Artysta - ebook
Artysta - ebook
Fałszywe papiery dla Lisa? Tablica pamiątkowa, kiedy nic się nie pamięta? Czy Kogut jest antysemitą? Czy szuler powinien przegrywać w karty ze względów humanitarnych? Czy stojąc w kolejce do monopolowego zbliżamy się czy oddalamy od równika? Te i inne paradoksy egzystencjalne rozważają bohaterowie zbioru opowiadań Sławomira Mrożka.
Krótkie opowieści zawarte w dwóch cyklach: "Kogut, Lis i ja" oraz "Nowosądecki, Majer i ja", po raz pierwszy wydane w jednym tomie.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7392-677-6 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Wszystkie nieszczęścia – powiedział Nowosądecki – biorą się z tego, że ziemia jest okrągła. Skądkolwiek byś wyszedł, tyle samo się oddalasz od miejsca, z którego wyszedłeś, co i przybliżasz się do niego. Dokładnie tyle samo.
– Skąd ja ci wezmę kwadratową ziemię – odrzekł Majer.
– W najlepszym wypadku mógłbyś mi załatwić tylko sześcienną, nie kwadratową. Żyjemy bowiem w trzech wymiarach, nie dwóch.
– Nowosądecki ma rację – poparł go Puszcz Białowieski, patrząc w dal. – Oprócz długości i szerokości wszystko ma także wysokość, nawet jeśli jest niskie. Na przykład czoło Majera.
– A nawet gdybyś mi dał ziemię sześcienną – podjął Nowosądecki – to sześcian nie pomoże. Obszedłbyś go dookoła i też byś wrócił do siebie, tak samo jak po kuli. Bryła jest bryła, obojętne, kulista czy sześcienna.
– To ja już wolę po kuli.
– Dlaczego?
– Bo jak po sześcianie, to na kantach niewygodnie.
– Kretyn – zwrócił się Nowosądecki do Puszcza. – Nie widzi problemu.
– Nie widzi – zgodził się Puszcz.
– Nie macie większych zmartwień?
– Nie, bo największym zmartwieniem jest ziemia kulista. Jeżeli oddalanie się z jakiegokolwiek miejsca jest jednocześnie przybliżaniem się do niego, to co z tego wynika?
– Nie wiem – przyznał Majer.
– To, że nie opłaca się wychodzić z domu. A w domu nudno.
– No to jakie jest wyjście?
– Wyjścia nie ma. Tylko radykalny powrót do ziemi jako skorupy żółwia pływającego po oceanie, względnie jako płaszczyzny opartej na czterech słoniach, rozwiązałby tę sytuację. Wprawdzie wyszedłszy z domu, ryzykowałbyś, że wpadniesz do oceanu albo pod nogi słoniom, ale w każdym wypadku byłoby to coś nowego, czyli jakieś urozmaicenie.
– No to czemu nie? – zapalił się Majer.
Puszcz wzniósł oczy do nieba i westchnął.
– Nie mam siły – rzekł Nowosądecki do Puszcza. Może ty mu powiesz?
– Beznadziejna sprawa – odmówił Puszcz.
– Spróbuję – zmobilizował się Nowosądecki. – Wprawdzie to kolega, ale też człowiek. No to posłuchaj, tumanie: ani do żółwia, ani do słoni nie ma powrotu, ponieważ nauka udowodniła ponad wszelką wątpliwość, że ziemia jest kulista. Rozumiesz teraz?
– A gdyby ją tak... tego...
– Kogo?
– Tę nowożytną naukę... tego... no wiecie, co ją...
Nowosądecki zwrócił się do Puszcza.
– Słyszałeś?
– Słyszałem. Niewiarygodne.
– Chyba ostatecznie stracę cierpliwość.
– Nie możesz go tak zostawić.
– Nie mogę – przyznał Nowosądecki. – Sprawa jest narodowa. Czy wiesz, kto udowodnił, że ziemia jest kulista?
– Skąd mogę wiedzieć! – bronił się Majer. – Mnie przy tym nie było.
– Kopernik. Każde dziecko ci powie. A wiesz, kto to był Kopernik?
– Nie pytaj, mów od razu, na niego czasu szkoda.
– Polak! On przez to stał się sławny na tej całej kuli. I my przy okazji też jako jego rodacy. A ty byś chciał go... go tego. Kogo byś chciał, Kopernika? Polaka? Polak Polaka?!
– No to przepraszam – przeprosił Majer.
– No ja myślę! Gdyby on był Niemiec, albo Ruski, to wtedy owszem, mógłbyś. Ale tak?
– Zdaje się, że otwierają – powiedział Puszcz, który od pewnej chwili znowu patrzył w dal.
– Co, już ósma? – zdziwił się Nowosądecki i stanął na palcach, żeby zobaczyć czoło kolejki. Puszcz był wysoki, to i zobaczył bez stawania na palcach. – Rzeczywiście, otwierają, zaraz zaczną wpuszczać.
– Posuwajcie się panowie do przodu! – wołali ci, co stali za nami. Majer odwrócił się do nich.
– Wszystko przepadło, nie ma się czego pchać. Kolega mi wyjaśnił, że do przodu to jest to samo co do tyłu. On wam zaraz...
Nie zdążył jednak rozwinąć myśli. Nowosądecki położył mu rękę na twarzy, Puszcz założył mu nelsona i tyleż oddalając się od miejsca, w którym dotąd tkwiliśmy w kolejce, ile się do niego zbliżając, via zwrotnik raka, równik i zwrotnik koziorożca, zaczęliśmy się posuwać w kierunku sklepu monopolowego.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------