- W empik go
Zwycięzca smoka - ebook
Zwycięzca smoka - ebook
Żyło niegdyś dwóch braci, bogaty i biedny. Pierwszy nie miał potomstwa, drugi był ojcem braci bliźniaków. Pewnego dnia ubogi bednarz ujrzał w lesie złotego ptaka. Zdobył jego pióro, niedługo potem jajko i oddał je bogatemu bratu w zamian za złoto. Żona bednarza przeczuwała, że polowanie na ptaka może się źle skończyć. Mąż jednak nie słuchał jej rad, zaślepiony żądzą zysku. Wkrótce doszło do tragedii w wyniku której chłopcy stracili rodziców. W baśni, obok tytułowego smoka, pojawiają się mówiące zwierzęta, okrutna wiedźma i królewskie córki.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-264-6457-3 |
Rozmiar pliku: | 249 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bogaty mieszkał w mieście, miał piękny dom, ogrody, bogate sprzęty, skrzynie pełne skarbów, sklep z kosztownymi wyrobami złota, wiele służby, młodą żonę, ale nie miał dzieci i to czyniło go skąpym, zazdrosnym, bo zdawało mu się zawsze, iż jest pokrzywdzony od losu i dogadzał sobie we wszystkim, aby wynagrodzić tę krzywdę.
Ubogi mieszkał na przedmieściu, w ubogiej chatce, był bednarzem, z trudem zarabiał na kawałek chleba, lecz choć przed rokiem dopiero ożenił się z biedną dziewczyną, już dwoje zdrowych i rumianych bliźniąt bawiło się w koszykowej ubogiej kolebce.
Chłopcy rośli szczęśliwie, podobni do siebie niby dwie krople wody, tak iż rodzona matka odróżnić ich nie mogła i zawiesiła każdemu na szyi innej barwy plecionkę, aby poznawać ich po tym.
Czas upływa szybko; dzieci rosły, mądrzały, kochały się bardzo i nie rozłączały się nigdy ani przy zabawie, ani przy pracy. Bo i pracować musieli wkrótce obaj chłopcy; pomagać ojcu, matce, nosić drzewo z lasu, wodę ze źródła, posłużyć sąsiadom, za co nieraz dostali kawałek chleba lub sera.
Stryj bogaty z początku słyszeć o nich nie chciał, tak zazdrościł bratu tej pociechy, ale raz w zimie, gdy bratowa przyprowadziła do niego zziębłych malców, prosząc o miarkę zboża, aby z głodu nie pomarli, ulitował się nad ich dolą, a może chciał tym sposobem los przejednać dla siebie, dość, że pozwolił im co dzień przychodzić po resztki, które ze stołu jego zostawały.
— Może — myślał sobie w duszy — Bóg wynagrodzi mi tę litość i ześle tak upragnione dzieciątko.
Ale lata mijały i nic się nie zmieniało: bogaty nie miał dzieci i z dniem każdym stawał się coraz bardziej skąpy i chciwy złota; ubogi miał dwóch ślicznych chłopców, zdrowych i roztropnych, ale często brakło mu chleba.
Razu jednego, było to na wiosnę, ubogi bednarz pojechał do lasu po gałęzie na obręcze; lecz wyjechawszy na znaną polankę nad kryształowym strumykiem, szemrzącym coś tajemniczo między starymi, srebrnymi wierzbami, zadumał się i zapatrzył na świat odmłodzony i o biedzie swojej zapomniał. Bo też ślicznie tu było w ten poranek majowy: błękitne niebo jaśniało bez chmurki, świeża zieloność okrywała ziemię i drzewa, ptaszki świergotały głośno i radośnie, a strumyk, przeskakując z kamyka na kamyk, szeptał coś bez ustanku i pluskał przejrzystą kryształową wodą po kamykach. I tak dobrze, tak błogo było w tym ustroniu, że ubogi bednarz zapomniał o całej biedzie swojej i położywszy się w cieniu srebrnej brzozy na murawie, ani spostrzegł, jak dzień upłynął, słońce zaszło i zmrok szary zstępować zaczął na ziemię.
Nagle od północnej strony błysnęło coś niby gwiazda, przemknęło między drzewami, cudownym blaskiem oblało polankę i zawisło na gałązce srebrnolistnej brzozy.
Ocknął się z dumań ubogi i poruszyć się nie śmie: widzi nad sobą żar-ptaka na gałązce i wie, że gdyby go schwycić potrafił, stałby się panem nieprzebranych skarbów. A ptak cudowny przejrzał się w strumyku i strzepnął złote piórka, od których taki blask bije, że oczy aż mrużyć trzeba.
Nie wytrzymał biedny bednarz: wie, że nie dosięgnie ptaka, ale pochwycił kamień i rzucił nim z taką siłą, że jedno piórko upadło na ziemię, a spłoszony żar-ptak, niby jasna gwiazda wzniósł się w powietrze i zniknął w obłokach.
Zerwał się bednarz z ziemi, serce mu bije jak młotem, podniósł piórko i pospiesznie ukrył je w zanadrzu, a spojrzawszy na ciemne niebo skierował się ku domowi.
Tegoż jeszcze wieczoru zaniósł bratu piórko żar-ptaka, a bogacz obejrzawszy je uważnie dał garść złota ubogiemu i obiecał mu wielką nagrodę, jeśli żywego ptaka przyniesie.
Bednarz zadowolony powrócił do domu, lecz nie powiedział żonie skąd pochodzi złoto, a nazajutrz o świcie udał się znów na polankę.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.