- W empik go
Ballady i romanse - ebook
Ballady i romanse - ebook
Ballady i romanse to zbiór kilkunastu utworów, które wytyczyły nowy tor historii literatury polskiej. Datę ich wydania przyjmuje się symbolicznie za początek polskiego romantyzmu. W tajemniczych opowieściach rzeczywistość miesza się ze światem nadprzyrodzonym. Rusałki, duchy i upiory przyglądają się ludzkim czynom i wymierzają sprawiedliwość. Tu wszystko co znane, ma swoją drugą twarz – niebezpieczną i tajemniczą. Grozy dodaje dzika natura: cisza, szum wiatru, noc, odbicie gwiazd w tafli jeziora. Czy to wszystko dzieje się naprawdę? A może jest wytworem wyobraźni? "Miej serce i patrzaj w serce" szepcze Mickiewicz...
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-260-9041-3 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(z pieśni gminnej)
Zbrodnia to niesłychana,
Pani zabija pana.
Zabiwszy grzebie w gaju,
Na łączce przy ruczaju,
Grób liliją zasiewa,
Zasiewając tak śpiewa:
„Rośnij kwiecie wysoko,
Jak pan leży głęboko;
Jak pan leży głęboko,
Tak ty rośnij wysoko”.
Potem cała skrwawiona,
Męża zbójczyni żona,
Bieży przez łąki, przez knieje,
I górą, i dołem, i górą.
Zmrok pada, wietrzyk wieje;
Ciemno, wietrzno, ponuro.
Wrona gdzieniegdzie kracze,
I puchają puchacze.
Bieży w dół do strumyka,
Gdzie stary rośnie buk,
Do chatki pustelnika
Stuk stuk, stuk stuk!
„Kto tam?” Spadła zapora,
Wychodzi starzec, świeci;
Pani na kształt upiora
Z krzykiem do chatki leci.
Ha! ha! zsiniałe usta,
Oczy przewraca w słup,
Drżąca, zbladła jak chusta:
„Ha! mąż, ha! trup!”
— „Niewiasto, Pan Bóg z tobą!
Co ciebie tutaj niesie?
Wieczorną, słotną dobą,
Co robisz sama w lesie?”
— „Tu za lasem, za stawem,
Błyszczą mych zamków ściany,
Mąż z królem Bolesławem
Poszedł na Kijowiany.
Lato za latem bieży,
Nie masz go z bojowiska,
Ja młoda śród młodzieży,
A droga cnoty śliska!
Nie dochowałam wiary,
Ach! biada mojej głowie!
Król srogie głosi kary;
Powrócili mężowie.
Ha! ha! mąż się nie dowie!
Oto krew! oto nóż!
Po nim już, po nim już!
Starcze: wyznałam szczerze,
Ty głoś świętemi usty,
Jakie mówić pacierze,
Gdzie mam iść na odpusty?
Ach! pójdę aż do piekła,
Zniosę bicze, pochodnie,
Byleby moję zbrodnię
Wieczysta noc powlekła”.
„Niewiasto — rzecze stary —
Więc ci nie żal rozboju,
Ale tylko strach kary?
Idźże sobie w pokoju,
Rzuć bojaźń, rozjaśń lica,
Wieczna twa tajemnica.
Bo takie sądy Boże,
Iż co ty zrobisz skrycie,
Mąż tylko wydać może,
A mąż twój stracił życie”.
Pani z wyroku rada,
Jak wpadła, tak wypada.
Bieży nocą do domu,
Nic nie mówiąc nikomu.
Stoją dzieci przed bramą:
„Mamo — wołają — mamo!
A gdzie został nasz tato?”
„Nieboszczyk? co? wasz tato?”
— Nie wie, co mówić na to —
„Został w lesie za dworem,
Powróci dziś wieczorem”.
Czekają wieczór dzieci;
Czekają drugi, trzeci,
Czekają tydzień cały;
Nareszcie zapomniały.
Pani zapomnieć trudno,
Nie wygnać z myśli grzechu,
Zawsze na sercu nudno,
Nigdy na ustach śmiechu,
Nigdy snu na źrenicy!
Bo często w nocnej porze,
Coś stuka się na dworze,
Coś chodzi po świetlicy:
„Dzieci, — woła — to ja to,
To ja, dzieci, wasz tato!”
Noc przeszła, zasnąć trudno;
Nie wygnać z myśli grzechu,
Zawsze na sercu nudno,
Nigdy na ustach śmiechu!
„Idź, Hanko, przez dziedziniec:
Słyszę tętent na moście,
I kurzy się gościniec:
Czy nie jadą tu goście?
Idź na gościniec i w las,
Czy kto nie jedzie do nas?” —
— „Jadą, jadą w tę stronę,
Tuman na drodze wielki,
Rżą, rżą koniki wrone²,
Ostre błyszczą szabelki,
Jadą, jadą panowie,
Nieboszczyka bratowie!” —
— „A witajże, czy zdrowa?
Witajże nam, bratowa.
Gdzie brat?” — „Nieboszczyk brat,
Już pożegnał ten świat”.
— „Kiedy?” — „Dawno, rok minął,
Umarł… na wojnie zginął”.
— „To kłamstwo, bądź spokojna,
Już skończyła się wojna;
Brat zdrowy i ochoczy,
Ujrzysz go na twe oczy”.
Pani ze strachu zbladła,
Zemdlała i upadła;
Oczy przewraca w słup,
Z trwogą dokoła rzuca:
„Gdzie on? gdzie mąż? gdzie trup?”
Powoli się ocuca;
Mdlała niby z radości
I pytała u gości:
„Gdzie mąż, gdzie me kochanie,
Kiedy przede mną stanie?”
— „Powracał razem z nami,
Lecz przodem chciał pospieszyć,
Nas przyjąć z rycerzami,
I twoje łzy pocieszyć.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.