Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Zwiastuny zła. Cykl z detektyw Lottie Parker - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
7 maja 2025
3136 pkt
punktów Virtualo

Zwiastuny zła. Cykl z detektyw Lottie Parker - ebook

Na cmentarzu w Ragmullin odbywa się pogrzeb. Nagle rozlega się rozdzierający krzyk. Na dnie otwartego grobu leżą zakrwawione zwłoki młodej kobiety.

Ciało nie mogło znajdować się w tym miejscu zbyt długo, więc detektyw Lottie Parker zastanawia się, czy to nie Elizabeth Byrne, która przepadła bez śladu zaledwie kilka dni wcześniej. Gdy giną kolejne kobiety, zespół detektywów zaczyna podejrzewać, że w mieście grasuje seryjny morderca. Okoliczności zaginięć uderzająco przypominają zamkniętą sprawę sprzed dziesięciu lat. Czyżby historia się powtarzała?

Dziennikarze patrzą policji na ręce, a Parker żyje w strachu, że zabójca znów uderzy. Zaczyna się morderczy wyścig z czasem.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8074-786-9
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WTOREK, 9 LUTEGO 2016 ROKU, GODZ. 3:15

Wto­rek, 9 lutego 2016 roku, godz. 3:15

Bie­gła, a zmro­żona zie­mia dotkli­wie raniła jej bose stopy. Zda­wało jej się, że krzy­czy, choć z jej ust nie wydo­by­wał się żaden dźwięk. Nagle ude­rzyła łok­ciem o kamienną płytę. Jed­nakże nawet dotkliwy ból bladł w obli­czu obez­wład­nia­ją­cego ją lęku.

Odwa­żyła się zer­k­nąć do tyłu, lecz czerń za jej ple­cami była rów­nie nie­prze­nik­niona jak przed nią. Nie­chcący zbo­czyła ze ścieżki i zgu­biła się wśród płyt z gra­nitu i pia­skowca. Prze­su­wa­jąc stopą po ostrym żwi­rze, pró­bo­wała wyma­cać kra­węż­nik, który musiał gdzieś tam być, ale ude­rzyła się w palec i upa­dła.

W gło­wie koła­tała jej tylko jedna myśl: dotrzeć w bez­pieczne miej­sce. Uklę­kła na zakrwa­wio­nych kola­nach i nasłu­chi­wała. Cisza. Nie sły­szała trza­sku dep­ta­nych gałą­zek i sze­le­stu liści. Czyżby dał jej spo­kój? Zre­zy­gno­wał z pogoni? Zaczęła gwał­tow­nie dygo­tać na mro­zie. Nagle jej wzrok przy­kuło świa­tło u dołu zbo­cza. Osie­dle dom­ków. Pojęła, gdzie się znaj­duje. A w oddali dostrze­gła bursz­ty­nowy blask lamp ulicz­nych, który ozna­czał bez­pie­czeń­stwo.

Pospiesz­nie się rozej­rzała. Musi tam dobiec. Poli­czyła w myślach do trzech, przy­go­to­wu­jąc się na ostatni sprint.

– Teraz albo ni­gdy – szep­nęła i nie przej­mu­jąc się tym, że jest naga, wstała, szy­ku­jąc się do biegu. Dopiero wtedy zauwa­żyła wiszący w mroź­nym powie­trzu obłok odde­chu.

Poczuła, że napast­nik obej­muje ją ramie­niem za szyję, miaż­dżąc jej tcha­wicę i przy­ci­ska­jąc mocno do piersi. W noz­drza dziew­czyny ude­rzył słodki zapach płynu do płu­ka­nia ubrań wymie­szany z kwa­śną wonią gniewu. W przy­pły­wie paniki wypro­wa­dziła mocny cios, wbi­ja­jąc łokieć głę­boko w jego splot sło­neczny. Męż­czy­zna gło­śno jęk­nął i roz­luź­nił chwyt, a ona zdo­łała mu się wyrwać.

Krzyk­nęła i ruszyła bie­giem. Obi­ja­jąc się o gra­ni­towe płyty, prze­ska­ku­jąc oszro­nione kamie­nie i kra­węż­niki, pognała, cią­gle krzy­cząc, w dół zbo­cza w kie­runku świa­teł. Była już pra­wie u celu, kiedy usły­szała jego kroki tuż za ple­cami.

Nie, Boże, pro­szę, nie! Posta­no­wiła zbo­czyć ze ścieżki. Skrę­ciła w lewo i bie­gnąc zyg­za­kiem, nie­mal dotarła do muru, gdy nagle grunt usu­nął jej się spod stóp. Spa­dła dwa metry w dół, a wraz z nią osy­pała się zie­mia i drobne kamie­nie. Krzyk­nęła, gdy ostry ból prze­szył jej nogę. Wie­działa, że dźwięk, który się roz­legł, nie był trza­skiem łama­nej gałęzi, tylko kości lewej nogi, pęka­ją­cej pod jej cię­ża­rem. Mocno wbiła zęby w zwi­niętą pięść, pró­bu­jąc powstrzy­mać się od jęku. Prze­cież tu chyba jej nie znaj­dzie?

Lecz gdy popa­trzyła w roz­gwież­dżone nocne niebo zwia­stu­jące silny mróz, na kra­wę­dzi wykopu doj­rzała zarys jego głowy. Kiedy męż­czy­zna syp­nął gar­ścią gliny w jej unie­sioną twarz, stra­ciła resztki nadziei.

Z prze­ra­ża­jącą jasno­ścią zro­zu­miała, że przyj­dzie jej umrzeć w cudzym gro­bie. Po jej policz­kach spły­nęły wiel­kie słone łzy, zmie­szane z zie­mią.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij