- nowość
- promocja
Zwierzaki z domku na drzewie. Tom 1 - ebook
Zwierzaki z domku na drzewie. Tom 1 - ebook
Mattie marzy tylko o jednym: chciałaby mieć szczeniaka. Kiedy pewnego razu widzi spadającą gwiazdę, wypowiada życzenie. Jej tata po prostu nie wierzy, że Mattie jest wystarczająco odpowiedzialna, aby opiekować się małym pieskiem. Zrządzeniem losu Mattie wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Zoë zaczynają pomagać nowej w miasteczku pani weterynarz i ratowniczce zwierząt doktor Polly, zastępującej poprzedniego weterynarza. U doktor Polly zwierzęta mogą otrzymać nie tylko pomoc, ale też schronienie. Mattie spisuje się świetnie: ratuje fretkę uciekinierką, powstrzymuje kozę przed zjedzeniem wszystkiego w ogrodzie i opiekuje się uroczym szczeniakiem ze zranioną łapą. Gabinet doktor Polly staje się jednak coraz bardziej zatłoczony i coraz ciężej jest panować nad mieszkającymi tu zwierzętami. Mattie i Zoë wraz z synem poprzedniego weterynarza Casprem zdają sobie sprawę, że muszą zrobić coś więcej niż tylko służyć doraźną pomocą. Chcą znaleźć wszystkim zwierzakom stałe domy. Plan jest ambitny, więc czy dzieciom uda się osiągnąć zamierzony cel?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8387-903-1 |
Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mattie Robins uklękła na worku sako i przez okno domku na drzewie wyjrzała na rozgwieżdżone niebo. Zbliżała się pora snu. Tyle że nocą wszystkie tajemnicze zwierzęta wychodziły się bawić.
Przez swoją superfajną lornetkę zobaczyła nietoperze muskające skrzydłami ciemne chmury, a gdy spojrzała w dół, dostrzegła lisiątko, które dokazywało w najlepsze jak pomarańczowy klaun. Dobiegający spod jabłonki odgłos posapywania bez wątpienia pochodził od jeża.
Mattie naciągnęła na ramiona kołdrę, jakby okrywała się wielką, miłą peleryną, i westchnęła z zadowoleniem. Obserwowanie zwierząt było jej drugim najulubieńszym zajęciem. Pierwszym była bowiem zabawa z nimi.
Prawie każdy z jej klasy w podstawówce w Mossdale miał w domu jakieś stworzenie. George Gibbons miał ich nawet sto! Co prawda dziewięćdziesiąt osiem z nich to były rybki, ale co z tego? Oprócz nich miał jeszcze grubiutkiego rudego kota, którego nazwał po prostu Panem Rudym, oraz chomiczka o imieniu Smyczek.
Mattie nie miała żadnego zwierzaka. W niewielkim ceglanym domu mieszkała tylko z tatą. Miała mnóstwo innych wspaniałych rzeczy, na przykład ten spory domek na drzewie usadowiony wysoko w konarach jabłonki. W domku były prawdziwe okna o jaskrawożółtych framugach, a dookoła niego biegła wąska galeryjka z drewna. Wchodziło się po sznurowej drabince, a wracało się krętą zjeżdżalnią. Wewnątrz stały słoje z megakwaśnymi żelkami i kolorowymi cukierkami, a na półkach tłoczyły się książki i komiksy. Znalazło się też miejsce na miękkie worki do siedzenia oraz prawdziwy kuchenny stół z krzesłami. Tata Mattie zbudował ten domek rok wcześniej z okazji jej urodzin i był to prezent niemal tak wspaniały jak szczeniak, kotek albo króliczek.
Niemal.
Mattie westchnęła.
Właśnie dlatego udawała, że wszystkie nocne stworzenia odwiedzające ich ogród to jej własne zwierzątka.
– Dobranoc, Igiełko – szepnęła do jeża.
– Bezpiecznych lotów, Bertku – zwróciła się do nurkującego w powietrzu nietoperza.
– Niezłe wygibasy, Marchewko – powiedziała do fikającego lisiątka.
Mattie uwielbiała nocne zwierzęta. Jednak co innego udawać, że do niej należą, a co innego mieć własne stworzonko.
Tak bardzo chciała mieć pieska! Prosiła o niego na każde święta i na urodziny, i w każdy weekend. W dni powszednie w sumie też. W kółko też rysowała wymarzonego szczeniaka: kudłatą kulkę z opadającymi uszami i sierścią w kolorze księżyca.
Ale tata Mattie ciągle odmawiał.
Nie miał tyle czasu, żeby zajmować się Mattie i chodzić do pracy, a do tego jeszcze wychodzić z pieskiem, bawić się z pieskiem, szkolić pieska, pielęgnować pieska i karmić pieska. Mattie z kolei była jego zdaniem za mała i zbyt roztrzepana, by wziąć na siebie taką odpowiedzialność.
Dziewczynka zawsze odpowiadała tak samo.
Będzie wychodzić z pieskiem, bawić się z pieskiem, szkolić pieska, pielęgnować pieska i karmić pieska. I czy tata nie widzi, że z każdym dniem staje się coraz starsza i uważniejsza?