-
Blog
- Recenzje
- |
- Wywiady
- |
- Wokół książek
- |
- Porady
Wywiad z laureatem Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego
Za co Stefan Darda dziękuje swoim czytelnikom? Co łączy ebooki z rowerami? Jakie podstępne istoty sprowadzają pisarzy na manowce? Przeczytajcie wywiad z laureatem Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego.
Czytam legalnie, ponieważ...?
Ponieważ lubię być w porządku. Jako autor wiem, ile pracy wymaga – zarówno od pisarza, jak i wydawcy – przygotowanie tekstu w taki sposób, aby lektura była satysfakcjonująca dla czytelników. Opłacając legalny dostęp, po prostu symbolicznie wyrażam szacunek dla wysiłku wielu osób i dziękuję za możliwość przeczytania utworu.
Czy Pana ebooki można pobrać w sieci z nielegalnych źródeł? Jakie ma Pan podejście do tej sytuacji?
O ile mi wiadomo moje książki można bez problemu pobrać nielegalnie. Kiedyś mnie to złościło, teraz co najwyżej jest mi przykro. Rzeczywistość wygląda jak wygląda i pogodziłem się z tym, że zawsze znajdą się osoby próbujące szukać oszczędności, chociażby biorąc sobie coś bez zgody właściciela. Jestem jednak przekonany, że przygniatająca większość moich czytelników jest wobec mnie uczciwa i za to im bardzo dziękuję.
Co Pana zdaniem jest przyczyną udostępniania i pobierania przez czytelników nielegalnych ebooków?
Chyba przede wszystkim jest to brak świadomości, że czyjeś prawa zostają w ten sposób naruszone. Czasem spotykam się na różnych forach z opinią: „Hej, ludzie, dajcie spokój! To jest dokładnie tak, jakby ktoś miał rower w garażu, a ja bym sobie do tego garażu wszedł i tylko zrobił kopię – tak więc nie naruszam prawa, ponieważ skopiowany rower wciąż stoi w garażu właściciela.” Każdego, kto myśli w ten sposób można zapytać, czy wszystko byłoby w porządku, gdyby jakiś intruz bez pozwolenia buszował w jego garażu.
Pobieranie ebooków z nielegalnych źródeł jest trochę jak podglądanie kogoś w sytuacjach intymnych bez wiedzy obserwowanej osoby. Ona nie wie, że jest obserwowana, więc niby można byłoby zapytać: „Jaki problem?” A jednak podglądacz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że narusza czyjeś prawa i zachowuje się nieetycznie.
Czy Pana zdaniem jest jakieś skuteczne rozwiązanie, które wpłynęłoby na zmniejszenie skali piractwa w przypadku książek/ebooków?
Czasem zastanawiam się, ile świetnych książek by nie powstało, gdyby nie czytelnicy nabywający literaturę legalnie. Każdy pojedynczy zakup ebooka to cegiełka, wspierająca kulturę i warto uświadamiać ten fakt internautom. W dodatku obecnie ceny są naprawdę niewygórowane, a w promocjach elektroniczne książki można nabyć naprawdę za niewielkie pieniądze.
W moim przekonaniu trudno będzie walczyć z nielegalnym rozpowszechnianiem treści w Internecie inaczej, niż poprzez uświadamianie odbiorcom tego typu plików, że postępując nie fair stawiają się niejako poza nawiasem, że działając nielegalnie, świadomie występują przeciw tym, z owoców pracy których z przyjemnością korzystają. Dobrze jest mieć czyste sumienie – czasem można je sobie zapewnić dosłownie za kilka złotych.
Czy czyta Pan ebooki ?
Tak, zdarza mi się czytać ebooki. Dotąd nie zdecydowałem się jeszcze na zakup czytnika i korzystam głównie z wersji PDF, niemniej jednak mam listę książek, które idealnie nadawały się do użytkowania ich w wersji elektronicznej (chociażby pozycje, które jako członek Kapituły powinienem przeczytać na potrzeby Nagrody Grabińskiego). Niewykluczone więc, że wkrótce zdecyduję się na bliższe relacje z e-publikacjami.
Czy i jakie widzi Pan przewagi ebooka nad książką drukowaną?
Są sytuacje, że potrzebuję skorzystać z danej publikacji natychmiast, wtedy zakup książki elektronicznej jest najlepszą opcją, ponieważ wybraną pozycję mogę zacząć przeglądać dosłownie po kilku chwilach od podjęcia decyzji o jej nabyciu. Ebooki dobrze się sprawdzają też w górach, gdy zamiast kilku książek mogę zabrać do plecaka jeden niewielki notebook i dopiero na miejscu zdecydować na przeczytanie której książki mam ochotę. Podobna sytuacja ma miejsce, gdy podróżuję w inny sposób, niż własnym autem. Ebooki bywają bardzo praktyczne i to jest dla mnie ich podstawowa zaleta, ale warto pamiętać też o cenach, które zwykle są niższe, niż w przypadku książek wydanych tradycyjnie.
Jakie ma Pan zdanie na temat 23% VATu na ebooki?
Dla mnie to typowy przykład biurokratyczno-urzędniczej fuszerki. VAT na ebooki powinien być z całą pewnością obniżony do 5%, a więc do stawki, jaka obowiązuje w przypadku VATu na książki wydawane tradycyjnie. Ktoś, kto dopuścił do wprowadzenia uregulowań obecnie obowiązujących, nie rozumie współczesnego świata i powinien się tego wstydzić. Ebook to nie usługa, a książka taka sama, jak papierowa, tylko wydana w innej formie.
Skąd czerpie Pan inspiracje do swoich książek?
Inspiracje są wypadkową tego, co otacza autora i tego, co siedzi w jego głowie. Czasem konfrontacja tych dwóch światów powoduje powstanie pomysłu, który wydaje się wart rozwinięcia w dłuższą lub krótszą formę literacką i dokładnie tak to u mnie wygląda. Przeważnie długo zastanawiam się nad daną inspiracją, rozkładam ją na czynniki pierwsze, zastanawiając się bardzo dokładnie, czy jest ona warta zachodu. Gdy już pomysł wwierci mi się w głowę tak, że nie mogę się od niego uwolnić i jednocześnie wiem jak najlepiej go zrealizować, wtedy zwykle podejmuję decyzję o przelaniu wszystkiego na papier (a dokładniej rzecz ujmując – na ekran komputera). Inspiracje są dość podstępnymi istotami, często prowadzącymi pisarzy na manowce, więc trzeba umieć z nimi postępować z jednej strony delikatnie, a z drugiej stanowczo.
Jakie książki Pan czyta/poleca?
Czytam bardzo różne książki, ale tym razem skupię się na szeroko pojętej grozie. Od zawsze jestem fanem Stephena Kinga i choć ta fascynacja czasem bywa wystawiona na ciężką próbę, to nie wyobrażam sobie, bym nie sięgnął po każdą nową pozycję tego autora. Kilka lat temu bardzo polubiłem twórczość Jacka Ketchuma i jemu jako czytelnik także pozostaję wierny.
Jeśli zaś chodzi o polskie poletko, to z chęcią czytam i z czystym sumieniem polecam twórczość Kazimierza Kyrcza Juniora, Łukasza Radeckiego i Dawida Kaina. Każdy z nich pisze nieco inaczej, więc jeśli ktoś ma ochotę przekonać się co w najlepszej polskiej grozie piszczy, to w propozycjach tych autorów z pewnością znajdzie coś dla siebie.
Jak wygląda u Pana proces tworzenia książki - czy jest to kwestia "weny", "natchnienia", "impulsu" - np. podczas codziennych czynności nagle przychodzi Panu jakiś pomysł do głowy, który koniecznie musi Pan zapisać, czy raczej jest to kwestia codziennej pracy w ustalonych godzinach, podczas której siada Pan przy biurku i pisze to, co wcześniej sobie zaplanował?
Nie wierzę w istnienie czegoś takiego jak „wena”. Wierzę natomiast w ludzkie lenistwo i w to, że „brakiem weny” usprawiedliwiono w historii ludzkości niezapisanie niezliczonej ilości stronic. Oczywiście sam bywam leniwy, ale wiem, że wtedy nie powinienem czekać na mityczną wenę, tylko po prostu brać się do roboty. Praca nad książką wygląda u mnie chyba dość specyficznie, bo tak naprawdę siadam do zapisania kolejnej partii tekstu dopiero wtedy, gdy jestem pewien, że powinienem go stworzyć tak a nie inaczej. Obce jest mi pisanie „na siłę” określonej liczby znaków czy słów każdego dnia, ponieważ najpewniej później musiałbym sporo tak powstałych stron usunąć, albo – w najlepszym wypadku – bardzo poważnie przeredagować.
Przez takie podejście do twórczości nie piszę może jakoś szalenie szybko (średnio ukazuje się jedna moja książka na rok), ale równocześnie jestem przekonany, że każdy kolejny utwór przygotowuję najlepiej jak potrafię.
Zainteresował Cię ten tekst? Chcesz podyskutować z innymi czytelnikami? Zaloguj się na swoje konto na Facebooku, komentuj i czytaj komentarze innych!