Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Życie na xanaksie - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
21 września 2022
22,90
2290 pkt
punktów Virtualo

Życie na xanaksie - ebook

Życie na xanaksie to dogłębne spojrzenie w teraźniejszość i na detale, które pomijamy w codziennym biegu. W swoim najnowszym tomie Jarosław Mikołajewski, jeden z najbardziej uznanych polskich współczesnych poetów, nie po raz pierwszy oddaje głos emocjom i wrażliwości. Autor skupia się na refleksyjnej obserwacji rzeczywistości, snów. Czasem opowiada o Bogu, innym razem droczy się z nim, pyta o sens życia, które postrzega jako wypadkową bezsilności i pragnień. Tęsknota za zmarłymi, godzenie się ze swoim dojrzałym wiekiem i śmiercią, a także szczere spojrzenie na zmieniające się z biegiem czasu ciało to motywy powracające w kolejnych wierszach. Najnowszy tom jest również odpowiedzią poety na aktualne wydarzenia i wyrazem niezgody na świat, który niesie ze sobą wojny, choroby i cierpienie.

Poezja, która rozszczelnia świat, wykracza poza słowo – i to jest jej największa wartość.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07786-3
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

dzień nieproszony

wpatrywałem się długo w białą furtkę

na niebie

zobaczyłem na ścianie szarą pustkę

po sobie

ujrzałem na chodniku białą chustkę

po tobie

wyłapałem w tramwaju twoją kurtkę

bez ciebie

.

siedzę w metrze otwieram oczy
a tam czyjaś dłoń

jest ślad po obrączce ale

nie ma obrączki

podwójny jak po dwóch

lub po jednej

za to szerokiej i ze szlakiem

na obu krawędziach

paznokcie przycięte nie na kształt

szczytu palców

tylko na przekór ich łagodnym łukom

jak utrącone wierzchołki chmur

linia życia dobrze

skryta za poręczą

na wskazującym blizna od pokrętła

zegarka z późnego peerelu

fałdki na knykciach sztucznie

zasklepione

od skurczu dłoni na pionowym dyszlu

na górze

róże po czułej kroplówce i cztery

rzeki surowo błękitne

gdybym spojrzał wyżej

ale nie spoglądam

tłok taki że nie mam

jak poruszyć głową

.

każdej z córek

przy twojej śmierci ja dzisiaj już jestem

nie młodszy nie starszy lecz jaki dziś jestem

i tylko w tej chwili mogę tobie umilić

to co z tobą będzie w tamtej małej chwili

trzymam cię za rękę nie później niż teraz

jak się trzyma za życie kogoś kto umiera

twoją śmierć już przeżywam bo gdy ona będzie

mnie w tej chwili na pewno przy tobie nie będzie

a nie chcę żebyś wtedy została samotna

więc każda niech chwila będzie nam stokrotna

.

najbardziej okrutny jest jednak październik

deszczowa pora to czas kiedy nagle

idąc pustą ulicą odkrywasz że jesteś

w otoczeniu innych całkiem

niewidocznych

nie wiesz skąd się wzięli czy

deszcz stłumił ich kroki czy stopy tych cieni

nie mają ciężaru prócz wagi domysłów

skąd się wzięli i po co

i tego jeszcze trudnego tobołka

że poza tobą zamieszkali w nich wszyscy

których zobaczyć nie chcesz

bo nie śmiałeś przygotować się na to

ulewne spotkanie

już wolałbyś po śmierci bo da bóg że

widząc twoją starość i śmierć wybaczyliby

wszystko co mówią ci w pochmurnej chwili

co jesteś im winien a o czym nie wiesz

albo nie pamiętasz bez alibi rozległych

podkorowych zaników

.

połowy

nierzadko potrzeba mi twojego istnienia

znaczonego układem prymitywnych znaków

dwukropka z nawiasem

które od niechcenia

przesyłasz o dowolnej godzinie przypływu

byłby jak talerzyk odstawiony na miejsce

po wczorajszym cieście o północnej

porze

wyłożony z tęsknoty za słodkim okruchem

niesprzątnięty ze stołu na wzajemność głodu

czasami jak łódka na ruchliwym szlaku

jestem

wśród innych gdzie nie ma już miejsca

na swobodną żeglugę

bywa jak na morzu absurdalnie ogromnym

na ten kawałek pnia wydrążonego

na nie moją miarę

najlepiej wtedy byłoby zatonąć

albo rozpłynąć się w mgle nad tą wodą

i słuchać czy wołasz z niemego odruchu

jak rybacy na wypadek gdyby ktoś inny wypłynął

żeby się zgubić i wrócić po nitce

czyjegoś wołania

i nie chcą nikomu przeciąć losu

i głosu

ani przez pomyłkę popłynąć oddechem

syreny co śpiewa z niezdarnej tęsknoty

niezwiązanej z nikim kto wypłynął mając

imię własne i imię swojej łódki

wołania do siebie szukamy nie tego

które wzywa wszystkich na powszechny połów

i jest w tym małość nieznośna

i wielkość

i wzniosłość i śmieszność

niezdarnych odpływów

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij