-
promocja
48 praw władzy - ebook
48 praw władzy - ebook
Pełna wersja największego bestsellera Roberta Greene’a po raz pierwszy wydana
w języku polskim.
Książka, która porusza, szokuje i uczy. 48 praw władzy to amoralny, przewrotny i głęboko pouczający przewodnik po mechanizmach rządzących światem wpływów. Ta kontrowersyjna publikacja jest nieodzownym kompendium dla każdego, kto pragnie zrozumieć istotę władzy – żeby ją zdobywać, chronić się przed nią lub po prostu przejrzeć jej mechanizmy.
Robert Greene i Joost Elffers zwięźle ujęli trzy tysiące lat historii walki o władzę w czterdziestu ośmiu fundamentalnych prawach. Inspirowali się zarówno dziełami klasyków myśli politycznej – Machiavellego, Sunziego i Carla von Clausewitza – jak i życiorysami postaci takich jak Henry Kissinger czy Phineas Taylor Barnum.
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8252-874-9 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przede wszystkim chciałbym podziękować Annie Biller, która brała udział w redagowaniu tej książki i której bezcenne spostrzeżenia wywarły decydujący wpływ na formę i treść _48 praw władzy_. Bez niej nie udałoby się osiągnąć tego wszystkiego.
Jestem również wdzięczny mojemu serdecznemu przyjacielowi Michaelowi Schwarzowi – to on wprowadził mnie do szkoły artystycznej Fabrica we Włoszech, gdzie poznałem Joosta Eiffersa, mojego współpracownika i współautora _48 praw władzy_. To właśnie za sprawą intryganckiego świata Fabriki Joost i ja dostrzegliśmy ponadczasowość myśli Machiavellego, a z naszych dyskusji, które prowadziliśmy w Wenecji, zrodził się pomysł na tę książkę.
Moją wdzięczność zaskarbił sobie także Henri Le Goubin, dostarczając mi przez lata wielu anegdot w makiawelicznym duchu, zwłaszcza poświęconych ważnym francuskim postaciom historycznym, które odgrywają w tej książce znaczącą rolę.
Pragnę podziękować Lesowi i Sumiko Billerom, którzy użyczyli mi książek na temat historii Japonii i pomogli w pisaniu rozdziału poświęconego japońskiej ceremonii parzenia herbaty. Dziękuję również mojej serdecznej przyjaciółce Elizabeth Yang, która służyła mi pomocą w dziedzinie historii Chin.
Pisząc książkę taką jak ta, musiałem w znacznej mierze polegać na dostępnych źródłach, dlatego podziękowania należą się też Bibliotece Naukowej UCLA; spędziłem wiele przyjemnych dni, korzystając z jej bogatych zbiorów.
Moim rodzicom, Laurette i Stanleyowi Greene’om, jestem dozgonnie wdzięczny za ich cierpliwość i wsparcie.
Nie mogę też zapomnieć o hołdzie dla mojego kota Borisa, który dotrzymywał mi towarzystwa, gdy spędzałem długie godziny przy pracy.
A co do ludzi, którzy przez wiele lat tak umiejętnie wykorzystywali tajniki władzy, aby mną manipulować i zadawać mi cierpienia – nie żywię urazy i dziękuję wam za dostarczenie mi inspiracji.
_Robert Greene_PRZEDMOWA
Kiedy nie mamy wpływu na innych ludzi oraz rzeczy, które dzieją się wokół nas, bardzo źle to znosimy – czujemy się bezradni i nieszczęśliwi. Nikt nie chce pozbywać się władzy, każdy chce jej mieć jeszcze więcej. Jednak w dzisiejszym świecie niebezpiecznie jest przejawiać zbytnią żądzę władzy i otwarcie do niej dążyć. Musimy sprawiać wrażenie uczciwych i szlachetnych. Powinniśmy zatem zachowywać się subtelnie – być uprzejmi, ale podstępni; sprawiedliwi, ale sprytni.
Ta cyniczna gra pozorów nasuwa skojarzenie z chwiejnym układem sił panującym na dawnym dworze magnackim. Na przestrzeni wieków dwór skupiał się zawsze wokół osoby sprawującej władzę – króla, cesarza albo innego przywódcy. Dworzanie znajdowali się w szczególnie trudnej sytuacji – musieli służyć swojemu panu, ale jeśli za bardzo mu nadskakiwali i zbyt jawnie próbowali zdobywać jego przychylność, inni mogli to zauważyć i wystąpić przeciwko nim. Dlatego należało subtelnie zabiegać o względy władcy. Nawet ci najbardziej wytrawni i zdolni do takiej subtelności nieustannie musieli się pilnować, gdyż inni dworzanie cały czas knuli, próbując ich wygryźć.
Tymczasem dwór miał być odzwierciedleniem najwyższego poziomu dobrych obyczajów i wytworności. Zbyt gwałtowne lub jawne dążenie do władzy nie było mile widziane – otoczenie cicho i podstępnie zwalczało każdego, kto nadużywał swoich wpływów. Na tym właśnie polegał dylemat dworzanina – uchodząc za wcielenie elegancji, musiał wznosić się na wyżyny subtelności, aby przechytrzyć swoich przeciwników i udaremnić ich zakusy. Z czasem uczył się, jak unikać bezpośredniej konfrontacji – jeżeli wbijał komuś nóż w plecy, robił to w białych rękawiczkach i z uśmiechem na twarzy. Zamiast uciekać się do przymusu lub jawnej zdrady, osiągał swoje cele, posługując się urokiem osobistym i podstępem, a w swoich poczynaniach zawsze planował kilka ruchów naprzód. Dworskie życie było niekończącą się grą, która wymagała ciągłej czujności i taktycznego myślenia; wojną toczoną w wytworny sposób.
W dzisiejszych czasach stajemy w obliczu niepokojąco podobnych dylematów jak dawni dworzanie. Wszystko, co robimy, musi wyglądać na cywilizowane i przyzwoite, zgodne z regułami demokracji i uczciwe. Ale jeśli będziemy ściśle trzymać się tych zasad, jeśli potraktujemy je zbyt dosłownie, pokonają nas ci, którzy nie są aż tak naiwni. Jak napisał wielki dyplomata i dworzanin epoki renesansu Niccolò Machiavelli: „Każdy, kto chce być zawsze dobrym, popadnie w ruinę wśród rzeszy takich, którzy nie są dobrzy”. Dwór uchodził za szczyt wyrafinowania, ale pod jego błyszczącą powierzchnią niczym w bulgocącym kotle kipiały mroczne emocje – chciwość, zazdrość, żądza i nienawiść. Dzisiejszy świat również uważa się za ostoję sprawiedliwości, ale buzują w nim te same ukryte plugastwa co przed wiekami. Zasady gry pozostały niezmienione. Na zewnątrz musicie sprawiać pozory uprzejmych, lecz w głębi ducha – jeśli nie jesteście głupi – szybko uczycie się rozwagi i postępujecie tak, jak zalecał Napoleon: „Na swą żelazną pięść nałóż białą rękawiczkę”. Jeżeli, podobnie jak dawni dworzanie, zdołacie opanować sztukę manipulacji, jeżeli nauczycie się uwodzić, czarować, mamić i subtelnie wprowadzać w błąd przeciwników, wzniesiecie się na wyżyny władzy. Ludzie będą wam ulegać, nie zdając sobie sprawy, że na nich oddziałujecie. A skoro nie będą niczego świadomi, nie musicie obawiać się z ich strony wrogości ani oporu.
Dwór jest bezsprzecznie ostoją galanterii i dobrych obyczajów, a bez nich stałby się siedliskiem zbrodni i chaosu. Ci, którzy teraz się uśmiechają i wymieniają serdeczne uściski, gdyby nie dworskie maniery, zaczęliby się nawzajem znieważać i dźgać sztyletami.
Hrabia Chesterfield
Niektórzy ludzie uważają ideę świadomych machinacji w dążeniu do władzy – nieważne, jak pokrętnych – za zepsuty i antyspołeczny relikt przeszłości. Są przekonani, że mogą wycofać się z gry, postępując w sposób, który nie ma nic wspólnego z władzą. Należy się wystrzegać takich ludzi, bo chociaż otwarcie głoszą oni swoje poglądy, należą do najbardziej wytrawnych graczy. Stosują strategie, za pomocą których sprytnie maskują prawdziwą naturę swoich machinacji. Na przykład często prezentują swoją słabość i brak wpływów jako rodzaj moralnej cnoty. Jednak ktoś całkowicie bezinteresowny nie obnosiłby się z takim wizerunkiem, aby zyskać współczucie albo szacunek. Ta subtelna i zwodnicza strategia przynosi doskonałe efekty (zob. _Prawo 22: Stosuj taktykę kapitulacji: przekształć słabość w siłę_).
Inną strategią, którą stosują osoby rzekomo niezaangażowane w walkę o władzę, jest domaganie się równości we wszystkich dziedzinach życia. Ich zdaniem każdego należy traktować jednakowo bez względu na status i siłę. Z takim podejściem wiąże się pewien problem, gdyż niektórzy ludzie robią pewne rzeczy lepiej niż inni. Jeżeli traktujemy wszystkich tak samo, ignorujemy dzielące ich różnice, a w rezultacie promujemy mniej zdolnych kosztem tych, którzy potrafią coś więcej. Wielu ludzi postępujących w ten sposób często stosuje ukrytą strategię, rozdzielając gratyfikacje według własnego uznania.
Że jagnięta czują urazę do wielkich ptaków drapieżnych, to nie dziwota, lecz to jeszcze nie powód, by brać za złe wielkim ptakom drapieżnym, że porywają małe jagnięta. A jeśli jagnięta mówią między sobą: „Te ptaki drapieżne są złe; a kto jest jak najmniej ptakiem drapieżnym, owszem jego przeciwieństwem, jagnięciem – nie miałżeby być dobry?”, to nie można takiemu postawieniu ideału nic zarzucić, jakkolwiekby ptaki drapieżne nieco szyderczo na to spoglądały i może mówiły sobie: „My nie gniewamy się na nie, na te dobre jagnięta, kochamy je nawet: nie ma nic smaczniejszego nad delikatne jagnię”.
Friedrich Nietzsche, _Z genealogii moralności_
Kolejnym sposobem na odżegnanie się od makiawelicznych rozgrywek jest całkowita szczerość i prostolinijność, gdyż ludzie dążący do władzy stosują na ogół techniki oparte na podstępach i tajemnicach. Jednak wybierając taką drogę, na pewno zranimy lub obrazimy wiele osób, a niektóre z nich zechcą odpłacić nam pięknym za nadobne. Nikt nie uzna naszych bezpośrednich wypowiedzi za w pełni obiektywne i pozbawione ukrytych motywów. I słusznie. Szczera postawa jest w rzeczywistości strategią, która ma na celu przekonanie ludzi o naszej szlachetności, dobroduszności i bezinteresowności. Stanowi formę perswazji, a nawet subtelnego przymusu.
_Jedynymi środkami do osiągnięcia swoich celów są siła i przebiegłość. Mówią też, że miłość, ale byłoby to jak czekanie na słońce, a w życiu liczy się każda chwila._
Johann Wolfgang von Goethe
Wreszcie są i tacy, którzy sprawiają wrażenie naiwnych, aby zaznaczyć swój dystans do gry i uniknąć oskarżeń o dążenie do władzy. Na nich również powinniśmy uważać, gdyż pozorna naiwność może być skutecznym środkiem manipulacji (zob. _Prawo 21: Sprawiaj wrażenie głupszego niż twoja ofiara_). Nawet autentyczna naiwność nie jest wolna od sideł władzy. Dzieci są naiwne pod wieloma względami, lecz w swoim postępowaniu często kierują się chęcią uzyskania kontroli nad otoczeniem. Bardzo cierpią z powodu poczucia bezsilności w świecie dorosłych, dlatego wszelkimi możliwymi sposobami zabiegają o to, aby postawić na swoim. Nawet autentycznie naiwne osoby mogą dążyć do władzy i są w tym piekielnie skuteczne, gdyż nie przeszkadza im refleksja. W takich przypadkach naiwność na pokaz może świadczyć o czymś wręcz odwrotnym. Takie rzekomo niezaangażowane osoby możemy rozpoznać po tym, że afiszują się ze swoimi wartościami moralnymi, pobożnością i wyjątkowym poczuciem sprawiedliwości. W ten sposób próbują mydlić nam oczy i odwrócić uwagę od swoich zagrywek, ale nie dajmy się zwieść pozorom szlachetności – wszyscy kierujemy się żądzą władzy. Jeśli przyjrzymy się dokładniej takim ludziom, przekonamy się, że często cechuje ich wyjątkowa biegłość w sztuce dyskretnej manipulacji, nawet jeżeli nie uprawiają jej świadomie. Co więcej, bardzo im się nie podoba rozpowszechnianie technik, z których sami korzystają na co dzień.
Skoro świat jest jednym wielkim dworem pełnym intryg, w którym tkwimy uwięzieni, wszelkie próby wycofania się z gry nie mają sensu. Doprowadziłoby to jedynie do poczucia bezsilności, które mogłoby nas unieszczęśliwić. Zamiast walczyć z nieuniknionym, zamiast toczyć pianę, narzekać i zadręczać się poczuciem winy, o wiele lepiej jest doskonalić się w kontrolowaniu innych. W gruncie rzeczy im większą osiągniecie biegłość w tej sztuce, tym lepiej będziecie sobie radzić jako przyjaciele, kochankowie, mężowie, żony czy w ogóle ludzie. Podążając drogą doskonałego dworzanina (zob. _Prawo 24_), nauczycie się poprawiać innym samopoczucie – być dla nich źródłem przyjemności. Ludzie staną się od was zależni i będą zabiegali o wasze towarzystwo. Gdy opanujecie reguły zawarte w tej książce, oszczędzicie bliźnim cierpień spowodowanych nieumiejętnym obchodzeniem się z prawami władzy – które jest jak igranie z ogniem bez znajomości jego natury. Skoro gra o władzę i tak wciągnie nas wszystkich, lepiej być w niej mistrzem, aniżeli iść w zaparte albo odstawiać fuszerkę.
_Strzała, którą wypuści łucznik, może kogoś ugodzić albo i nie. Za to strategie mędrców mogą nawet zabijać ludzi w łonie matki._
Ćanakja Kautilja, starożytny indyjski filozof
Gra o władzę narzuca szczególny sposób patrzenia na świat, dlatego opanowanie jej zasad wiąże się z koniecznością zmiany perspektywy. Wymaga to wysiłku i lat praktyki, gdyż pewne elementy gry nie przychodzą naturalnie. Należy opanować kilka podstawowych umiejętności, dzięki którym praktyczne stosowanie praw władzy stanie się o wiele łatwiejsze.
Najważniejszą z nich, a zarazem jednym z fundamentów władzy, jest umiejętność panowania nad emocjami. Reakcja emocjonalna w każdej sytuacji jest największą przeszkodą w dążeniu do władzy; błędem zbyt kosztownym, by zrekompensowała go chwilowa satysfakcja, jaką daje rozładowanie napięcia. Emocje przysłaniają zdrowy rozsądek, a brak jasnej oceny sytuacji nie pozwala przygotować się i zareagować na nią w sposób zapewniający jakąkolwiek formę kontroli.
Najbardziej niszczącą reakcją emocjonalną jest gniew, ponieważ w największym stopniu pozbawia nas zdolności trzeźwego osądu. Wyzwala również reakcję łańcuchową, która zawsze utrudnia panowanie nad sytuacją i wzmaga determinację przeciwnika. Jeżeli chcecie zniszczyć kogoś, kto was zranił, o wiele rozsądniej jest trzymać go na dystans, udając przyjaźń, niż okazywać gniew.
Miłość i przywiązanie również mogą być destruktywne, ponieważ sprawiają, że nie dostrzegacie wyrachowania osób, których nigdy nie podejrzewalibyście o niecne zamiary. Gniewu i miłości nie jesteście w stanie stłumić ani uniknąć ich odczuwania – nie ma sensu nawet podejmować takich prób. Musicie jednak zachować ostrożność w ich wyrażaniu i, co najważniejsze, nie powinny one w żaden sposób wpływać na wasze plany i strategie.
_Pomyślałem sobie, za pomocą jakich środków, jakich podstępów, sztuk wszelakich i zabiegów stara się człowiek wyostrzyć swój umysł, aby przechytrzyć drugiego, a dzięki tej różnorodności świat staje się jeszcze piękniejszy._
Francesco Vettori, włoski dyplomata i przyjaciel Machiavellego
Z panowaniem nad emocjami wiąże się umiejętność zachowania dystansu do teraźniejszej sytuacji, jak również obiektywnego myślenia o przeszłości i przyszłości. Niczym Janus – starożytny rzymski bóg o dwóch twarzach, opiekun drzwi, bram i mostów – powinniście być zdolni do patrzenia w obu kierunkach jednocześnie. Aby lepiej radzić sobie z niebezpieczeństwami, skądkolwiek nadejdą, jedną twarz zwróćcie ku przyszłości, a drugą skierujcie w przeszłość.
Jeśli chodzi o przyszłość, motto brzmi: „Bądźcie czujni każdego dnia”. Nic nie powinno was zaskoczyć, kiedy nauczycie się przewidywać problemy. Zamiast marzyć o pomyślnej realizacji swoich dążeń, skupcie się na analizowaniu wszystkich możliwych scenariuszy i zapobieganiu porażkom, które mogą pokrzyżować wam plany. Im bardziej dalekowzroczni jesteście, z im większym wyprzedzeniem planujecie swoje posunięcia, tym bardziej rośniecie w siłę.
Druga twarz Janusa powinna nieustannie spoglądać w przeszłość – lecz nie po to, by rozpamiętywać dawne krzywdy lub żywić urazy. To tylko nadszarpnęłoby wasze siły. Połowa sukcesu tkwi w zdolności zapominania o minionych wydarzeniach, które was gnębią i pozbawiają zdolności racjonalnego myślenia. Jednak oglądanie się za siebie ma niewątpliwie wartość edukacyjną – pozwala uczyć się od tych, którzy żyli w dawnych czasach. (Wiele przykładów historycznych zawartych w tej książce ma służyć właśnie temu celowi). Patrzenie w przeszłość daje wam punkt odniesienia dla waszych obecnych poczynań. Jest to najlepsza życiowa lekcja, jaką możecie otrzymać, ponieważ opiera się na osobistych doświadczeniach.
_Nie ma na świecie zasad, są tylko wypadki, nie ma praw, są tylko okoliczności. Człowiek wyższy umie korzystać z trafu i z okoliczności. Gdyby były zasady i prawa stałe, to narody nie zmieniałyby ich tak, jak się zmienia koszulę. Pojedynczy człowiek nie jest obowiązany być mędrszym od całego narodu._
Honoré de Balzac, _Ojciec Goriot_
Zacznijcie od przyjrzenia się swoim błędom z przeszłości – tym, które okazały się najbardziej brzemienne w skutkach. Analizując je w kategoriach 48 praw władzy, możecie wyciągnąć z nich naukę i złożyć sobie przyrzeczenie: „Nigdy nie powtórzę takiego błędu. Nigdy więcej nie wpadnę w taką pułapkę”. Jeżeli potraficie spojrzeć na siebie z takiej perspektywy i dokonać samooceny, nauczycie się przełamywać wzorce utrwalone w przeszłości – co stanowi niezwykle cenną umiejętność.
Jednym z fundamentów władzy jest umiejętność stwarzania pozorów. Aby opanować tę sztukę, musicie się nauczyć przywdziewania wielu różnych masek i korzystania z arsenału zwodniczych sztuczek. Nie możecie pogardzać fałszem i mistyfikacją, uznając je za moralnie naganne. Wszystkie relacje międzyludzkie pod wieloma względami opierają się na kłamstwie, a tym, co odróżnia nas od zwierząt, jest zdolność oszukiwania. Według mitologii greckiej, indyjskiego poematu Mahabharata czy sumeryjskiego eposu o Gilgameszu używanie podstępu było przywilejem bogów. W tej materii rywalizował z nimi wielki bohater Odyseusz, który dorównywał im pod względem przebiegłości. Oszustwo jest wysoce zaawansowaną sztuką znamienną dla rozwoju cywilizacyjnego i najpotężniejszą bronią w walce o władzę.
Chcąc osiągnąć biegłość w tej sztuce, musicie nabrać nieco dystansu do własnego wizerunku – nauczyć się przywdziewać różne maski w zależności od sytuacji. Dzięki takiemu podejściu uwolnicie się od wewnętrznego ciężaru, który hamuje wielu ludzi. Staniecie się elastyczni jak aktorzy, co pozwoli wam ukrywać swoje intencje i wabić innych w pułapki. Gra pozorów i sztuka podstępu mogą stać się źródłem przyjemności, które ubarwią wasze życie. Mają również kluczowe znaczenie w dążeniu do władzy.
O ile podstęp jest najgroźniejszą bronią w waszym arsenale, o tyle cierpliwość pełni funkcję tarczy. Chroni was przed popełnianiem głupich błędów. Podobnie jak umiejętności panowania nad emocjami trzeba się jej uczyć, gdyż nie przychodzi naturalnie. Ale władza nie ma w sobie nic naturalnego – jest bardziej boska niż cokolwiek w otaczającym nas świecie. Cierpliwość jest najwyższą cnotą bogów, którzy mają czasu pod dostatkiem. Jeżeli potraficie cierpliwie czekać i wybiegać myślami w przyszłość, wszystko ułoży się po waszej myśli. Natomiast niecierpliwość sprawia jedynie, że wyglądacie na słabych. Stanowi główną przeszkodę na drodze do władzy.
Władza jest z natury amoralna i w dążeniu do jej osiągnięcia liczy się umiejętność dostrzegania sprzyjających okoliczności, a nie odróżniania dobra od zła. Dążenie do władzy jest grą – przypominać o tym nigdy za wiele – a w grze nie liczą się intencje, lecz efekty. Oceniajcie strategię i siłę swoich przeciwników na podstawie tego, co widzicie i czujecie. Często się zdarza, że ktoś robi dużo szumu wokół swoich intencji, ale jest to tylko zasłona dymna. Jakie ma znaczenie, czy inny gracz – wasz sojusznik albo rywal – deklaruje dobre zamiary, skoro z jego działań wynika tyle zamieszania? Jest rzeczą całkowicie naturalną, że ludzie szukają najróżniejszych usprawiedliwień dla swoich poczynań, zawsze twierdząc, że przyświecały im szlachetne cele. Możecie śmiać się w duchu, ilekroć słyszycie takie zapewnienia, ale nigdy nie oceniajcie czyichś intencji i działań przez pryzmat wartości moralnych, które są jedynie przykrywką dla dążenia do władzy.
Toczy się rozgrywka. Siedzicie naprzeciwko swojego przeciwnika. Zachowujecie się jak dżentelmeni bądź damy, przestrzegając zasad gry i nie traktując niczego osobiście. Postępujecie według obranej strategii i obserwujecie posunięcia rywala z takim spokojem, na jaki tylko potraficie się zdobyć. W ostatecznym rozrachunku bardziej docenicie jego uprzejmość aniżeli pozornie dobre intencje. Nauczcie się śledzić efekty jego poczynań i zewnętrzne okoliczności, nie rozpraszając się niczym innym. Połowa waszego sukcesu w grze o władzę tkwi w tym, czego nie robicie – w co nie pozwalacie się wciągnąć. Właśnie dlatego należy analizować wszystkie działania pod kątem tego, ile was będą kosztować. Jak napisał Nietzsche: „Wartość jakiejś rzeczy polega w pewnych razach nie na tym, co się przez nią osiąga, lecz na tym, co się za nią zapłaciło – co nas kosztuje”. Być może dopniecie swego i będzie to szczytny cel, ale za jaką cenę? Zawsze kierujcie się tą zasadą, również wtedy, gdy zastanawiacie się, czy podjąć z kimś współpracę albo wyciągnąć do niego pomocną dłoń. Bądź co bądź życie jest krótkie, sprzyjających okazji nie ma zbyt wiele, a wasze zasoby energii kiedyś się wyczerpią. W tym względzie czas jest tak samo ważnym czynnikiem jak każdy inny. Nigdy nie marnujcie cennego czasu, jak również spokoju ducha na cudze sprawy – jest to zbyt wysoka cena.
Władza jest grą społeczną. Aby odnosić w niej sukcesy, musicie posiąść umiejętność analizowania i rozumienia ludzkich zachowań. Jak napisał wielki siedemnastowieczny myśliciel i kaznodzieja Baltasar Gracián: „Poznanie cech i temperamentów ludzi jest ważniejsze niż wiedza o kamieniach czy ziołach”. Aby osiągnąć mistrzostwo w grze o władzę, musicie być mistrzami psychologii. Nauczcie się rozpoznawać motywy, którymi kierują się inni, co pozwoli wam przejrzeć każdą zasłonę dymną skrywającą ich poczynania. Umiejętność dostrzegania ukrytych motywów jest największym atutem, jakim możecie dysponować w grze o władzę. Otwiera przed wami nieograniczone możliwości na polu manipulacji, uwodzenia i podstępu. Ludzi cechuje niebywała złożoność i nie sposób ich w pełni zrozumieć, nawet gdyby poświęcić na to całe życie. Dlatego tym ważniejsze jest, abyście rozpoczęli swoją edukację już teraz. Musicie przy tym pamiętać o podstawowej zasadzie: nie stosujcie rozgraniczenia między osobami, których zachowania analizujecie, a swoimi najbliższymi. Nigdy nie ufajcie nikomu bezgranicznie i bacznie obserwujcie wszystkich, włącznie z przyjaciółmi i ukochanymi.
I na koniec musicie się nauczyć, jak w dążeniu do władzy zawsze obierać pośrednią drogę. Maskujcie swoją przebiegłość i planujcie każde posunięcie w taki sposób, aby było jak najmniej oczywiste. Bądźcie jak kula bilardowa, która odbija się wiele razy, zanim trafi do celu. Dzięki biegłości w sztuce podstępu możecie święcić triumfy w środowisku nowoczesnego dworu jako wytrawni manipulatorzy uchodzący za uosobienie przyzwoitości.
Potraktujcie _48 praw władzy_ jako swego rodzaju podręcznik sztuki lawirowania. Każde z praw opiera się na dziełach osób, które osiągnęły mistrzostwo w grze o władzę. Pisma te pochodzą z okresu obejmującego ponad trzy tysiące lat i powstały w cywilizacjach tak odmiennych jak starożytne Chiny i Włochy epoki renesansu. Mimo to przewijają się w nich wspólne wątki i motywy nawiązujące do istoty władzy – zagadnienia, które jeszcze nie doczekało się wyczerpującego opisu. _48 praw władzy_ stanowi esencję mądrości, którą na przestrzeni wieków zawarli w swoich dziełach wybitni stratedzy (Sun Zi, Carl von Clausewitz), politycy (Bismarck, Talleyrand), dworzanie (Castiglione, Gracián), uwodziciele (Ninon de Lenclos, Casanova) i hochsztaplerzy (Joseph „Yellow Kid” Weil).
Opisane w tej książce prawa są ponadczasowe i ostateczne. Wszystkie opierają się na prostym założeniu – pewne działania prawie zawsze zwiększają naszą siłę (przestrzeganie zasad), podczas gdy inne nas osłabiają, a nawet doprowadzają do upadku (łamanie zasad). Zarówno przestrzeganie, jak i łamanie zasad znajdują swoje odzwierciedlenie w przykładach zaczerpniętych z historii.
Możecie wykorzystać tę książkę na kilka sposobów. Czytając ją od początku do końca, możecie wzbogacić swoją ogólną wiedzę na temat istoty władzy. Chociaż niektóre prawa nie wydają się bezpośrednio nawiązywać do waszego życia, z czasem prawdopodobnie odkryjecie, że wszystkie mają jakieś odniesienia i w gruncie rzeczy są ze sobą powiązane. Znając ogólny zarys całego zagadnienia, będziecie w stanie lepiej oceniać swoje dotychczasowe poczynania i zyskacie większą kontrolę nad swoimi sprawami. Gruntowna lektura jeszcze przez długi czas będzie was skłaniać do refleksji i przewartościowań.
Możecie również wertować tę książkę pobieżnie i skupiać się na prawach, które w danej chwili mają największe znaczenie. Powiedzmy, że doświadczacie problemów z szefem i nie potraficie zrozumieć, dlaczego wasze wysiłki nie przynoszą wam uznania ani awansu. Kilka opisanych tutaj praw odnosi się do relacji przełożony–podwładny i niemal na pewno pasujecie do któregoś z nich. Krótkie streszczenia poszczególnych rozdziałów w spisie treści pomogą wam wybrać ten, który was interesuje.
W końcu możecie także przeglądać tę książkę dla rozrywki, traktując ją jako pasjonującą wyprawę w przeszłość pełną dziwactw i wielkich czynów naszych przodków. Ale jeśli zamierzacie z niej korzystać w takim celu, miejcie się na baczności. Pomyślcie, czy nie lepiej się wycofać. Władza potrafi być na swój sposób niebywale kusząca i zwodnicza. Jest niczym labirynt – roztrząsanie jej niezliczonych zagadnień pochłonie wasz umysł i nagle odkryjecie, jak przyjemny staje się ten stan zatracenia. Innymi słowy, władza dostarcza najwięcej radości, jeżeli traktujecie ją poważnie. Bóstwa władzy srożą się na lekkoduchów – pozwalają dostąpić spełnienia tylko uważnym i wtajemniczonym, a karzą tych, którzy ślizgają się po powierzchni w poszukiwaniu beztroskiej zabawy.
_Kto by zawżdy i wszędzie tylko dobrych uczynków był zwolennikiem, ten wśród mnóstwa złych ludzi musi upaść. Przeto dla własnego utrzymania przystoi każdemu księciu uczyć się być złym i z tej nauki korzystać lub nie korzystać, stosownie do potrzeby._
Niccolò Machiavelli, _Książę_PRAWO 1
Nie próbuj przyćmiewać swojego zwierzchnika
Nauka:
_Zawsze sprawiaj, aby ci, którzy są nad tobą, czuli się lepsi. Starając się ich zadowolić albo im zaimponować, nie posuwaj się zbyt daleko w ujawnianiu swoich talentów, możesz bowiem osiągnąć przeciwny skutek – wzbudzić strach i niepewność. Spraw, aby twoi zwierzchnicy czuli się bardziej błyskotliwi, niż są w rzeczywistości, a osiągniesz wyżyny władzy._
Jak czynić nie należy
Nicholas Fouquet, minister finansów w pierwszych latach panowania Ludwika XIV, był bogatym człowiekiem, który uwielbiał wystawne uczty, piękne kobiety i poezję. Uwielbiał także pieniądze, ponieważ żył z rozmachem. Był inteligentny i uważał się za niezastąpionego, więc gdy w 1661 roku zmarł kardynał Jules Mazarin, stojący na czele Rady Królewskiej, Fouquet miał nadzieję zostać jego następcą. Tymczasem król zlikwidował to stanowisko. Minister finansów odebrał to jako niepokojący sygnał i zaczął podejrzewać, że popada w niełaskę, dlatego postanowił zjednać sobie władcę, organizując najwspanialsze przyjęcie, jakie kiedykolwiek widział świat. Oficjalnie Fouquet świętował zakończenie budowy swojego pałacu w Vaux-le-Vicomte, ale w rzeczywistości chciał złożyć hołd królowi, który był gościem honorowym.
W uroczystości wzięła udział najznamienitsza szlachta z wielu krajów Europy i kilka najtęższych umysłów epoki – La Fontaine, La Rochefoucauld i madame de Sévigné. Na tę okazję Molier specjalnie napisał sztukę, w której sam wystąpił. Uczta zaczęła się od wykwintnej kolacji z siedmiu dań – na stołach znalazły się dalekowschodnie przysmaki, których jeszcze nikt we Francji nie kosztował, oraz potrawy stworzone specjalnie na ten wieczór. Biesiadnikom przygrywała orkiestra sprowadzona na cześć króla.
Po kolacji zaczęło się zwiedzanie pałacowego ogrodu, którego wystrój stał się inspiracją dla Wersalu. Fouquet osobiście towarzyszył królowi podczas przechadzki między przystrzyżonymi żywopłotami, klombami i fontannami. Po przybyciu nad kanał ogrodowy goście obejrzeli pokaz sztucznych ogni, po którym odbył się spektakl. Przyjęcie trwało do późnej nocy i wszyscy zgodnie twierdzili, że było to najwspanialsze wydarzenie, w jakim brali udział.
Następnego dnia Fouquet został aresztowany przez dowódcę muszkieterów D’Artagnana. Trzy miesiące później stanął przed sądem oskarżony o malwersacje na szkodę skarbu państwa. (Rzeczywiście dopuszczał się kradzieży, ale w imieniu króla i za jego zgodą). Uznany za winnego trafił do najbardziej odludnego więzienia we Francji, alpejskiej twierdzy Pinerolo, gdzie spędził ostatnich piętnaście lat życia.
Wnioski
Ludwik XIV, Król Słońce, był dumnym i aroganckim człowiekiem, który zawsze pragnął być w centrum uwagi. Nie mógł znieść, że ktoś żyje wystawniej niż on, zwłaszcza jego minister skarbu. Na miejsce Fouqueta powołał Jeana-Baptiste’a Colberta, który zasłynął jako skąpiec i gospodarz najbardziej nieciekawych przyjęć w Paryżu. Colbert dbał, aby pieniądze uwolnione z koronnego skarbca trafiały prosto do rąk króla. Za te pieniądze Ludwik wybudował wspaniały pałac w Wersalu, który swoim przepychem przyćmił rezydencję w Vaux-le-Vicomte. Zatrudnił tych samych architektów, dekoratorów wnętrz i ogrodników co Fouquet. W Wersalu wydawał przyjęcia jeszcze bardziej ekstrawaganckie niż to, które Fouquet przypłacił wolnością.
Przeanalizujmy sytuację. Wydając wspaniałe przyjęcie na cześć króla, Fouquet wyobrażał sobie, że w ten sposób okaże lojalność i oddanie. Nie tylko liczył na przychylność Ludwika; myślał, że pokazując swoje bogactwo, koneksje i dobry smak, zaprezentuje się jako niezastąpiony dworzanin i doskonały kandydat na premiera. Widząc jednak reakcje zaproszonych gości, Ludwik nabrał przekonania, że jego minister wzbudza większy zachwyt i uznanie niż on sam, dlatego zaczął postrzegać go jako konkurenta. Zamiast przypodobać się królowi, Fouquet swoim wystawnym przyjęciem uraził jego próżność. Oczywiście monarcha nie przyznał się do tego, ale znalazł wymówkę, aby pozbyć się człowieka, który nieumyślnie nadepnął mu na odcisk. Taki właśnie los spotyka wszystkich, którzy sprawiają, że władca czuje się niepewnie i powątpiewa w swoją wybitność.
_Gdy zaczynał się wieczór, Fouquet był na samym szczycie. Gdy zapadła noc, znalazł się na dnie._
Wolter
Postępowanie godne naśladowania
Na początku XVII wieku włoski astronom i matematyk Galileusz znalazł się w niebezpiecznej sytuacji. Jak wszyscy uczeni doby renesansu był zależny od hojności magnatów, którzy finansowali jego badania, dlatego musiał od czasu do czasu sprawiać im prezenty ze swoich odkryć i wynalazków. Raz na przykład podarował księciu Mantui Vincenzo Gonzadze kompas wojskowy, który wynalazł. Następnie zadedykował księciu Toskanii Kosmie II Medyceuszowi dzieło poświęcone astronomii. Obaj możnowładcy byli zadowoleni, a dzięki nim Galileusz zyskiwał więcej nowych uczniów. Jednak bez względu na to, jak wielkich odkryć dokonywał, zazwyczaj nagradzali go prezentami, a nie pieniędzmi. W efekcie ciągle był od nich zależny i brakowało mu stabilizacji. Dlatego szukał jakiegoś lepszego sposobu na życie.
Nową strategię zastosował w 1610 roku, kiedy odkrył księżyce Jowisza. Tym razem zamiast obdzielać wszystkich mecenasów efektami swojego odkrycia – jednemu ofiarować teleskop, którego używał, innemu zadedykować książkę itd. – jak czynił dotychczas, postanowił skupić się wyłącznie na władcach Florencji. Wybrał ich nie bez powodu. W 1540 roku Kosma I, założyciel dynastii Medyceuszy, nawiązując do świetności cesarstwa rzymskiego, ustanowił patronem rodu Jowisza – najpotężniejszego ze starożytnych bogów, uosobienie władzy wykraczającej ponad politykę i wielkie fortuny.
Galileusz uczynił ze swojego odkrycia wielkie astronomiczne wydarzenie, które miało dodać splendoru Medyceuszom. Ogłosił, że „jaśniejące na niebie gwiazdy” (księżyce Jowisza) pojawiły się w jego teleskopie w tym samym czasie, gdy Kosma II został wielkim księciem Toskanii. Zaznaczył, że ciał niebieskich jest tyle samo – cztery – ilu potomków książęcego rodu (Kosma II miał trzech braci), i krążą one po orbicie Jowisza niczym wnukowie Kosmy I wokół florenckiego tronu. To nie mógł być zwykły przypadek, że same niebiosa odzwierciedlają dominację Medyceuszy. Galileusz zamówił także emblemat, który przedstawiał rzymskiego boga Jowisza siedzącego na chmurze w otoczeniu czterech gwiazd, i wręczył go księciu jako symbol jego związku z kosmicznym porządkiem świata.
Wdzięczny Kosma mianował Galileusza swoim nadwornym filozofem i matematykiem, przydzielając mu stałą pensję. Dla wielkiego uczonego był to życiowy przełom – czasy żebrania o mecenat odeszły już do przeszłości.
Wnioski
Dzięki swojej nowej strategii Galileusz jednym sprytnym posunięciem osiągnął więcej niż przez lata usilnych zabiegań. Powód był prosty – wszyscy władcy chcą się prezentować bardziej imponująco niż inni ludzie. Nie obchodzą ich odkrycia naukowe ani prawda empiryczna; liczy się dla nich tylko własna chwała. Nadając imiona magnatów ciałom niebieskim, Galileusz przysporzył im nieporównywalnie więcej splendoru, niż gdyby uczynił ich patronami jakiegoś instrumentu badawczego albo odkrycia naukowego.
Uczeni też podlegali kapryśnym regułom dworskiego życia i mecenatu. Tak samo jak reszta poddanych musieli służyć możnym, którzy dysponowali kapitałem. W obliczu ich nieprzeciętnego intelektu niejeden magnat mógł poczuć się niepewnie, jakby oczekiwano od niego wyłącznie pieniędzy – co swoją drogą jest upokarzającą i niewdzięczną rolą. Fundator wielkiego sukcesu chciałby być kimś więcej niż tylko dostarczycielem wsparcia finansowego. Chciałby uchodzić za kogoś kreatywnego i potężnego, a także ważniejszego niż samo dzieło stworzone w ich imieniu. Zamiast poczucia niepewności spodziewał się splendoru.
Swoim odkryciem Galileusz nie podważył autorytetu intelektualnego Medyceuszy ani nie sprawił, by w jakikolwiek sposób poczuli się gorsi – dosłownie wyniósł ich do gwiazd i dzięki niemu mogli błyszczeć na tle innych rodów Italii. Nie przyćmił swoich panów, ale pomógł im przyćmić wszystkich dookoła.
Tajniki władzy
Każdy nosi w sobie jakieś obawy. Kiedy prezentujecie światu swoje talenty, naturalną koleją rzeczy wzbudzacie niechęć, zazdrość oraz inne przejawy kompleksów. Musicie być na to przygotowani. Nie możecie przez całe życie zamartwiać się małostkowością innych. Jednak wobec tych, którzy górują nad wami w hierarchii, musicie zastosować inne podejście. Przyćmiewanie władcy lub zwierzchnika jest przypuszczalnie najgorszym z błędów.
Myślicie, że świat się zmienił od czasów Medyceuszy i Króla Słońce? Nic bardziej mylnego. Ci, którzy zajmują wysoką pozycję społeczną, są dziś jak monarchowie i magnaci. Chcą się czuć pewnie na swoich stanowiskach, przewyższając wszystkich dookoła inteligencją, dowcipem i urokiem osobistym. Nie dajcie się zwieść zgubnemu, lecz szeroko rozpowszechnionemu przekonaniu, że demonstrując swoje talenty i umiejętności, możecie sobie zaskarbić względy zwierzchnika. Wasz pan będzie symulował uznanie, lecz przy pierwszej nadarzającej się okazji zastąpi was kimś mniej inteligentnym, mniej atrakcyjnym i mniej groźnym, tak jak Ludwik XIV, który na miejsce błyskotliwego Fouqueta powołał nijakiego Colberta. I tak jak Ludwik XIV nie wyjawi swoich prawdziwych intencji, ale znajdzie pretekst, żeby się was pozbyć.
Prawo to obejmuje dwie zasady, które musicie sobie uświadomić. Po pierwsze możecie nieumyślnie przyćmić swojego zwierzchnika, będąc po prostu sobą. Niektórych ludzi na wysokich stanowiskach cechuje taki brak pewności siebie, że wystarczy okazać przy nich odrobinę charyzmy, aby poczuli się zagrożeni.
Nikt nie mógł się poszczycić tyloma wrodzonymi przymiotami co Astorre Manfredi, książę Faenzy. Najprzystojniejszy ze wszystkich młodych książąt zachwycał poddanych swoją wielkodusznością i otwartością.
W 1500 roku Cesare Borgia oblegał Faenzę. Kiedy miasto się poddało, mieszkańcy spodziewali się najgorszego po okrutnym księciu Romanii, ale ten oszczędził wszystkich. Zajął tylko twierdzę i nie stracił żadnego z obrońców, a księciu Manfrediemu, który wówczas liczył osiemnaście lat, pozostawił pełną swobodę wraz z całym jego dworem.
Minęło jednak zaledwie kilka tygodni i młodziutki książę pod eskortą żołnierzy trafił do więzienia w Rzymie. Rok później wyłowiono z Tybru jego ciało z kamieniem przywiązanym do szyi. Borgia usprawiedliwiał ten okrutny mord spreparowanym oskarżeniem o zdradę, lecz prawdziwa przyczyna tkwiła w jego próżności i niskim poczuciu własnej wartości. Astorre Manfredi wpędzał go w kompleksy, chociaż nawet nie próbował tego robić. Wystarczyła sama jego obecność, by Cesare Borgia czuł się gorszy. Nasuwa się prosty wniosek – jeśli nie potraficie nic poradzić na to, że jesteście atrakcyjni i czarujący, starajcie się unikać takich zakompleksionych potworów jak Borgia. Ewentualnie znajdźcie jakiś sposób, by maskować swoje walory, przebywając w ich towarzystwie.
Po drugie nie wyobrażajcie sobie, że jeśli zwierzchnik darzy was sympatią, możecie sobie pozwalać na wszystko. Można by napisać wiele książek o faworytach, którzy brali swój status za pewnik i popadli w niełaskę, gdyż ośmielili się wywyższać ponad władcę.
Sen no Rikyū cieszył się szczególnymi względami cesarza Hideyoshiego, który panował w Japonii pod koniec XVI wieku. Był mistrzem ceremonii parzenia herbaty – sztuki niezwykle popularnej wśród arystokracji – oraz jednym z najbardziej zaufanych doradców monarchy. Miał swoją kwaterę w pałacu cesarskim i był poważany w całym kraju. Mimo to w 1591 roku Hideyoshi wydał na niego wyrok śmierci, każąc mu popełnić seppuku. Dopiero później wyszła na jaw przyczyna tej radykalnej zmiany nastawienia. Okazało się, że Rikyu, człowiek pochodzący z nizin społecznych, zamówił drewniany posąg, który przedstawiał go w wyniosłej pozie i sandałach stanowiących atrybut szlachectwa. Co więcej, kazał ustawić swoją podobiznę w pałacowej świątyni, gdzie rzucała się w oczy członkom rodziny cesarskiej. Dla Hideyoshiego był to jednoznaczny sygnał – jego faworyt stracił poczucie umiaru. Cieszył się takimi samymi przywilejami jak szlachetnie urodzeni, jednak zapomniał, że niczego nie zawdzięcza samemu sobie i jego pozycja jest zależna od cesarza. Niewybaczalnie przecenił swoją wartość i za ten błąd zapłacił życiem. Dlatego pamiętajcie: nigdy nie bierzcie swojej pozycji za pewnik i nie pozwólcie, aby zaszczyty uderzyły wam do głowy.
Skoro już wiecie, jak niebezpieczne może być wywyższanie się nad sprawującego władzę, możecie obrócić to Prawo na swoją korzyść. Przede wszystkim musicie schlebiać władcy i karmić jego próżność. Jawne komplementy bywają skuteczne, ale mają swoje ograniczenia – są zbyt bezpośrednie i mogą razić innych dworzan. O wiele lepiej działają zawoalowane pochlebstwa. Jeśli na przykład przewyższacie swojego pana intelektem, sprawiajcie odwrotne wrażenie. Niech mu się wydaje, że jest mądrzejszy od was. Grajcie naiwniaków. Zachowujcie się, jakbyście potrzebowali jego rad. Popełniajcie niewinne błędy, które nie zaszkodzą wam na dłuższą metę, ale stworzą okazję, by poprosić go o pomoc. Władcy uwielbiają takie sytuacje. Czują potrzebę obdzielania poddanych swoim doświadczeniem, a jeżeli nie mają takiej możliwości, odnoszą się do nich z urazą i okazują złą wolę.
Jeśli jesteście bardziej kreatywni od zwierzchnika, przypisujcie mu swoje pomysły, w miarę możliwości na forum publicznym. Dawajcie do zrozumienia, że wasze rozwiązania są tylko echem jego rad.
Jeśli przewyższacie go dowcipem, możecie wcielić się w rolę nadwornego błazna, jednak wasz pan nie powinien wyglądać na bezdusznego i gburowatego w porównaniu z wami. Postarajcie się sprawiać wrażenie, jakby to on dozował wasze dowcipy i dobry nastrój. Jeśli z natury jesteście bardziej towarzyscy i wielkoduszni, starajcie się nie przewyższać go pod tym względem. Nie przysłaniajcie innym jego blasku – władca musi być w centrum uwagi, promieniejąc mocą i chwałą niczym słońce, wokół którego wszyscy krążą. Każda próba zaimponowania komuś takiemu może okazać się zgubna – uczcie się od Fouqueta, żeby nie napytać sobie biedy.
Ukrywanie swoich mocnych stron nie świadczy o słabości, jeżeli w ostatecznym rozrachunku prowadzi do zdobycia przewagi. Pozwalając innym górować nad sobą, zachowujecie kontrolę, zamiast paść ofiarą ich poczucia niższości. Możecie to wykorzystać w dniu, w którym postanowicie podnieść swój status. Jeżeli tak jak Galileusz potraficie sprawić, że wasz pan jeszcze bardziej zabłyśnie w oczach innych, będziecie dla niego darem niebios i natychmiast otrzymacie nagrodę.
Wizja:
Gwiazdy na niebie. Świecić może tylko jedno słońce. Nigdy nie przysłaniaj jego blasku ani nie próbuj świecić jaśniej. Postaraj się raczej zniknąć na niebie i znajdź sposób, by rozjaśnić blask swojego władcy.
Rzeczywistość: Nie przyćmiewaj swojego zwierzchnika. Bycie gorszym od kogoś to stan budzący nienawiść, a odniesienie zwycięstwa nad zwierzchnikiem wynika albo z głupoty, albo z fatalnego zbiegu okoliczności. Gwiazdy uczą nas tej subtelności. Są błyszczącymi dziećmi Słońca, ale nigdy nie próbują go zaćmić (Baltasar Gracián, _Sztuka doczesnej mądrości_).
Wyjątki
Nie możecie się przejmować uczuciami każdej napotkanej osoby, gdyż w niektórych sytuacjach musicie być okrutni. Jeśli wasz władca jest przygasającą gwiazdą, bez obaw możecie go przyćmiewać. Nie znajcie litości – wasz pan nie miał skrupułów, kiedy piął się na szczyt. Oceńcie jego siłę. Jeżeli jest słaby, dyskretnie przyspieszajcie jego upadek – w rozstrzygających momentach róbcie wszystko, by go przechytrzyć. Jeżeli jest bardzo słaby i zbliża się jego koniec, pozwólcie naturze robić swoje. Nie ryzykujcie jednak otwartego wywyższania się ponad słabnącego pana, który może okazać się bezwzględny i zjadliwy. Jeśli natomiast trzyma się mocno na swojej pozycji, czekajcie cierpliwie na odpowiedni moment. Naturalną koleją rzeczy każda władza w końcu przygaśnie i osłabnie. Pewnego dnia wasz pan upadnie, a jeżeli właściwie rozegracie swoją partię, przeżyjecie go i przyćmicie swoim blaskiem.