Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

ZWIERCIADŁO ZMYSŁÓW - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

ZWIERCIADŁO ZMYSŁÓW - ebook

Życie według panujących w XIX-wiecznej Anglii sztywnych zasad, bywa trudne zarówno dla biednych jak i bogatych. Przekonuje się o tym książę Frederick Burnton, który w obliczu grożącej mu katastrofy decyduje się na desperacki krok, ryzykując rzecz dla niego najcenniejszą… miłość jego żony, Cecylii. Pełna zmysłowej miłości powieść, prowadzi czytelnika przez zawiłe meandry romantycznej miłości, grzesznej namiętności i intryg, których efekt okazuje się przerastać wszelkie wyobrażenia.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397263017
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

- Obaj doskonale wiemy, że nie zdoła się oprzeć pokusie. – Wzrok Fredericka błądził po krajobrazie za oknem, jednak sielski widok angielskiej prowincji nie potrafił ukoić szalejącej w nim burzy. W melodyjnym głosie pojawiła się nuta rezygnacji. – A nam nie będzie wolno zareagować. – Po długiej chwili milczenia westchnął i odwrócił się w stronę przyglądającego mu się z troską mężczyzny.

- Nie pytam, jaką decyzję byś podjął na moim miejscu, Dinesh. Pozostało mi na tyle przyzwoitości, aby tego nie robić. Mam tylko nadzieję, że wesprzesz mnie bez względu na to, co postanowię.

- Zdaję sobie sprawę, co leży na szali. Możesz na mnie liczyć, Sahib. – Osobisty służący i lojalny przyjaciel księcia odpowiedział bez wahania.

Frederick kiwnął głową akceptując jego deklarację i z powrotem odwrócił się do okna. W pokoju zapanowała cisza. Prosta sylwetka księcia zdradzała napięcie. Bielały zaciśnięte na oparciu dębowego fotela knykcie jego dłoni. Gdyby nie wytrzymałość solidnej konstrukcji, mebel bez wątpienia rozpadłby się pod ich naciskiem.

Wcześniej czy później, trudna decyzja musiała zostać podjęta, dwaj mężczyźni doskonale o tym wiedzieli. Ale to do Fredericka należał ten przykry obowiązek. Kiedy w końcu pogodzi się z faktem, że nie ma innego wyjścia i musi zacząć działać. A potem żyć z konsekwencjami tego wyboru do końca swoich dni.

Dinesh wycofał się z pokoju, dyskretnie zamykając za sobą drzwi. Cichy jęk zawiasów dotarł do uszu zamyślonego mężczyzny. Książę wzdrygnął się. W jego uszach ten dźwięk zabrzmiał jak świst spadającej mu na głowę szubienicy.Rozdział 1.

Egzotyczne wzory haftowane na grubej narzucie zachwycały barwami, stanowiąc kwieciste tło dla ułożonej na niej pięknej kobiety. Rozleniwiona, z przyjemnością wdychała migdałowy zapach rozprowadzanej na swoim ciele oliwy. Silna, męska dłoń pieszczotliwie przesuwała się po gładkiej, jasnobrązowej skórze.

Czerwona kropka na środku czoła zdradzała egzotyczne pochodzenie, podobnie jak ciemna skóra i umiejętnie zawinięty, skrywający niezwykle długie włosy turban na głowie jej towarzysza.

W przeciwieństwie do wyraźnie odprężonej kobiety, mężczyzna wydawał się spięty. Widoczny na przystojnej twarzy wyraz zamyślenia wskazywał, że odwleka bliżej nieokreślony, nieprzyjemny moment. Zmarszczka na czole i wąska kreska ust zdradzały ukryte zmartwienie. Kobieta, nieświadoma toczącej się w jego umyśle walki, wyciągnęła dłoń i zamoczyła palce w miseczce z oliwą. Śliską dłonią objęła sterczący wśród gęstych włosów nabrzmiały trzon. Rozpoczęła delikatny masaż, naśladując ruchy męskiej dłoni na jej krągłych pośladkach. Mężczyzna czując co robi, przymknął oczy z przyjemnością. Pomyślał, że kilka minut zwłoki i tak nie zmieni sytuacji. Pośpiech nie był tu wskazany. Obrócił kobietę na plecy uwalniając swoją męskość z drobnej dłoni. Nachylił się i położył naoliwione ręce na obfitych piersiach. Kontynuował zmysłowy masaż i zataczając kręgi na miękkich wzgórkach, muskał ich ciemne czubki kciukiem. Kiedy stwardniały i uniosły w górę, zsunął dłonie na miękki brzuch i dalej w dół wciskając je delikatnie pomiędzy krągłe uda. Masował i pieścił przygotowując na tantryczne zespolenie. Oboje patrzyli sobie głęboko w oczy, skupiając umysły na odczuwaniu kolejnych, rozkosznych fal. Te obejmowały ich ciała, potęgując uczucie rosnącej potrzeby. Przygotowywali się nawzajem do połączenia w jedno energii swoich ciał i dusz.

Kiedy byli gotowi, rosły mężczyzna usiadł na łóżku układając nogi w kwiat lotosu. Kobieta uniosła się i usiadła na nim, obejmując jego pośladki swoimi stopami. W ich tradycji ciała kobiety i mężczyzny łączyły się zawsze w szczególny sposób. Zespolenie było głębokie, wypełniając jej joni rozkosznym ciężarem jego lingam, łącząc ich ciała, dusze i umysły w jedno. Wsunął się delikatnie do ciasnego wnętrza i oddał inicjatywę partnerce pozwalając, aby to ona narzuciła im właściwy rytm. Kobieta przejęła pałeczkę wspinając się i opadając na śliskim pniu. Nadawała tempo, aż do wspólnego szczytowania.

Zanim pogrążyli się we śnie, mężczyzna przytulił mocno ukochaną. Jutro jej powie, dłużej nie mógł czekać. Sezon polowań był coraz bliżej a wraz z nim nadchodziło nieznane.

Kolejnego ranka, po załatwieniu porannych obowiązków Dinesh, udał się na poszukiwanie swojej żony. Nadszedł czas, aby wprowadzić ją w nadchodzące wydarzenia. Przemierzając korytarze zamku układał słowa w głowie, chcąc być zwięzłym i zrozumiałym. Potrzebował jej pomocy.

Zajęta szyciem delikatnej, złotej tkaniny Alisha na dźwięk otwieranych drzwi uniosła głowę. Była wyraźnie zaskoczona jego widokiem. Na co dzień, zajęci własnymi obowiązkami, nie widywali się o tak wczesnej porze. Igła zamarła w jej dłoni w oczekiwaniu niespodziewanych wiadomości. Cienka linia pomiędzy brwiami męża zdradzała, że nie będą najlepsze.

- Rozmawiałem z księciem. – Ton głosu mężczyzny i zauważalne w każdej wypowiadanej sylabie zdenerwowanie, potwierdzały jej obawy. Mąż był spokojnym, zrównoważonym człowiekiem. Jego wyraźne podekscytowanie nie wróżyło najlepiej. W jej oczach pojawił się cień niepokoju. Widząc tę zmianę na twarzy żony, Dinesh pośpiesznie starał się ją uspokoić.

- Nie martw się, Alisho. Wszystko jest w najlepszym porządku, no prawie... Tak jakby... Widzisz… Muszę ci coś powiedzieć. Nie wiem tylko, jaka będzie Twoja reakcja. Ale… - Wyraźne wahanie, niemożność znalezienia właściwych słów, zdradziło niezwykłe dla niego zdenerwowanie, szokując przyzwyczajoną do jego stoicyzmu kobietę. W końcu zebrał się w sobie. Rozpoczął od nowa, teraz już mówiąc wolniej i wyraźniej.

– Jest coś, o co muszę Cię prosić. W imieniu księcia i swoim własnym. Ponieważ ta sprawa dotyczy pośrednio również nas i bliskich nam ludzi. Zanim przejdę do sedna, proszę Cię o otwarty umysł. Pewne rzeczy w naszym życiu, choćby wydawały się niewłaściwe, po gruntownym przemyśleniu mogą okazać się jedynym wyjściem z trudnej sytuacji.

Te słowa poważnie ją zaniepokoiły. Odłożyła trzymaną w dłoniach robótkę na stojący tuż obok rzeźbiony stolik i poprawiła opadający z ramienia fragment sari. Pomimo tego, że mieszkali w Anglii od kilku lat, oboje nadal nosili tradycyjne ubrania.

Widząc, że ma jej pełną uwagę, Dinesh kontynuował spokojniejszym głosem.

- Wspominałem Ci o problemach w majątku w Indiach więc wiesz, że sytuacja nie wygląda najlepiej. Niestety pogoda w tym roku nie dopisała ani w Anglii ani tam. Gdyby sytuacja była niekorzystna tylko tutaj, książę bez problemu poradziłby sobie z dwoma czy trzema chudymi latami. Niestety, utrzymanie obu majątków pochłania zbyt wiele. Wiem, wiem… - dodał szybko widząc, że otwiera usta, aby coś powiedzieć. - Książę jest bogaty, nawet bardzo. Niestety jest pewien haczyk. Jego majątek jest zabezpieczony w szczególny sposób przez jego przodków. Dawno temu jeden z Burntonów lekkomyślnie stracił ogromną sumę, prawie doprowadzając rodzinę do bankructwa. Po tym wypadku utworzono zabezpieczenie ograniczające jednorazowy dostęp do ogromnych sum. Ma to zapobiec podobnemu wypadkowi w przyszłości. Przynajmniej do czasu, aż ewentualni spadkobiercy tytułu udowodnią swoje poważne podejście do obowiązków. W tym celu, aby kolejne wypłaty z zdeponowanych środków należących do rodziny odbywały się regularnie, książę musi spełniać pewne warunki, potwierdzające jego odpowiedzialność i zdolności do prowadzenia interesów. Problemem jest najważniejszy z nich. Książę upoważnił mnie do przekazania Ci czym jest, bowiem pozwala on na odblokowanie wystarczających środków, aby zażegnać kryzys.

Po tych słowach, Dinesh podszedł i usiadł obok żony biorąc jej dłonie w swoje.

- Kochana, książę doskonale wie, jak bardzo jesteś oddana jego żonie, dlatego tak bardzo na ciebie liczy. Zanim powiem, o co chodzi muszę prosić cię o przyrzeczenie, że to, co usłyszysz pozostanie tajemnicą. Od tego zależą losy nie tylko mieszkańców Longhill Manor, ale również naszych rodzin w Indiach. Książę, który próbował wszelkich środków, nie widzi innego wyjścia z sytuacji. – Przerwał na moment, obserwując jej reakcję. – W zapewnieniu funkcjonowania obu majątków potrzebuje naszej pomocy, wsparcia i co najważniejsze twojej opieki nad księżną. Ona gra tutaj najważniejszą rolę.

Alisha, teraz już nie na żarty zaniepokojona, odpowiedziała uściskiem dłoni, dając tym znak, że rozumie jak poważna jest ta sytuacja.

- Dinesh, mój drogi. Wiesz, że zrobię, co w mojej mocy, aby nasze rodziny pozostały bezpieczne. Proszę Cię powiedz w końcu, o co chodzi?

- Oczywiście. – Zdenerwowanie wydawało się ponownie rosnąć w jego głosie. - Powiem krótko, bez owijania w bawełnę. – Dinesh odetchnął głęboko przygotowując się do wypowiedzenia kolejnych słów. - Widzisz kochana, książęca para musi mieć dziecko. I to jak najszybciej. Najlepiej, aby urodziło się przed końcem następnego roku. Narodziny następcy pozwolą księciu na pełny dostęp do rodzinnej fortuny, aby mógł uratować oba majątki.

Zaskoczona Alisha nie rozumiała o co mu chodzi.

- Ależ…, to byłoby wspaniale, gdyby mieli dziecko. Dlaczego, mówisz o tym w taki sposób. Wiem, że księżna bardzo tego pragnie.

- Masz rację moja droga, oboje tego pragną. Problem w tym, że książę nie może ich mieć.

Cisza, która nagle zapadła, wydawała się zaciskać niewidzialną pętlę na piersi Alishy. Co teraz, czego oczekuje od nich książę, chyba nie… Spojrzała na męża z lękiem w brązowych oczach. Dinesh właściwie odczytał jej obawy.

- Nie bój się najdroższa, nic z tych rzeczy. Poza tym… jestem Indyjczykiem. Księżna również, choć tylko w części. To dziecko…, no cóż… musi wyglądać jak książę a nie jak mieszkaniec kolonii. Wiesz, jak mała byłaby szansa, aby takie dziecko przypominało swojego jasnowłosego angielskiego ojca lub dziadka. Książę ma inny plan. Trudny i bolesny, ale konieczny, dlatego potrzebuje naszej pomocy. – Dinesh spokojnym głosem wyjaśnił żonie, co miał przez to na myśli. Alisha słuchała tego z rosnącym niepokojem.

Tylko mężczyźni mogli uznać to za dobry plan. Cecylia kochała Fredericka, Alisha była tego pewna. Księżna nigdy się na to nie zgodzi. Chociaż… Jeżeli pozna skalę problemów finansowych księcia. Księżna była wspaniałą osobą, zależało jej na ludziach w obu majątkach. Mogła się poświęcić. Ale, za jaką cenę?

Dinesh skończył i zamilkł. Czekając na jej odpowiedź, obserwował rosnącą na jej czole pionową zmarszczkę. Dawał jej czas na oswojenie się z tą wiadomością. Obaj z księciem potrzebowali pomocy a tylko ona mogła wspierać i doradzać księżnej we właściwych momentach. Subtelnie wskazywać właściwy kierunek. Żaden z nich nie mógłby tego zrobić.

- Jednego nie rozumiem. – Alisha próbowała dobrze zrozumieć to, co usłyszała. - Jak książę może z czystym sumieniem, stawiać własną żonę w tej sytuacji? Zmuszać do takiej decyzji.

- Rzecz w tym, że on nie chce jej do niczego zmuszać. – Dinesh powiedział cicho. – Przeciwnie, chce ją chronić. Księżna o niczym nie wie. O problemach finansowych, planie. Książę zamierza pozostawić wszystko losowi. Co będzie, to będzie.

Alisha patrzyła na męża z niedowierzaniem. To wszystko, nie miało sensu, książę przy całej swojej wrodzonej inteligencji zaskoczył ją tym pomysłem. Wyglądało na to, że zna i rozumie księżną lepiej niż jej własny mąż. Cecylia nigdy, przenigdy nie zrobiłaby tego do czego próbował ją popchnąć….

Uczucia, które ją ogarnęły sprawiły, że kobieta nie była pewna jak zareagować. Lojalność wobec księżnej walczyła z miłością do jej najbliższej rodziny. Nic nie odpowiedziała, w milczeniu podejmowała decyzję.

Brak jej sprzeciwu Dinesh odczytał jako zrozumienie i akceptację tej niezwykle trudnej sytuacji.

Rozdział 2.

Konary starych dębów zwieszały się nisko nad ubitą drogą, rzucając strudzonym podróżnym przyjemny cień. Aleja prowadziła do okazałego zamku. Wznoszący się majestatycznie na szczycie wzgórza, robił wrażenie na każdym, kto go zobaczył. Czysty błękit porannego nieba, wydawał się być idealnym tłem dla okolonego strzelistymi wieżami, zbudowanego z szarego kamienia budynku. Promienie słońca odbijane w niezliczonych szybach wysokich okien, mrugały zalotnie do postronnego obserwatora.

W jednym z nich, ukryta przed ciekawskim spojrzeniem za muślinową firaną, stała młoda kobieta. Koszulka z cienkiego jedwabiu, miękko układając się na smukłym ciele podkreślała zmysłowe krągłości. Luźno puszczona wstążka przy dekoldzie, pozwoliła wiosennej bryzie odsłonić fragment sutka o barwie plastra miodu. Osadzony dumnie na szczycie jej mlecznobiałej piersi, przywodził na myśl jego słodycz. Długie, czarne włosy opadały falami na kształtne ramiona i plecy, sięgając krągłych pośladków. Pełne usta miała lekko rozchylone, oczy zamknięte, jedną rękę wsuniętą pod koszulkę. Niewielka dłoń gładziła położony tuż pod pępkiem fragment płaskiego brzucha. Droczyła się sama ze sobą, zastanawiając czy powinna zsunąć ją niżej.

Ostatnio czuła się dziwnie spięta i podenerwowana. Nie wiedziała wprawdzie, dlaczego, ale wszyscy dookoła wydawali jej się bardzo nerwowi. Miała wrażenie, że wiedzą coś, czego nie wie ona. I że ukrywają to przed nią. Gdyby pozwoliła opaść swoim palcom niżej, pomogłoby to uwolnić część z targających nią emocji. Ale czy tego chciała, nie była pewna. Być może, w takiej sytuacji, ten stan napięcia, bycia gotowym, byłby wskazany. Nie wiedziała, z czym każe jej się wkrótce zmierzyć los. A może jednak…, decyzja zapadła. Dłoń opadła w dół, palce schowały w delikatnych włoskach.

Przypominające uderzenia skrzydełek małego kolibra delikatne muśnięcia pozwoliły, aby napięcie w dole brzucha wzrosło i po kilku minutach opadło, promieniując przyjemnym ciepłem do zaróżowionych piersi i wnętrza smukłych ud.

Dziewczyna opadła z westchnieniem ulgi na stojący tuż obok fotel. Przyśpieszony oddech powoli wracał do normy. Nieznośne napięcie zelżało. Była gotowa na to, co miał jej przynieść dzień.

Frederick Burton, książę Burtonlandshire z poważną miną spojrzał na wchodzącego do pokoju Dinesha. Nadszedł dzień, którego się obawiał. W końcu musiał stawić czoła planowanej od tygodni sytuacji.

- Sahib? – służący skłonił się i czekał w milczeniu.

Pozostawiał Frederickowi pełną kontrolę nad tym, jak dalej potoczy się ich rozmowa. Zdawał sobie sprawę w jakim napięciu żył przez kilka ostatnich tygodni jego pracodawca.

Pomimo swojego statusu i różnicy w hierarchii, książę traktował go bardziej jak przyjaciela i powiernika, niż służącego. Dinesh doceniał troskę księcia o swoich ludzi, jego przyjaźń i zaufanie. W zamian okazywał mu bezwarunkową lojalność i szacunek. Teraz obaj tkwili w tej niepewnej, pełnej wątpliwości sytuacji. Każda rozmowa wymagała taktu i cierpliwości.

Z gardła księcia wyrwało się długie, głębokie westchnienie.

- Jak czuje się moja żona, Dinesh? Zdoła dziś wieczorem dołączyć do naszych gości?

- Myślę, że tak, Sahib. Rozmawiałem już z Alishą. Księżna, o ile wiem, czuje się dobrze. Choć Alisha uważa, że jej kłopotów nie wywołał problem medyczny. Żona wyczuwa twoje zdenerwowanie Panie, ale nie zna jego przyczyny. Wpływa to na jej samopoczucie. Niestety, kiedy moja żona próbowała pytać, czy wszystko w porządku, księżna wymówiła się od szczerej odpowiedzi. Chyba nie chciała martwić Alishy, sama nie będąc pewna, co jest źródłem jej niepokoju.

- Chyba masz rację, Dinesh. Stawiamy ją w sytuacji, która zamiast pomóc, może wszystko zniszczyć. Niewiele jednak możemy zrobić. – Książę mówiąc to, wyglądał na zrezygnowanego. – Dinesh, proszę Cię ponownie, abyś ty i twoja żona nie zdradzili się niczym przed Cecylią. Bądźcie ostrożni. Pozwólmy, aby wydarzenia potoczyły się własnym trybem. I miejmy nadzieję, że nie będziemy… - Książę zamilkł.

Jak mógł powiedzieć, że nie chciałby czegoś żałować, skoro już żałował tego, co się miało stać.

- Oczywiście. Znam konsekwencje, proszę się nie martwić. - Mówiąc to Dinesh patrzył księciu prosto w oczy, starając się pokreślić szczerość swoich słów i aby dodać mu otuchy.

Przyznawał przed sobą, że sam nigdy nie odważyłby się na taki krok. Współczuł księciu wiedząc, czego ta niefortunna sytuacja od niego wymaga. Podziwiał go, że w służbie obowiązku, umiał powściągnąć własne emocje i pogodzić się z tym, co mogło się wydarzyć. Wiedział jak bardzo kochał żonę. Była jeszcze jedna wątpliwość, o której myślał. Dotychczas książę sam nic nie mówił, dlatego Dinesh uważał, że musi o tym wspomnieć. Na wypadek, gdyby zamartwiający się efektami swojego planu książę o tym zapomniał.

- Panie… - Na chwilę zawiesił na głos, niepewny jego reakcji. Po chwili ciągnął dalej. – Księżna kocha Cię nad życie. Czy brałeś pod uwagę, co się może wydarzyć, jeżeli ugnie się, podda i twój plan się powiedzie? Jak będzie się czuła? Czy poczucie winy nie doprowadzi do tragedii?

Frederick długo nic nie mówił. W końcu spojrzał mu w oczy, jego wzrok wyrażał jednocześnie żal, gniew, smutek i wdzięczność.

- Dziękuję ci za troskę przyjacielu. Obiecuję, że nic takiego się nie wydarzy. Cecylia jest silną kobietą, która sama podejmuje własne decyzje i z odwagą mierzy się z ich konsekwencjami. Ja natomiast będę wtedy w pobliżu z zapewnieniem mojej miłości, bez względu na wszystko. Zadbam o nią, nie martw się tym. Wystarczy, że ja martwię się za nas obu. – Książę na chwilę zawiesił głos.

Kiedy znowu się odezwał w głosie brzmiało zrezygnowanie.

– Zresztą… minął czas na wątpliwości. Mój kuzyn jest w zamku i muszę przyznać, że pierwsze wrażenie potwierdza w zupełności to, co o nim wiemy. Musimy pozwolić, aby wydarzenia potoczyły się teraz własnym trybem. A jeśli wydarzy się coś nieoczekiwanego? No cóż, Dinesh. Przekroczymy ten most, kiedy do niego dotrzemy.

Książę zamilkł i odwrócił się w stronę okna. Na jego twarz wrócił smutek i troska. Widząc, że rozmowa dobiegła końca, Dinesh skłonił głowę i wyszedł z pokoju. Zamknął za sobą drzwi, pozwalając księciu spędzić w samotności te ostatnie, spokojne chwile. Bez wątpienia potrzebował tego przed nadchodzącym sztormem.Rozdział 3.

Zgromadzeni w głównym holu goście zajęci byli omawianiem ostatnich plotek i wydarzeń. Gwar ich głosów mieszał się, sprawiając wrażenie przebywania na ruchliwej miejskiej ulicy. Stojący samotnie u podnóża szerokich schodów Laurent James Burton ignorował ten podekscytowany tłumek. Spojrzenie intensywnie niebieskich oczu przesuwało się po otoczeniu nie dostrzegając elegancko ubranych dam, z wyraźnym zainteresowaniem lustrujących jego przystojną twarz i wysoką, dobrze zbudowaną sylwetkę. Rzucających mu przelotne spojrzenia i uśmiechy znad falujących, tuż nad krągłymi wzgórkami biustów, wachlarzy. Nie dostrzegał również pełnego rezerwy wzroku stojących obok dżentelmenów.

W innej sytuacji młody mężczyzna zapewne zwróciłby baczniejszą uwagę na zgromadzone panie. Na ich wyeksponowane, dzięki ciasnym gorsetom piersi, wąskie talie i różane usta. Odczytałby sekretne, przekazywane dyskretnymi ruchami wachlarzy, wiadomości. Zastanowiłby się, której z kobiet powinien zawrócić tego wieczoru w głowie. Któremu, z bladych dżentelmenów, pokrzyżować wielkie miłosne plany? Może wybrałby stateczną mężatkę, aby pod nosem szanownego małżonka, zamienić z nią słówko lub dwa, burząc krew w jej żyłach i małżeński spokój w sypialni.

Jako młody kawaler bez skrupułów korzystał z życia. Z racji urodzenia należał do wąskiego grona arystokracji, której niepisane prawa i obowiązki statecznego dżentelmena ignorował w sposób czarujący i niezwykle skuteczny. Podejście to zawdzięczał swojej nietuzinkowej matce, Veronique Burnton. Choć wywodziła się z szanowanego rodu, była niezależna z natury i lubiła chodzić własnymi drogami. Nigdy nie dała się nikomu poskromić. Znana była z łamania zasad i stawiania na swoim, zawsze zachowując odpowiednią ostrożność i klasę. Dzięki temu żyła jak chciała, zachowując swoją pozycję w paryskim towarzystwie. Często powtarzała, że zdrewniałe konwenanse doprowadzą pewnego dnia całą arystokrację do nieuchronnej zguby. Francuzka z urodzenia, miała duży temperament, lubiła dobre towarzystwo i wyśmienitą kuchnię. Ceniła Włochów za sztukę, Hiszpanów za waleczność, Anglików natomiast uznawała za nudziarzy. Co nie przeszkodziło jej pokochać i poślubić jednego z nich.

Ojciec Laurenta, zaprzeczał wszystkim jej wyobrażeniom o typowym Angliku. Bardzo przystojny, obyty i szarmancki. Zawitawszy do Paryża w celu - jak wspominał - odrobiny zabawy, poznał Veronique, stracił dla niej głowę i pozostał we Francji na stałe. Był bardzo szczęśliwy z matką Laurenta. Mimo to, syn wiedział, że ojciec tęsknił za Anglią i swoim rodzinnym domem. Niestety żal i poczucie krzywdy spowodowane panującymi w kraju zasadami, trzymały go z dala od rodziny i miejsca urodzenia.

Jako drugi syn księcia Burtona, zarządcy Burtonlandshire i właściciela Longhill Manor, miał do wyboru dwie drogi - zasiąść w Izbie Gmin albo zostać duchownym. Żadna z tych opcji go nie zadowalała. Znając dobrze swojego ojca, młody człowiek zdawał sobie sprawę, że ten pragnął tego, czego mieć nie mógł. Tytułu, zamku i majątku. Złość była tym bardziej gorzka, iż Edward nie był po prostu młodszym synem. Jego starszy brat George urodził się zaledwie pięć minut wcześniej. Tych kilka minut pozbawiło go wszystkiego, czego pragnął, oddając to jego bliźniakowi. Choć obaj wyglądali jak własne odbicie, ich przyszłość nie mogła być bardziej różna.

Nie wiedział czy, gdyby jego ojciec urodził się kilka lat później, zmieniłoby to sytuację. Czy jego żal byłby mniejszy? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Wyrastając w domu, w którym niejako naturalnie - nauczono go lekceważenia przyjętych zasad i tradycji oraz poczucia niesprawiedliwości z nich wynikających, stał się cyniczny i lekceważący. Nie czuł przynależności do towarzystwa, w którym z racji urodzenia się obracał. Z zasady wykorzystywał okazję pierwszy, by nie zostać wykorzystanym. Nie sprawiało mu to trudności ani nie spędzało snu z powiek. Połączenie urody ojca, zdolności do ciętej riposty i towarzyskiej ogłady po matce sprawiały, że Laurent, praktycznie bez wysiłku stawał się centrum zainteresowania na każdym towarzyskim spotkaniu.

Choć dzięki dziedziczonym po matce środkom nie był biedny, ojciec z wiadomych względów nie posiadał wiele, to gdyby był nudnym brzydalem, na pewno nie zapraszano by go do tylu domów. Tymczasem, wyrobiwszy sobie opinię osoby, przy której nie można się nudzić, nie miał problemu z otrzymaniem zaproszenia do najlepszych z nich. Był pewien, że w Anglii też nie będzie miał z tym problemu. W końcu pierwszym miejscem, w którym się zjawił jest Longhill Manor, to stawiało go na początku kolejki do pozostałych, najlepszych domów Anglii.

Zatopiony we własnych myślach, przechadzał się po wielkim holu obserwując otoczenie i przysłuchując toczącym się rozmowom. Przystanął, kiedy uchwycił interesującą wymianę zdań kilku z dżentelmenów.

- …widział ją u Barkleyów. Do tej pory dochodzi do siebie, biedny głupiec.

- Ha, zrozumiałbyś go James, gdybyś też tam był. – Jego towarzysz, po koleżeńsku klepną go w ramię. – Byłem tam z Foleyem i zapewniam, że było na co patrzeć. Niestety, żaden z nas nie został dopuszczony zbyt blisko. Książę nie odstępował jej o krok, pilnując jak cerber bramy piekieł. Nie dziwię mu się, księżna Burnton jest warta grzechu. Nasz stary kompan miał szczęście, że większość z nas unikało tamtejszej dżungli. Ktoś z nas by go na pewno ubiegł, takiego kąska nie pozostawia się w spiżarni. – Rubaszny śmiech, który dobiegł do uszu Laurenta dopowiedział mu resztę.

Najwyraźniej prawdą było to, co opowiedziano mu o urodzie księżnej. Panowie zazdrościli księciu jego egzotycznej zdobyczy. To go zaciekawiło. Musiał przyznać, że długo się wahał, czy przyjąć zaproszenie kuzyna. Zastanawiał się, co powiedziałby jego ojciec, gdyby jeszcze żył i zobaczył go teraz, stojącego w głównym holu Longhill Manor.

W swoim liście książę Frederick wraz z żoną Lady Cecylią Susan zapraszali go, by wraz z kilkoma innymi osobami, dołączył do nich podczas sezonu polowań oraz do uczestnictwa w zaplanowanych z tej okazji wydarzeniach towarzyskich. Frederick, który przed kilkoma laty odziedziczył tytuł po ojcu, był od Laurenta starszy o kilka lat. Większą część młodości spędził w Indiach, prowadząc tam interesy. Tam spotkał też swoją żonę - Cecylię.

Zaskakujące zaproszenie, które dotarło do niego przed kilkoma tygodniami, wyglądało dość formalnie. Po wyjeździe z kraju, ojciec Laurenta nie utrzymywał żadnych kontaktów z bratem ani kuzynem. Po jego śmierci, on sam też nigdy do tego nie dążył. Będąc szczerym przed samym sobą, musiał przyznać, że nie tylko nigdy dłużej się nad tym nie zastanawiał, ale też nigdy tego szczególnie nie pragnął. Miał wystarczająco udane życie towarzyskie we Francji. Wiedząc, że w Anglii nic na niego nie czeka, nie myślał o wyjeździe. Kojarzyła mu się z nudnymi zasadami towarzyskimi, okropną pogodą i jeszcze gorszym jedzeniem.

Wiadomość od kuzyna zaintrygowała go. Ku swemu zaskoczeniu, postanowił je przyjąć. Wbrew temu, co myślał o Anglii i rodzinnej historii, zwyciężyła ciekawość. Teraz, stojąc w holu rodzinnego domu ojca, zaczynał zmieniać swój pogląd na ten kraj i lepiej rozumieć jego żal. Od kiedy kilka dni wcześniej przybył do Anglii, towarzyszyła mu piękna wiosenna pogoda, jedzenie także nie było takie złe jak go straszono. Natomiast posiadłość - Longhill Manor – jej widok zaparł mu dech w piersiach. Położony na wzgórzu zamek, z którego rozciągał się widok na malowniczą okolicę, wijącą się obok rzekę, wzgórza i wioski robił ogromne wrażenie. Teren należący do rodziny rozciągał się jak okiem sięgnąć. Okoliczne lasy, jak mu opowiadał woźniczy podczas jazdy z Londynu, słynęły ze zwierzyny łownej.

Jeśli miałby sądzić resztę zamku po tym, co widział do tej pory, budynek był wart grzechu. Nie oszczędzano tu na niczym. Hol wejściowy i przepiękne dębowe schody prowadzące z niego do pozostałych pomieszczeń na piętrze, rozmiarem i wykonaniem podkreślały elitarne pochodzenie i bogactwo gospodarzy. Pokój, w którym się znajdowali był ogromny i urządzony z przepychem. Przez wysokie okna z naturalnego szkła, wpadało światło zachodzącego słońca, tworząc barwną mozaikę na marmurowej podsadzce. Wszędzie stały bogate dekoracje, rzeźby i dziesiątki wazonów pełnych ciętych kwiatów z zamkowego ogrodu. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające kolejnych właścicieli majątku – spadkobierców tytułu książęcego.

Laurent przesunął wzrokiem po poważnych twarzach, starając się odgadnąć który z nich był jego dziadkiem a który wujem. Z przekąsem pomyślał, że z pewnością nie znajdzie tu swojego ojca. Długo przyglądał się najmłodszej twarzy na ostatnim z obrazów. Zauważył duże podobieństwo Fredericka do siebie samego. Kilka lat starszy, co zdradzały dodatkowe bruzdy wokół ust i na czole, był bardzo przystojnym mężczyzną. Oczy o identycznym odcieniu błękitu patrzyły z powagą, której Laurent nie widział u siebie.

Oglądając galerię zwrócił uwagę na brak w niej kobiet. Uznał to za interesujący szczegół. Czyżby książęta byli tak zazdrośni, że nawet na portrecie nie wolno było innym patrzeć na właścicielki tego zamku. Sądząc z rozmów dobiegających mimowolnie do jego uszu, część z obecnych w zamku gości nie miała jeszcze przyjemności poznać młodej księżnej. Wyglądało na to, że lubiła ciche wiejskie życie i nie śpieszyła się z wyjazdem do Londynu, gdzie spotkałaby wszystkich, którzy się liczą.

Kiedy podjął decyzję o przyjeździe i zaczął zbierać informacje o kuzynostwie, dowiedział się, że Lady Burton pozostała w Indiach nieco dłużej niż mąż, który musiał wracać do kraju po śmierci starego księcia. Ze względu na stan zdrowia rodziców, dołączyła do niego dopiero przed rokiem, co sprawiło, że nie mogła uczestniczyć w ostatnim sezonie. Krążyły opinie, że była bardzo piękną i niezależną kobietą. Podobno nie bała się wyrażania własnych opinii w towarzystwie. Lubiła jazdę konną i interesowała się nowinkami technicznymi.

Osobiście nie miał nic przeciwko niezależności i odwadze w wyrażaniu własnych opinii u pań. Przeciwnie – zazwyczaj dodawało to ognia dyskusjom. Jeśli przy tym dama była przyjemna dla oka, dla takiego łowcy jak on, sytuacja stawała się doskonała. Interesowało go oczywiście, ile w tym prawdy. Nie miałby nic przeciwko wypróbowaniu swoich męskich talentów na młodej księżnej. Bawił się myślą o zamieszaniu, które mógłby tym wywołać. Taka mała rodzinna zemsta za niesprawiedliwość sprawioną jego ojcu – w myśli uśmiechnął się sam do siebie – coś dokładnie w jego stylu.

Kuzyn, który powitał go krótko tuż po przybyciu, nie wzbudził w nim sympatii. Wydał mu się zgorzkniały, zbyt poważny jak na swój wiek i kompletnie pozbawiony poczucia humoru. Spojrzenie, którym go przywitał, wydało mu się jednocześnie wrogie i oceniające. Nie był pewien, co o nim sądzić. Pierwsza rozmowa była kulturalna, słowa oszczędne. Bez nici sympatii czy bliskości, której nigdy niewidziany, najbliższy członek rodziny, mógłby oczekiwać. Kuzyn zapewnił go wprawdzie, że żałuje tak wielu straconych lat, ale na ile było to szczere, Laurent nie potrafił ocenić. Frederick wspomniał również, że liczy na okazanie przyjaźni jemu i jego małżonce oraz odbudowanie straconych więzi rodzinnych. Przeprosił za jej brak u swego boku, podczas powitania gości. Ze względu na lekką niedyspozycję miała pojawić się nieco później.

Laurent nie był w stanie dać wiary jego słowom o odbudowywaniu relacji. Wyraz oczu Fredericka, przerażająco znajomych choć nigdy niewidzianych o identycznym odcieniu błękitu, wydał mu się zimny i nieszczery. Nie ufał mu. Co skłoniło go do zaproszenia kuzyna z dalekiej Francji, było dla niego zagadką. Nie widział w sobie nic, co mógłby kuzynowi ofiarować. Wyraźnie widział, że ma wszystko a nawet więcej, niż ktokolwiek mógł w życiu potrzebować. Przychylał się do wersji, że to raczej wychowana w Indiach, gdzie więzy rodzinne są ważne, a duże rodziny to norma młoda małżonka – pragnęła odnowienia kontaktów z kuzynem. Te gorzkie rozmyślania przerwał mu donośny głos lokaja.

- Lady Cecylia Susan Burton.

Wszystkie głowy jak na komendę odwróciły się w stronę drzwi. Tłumek zajętych sobą gości rozstąpił się na boki robiąc miejsce wchodzącej do pokoju młodej kobiecie. Odwracając w jej kierunku głowę, kątem oka zauważył swojego kuzyna. Ten zmierzał szybkim krokiem w stronę drzwi, aby przywitać wchodzącą małżonkę.

Zaskoczył go wyraz jego twarzy. W porównaniu, do wrażenia które odniósł podczas pierwszej pogawędki, jego twarz wydała mu się łagodna a w oczach zamiast lodu, zobaczył żar. Miał wrażenie, że pomimo sporych rozmiarów pokoju dotarcie do żony nie zajęło księciu więcej niż sekundę. Kiedy książę znalazł się obok Cecylii ujął jej dłoń i delikatnie ucałował policzek, powodując tym zamieszanie wśród dam i rumieniec na twarzy żony. Laurent odebrał to jako czytelny sygnał do otoczenia - ona jest moja i tylko moja. Nie był zaskoczony.

Wyglądało na to, iż plotki o urodzie księżnej nie były przesadzone. Znał wprawdzie wiele kobiet uznawanych przez otoczenie za piękne. Gdyby jednak ustawić je, ubrane w najlepsze z ich sukien, tuż obok ubranej w łachmany księżnej i tak nikt by w ich kierunku nie spojrzał. Kontrast byłby zbyt duży. Patrząc na Cecylię, miał wrażenie, że czas się zatrzymał. Prawie przestał oddychać i zawisł w próżni. Mógł tylko pożerać wzrokiem postać stojącej u boku męża kobiety.

Wysoko upięte, kruczoczarne włosy odsłaniały smukłą szyję. Kilka puszczonych luźno loków muskało skórę gładkich policzków strojąc sobie żarty z mocno ufryzowanych, fryzur innych dam. Szmaragdowozielona suknia przystrojona drobnymi kwiatami ciasno opinała talię tak wąską, że mógłby objąć ją dłońmi. Lekki cień u dołu dekoltu nieśmiało zaznaczał miejsce, gdzie spotykały się dwie idealne kule jej biustu. Naszyjnik ze szmaragdów podkreślał blask oczu. Z tej odległości nie mógł ocenić, czy były zielone, złote czy bursztynowe. Laurent nie był w stanie oderwać od niej wzroku.

W tym czasie obserwowana kobieta, jakby wiedziona niemym nakazem uniosła wzrok i spojrzała w jego stronę. Prosto w stalowo błękitne, zapatrzone w nią oczy. Miał wrażenie, że poraził go prąd. Mięśnie napięły mu się na wzór przyczajonego do ataku wilka. Serce zatrzymało się uwalniając potężny impuls, który jak piorun z nieba uderzający w ziemię, podążył w kierunku wskazanym mu przez ostro zarysowane po bokach szczupłego brzucha kości miednicy. Impuls tej fizycznej energii uderzył wprost w samo centrum męskiego ego.

Poczuł, że jej pragnie. Żadna kobieta nie wzbudziła w nim dotychczas takiego pożądania. Ewentualne niepowodzenie nie wchodziło w grę. Nie wiedział jak, ani gdzie i kiedy, ale był pewien, że ten moment nadejdzie. Bez względu na to, jak zaborczy wydał mu się jego kuzyn, czy będzie pilnowana w dzień i w nocy. Postanowił, że znajdzie sposób, aby ta wspaniała, zielonooka bogini była jego.

Witająca koleją osobę Cecylia, poczuła nagłe zaniepokojenie. Ogarnęło ją wrażenie, że z rogu dużego pokoju płynie do niej dziwna energia. Niejasne przeczucie, którego nie mogła określić. Przesuwając się do kolejnej osoby, uniosła wzrok i zamarła. Na ułamek sekundy świat wokoło niej stanął w miejscu.

Miała wrażenie, że spogląda prosto w zasysającą ją bezkresną otchłań. W oczy, które choć wiedziała, że nie są oczyma jej męża, wyglądały dokładnie tak samo. Otaczała je inna twarz, fryzura, figura i strój. Dopiero po chwili jej pole widzenia rozszerzyło się na to, co znajdowało się wokół tych oczu. Orli nos, męska szczęka, usta z lekkim grymasem, który można by wziąć za uśmiech lub za grymas lekceważenia. Dłuższe niż Fredericka jasne włosy, związane były szeroką czarną szarfą. Wysoka sylwetka, szczupłe biodra, długie nogi o silnych, doskonale widocznych w obcisłych spodniach udach. I te obce, choć jednocześnie niepokojąco znajome, wpatrzone w nią błękitne źrenice. Szybko opuściła powieki odcinając się od tych niepokojących uczuć.

Problem w tym, że te oczy nie należały do jej męża. Frederick stał tuż obok, nie mógł znajdować się w dwóch miejscach naraz. A ten rodzaj uczuć, które się w niej obudziły na widok przystojnego nieznajomego, należały tylko do niego. Przed nim, nikt takich emocji w niej nie wzbudził. Dotychczas nawet nie wyobrażała sobie, aby ktokolwiek mógł. Kochała i pragnęła tylko jednego mężczyzny.

Mocniej uchwyciła się ramienia męża, czuła drżenie nóg. Ogarnął ją nagły lęk przed tym, co miało nastąpić. Obawa przed stanięciem oko w oko z tym mężczyzną. Na tyle blisko, że będzie mogła poczuć jego zapach. Drgnęła zaskoczona, jak mogło przyjść jej to do głowy?

Prowadzona przez męża w stronę stojącego pod oknem mężczyzny, zmusiła się by wyrzucić tę myśl z umysłu. Kiwała głową odpowiadając na pozdrowienia mijanych gości. Powtarzała podawane jej imiona osób, które spotykała po raz pierwszy nie rejestrując i nie zapamiętując żadnego z nich. Ściskała ramię Frederica coraz mocniej, starając się opanować ogarniającą ją panikę. Co się z nią działo? Ostatni krok. Wzięła głęboki oddech i przywołała na twarz swobodny uśmiech, choć tak naprawdę wolałaby uciec tam, gdzie nikt jej nie znajdzie. Jak z oddali, do jej skołatanej głowy dobiegł głos męża przedstawiający ją temu niepokojącemu mężczyźnie.

- Kuzynie, pozwól mi przedstawić Ci moją małżonkę Cecylię, która z niecierpliwością oczekiwała tego spotkania. Podobnie jak ja, nie ma obok siebie bliskiej rodziny. Dalsza pozostała w Indiach, więc nie mamy wielu okazji do spotkań. Moja żona z racji wychowania bardzo ceni sobie relacje rodzinne. Dlatego liczymy na to, że pozwolisz nam na naprawienie zaniedbań z ostatnich lat.

Słuchała Fredericka zbierając siły i starając skupić na oddychaniu. Obawiała się przenieść wzrok na ich rozmówcę czując, że nagle utraciła tak dla niej charakterystyczną pewność siebie. Nadeszła jej kolej, aby coś powiedzieć. Zebrała się więc w sobie, zużywając wszystkie pokłady odwagi, jakie jej dała natura. Wyciągnęła w kierunku Laurenta rękę, nie śmiejąc podnieść wzroku, aby spojrzeć mu w oczy.

- Niezwykle mi miło drogi kuzynie. Mam szczerą nadzieję, że wybaczysz mi tą poufałość i pozwolisz nazywać się po imieniu. Jak wspomniał Frederick, jesteś tutaj naszą najbliższą rodziną i bardzo nam zależy, abyśmy się zaprzyjaźnili.

Kiedy poczuła dotknięcie ręki Laurenta i zorientowała się, że zamiast prostego uścisku, na sposób europejski podnosi ją do ust, musiała użyć całej siły woli, aby jej nie wyrwać i uciec. Ułamki sekund nagle rozciągnęły się w długie minuty. Miała wrażenie, że świat wokół nich zwolnił. Istniała tylko jej ręka i jego usta, których dotknięcie, mimo chroniącej dłoń jedwabnej rękawiczki, spowodowało wstrząs. Uczucie gorąca, które rozlało się po jej ciele, wywołało rumieniec na dekoldzie i policzkach.

Pomimo spuszczonej głowy, oczy niejako bez udziału woli uniosły się napotykając stalowy błękit, który choć powinien być zimny jak lód - parzył. Wstrzymała oddech. Żar, który w nich płonął, budził w niej nowe niepokojące uczucia. Takie, których się nie spodziewała. Były tam jednak, wywołując burzę w sercu i pragnienie, którego nie miała prawa zaspokoić.

Kiedy się poznali Frederick opowiedział jej historię swojej rodziny. Podczas pierwszych spotkań mówił o domu, życiu w Anglii i panujących tu zasadach. Wspomniał, że jego wuj – ojciec Laurenta, miał żal o sposób dziedziczenia oraz fakt, że to jego brat przejął tytuł i dom. Obawiał się, że kuzyn mógł przejąć od ojca tę niechęć i żal. Dlatego odetchnął z ulgą, kiedy ten odpisał pozytywnie na ich zaproszenie. Rozumiała chęć męża, aby naprawić stosunki panujące w rodzinie, szczególnie teraz, kiedy obaj stracili swoich rodziców.

Biorąc pod uwagę ich sytuację, spodziewała się w początkowej fazie ich znajomości niechęci, sztuczności i braku porozumienia. Na pewno nie tego… Cokolwiek to było. Nie umiała nawet odpowiedzieć sobie, czym to „coś” jest. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje i co ma myśleć o stojącym przed nią mężczyźnie. Czuła tylko przepływającą pomiędzy nimi dziwną energię. Nie umiała określić jej charakteru ani tego do czego miałaby ich zaprowadzić. Uczucie było jednak tak silne i obezwładniające, iż nie mogło to być nic dobrego.

- Pozwolisz kuzynie, że opuścimy cię teraz. Musimy przywitać pozostałych gości. Wrócimy na naszej rozmowy przy kolacji. Mamy wiele lat do nadrobienia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: