Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Żyć z mężczyznami. Refleksje wokół sprawy Gisèle Pelicot - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 czerwca 2025
3315 pkt
punktów Virtualo

Żyć z mężczyznami. Refleksje wokół sprawy Gisèle Pelicot - ebook

Czy to możliwe, że zwykły zjadacz chleba ochoczo zgwałci śpiącą żonę swojego sąsiada, jeśli tylko da mu się okazję? Jak łatwo jest zwerbować kilkudziesięciu mężczyzn gotowych zgwałcić nieprzytomną kobietę?

Manon Garcia w 2024 roku przez kilka tygodni śledziła w sądzie proces Dominique’a Pelicot oskarżonego o odurzanie żony, Gisèle Pelicot, i udostępnianie jej ciała innym mężczyznom. Niniejszy esej łączy kronikę procesu z polityczną, filozoficzną i prawną refleksją na temat gwałtu we współczesnym społeczeństwie. Z perspektywy badaczki, ale też kobiety i matki Garcia stawia fundamentalne pytania o relacje między kobietą a mężczyzną, o zło, przemoc, kazirodztwo, normy płciowe i patriarchat. Co rusz powtarza też natarczywe pytanie, które wiele z nas sobie czasem zadaje: czy możemy żyć z mężczyznami?

Spis treści

Wstęp

Zgoda

Starsza pani i ginekolog

Kazirodztwo

Zwyczajni mężczyźni

Odmiany męskości

Don’t You Want Me Baby

Podporządkować sobie kobietę nieuległą

Wściekłość

Proces karny

Nagrania wideo

Pisać o Mazan

Normalne i patologiczne

Sędzia, który jest w nas

Dobra ofiara

Tato

Lemaire

Akt piąty Dominique’a P.

Czternasty grudnia

Narażona na gwałt

Co pozostaje z naszej miłości?

Trzeba by trochę kochać kobiety

Podziękowania

Przypisy

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8325-195-0
Rozmiar pliku: 905 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Tego ranka, gdy kwadrans po siódmej docieram w okolice sądu w Awinionie, uderza mnie widok cierpliwie wyczekujących przed bramkami kobiet. Obok mnie w kolejce, gdy dołączam do angielskiej koleżanki, która tam na mnie czeka, stoją dwie młode kobiety, dwudziestolatki, do których wkrótce podchodzi trzecia, przynosząc im kawę i croissanty. Po drugiej stronie ulicy na miejskim murze powiewa ogromny baner. „Gwałt to gwałt” – głosi napis, w odpowiedzi na słowa De Palmy, jednego z adwokatów, który podczas pierwszych dni procesu stwierdził, że „są gwałty i gwałty”, sugerując, że zbiorowe gwałty, których ofiarą padła Gisèle Pelicot, ostatecznie nie były aż tak poważne, nie były „prawdziwymi gwałtami”. Feministyczne plakacistki przeniosły proces na ulice Awinionu, umieszczając na murach napisy, zwłaszcza wzdłuż drogi, którą podąża Gisèle. Są one w kilku językach; w zależności od etapów procesu wspierają Gisèle lub przytaczają skandaliczne słowa oskarżonych albo ich obrońców.

Przed nami stoi grupa starszych kobiet. Nie ma wątpliwości, że są stałymi bywalczyniami. Znają się, rozmawiają ze sobą i skupiają się wokół jednej z nich, której naturalny autorytet od razu rzuca się w oczy. Brigitte, nienagannie ubrana i umalowana, z apaszką dobraną do koloru szminki, każdego ranka od września wsiada do autobusu o szóstej dziewiętnaście, aby przyjechać do sądu, choć rozprawy zaczynają się dopiero o dziewiątej. Brigitte, Bernadette i pozostałe kobiety robią na mnie wrażenie. Te emerytki pojawiły się na początku procesu, o którym dowiedziały się z lokalnej prasy. Najpierw na jeden dzień, potem na kolejny, aż w końcu zdecydowały się spędzić tu jesień 2024 roku. Stały się prawdziwymi ekspertkami, znającymi sprawę od a do z, jak również nazwiska oskarżonych, ich adwokatów oraz strategie obrony.

Kiedy 4 listopada proces zostaje wznowiony po tygodniowej przerwie z okazji Wszystkich Świętych, głównym tematem rozmów jest organizacja postępowania: sąd w Awinionie, który nie przygotował się na możliwość, że Gisèle Pelicot odrzuci opcję wyłączenia jawności procesu, czuje się przytłoczony skalą zainteresowania opinii publicznej i mediów. Sala rozpraw jest zbyt mała, aby pomieścić skład sędziowski, oskarżonych, ich adwokatów, strony cywilne, dziennikarzy i publiczność. Zdecydowano zatem, że publiczność będzie śledzić przebieg procesu w sali telewizyjnej. Jednak nawet ta sala okazuje się zbyt mała, więc aby spróbować zdobyć miejsce, trzeba stawić się bardzo wcześnie, a i tak można je stracić podczas przerw w rozprawie. W praktyce oznacza to, że kobiety, które przychodzą od początku procesu, wstając o świcie każdego ranka, nie mogły wysłuchać wystąpienia Gisèle Pelicot przed Wszystkimi Świętymi: nastąpiła krótka przerwa, zanim zabrała głos, sala telewizyjna została opróżniona, a czekający na zewnątrz spóźnialscy zajęli miejsca stałych bywalczyń.

Kiedy słucham, jak narzekają, że nikt nie bierze pod uwagę ich stałej tu obecności, nie mogę przestać myśleć, że może nie jest tak źle, że może nieco przesadzają ze swym oburzeniem. W miarę upływu czasu pomyślę wręcz odwrotnie, że ta sprawa kolejki, sali telewizyjnej, tego, kto co ma prawo zobaczyć, jest kluczowa: uwidacznia problem finansowania wymiaru sprawiedliwości we Francji, ale także kwestię miejsca obywateli w procesie karnym oraz roli dziennikarzy. Kiedy po trzech dniach spędzonych w sali telewizyjnej, dzięki akredytacji, będę mogła nareszcie wejść do tej „prawdziwej”, zdam sobie sprawę, jak wiele mi umknęło – to wszystko, czego nie widziałam, nie czułam, nie pojmowałam. Kamera na sali sądowej jest nieruchoma: w szerokim kadrze widać sędziów, prokuratorów oraz barierkę, do której podchodzą biegli, świadkowie i oskarżeni odpowiadający z wolnej stopy. Nigdy nie widać policjantów, obrońców i oskarżonych doprowadzonych z aresztu. Ani komitywy panującej między oskarżonymi, ich rechotów, ani sposobu, w jaki Dominique Pelicot zdaje się fizycznie panować nad procesem ze swego miejsca na ławie oskarżonych. Wrócę do tego później. Natomiast sędziowie, prokuratorzy oraz dziennikarze nie widzą ani nie słyszą reakcji publiczności.

W miarę upływu czasu kolejka przed bramkami się wydłuża – młode kobiety zainteresowane procesem, matka i córka, które przyjechały z daleka, by zobaczyć „Gisèle” i zrozumieć, jakaś aktorka z zachodniej Francji. Mężczyźni pojawią się później, ale nie będę w stanie z nimi rozmawiać; dla nas, które jesteśmy tu tego ranka, ich obecność pozostaje tajemnicą. Czego chcą? Czy przyszli z nadzieją na obejrzenie nagrań przedstawiających gwałty, jakich doświadczyła Gisèle Pelicot? Brigitte uspokaja nas: dziś nie będzie żadnych materiałów wideo. Ale w te dni, gdy są prezentowane, jak nam mówi, przyciągają tłumy i w sali telewizyjnej można zobaczyć „trzęsące się tyłki”. Kim są zatem owi mężczyźni? Niektórzy zdają się myśleć, że nie mogą tego przegapić, że muszą tam być, ale nie rozmawiają z nami, z wyjątkiem dwóch mężczyzn, którzy wyraźnie mają nadzieję na nawiązanie kontaktu z obecnymi kobietami.

Kilka minut przed otwarciem bramek podchodzą do nich jacyś mężczyźni, nie zajmując miejsca w kolejce. W pierwszej chwili przychodzi mi do głowy, że próbują nas wszystkich wyminąć, ale domyślam się, że czekają na inne sprawy, inne procesy. Początkowo umyka mi to, co oczywiste: niektórzy z nich to oskarżeni w procesie, który mnie interesuje. Spośród pięćdziesięciu oskarżonych obok Dominique’a Pelicot jeden zbiegł, niektórzy są osadzeni, ale większość nie przebywa w areszcie tymczasowym. Rano przychodzą do sądu, mijamy ich na korytarzu w drodze do toalety, przy automacie z kawą. Kiedy jest wielu dziennikarzy, na korytarzu sądowym zasłaniają twarze i noszą kaptury, by ich nie fotografowano, choć nie zawsze jest to regułą. A ponieważ na ekranie w sali telewizyjnej widać ich dopiero wtedy, gdy zeznają, przez pierwsze dni, widząc mijającego mnie mężczyznę bez togi, będę sobie zadawać pytanie: czy to gwałciciel, czy nie? A kiedy ich już rozpoznam i uświadomię sobie nienawiść niektórych z nich do obecnych na procesie „wściekłych feministek”, nie będę się czuć zbyt pewnie.

Jeszcze zanim dotarłam przed te bramki, do holu sądowego czy do sali telewizyjnej, odniosłam już wrażenie, że jestem na procesie, że go rozumiem, że go odczuwam. Jako filozofka, specjalistka od kwestii feministycznych, a w szczególności pojęć „uległości” i „zgody”, od miesięcy jestem pochłonięta tą historią, tym procesem, który jawi mi się jako wałkowanie w nieskończoność wszystkich pytań, które pasjonują mnie od prawie piętnastu lat. Ta historia mnie pochłonęła od chwili, gdy w czerwcu 2023 roku Lorraine de Foucher zrelacjonowała ją w „Le Monde”. Każdego dnia zadaję sobie wiele trudu, by przeczytać wszystkie dostępne artykuły, i mam wrażenie, że myślę tylko o niej, o nich, o tym pokoju w Mazan. Ale to, co uderza mnie najbardziej w ten piękny zimowy poranek prowansalski, to fakt, że w gruncie rzeczy inne kobiety obecne tutaj są równie pochłonięte tym procesem jak ja i mają takie samo jak ja poczucie, że podczas rozprawy stawką jest coś z ich własnego życia. Czuję solidarność, która nie jest ani abstrakcyjna, ani bezpośrednio polityczna; poza kwestią tego, czy jest potworem, czy nie, czy Gisèle coś podejrzewała, czy nie, czy ci inni mężczyźni są zwykłymi ludźmi, czy nie – widzę tego ranka, że ten proces coś z nami robi, z nami, które czekamy tu razem. Wszystkie jesteśmy poruszone, widząc Gisèle Pelicot przybywającą w towarzystwie swoich dwóch adwokatów, którzy zdają się ją chronić przed brutalnością świata, i oklaskiwaną każdego ranka i każdego wieczora. Na tym sądowym korytarzu pojęcie „nas wszystkich” staje się namacalne i konkretne.

Właśnie to przekonuje mnie do napisania tej książki: w tym procesie jest coś, co nas dotyczy – choć za bardzo nie wiem, co oznacza to „my” – coś, co trudno sprowadzić do jednego argumentu, komentarza czy artykułu w prasie. Jest to nie tylko proces dotyczący (kultury) gwałtu, proces o odurzanie substancjami chemicznymi, proces tych mężczyzn. Oczywiście musi to być sprawiedliwy, republikański i zindywidualizowany proces tych pięćdziesięciu jeden oskarżonych, ale to nie dla niego czekamy w kolejce na mrozie i to nie dla niego ponad trzystu dziennikarzy z całego świata wystąpiło o akredytację prasową.

Jedna z głównych tez tej książki jest następująca: tym, co czyni proces w sprawie gwałtu w Mazan wielkim procesem w sensie historycznym, jest paradoksalnie to, że kładzie on kres nadziei pokładanej wyłącznie w sądownictwie. Pokazuje on, że same procesy nigdy nie wystarczą; jeśli jednemu mężczyźnie żyjącemu w miasteczku takim jak Mazan udaje się nakłonić co najmniej siedemdziesięciu różnych mężczyzn mieszkających w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od niego do przybycia do jego domu (strona Coco³ działa na podstawie geolokalizacji, a upewniał się, że mężczyźni będą mogli szybko dojechać), to ilu mężczyzn we Francji jest gotowych zgwałcić nieprzytomną kobietę, gdy nadarzy się ku temu okazja? Jeśli wobec najbardziej jednoznacznych i obciążających nagrań, jakie można sobie wyobrazić, tak wielu oskarżonych wciąż stara się zaprzeczać faktom lub swoim intencjom, to co mogą zrobić sędziowie i przysięgli, gdy nie mają do czynienia ze skrupulatnym i maniakalnym kolekcjonerem rejestrującym wszystko na wideo? Jeśli większość z tych mężczyzn, nawet po długotrwałym tymczasowym aresztowaniu, odczuwa tak mało wstydu z powodu tego, co uczyniła, tak szybko znajduje wymówki, to jakże mamy widzieć w wyroku na nich coś innego niż tylko tymczasową karę, która niewiele zmieni. Jeśli ich adwokaci operują tyloma seksistowskimi stereotypami i nie przestają bronić swoich klientów, zdejmując z nich odpowiedzialność, to jak ci mężczyźni, ich rodziny i przyjaciele zobaczą w tym procesie coś innego niż niesprawiedliwość? Żaden system penitencjarny nie będzie wystarczająco rozbudowany, potężny ani skuteczny, aby mężczyźni zaprzestali gwałtów. Ale jeśli zasada „pozwolić wymiarowi sprawiedliwości działać”, na którą zawsze powołują się ci, którzy obawiają się radykalizacji ruchu feministycznego, nie daje żadnej szansy na rozwiązanie problemu, to co robić? Podobnie jak wiele kobiet, nie przestaje mnie dręczyć jedno pytanie, które powraca natarczywie, gdy najmniej się tego spodziewam: czy można żyć z mężczyznami? Jakim kosztem?

Wiem, że to pytanie może irytować, oburzać, być nie do zniesienia, ale wolałabym, żeby mną wstrząsało, niż mnie prześladowało. Chciałabym zaapelować o spokój, o zachowanie właściwej perspektywy, ale ten proces, bardziej niż zazwyczaj, uwidocznił w moim codziennym życiu ogromną cierpliwość, zdolność adaptacji, a może należałoby powiedzieć: uległość, która jest naszym udziałem. Ubieram się i ogarnia mnie niepokój – nie wyglądać zbyt sexy (nic dziwnego, że ją zgwałcą), zbyt niedbale (wcale mnie nie dziwi, że mąż ją zdradza, widziałaś, jak się zapuściła?). Jeśli założę tę sukienkę, to czy moi studenci potraktują mnie poważnie? W każdym razie całe szczęście, że się starzeję, nie rzucam się już tak w oczy. Schodzę po schodach i ogarnia mnie niepokój – a gdyby znów jakiś agresywny mężczyzna był na korytarzu; prowadzę córki do żłobka, idąc przez park. Na szczęście towarzyszą mi dzieci, kręcący się tam mężczyźni zaczepiają mnie najczęściej wtedy, gdy idę sama. Oglądam wiadomości. Puff Daddy ?⁴ No tak, można się było spodziewać. Ale nawet abbé Pierre⁵ gwałcił kobiety? Czytam komentarze w sieci pod filmikami ze mną lub innymi: „Ha ha, ale jej to bym nawet kijem nie zgwałcił”. Kolega, który się dziwi, że wykładam na wydziale filozofii („Nie jesteś na gender studies??”), bardzo bliscy, którzy usprawiedliwiają niewybaczalne zachowania swych przyjaciół lub krewnych, przerażające historie rodzinne, dekady kłamstwa odkryte w liście, kazirodztwa jednych, drugich, bicie, przemoc słowna. Z pomocą nie przychodzi też klimat polityczny, bo jakoby winą kobiet i feminizmu jest to, że młodzi mężczyźni coraz chętniej głosują na najbardziej skrajną prawicę, od Donalda Trumpa po Jordana Bardellę ⁶, skończywszy na niemieckich neonazistach; oto skutek, gdy mężczyznom odmawia się swobodnego dostępu do kobiecych ciał!

Mogłabym w nieskończoność wyliczać wiele sposobów, jakimi męska przemoc ogranicza egzystencję moją i innych kobiet, ale interesuje mnie tutaj coś innego: chcę zrozumieć, o co toczy się gra w tym procesie. Czy to po prostu chorobliwa fascynacja złem? Czytając artykuły z początku procesu, które roztrząsały najdrastyczniejsze i najbardziej szokujące szczegóły, można odnieść wrażenie, że tak przynajmniej po części jest. Ten proces, podobnie jak procesy po II wojnie światowej, procesy terrorystów, groźnych przestępców seksualnych, jest na swój sposób procesem wytoczonym złu. Ale zło nie siedzi samotnie na ławie oskarżonych. Różnorodność profili, wieku i historii pozostałych pięćdziesięciu oskarżonych budzi pytania i przerażenie: czy to możliwe, że zwykły zjadacz chleba ochoczo zgwałci śpiącą żonę swojego sąsiada, jeśli tylko da mu się ku temu okazję? To pytanie wielu z nas przyprawia o zawrót głowy, zwłaszcza tych, którzy myśleli, że może #MeToo będzie ostatnim aktem walki przeciwko przemocy seksualnej i tej związanej z tożsamością płciową.

Jednym słowem, nie chodzi tu, jak w Aix w 1978 roku⁷, o proces w sprawie gwałtu, ale raczej o proces, w którym cały szereg fundamentalnych pytań koncentruje się na relacjach między kobietą a mężczyzną, na złu, przemocy, kazirodztwie, normach płciowych i władzy. Książki o najważniejszych procesach zapełniają wiele półek; są kroniki sądowe, dzieła literackie, prace historyków, socjologów, a także, oczywiście, książka Hannah Arendt Eichmann w Jerozolimie. Jestem nimi zafascynowana, ale tutaj chcę zrobić coś trochę innego: zamiast relacjonować proces dzień po dniu, chcę go wykorzystać – jego zapadające w pamięć zdania, czasem fakty, a częściej sposób, w jaki jest przedstawiany w mediach – aby jako filozofka rozwikłać splątane ze sobą wątki. Ponieważ ten proces jest jednocześnie jednym z tych wielkich procesów, w których wydaje się, że dostrzegamy potworność i ucieleśnione zło, a zarazem procesem całkowicie zwyczajnym, ze zwyczajnymi oskarżonymi, z „dobrą ofiarą” (jeszcze do tego wrócę), dotyczące go kwestie trzeba rozwinąć jedna po drugiej. Co więcej, podobnie jak procesu w Aix nie sposób zrozumieć go bez kontekstu, w który się wpisuje – działalność MLF ⁸ i jego mobilizacja na rzecz penalizacji gwałtu, manifest z 1976 roku sprzeciwiający się gwałtom, ale także wystąpienia przeciwko wojnie w Algierii i wykorzystywaniu procesów do celów politycznych – proces w Awinionie nie może być postrzegany w oderwaniu od sekwencji wydarzeń istotnych dla feminizmu francuskiego, zapoczątkowanej przez aferę DSK⁹, a naprawdę przez ruch #MeToo.

Sądzę także, podążając za Simone de Beauvoir, że filozofowie nie powinni mieć zbyt wielu złudzeń co do mocy języka filozoficznego. Istnieją emocje, doświadczenia, prawdy, które filozofia z trudem potrafi uchwycić. To ryzyko jest szczególnie poważne w odniesieniu do przemocy seksualnej, ponieważ kwestie te mogły być postrzegane jako leżące poza obszarem filozofii. W odróżnieniu od napisanych przeze mnie książek czysto filozoficznych pozwalam tu sobie na bardziej swobodną formę, niekiedy w znacznym stopniu osobistą. Nie sądzę, żeby to podważało obiektywność moich analiz, wręcz przeciwnie: to właśnie poprzez uwzględnienie także subiektywnego doświadczenia procesu takiego jak ten można w pełni zrozumieć, co to znaczy być istotą ludzką, a zwłaszcza kobietą, w świecie, który ten proces wydobywa na światło dzienne.ZGODA

„Kiedy nie wiadomo, co zrobić, zawsze można uchwalić ustawę, to nic nie kosztuje, a sprawia przyjemność. Czy to będzie skuteczne, to już inna sprawa!”

Robert Badinter ¹⁰,

przytaczając słowa pewnego włoskiego polityka

Wiele mówiono o tym, że proces o gwałty w Mazan dotyczył pojęcia „zgody”. I prawdopodobnie będzie on ważnym etapem upowszechniania terminologii zgody w kontekście przemocy seksualnej. Ale zmiana ta nie będzie i nie powinna być zmianą prawną. Mam nadzieję, że okaże się punktem zwrotnym w społecznym postrzeganiu gwałtu. Proces ten pokazuje bowiem, że choć kategoria zgody nie zakorzeniła się jeszcze w świadomości społecznej jako kluczowe pojęcie pozwalające zrozumieć, co jest nie w porządku w przypadku przemocy seksualnej i dlaczego jest nam ono potrzebne, to jednak zadomowiło się już w świecie prawniczym.

Już wyjaśniam: wraz z początkiem ruchu #MeToo pojawiły się głosy domagające się zredefiniowania w Kodeksie karnym pojęcia „gwałtu”. Rozumowanie jest następujące: wychodzi ono od stwierdzenia, które absolutnie podzielam, dotyczącego ogromnego rozpowszechnienia się aktów przemocy seksualnej. Bezapelacyjnie przemawiają za tym liczby: szacuje się, że ofiarami gwałtu lub próby gwałtu pada corocznie średnio 230 tysięcy kobiet w wieku od 18 do 74 lat¹¹; według badania Virage (Violences et rapports de genre ) 14,5 procent kobiet i 3,9 procent mężczyzn padło ofiarą przemocy seksualnej¹²; we Francji co trzy minuty jakieś dziecko jest ofiarą gwałtu lub przemocy seksualnej, co stanowi 160 tysięcy przypadków rocznie¹³. W obliczu tej skali zakłada się, że te akty przemocy nie byłyby tak powszechne, gdyby surowo je karano, a sprawcy obawialiby się konsekwencji. Dane, którymi dysponujemy, pokazują jednak, że przemoc ta jest rzadko karana, ponieważ zgłasza się ją sporadycznie, rzadko kiedy wierzy się ofiarom i rzadko we właściwy sposób traktuje ją policja i sądy. Jednym z problemów jest to, że przypadki przemocy seksualnej traktuje się jako agresję seksualną, a nie jako gwałt (a zatem podlegają one mniej surowej karze) lub też nie prowadzą one do wyroku skazującego. W niektórych sprawach, zwłaszcza bardzo nagłośnionych medialnie, osoby oskarżone zostają uniewinnione z tego powodu, że nie wiedziały, iż ofiara nie wyrażała zgody na to, co się wydarzyło. Można zatem dojść do wniosku, że problemem jest tu artykuł 222-23 Kodeksu karnego, definiujący gwałt jako „każdy rodzaj obcowania płciowego lub każdy akt oralno-genitalny popełniony wobec innej osoby lub samego sprawcy przy użyciu przemocy, przymusu, groźby lub podstępu” – zamiast definiować go, jak dzieje się to w coraz większej liczbie krajów, przez brak zgody ofiary.

Wrócę jeszcze do kwestii związanych z taką zmianą ustawodawczą, ale na początek chciałabym pokazać, że w procesie o gwałty w Mazan, jak i w innych, zgoda nie tylko się pojawia, lecz jest absolutnie wszechobecna. Z aktu oskarżenia sporządzonego przez sędziego śledczego wynika na przykład, że każdy z oskarżonych był przesłuchiwany na temat możliwej zgody Gisèle Pelicot. Jeden z nich „przyznał, że PELICOT Gisèle nie wyraziła zgody”, inny „wyjaśniał, że nie przedstawiono mu całej sytuacji jako gwałtu, lecz jako grę prowadzoną za obopólną zgodą małżonków. Kwestionował zatem zarzucane mu czyny, ale po obejrzeniu nagrań wideo przyznał, że Gisèle GUILLOU (w tamtym momencie śledztwa Gisèle powróciła do swego panieńskiego nazwiska, z czego później zrezygnowała) nie mogła wyrazić zgody”. Podobne komentarze pojawiają się w protokołach przesłuchań pozostałych oskarżonych. Socjolożka Océane Pérona poświęciła swą pracę doktorską oraz wiele artykułów analizie sposobu, w jaki policjanci prowadzą śledztwa w sprawach dotyczących przemocy seksualnej. Pokazuje ona między innymi, że „policjanci systematycznie pytają osoby oskarżone o ich wiedzę na temat zgody lub jej braku ze strony skarżących” ¹⁴. Nieustannie odwołują się do pojęcia „zgody” podczas przesłuchań, nawet jeśli nie jest ono obecne w samej definicji gwałtu. Jak bowiem przypomina sama badaczka, już w orzeczeniu Debas z 1857 roku francuski Sąd Kasacyjny definiuje gwałt poprzez „brak zgody” i opisuje ten brak zgody jako użycie przemocy, przymusu lub podstępu ze strony sprawcy. Choć w samej ustawie nie wspomina się o zgodzie, to orzecznictwo wyraźnie ustanawia związek między przemocą, przymusem, podstępem – do których później zostanie jeszcze dodana groźba – a brakiem zgody, co w konsekwencji uzasadnia używanie słownictwa zgody w przesłuchaniu policyjnym oraz w procesie karnym.PRZYPISY

------------------------------------------------------------------------

¹ Marguerite Duras, La Vie matérielle, © P.O.L. Éditeur, 1987.

² Sous les jupes des filles, słowa i muzyka Alain Souchon, © Éditions Alain Souchon.

³ Strona internetowa coco.fr, która służyła do nawiązywania różnego rodzaju kontaktów, założona przez Isaaca Steidla, ze względu na zamieszczane tam treści związane z pornografią dziecięcą, prostytucją, perwersjami seksualnymi, została zamknięta decyzją sądu w czerwcu 2024 roku, a jej właściciel został aresztowany (przyp. tłum.).

⁴ Sean John Combs, znany dawniej jako raper Puff Daddy – amerykański producent muzyczny oskarżony o ściąganie haraczy, handel ludźmi w celach seksualnych i transport w celach prostytucji (przyp. tłum.).

⁵ Abbé Pierre (ksiądz Piotr), właśc. Henri Grouès (1912–2007) – słynny francuski ksiądz, opiekun ubogich i twórca ruchu Emmaus. Został pośmiertnie oskarżony o napastowanie seksualne wielu kobiet (przyp. tłum.).

⁶ Jordan Bardella (ur. 1995) – od 2022 roku przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, partii nacjonalistycznej wywodzącej się z Frontu Narodowego, założonego i przez kilkadziesiąt lat kierowanego przez Jeana-Marie Le Pena (przyp. tłum.).

⁷ Proces w Aix-en-Provence toczył się przeciwko trzem mężczyznom oskarżonym o gwałt na dwóch turystkach belgijskich (przyp. tłum.).

⁸ MLF – Mouvement de libération des femmes – Ruch Wyzwolenia Kobiet jest francuskim ruchem feministycznym kwestionującym społeczeństwo patriarchalne (przyp. tłum.).

⁹ DSK – Dominique Strauss-Kahn – były dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i czołowy polityk francuski, oskarżony w kilku sprawach dotyczących napaści na tle seksualnym i korzystania z prostytucji. Uniknął wyroków skazujących, wycofał się z życia publicznego i zajął doradztwem finansowym (przyp. tłum.).

¹⁰ Robert Badinter (1928–2024) – francuski prawnik, profesor i polityk. Jako minister sprawiedliwości (1981–1986) przygotował ustawę znoszącą karę śmierci (przyp. tłum.).

¹¹ Badanie „Przeżycia i odczucia w zakresie bezpieczeństwa”, Wydział Statystyczny Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego, 2023.

¹² Badanie „Akty przemocy i relacje płciowe” (Virage), Państwowy Instytut Studiów Demograficznych, przeprowadzone w 2015 roku.

¹³ Raport Niezależnej Komisji do spraw kazirodztwa i aktów przemocy seksualnej wobec dzieci (CIIVISE), 2023.

¹⁴ Océane Pérona, La police du consentement: La qualification policière des récits de violences sexuelles, „Sociétés contemporaines” 2022, n° 125, s. 147–173, tu s. 160.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij