Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bełkot - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
30 listopada 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bełkot - ebook

Bełkot zawiera opisy świata widzianego z pozycji człowieka upadającego, któremu blisko jest bruku. To nieskrępowany strumień świadomości sięgający początków III RP. Trochę jakby “włączyć radio (telewizor?) i co parę sekund zmieniać kanał - taki kolaż z codzienności” (jak pisał Paweł Dunin-Wąsowicz w “Machinie”). Powieść jest wypełniona rzeczami pospolitymi, które dotykamy na co dzień, a które w neurotycznym zestawieniu autora nabierają cech senno-halucynogennych, czy wręcz wynaturzonych, potwornych, “genitalno-kloacznych”. Bełkot utrzymany jest także w konwencji przewodnika, obraz rozpadającego się miasta, w którym widać budki z kebabami, siłownie, solaria, przekornie koresponduje z oficjalną wizją Krakowa Miasta Kultury. (...) Kinga Dunin na festiwalu Tekstylia nazwała “Bełkot” “książką do oglądania”.  Bardzo ciekawe było przyjęcie dzieła Shutego (...): Dariusz Nowacki próbował bić rekord w napisaniu najkrótszej recenzji świata (“Bełkot? Fakt”) (...), z kolei Krzysztof Uniłowski postulował “zbiorową egzegezę”. Wszyscy krytycy (...) zgodnie twierdzą, że pozbawiony fabuły “wybluzgiwany” “Bełkot” jest lekturą ciężkostrawną, nieprzyjazną czytelnikowi, którą można czytać zwłaszcza na haju, ale nie w nieskończoność. Michał Witkowski nazwał “Bełkot” “walnięciem w stół” na znak protestu wobec polskiej rzeczywistości po okresie transformacji, kapitalizmu i konsumeryzmu w rodzimym wydaniu.

Opis z książki Tekstylia Piotra Mareckiego, Igora Stokfiszewskiego i Michała Witkowskiego z 2002 roku

Blurb

Shuty bardzo ostro jedzie po współczesnej Polszcze, satyra jest krwawa. Pisze bełkotliwie o tym, jak pieniądz zmienił nam perspektywy, jak ludzi strawiła wolność (...) Pisze nihilistycznie o nihilizmie. Nihilizmie trawiącym wyedukowane laski i zarabiających szmal kolesi. Sex jest wszechpotężnym bodźcem w tym przedawkowanym chorobliwie świecie, bohaterowie, w odmianie eksportowej new-bohatyrowicze, zamiast mózgów posługują się licznikami gonad i gamet.

Marcin Czerwiński

 

Sławomir Shuty - artysta ruderalny; prozaik (Zwał, Cukier w Normie, Dziewięćdziesiąte, Historie o ludziach z wolnego wybiegu), reżyser (Luna, Panoptykon, Pokój) i memiarz (art zin Baton, https://www.facebook.com/SlawomirShuty/). Laureat Paszportu Polityki za powieść Zwał ("za literacki słuch, za pasję i odwagę w portretowaniu polskiej rzeczywistości"). Obecnie rolnik, prowadzi w Beskidzie Niskim gospodarstwo agroturystyczne Jasielówka.

Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego

Redakcja Filip Fierek

Okładka: Bolesław Chromry

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66571-27-3
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Sypie się puch z poduszki. Robi się z niego momentalnie brudna breja. Dzieci, które się właśnie narodziły, wierzą, że niebo jest czarne. Dzieci, które wiosną wyszły z panią rankiem na poszukiwanie wiosny, na trawnikach znalazły jeno zleżałe psie gówna. To podważyło wiarę w spójność systemu.

Bóg zazwyczaj wielce pomocny w ciężkich chwilach. Rozgrzewa. To chorowite wnętrze. Jak maść z psa. Wierzy się i cześć się oddaje temu, co najbardziej potrzebne. Skórka z kota na nerki. Orzechy włoskie na mózg. Pierogi ruskie, tanie, smaczne, zdrowe, ale nie polecam mrożonych. Nieumiarkowane, nieuniknione spożycie trunków. Potem to już go może nie być. I vice versa. Tym razem jednak nic się nie stało, choć sobie mogłem obiecywać wiele. Z nastaniem nowego porządku łgarskiego. Przy starcie. Żeby choć te kupki nie kleiły się butów. W tych właśnie centralnych, ważkich chwilach. Madzia wchodzi do Esplanady i przykleja jej się do misternego, kosztownego, czarnego bucika świeża kupka z pieska. Robi soczyste, brązowe ślady na zielonym dywanie. Fuj. Fe. Choć tak naprawdę... to skromnie cudowne. Piękne. Jakie właściwe. Na miejscu. Najlepiej, wiecie, nie być niczego świadomym. Można przełykać i iść dalej po zielonym dywanie. Może od czasu do czasu po czerwonym. Już wewnątrz. Wokół książki na półkach. W niezaplanowanym, choć reżyserskim porządku. Uśmiecham się. Uśmiecha się cała pierzeja. Piersi się śmieją. Rozpuk. Z tej perspektywy powiem, że nic się nie wydarzyło, choć obiecywać mogłem sobie wiele. Wówczas. Kobiety. Gdyby się tak każdej ładnej przyklejała kupka. Byłoby sympatyczniej. Pompatycznie mniej i bez niepotrzebnych majaków. Bela pupa. W skali od 1 do 10 – siedem z twarzy, reszta cztery. Niestety!

Chciałbym, naprawdę chciałbym dać więcej, lecz nie mogę! To skomplikowana historia.

Gdyby tylko moja praca wiedziała, że zamiast w niej i z nią piję tu na spokojnie aromatyzowaną herbatę. Moja jebana praca dorywcza. Wówczas była. Ale się skończyła. Włączył mi się program „urlop”. Raz jeszcze machinalnie gazeta „Praca”: Aaaaaaaa – niezawodny system do gry w multilotka, zadzwoń. Aaaaa – akwizycja w nowych ciuszkach, zadzwoń teraz. Same stereotypy. Więc jednak czas frywolny. Spędzanie. Zabijanie. Przykładne wypróżnianie. I na pytania ciekawskich cioć: no właśnie, wie ciocia... zakładam z takim jednym znajomym firmę... co będziemy robić? he... no wie ciocia, eee... przedsiębiorstwo wielobranżowe... ale jeszcze dokładnie nie wiadomo... mamy nadzieję, że wypali. Uff. Można łazić i ciągać się. Czasem kto postawi. Można napatrzeć się jak nigdy. Kobiety mimo lansują swoje ciepłe palta i urocze płaszczyki. Wyróżniają się, jak przykazano. Po pierwsze wyróżniaj się. Po drugie stolec. Właśnie. Na wiosnę to się wydaje, że cisną soki. Tylko że to nie była wiosna, a jesień, i co? Palma bije. Wyszedł z domu i nie wrócił. Środa. Czwartek. Piątek. Sobota, przy sobocie bicie piany, picie, skowyt na niedzielę, dół w poniedziałek, palma, rama, robota na boku, brudny Hary Kryszna. W kółko tak. Na szyi balast, pod pachą termometr. Powoli rozklejają się. Sympatyczne margarynowe ludziki. Patelnia gotowa na przyjęcie istoty. Posiłku. Komplet dziesięciu vitamin i sześciu prawd wiary. Sierpień miesiącem cierpień. Wrzesień. Jesień. Teraz do rany przyłóż poezje przedwczesnych samobójców. Od tych mankamentów odniechciewa się jeść. Jak niewprawne macanie się w ciężkim tłoku. Albo sprzedaż zażywnych pawi po niespecjalnej cenie. Może od razu dać im co do przykirania? Mniej bolesne, a i naprawdę dojmujące efekty uboczne. O tak. Sprzedaż pawi. Biały kościół, czarna msza. Za herbatę płacę. To szarmancki gest. Ale się inwestycja nie zwróciła. Do dziś! Trza było raczej... no właśnie, co?

Wojtek się zaczepił na bramkę do In Vitro. Paulina tam chodzi. Toaleta jest. Grzesiek ma zakład fryzjerski. Prosperuje. Jak inaczej. Opel oraz inne miłe gadżety dodatkowe gratis. Łukasz – składzik komputerowy. Wypala po kosztach. Dla znajomych. Bartek w Londynie, a potem prosto do Australii. Mietek robi przewód. Krzysztof chce mimo wszystko otworzyć coś swojego. To jest najlepiej, kurde. Na czym będziesz, na karcie? Na ryczałcie? No. Aha. Fajnie. Baśka wyjechała do Niemiec i wróciła teraz z małym Hansem. Czarnym małym Hansem. Mieszka u matki. Gryzie się z bratową. Marek za to autobusem do Wiednia oddać spermę za grube pieniądze. Sperma się nie spodobała. Wrócił z kwitkiem, a zaraz potem dostał wezwanie. Grzesiek znowuż jest przedstawicielem na Polskę południową znanej z czegoś. Kiedy przyjeżdżają kurierzy po przesyłki, otwiera drzwi na konkretnym fleku i bełkocze. Ładny mi przedstawiciel. Marta jest grzechu warta. Swędzi ją pizda i ciąga się po mieście za smażeniem. Poprawna peryklastyka jelit. Głośnodajka. Brudasa niet! Gośka prowadzi aptekę i też, jak przyjeżdżają kurierzy po przesyłki, otwiera drzwi w szlafroku z lekka niedobudzona i podpisuje się na listach przewozowych. Wyłazi jej skądinąd cycek. To co? Nic. Świeży lakier na kciuku. Potem musi jeszcze puścić faks do centrali i zjeść coś zdrowego a sensownego. W ten sposób się te wszystkie koluszka zazębiają za siebie i całość jako tako wygląda. Historia. Pisze się. Jak leci? Powodzenia. Byle do przodu.

Widziałeś Joaśkę? Taka ładna siostra Piotrka. Teraz się nagle zrobiła brzydka. Miała operację na mózgu. Wojtek się w niej zakochał, a potem się z niej odkochał. Jest na bramce. Szkoła żołnierska. Mówiłem. Ostatnio bardzo zadowolony. Klopsiki wieprzowe w sosie grzybowym. Pycha. Pięć posiłków. Jak przykazali w miesięcznikach. Plus ful wiadro z truskawkową odżywką. Na Gwiazdkę wybrał mu się pięknie kark. Na to czekał. Przed nim do zrobienia rzeźba. Na lato jak znalazł. Kryspinów... plaża... kiszeczki... tegotamtego. Oby, oby. A i teraz nie jest źle. Przerost masy nad treścią, ale. Zawsze można coś kupić, jak chcesz – mówi – tylko zadzwoń wcześniej, jak będziesz czegoś potrzebował, czekaj, dam ci numer na komórkę. Dobrze. Wiesz, broblem jest taki, słuchaj, znasz tego gościa w Buckleinie? Kutas jeden złamany. Nie wpuścił mnie... słuchaj, pobił Piotrka, wiesz, na konkretnej ćmadze go pobił, około czwartej nad ranem na podwórku, ha... toaleta jest... spotkałem tam znajomą Benjamina, taka ruda, ładna, modna... i niedrogo... była na czymś... no sympatycznie... sympatycznie, nie wchodziłem dalej... po co... to już nie to samo i nie wróci już.

Leszek mieszka nad Equinoxem. Gary się tam w dresach złażą. Chamstwo, kurwa, i buracki przytup. Czwarta rano. Kapiszony strzelają. Leje się krew w najlepsze. A gdzie się krew nie leje? No. Aha. Życie. I tak dobrze, że ten Koniew ocalił miasto. Bo na resztę nie ma co liczyć. Mokro w majtkach i ciepły oddech na plecach... brrr... Pod Pachę wpadli po haracz. Andrzej się zna. Andrzej mówił na fleku wówczas. Ja wam tę budę spalę – w Singerze, a Mariusz tłumaczył do kogoś, że jeśli on wam mówi, że wam tą budę spali, to wam spali. On już się na tym zna. Nie spalił tej budy w końcu. Wytrzeźwiał. Może zapomniał. Miał nową marynarkę kogoś znanego. Kreatora. Kokaina. Ale to były czasy, co? No. Znaliśmy się na tym czy tamtym. Gadaliśmy sobie o różnych rzeczach.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: