Facebook - konwersja

A czy Wy "Macie dziś szczęście"? Poznajcie dwójkę autorów tej wyjątkowej powieści

Blog - baner - A czy Wy "Macie dziś szczęście"? Poznajcie dwójkę autorów tej wyjątkowej powieści

Zadbiutowali w 2018 roku powieścią "Napisz do mnie". Zaś 9 lutego na księgarskie półki trafiła najnowsza ich powieść - "Macie dziś szczęście". Dziś Lidia Liszewska i Robert Kornacki przedstawiają swój literacki alfabet. Zapraszamy! 

Macie dziś szczęście"Macie dziś szczęście" to przejmująca powieść wypełniona po brzegi emocjami i bohaterowie, których nie sposób nie pokochać!

Ewa i Jędrzej prowadzą telewizyjny program Macie dziś szczęście, w którym pomagają potrzebującym. Chociaż audycja bije rekordy oglądalności, duet prowadzących poza ekranem nie darzy się sympatią i ciepłymi uczuciami. Nastawiona na sukces kobieta zmaga się z problemem, który odkrywa Jędrzej. On sam również nie jest bez skaz.

Losy podróżujących po całym kraju dziennikarzy przeplatają się z historiami kolejnych bohaterów Macie dziś szczęście. Miłość, rodzinne dramaty i życiowe wybory sprawiają, że Ewa i Jędrzej zaczynają spoglądać na życie z innej perspektywy.

W telewizyjnym świecie i blasku fleszy wszystko jest na pokaz. Ale co dzieje się, gdy gasną kamery? I czy emocje da się wyłączyć równie łatwo?

Lidia Liszewska i Robert Kornacki jak zawsze piszą o miłości i pokazują, że z każdym, nawet największym problemem można sobie poradzić jeśli otaczają nas życzliwi ludzie, wierzący w szczerość, zaufanie i dobrą wolę.

 

Poznajcie ich literacki alfabet

A – jak antropologia kultury. Zaczęło się od fascynacji telewizyjnym „Pieprzem i wanilią”, skończyło na uważnym obserwowaniu najbliższego otoczenia. Sprawdzamy, co mówią do nas mury miast, w jakim tempie z centralnych placów małych miejscowości znikają klomby ze starych samochodowych opon i czy wciąż podczas procesji w Boże Ciało dokonuje się rzezi polnych kwiatów. Taka antropologia codzienności. Część obserwacji przemycamy do książek.

B – jak banany. Zanurzamy je w słoiku pełnym gęstej nutelli i jemy, kiedy nikt nie widzi. To nasza bezalkoholowa wersja zapijania smutków. Działa na 100%, choć przecież bez procentów ;-)

C – jak ciąża. Mowa o tej literackiej, którą przechodzimy oboje, zgodnie dzieląc się towarzyszącymi jej dolegliwościami. Każdy pomysł na książkę musimy odpowiednio długo „donosić”. Co ciekawe, etap końcowy niebezpiecznie przypomina zdarzenia z sali porodowej; ktoś mdleje, ktoś klnie, za to rozwiązanie zwykle jest szczęśliwe i tylko trochę po czasie.

D – jak dekolt. Przy tym elemencie upiera się połowa naszego duetu (guess who?), tym bardziej, że chciała (ta połowa) nawiązać do tego już przy C. Ale że wśród kulturalnych ludzi nie wypada mówić „cycki”, krakowskim targiem dobrnęliśmy do „dekoltu”. I tu również część życiowych obserwacji przemycamy do książek. (To znaczy on przemyca, bo ja trochę obok tematu jestem...)

E – jak ekranizacja. Coś, na co chorujemy wraz z naszymi czytelnikami od debiutu powieścią „Napisz do mnie” w 2018 roku. Sporo już zrobiliśmy w tym zakresie, bo wybraliśmy aktorów, reżysera też i nawet firmę, która mogłaby nas wszystkich na planie filmowym ubrać. Pozostaje ich wszystkich o tym poinformować i zebrać finanse, ale to chyba nie może być takie trudne? Nie jest, prawda? Hmmm…

F – jak „fiu bździu”. Ewentualnie tere-fere albo koszałki-opałki. Ale to nie jest tak, że mamy w głowach same banialuki i uciekamy od powagi. Niemniej, staramy się pielęgnować w sobie nasze wewnętrze dziecko, co skutecznie pozwala nam funkcjonować bez kołka w… wiadomym miejscu.

G – jak gaża. Tu muszą pojawić się podziękowania dla Czytelników, zarówno tych, którzy książki kupują, jak i tych, którzy korzystają z bibliotek. Waszą aktywność wymiernie odczuwamy dwa razy w roku, kiedy nasze konta zasila wywołana tu GAŻA. To dzięki niej możemy realizować pojęcia z hasła na „B” oraz mieć w głowie „F” lub z rozkoszą koncentrować się na „D”. Dlatego – dziękujemy!

H – jak historia. Każdy nosi w sobie swoją, niepowtarzalną i pełną. Razem z tymi, które rodzą się w naszych głowach, jest ich tyle, że nie powinno zabraknąć nam tematów na kolejne książki. Pojawia się tylko pytanie, które z nich będą dobre na te dziwne czasy... Czy czytając, będziemy chcieli od nich uciec, zrozumieć je, a może ujarzmić?

I – jak intuicja. Rozsiada się wygodnie na brzegu laptopa i macha z pasją nogami, ilekroć siadamy do pracy nad tekstem. Bywa, że potrafi prowadzić nas za rękę przez kilka rozdziałów. Zawierzamy jej, bo z każdą kolejną książką przekonujemy się, że kierunek, w którym podąża, i sposób jej myślenia jest dla Was... czytelny, intrygujący, zachęcający do zmian, wypełniający Wasz życiowy żagiel powietrzem inspiracji i pomysłów. Nie brak jej też odwagi. Ale czy to źle?

J – jak jednostka. Każda jest ważna, ale połączone w duet nabierają koloru - dlatego uważnie słuchamy siebie nawzajem. Zwłaszcza wtedy, gdy z naszych doświadczeń, wiedzy i pasji wyłania się opowieść, która przybliża nas i do naszego odbiorcy. Bo przecież bez Czytelników tak do końca nie istniejemy. Ich obecność w naszym życiu czyni z niego wyjątkowy w smaku koktajl doznań i celów. Nie mamy nic przeciwko temu, żeby się od niego uzależnić.

K – jak Kornacki. Stroni od mądrości Paulo Coelho, zna milion piosenek na każdą okazję, a twoja mama wizualizując idealnego zięcia, widzi właśnie jego. Dla kobiet jest jak stylowa torebka LV – każda chce ją mieć tyko dla siebie. On musi z tym żyć…

L – jak Liszewska albo lekkość bytu (chwilami nieznośna). Rekompensuje ją sobie, oddając się namiętnościom, o które zwykle nie kruszy się kopii, chyba że drenują portfel do żywego. Nie umie żyć bez emocji innych, zamkniętych w sztuce koloru, słowa, gestów, dźwięków, smaków...I choć jest wielkim łasuchem codzienność jeszcze się jej nie przejadła. Apetyt na nią ma ostry, a wszystko przyprawia solą życia. Jakże by inaczej...

M – jak melodia. Stroimy nimi swoje dusze, zanim znajdziemy w nich odpowiednie obrazy, by chwilę później ubrać je w słowa. Są dla nas na tyle istotnie, że słychać je wyraźnie w naszym literackim frazowaniu. Wkładamy sporo wysiłku, by pieściły najwrażliwsze czytelnicze ucho. Tekst ma płynąć wartkim, przejrzystym nurtem; być może gdyby Lidia przez kilka lat nie okupowała sceny, śpiewając gospel, a Robert nigdy nie współtworzył muzycznych audycji radiowych - osiadłby na mieliźnie...

N – jak nudy. To hasło pośrednio łączy się z poprzednim. Nudy - Vito Bambino wyśpiewał ten tekst tak świetnie, że nie dodamy nic więcej. Chcieliśmy, żeby w tym alfabecie był w miarę aktualny odnośnik. Padło na Nudy. No to wszyscy razem: „Bo Ty raczej mnie nudzisz, coś czuję, że ciężko z Tobą być...”.

O – jak okno (na świat). Jest nim podróż, którą odbywamy, pisząc. To taka niekończąca się wędrówka, ponieważ u jej kresu znajdujemy bilety na następną. I piękne jest to, że pracując w duecie, uczestniczymy w tych marszrutach dwa razy częściej, w miejsca, w które sami na pewno byśmy się nie zapuścili, z braku odwagi tudzież z przeświadczenia, że znajdziemy tam wyłącznie jałową przestrzeń. Te zaskoczenia wciąż są dla nas intrygujące w takim stopniu, jak sam proces tworzenia. Ten ostatni ma w sobie coś z magii.

P – jak przekleństwa. Raczej stronimy od nich w tekście (nie zawsze się udaje), ale i na co dzień zdarza się rzucić soczystą k****. Czasem nawet na głos. Tacy z nas buntownicy.

R – jak rezerwa. Wciąż nie brakuje rzeczy, do których podchodzimy z rezerwą. Maile z finansowymi propozycjami od księcia z Nigerii, komunikaty Ministerstwa Zdrowia, że to już ostatnia fala, albo zapowiedzi Borysa Budki, że opozycja ma dobry plan...Nie z nami te numery! Zwłaszcza, że jesteśmy w stałym kontakcie z prawdziwym nigeryjskim księciem, który przesłał nam swoje zdjęcie za jedyne 300 dolców opłaty autoryzacyjnej! Macie u siebie zdjęcie jakiegoś księcia? A? I kto jest najlepszy, co?

S – jak starzenie. Nieuchronność tego zjawiska nieco przeraża, choć z drugiej strony starzenie pozwala przekonać się, jaka/jaki jesteś naprawdę. Ile masz w sobie cierpliwości, pokory lub zwykłej życzliwości. Dla siebie i dla tych, którzy starzeją się w szybszym tempie.

T – jak teraz. Bo wczoraj już przebrzmiało, a jutra może nie być. Tak, dostrzegamy kruchość świata i zdajemy sobie sprawę, że nasze istnienie to tylko chwila. Dlatego pijemy kawę w najlepszej filiżance. Temu, kogo gościmy, podajemy serce na dłoni. I kombinujemy, jakby tu zostawić po sobie ślad, który kiedyś może stać się wskazówką albo światłem na drodze, gdy nas już nie będzie. Uspokajamy się, stawiając kropkę na końcu każdej powieści i wciąż cieszymy się jak dzieci, że dano tę szansę właśnie nam.

U – jak umiłowanie (piękna). Nie na darmo te dwa słowa stawiamy obok siebie. Miłowanie, piękno... - to przecież miłość w czystej postaci. I to ona właśnie pojawia się w naszych historiach pod różnymi postaciami, bo stanowi centrum naszego życia, jest jego początkiem i końcem, punktem wyjścia do zrozumienia świata i brakującym elementem. Pożądamy i szukamy jej, opiewamy ją, odkąd potrafimy dostrzec, że bez niej trudno zbudować nam cokolwiek. Żyjemy naprawdę, gdy umiemy kochać.

W – jak wreszcie. Kiedy stawiamy ostatnią kropkę w tekście to pierwsza refleksja, jaka przychodzi nam do głowy: wreszcie koniec! Ale już kilka chwil później albo po resecie przy pomocy „B”zaczynamy rozglądać się za kolejnym tematem. I tak W kółko, jak te chomiki W kołowrotku.

Z - jak zakochany. Lidia jest permanentnie zakochana. Nie pytajcie w kim, raczej - w czym. O tym napisze pewnie kiedyś osobną książkę. Musi tylko przekonać do tego drugą połowę duetu!

 

fot.
Lidia Liszewska: Wojciech Hołubowicz
Robert Kornacki: Piotr Kurzydlak

 

  • Bestsellery Virtualo.pl

Kategorie: