- W empik go
Zwariowane kręgi - ebook
Zwariowane kręgi - ebook
Marian Jan Kustra: poeta, prozaik, eseista.
Wydał osiem książek. Organizator życia literackiego na Kujawach.
Założyciel pisma artystyczno-literackiego „Awers”.
Członek Związku Literatów Polskich oraz Stowarzyszenia Autorów Polskich.
Poemat „Zwariowane kręgi” został wydany w 2010 roku. To wydanie jest wznowieniem.
Marianie, poeto, są miejsca w życiu, które zostają w naszych duszach, sercach na zawsze, są sytuacje w miłości, nie mając nic, a mają wszystko. Ty masz poetycki język i masz Twoje kręgi życia, które zostaną, Masz „Nadzieję” krzyczącą o sprawiedliwość.
Ja nie mam nic. Dziękuję ci za to, co napisałeś.
Skłócony z życiem
Jan Stankiewicz
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-065-1 |
Rozmiar pliku: | 560 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Zwariowane kręgi”..., kręgi życia, kręgi miłości, wiary, obłudy, zdrady, jest też żal, czegoś żal..., krąg bólu i nienawiści, przemijania, aż wreszcie nadziei. Są to kręgi, w których obraca się każdy z nas, ale nie każdy potrafi je w ten sposób przedstawić.
Tego mógł dokonać ktoś bardzo wrażliwy i widzący więcej, niż przeciętny człowiek, człowiek w którym tkwi dusza poety – Marian Kustra.
„We mnie poezja...” pisze i tak jest, to widać w każdym jego słowie, w każdej myśli. Tylko człowiek wrażliwy na wszystko, co go otacza, zdolny jest stworzyć „Zwariowane kręgi”.
W poecie trwa walka między życiem, a śmiercią.
„Ja chciałbym tak odejść.
Nie wiem, od kogo, od czego. Dokąd?
Może odejść od siebie.
Słońca mi żal.
Księżyca mi żal
Matki żal...”
Balansuje na krawędzi..., a jednak, gdzieś w głębi jego serca ukrywa się iskra, która wybucha jak lawa z wulkanu, w chwilach przypływu nadziei.
„Wyobraź swoje odejście:
otaczał mnie krąg:
świetlisty, przechodzący w błękit,
jakby w niebobłękit
KRĄG
śpiewały chóry anielskie
ja stałem pośrodku wielkiej sali...”
... i tam szuka przyjaciół z dzieciństwa. Do czegoś tęskni. Być
może właśnie do tych kolegów, których już nie ma, do domu -
rodzinnego domu z lat dzieciństwa, którego już nie ma, gdzie mu „Matka do kołyski śpiewała...”, a ...”Wieczorem siadaliśmy do wspólnej kolacji i chleb odłamywał po kawałeczku...”, „Matka stawiała na stole mój ulubiony żurek”.
To minęło, gdzieś bezpowrotnie, ale wyraźnie autor do tego tęskni i chętnie przywołuje zapamiętane, bliskie jego sercu chwile.
Próbuje odnaleźć się w dzisiejszej teraźniejszości:
„Szukam siebie. Zaglądam pod wersalkę, szafę, szukam w spojrzeniu lustra...”
Jednak tamten czas jest mu bliższy i ma nadzieję, że znajdzie to wszystko, po tamtej stronie. Może dlatego, tak często o tym myśli, pisze?
Buntuje się: „Ja mam o pokoleniach myśleć, a kto o mnie myślał?” Jednak mimo to, poucza nas i następne pokolenia, jak mamy żyć, co robić, aby było lepiej... „odrzucajcie plewy od mądrości, a w konstytucji honor zapiszcie...” ...”A narodem będziecie wielkim...” .
Wytyka błędy politykom, oskarża ustrój o osobistą grabież „...Zabrano mi szansę na lepszy świat.
Okradziono Stanem wojennym...”
Ujrzał przed zamkniętymi drzwiami kościoła – miłość i postanowił, że „... napiszę zażalenie do Pana Boga na cały ten świat”. I pisze: zażalenie. „Zwariowane kręgi” , tworzy poezję, sam jest poezją. Jego sercem zawładnęła miłość do książki i nikt, i nic nie ma z tą miłością szans.
Przemijają lata, a Marian Kustra niestrudzenie walczy z życiem i przeciwnościami losu, dźwigając pod pachą zeszyt, w którym tkwią jeszcze dziewicze materiały na książkę, których nie tknęła machina drukarska.
Dobrze się stało, że „Zwariowane kręgi” ujrzały światło, a raczej, że my mieliśmy to szczęście czytając poemat. Bo przecież, to właśnie poeci zawsze byli siłą napędową dla narodu. To poeci otwierali oczy i kierowali nas na drogę, którą należy kroczyć. Dawno już poety – patrioty nie było. Pisze się o pijaństwie, o prostytucji, o życiu w slumsach, chamstwie (tego jest dość na każdej ulicy!), ale dawno nikt nam nie powiedział tego, co powinniśmy zrobić, jak żyć i jak żyjemy naprawdę.
Marian Kustra ubolewa nad tym, że poezja i w ogóle kultura ginie śmiercią naturalną: „... Dlaczego poezję zamykasz, najciemniejszym kątem straszysz...” „... Jakie WY zapomniane książki...”.
Przerażony jest komercją, która panuje ponad wszystkim. Nie ważna jest dobra sztuka, ważne aby ktoś sobie zapełnił kieszenie.
„Przeglądają się w lustrach – dzisiejsi.
Czytają Pottera.
LITERATURA została wykopana w kosmos.
Coś się popieprzyło od morza do księżyca.
Za rok może wcześniej babcia klozetowa wymyśli na kartkach papieru nowego Wielkiego i otrzyma nagrodę Nobla.
Harry Potter umęczony złością będzie umierał w zapomnieniu”.
Krzyczy, ale czy go usłyszymy?!
Marian Kustra krzyczy, tak, jak niegdyś krzyczał Słowacki, który rozgoryczony nie widział odbiorców poezji, a co gorsza przestał widzieć sens jej tworzenia.
Całe szczęście Marian pisze, pisze, jak oszalały, bo wie, że tylko to pozwoli mu w ostatniej chwili swego życia odłożyć pióro i powiedzieć: – „Co mogłem, to napisałem, a wy róbcie z tym, co chcecie”.
Więc nie pozwólmy, by historia się powtórzyła, aby Marian
Kustra nie odłożył zbyt wcześnie pióra. Tak naprawdę potrzebujemy takich ludzi, bo jakże szary i smutny, byłby świat, gdyby nie oni..., ci wielcy poeci.
Danuta Czerwińska MurawskaDrogi Marianie
Przeczytałem poemat. Jestem pełen refleksji, wzruszeń, uczuć i przemyśleń, z którymi tu muszę się z Tobą podzielić.
Słowo wstępne napisane przez Panią Danutę Czerwińską – Murawską kierowane do czytelników mówi, że dokładnie zna zawartość Twojej duszy. Twój testament.
Po wnikliwym przeczytaniu Twojego utworu, dokładnym przemyśleniu treści tekstu, poznałem zwariowane kręgi życia- Twojego życia. Szczególnie ludzkim życiem jest los. Każdego człowieka on dotyka, a losy ludzkie bywają umieszczane w innym czasie. Trudno je zbadać. Każdy z nas chce w to wierzyć, że będzie wieczny. Może w przyszłości, w tym kołowrocie, może się to zdarzy. Na razie, życie umieszczone w czasie dla jednych wydaje się krótkie, dla drugich zbyt długie. W doświadczeniu życia, już istnieją różnice. Najdłużej pamiętamy wydarzenia z dzieciństwa. Mimo tej pamięci wciąż czekamy, jak w piosence „Que sera, sera, co nam przyszłość da”, a kręgi naszego życia szaleją, szaleją...
Pierwsze dwa kręgi zaspokajają głównie potrzeby biologiczne,
które zwykle rodzice zabezpieczają, a parę lat potem, już same wirują, wirują... Zauroczone dążeniem do rozkoszy i wpojone zasady, które rodzice, nauczyciele, środowiska intelektualne, kościół, uznali, marnują, marnują...
W tych zwariowanych kręgach gubią , a dusze okaleczone we wszechświecie giną, giną... w tak szybkim tempie – jestem zatrwożony.
Najbardziej aktualnie jestem zdegustowany trzecim kręgiem – życiem ludzi dorosłych, którzy poświęcili swe życie wykształceniu, a teraz chcą w swoje brudne łapy zagarnąć wszystko: życie osobiste, rodzinę, społeczno – polityczne, religijne, wartości duchowe, moralne, a chodzi im tylko o finanse. Jest to obrzydliwe i straszne, co się dzieje w tym kręgu. Ty Marianie znasz, to naprawdę.
Czytelnicy! Przeczytajcie tę książkę.
W kręgu ostatnim jest cierpienie, krąg ludzi żyjących niby umarłych – „bida” nie dotycząca wszystkich (a szkoda). Do tych wyciągam rękę, czczę wasze zniszczone, poszarpane, nieczyste, może przeklęte. Chcecie czy nie chcecie mogą zrobić z wami wszystko, ale ja wam zapalę świecę i nie ważne, czy to będzie śmietnisko czy Manhattan lub San Francisco.
Marianie, poeto, są miejsca w życiu, które zostają w naszych duszach, sercach na zawsze, są sytuacje w miłości, nie mają nic, a mają wszystko. Ty masz poetycki język i masz Twoje kręgi życia, które zostaną, masz „Nadzieję” krzyczącą o sprawiedliwość.
Ja nie mam nic. Dziękuję ci za to, co napisałeś.
Skłócony z życiem
Jan StankiewiczZwariowane kręgi
Otaczał mnie krąg:
świetlisty, przechodzący w błękit,
jakby w niebobłękit
KRĄG
Śpiewały chóry anielskie.
Ja stałem pośrodku wielkiej sali i szukałem
dawnych przyjaciół.
Fikcja to, a może sen. Oczy otwarte
Jak to jest? Chmury białe. Błękit i taśma kolorowa
rzucona na niebo.
I coś tak piecze w środku
mojego środka.
Są dwie przyczyny: choroba,
a może sen tylko?
Kto dziś przywiązuje wagę do honoru?
Idiota, wiekowy starzec...?
Wydłuża się kolejka barbarzyńców.
Szlachetni odchodzą.
Hasło na sztandarach:
Bóg. Honor. Ojczyzna.
Boże, śmiech mnie zadusi!
Bo kiedy małe dziewczynki przebiegały przez tory,
zawsze wariowałem.
A KRĘGI otaczały moją głowę i szedł lęk
od góry, w dół, do stóp
Chłopcy
Oni niczym mgiełka, unoszą się wiatrem,
Przelatują nad pociągiem.
Odważni, wysportowani.
Dziewczyny – bojaźliwe.
Poranek kroczył od mojej stolicy – mojej – Ziemi.
Wykreśliłem z mapy wszystkie stolice.
Z mojego serca – Warszawa. Nie ma stolicy –
Warszawa.
W zwariowanym KRĘGU tamtych ludzi, a było nas pięcioro, uznaliśmy jedną dla wszystkich stolicę – Ziemię.
Pył szedł – zasypywał nazwy.
Nie będę wymieniał starych nazw. Musiałbym być wielopokoleniowy, by mi czasu starczyło.
– Powiedz, powiedz.
– Co mam powiedzieć?
– Dlaczego zamykasz serce i uśmiech?
Czy Oni są winni? Przecież kochali...
A czerwone jabłka przepływały przez nasze rozumy
i szykowały się do grzechu pierworodnego. Twoje ciało
odkrywałem centymetr po centymetrze. A On Wielki spoglądał z wysoka i pisał w notesie...
... wczoraj pokazał mi drogę wyjścia. Szeroka brama
i przed oczami niebiesko – zimne pole.
Boisz się?
Kto kazał zjeść ci to jabłko?
Słodki owoc – powiadasz
Jestem twoim mężem, a ty posłuchałaś pełzającego drania.
Wczoraj po raz pierwszy otworzyłem oczy.
Nade mną stał cień w rozkosznej pozie. Mam dziwne
uczucie, nie opuści mnie, aż do śmierci..
To tak, jakby przed ołtarzem, ktoś kazał powtórzyć formułkę.
Ech! Mam pretensję do Boga.
Przejścia mojego życia zostały zaczarowane, szukałem
swego żalu w sobie.
Na czerwonym dywanie, tam, gdzie stał dach mojego
praojca, kłębiły się grzechy.
Z której strony rzeki nas wybierano?
Czy obmycie się w świętym nurcie sprawiło, że jesteśmy lepsi?
Wątpię! Wątpię! Wątpię!
Jaka piękna, biała suknia.
Cudowna jesteś – suknio.
A ja czarny, wyprasowany – przy tobie.
Boże, jaka z nas dobrana para.
Urządzono nam ślub.
Tylko noc dręcząca.
Nawzajem szukaliśmy naszej intymności.
Zazdrość jest męczącą przywarą człowieka,
ale jakże bliską.
Kobieta spotkała mężczyznę – moja kobieta.
Ja kim jestem?
Ona nie tłumaczyła się z grzechu.
Odeszła do sypialni – oddała się myślom zapewne.
A zazdrość rosła we mnie, rosła.
Gdyby wszystkie książki zapisać nowymi wierszami.
Sienkiewicza pomylić z Mickiewiczem, Norwida umieścić
w dwudziestym pierwszym wieku.
Darować mu śmierć na brudnym wyrku...
Jakie WY zapomniane książki.
Przeglądają się w lustrach – dzisiejsi.
Czytają Pottera.
Literatura została wykopana w kosmos.
Coś się popieprzyło od morza, aż do księżyca.
Za rok, może wcześniej, babcia klozetowa wymyśli na kartkach papieru, nowego Wielkiego i otrzyma nagrodę
Nobla.
Harry Potter umęczony złością, będzie umierał
w zapomnieniu.
Na bezludnej wyspie zamieszkają dzieła literatury.
Nieliczni będą przypływać ciemną nocą , by przy świetle
latarki przeczytać kilka stron „Iliady”.
Raz dwa trzy, kryjesz ty.
Raz dwa trzy, kryję ja.
Poszukujmy rozumów i zapalmy świecę – Wiekom.
Dlaczego nie?!
Raz dwa trzy...
Matko Joanno od Aniołów, nie grzesz więcej.
Za tobą podążają narody.
Wiatry wieją, słońce pali,
a ty człap, człap, człap.,
donikąd.
Przed sobą głowa, rozum w okowach głupoty...
byle jaki koniec zaliczyć..
Po nas, choćby potop.Posłowie
„Zwariowane kręgi” są niewątpliwie dramatem, którego zakończenie nie daje jednoznacznej odpowiedzi.. Przekleństwo, czy nadzieja? Oto pytanie, które zadaje sobie
i czytelnikowi Marian Kustra. Proponuje wiele dróg naprawy Ojczyzny i ludzi, wytykając choroby narodowe.
Wiekowy starzec jest osobą trójwymiarową. To Bóg, Honor
i Ojczyzna. Ten starzec zauważył, że zło wisi nad Ziemią. Jego plan ratowania nie był taki niezawodny, ani doskonały. Zło było w zasadzie nie duże, ale posądzone o niemoralne praktyki w rzeczywistym świecie. Figlowało z obszarami prawdy
i wiary.
Gdzie podziały się niewinne zabawy dzieci? Gdzie przyjaźń, miłość?
We śnie widzi ukochaną Ziemię. Zło małe, większe, chude. Autor jest na cały świat rozeźlony. Cel mógł zostać osiągnięty. Zabrakło miłości czystej, delikatnej. Teraz ludzie zamykają swe serca, gubią uśmiechy. Nie ma miłości, intymności. Rządzi zazdrość, z jej gorzkimi owocami: zdradą i grzechem.
Dostojnie, niespiesznie człapie zło do swoich ofiar, a oni nie mają już siły, by je zatrzymać.. Stanęło przed młodymi ludźmi i swym szyderczym uśmiechem, swoim kuszeniem ogarnęło ich duszę.
Autor wie, zdaje sobie sprawę, że musi walczyć. Nie interesują go rozchichotane maskotki sławy, władzy. Uważa, że dostatecznie się przysłużył słowem. Słowa, słowa... Zapomniane książki słów. Nie ważny jest Sienkiewicz, cóż tam
Mickiewicz, Norwid. Poszli w zapomnienie. To nie te czasy. Teraz Harry Potter jest na topie. Lecą pieniądze do wora – komercja. Jest przerażony, ale czuje swą bezsilność..
Cóż począć, gdy rozum jest bezpłodny. Nieliczni czytają, zapomniano o literaturze. „Ludzie, próbuję wam pomóc” – woła autor. Najlepszym źródłem informacji byli oczywiście Ci, dla których literatura jest powietrzem, potrzebnym
do oddychania. Jest zatroskany o innych, a o niego kto
się zatroszczy? Ma żal do władzy, do tych, którzy rządzą.
Ma żal do Polaków. Został okradziony z czasów, w których żył życiem godnym. W swych ocenach jest delikatny, jego żal jest jednak tak silny, że dodaje mu energii. Z drugiej strony śni, gdzie sen jest chorobą.
Głupota – kwiaty usychają ze złości, a profesor od historii klasycznej dawno już umarł. Czy nie jest żal życia? Tego, gdy słońce budziło się gorącymi promieniami, a uśmiech matki dawał tyle radości.
„Rosną szeregi Dyzmów”, pokolenie samo się unicestwia Zniszczy prywata, cwaniactwo i chamstwo. Poeci też są skażeni, wrażliwi ludzie umierają nawet przy pogodzie. Panuje nijakość i pochlebstwo.
Rodacy! Obudźcie się – woła Kustra. Szuka błękitnego powozu, który otuliłby poetę, odebrał głupcom mowę, a słowa zamknął w metalowej skrzyni. Głupoto, precz od narodu polskiego – woła, a wołanie jego jest głuche. Psia mowa zagościła między ludźmi., niestety, ubolewa srodze.
I nie ma już narodowych autorytetów. Nawet w kościele. Tam już Boga nie widać, nie słychać, może jest zmęczony, może chory.. Nawołuje, ciągle nawołuje do miłości i przedstawia drogi ratunku. Walka, to świeży oddech i ogień.
Wraca do przeszłości, stawia ją za wzór. „Wiosenne łąki, niebo, pachniało kolorowo, bose bieganie, koniki polne, świerszcze”.
Tęskni za radością, uśmiechem, nie wie, co to łzy. Ma nadzieję na cud, na to, że powrócą pełne dzbany, że znowu poczuje zapach żyta.
Nowa era, to niepokój między klasami. Nowa era,
to nienawiść, niepogoda. Ziemia jest przeciwko. Panuje ciemność, wisi żarówka na drabinie. Ta era, to nie jego czas, jemu matka śpiewała do kołyski, jadał kolację przy wspólnym stole. To jest jego era. Wpadliśmy w ślepy zaułek i być może wszystko można nazwać bzdurą, nawet mnie – mówi autor..
A kukułka czas odlicza...
Jest to przestroga, ostrzeżenie. W apelu końcowym Kustra proponuje pod rozwagę, wręcz nakazuje. ”Odrzućcie plewy od mądrości, honor zapiszcie w konstytucji, nakażcie jego przestrzeganie”.
Proponuje zapalić pochodnie i ruszyć z nimi przez cały kraj. Niech się Polska światłem oczyści. Anioł jest stróżem, który zapisuje dla Boga grzechy i dobre uczynki. Marian Kustra jest tym, który słowem zdobywa, martwi się, czy będą słów pozytywne rezultaty. Do pomocy wzywa Konrada Wallenroda, Mickiewicza i uczestniczy w Weselu Wyspiańskiego.
I wszystko, to dla Polaków. Jest zmęczony, ale ciągle chciałby śniegi w wodę zamienić, oczyścić i utopić plugastwa. Pisanie Mariana jest dla wszystkich. Szuka i oddaje innym drogę. Buntuje się nie wysłuchany. Składa zażalenie na cały świat
do samego Pana Boga. Ma pretensję do ludzi, że są bezczynni, pozwalają, by ich bić, omamiać i manipulować nimi.
Szukajcie dębów wiekowych, kierujcie się miłością
do Wielkich Polaków.
Sen Mariana Kustry jest jasny, długi, miły i przyjemny. Poczuł wielkość swoich słów. Uskrzydlony wita się z Sienkiewiczem
i ma nadzieje. Jest spokojny, zadowolony i może odejść...
Błękitny kolor, błękitna suknia matki. Pisze Odę do błękitnego
koloru.
Poeci częściej umierają, bo tracą nadzieję. On jej nie może utracić. Ma nadzieję. Matka jest tą osobą, która go wspiera, kocha bezwarunkowo, bezgranicznie. Gdy o niej myśli jest spokojny, szczęśliwy. Przed oczyma rysuje mu się obrazek: matka podaje mu żurek. On czyta książki.. Przy jedzeniu
nie czyta się książki. Z szacunku dla książki i dla matki.
Pisze odę do muzyki. Fortepian gra wolno. Słychać śpiew. Chopin słucha. Wielcy ludzie potrafią słuchać. Muzyka milknie, by ostatnim akordem ogłosić koniec świata. Nowa Ziemia. Dobro wisi nad Ziemią. Sami poeci i dobrzy ludzie. Jego plan działania jest doskonały. Miłość, miłość...
Dobro jest wielkie, lecz zło ciągle czyha. Rozgoryczenie jest tak wielkie, że poeta ciągle przestrzega. Jego żal jest tak silny, że ciągle boli.
Nie rozumie kobiet, choć wie, że one są silniejsze
od mężczyzn. Ci częściej bywają bezradni.
Nie lubi ciszy, cisza, to brak słów. Cisza zabija i jest samobójcza.
To grzech, już w nic nie wierzy i nikomu nie wierzy. Szuka winnych, ale myśli, że może przywyknąć. Szuka słów, słowa są lekiem. Są bagażem, radością ojca, uśmiechem matki.
Rzuca przesłanie: uśmiech, radość, miłość.
Zastanawia się nad sobą. Zadaje sobie wiele pytań. Często wraca do dzieciństwa. Chciano, aby był mędrcem. Jemu jest żal, ciągle żal słońca, borynowego pola, chłopskiego wesela, ogrodu, leżaka.
„Zwariowane kręgi” kończą rozważania o śmierci. Widzi ją jako sen, który go męczy i budzi. Wygrywa człowiek, który jest wartością, mimo błędów.
PRZEKLEŃSTWO I NADZIEJA
Ukraiński wróżbita Wernyhora jest niczym zegar wskazujący czas przemijania. Ogień niesie nadzieję, wypala starość, zamyka drzwi dla siebie. Ludziom należy je otwierać.
Dusza żyje, żyje dobro. W złym człowieku umiera szansa na wieczność. Samotność zabija.
Autor przeciwstawia zwyczajnym ludziom, niezwyczajnych. Niezwyczajne jest przekupstwo, dyktatura. Zwyczajna powinna być demokracja. Czy jest?
Patrzy, co robią ludzie. Młodzi niedoświadczeni, idą fałszywymi drogami. Nie ma kto ich ostrzec. Drogi powrotów są czarnym światłem malowane, wędrują nimi duchy.
Niedziela jest świętem. Dzień święty trzeba święcić. Ludzie nie chodzą do kościołów, bo nie ma już kościołów. Buduje się hale ogromne, gdzie wiatr tylko i przepych. I Boga nie ma
w kościołach. Jest zmęczony. Autor żyje nadzieją, która powraca. Wie, że gdy dobro żyje w człowieku, żyje i nadzieja. Zastanawia się ciągle, czy nadzieja jest zwycięstwem, czy przekleństwem?
Mirosława Stojak