- W empik go
Zygmunt August. Część 1, Królewski jedynak: trylogia - ebook
Zygmunt August. Część 1, Królewski jedynak: trylogia - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 235 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OSOBY:
ZYGMUNT 1. STARY, król polski
KRÓLOWA BONA SFORZA, iego żona
ZYGMUNT AUGUST, koronowany za życia ojca
LIZBETA RAKUSKA, iego iona
X. PIOTR GAMRAT, prymas i biskup krakowski
X. SAMUEL MACIEJOWSKI, biskup płocki, podkancleriy
JAN TARNOWSKI, kasztelan krak… i hetman koronny
PIOTR KMITA, wojewoda krak… marszałek koronny
MIKOŁAJ X. RADZIWIŁ CZARNY, marszałek W. X. l.
MIKOŁAJ X. RADZIWIŁ RUDY. podczaszy W. X. L.
KNIA? OSTAFIJ HRUBAJTIS PODŻGAŁŁO, szlachcic lii.
MARSUPINO, sekretarz królowej Lizbety
STAŃCZYK, trefnis Zygmunta 1.
BEKWARK, lutnista Zygmunta Augusta
KATRINA HOLZELIN, ochmistrzyni królowej Lizbety
AURORA, włoska panna z fraucymeru Bony
G1NEVRA………..
GIACOMO, włoski ogrodnik królowej Bony
PAOLO CELARI mieszczanin krakowski, starszy Bractwa
Strzelecktego
Senatorowie i szlachta, starszyzna i członkowie Bractwa Strzelców
krakowskich, mieszczanie cechowi, włoskie damy królowej Bony,
dworzanie królewscy, pokojowcy, paziowie, pachołki, szalarz
królowej Bony.
Rzecz miedzy r. 1543 a 1545.
AKT 1.
Ogrody wawelskie; Wśród kwietników obsadzonych
bukszpanem wiją się ścieżki Wysypane żółtym pia-
skiem. Grupy drzew i krzeu)ów. W głębi, gdzie
grunt się obniża, widać zębate wręby murów obron-
nych i łuk bramy prowadzącej ku miastu. Ponad
murami w dali panorama Krakowa. – W słonecz-
nej mgle, ponad morzem dachów spiczastych, kry-
tych czerwoną dachówką – Maryacki Kościół, Ra-
tusz z wieżą, szczyty Sukiennic; a dalej wieżyce,
bramy, baszty średniowiecznych forłyfikacyj ota-
czających miasto.
Na przodzie – z prawej ozdobna ława kamienna
w stylu Odrodzenia włoskiego – z lewej altana,
opleciona dzikim chmielem; altana ma dwa wejścia
na przestrzał.
Pogodny, słoneczny poranek kwietniowy.
(Królowa Bona ( królowa Lizbela przechadzają się z orszakiem
dam. Wśród których włoskie panny Bony: Aurora i Cinevra
i Katrina Hólzelln, starsza dama z dwora Lizbety. – Paziowie).
BONA.
Jak panna dworska być na moim stole
– Rozumiem dobrze, iż to upokarza
Waszą Królewską Mość, która na czole
Koronę polską masz – i bratanica
Jesteś Karola, Rzymskiego Cesarza,
Habsburgów cora… (przystaje) Swojego rodzica
A nie mnie winuj o to Miłość Wasza:
Zwłoczy się w Wiedniu posagu wypłata!
Niech w listach swoich Najjaśniejsza córka
Najjaśniejszego rodzica uprasza
O posag…
LIZBETA (dotknięta)
Ociec każdego dukata
Waży, boć właśnie zbroi się na Turka,
Jak o tem Waszej Królewskiej Miłości
Dobrze wiadomo…
BONA (zatrzymując sti znowu)
Wiadomo też o tem,
Że się do męża nie zjeżdża jak w gości,
Że i froncymer i pazie i słudzy
Kosztują siła, a płacą się złotem,
Na które skarb się expensuje… cudzy
LIZBETA (urażana, boleinie)
Z rodem Jagiełłów zdawna spokrewniony,
I mną ten związek umacniając świeżo,
Mój rodzic mniemał, iż mu Jagiellony
W onej tureckiej opressyi zawierzą…
(ze łzami w głosie)
Lecz spłaci wszystko – wszystko – do talara!
BONA (idąc dalej–swobodnie i uprzejmie)
Niech się Królewska Wasza Mość postara,
By wypłacono wszystko i czemprędzej;
Niechaj napisze, iż „Królowa Stara”
Boleje nad tem, że „Młoda Królowa”
?yć w niedostatku musi… bez pieniędzy!
(Przechodzą w ogród. Widać je na dalszych zakrętach ścieżki
Za niemi fraucymer. IV ostatniej chwili przed wyjściem za £ró-
towemł, Ginevra zatrzymała Kabinę Hólzelin).
GINEVRA (półszeptem)
Fraulein Katrino, mam do Was dwa słowa.
HOLZELIN (trochę zdziwiona)
Słucham Signoro.
GINEVRA (i… w.)
Poufna wiadomość…
HOLZELIN
Ja milczeć umiem…
GINEVRA (tajemniczo)
Młody Król Jegomość
Jest rozmiłowan śmiertelnie w Aurorze…
(rozgląda się ostrożnie)
To jeszcze dodam, że Królowa Stara…
(urywa)
Lecz nie powiecie nic…?
(przykłada palec do warg)
HOLZELIN
Uchowaj Boie!
G1NEVRA (szeptem z olurzeniemj
Stara wie wszystko, lecz patrzy bez szpary
Na niegodziwe sprawki swego syna…
– To nie jest kłamstwo I Nie jest przywidzenie
HOLZELIN (chwiejąc głowę smutnie)
Wiem… wiem – niestety – prawdziwa nowina;
Słowa Signory, jak należy, cenię.
G1NEVRA
Młodą Królową ostrzeżcie tajemnie…
HOLZELIN
Ostrzegaćby ją trzeba co godzina,
Bo wciąż Król Młody ma nowe amoryl –
Nic się Jej Miłość nie dowie odemnie,
Jak nie wiedziała nic, że do tej pory
Wy z Młodym Królem takżeście miewali
Te niegodziwe sprawki!
(Cinevra zaskoczona jej słowami, chce przeczyć. – Holzelin nie
dopuszcza jej do słowa–i ironia).
Dla Aurory
Ginevre zdradził! Ot, zazdrość Was pali
I zemsty Wam sic chce!
(z niskim ukłonem dworskim)
Sługa Signory!
(Zawraca k" nadchodzącym obu kółowym i przytacza sie nie-
znacznie do ich orszaku – GineOra stropiona również).
BONA (nadchodząc ogrodem, do Lizbety)
Jagiellonowie? Pewnie… zacni Króle,
Jeno już we krwi tę mają przywarę,
Iżby gotowi z siebie zdjąć koszulę,
By wszystko rozdać w hojności nad miarę:
Niech u nich każdy na królewskim chlebie
Tuczy się darmo i niechaj kieszenie
Królewskiem złotem – siła może – natka!
Tak pasąc drugich, zubożyli siebie…
– Stary Jego Mość Król poprawił mienie,
Lecz gdyby nie ja, tezby do ostatka
Rozdawał wszystko, nie patrzając komu…
Taka w Jagiełłach jest chuć marnotrawna!
LIZBETA
(słuchała niechętnie, odpowiada nit bez ukrytej ironii).
Wasza Królewska Miłość, jako matka
Rodu Jagiełłów, znacie tego domu
Cnoty i wady, żyjąc w nim oddawna;
Wam tedy ozwać wolno się z przyganą
Krwie Jagiellońskiej – mnie gdy za mąż dano,
Pół roku niemasz, w dom ten słynny chwałą,
– Wybaczcie przeto, Najjaśniejsza Pani,
Ale mnie słuchać nawet nie przystało,
Gdy Jagiellońską familię kto gani.
BONA (ukrywając rozjątrzenie – słodko)
Godne pochwały i pamięci słowo!
1 rozum dziwny w tak młodej niewieście!
– Pamiętać będę, jak w tym domu nową
I jak nieomal obcą w nim jesteście;
Zaczem nieprędko znów kiedy – nieprędko,
Waszą Królewską Mość Panią Synową
Będę bawiła taką pogawędką:
W domowych sprawach poufną rozmową!
(Odwraca się od niej plecami, w głąb ogrodu, gdzie ukazał tle
był ogrodnik włoski, Giacomo, przywiązujący krzewy do palików.
Lizbela z Katriną Holzelin usiadły na kuaiiennej ławie i roz-
mawiają ctcha).
BONA (do Aurory)
AI To Giacomo, wołać go w tej chwili…
(Aurora biegnie w głąb ogrodu Wołać Giacoma).
LIZBETA
(do Kalriny, kto,a nalegała na nią o coi po cichu).
Nie jestem głodna…
HOLZELIN
Niechże się posili
Wasza Królewska Mość…
(Lizbeta wzbrania się w dalszej cichej rozmowie)
AURORA
(podbiegłszy tymczasem w głąb ogrodu, woła:)
Ohe! Giacomo,
Vieni qua! Presto!
(wraca do Bony. Giacomo porzucił robotę, idzie spiesznie ku
Bonie)
HOLZELIN (na ławie, półgłosem do Lizbety)
Jeszcze do obiadu
Daleko…
LIZBETA
(do Hólzelin, od niechcenia, byłe ją zbyć)
Chyba – sera kawałeczek
Parmezańskiego…
(Hólzelin skłania sie przed nią i wychodzi)
BONA (do Giacoma, który właśnie podszedł)
Kazałam ci słomą
Na noc okrywać pędy winogradu,
– Nie okrywane!… Byłam u porzeczek,
– Jakżeś je sadził? Schną i liście tracą!
Róż nie podlewasz…
GIACOMO
(wystraszony mnie W ręku czapeczkę z piórkiem)
Mam za mało beczek
Na wodę…
BONA (wybuchając hamowaną złością)
Ol che balordo! Che pazzo!
Za co cię płacę? I Za co?! Za co?! Za co?!
Iżby schło wszystko!?
{uderza go wachlarzem po twarzy)
Masz! Masz! Masz! Masz zato!
– A! Bestia brutta! Cari sciagurato!
Va via!
(Giacomo skłania się I wychodzi)
(Hólzelin na srebrnej tacy wnosi srebrny talerzyk z parmezańskim
serem i nożyk)
BONA
(spojrzała na nią zezem – do Pazia spokojnie na pozór)
Wołać mi tutaj szafarza!
(Paź wybiega pedem – z przeciwnej strony ogrodu wchodzi głę-
bią Bekwark. Na widok; obu królowych, staje w nizkim ukłonie)
BEKWARK
Najmiłościwszym swym Królowom obu,
Tej co jak słońce blaskiem świat obdarza.
Tej – co jak tęcza jaśnieje w swej krasie,
Kłaniam się, sługa wierny aż do grobu.
LIZBETA (żywo do BekwaĄa)
Wynijdzie-li Wasz Pan do wirydarza?
BEKWARK
Szukam go właśnie.
BONA (siadając na ławie obok Lizbety)
Spiewaj-że Nam zasię
Mości Bekwarku…
(Bekwark skłonił się, zdjął lutnię przewieszoną przez ramie
na złocistym sznurze i stroi)
GINEVRA do Btkwarlta
„Le due luciole” I
AURORA
Nie – nie I Śpiewajcie: „ baccio damore”!
TRZECIA DAMA
Nie I „Io (amo – „lo tamo”!
BEKWARK
(nastroiwszy lutnią skłania sit z uimiechem)
Zaśpiewam każdej – silenzio Signore I
(śpiewa, wiórując sobie na lutni)
Bella che dormi
Sui letto dei lior
Prendi dormendo
Un baccio damor
S un baccio tolfende,
Perdona 1ardir,
O bella che dormi,
O lingi dormir.
Dormendo, sognando
Tu parli di me –
O bella che dormi lo veglio per te I…
(w Uad za paziem wchodzi szybko szafarz z lewej. Bona prze-
rywa śpiew Betfwatk.a, i spiesznie podchodzi k_u szafarzowi –
doniosłym głosem)
Ten ser?… Jak śmiałeś dać z mojej spiżarnie?
Jeno za moim wyraźnem rozkazem
Wolno wydawać –! A za drugim razem
To ci – per Dionie ujdzie bezkarnie!
Kto panią tutaj, nie wiecie nicponie?!
…Drugi raz tego już nie puszczę płazem,
Na cztery wiatry ciebie precz wygonię,
Forfante sciocco! – Lecz do razu sztuka…
– A teraz możesz odejść… do kaduka!
(Szafarz skłania się i wychodzi)
(Cisza przygnębiająca: damy dworski Bekwark fie śmią
podnieść oczu. Długie milczenie. Lizbela odstawia talerzyk
rem jeszcze nie tkniętym i wychodzi w ogród na prawo – za
nią Hblzelin)
BONA
(patrzy za nią przez chwilę wzruszając ramionami)
O co jej poszło?…
(żegna się)
Wzdyć ani pół słowa
Nie rzekłam do niej… Fochy! Ceregiele!
– Więc mi nie wolno przy niej dworzanina
Mojego skarcić? Ta Pani Synowa
Już sobie ze mną pozwala za wiele!
O lada fraszkę zaraz kwaśna mina,
O wszystko na mię, jak kot na psa, parska,
Moje postępki mierzą ją i korcą,
Nawet się rządzić w mym domu zaczyna 1
Arcyksiężniczka! Bratanka Cesarska!
Ja sobie wprawdzie byłam jeno Sforzą,
Lecz gdym zjechała tutaj z Medyolanu,
To ze mną razem i posag mój cały
Mężowi memu dostał się i Panu –
Zygmunt August Ca. I.
Z
A z jej posagu nikt nie widział szkuda
I nie zobaczy!
(Panny włoście przytakiwały, śmiejąc się z najzjodliwszych
wymysłóu) Bony, która zwraca się ku nim)
Wszystkieście widziały,
Że nikt jej nie krzyw nic – odęła wargi,
Poszła się dąsać. I pewno się uda
Z wielkim lamentem do Starego Króla
I na złą świekrę wytoczy swe skargi!
(Bekwark tymczasem, gdy Bona mówiła, porozumiał się nie-
znacznie wzrokiem z Aurora i wcisnął jej w rękę fot i klucz, które
Wyjął z torebki wiszącej u pasa. Aurora niepostrzeżenie scho-
wała list i klucz za gorset.– Wchodzi Zygmunt August, dwu-
dziestoczteroletni, wytworny w ruchach i obejściu, na Wardze młody
wąs, mała czarna broda rozczesana w dwa końce. Ubrany świetnie
W aksamitny i atłasowy strój włoski, na szyi złoty łańcuch, na
głowie płaski beret z białem piórkiem)
ZYGMUNT AUGUST (do Bony)
Najmiłościwsza Matko – dnia Wam życzę
Dobrego…
{całuje Bone W rękę bardzo czule – skłania się dwornie pannom,
które powitały go ceremonialnym ukłonem, ujmując suknię
w palce)
BONA (rozpromieniona całuje go w czoło)
Ancbe buon giorno! Siądź przy mnie
Twa Miłość…
(sadza go przy sobie na ławie – wpatruje się weń)
Blade nieco masz oblicze;
Żle spałeś? Albo na wiosennem zimnie
Zbladłeś?… – Gismondo mio carissimo.
Nie dbasz o siebie: w tak lekkiej odzieży
Chodzisz, a kwiecień zalatuje zimą
W tym kraju waszym. Jeszcze podmuch świeży
Wieje z północy…
ZYGMUNT AUGUST
(z uśmiechem żartobliwym, znowu ją w ręk.c całuje)
Wy, najlepsza z matek.
Wciąż chcielibyście mnie zawijać w puchy…
Przedsię jam znowu nie taki gagatek I
Na łowach znoszę śnieżne zawieruchy
A nic mi nie jest… Juzem z pacholęcia
Wyrósł. –
(urywa; nagle spoważniał)
J nie wiem, przecz mię za pacholę
I Wy i Rodzic Król Stary wciąż macie?
BONA
Wszak-ci Twa Miłość masz we wszystkiem wolę I
ZYGMUNT AUGUST
Pragnąłbych także mieć do czynów pole.
– Jak na królewskim siadłem Majestacie,
W chłopięcych leciech mych koronowany,
Tak też i dotąd Król ze mnie chłopięcy!
Wojewodowie nawet Kasztelany
Ważą w tym kraju i mogą w nim więcej
Niż ja! Król Ociec i Wy całą władzę
Macie w swych ręku. Chciałbych o tem szczerze
Z Królem dziś mówić… Żali się ozwiecie
Życzliwie za mną?
BONA (wymijając)
Dziś mówić nie radzę:
Dziś pono burza nad nami się zbierze…
ZYGMUNT AUGUST
O cóż to zasię?
BONA (z przekąsem)
Królowej Lizbecie
Nie w smak, żem przy niej mojego szafarza
Zgromiła…
ZYGMUNT AUGUST
Cóż stąd?
BONA
Pewno mnie obwini
Przed Królem; w dąsach poszła z wirydarza…
ZYGMUNT AUGUST
Dotąd nie śmiała skarżyć – nie uczyni
Tego i dzisiaj..
BONA (do Bekwarka i panien)
Idźcie zagrać w pallę…
(Panny z Bekwarkiem biegną w głąb ogrodu: widać jak wśród
zieleni grają w piłkę podbijając ją wolantami; śmiechy, na-
woływania)
BONA (wybucha)
Zcierpieć nie moge tej twojej Niemkini!
Na sam jej widok burzy mi się dusza I…
Jakoż w niepamięć puścić wszystkie żale
Przeciw jej ojcu: Zapolyę Janusza
Skrzywdził, sierotę, wydarł mu koronę…
ZYGMUNT AUGUST (odtrąca imiało)
Iemu Lizbeta wszak niewinna cale…
BONA
A moja biedna córka Izabella,
Cóż była winna?… Twa Miłość w obronę,
Małżonkę swoją bierzesz? – Ja to chwalę!
Wszak córką mego jest nieprzyjaciela,