- W empik go
Żywy bóg. A Living God - ebook
Żywy bóg. A Living God - ebook
Jedna z japońskich opowieści opartych na miejscowej tradycji mającej źródło w autentycznych wydarzeniach. Jest to piękne i wzruszające opowiadanie o Hamaguchi Gohei, postaci historycznej, żyjącej w XIX wieku, o człowieku, który poświęcił wszystko, co miał, aby uratować innych ludzi. I to stało się powodem, iż stał się dla nich żywym bogiem. Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-475-6 |
Rozmiar pliku: | 102 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I.
Niezależnie od wymiaru świątynie lub kaplice nieskalanego Shinto są zbudowane w tym samym archaicznym stylu. Typową świątynią jest podłużny budynek z nielakierowanego drewna, z bardzo stromym, zwisającym dachem. Przód jest szczytem, a górna część wiecznie zamkniętych drzwi jest drewnianą siatką – zwykle kratownicą z prętów ściśle zestawionych i krzyżujących się pod kątem prostym. W większości przypadków konstrukcję podnosi się nieco nad ziemię na drewnianych słupach, a dziwaczna fasada, z podobnymi do niej otworami i fantastycznymi projekcjami belek nad szczytem, może przypominać europejskiemu podróżnikowi pewne stare gotyckie formy lukarny. Budynek nie jest malowany. Surowe drewno, pod wpływem deszczu i słońca, wkrótce zmienia jasną barwę w naturalną szarość, zmieniającą się zależnie od ekspozycji powierzchni od srebrzystego odcienia brzozowej kory po ponure szare kolory bazaltów. Tak ukształtowana i tak zabarwiona, odosobniona bryła yashiro może wydawać się mniej dziełem cieśli, a bardziej naturalnym elementem krajobrazu – związanym z naturą tak ściśle, jak skały i drzewa, jak coś, co powstało tylko jako przejaw działania Ohotsuchi–no–Kami, boga ziemi, pierwotnej boskość ziemi.
Dlaczego pewne formy architektoniczne powodują u odbiorcy uczucie dziwności, jest to pytanie, nad którym chciałbym pewnego dnia snuć szersze rozważania: obecnie zaryzykuję tylko stwierdzenie, że świątynie Shinto wywołują takie uczucie. Uświadomienie tego sobie powoduje, że zamiast słabnąć – wzrasta ono, a znajomość popularnych wierzeń może je zintensyfikować. Nie mamy żadnych angielskich słów, przy pomocy których te dziwne kształty mogą być dostatecznie opisane, bo jest on chyba znacznie uboższy niż jakikolwiek inny język, aby być zdolnym do przekazania szczególnego wrażenia, jakie one wywierają. Te terminy Shinto, które luźno oddajemy słowami „świątynia” i „sanktuarium”, są w rzeczywistości nieprzekładalne; mam na myśli to, że japońskie idee, które się do nich odnoszą, nie mogą zostać przekazane przez tłumaczenie. Tak zwany „wspaniały dom” Kami to nie tyle świątynia, w klasycznym znaczeniu tego słowa, ile nawiedzony pokój, komora duchowa, dom–widm. Wiele mniejszych bóstw jest prawdziwymi duchami, wielkimi wojownikami i bohaterami oraz władcami i nauczycielami, którzy żyli, kochali i umierali setki lub tysiące lat temu. Mam wrażenie, że dla zachodniego umysłu słowo „dom–widm” przekaże, lepiej niż takie określenia jak „świątynia” i „sanktuarium”, niejasne pojęcie o dziwnym charakterze Shintomiya lub yashiro, które nie mieści w swoim wiecznym mroku niczego bardziej znaczącego niż symbole lub znaki, a te ostatnie prawdopodobnie wykonane z papieru. Teraz pustka za osłoniętym frontonem jest bardziej sugestywna niż mogłaby nią być jakakolwiek substancja; a kiedy pamiętasz, że miliony ludzi w ciągu tysięcy lat czciły swoich wielkich zmarłych przed takimi yashiro, że cały rodzaj ludzki nadal wierzy w te budynki, które są zajęte przez bezosobowe, świadome byty, a także, jak można się domyślić, trudno byłoby udowodnić, że ta wiara jest absurdalna. Nie! Pomimo niechęci Zachodu, na przekór temu, czy warto to powiedzieć, czy nie, w późniejszym czasie, w doświadczeniu, w doznaniu, może stać się bardzo prawdopodobne, że przez moment przyjmiesz pozycję szacunku dla takiej możliwości. Samo zimne rozumowanie zbytnio ci nie pomoże, by zwrócić się w przeciwnym kierunku. Dowód zmysłów nie ma znaczenia: wiesz, że jest tak wiele rzeczywistości, których nie można zobaczyć ani usłyszeć, ani poczuć, ale które istnieją jako siły, potężne siły. Z drugiej strony nie można wyśmiać przekonania czterdziestu milionów ludzi, będąc świadomym, że ono oddziałuje na twoją psychiczną istotę tak, jak atmosfera na twoją istotę fizyczną.
Co do mnie, ilekroć jestem sam w obecności świątyni Shinto, czuję się nawiedzony i nie mogę przestać myśleć o możliwych niedostatkach w owym nawiedzeniu. I to mnie kusi, aby wyobrazić sobie, jak powinienem się czuć, gdybym sam był bogiem, w jakiejś starej świątyni Izumo na szczycie wzgórza, strzeżonej przez kamienne lwy i zasłoniętej przez święty gaj.
Niepomiernie małe może być moje mieszkanie, ale przecież nigdy zbyt małe, ponieważ nie powinienem mieć ani rozmiaru, ani formy. Powinienem być tylko wibracją, ruchem niewidzialnym jak eter lub magnetyzm; chociaż czasami mieć też i możność, by ukształtować siebie w formę ciała–cienia, na podobieństwo mojego dawnego, widzialnego ja, kiedy zażyczyłbym sobie, aby się objawić.A LIVING GOD
I.
Of whatever dimension, the temples or shrines of pure Shintō are all built in the same archaic style. The typical shrine is a windowless oblong building of unpainted timber, with a very steep overhanging roof; the front is the gable end; and the upper part of the perpetually closed doors is wooden lattice-work,—usually a grating of bars closely set and crossing each other at right angles. In most cases the structure is raised slightly above the ground on wooden pillars; and the queer peaked façade, with its visor-like apertures and the fantastic projections of beam-work above its gable-angle, might remind the European traveler of certain old Gothic forms of dormer. There is no artificial color. The plain wood soon turns, under the action of rain and sun, to a natural grey, varying according to surface exposure from the silvery tone of birch bark to the sombre grey of basalt. So shaped and so tinted, the isolated country yashiro may seem less like a work of joinery than a feature of the scenery,—a rural form related to nature as closely as rocks and trees,—a something that came into existence only as a manifestation of Ohotsuchi-no-Kami, the Earth-god, the primeval divinity of the land.
Why certain architectural forms produce in the beholder a feeling of weirdness is a question about which I should like to theorize some day: at present I shall venture only to say that Shinto shrines evoke such a feeling. It grows with familiarity instead of weakening; and a knowledge of popular beliefs is apt to intensify it. We have no English words by which these queer shapes can be sufficiently described,—much less any language able to communicate the peculiar impression which they make. Those Shinto terms which we loosely render by the words "temple" and "shrine" are really untranslatable;—I mean that the Japanese ideas attaching to them cannot be conveyed by translation. The so-called "august house" of the Kami is not so much a temple, in the classic meaning of the term, as it is a haunted room, a spirit-chamber, a ghost-house; many of the lesser divinities being veritably ghosts,—ghosts of great warriors and heroes and rulers and teachers, who lived and loved and died hundreds or thousands of years ago. I fancy that to the Western mind the word "ghost-house" will convey, better than such terms as "shrine" and "temple," some vague notion of the strange character of the Shinto miya or yashiro,—containing in its perpetual dusk nothing more substantial than symbols or tokens, the latter probably of paper. Now the emptiness behind the visored front is more suggestive than anything material could possibly be; and when you remember that millions of people during thousands of years have worshipped their great dead before such yashiro,—that a whole race still believes those buildings tenanted by viewless conscious personalities,—you are apt also to reflect how difficult it would be to prove the faith absurd. Nay! in spite of Occidental reluctances,—in spite of whatever you may think it expedient to say or not to say at a later time about the experience,—you may very likely find yourself for a moment forced into the attitude of respect toward possibilities. Mere cold reasoning will not help you far in the opposite direction. The evidence of the senses counts for little: you know there are ever so many realities which can neither be seen nor heard nor felt, but which exist as forces,—tremendous forces. Then again you cannot mock the conviction of forty millions of people while that conviction thrills all about you like the air,—while conscious that it is pressing upon your psychical being just as the atmosphere presses upon your physical being. As for myself, whenever I am alone in the presence of a Shinto shrine, I have the sensation of being haunted; and I cannot help thinking about the possible apperceptions of the haunter. And this tempts me to fancy how I should feel if I myself were a god,—dwelling in some old Izumo shrine on the summit of a hill, guarded by stone lions and shadowed by a holy grove.
Elfishly small my habitation might be, but never too small, because I should have neither size nor form. I should be only a vibration,—a motion invisible as of ether or of magnetism; though able sometimes to shape me a shadow-body, in the likeness of my former visible self, when I should wish to make apparition.
As air to the bird, as water to the fish, so would all substance be permeable to the essence of me. I should pass at will through the walls of my dwelling to swim in the long gold bath of a sunbeam, to thrill in the heart of a flower, to ride on the neck of a dragon-fly.
Power above life and power over death would be mine,—and the power of self-extension, and the power of self-multiplication, and the power of being in all places at one and the same moment. Simultaneously in a hundred homes I should hear myself worshiped, I should inhale the vapor of a hundred offerings: each evening, from my place within a hundred household shrines, I should see the holy lights lighted for me in lamplets of red clay, in lamplets of brass,—the lights of the Kami, kindled with purest fire and fed with purest oil.