­lami, więc ten etap był bły­ska­wiczny i bar­dzo pro­sty. Jed­nak żadna z sukien nie była tą jedyną. Każda następna podo­bała jej się jesz­cze bar­dziej i w każ­dej znaj­dy­wała coś, co spra­wiało, że wie­działa, że nie jest dla niej. I tak na dwa tygo­dnie przed ślu­bem została bez sukni ślub­nej i – co gor­sza – pomy­słu jak ma wyglą­dać i skąd ją wziąć w tak krót­kim ter­mi­nie. Mar­twiła się coraz bar­dziej, ale sta­rała się z całych sił zacho­wać zimną krew. Wma­wiała sobie, że na pewno coś wymy­śli. W końcu była spe­cja­listką od roz­wią­zy­wa­nia fuc­ka­pów.

Przez ten cały okres mijali się z Dar­kiem. Ona zajęta pracą i orga­ni­za­cją ślubu, a Darek jak zawsze w roz­jaz­dach. Nawet kiedy był w War­sza­wie, spra­wiał wra­że­nie, że coś odciąga jego myśli. Iga nie zamie­rzała się jed­nak teraz nad tym zasta­na­wiać. Zresztą zapla­no­wała dwu­ty­go­dniowy wyjazd do Hisz­pa­nii, więc będą mieli dużo czasu na roz­mowy. Od dawna pla­no­wała wspólne zwie­dza­nie wybrzeża Hisz­pa­nii i to była ide­alna oka­zja. Zaczną od Mar­belli, gdzie odpoczną w luk­su­sach po całym tym zamie­sza­niu i zgiełku. A potem ruszą w górę przez Malagę, Mur­cję aż do Walen­cji. Mieli zamiar skosz­to­wać wszyst­kich hisz­pań­skich przy­sma­ków, odpo­cząć i chło­nąć kli­mat, ludzi, słońce i cudowną wodę. No i oczy­wi­ście nacie­szyć się sobą.

Cały ten ślub, przy­go­to­wa­nia i czas, który poświę­cili, a wła­ści­wie Iga poświę­ciła, spo­wo­do­wał, że spę­dzali zde­cy­do­wa­nie mniej czasu razem. Cze­kała na nie­spieszne śnia­da­nia w łóżku, popo­łu­dniowe drzemki, wie­czorne spa­cery przy świe­tle księ­życa i dłu­gie roz­mowy do rana. Bra­ko­wało jej zwłasz­cza roz­mów. Do tej pory roz­ma­wiali na każdy temat, radzili się sie­bie w kwe­stiach nie tylko zawo­do­wych, ale i pry­wat­nych. Przy­go­to­wa­nia pochło­nęły ją tak bar­dzo, że zaczęła tęsk­nić za ich wcze­śniej­szym, spo­koj­niej­szym życiem. Cóż, tak już miała, że kiedy wzięła na sie­bie pro­jekt, musiała dopro­wa­dzić go do końca i zatra­cała się w nim zupeł­nie, zapo­mi­na­jąc o świe­cie. Tak było i tym razem. Z tą jed­nak róż­nicą, że nie czuła wyrzu­tów sumie­nia, bo robiła to dla sie­bie i dla Darka.

***

W czwart­kowe popo­łu­dnie, a wła­ści­wie wie­czór, tuż przed wyj­ściem z biura posta­no­wiła jesz­cze raz spraw­dzić, czy na pewno odha­czyła wszyst­kie punkty z dzi­siej­szej listy. Kiedy tylko usia­dła za biur­kiem, zadzwo­nił tele­fon. To była Kaśka, naj­lep­sza przy­ja­ciółka i świad­kowa jed­no­cze­śnie.

– Hej, Kas.

– Gdzie jesteś?

– Wycho­dzę z biura.

– Przy­jedź do mnie.

Była zbyt zmę­czona, a jutro cze­kał ją ciężki dzień, dopię­cie kon­traktu na event dla firmy far­ma­ceu­tycz­nej, a potem szu­ka­nie sukni ślub­nej.

– Nie dziś. Jestem pad­nięta. Spo­tkamy się jutro.

– To musi być dziś. Wsia­daj w auto i widzimy się za kilka minut.

Odło­żyła słu­chawkę. Nie było jej to na rękę. Co takiego się stało, co nie mogło pocze­kać do jutra. Zamknęła kalen­darz i wie­działa już, że nie ma innej opcji, musiała poje­chać do Kaśki. Były dla sie­bie niczym sio­stry i jeśli Kaśka potrze­bo­wała jej pomocy dziś, to choćby się waliło, paliło, musiała być przy niej. Pomimo całej miło­ści do Kaśki czuła lek­kie podi­ry­to­wa­nie. Prze­szło jej nawet przez myśl, żeby jej wygar­nąć, że to musi być naprawdę kurew­sko ważne, bo moment na spo­tka­nie towa­rzy­skie jest mocno nie­od­po­wiedni. Kiedy Kaśka otwo­rzyła drzwi i wysko­czyły na nią dziew­czyny w kusych kiec­kach z balo­nami, pisz­czał­kami, kie­lisz­kami Ape­rolu i całą masą innych śmiesz­nych gadże­tów, wie­działa już, jaki był powód tej wizyty.

– Nie­spo­dzianka!

– Kaśka, dziew­czyny… nie wiem co powie­dzieć. Jeste­ście…

– Naj­lep­sze – dokoń­czyła Jolka i wrę­czyła Idze kie­li­szek wypeł­niony Ape­ro­lem.

– Wia­domo – zawtó­ro­wała jej Agata.

– Wska­kuj do środka, nie pozwo­limy ci znik­nąć z naszej panień­skiej paczki bez ostat­niej imprezy – powie­działa Kaśka.

Dziew­czyny wcią­gnęły Igę do środka. Udało jej się jedy­nie napi­sać Dar­kowi krót­kiego SMS-a:

– Będę późno, nie cze­kaj na mnie, jestem u Kaśki.

Potem impreza nabrała tempa. Tańce, śmie­chy i drinki, oglą­da­nie zdjęć z nie­jed­nej imprezy, na któ­rej były i prze­gląd byłych part­ne­rów panny mło­dej.

– Mogły­ście mi tego oszczę­dzić – zaśmiała się, widząc zdję­cie z jed­nym z byłych chło­pa­ków.

Gdyby nie Ape­rol, pew­nie spło­nę­łaby rumień­cem, wspo­mi­na­jąc, jak złych wybo­rów doko­ny­wała i jaki miała fatalny gust, jeśli cho­dzi o face­tów.

– Ni­gdy byśmy sobie tego nie odpu­ściły.

– Każdy powód do kpin z panny mło­dej jest dobry – prze­ga­dy­wały jedna przez drugą, zaśmie­wa­jąc się przy tym.

– Kaśka, nie zapo­mnę ci tego. A pamię­taj, kto będzie orga­ni­zo­wał twoje panień­skie.

Mogły się tak prze­ko­ma­rzać bez końca. Iga czuła, jak scho­dzi z niej cały stres ostat­nich mie­sięcy. Kaśka dosko­nale ją znała, chyba nawet lepiej niż ona sie­bie samą, i wie­działa, że potrze­buje takiego resetu, a to był ide­alny moment. Były tutaj tylko naj­lep­sze kum­pele, znały się od lat, wie­działy o sobie wszystko. Sko­czy­łyby za sobą w ogień. Iga patrzyła na swoje przy­ja­ciółki i była szczę­śliwa, że są przy niej.

Kaśka, wysoka blon­dynka o zachwy­ca­ją­cych nie­bie­skich oczach. To z nią była naj­bli­żej, nie tylko dla­tego, że to dzięki niej pozbie­rała się po śmierci swo­jej mamy, ale nada­wały na tych samych falach, rozu­miały się bez słów. Uspo­ka­jała, kiedy Iga wpa­dała w histe­rię, ocie­rała łzy i była zawsze, kiedy jej potrze­bo­wała. Poznały się wiele lat temu, kiedy obie były na stu­diach i wie­rzyły, że zmie­nią świat. Dziś Kaśka utknęła w kor­po­ra­cji i każ­dego roku obie­cuje sobie, że to rzuci, a Iga pra­cuje za dwoje w małej rodzin­nej fir­mie orga­ni­zu­ją­cej eventy.

Anka – typowa spor­t­smenka. Moty­wo­wała wszyst­kie do tre­nin­gów i dba­nia o swoje ciało. Była w tym rewe­la­cyjna. Pra­co­wała w jed­nym z war­szaw­skich klu­bów. Miała na swoim kon­cie kilka wygra­nych zawo­dów IFBB Pro. Wywo­ły­wała w swo­ich pod­opiecz­nych poczu­cie winy, nie tylko wobec sie­bie, ale i wobec niej, a to było znacz­nie gor­sze. Mimo że nie zamie­rzała już brać udziału w zawo­dach, na­dal dbała o swoją syl­wetkę, a jej ciało było jej naj­lep­szą reklamą.

Jola jako jedyna z całej paczki miała za sobą długi, zakoń­czony nie­po­wo­dze­niem zwią­zek. Jedy­nym pozy­ty­wem z tego związku, za który Jola będzie dzię­ko­wać do końca życia, była Ninka, jej pię­cio­let­nia córeczka.

Agata to praw­niczka, dzięki któ­rej Jola może spo­koj­nie zwią­zać koniec z koń­cem.

Dziew­czyny, które żyją na wła­snych zasa­dach, choć cza­sem te zasady nagi­nają, w zależ­no­ści od potrzeby.

– Mamy dla cie­bie pre­zent.

– Serio? Nie zapo­mnia­ły­ście o niczym.

Podały Idze różową torebkę Vic­to­ria’s Secret, sym­bol naj­sek­sow­niej­szej bie­li­zny na świe­cie. Uwiel­biała ich pro­dukty. Roz­wi­nęła szybko różową bibułkę i jej oczom uka­zała się prze­piękna koronka écru. Od razu wie­działa, że to naj­now­sza kolek­cja.

– Wow! Dziew­czyny, zako­cha­łam się.

Przy­ja­ciółki bar­dzo się ucie­szyły, wybie­rały pre­zent razem i choć świet­nie znały Igę, każda z nich miała nieco inny gust i pró­bo­wała prze­for­so­wać wła­sne wybory. Osta­tecz­nie to Kaśka pod­jęła decy­zję. To była bie­li­zna tra­fiona ide­al­nie w gust Igi. I nie tylko jej. Uwiel­biała body i wie­działa, że w tym modelu będzie wyglą­dała jak milion dola­rów. Uśmiech­nęła się, w myślach wyobra­ża­jąc sobie minę Darka, kiedy ją w niej zoba­czy.

– Darek będzie zachwy­cony. To nie wszystko, kochana. Mamy też coś, co umili ci wie­czory, kiedy Darek będzie w dele­ga­cji.

Mina Kaśki mówiła wszystko. Cie­szyła się ze szczę­ścia swo­jej przy­ja­ciółki. Choć na początku nie była zachwy­cona jej wybo­rem i nie umiała zaufać Dar­kowi. Prze­ko­nał ją jed­nak do sie­bie, trak­tu­jąc Igę jak księż­niczkę.

Kaśka podała Idze czarne pudełko z czer­woną kokardą, a ona zakryła twarz rękami i zaczęła się śmiać. Nie to, żeby była taka wsty­dliwa czy pru­de­ryjna, ale w takich momen­tach ciężko o powagę czy zacho­wa­nie poker face. Dziew­czyny śmiały się i zachę­cały Igę, żeby otwo­rzyła pre­zent. Iga zer­k­nęła do pudełka nieco nie­śmiało. Nie myliła się. Kupiły jej wibra­tor.

– Wariatki! Nie­grzeczne dziew­czynki.

– Ty też prze­sta­niesz być taka grzeczna, kiedy poczu­jesz, co potrafi to maleń­stwo.

Jolka uśmie­chała się tajem­ni­czo. Od momentu roz­sta­nia z wielką miło­ścią swo­jego życia, tatą Ninki, nie zwią­zała się z nikim. Nie szu­kała, pota­jem­nie marząc, że ona i Krzy­siek jesz­cze do sie­bie wrócą. I choć nie byłoby to łatwe, bo cią­gle mieli wiele nie­za­ła­twio­nych tema­tów, to oboje darzyli się uczu­ciem, które było zauwa­żalne gołym okiem.

– Koniecz­nie popro­simy o rela­cję – zaśmiała się Agata.

– Może być nawet na żywo. – Dziew­czyny spoj­rzały na Kaśkę wymow­nie i roze­śmiały się, wyobra­ża­jąc sobie, jak mogłaby wyglą­dać taka rela­cja.

– Dziew­czyny, czas na tequ­ilę i tańce – powie­działa Iga, zmie­nia­jąc temat.

Dosko­nale wie­działy, że nie powinny łączyć alko­holi, ale ślub bie­rze się tylko raz, więc wie­czór panień­ski musiał być z pompą. Dziew­czyny miały zamiar pójść na całość. Jutro zajmą się kacem, nie­wy­spa­niem i suk­nią ślubną.

***

Pora­nek przy­szedł zde­cy­do­wane za wcze­śnie. Iga została na noc u Kaśki, która podob­nie jak ona miała pro­blem, żeby się zwlec z łóżka. Gdyby nie poczu­cie obo­wiązku, Iga zamknę­łaby oczy, odwró­ciła się na drugi bok i spała dalej. Od zakoń­cze­nia dzi­kiej balangi minęły rap­tem trzy godziny. Nie była jed­nak w sta­nie zasnąć. Chwilę po prze­bu­dze­niu jej mózg zaczy­nał pracę na pełny etat. Tysiące myśli zaczęło się kłę­bić, jedna przez drugą. Co musi dopiąć, czego dopil­no­wać, z kim się spo­tkać. A dziś punk­tem numer jeden była suk­nia. Wie­działa, że osta­tecz­nie może pójść do któ­re­goś butiku i kupić sukienkę, która na nią pasuje, ale chciała poczuć, że to ta jedyna, wyśniona, wyma­rzona. Pro­blem pole­gał jed­nak na tym, że ni­gdy nie wyobra­żała sobie sukni. Potra­fiła wyobra­zić sobie pięk­nie przy­stro­joną salę, nie­mal w każ­dym miej­scu. W luk­su­so­wym hotelu czy lof­cie, a nawet w sta­rej fabryce. Tylko nie suk­nię ślubną. A wła­ści­wie, nie wyobra­żała sobie sie­bie w sukni ślub­nej. Liczyła, że Kaśka poje­dzie z nią i roz­wiąże ten pro­blem za nią. Wynaj­dzie jakie­goś rodzynka, który zachwyci je tak bar­dzo, że nie będą miały naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści.

– Prysz­nic i kawa.

Głos miała ochry­pły po wczo­raj­szych śpie­wach. Jak przez mgłę przy­po­mniała sobie, że Jolka po pół­nocy wymy­śliła kara­oke i śpie­wały „Windą do nieba” zespołu Dwa plus jeden.

– Ty idziesz pod prysz­nic, ja robię kawę.

Kaśka ledwo żyła, ale nie narze­kała. Wstała i zabrała się za śnia­da­nie. Wie­działa, że przy­ja­ciółka potrze­buje jej pomocy. Cie­szyła się z jej szczę­ścia i skry­cie marzyła, choć ni­gdy nie powie­dzia­łaby tego na głos, że i ona znaj­dzie kogoś, dla kogo rzuci wresz­cie kor­po­ra­cję. Otwo­rzy coś swo­jego, mały biz­nes, który prócz tego, że zapewni jej bez­pie­czeń­stwo finan­sowe, da rów­nież odpo­czy­nek od cią­głego stresu, budże­tów, KPI i zado­wa­la­nia sze­fów pracą po godzi­nach.

– Popo­łu­dnie aktu­alne?

– Nie martw się, mam parę pomy­słów i prze­czu­cie, że dziś się uda. Roz­ma­wia­łam z Gra­żyną, dziew­czyną, która zaj­muje się u nas PR, brała nie­dawno ślub i pole­ciła mi kilka miejsc. Na pewno dziś kupimy suk­nię, a jeśli nie, to sama ci ją uszyję.

– Kas, na pewno byłaby ide­alna.

– Dużo koronki écru z czar­nymi dodat­kami. Co ty na to?

– Czyż­byś się zain­spi­ro­wała kolek­cją czar­nych sukien ślub­nych Very Wang z 2012 roku?

– Szu­ka­łam inspi­ra­cji dla panny wybred­nej. – Iga zaśmiała się, a Kaśka pode­szła do niej i ją przy­tu­liła. Stały tak przez chwilę.

– Mam nadzieję, że będzie­cie bar­dzo szczę­śliwi i nie zapo­mnisz o mnie.

– Kaśka, co ty wyga­du­jesz, jesteś dla mnie jak sio­stra. Nie wyobra­żam sobie życia bez cie­bie.

Wyszły razem. Kaśka prze­szła kilka kro­ków i sta­nęła przed biu­row­cem, w któ­rym sie­dzibę miała jej firma. Była han­dlow­cem, jed­nym z naj­lep­szych na rynku, ale nie­na­wi­dziła tej pracy. Cią­głej pre­sji i walki o klienta. Wzięła głę­boki oddech i weszła do budynku.

– Jesz­cze nie teraz – pomy­ślała. – Jesz­cze rok, może dwa i wtedy zre­zy­gnuję.

***

Dzień, pomimo wielu zadań, które o dziwo jak ni­gdy szły Idze jak po maśle, dłu­żył jej się okrop­nie. Była dopiero pięt­na­sta, a kon­trakt z nowym klien­tem leżał pod­pi­sany na biurku pre­zes, gadżety na event zamó­wione, prace na kolejny tydzień roz­dy­spo­no­wane na pra­cow­ni­ków agen­cji. Wszystko dopięte i poukła­dane. Była wolna. Dawno już nie miała takiego popo­łu­dnia. Przed spo­tka­niem z Kaśką chciała wpaść do domu i prze­brać się w coś wygod­niej­szego. Głów­nie cho­dziło jej o buty. Nie­na­wi­dziła szpi­lek, ale o ile musiała bie­gać w nich w biu­rze, to nie wyobra­żała sobie męczyć stóp, cho­dząc w nich od sklepu do sklepu. Zamó­wiła Ubera. Samo­chód został pod domem Kaśki. Rano uznała, cał­kiem słusz­nie, że nie powinna pro­wa­dzić. Na szczę­ście z biura do miesz­ka­nia o tej porze jechała zale­d­wie dzie­sięć minut. Nie było kor­ków. Zupeł­nie ina­czej niż na dro­gach wyjaz­do­wych z War­szawy, gdzie były one utra­pie­niem. Ani ona, ani Darek nie zno­sili stać w korku, woleli wybrać dłuż­szą trasę. Zasta­na­wiała się nie­raz, czy to dla­tego, że tempo ich życia jest tak szyb­kie i kiedy nic się nie działo i musieli na coś pocze­kać, dosta­wali szału? Czy może z innego powodu męczył ich ten wąż samo­cho­dów przed i za nimi, bez szans na ucieczkę? Nie lubili cze­kać. Kiedy cze­goś chcieli, robili wszystko, by osią­gnąć to jak naj­szyb­ciej. Myślała nie­raz, że nie­cier­pli­wość stała się dziś cho­robą cywi­li­za­cyjną. Każdy chciał mieć wszystko na już, teraz, natych­miast. Ludzie na nic nie byli skłonni cze­kać.

Wysko­czyła z auta, które zapar­ko­wało pod ich blo­kiem. Zde­cy­do­wali się na miesz­ka­nie na nowo­cze­snym osie­dlu. Nie­da­leko od cen­trum, a i do parku mieli kilka minut. Na początku fak­tycz­nie korzy­stali przy każ­dej oka­zji z wypa­dów na spa­cery, ale Iga nie pamię­tała już, kiedy ostat­nio tam byli. Nie­mniej jed­nak widok o poranku robił robotę. Lubiła sta­nąć w oknie z kub­kiem kawy i patrzeć na bie­ga­czy prze­miesz­cza­ją­cych się wokół jeziorka.

– Darek – zawo­łała, wpa­da­jąc do miesz­ka­nia.

Cie­szyła się, że go zastała. Miał wró­cić wczo­raj póź­nym wie­czo­rem, ale wie­działa, że skoro świt poje­chał do biura. Był typo­wym pra­co­ho­li­kiem. Przed­kła­dał dobro firmy nad swoje wła­sne. Tłu­ma­czyła to wie­kiem i miała głę­boką nadzieję, że kiedy poja­wią się dzieci, a ich kre­dyt na miesz­ka­nie zosta­nie spła­cony, sprawy przy­biorą inny obrót.

– Jestem w sypialni – usły­szała, więc od razu się tam skie­ro­wała.

– Cześć, kocha­nie.

Zastała go w ręcz­niku prze­wie­szo­nym przez bio­dra. Ucie­szył się, że ją widzi. Pod­szedł i poca­ło­wał ją czule, deli­kat­nie. Nie widzieli się dwa dni. Zda­rzało się to czę­sto, ale za każ­dym razem witali się bar­dzo czule i inten­syw­nie. Tak miało być i tym razem. Przy­tu­liła się do niego i od razu zro­biło się intym­nie i namięt­nie. Zaczął cało­wać jej szyję, łasko­cząc deli­kat­nie. Uwiel­biała, kiedy to robił. Jego dło­nie wędro­wały po jej ciele. Chciała zerwać ten ręcz­nik, zapo­mnieć o całym świe­cie. Poca­ło­wała go namięt­nie, dając do zro­zu­mie­nia, że zabawa dopiero się zaczyna.

– Tęsk­ni­łem – szep­nął jej do ucha, nie prze­sta­jąc jej cało­wać.

Odsu­nęła go tak, aby mogła roz­pu­ścić włosy, zrzu­cić żakiet, spód­nicę i szpilki. Wie­działa, że chciał zato­pić się w jej ciele i cen­ty­metr po cen­ty­metrze doty­kać je i pie­ścić. Stał jed­nak przed nią, lustru­jąc jej pra­wie nagie ciało. Czuła, że jej pra­gnie, widziała to w jego oczach. Podo­bała mu się, nie raz jej to mówił, dzięki czemu nabrała pew­no­ści sie­bie. Zaak­cep­to­wała swoje nie do końca ide­alne ciało. Nie przy­szło jej to łatwo, ale czuła się bez­pieczna. Seks był ważną czę­ścią ich związku. Oboje mieli bzika na swoim punk­cie i to spra­wiało, że było im kurew­sko dobrze. Lubił eks­pe­ry­men­to­wać, nuda w sypialni nie wcho­dziła w grę. Zrzu­cił ręcz­nik i patrząc na nią wyzy­wa­jąco, zapy­tał:

– Idę pod prysz­nic, dołą­czysz?

Pew­nie, że dołą­czę – pomy­ślała.

Zer­k­nęła na zega­rek. Umó­wiła się z Kaśką na Pra­dze i musiała dać jej znać, że tro­chę się spóźni.

– Będę tuż za tobą – powie­działa i puściła mu oczko.

Uśmie­chała się kokie­te­ryj­nie. Gdyby ktoś patrzył na nich z boku, mógłby uznać, że zacho­wują się jak nasto­lat­ko­wie. Iga tak wła­śnie się czuła, jakby czas dawno temu się zatrzy­mał. Chciała kochać i być kochana. Odkry­wać się na nowo i cie­szyć związ­kiem w każ­dym jego wymia­rze.

Darek znik­nął za drzwiami łazienki już bez ręcz­nika, a ona pod­nio­sła z pod­łogi torebkę, wyjęła tele­fon i zaczęła pisać do Kaśki. Myślami była pod prysz­ni­cem, z Dar­kiem, w jego obję­ciach.

Zadzwo­nił tele­fon.

– Darek, dzwoni twój tele­fon. Ode­brać? – Iga nie usły­szała odpo­wie­dzi, ale pomimo to ode­brała połą­cze­nie.

– Słu­cham? – rzu­ciła do słu­chawki.

– Dzień dobry. Dzwo­nię z Hotelu Park Plaza we Wro­cła­wiu. Czy mogę pro­sić o roz­mowę z panem Dariu­szem Pie­tra­szew­skim?

– Jest chwi­lowo nie­do­stępny. Może ja mogę pomóc?

– Zna­leź­li­śmy zagu­biony łań­cu­szek w pań­stwa pokoju. Chcia­łam potwier­dzić adres, na jaki mamy go wysłać?

Podała szybko adres. Nie chciała prze­dłu­żać tej roz­mowy. Wró­ciła do wia­do­mo­ści do Kaśki.

– Kto dzwo­nił? – Darek sta­nął obok łóżka, robiąc na dywa­nie ślady z kapią­cej wody. Nie zwykł pozwa­lać, by kto­kol­wiek odbie­rał jego tele­fon. Chciał jak naj­szyb­ciej dowie­dzieć się, kto dzwo­nił i czego potrze­bo­wał.

– Nie pocze­ka­łeś na mnie. Nie­grzeczny. – Zarzu­ciła mu ręce na szyję i zaczęła go cało­wać.

– Iga, kto dzwo­nił? – powtó­rzył pyta­nie, nie pozwa­la­jąc się wcią­gnąć w jej grę.

– Dzwo­niła pani z Park Hotelu, żeby ci powie­dzieć, że zna­leźli twój łań­cu­szek. Jesz­cze dziś wyślą go kurie­rem na nasz adres.

– Jaki łań­cu­szek? – Wyda­wał się zdzi­wiony

– Ty mi powiedz.

Mil­czał. Zbiło ją to z tropu. Jedyny łań­cu­szek, jaki Darek miał i nosił, wisiał na jego szyi. Machi­nal­nie go dotknął. Wyglą­dał, jakby się spe­szył. Tak wtedy pomy­ślała, a może jej się wyda­wało. Nie chciała się nad tym zasta­na­wiać. Uznała, że wrócą do tego tematu. Mieli nie­do­koń­czoną roz­mowę w innym wymia­rze, a łań­cu­szek czy inny dro­biazg nie mógł jej prze­szko­dzić.

– Cze­kaj tu na mnie.

Musiała wziąć szybki prysz­nic, ale kiedy wyszła napa­lona i gotowa, zamiast namięt­nego seksu z narze­czo­nym cze­kał na nią kubek kawy i Darek ubrany w spor­towy strój do bie­ga­nia.

– Może cię pod­wiozę, umó­wi­łaś się z Kaśką, prawda? – zapro­po­no­wał z uśmie­chem.

Cały jego roman­tyczny nastrój pry­snął. Przy­ziemne sprawy potra­fiły podzia­łać na niego jak zimny prysz­nic. Miał ostat­nio ciężki okres i kilka waż­nych tema­tów, które nie dawały o sobie zapo­mnieć nawet w tak intym­nej chwili.

– Ale… – Chciała zapro­te­sto­wać, ale Darek zamknął jej usta poca­łun­kiem.

– Chcę, aby moja panna młoda miała naj­pięk­niej­szą suk­nię ślubną.

Spoj­rzała na niego zasko­czona i nieco roz­cza­ro­wana.

– Nic się przed tobą nie ukryje, co?

– A co, masz jakieś tajem­nice? – Popa­trzył na nią wyzy­wa­jąco.

Uśmiech­nęła się, pró­bu­jąc odzy­skać rezon. Zmierz­wiła jego w dal­szym ciągu mokre włosy i się­gnęła po kawę. Dokład­nie taką jak lubiła, latte na mleku bez lak­tozy, gorą­cym, nie­spie­nio­nym.

– Pora­dzę sobie, idź, bie­gaj.

– To żaden kło­pot.

– Wiem, kocha­nie. Zamó­wię Ubera. Bez sensu, żebyś krą­żył po mie­ście.

Darek wyszedł, w duchu cie­sząc się, że będzie miał chwilę dla sie­bie. Musiał poukła­dać myśli.

Iga, zamiast szy­ko­wać się do wyj­ścia, sta­nęła przy oknie i patrzyła na ludzi prze­cha­dza­ją­cych się po parku. Była zasko­czona, zamiast rzu­cić się na nią, poszedł pobie­gać. Nie rozu­miała, co wła­ści­wie się stało. Może to emo­cje zwią­zane ze ślu­bem? A może miał w pracy jakiś kło­pot? Nie wie­działa, co sądzić o dzi­siej­szej sytu­acji. Ni­gdy wcze­śniej Darek nie prze­pu­ściłby takiej oka­zji. Upar­cie poja­wiała się myśl, że miało to zwią­zek z tele­fo­nem z hotelu.

***

Kaśka przy­glą­dała się przez moment przy­ja­ciółce. Rano była nakrę­cona, a teraz zga­sła, jakby wyczer­pały jej się bate­rie. Nie odpo­wia­dała na pyta­nia, była nie­obecna. Zadzwo­nił jej tele­fon, ale kiedy spoj­rzała na wyświe­tlacz, odrzu­ciła połą­cze­nie. Kolejny raz spró­bo­wała zwró­cić na sie­bie uwagę Igi.

– Co ty taka zamy­ślona jesteś?

Iga była nie­obecna, ana­li­zo­wała dzi­siej­szą sytu­ację. Zasta­na­wiała się, czy jej nie wyol­brzy­mia, czy to fak­tycz­nie jest jaki­kol­wiek pro­blem? Nie dawało jej jed­nak spo­koju, że jeden tele­fon zmie­nił cał­ko­wi­cie jego nasta­wie­nie. Tele­fon doty­czący takiej pier­doły, drob­nostki, która nie miała żad­nego zna­cze­nia. Biła się przez moment z myślami, czy nie opo­wie­dzieć Kaśce całej histo­rii, ale zmie­niła zda­nie. To nie był ani czas, ani miej­sce na takie zwie­rze­nia.

– Już się ogar­niam. To tylko lek­kie zmę­cze­nie.

– Iga, musisz przy­mie­rzyć tę sukienkę. Zobacz, jest dla cie­bie ide­alna.

Eks­pe­dientka od razu zare­ago­wała na słowa Kaśki i zaczęła pre­zen­to­wać suk­nię, o któ­rej mówiła. Iga pode­szła do nich i zaczęła przy­glą­dać się sukience. Nie była to kla­syczna biel, raczej był to kolor szam­pań­ski, o pro­stym syre­nim kroju z nieco prze­dłu­żo­nym tre­nem.

– Ewi­dent­nie pod­kre­śli twoje sek­sowne bio­dra. Pakuj się w nią, mała.

Iga znik­nęła w przy­mie­rzalni, a Kaśka zacie­rała ręce. Sukienka jej się podo­bała. Przez moment pomy­ślała, jak ona by w niej wyglą­dała. Uśmiech­nęła się na to wyobra­że­nie, ale szybko wyrzu­ciła je z głowy. Znów zadzwo­niła jej komórka. Ten sam numer. Kaśka odrzu­ciła połą­cze­nie i wyci­szyła tele­fon. Ode­tchnęła głę­boko wyraź­nie czymś poru­szona. Wrzu­ciła komórkę na dno torebki.

Na tę roz­mowę przyj­dzie czas póź­niej – pomy­ślała. – Teraz ważna jest Iga.

– Jest obłędna. Zobacz te prze­świty na całych ple­cach. A dekolt? Mega! Pod­kre­śli twój biust.

Iga przy­mie­rzyła sukienkę, cały czas gło­wiąc się, co takiego wyda­rzyło się mię­dzy nią a Dar­kiem. Ana­li­zo­wała każdy moment, myśląc, że coś prze­ga­piła, nie dostrze­gła jakie­goś szcze­gółu, który spo­wo­do­wał taki zwrot akcji. Drę­czyło ją to, że nie spy­tała Darka, co wła­ści­wie się stało. Dla­czego zamiast kochać się z nią, wolał pójść pobie­gać.

– Wychodź. Chcę cię zoba­czyć.

Usły­szała głos Kaśki. Spoj­rzała w lustro. Suk­nia fak­tycz­nie była ładna. Nie żeby się nią zachwy­ciła, poczuła ukłu­cie w sercu czy popły­nęły jej łzy, jak nie­raz widziała w kome­diach roman­tycz­nych. Była po pro­stu ładna. Nie miała się do czego przy­cze­pić. Odsło­niła kotarę w prze­bie­ralni i sta­nęła przed Kaśką, która roz­ma­wiała z eks­pe­dientką poka­zu­jącą jej dodatki.

– Wow! Iga! To jest to. Zaparło mi dech.

– Kaśka, myślisz, że to ta?

Kaśka tylko pokrę­ciła z apro­batą głową i szybko dodała:

– Mamy to, kochana. Popro­simy o szam­pana dla panny mło­dej. To ide­alny moment.

– Oczy­wi­ście, już podaję. Wygląda pani zja­wi­skowo. To ide­alna suk­nia dla pani. Pod­kre­śla pani kobiecą syl­wetkę. Pan młody osza­leje, jak panią zoba­czy.

Iga spoj­rzała w lustro nie do końca prze­ko­nana, ale czy mogła wybrać lepiej? Sukienka była ładna, dopa­so­wana do jej figury, a ona nie miała już czasu na szu­ka­nie innej. Nie mogła się sku­pić przez tę cho­lerną akcję z łań­cusz­kiem. Czuła nie­po­kój, a wybór sukni ślub­nej zszedł na dal­szy plan. Chciała po pro­stu mieć to już za sobą. Sama się sobie dzi­wiła. Naj­pierw mie­siąc szu­kała, krę­ciła nosem, a potem była skłonna zde­cy­do­wać się na pierw­szą, którą przy­mie­rzyła. Kaśka od razu wyczuła, że coś jest nie tak.

– Jeśli nie jesteś pewna, nie musimy jej kupo­wać. Znam inne miej­sca. Znaj­dziemy taką, w któ­rej się zako­chasz.

– Nie, to nie to. Bie­rzemy ją. Jest naprawdę ładna.

– Ładna? Nie­jedna panna młoda dałaby się za nią pokroić żyw­cem.

– Masz rację. – Iga zgo­dziła się z przy­ja­ciółką.

Pomy­ślała, że Kaśka musiała mieć dość jej kapry­sów, choć ani razu nie dała tego po sobie poznać.

– Wiem, że mam. Spójrz na sie­bie. Wyglą­dasz wspa­niale. Będziesz piękną panną młodą.

Kupiła tę suk­nię, choć nie była do końca prze­ko­nana. Kaśka zabrała ją do sie­bie, a Iga wró­ciła do domu. Do końca dnia była zamy­ślona, ale nie star­czyło jej odwagi, a może i spo­sob­no­ści, żeby poroz­ma­wiać z Dar­kiem. Cały czas wisiał na tele­fo­nie, a wie­czo­rem wyszedł ze swoim przy­ja­cie­lem. Obsta­wiała wie­czór kawa­ler­ski, ale Michał nic nie mówił, a ona posta­no­wiła nie pytać. Poło­żyła się wcze­śniej, pró­bu­jąc uło­żyć myśli.

***

Kiedy się obu­dziła, była sama, Darek zosta­wił jej kar­teczkę, że poszedł pobie­gać. Miała wolny dzień i chciała zwy­czaj­nie odpo­cząć, w kap­ciach i dre­sie. Omio­tła wzro­kiem kuch­nię i wie­działa, że taki cał­kiem wolny dzień to nie będzie. Zaczęła sprzą­tać wszystko, co wpa­dło jej w oko. Kiedy się funk­cjo­nuje tak jak ich dwoje, to w tygo­dniu nie ma ani czasu, ani chęci na sprzą­ta­nie w domu. W trak­cie ostat­nich mie­sięcy każdą wolną chwilę Iga zapeł­niała obo­wiąz­kami zwią­za­nymi z przy­go­to­wa­niem wesela, a teraz, kiedy wszystko było już ogar­nięte, mogła się zająć bar­dziej przy­ziem­nymi spra­wami, jak przy­pa­lona patel­nia. Zadzwo­nił domo­fon.

– Kurier.

Nie kryła zdzi­wie­nia. W sobotę? Serio? Nie zda­rzało się to zbyt czę­sto. Wpu­ściła pana o miłym gło­sie i już po chwili trzy­mała w ręku kopertę zaadre­so­waną na ich adres. Spoj­rzała na ety­kietę, wid­niało na niej logo hotelu we Wro­cła­wiu. Kor­ciło ją, żeby otwo­rzyć. Trzy­mała ją przez chwilę w ręce, pró­bo­wała wyczuć opusz­kami pal­ców, co jest w środku. Wyczu­wała jedy­nie bąbelki zabez­pie­cza­jące w koper­cie. Odło­żyła kopertę na blat i wró­ciła do mycia naczyń, jed­nak jej wzrok raz po raz wędro­wał w jej stronę. Zasta­na­wiała się, czy byłoby w tym coś złego, gdyby ją otwo­rzyła? Wie­działa prze­cież, że prze­syłka była dla Darka. Ale kor­ciło ją, żeby zer­k­nąć do środka. Ruszyła w kie­runku koperty, ale zatrzy­mała się w pół kroku.

A jeśli to nie­spo­dzianka dla mnie i zepsuję ją przez swoją głu­pią cie­ka­wość? – pomy­ślała.

Biła się z myślami jesz­cze jakiś czas, jed­nak wygrała chęć dowie­dze­nia się, co było w środku. Deli­kat­nie roz­kle­iła kopertę i wysy­pała jej zawar­tość na blat. Złoty łań­cu­szek z połową serca. Przyj­rzała mu się uważ­nie – miał wygra­we­ro­wane ini­cjały S.M. Więc to nie mógł być pre­zent nie­spo­dzianka. Zresztą Darek ni­gdy nie kupiłby jej połowy serca.

Nie ma już nastu lat – pomy­ślała.

Wło­żyła łań­cu­szek z powro­tem do koperty i zakle­iła ją. Pode­szła do okna i wtedy wró­ciły do niej słowa kobiety, która dzwo­niła „Zna­leź­li­śmy zagu­biony łań­cu­szek w pań­stwa pokoju”. Nie była nawet w sta­nie sfor­mu­ło­wać myśli, okrop­nych myśli, które kieł­ko­wały jej w gło­wie. To było prze­cież cał­ko­wi­cie nie­do­rzeczne. Przed oczami sta­nął jej obraz, który tylko pogor­szył sprawę. Darek wcho­dzący do łazienki bez ręcz­nika, za to z podra­pa­nym poślad­kiem. Nie zapy­tała go o to zadra­pa­nie. Bała się, a może nie chciała usły­szeć odpo­wie­dzi? To nie miało sensu.

– Za dwa tygo­dnie ślub – wyszep­tała. – Czy mogłam być aż tak ślepa, zapra­co­wana i nie­obecna? Nie zauwa­ży­ła­bym tak waż­nej rze­czy? Nie, to totalna bzdura. Darek ni­gdy by mi cze­goś takiego nie zro­bił.

Myśl za myślą natręt­nie poja­wiały się w jej gło­wie, budząc coraz więk­szy lęk i nie­zro­zu­mie­nie. Musiała wyjść. Wie­działa, że jeśli Darek wróci, doj­dzie do kon­fron­ta­cji, a nie była na to gotowa. Musiała się uspo­koić i podejść do tego na chłodno. Nie chciała zacho­wać się jak kom­pletna idiotka.

Zadzwo­niła do Kaśki i już po chwili jechała w kie­runku jej miesz­ka­nia. Z jej okna widać było Pałac Kul­tury. Sąsie­dzi nie znali się, a nawet jeśli, nie byli spe­cjal­nie roz­mowni. Kaśce to jed­nak nie prze­szka­dzało. Lubiła pre­stiż tego miej­sca, pana Marka, który otwie­rał jej drzwi, kiedy wra­cała do domu zmę­czona po pracy i to, że miała wszę­dzie pięć minut na pie­chotę. Lubiła miesz­kać w samym sercu War­szawy.

Kaśka prze­cha­dzała się po miesz­ka­niu z komórką w ręce, przy­go­to­wu­jąc się do roz­mowy, któ­rej się bała, ale wie­działa, że jej nie unik­nie. Zadzwo­nił domo­fon. Roz­mowa będzie musiała pocze­kać. Kiedy otwo­rzyła drzwi i zoba­czyła Igę, od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Weszły w mil­cze­niu do środka. Iga padła na fotel, a Kaśka usia­dła naprze­ciwko na kana­pie i spró­bo­wała coś wycią­gnąć z przy­ja­ciółki.

– Powiesz mi wresz­cie, co się stało? Pokłó­ci­li­ście się z Dar­kiem?

Iga nie wie­działa, jak zacząć, co powie­dzieć. Jak opi­sać swoje podej­rze­nia i lęki? Czy miała jakie­kol­wiek powody, by wyka­zać się takim bra­kiem zaufa­nia? Nie, oczy­wi­ście, że nie. Darek był ide­ałem, ni­gdy nie zro­bił nic, co mogłoby pod­wa­żyć jej zaufa­nie. Dla­czego więc czuła, że coś jest nie tak? W końcu opowie­działa Kaśce, co się wyda­rzyło. Wie­działa, że Kaśka będzie obiek­tywna i jeśli fak­tycz­nie Iga prze­sa­dzała, od razu jej to powie. Ni­gdy nie wyda­wała opi­nii zbyt pochop­nie. Iga ceniła ją za to. Tym się róż­niły. Igą rzą­dziły emo­cje, potra­fiła się zło­ścić, wrzesz­czeć, nie­na­wi­dzić i kochać całą sobą. Jeśli czuła jakąś emo­cję, czuła ją każdą komórką swo­jego ciała.

Kaśka była zamy­ślona, przez chwilę mil­czała, po czym pode­szła do barku i nalała tequ­ili do dwóch szkla­nek. Wzięła tylko jedną, którą podała Idze. Iga wychy­liła ją jed­nym hau­stem.

– Roz­ma­wia­łaś z nim na ten temat?

– Z nikim nie roz­ma­wia­łam. Jesteś jedyną osobą, któ­rej odwa­ży­łam się to powie­dzieć. Może powin­nam była zapy­tać wprost.

– Pocze­kaj chwilę, weź głę­boki oddech. Jesteś pewna, że ta kobieta powie­działa: „pań­stwa pokój”?

– Tak, jestem pewna. Naj­pierw nie zwró­ci­łam na to uwagi. Chcia­łam się jak naj­szyb­ciej roz­łą­czyć. Teraz sama nie wiem co myśleć. Ten łań­cu­szek jest ewi­dent­nie dam­ski, ma wygra­we­ro­wane ini­cjały S.M. Poza tym jest taki try­wialny, połowa serca. Kaśka, kto nosi takie łań­cuszki? Nasto­latki.

Sie­działy przez chwilę w mil­cze­niu.

– Kurwa, to się nie dzieje.

Ręce Igi się trzę­sły, cała dygo­tała. Jadąc do Kaśki, miała nadzieję, że ta powie jej, że jest pie­prz­nięta i że to nie­moż­liwe, żeby Darek odwa­lił taki numer.

– Trzeba zadzwo­nić do tego hotelu.

– I co mam powie­dzieć? Prze­cież nie zapy­tam, czy był tam sam.

– Musimy to mądrze roze­grać. Iga, ja nie wie­rzę, że Darek mógłby cię… – Kaśka urwała.

Iga roz­pła­kała się. Gorące kro­ple zaczęły jej spły­wać po policz­kach. Nie­stety nie pomo­gło jej to. Cza­sem płacz wyzwala. Czu­jemy się potem lepiej. Cię­żar, jaki w sobie nosimy, ulat­nia się razem ze łzami. Tym razem jed­nak tak nie było.

– Iga, weź się, kurwa, w garść. Może łań­cu­szek był tam wcze­śniej, zgu­biła go jakaś panna, która spała tam przed Dar­kiem. To żaden dowód, a kobieta mogła się zwy­czaj­nie pomy­lić. Jedź do domu i odpocz­nij.

Kaśka miała rację. Iga ucze­piła się tej myśli, bo była praw­do­po­dobna. Bo chciała, aby była praw­dziwa. Wbiła sobie do głowy, że tak prze­cież mogło być.

– Jeśli masz rację, to jestem kom­pletną idiotką. Mam wspa­nia­łego faceta, który żeni się ze mną, bo mnie kocha i jest ze mną szczę­śliwy, a ja się doszu­kuję zdrady. Osza­la­łam. Cał­ko­wi­cie mi odbiło. To przez emo­cje. Jestem zmę­czona i two­rzę rze­czy, któ­rych nie ma. Zro­bi­łam się podejrz­liwa, dro­bia­zgowa i histe­ryczna.

Słowa wyle­wały się z niej jedno po dru­gim. Pró­bo­wała ode­tchnąć, prze­stać pła­kać, pozbie­rać się i choć czuła, że wma­wia sobie, że wszystko jest w porządku, chciała w to uwie­rzyć.

– Spójrz na mnie, Iga. Jedź do domu. Nie wariuj i nie rób nic głu­piego. Zostaw tę sprawę mnie. Spró­buję się dowie­dzieć cze­goś wię­cej.

Kaśka miała mnó­stwo zna­jo­mych roz­sy­pa­nych po róż­nych czę­ściach kraju. Obie miały nadzieję, że uda jej się dotrzeć do hotelu i dowie­dzieć, co się tam wyda­rzyło.

***

Iga zro­biła dokład­nie tak, jak mówiła Kaśka. Wró­ciła do domu. Na­dal była zamy­ślona, ale obie­cy­wała sobie w duchu, że jak tylko prze­kro­czy próg, zostawi wszel­kie wąt­pli­wo­ści po dru­giej stro­nie. Jesz­cze w samo­cho­dzie pró­bo­wała jakoś rato­wać zaczer­wie­nione od pła­czu oczy. Na szczę­ście w kosme­tyczce zna­la­zła kro­ple. Nie chciała, aby Darek zoba­czył, że coś jest nie tak. Zacząłby zada­wać pyta­nia, a tego zde­cy­do­wa­nie nie chciała. Nie miała zamiaru kła­mać, w ogóle nie chciała poru­szać tego tematu.

– Prze­pra­szam – usły­szała zaraz po tym, jak ktoś wpadł na nią z impe­tem w wej­ściu do bloku. Pod­nio­sła głowę i zoba­czyła burzę dłu­gich rudych loków. Dziew­czyna zer­k­nęła na nią skrę­po­wana, uśmiech­nęła się jed­nak nie­śmiało. Przez chwilę wyda­wało się, jakby roz­po­znała Igę, ale odwró­ciła się i ruszyła pędem ulicą w kie­runku cen­trum. Iga pomy­ślała, że była piękna. Nie zdą­żyła nic wykrztu­sić, żad­nego: nic się nie stało, nie szko­dzi, nie ma sprawy.

Kiedy weszła do miesz­ka­nia, Darek sprzą­tał kuch­nię ubrany w luźny week­en­dowy strój. Na bla­cie nie dostrze­gła koperty, którą zosta­wiła przed wyj­ściem. Już miała zapy­tać, ale przy­po­mniała sobie słowa Kaśki: „Nie rób nic głu­piego”.

– Cześć, kocha­nie. Gdzie byłaś? Nie zasta­łem cię, kiedy wró­ci­łem z tre­ningu.

– Tak, prze­pra­szam, musia­łam sko­czyć do Kaśki.

– Ach wy plot­kary.

– Jakie plot­kary?

– Wiem, wiem. Na pewno ma to zwią­zek z przy­go­to­wa­niami. Jesteś roz­grze­szona. – Zaśmiał się, po czym pod­szedł do niej i zaczął cało­wać czule.

– Zamó­wi­łem sushi. Mam nadzieję, że jesteś głodna.

– Jestem – powie­działa Iga.

Wtu­liła się w jego klatkę pier­siową. Poczuła spo­kój. Totalny, bez­gra­niczny spo­kój. Pomy­ślała, że tego chciała już do końca życia, wtu­lać się w to boskie ciało, cało­wać je, kiedy tylko przyj­dzie jej na to ochota, czuć spo­kój, miłość, radość, pod­nie­ce­nie, cały kalej­do­skop uczuć.

– To dobrze. Zapla­no­wa­łem nam cały week­end.

Prze­szli do kuchni. Iga zajęła miej­sce przy bla­cie, a Darek zaczął się krzą­tać.

– Ostat­nio wszystko było na two­jej gło­wie, cała orga­ni­za­cja naszego ślubu i wesela. – Posta­wił przed nią kawę. – Chcia­łem ci podzię­ko­wać i prze­pro­sić, że tak mało się udzie­la­łem. Wiem, że wszystko będzie wspa­niale, bo jesteś fan­ta­styczną orga­ni­za­torką. Dla­tego mam coś, co mam nadzieję, wyna­gro­dzi ci moją nie­obec­ność.

Zer­kał na nią z zalot­nym uśmie­chem, otwo­rzył szu­fladę i wyjął małe pude­łeczko, ewi­dent­nie na biżu­te­rię. Iga poru­szyła się ner­wowo.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: