Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Żyj na zdrowie! - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 czerwca 2025
24,90
2490 pkt
punktów Virtualo

Żyj na zdrowie! - ebook

„Żyj na zdrowie!” to brutalnie szczera opowieść o dorastaniu w cieniu przemocy, alkoholu i emocjonalnego głodu. To nie jest poradnik. To nie jest literatura terapeutyczna. To zapis dzieciństwa, którego nikt nie powinien doświadczyć — a które wciąż przeżywa zbyt wiele osób w ciszy. Autorka, skrywająca się pod pseudonimem, prowadzi nas przez zakamarki wspomnień, które miały zniknąć, ale wciąż powracają: niewidzialność, lęk, samookaleczenia, pierwsze upokorzenia, szukanie miłości w spojrzeniach obcych i próby przetrwania w rodzinie, która bardziej bolała niż koiła. To opowieść o tym, jak łatwo nauczyć się milczeć i jak trudno potem nauczyć się mówić. Jeśli kiedykolwiek próbowałeś „być grzeczny, żeby nie przeszkadzać”, jeśli udawałaś, że wszystko gra, mimo że serce było w kawałkach — w tej książce odnajdziesz siebie. To nie jest historia o zwycięstwie. To historia o tym, że nadal tu jesteś.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 584 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ta książka porusza tematy, które mogą być trudne lub wywołujące silne emocje. Wśród nich znajdują się:

- przemoc emocjonalna,
- zdrada i toksyczne relacje,
- zaburzenia psychiczne (depresja, PTSD, zaburzenia lękowe),
- samookaleczenia i myśli samobójcze,
- zaburzenia odżywiania,
- hospitalizacja psychiatryczna,
- skomplikowana relacja z rodzicem.

Choć książka powstała z intencją zrozumienia i ukojenia, niektóre fragmenty mogą wywoływać trudne wspomnienia lub stany lękowe, szczególnie u osób wrażliwych lub aktualnie przechodzących kryzys. Jeśli czytasz i czujesz, że robi się zbyt ciężko, zrób przerwę. Twoje bezpieczeństwo i samopoczucie są ważniejsze niż każda strona.OD AUTORKI

To nie jest książka terapeutyczna. Nie znajdziesz tu gotowych rozwiązań, mądrych rad ani planu krok po kroku.

To opowieść. Osobista. Surowa. Niedoskonała. Prawdziwa.

Kiedy zaczęłam pisać, kierowała mną potrzeba autoterapii. Łatwiej było ubrać emocje w słowa niż wypowiedzieć je na głos. Tekst dawał mi przestrzeń, której nie potrafiłam znaleźć nigdzie indziej. W tamtym czasie spełnił swoją funkcję. Ale z czasem dotarło do mnie, że w całym moim procesie terapeutycznym brakowało jednego, bardzo istotnego elementu: zrozumienia.

Wielokrotnie opowiadałam o swoich doświadczeniach terapeutom. Miałam narzędzia, wiedzę, wsparcie profesjonalistów. Ale nie miałam zaufania do bliskich. Nie czułam się wysłuchana ani rozumiana przez tych, na których teoretycznie powinnam móc się oprzeć. Nie mogłam też wymagać, aby ktokolwiek rozumiał mnie w pełni.

Motywacyjna literatura, psychoedukacja, diagnozy – to wszystko ma swoje miejsce. Ale żadne z nich nie zastąpi obecności drugiego człowieka. Kogoś, kto usiądzie obok w chwili zwątpienia. Bez oceniania. Bez analizy. Bez etykiet.

Czasem wystarczy jedno słowo. Takie, które niesie w sobie największą siłę:

„Rozumiem.”

I właśnie to chciałabym Ci dzisiaj powiedzieć, Droga Czytelniczko / Drogi Czytelniku.
Jeśli w jakimkolwiek fragmencie tej historii odnajdziesz siebie wiedz, że nie jesteś sam/a.

Rozumiem.Rozdział 1

Moja historia sięga dwudziestu trzech lat wstecz. To wtedy pojawiają się pierwsze wspomnienia. Miałam sześć lat. Pamiętam niebieską sukienkę z cekinami, którą dostałam w prezencie od babci na szkolny bal. Była piękna, z rozkloszowanym spodem, dokładnie taka, jaką mała dziewczynka mogłaby sobie wymarzyć. Przez długi czas towarzyszyło mi przekonanie, że wspomnienie dotyczy właśnie tej kreacji, bo czułam się w niej wyjątkowa, dojrzalsza i nadzwyczaj ważna.

Jednak - tak jak wiele z tych pierwszych lat - moja pamięć całkowicie pominęła poprzednią noc. Dopiero dziś, na zdjęciu, zobaczyłam opuchnięte od płaczu oczy i uśmiech, na widok którego mam ochotę przytulić tę drobną dziewczynkę. W moim domu nie było ciepła, a jedynie pożary, pozostawiające zgliszcza w postaci ciągłych wyrzutów i napiętej atmosfery. To wspomnienia, nierozerwalnie związane z nałogiem, które wprowadziły moje życie na smutniejsze tory.

Mieszkaliśmy w małym mieście w górach. To przyjemna, turystyczna okolica, choć dla mnie ostatnie miejsce, w którym mogłabym odpocząć. Duży, wielorodzinny dom, piękne spacerowe okolice, a my - otoczeni pełną pozorów mgłą, która dopiero dziś znajduje ujście. Nasze mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze i miało około czterdzieści metrów kwadratowych. Dwa pokoje i nas sześcioro: ja, mama, tata, moje dwie siostry i ona… niezmącona wyrzutami sumienia - wódka.

Towarzyszyła nam przy wielu wydarzeniach: urodzinach, imieninach, świętach, komuniach – właściwie nie było okazji, która okazałaby się nieodpowiednia. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, jak bardzo moja mama jest nieszczęśliwa i jak my - przez cały ten czas - smuciliśmy się razem z nią. Ten smutek z czasem przeszedł w złość, lęk i całą gamę emocji, które dopiero uczę się nazywać.

Kiedy myślę o wczesnych latach dzieciństwa, nie przypominam sobie żadnych dobrych momentów. Staram się i próbuje dostać do najgłębszych zakątków swojej pamięci, ale nic nie znajduję. Wiem, że na pewno takie były, lecz zostały ukryte i zamknięte w ciemnej skrzyni, razem z chaotyczną masą spraw, których mała dziewczynka nie powinna pamiętać. Pozornie silna, już wtedy wiedziała, że to za dużo.

Pierwsze lata szkolne, to dla mnie ogrom wiedzy i nabytych umiejętności. Doskonale nauczyłam się maskować swoje emocje i stwarzać pozory szczęśliwego dziecka. Wiedziałam też, czym jest wstyd. Szczerość zawsze wzbudzała we mnie obawy przed brakiem akceptacji otoczenia. Nie chciałam, aby ktoś zobaczył, jak bardzo jestem pokiereszowana. Intuicyjnie ukrywałam swoje emocje, uaktywniając pierwsze mechanizmy obronne. Chciałam się dopasować, być jak inne dzieci i udawać, że mam dobry dom. Nie miałam.

Nie wiem, w którym momencie moja podświadomość zaczęła sygnalizować, że coś się nie zgadza i moje życie powinno wyglądać inaczej, ale te przeczucia pojawiały się coraz częściej. Zaczęłam je zauważać w pozornie zwykłych sytuacjach jak wtedy, gdy mama spóźniała się z pracy. Wiedziałam, że dopuszczalny czas to maksymalnie dwie godziny, bo wtedy istniała szansa, że - jeszcze w miarę trzeźwo myśląc - pójdzie spać.

Największy niepokój budziła jej nieobecność do późnych godzin wieczornych. To była zapowiedź nieprzespanej i przepłakanej nocy. Ciągłe napięcie, obgryzanie paznokci, odliczanie czasu, nasłuchiwanie, czy wraca – a jeśli tak, to jak brzmi jej chód. Te sygnały zaczęłam rozróżniać naprawdę szybko, próbując przygotować się na najgorsze. Mimo wielu praktyk dziś wiem, że to nie było możliwe.

Moja mama nie jest złym człowiekiem. Pogubionym na pewno, ale nie złym. Mimo, że ja i moje siostry nigdy nie byłyśmy dla niej priorytetem, wiem, że gdzieś w głębi ją kocham. Kiedy wracam myślami w przeszłość i zastanawiam się, jaka właściwie była, przychodzi mi na myśl niewiele skojarzeń. Na pewno nigdy nie okazywała uczuć, nie potrafiła rozmawiać ani przyjmować pomocy. Nic dziwnego, że alkohol okazał się doskonałą ucieczką. Pozwalał jej nie myśleć, nie pamiętać, a tym bardziej nie konfrontować się z problemami.

Jako małe, bezbronne dziecko byłam początkowo pomijana w rodzinnych awanturach. Ale zawsze obserwowałam je z przerażeniem w oczach, a moje działania ograniczały się do krzyków i rozpaczliwego płaczu.

Czy istnieje gorsze miejsce, w którym dziecko może dorastać? Być może. Ale mój świat, w każdym takim momencie, sypał się niczym domek z kart. Nie rozumiejąc przyczyn konfliktu, mój organizm działał jak automat, którego zadaniem było przetrwanie. Moje potrzeby nie były istotne. Nie było dla nich miejsca ani czasu.

Czułam się całkowicie przezroczysta i samotna, a te uczucia dojrzewały we mnie przez lata, by efektem kuli śnieżnej zburzyć dzisiaj wszystko, co wydawało mi się, że wypracowałam.

Ukrywając w głowie tę kilkuletnią wersję mnie, staram się być bardziej wyrozumiała, wrażliwa na jej niezaopiekowane potrzeby. Zachęcam ją by wyszła na światło i przestała się bać. Nie działa. Wiem doskonale jak się wtedy czuła i jak destrukcyjnie działa to na nas dziś a mimo tego, dominujące poczucie przerażenia przejmuje kontrolę i czasami brakuje mi sił, by udźwignąć nas obie.

Chciałabym cofnąć się w czasie, by ktoś pokazał mi co powinnam zrobić, jak żyć. Nauczył, jak sobie radzić, jak być sobą, a przede wszystkim jak rozpoznawać swoje potrzeby. Tych umiejętności wciąż nie posiadam, choć mam nadzieję, że może część z nich jeszcze uda mi się zdobyć.Rozdział 2

Będąc w terapii, wciąż powracają do mnie wyparte wcześniej wspomnienia. Niektóre szczególnie zapadły mi w pamięć, pozostawiając niezabliźnione do dzisiaj rany. Pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach i natrętnie wyświetlają kadry minionych wydarzeń.

Ostatnio widuję zieloną bluzę z kapturem, którą dostałam po starszej siostrze, gdy z niej wyrosła. To był jeden z tych wieczorów, gdy rodzice uczestniczyli w sąsiedzkiej posiadówce, a siostry spędzały czas ze znajomymi. Ja zostawałam w domu, odrabiając lekcje i odliczając czas do ich powrotu. Między kolejnymi zadaniami z matematyki a wypracowaniem z polskiego, moje myśli krążyły wokół nadciągających, znanych z autopsji wydarzeń.

Zastanawiałam się, w jakim stanie będzie mama, jak bardzo tata będzie się wściekał i czy powinnam schować się w łóżku, czy może tym razem będę na tyle odważna, żeby spróbować zapobiec kolejnej pijackiej awanturze. Kiedy w końcu wrócili, wiedziałam, że choćbym wykazała się największą odwagą i dojrzałością, na jaką było mnie stać, nie mogłabym nic zrobić. Mama była mocno pijana, a tata przybrał ten swój ostry, lodowaty wyraz twarzy. Wiedziałam, że nie odpuści, a mamie da tylko kolejny pretekst, by wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzi.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij