- W empik go
Żywot Nerona - ebook
Żywot Nerona - ebook
Ze wstępu: Można być autorem starożytnym, a jednocześnie na wskroś młodym, tak jak najmłodszy nawet autor może być jednocześnie starym idiotą. W piśmiennictwie starożytnym pociągała mię zawsze właśnie jego młodość i bujna żywiołowość. Swetoniusz, choć żył między 65 a 135 r. naszej ery, ma styl tak barwny i porywający, tak młody i rozkoszny, iż nazywanie go autorem starożytnym zakrawa na przemiły paradoks. Z „Żywotów dwunastu Cezarów” wybrałem żywot Nerona mocno aktualny w chwili, gdy każdy z nas pyta siebie i innych „Quo vadis?” Okrucieństwo krwawe wieków minionych przesłoniła lekka mgła. Gdyby dziś żył Neron, niewątpliwie nie popełniałby dawnych morderstw. Zamiast urządzać nieludzkie walki dzikich zwierząt z chrześcijanami, obłożyłby tych biednych ludzi szeregiem podatków: majątkowym, dochodowym, rozchodowym... Otrzymawszy wezwanie do zapłacenia podatku państwowego od magistrackich, chrześcijanin sam udałby się do klatki zgłodniałego lwa. W starożytnej Romie „w czasach złych” gladiatorzy byli na arenie goli; przyglądali im się obywatele ubrani. Czyż może scena taka robić wrażenie dziś „w czasach dobrych”, gdy wszyscy obywatele są goli? Przodek Nerona – jak mówi Swetoniusz – dowodził potężną flotą. Dziś Neron niewątpliwie dowodziłby, że mu brak floty. Swetoniusz, chcąc zaimponować nam, opowiada, iż młodziutki Neron miał węża w kołysce. A my tu mamy dziś węża w kieszeni – i nic! Niektóre rzeczy się przedawniły. Rzymski władca sądził, że rozrzutność jest jedynym sposobem zużytkowania bogactw. „Aby uchodzić za skąpca w jego oczach wystarczało robić rachunki. Nigdy nie włożył jednego ubrania dwukrotnie”. Dziś by oszczędzał. Neron wymordował, jak wiemy, tysiące wyższych i niższych urzędników Imperium. Dziś by ich zredukował. Neron wygłaszał deklamacje. Dziś by wygłaszał deklaracje. Miał przy tym, według Swetoniusza, do ostatniej chwili wiernych Wyzwoleńców...
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-539-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W wolnej Polsce spotykamy najczęściej dwie rzeczy wolne: przekłady i żołądki. Wolny przekład ma przytem tę niewątpliwą wyższość nad żołądkiem, iż niestrawność jego mniej szkodzi zdrowiu: można go poprostu nie czytać.
Niewątpliwie niestrawną rzeczą w tłomaczeniach są natomiast komentarze, w których tłomacz, zdaniem własnem zawsze mędrszy od autora, a tembardziej od czytelników, stara się tym naiwnym stworzeniom wytłomaczyć, wyłożyć i udostępnić, co tamto naiwne stworzenie kiedyś, gdzieś o czemś napisało.
Rzecz polega na gruntownem nieporozumieniu: tłomacz rzadko kiedy mędrszym jest od czytelnika, chyba jedynie pod tym względem, że mu za przekład płacą, podczas gdy czytelnik musi za przekład płacić.
Tłomaczenie autorów starożytnych poprzedza zazwyczaj tłomaczenie się tłomaczów przed publicznością, dlaczego tych autorów przełożyli. Jeżeli chodzi o mnie, to przekładam tych pisarzy, których przekładam nad innych.
Dzieła klasyczne „uzupełnione” komentarzami rozpoczyna zazwyczaj „słowo wstępne”, które nierzadko jest całym szeregiem słów występnych. Pisarzowi, klepiąc go po ramieniu, wybacza łaskawie szanowny tłomacz, iż urodził się tyle a tyle wieków temu, a następnie dobrotliwie wyjaśnia, iż nie owego pisarza w tem wina, lecz jego rodziców a właściwie matki i jej przyjaciela. Następnie tłomaczy nam naukowo, gdzie i jak się urodził starożytny pisarz, kiedy i dlaczego.
Komentarz stara się ożywić przebrzmiale dzieło, obojętne dla współczesnego czytelnika, usiłuje zgalwanizować trupa i dać mu sztuczne rumieńce. Najczęściej się to nie udaje. Sztuczne rumieńce rumienią się wprawdzie, ale nieboszczyk pachnie doprawdy nieładnie.
Aby tego uniknąć, nie należy dawać czytelnikom do czytania nieboszczyków. Niech spoczywają w trumnie bibljotek.
Można być autorem starożytnym, a jednocześnie nawskroś młodym, tak jak najmłodszy nawet autor może być jednocześnie starym idjotą.
W piśmiennictwie starożytnem pociągała mię zawsze właśnie jego młodość i bujna żywiołowość. Swetonjusz, choć żył między 65 a 135 r. naszej ery, ma styl tak barwny i porywający, tak młody i rozkoszny, iż nazywanie go autorem starożytnym zakrawa na przemiły paradoks.
Z „Żywotów dwunastu Cezarów” wybrałem żywot Nerona mocno aktualny w chwili, gdy każdy z nas pyta siebie i innych „Quo vadis?”
Okrucieństwo krwawe wieków minionych przesłoniła lekka mgła. Gdyby dziś żył Neron, niewątpliwie nie popełniałby dawnych morderstw.
Zamiast urządzać nieludzkie walki dzikich zwierząt z chrześcijanami, obłożyłby tych biednych ludzi szeregiem podatków: majątkowym, dochodowym, rozchodowym... Otrzymawszy wezwanie do zapłacenia podatku państwowego od magistrackich, chrześcijanin sam udałby się do klatki zgłodniałego lwa.
W starożytnej Romie „w czasach złych” gladjatorzy byli na arenie goli; przyglądali im się obywatele ubrani. Czyż może scena taka robić wrażenie dziś „w czasach dobrych”, gdy wszyscy obywatele są goli?
Przodek Nerona – jak mówi Swetonjusz – dowodził potężną flotą. Dziś Neron niewątpliwie dowodziłby, że mu brak floty.
Swetonjusz, chcąc zaimponować nam, opowiada, iż młodziutki Neron miał węża w kołysce. A my tu mamy dziś węża w kieszeni – i nic!
Niektóre rzeczy się przedawniły. Rzymski władca sądził, że rozrzutność jest jedynym sposobem zużytkowania bogactw. „Aby uchodzić za skąpca w jego oczach wystarczało robić rachunki. Nigdy nie włożył jednego ubrania dwukrotnie”. Dziś by oszczędzał.
Neron wymordował, jak wiemy, tysiące wyższych i niższych urzędników Imperjum. Dziś by ich zredukował.
Neron wygłaszał deklamacje. Dziś by wygłaszał deklaracje.
Miał przytem, według Swetonjusza, do ostatniej chwili wiernych Wyzwoleńców...
Juljan Ejsmond.NERON.
I. Dwie najsławniejsze gałęzie rodu Domicjuszów stanowiły rodziny Kalwinów i Aenobarbów. (Miedzianobrodych).
Aenobarbowie uważają za swego protoplastę Lucjusza Domicjusza.
Wracając z pola bitwy, spotkał, razu pewnego dwóch młodzieńców o boskiem obliczu; kazali mu zawiadomić senat o zwycięstwie, które podówczas było jeszcze wątpliwem; na znak boskiego posłannictwa zmienili mu kolor brody z czarnego na miedziany. Wszyscy potomkowie Lucjusza byli miedzianobrodymi (skąd poszło miano Aenobarbów). Wszyscy nosili imiona Knejusz lub Lucjusz.
Warto poznać ich cnoty, z których tak się wyrodził Neron, i wady, które po nich odziedziczył.
Knedjusz Domicjusz, przodek Nerona, będąc konsulem, pobił Arwernów i Allobrogów i przejechał w tryumfie na koniu przez prowincję, którą rządził, otoczony tłumem żołnierzy.
Mówca Krassus wyrażał się o nim, iż nic dziwnego że posiada miedzianą brodę, mając usta z żelaza, a serce z ołowiu.
Syn jego, jako pretor, pragnął oskarżyć Juljusza Cezara przed senatem o bezprawia i bezbożności, popełnione w czasie konsulatu.
Będąc zaś konsulem, starał się pozbawić Cezara dowództwa legjonów Gallijskich, naznaczony na jego miejsce przez stronnictwo Pompejusza, został wzięty do nie» woli na Korfu na początku wojny wewnętrznej. Obdarowany swobodą udał się do obleganej Marsylji, którą jednak wkrótce opuścił. Zginął pod Pharsalą.
Zbyt mało miał stanowczości, zbyt wiele surowości.
Raz, w chwili rozpaczy pragnął sobie odebrać życie i zażył trucizny. Ale natychmiast pożałował tego, wziął odtrutkę i obdarzył wolnością przewidującego lekarza, który przygotował truciznę w ten sposób, by osłabić jej skutek.
Skoro Pompejusz zastanawiał się, jak należy traktować tych, co pozostaną neutralni w czasie walki między nim a Cezarem, on jeden jedyny był za tem, by ich traktować jako wrogów.
III. Pozostawił po sobie syna, najlepszego z Domicjuszów. Na skutek prawa „lex Pedia”, skierowanego przeciw mordercom Cezara (do których nie należał), wycofał się razem z przyjaciółmi swymi Kassyuszem i Brutusem, a po śmierci ich zachował i wzmocnił potężną flotę, którą dowodził. Oddał ją dobrowolnie Markowi Antonjuszowi po klęsce swego stronnictwa. Przez wdzięczność pozwolono mu na powrót do ojczyzny i obsypano zaszczytami (mimo że skazany był przez lex Pedia).
Podczas wojny wewnętrznej był jednym z wodzów Antonjusza. Żołnierze, którzy wstydzili się słuchać rozkazów Kleopatry, chcieli obwołać go wodzem, ale, nie czując się na siłach do przeprowadzenia tego, ani do odmowy z powodu złego stanu zdrowia – przeszedł do Augusta.
I on jednak nie był pozbawiony wad. Antonjusz twierdził, że Miedzianobrody opuścił go tylko dlatego, by znaleźć się przy swej kochance Serwilji Nais.
IV. Synem jego był Domicjusz, egzekutor testamentu Augusta. Znany w młodości swej ze zręcznego kierowania rydwanem i oznak zaszczytnych, zdobytych w wojnie germańskiej. Był dumny, rozrzutny i okrutny...
Będąc konsulem i pretorem, urządzał widowiska-pantominy, w których występowała szlachta i damy z rzymskiego towarzystwa. W cyrku i we wszystkich dzielnicach miasta urządzał walki dzikich zwierząt i gladjatorów tak nieludzko okrutnie, iż August po zrobieniu bezskutecznych wymówek musiał zabronić tego rodzaju „zabaw” specjalnym edyktem.
V. Z Antonji Starszej miał on syna, którego życie było haniebnem. Syn ów, a ojciec Nerona, w młodości zabił jednego z niewolników za to tylko, że ten nie mógł pić tyle, ile mu kazał. Miało to miejsce na Wschodzie, na dworze Kajusa Cezara.
Wydalony za tę zbrodnię nie zmienił sposobu postępowania. Rozjechał umyślnie małe dziecko na via Appia, rozpędziwszy galopem swoje konie, wykłuł oko jednemu z rycerzy rzymskich, który publicznie ganił jego czyny; wiarołomstwo jego dochodziło do niebywałych granic: odmawiał płacenia należności i nagród na wyścigach. Dopiero drwiny jego siostry i skargi przedsiębiorców zmusiły go do obietnicy, iż na przyszłość zwycięzcy otrzymają umówioną zapłatę.
Pod koniec panowania Tyberjusza oskarżony był o zbrodnię zniewagi majestatu, o cudzołóstwo oraz o kazirodcze stosunki z siostrą swoją Lepidą. Zmiana panującego oswobodziła go od niechybnej kary. Umarł na puchlinę wodną w Pyrgos, pozostawiając z Agryppiny (córki Germanikusa) syna imieniem Neron.
V. Neron przyszedł na świat w Ancjum w 9 miesięcy po śmierci Tyberjusza, 15 grudnia o świcie. Promienie słońca oświeciły go – nim dotknął ziemi. . Pomiędzy wielką ilością niemożebnych prognostyków zacytować jeszcze można słowa Domicjusza-ojca, gdy składano mu życzenia z powodu narodzin syna: „z Agryppniny i ze mnie może przyjść na świat tylko potwór, bicz ludzkości!” W dzieciństwie swojem skazany był na różne braki. Po wygnaniu Agryppiny wychowywał się u ciotki swej Lepidy pod kierunkiem tancmistrza i fryzjera.
Za rządów Klaudiusza otrzymał spadek po ojcu, a następnie i po teściu Kryspusie Passienusie. Matka jego