- W empik go
Życie literackie w Krakowie - ebook
Życie literackie w Krakowie - ebook
Inspirująca podróż w czasie przez krakowskie życie literackie – od kawiarń Młodej Polski przez kultowe miejsca PRL-u po alternatywną cyberkulturę XXI wieku.
Owoc wieloletnich badań Jacka Olczyka, który przeczesywał pamiętniki, korespondencję, dobrą i złą prasę, by stworzyć pierwszą tego rodzaju panoramę w historii miasta. Składają się na nią soczyste plotki, barwne domysły, donosy, dyskusje i kłótnie, wzloty i upadki, walka o wolność i o stolik w modnym miejscu – czyli wszystko to, czego nie znajdziecie w podręcznikach i opracowaniach naukowych. To opowieść o wielkiej i mniejszej literaturze tworzonej przez mieszkańców, miłośników i przeciwników Krakowa na przestrzeni przeszło 120 lat.
Książka może z powodzeniem służyć jako literacki przewodnik po kulturalnej stolicy Polski, który prowadzi czytelnika szlakiem nie tylko ważnych stron polskiej literatury, ale także jej kulis i zapleczy.
Spis treści
1. Młoda Polska
2. Dwudziestolecie międzywojenne 1918–1939
3. II wojna światowa 1939–1945
4. Po wojnie 1945–1956
5. PRL 1956–1989
6. Po roku 1989
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65739-10-0 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeden z wybitnych kronikarzy swoich czasów, Tadeusz Boy-Żeleński, niemalże na każdym kroku przypominał, że bez oddania atmosfery i kolorytu danej epoki, tworzenia anegdotycznych monografii, bez oglądania pisarza nie tylko w spiżu, ale i w szlafroku, nie może być mowy o historii literatury. „Bez tego literatura musi zawisnąć w próżni, można o niej fantazjować, ale nie można jej naprawdę rozumieć. Istnieją zresztą pisarze, których rola wyrażała się więcej osobistym oddziaływaniem niż piórem. Historia bez anegdoty to kuchnia bez soli”^().
Życie literackie, o czym nieraz się zapomina, jest częścią historii literatury. A tworzą ją nie tylko wiekopomne dzieła, opasłe tomy, w których literatura uporządkowana jest z encyklopedyczną starannością przez zawodowych badaczy; to nie tylko nagrody, honory czy przywileje, którymi pisarze byli wynagradzani; to codzienny, podskórny bieg spraw z momentami świetności, historycznych zawirowań, czasem – upadku. Historia literatury to także przebogaty dział pisarskich biografii, których barwność i wyrazistość tworzy niepowtarzalny klimat miejsca. Kraków pod tym względem wyróżnia się na tle innych miast i posiada niezwykle bogatą historię życia literackiego: od jego narodzin w dobie renesansu, przez dekady marazmu w czasach saskich, po koniec XIX wieku, kiedy to nastąpił rozkwit życia kulturalnego miasta trwający nieprzerwanie do dziś. Życie literackie jak w soczewce ukazuje ducha swojej epoki i to właśnie poprzez szczegółowe opisy miejsc, ludzi, zdarzeń, anegdot dowiedzieć się można, jakim rytmem biło kulturalne serca Krakowa.
Boy-Żeleński na długie lata przed narodzeniem modnych i wpływowych dziś teorii literatury przekonywał, że „literaturę, sztukę tworzą nie »-izmy«, ale żywi ludzie, że samo ich istnienie bywa nieraz tworem artystycznym i że ratowanie przed falą niepamięci tych żywych istnień jest pierwszym zadaniem nas, współczesnych”^(). Podobne deklaracje rzecz jasna nie wszystkim się podobają. Karol Irzykowski nie zgadzał się z odbrązawianiem niektórych pomników, które ufundowała pisarzom tradycja literacka i bezkrytyczna cześć, w Beniaminku atakował więc na przykład Boya za czynienie z historii literatury „wielkiego plotkarium”.
Przyjęło się uważać, że życie literackie to plotka. Jej znaczenie jest jednak czasem tak istotne, że potrafi na stałe zagościć na kartach historii literatury, a nawet zadomowić się w wypisach z lektur szkolnych (co dobitnie pokazuje Plotka o „Weselu”). „Tradycjonalny komeraż krakowski jest w swoim rodzaju wielce ciekawym objawem. Znacznie on teraz skarłowaciał; nie jest on wcale powabnym, czuć go pieskiem starej panny, zwykle jest poziomym, zawsze przesadnym, najczęściej nieprawdziwym, nieraz nieprawdopodobnym, a przecież wszyscy wierzą w niego przynajmniej przez dwadzieścia cztery godziny”^() – pisał w latach 70. XIX wieku Stanisław Koźmian. Plotka, anegdota, wspomnienie to sfera niezwykle ciekawa i barwna dla tych, którzy literaturę chcą poznawać od kuchni, od strony tworzących ją sprężyn i trybików, stanowiących elementy narracji nie mniej ciekawej niż niejedna sensacyjna powieść. Każda wydana książka i każdy napisany wiersz mają swoje kulisy powstania. Z czasem niektóre obrastają legendą, stają się przedmiotem wspomnień, pozwalają też po latach historykom zrozumieć intencje czy konteksty działań twórców.
Niezwykle obszerny materiał zaczyna narastać zazwyczaj wraz z opuszczeniem przez pisarza pracowni i wyjściem w przestrzeń publiczną. Jego droga przebiega przez oficjalne instytucje życia literackiego: związki pisarskie, uczelnie, wydawnictwa i redakcje czasopism, ale zahacza także o miejsca mniej formalne: kabaret, salon, kawiarnię czy prywatne mieszkanie. Przyjrzenie się tym nieformalnym instytucjom, dzięki którym przenikały się środowiska literackie i artystyczne, kwitła współpraca pisarzy z malarzami, muzykami, reżyserami teatralnymi i filmowymi, pozwala po latach stworzyć pełniejszy obraz życia literackiego w poszczególnych okresach.
Rekonstrukcja atmosfery i znaczenia miejsc, w których odbywały się spotkania literackie, dyskusje, gdzie kwitło życie towarzyskie, a „twórcze marnowanie czasu” przyczyniało się do tworzenia legend i mitów, nie byłaby możliwa bez źródeł pisanych: czasopism literackich wydawanych przez krakowskie środowiska, książek wspomnieniowych, korespondencji, dzienników, pamiętników, kronik czy rozmów z pisarzami, krytykami i artystami współtworzącymi środowisko artystyczno-literackie Krakowa.
Dotychczasowy stan badań nad życiem literackim Krakowa ma charakter rozproszony, obfitujący w dość liczne monografie i opracowania szczegółowe wybranych zagadnień, osób i okresów. Niniejsza monografia, jak najdalsza od wyczerpania zagadnienia, stanowi skromną próbę scalenia ostatnich stu dwudziestu najbarwniejszych lat życia literackiego, które przyczyniły się do ukształtowania powszechnej opinii o Krakowie jako „mieście literatury i poezji”. Opinia ta byłaby niepełna, gdyby nie uzupełniały ją słowa jednego ze stańczyków, który już ponad 140 lat temu definiował pewną cechę właściwą krakauerom: „Włosy stają na głowie, słysząc co tu jedni o drugich mówią, wynajdują i w co wierzą. Dziwić się doprawdy można, jak ludzie, którzy ostatecznie są uczciwymi i porządnymi, mogą żyć z sobą i podawać sobie rękę, powtarzając wzajemnie o sobie podobne okropności i potworności. Ale jak wszędzie, tak i tu nadmiar złego staje się poniekąd lekarstwem: komeraż przesadny i potworny jest tu rzeczą tak zwykłą, tak codzienną, tak powszechną, że już nikt prawie na niego nie zważa i nikomu on ostatecznie nie szkodzi, aczkolwiek wszyscy nim się trudnią”^().ATENY POLSKIE I PIPIDÓWKA
KRAKÓW KOŃCA XIX WIEKU
Wiek XIX nie był zbyt litościwy dla kulturalnego Krakowa, głównie ze względu na geopolityczne położenie miasta na mapie Europy. Tadeusz Boy-Żeleński, wyznaczając wyraźną cezurę między okresem zmierzchu i rozkwitu miasta, podkreślał ogromną dysproporcję między niegdysiejszymi murami królewskiego miasta a ubóstwem, z jakim sam stykał się pod koniec XIX wieku:
Wciśnięty w sam kąt Galicji, odcięty granicą od całego nieomal Krakowskiego, które mieściło się w zaborze rosyjskim, odcięty drugą granicą od przemysłowego zagłębia na Śląsku, wydziedziczony ze swej stołeczności – bodaj galicyjskiej – przez Lwów, wgnieciony w plan twierdzy austriackiej z zatamowaniem ruchu budowlanego przedmieść, Kraków podcięte miał wszystkie możliwości materialnego rozwoju. Był co się zowie małym miastem. W epoce, gdy chodziłem do szkoły, uczyłem się w statystyce Austrii, że Kraków ma 56 tysięcy mieszkańców. Z początkiem wieku XIX miał ich podobno osiem. Oto losy dawnej stolicy Jagiellonów. Mimo to nigdy Kraków nie abdykował ze swej stołecznej roli; przeciwnie, wytworzone przez niewolę warunki bytu oblekały go w insygnia nowej królewskości; dane mu było aż do lepszych czasów przechowywać pewne wartości duchowe, zdławione w innych dzielnicach^().
Michał Bałucki panującą w Krakowie atmosferę lat 80. XIX wieku przyrównał z kolei do duszy emeryta, który w murach miasta może znaleźć upragniony spokój:
Kraków jest miastem jakby stworzonym dla emerytów, a był nim jeszcze więcej przed kilkunastu laty, kiedy nie tylko spokojnie, wygodnie i przyjemnie, ale i tanio w nim żyć można było. Na ulicach nie ma owego gorączkowego i hałaśliwego ruchu, który cechuje wielkie miasta – tu nikt się nie śpieszy, nikomu nie pilno, a czasu tyle do zdobycia, że lada kanarek na dachu mnóstwo zatrzymuje całymi godzinami ludzi. W takim mieście staruszek może bezpiecznie sobie chodzić po ulicach, bez obawy potrącenia lub przejechania. Jeżeli jest pobożnym – czterdzieści kościołów ma do wyboru, lubi teatr – ma teatr i to nawet niezły, kompanijkę do preferansa lub domina znajdzie w resursie i kawiarni, w handelku zaś o polityce do woli nagadać się może. Do każdego z tych miejsc tak bliziutko, że nawet z reumatyzmem w nogach można się dostać. A Planty, owe nieocenione Planty, szczególniej w lecie, są prawie stałym mieszkaniem ludzi wysłużonych. Mają oni tam swoje uprzywilejowane ławki, na których się sadowią, zaopatrzeni w gazety, okulary, tabakiery i fularowe chustki^().
Kraków przypominał pod koniec XIX wieku bardziej miasteczko dla kuracjuszy, sanatorium, w którym dożywa się w spokoju swoich dni, niż ruchliwe nowoczesne metropolie, jakimi powoli zaczęły się stawać europejskie miasta. Ograniczenia rozwoju miały jednak nie tylko geopolityczne, lecz również urbanistyczne podłoże. U wylotów dzisiejszych ulic Piłsudskiego (dawniej Wolskiej), Zwierzynieckiej, Rakowickiej czy przy moście Podgórskim znajdowały się rogatki, na których kończył się Kraków. „Właściwy nurt życia Krakowa płynął w obrębie Plant. Extra muros można było ostatecznie mieszkać, jakkolwiek ta okoliczność dyskwalifikowała czystość rasy krakowianina. Poza zielonym pierścieniem Plant było miasto nowe, niepiękne i bez charakteru, na które urodzony krakowianin patrzył niechętnie i bodaj pogardliwie. W centrum mieszkały wszystkie krakowskie dynastie. Arystokratyczne i mieszczańskie”^().
Kraków był zamkniętą fortecą austrowęgierskiego państwa z przestrzenią miasta niezmienioną od średniowiecza, co miało swe przedłużenie również na polu kultury. Miasto dusiło się: na 1 km² przypadało 17 tys. osób, podczas gdy dzisiaj przypada około 2300. Ta wielka gęstość zaludnienia niezwykle utrudniała anonimowość. Ze względu na swój rozmiar było transparentne dla wszystkich mieszkańców: „Od Floriańskiej bramy do Wawelu na wylot go może ciekawe prześwidrować oko... – pisał o Krakowie Kazimierz Czachowski jeszcze w latach 30. XX wieku. – Wszyscy się tu znają, każdy wie o życiu, zajęciach, gustach i nawyknieniach sąsiada, ukryć się niepodobna ani z nałogiem, ani z cnotą... Ci nawet, co się z sobą nie witają i nie żyją, poznają się po fałdach sukni z tyłu...”^(). Nie tylko przytoczony fragment, ale też liczne inne kronikarskie i wspomnieniowe relacje z drugiej połowy XIX wieku potwierdzają, że Kraków był w sumie prowincjonalną mieściną. Niegdysiejsza stolica Polski wiodła wówczas żywot smutnej, zaściankowej miejscowości, w której półświatek stał na niskim poziomie, a powszechny brak zalotności ubogich dziewczyn przekładał się, oprócz rzecz jasna wszelkich innych uwarunkowań politycznych, nawet na stan gospodarki. Dziewczyny bowiem, jak skarżył się Boy, „nie dawały owej podniety, która każe mężczyźnie zdobyć pieniądz czy wydźwignąć się ponad swój stan za wszelką cenę. Jeżeli tak było, źle spełniały swoje przeznaczenie kobiece, którym jest wywoływać ruch wstępujący klas oraz ożywiać obrót pieniądza. Toż samo ładne, a bezposażne dziewczęta ze sfer mieszczańskich z rezygnacją poddawały się staropanieństwu, którego panna z »dobrego domu« nie mogła wypełnić nawet pracą zarobkową”^().
Te niedogodności niewątpliwie musiały mieć wpływ na usposobienie mieszkańców. Stanisław Estreicher w Znaczeniu Krakowa dla życia polskiego w ciągu XIX wieku, kreśląc w paru zdaniach typ krakusa, odnotowywał, że „przeciętny krakowianin nie ma w sobie energii, ruchliwości, wesołości i żywości warszawskiej. Nie ma w sobie temperamentu i rozczochrania właściwego ludności lwowskiej. Odznacza go kultura intelektualna, polegająca na krytycznej powściągliwości, na braku skłonności do wybuchów i do emocji. Krakowianin wzięty zarówno w odosobnieniu, jak i w tłumie, ma daleko większą skłonność do krytycyzmu i sceptycyzmu, aniżeli go się spotyka w reszcie Polski. Jest chłodny i rzadko oklaskujący to, co widzi w teatrze, lub to, co słyszy na wiecu. Ma wysokie wymagania i niełatwo czym się raduje”^(). Również sami krakowianie nie mieli o sobie nawzajem zbyt dobrego zdania. Stanisław Koźmian w 1875 r. pisał: „Wielki brak życzliwości, zupełny brak uprzejmości, oto główne rysy życia krakowskiego; Najsilniej tutaj nienawidzą rzeczy udanych i ich twórców, współczucie i sympatia otaczają rzeczy mierne a nieudatne, udanym ogół i jednostki zaprzysięgają zwykle nienawiść, a pastwienie się nad nimi zdaje się tu być rozkoszą godną bogów. Tutaj w ogóle umieją tylko wylewać łzy krokodyle nad niepowodzeniem lub upadkiem. Odstrasza to od Krakowa, mało tu kto przybywa, a kto tylko może, lub nie jest związanym, ucieka albo przemyśliwa o wynoszeniu się stąd. Miasto pozostawione samemu sobie nie odradzając się nowymi żywiołami upada społecznie i towarzysko. Upadek ten jest z każdym rokiem widoczniejszy, pomimo setki nowo wybudowanych domów”^(). Ćwierć wieku później Stanisław Przybyszewski w Synach ziemi w rozdziale Malaria za ten stan rzeczy postanowił obwinić przepływającą przez miasto rzekę Wisłę, która jawiła mu się jako symbol marazmu, tytułowa „malaria” opanowująca miasto i zarażająca swego rodzaju smutkiem, bezwładem paraliżującym jakiekolwiek próby jego przezwyciężenia^(). Ale pod pojęciem „malarii”, jak się okaże, kryło się coś jeszcze: kilku malarzy, którzy temu miastu mieli nadać żywe kolory.
Zanim to nastąpiło, niektórzy poddawali się złudzeniu lub chwilowemu olśnieniu Krakowem, jak Stefan Żeromski, który w 1889 r. podczas pierwszej wizyty – gdy przybył zoperować dłoń uszkodzoną podczas ćwiczeń ze sprężyną gimnastyczną – wręcz zachorował na polskość: „Począłem wciągać w siebie tę atmosferę polską z kamienic, z domów, z wież wiejącą. Odrzuciłem wszelkie myśli inne, prócz rozkoszy oddychania tym miastem ducha, tego »centrum polszczyzny«”^(). Dwa lata później, gdy postanowił przyjechać tu na dłużej, diametralnie zmienił opinię o mieście. Wiązało się to zapewne z nieudanymi próbami podjęcia pracy zarobkowej w „Nowej Reformie”, rozpoczęciem studiów, kłopotami ze znalezieniem mieszkania. Ale we znaki jeszcze bardziej dawała mu się fałszywa usłużność i hipokryzja mieszkańców. W listach do swej narzeczonej Oktawii Rodkiewiczowej niemalże klął: „Obrzydłe to miasto! Nędza kłaniająca się do ziemi wszystkiemu, co błyszczy – i zbytek, ten galicyjski ton, zakała naszego życia”^(). W kolejnych listach padają nie mniej gorzkie słowa: „Cóż to za ohydne miasto, cóż to za chlew. Co za dziura wstrętna... Gorszego miasta pod względem higienicznym nie ma, nie wyłączając ani Kielc, ani Lublina”^(). W ostatnich dniach pobytu miara musiała się już przebrać, bowiem nie zostawiał na mieście suchej nitki: „Wylewam więc na cały Kraków czarę żółci z cytryną i mówię mu jak Jonasz Niniwie – bodaj skisł za to!”^().
Kraków końca XIX wieku nie rozpieszczał pisarzy, ani nie dawał im pełnej swobody poruszania się po mieście o każdej porze dnia i nocy. Pewnym ograniczeniem w rozwoju życia umysłowego była dziś już zapomniana opłata, tzw. szpera, którą należało uiścić przy każdorazowym otwarciu bramy po dziesiątej wieczorem. „Pilnowali tej szpery pilnie – wspomina Drobner – stróże kamieniczni, obecnie dozorcy domów; zamykali punktualnie bramy, a krakowianie spieszyli się przed szperą, choćby tracili wiele przez zbyt wczesne uciekanie z teatru lub imprez wieczornych”^(). Ten przymus wcześniejszego wracania do domu wynikał zapewne także z osławionego centusiostwa krakowian, co niosło za sobą kolejne konsekwencje dla życia artystycznego i kulturalnego miasta. Przed północą na opustoszałych ulicach spotykało się podobno tylko policjanta, samotną „kokotkę” i księżyc.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------