- promocja
Związane dusze - ebook
Związane dusze - ebook
Ariana ma 25 lat i wielkie serce. Jest silną kobietą, która ma swoje zdanie i wie, czego chce. Właśnie dostała pracę w biurze architektonicznym, gdzie spotyka jego. Camilo Estevez to zabójczo przystojny, wzbudzający postrach, bezwzględny Alfa. Nie zna miłości, czułości, troski. Wszystkich traktuje z wyższością. Gdy poznaje Arianę, okazuje się, że są swoimi przeznaczonymi. Ani Ariana, ani Camilo nie zamierzają jednak ulec losowi. Czy te dwa silne charaktery będą potrafiły znaleźć kompromis? Czy Camilo zmieni się dla Ariany? A może to ona zmusi się do zaakceptowania niechcianej więzi? Historia Ariany i Camila zauroczyła mnie od pierwszej chwili. Pełna wzlotów i upadków walka o miłość, szczęście i swoje przeznaczenie. Autorka udowadnia, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. W tej wersji jeszcze jej nie znacie. Gwarantuję, że zakochacie się w niej na nowo. Gorąco polecam! – Anita, anitka_170 Nana Bekher pokazuje nam w tej książce inny świat zmiennokształtnych. Oryginalny i szalenie ekscytujący. Nie przeczytacie tutaj o miłości od pierwszego wejrzenia. Za to iskry pożądania są nad wyraz namacalne. Zapewniam, że od razu pokochacie niezależną i silną bohaterkę oraz zaborczego wilkołaka. Oboje chcą uciec przed przeznaczeniem, lecz proces już się rozpoczął… Ogromnie polecam, emocje gwarantowane! – Dominika, zaczytana_sowka Nana Bekher w zupełnie nowej odsłonie – z historią, która porwała moje serce. Dwa silne charaktery i przeznaczenie, które ma połączyć bohaterów na wieki. Czy ulegną losowi i odrzucą niechcianą więź? Tego dowiecie się z tej książki, którą Wam gorąco polecam. – Monika, czytelniczka Z niecierpliwością czekałam na wydanie naszych wilczków w wersji papierowej! Nana Bekher wciągnęła mnie do świata zmiennych, gdzie rządzi bezwzględny, seksowny i nieznoszący sprzeciwu Alfa Camilo. Czy zdoła przekonać do siebie piękną, ambitną, dobroduszną Arianę, z którą ma połączyć go nić przeznaczenia? To niesamowita historia pełna, miłości, namiętności i pożądania.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8290-321-8 |
Rozmiar pliku: | 738 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38
ROZDZIAŁ 39
ROZDZIAŁ 40
ROZDZIAŁ 41
ROZDZIAŁ 42
ROZDZIAŁ 43
ROZDZIAŁ 44
ROZDZIAŁ 45
ROZDZIAŁ 46
ROZDZIAŁ 47
EPILOG
PODZIĘKOWANIA
PLAYLISTAPROLOG
Kiedyś na świecie byli tylko ludzie, teraz wśród nas żyją zmienni. Wampiry, wilkołaki i inni. Każdy ma swój rząd, policję, prawo. Szkoły są tylko dla zmiennych, tylko dla wampirów lub koedukacyjnie. Do szkół dla innych ludzie trafiają rzadko i tylko wybrani. Nikt nie wie, jakim kryterium kierują się podczas wyboru. Po prostu dostają informację, że mają się stawić w danym miejscu w określonym czasie. Prawo reguluje też kwestię przeznaczonych, a konkretnie kwestie ludzkie i ich przymusowe zamieszkanie z przeznaczonym. Ustalono to po to, by chronić kobiety, które były porywane, gwałcone, oznaczane na siłę, i zmiennych, którzy wariowali bez swoich przeznaczonych. Prawo stanowi, że aby mogła być zerwana więź, przeznaczeni muszą zamieszkać ze sobą przez miesiąc. Po miesiącu, czyli podczas najbliższej pełni, na polanie, przy Kamieniu Więzi, kobieta przyjmuje więź. Niestety niewiele kobiet wie, że może też tę więź odrzucić.
Wiem o zmiennych prawie wszystko. Nie jestem jedną z nich, ale byli nimi moi rodzice oraz dziadek, a obecnie są moja babcia oraz starszy brat. Ja i siostra nie odziedziczyłyśmy genu i jesteśmy ludźmi. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym siedem lat temu, dziadek zmarł pół roku później. Zostałam wychowana w domu o tradycjach patriarchalnych. Mój dziadek i ojciec byli apodyktycznymi, władczymi mężczyznami. Zresztą mój brat Amadeo to wierna kopia ojca. Gdyby nie moja babcia, pewnie nigdy bym nie poszła na wymarzone studia. To ona mnie wspierała, chroniła, zachęcała do realizacji marzeń. Dzięki niej świat zmiennych nie jest mi obcy, pomagała mi go zrozumieć. Ja sama z natury jestem romantyczką. Marzę o związku pełnym miłości, wsparcia, partnerstwa, wolności i radości. Chcę kochać i być kochaną. Patrząc jednak na związek mojego brata, tracę wiarę w prawdziwość twierdzenia, że bycie z przeznaczonym to szczęście. Widzę, jak on traktuje swoją przeznaczoną. Przedmiotowo, oschle, z wyższością. Nie o takim związku marzę. Mam szczerą nadzieję, że umknę przeznaczeniu i przekleństwu więzi. Dzięki babci wiem, że mogę ją odrzucić.ROZDZIAŁ 1
PALERMO & ESTEVEZ CORPORATION
ARIANA
Nowy Jork to miasto, które chyba nigdy nie śpi. W ciągu dnia dzieje się tyle samo, co w ciągu nocy. Prawie dziewięciomiliardowa populacja składająca się z ludzi, wilkołaków, wampirów i innych zmiennych. No i oczywiście wśród tych wszystkich stworzeń jestem ja, Ariana Brennan, która dziś zaczyna swój pierwszy dzień w wymarzonej pracy. Dostałam posadę w biurze architektonicznym Palermo & Estevez Corporation. Już się nie mogę doczekać, choć trochę się stresuję. Poznałam pana Carlosa Palermo. Jest całkiem sympatyczny, wygląda na około pięćdziesiąt lat i jest wilkołakiem. Nie poznałam tylko prezesa. Nazywa się Camilo Estevez i też jest wilkołakiem, Alfą. No nic, ja się bardzo cieszę na nową pracę. Mam na utrzymaniu babcię i siostrę, więc pieniądze się przydadzą. Niestety na brata nie mogę liczyć, ale już się do tego przyzwyczaiłam.
Wkładam szarą spódnicę, białą bluzkę, czarne szpilki i z dołu zabiorę jeszcze marynarkę. Brązowe włosy lekko faluję i gotowe. Schodzę do kuchni, gdzie siedzą babcia i moja siostra, Aurelia.
– I jak? – Prezentuję się im.
– Ariano, wyglądasz ślicznie – mówi babcia.
– Dziękuję. – Uśmiecham się.
– A gdzie się tak wystroiłaś? – Moja siostra odrywa wzrok od smartfona.
– Do pracy idę.
– Super – prycha. – To kto się będzie domem zajmował?
– Na przykład ty. Masz piętnaście lat i dwie sprawne ręce – mówię.
– I życie towarzyskie. – Krzywi się.
– Aurelio – upomina ją babcia.
– Jadę – dodaję, wkładając marynarkę.
– A kto mnie zawiezie do szkoły? – oburza się Aurelia.
Wyciągam z portfela pieniądze i kładę je na stole.
– To na autobus.
– Autobus? No świetnie! – rzuca. – A na lunch, obiad?
– Weź z domu, a obiad babcia ugotuje. Lecę.
Wychodzę i wsiadam do samochodu. Aurelia niestety taka jest. Zawsze była oczkiem w głowie rodziców, rozpieszczana, ale teraz musimy liczyć się z każdym groszem. Babcia dostaje jakieś pieniądze, ale to niewiele, dlatego tak bardzo zależy mi na tej pracy. Piętnaście minut później jestem już na miejscu. Wjeżdżam windą na siódme piętro wieżowca, gdzie znajduje się biuro architektoniczne. Poznałam już wcześniej sekretarkę, Cecile, i od razu się do niej kieruję.
– Cześć, Cecile – witam się z nią.
– Cześć, Ariano.
Dziewczyna podaje mi jakieś skoroszyty i teczki.
– To od szefa – mówi.
– Od pana Palermo? – dopytuję się.
– Tak. Prosił, byś to przejrzała, i w razie pytań zgłoś się do niego – wyjaśnia.
– Dzięki.
Idę do swojego biura. Każdy pracownik ma własne. Niewielkie, ale to i tak spory komfort. W papierach jest trochę o historii firmy, są projekty, plany wykonanych budynków, szkice. To jest właśnie to, co mnie interesuje i co lubię. Przeglądam te rysunki, aż nagle rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu. Roznosi się po całym pomieszczeniu i dopiero zdaję sobie sprawę, jaka tu panowała grobowa cisza. Zerkam na wyświetlacz. Moja siostra. Jak nie poszła do szkoły, to ją chyba zamorduję.
– Co tam, Auri?
– O czwartej jest dziś wywiadówka – mówi.
– I dopiero teraz mi mówisz?
– Sorry, zapomniałam – rzuca obojętnie.
Nieodpowiedzialna małolata.
– Musisz poprosić Amadea, ja nie wiem, czy się wyrobię.
– Ari, no co ty, wiesz, jaki on jest – marudzi.
– Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Przepraszam, ale muszę wracać do pracy.
Rozłączam się, ale dobrze znam siostrę i wiem, że nic nie powie bratu, więc wysyłam mu wiadomość.
Aurelia ma dziś wywiadówkę o 4. Pójdziesz? Ja się nie wyrobię.
Amadeo odpisuje po chwili.
Żeby mi to było ostatni raz.
Nie no świetnie! No ale czego mogę się spodziewać po wielkim Becie. Wiecznie zapracowany i zajęty. Chrzanić to! Zbieram teczki i idę do pana Palermo. Gdy mijam kolejne biuro, słyszę krzyki dobiegające zza drzwi.
– Najprostszą sprawę potrafisz spieprzyć! – Słyszę podniesiony głos mężczyzny.
Podchodzę bliżej, przysłuchując się rozmowie, choć trudno to nazwać rozmową.
– Jeśli nie wykonacie zadania, zostaniecie surowo ukarani!
A kim jest ten gość, żeby się tak wydzierać? Gdy chcę przejść dalej, nagle otwierają się drzwi, z którymi momentalnie się zderzam. Z rąk wypadają mi teczki i czuję, jak na czole rośnie mi guz. Schylam się, by pozbierać papiery, i moje spojrzenie spotyka się ze spojrzeniem sprawcy mojego guza i rozwalonych papierów.
– Przepraszam – mówi mężczyzna, przeszywając mnie wzrokiem.
To ten głos. To on tak krzyczał. Dupek jeden. Czuję dziwny dreszcz. Jego błękitne oczy wpatrują się w moje, hipnotyzując mnie. Wyczuwam, że to wilkołak.
– Mógłbyś trochę uważać – rzucam.
Podnoszę się, poprawiając spódnicę.
– A ty mogłabyś chodzić prawą stroną, gdzie nie ma drzwi – kwituje. – Proszę. – Podaje mi jeszcze jedną teczkę.
Nic nie mówiąc, biorę od niego teczkę. Mijam go i idę dalej korytarzem. Czuję na sobie jego spojrzenie tak, jakby był tuż za mną. Odwracam się. Nikogo nie ma. Boże, co to było?
CAMILO
Co to było? Ta dziewczyna… Jest w niej coś intrygującego, coś pociągającego, a przy okazji wkurwiającego. Teraz nie mam głowy, by o tym myśleć. Mój głupi brat Cesar odpowiednio podniósł mi ciśnienie. Na nikogo nie można liczyć. Wchodzę do swojego biura i przeglądam teczki ostatnio przyjętych pracowników. Jest. Ariana Brennan. Nie było mnie dwa tygodnie i to Carlos ją przyjął. Niezła jest. Ma takie przenikliwe spojrzenie. Te jej niebieskie oczy… Można by się w nich zatracić. Dobra, wystarczy. Mam na tyle pracy, że nie mam czasu rozmyślać o tej małej, ale najpierw kawa. Nie będę ganiał Cecile, sam sobie zrobię. Idę do naszej kuchni i nastawiam wodę. Wyjmuję filiżankę i sypię dwie łyżeczki kawy. Gdy woda się gotuje, zalewam kawę. Mleko. Otwieram lodówkę i odkręcam mleko. Gdy chcę wlać je do kawy, słyszę głos za plecami.
– Hej.
Aż podskakuję i oblewam się tym pierdolonym mlekiem.
– Kurwa! – syczę i się odwracam.
– Ach, to ty. – Dziewczyna wydaje się zawiedziona.
Ariana spogląda na mnie i się śmieje.
– Masz mleko na marynarce i spodniach – mówi z lekką kpiną.
– Widzę!
– Trzymaj. – Dziewczyna podaje mi ręcznik kuchenny.
– Dzięki – odpowiadam chłodno i wycieram się.
– À propos, nie wiesz, gdzie znajdę tego Esteveza? – pyta, a ja się prostuję.
Masz go przed sobą.
– A co chcesz od niego? – pytam.
– Nie podpisał mi jeszcze umowy.
Kurwa! Faktycznie. Zapomniałem.
– Zostaw umowę u Palermo, na pewno mu przekaże – mówię.
– W sumie. – Dziewczyna wzrusza ramionami.
Mija mnie i otwiera lodówkę. Mmm… Zaciągam się jej zapachem. Pachnie słodko, smakowicie, świeżymi truskawkami.
Po chwili po prostu wychodzi, a ja czuję ucisk w spodniach. Cholera jasna! Tak właściwie nie wiem, czemu jej nie powiedziałem, że to ja jestem Estevez. Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę przed nią. Ja, wielki Alfa, prezes ogromnej firmy z mokrymi spodniami i marynarką. Nie no, kurwa, świetnie!
ARIANA
Do domu wracam koło szóstej. Dziś miałam więcej pracy, ale normalnie będę pracować do trzeciej. Już od progu słyszę awanturę pomiędzy Amadeem a Aurelią.
– Czego wy tak krzyczycie? – pytam.
– O dobrze, że jesteś. – Brat gniewnie się do mnie odwraca.
– Co jest? – Nadal nie wiem, o co chodzi.
– Aurelia jest zagrożona z trzech przedmiotów! – warczy. – Jak ty jej pilnujesz?!
– Nie krzycz na mnie – upominam go.
– Ty jesteś za nią odpowiedzialna! – podnosi głos.
O nie, przeginasz.
– Tak, ja i przypominam ci, że to też twoja siostra, a ty nam wcale nie pomagasz – wyrzucam mu.
– Mam swoje sprawy.
– Więc nie wtrącaj się w nasze – prycham.
– Sama chciałaś, żebym poszedł na wywiadówkę.
– Bo czasem też potrzebuję pomocy od ciebie. Zajmuję się domem, babcią, Aurelią, pracuję i zarabiam, byśmy miały co do garnka włożyć, a ty żyjesz jak pączek w maśle i jeszcze masz do mnie pretensje! – wykrzykuję niemalże.
– To widocznie nie najlepiej sobie radzisz – krytykuje mnie.
Unoszę brwi w zaskoczeniu.
– Wiesz co, wyjdź – wyganiam go. – Nie jestem twoją przeznaczoną i nie będziesz mną rządził. Poradzę sobie.
Amadeo się waha, ale odwraca się i wychodzi z domu, trzaskając drzwiami. Całe szczęście babcia jest w ogrodzie i nie słyszała tego. Zawsze się denerwuje naszymi kłótniami.
– Dzięki, że się za mną wstawiłaś – mówi Aurelia.
– Z czego te zagrożenia? – pytam chłodno.
– Matma, hiszpański i fizyka. – Krzywi się.
– Z matematyki i fizyki ci pomogę – mówię. – Popytam, kto mógłby ci pomóc z hiszpańskiego.
– Okej – mówi obojętnie.
– Auri, i proszę cię, ucz się.
– Dobra, ja muszę lecieć! – rzuca, kierując się do drzwi.
– A ty gdzie?
– Do Mili, robimy projekt na lekcję – odpowiada.
– O ósmej masz być w domu!
– Okej!
Boże, co za dzień. Najpierw ten ciamajda z pracy, a teraz kłótnia z Amadeem. Muszę coś zjeść i wziąć kąpiel. Nie mam już dzisiaj sił.