Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Black or White Wybór - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,90

Black or White Wybór - ebook

DRUGI TOM BESTSELLEROWEJ SERII "BLACK"! Anna wysiada na ostatniej stacji kolejowej z przeświadczeniem, że cholerne déja vu istnieje. Oszołomiona myśli, że kupno biletu „byle gdzie”, a tym samym pójście na żywioł, to jednak nic dobrego. Stojąc przy opuszczonym budynku, cierpliwie czeka na pociąg, którym stąd wyjedzie. Po kilku godzinach stwierdza, że najlepsze, co może zrobić, to pogratulować sobie pomysłowości spowodowanej melancholią, która ją tu doprowadziła. Wreszcie trafia do miasteczka, które podbija jej serce swoim klimatem, ale także życzliwością mieszkańców. Nie zapomina o Alover i mężczyźnie, który ją zranił. Jednocześnie twierdzi, że Carlise jest idealne, żeby wyleczyć złamane serce. „Oczy Nicolasa złagodniały i uspokoiły się. Ujął jej dłonie w swoje duże, silne ręce i splótł palce z jej palcami. Poczuł, że Anna zaczyna drżeć, ale patrząc w jej oczy, stwierdził, że na szczęście to nie ze strachu. – Chcę ci zaproponować związek. Taki prawdziwy, z krwi i kości, bo znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że takiego oczekujesz. Dla mnie to będzie nowość, ale pragnę spróbować, bo nie mogę cię stracić – odparł.” – Fragment powieści

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-66754-77-5
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Anna trzęsła się z zimna, bo temperatura tutaj była zdecydowanie niższa niż w Alover. Miasto rządziło się swoimi prawami i nawet sroga zima, jak w tym roku, musiała ulec lampom drogowym, wystawom sklepowym, samochodom i domom, które nieświadomie ogrzewały swoje otoczenie. A tutaj? Tutaj jedynie ta cała masa drzew wokół niej mogła jakoś ocieplić atmosferę. Marne szanse.

Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że zrobiła taką głupotę i w przypływie kretyńskich emocji powiedziała konduktorowi, żeby wypisał bilet do docelowej miejscowości. Trochę go zdziwiła ta prośba i zapytał, czy jest pewna swojej decyzji. Gdy stanowczo potwierdziła, pokręcił głową z niedowierzaniem i naskrobał coś na blankiecie. Nawet nie spojrzała, co tam napisał, kiedy podał jej bilet. Dopiero gdy monitor w przedziale oznajmił, że zbliżają się do ostatniej stacji o nazwie Carlise, zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Gdzie to w ogóle było?! Momentalnie przed oczami przemknęły jej chyba wszystkie lekcje geografii, ale i to w niczym nie pomogło. Na dobrą sprawę nie wiedziała nawet, który kierunek świata wybrał dla niej los. Dowiedziała się, kiedy krajobraz za oknem zmieniał się z pagórkowatego na górzysty, aż w końcu na bardzo górzysty. Okazało się to jednak bez znaczenia, bo wysiadła na stacji znajdującej się pośrodku niczego i myślała o wyrazie twarzy, jaki Victor zrobiłby, gdyby tylko dowiedział się, gdzie wylądowała.

Victor… A Nicolas? Czy myślał o niej? Czy w ogóle ktoś zauważył, że zniknęła? Teraz już na pewno. Wyrzucała sobie, że spaprała reszcie sylwestra i powitanie nowego roku. Może nie tylko ona. Janet miała w tym znaczny udział. Anna potrząsnęła głową, próbując wyrzucić z niej obraz przyjaciółki Karen z nożem w ręku startującej do Arthura. Anna w życiu się tak nie czuła. Bała się, to fakt. Ale z drugiej strony chciała ochronić pana Blacka najlepiej, jak tylko potrafiła, wiedziała, że jest ważny dla rodziny. Zwłaszcza dla Nicolasa. Z głośnym westchnieniem stwierdziła, że o czymkolwiek pomyśli, to zawsze obraz jego postaci będzie się czaił gdzieś niedaleko. Wszystko kojarzyło się z nim. Zakochanie to dziwny stan i wtedy nawet w najmniej odpowiednim momencie umysł płata figle i można poczuć zapach ukochanej osoby albo zobaczyć jej uśmiech na zupełnie obcej twarzy.

***

Poranek był mroźny i Anna stwierdziła, że przebywanie na stacji w takich warunkach groziło poważnymi odmrożeniami. Bardzo chciała tego uniknąć. I, choć pragnęła zostać ze swoimi myślami sam na sam, nos i palce dawały znać, że zaraz odpadną. Wstała z drewnianej ławki i otrzepała spodnie ze starej łuszczącej się farby. Teraz najchętniej napiłaby się gorącej czekolady, ale jakim cudem znajdzie cokolwiek w temperaturze innej niż minus piętnaście stopni, pozostawało dla niej zagadką.

Musiała przyznać, że okolica była piękna. Mała, drewniana stacja kolejowa mieściła się u podnóża wielkich, skalistych gór porośniętych iglastymi drzewami. Tory kończyły się przy stacji, ale z drugiej strony – tej, z której przyjechała Anna – ginęły w lesie. Zaczynała wątpić, czy spotka tu jakąś formę życia w postaci człowieka, ale nie chciała tracić nadziei. Zrozumiała, że następny pociąg może pojawić się równie dobrze jutro, co za tydzień. Anna złapała za klamkę drzwi wejściowych i wcale się nie zdziwiła, że były zamknięte. Kto normalny siedziałby tutaj w pierwszy dzień nowego roku? Kto w ogóle by tu siedział? Odwróciła się, żeby pójść w drugą stronę, i wtedy zobaczyła, że jakaś sylwetka wyłania się zza budyneczku stacji.

I był to nie byle kto. Wysoki, postawny, około pięćdziesiątki, całkiem przystojny mężczyzna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że w ręku trzymał chyba największą siekierę, jaką kiedykolwiek widziała, a na jego ramieniu wisiała dubeltówka.

– O żeż w mordę! – zawołała Anna i cofnęła się o dwa kroki.

Jej i tak duże oczy zrobiły się jeszcze większe, gdy zobaczyła, że mężczyzna był równie zszokowany jej widokiem w tym miejscu, jak ona tym, że posiadał broń.

Uzbrojony i zaskoczony – to nie najlepsze połączenie.

– Tylko spokojnie. Nic ci nie zrobię. – Mężczyzna, nie spuszczając z niej wzroku, odłożył siekierę i zdjął z ramienia strzelbę.

Anna nie mogła w to uwierzyć. Najpierw Janet z nożem, teraz ten facet z siekierą. Co za zbieg okoliczności! Niesamowite!

Chyba zaraz oszaleję – pomyślała.

– Czy wszystko w porządku? Skąd się tutaj wzięłaś? Czekasz na kogoś? – pytał szybko.

– Powoli. – Odetchnęła.

Mężczyzna chyba nie chciał jej nic zrobić i nawet wyczuła w jego głosie troskę.

– Jesteś zmarznięta. Mam w samochodzie koc, przyniosę ci – zaoferował.

A jeśli ktoś jeszcze z nim jest? Jeśli wróci z kimś i coś jej zrobią? Zgwałcą, zamordują, poćwiartują? Czy może mieć jeszcze na to jakikolwiek wpływ?

– N-nie – odezwała się niepewnie. – Czy może mi pan pokazać drogę do jakiejś cywilizacji?

Mężczyzna jeszcze przez moment analizował zachowanie Anny, po czym uśmiechnął się szeroko.

– Czy ty w ogóle masz pojęcie, gdzie jesteś? – zapytał.

– Nie – odparła od razu, czerwieniąc się ze wstydu.

Zachichotał nagle i podniósł siekierę oraz dubeltówkę. Anna wstrzymała oddech.

– Spokojnie, gdybym chciał ci coś zrobić, już dawno bym to zrobił. Przecież jesteśmy tu sami – powiedział. – Chodź, wracam do domu, to podwiozę cię do cywilizacji – zaakcentował ostatnie słowo.

Podwiezie? Anna przełknęła ślinę i zastanowiła się, czy może tak po prostu wsiąść do samochodu z zupełnie obcym facetem. Tylko nie bardzo wiedziała, czy miała jakieś inne wyjście. Nie wiedziała, gdzie była; nie wiedziała, co miała ze sobą zrobić; nie wiedziała, dokąd iść.

– Ostatnio zostałam zdiagnozowana i mam HIV – wypaliła nagle.

Mężczyzna spojrzał na nią i przez chwilę nawet jej wierzył. Jednak kiedy dostrzegł, jak Anna się trzęsie i jaka jest przestraszona, zrozumiał, że kłamie, by się ratować. Pomyślał, że musiało spotkać ją coś niedobrego. Ta dziewczyna na pewno nie przyjechała z prowincji, ale była biedna jak mysz kościelna. W dodatku nie wie, gdzie się znalazła. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjechałby tutaj pociągiem. Turyści najczęściej korzystali z prywatnego lotniska.

– Ta, jasne. Mogłabyś być moją córką. Palcem cię nie tknę. Jak masz na imię? – zapytał swoim chropowatym głosem.

– Anna – odparła po kilkunastu sekundach. – A pan?

– Jack. I tak masz do mnie mówić. Rozumiemy się? – rzucił, a ona aż się wzdrygnęła, słysząc jego stanowczy ton.

Zachichotał i pokręcił głową.

– Chodź, dziewczyno z HIV. – Westchnął.

Podążyła za nim, mając nadzieję, że może tym razem los się odmieni. Rok temu myślała tak, wysiadając w Alover. I bam!, pojawił się Nicolas Black, który zakręcił jej życiem jak ruletką. Wychodząc zza budynku, Anna dostrzegła pokiereszowane auto. Samochód Jacka to stary defender, który z pewnością niejedno przeszedł razem ze swoim właścicielem.

– Wybacz bałagan, ale rzadko ktoś ze mną jeździ, a mnie on nie przeszkadza. Auto mojej żony wygląda bardziej reprezentatywnie – dodał, otwierając drzwi dziewczynie.

Znów się trochę zawahała, ale wsiadła. Faktycznie, w środku panował, delikatnie ujmując, nieład. Podziękowała skinieniem głowy i zajęła miejsce pasażera. Jack rzucił na pakę dubeltówkę i siekierę i zasiadł za kierownicą.

– Czy to konieczne? – zapytała.

– Co? – Spojrzał na nią.

– Broń i siekiera.

– Roi się tutaj od wilków, niedźwiedzi i tym podobnych. A ja po pracy chcę wrócić do domu – odparł, przekręcając kluczyk.

– A czym pan… Czym się zajmujesz? – poprawiła się.

– Jestem drwalem – odparł.

Drwalem. Przez całe swoje życie nie poznała żadnego drwala. A tu niedawno Patricka i teraz Jacka. Pomyślała, że to byłby nawet tak zabawny zbieg okoliczności, gdyby Jack znał Patricka, że aż niemożliwy.

Jechali kamienistą, krętą drogą lekko w dół, ciągle w lesie i Anna była wdzięczna, że wsiadła do jego samochodu. Zanim dotarłaby do tej drogi, zostałaby zjedzona przez cokolwiek, co wyszłoby z lasu i miało kły. Las powoli się przerzedzał i nagle oczom Anny ukazała się dolina, oświetlona słońcem, ale definitywnie ucywilizowana. I to jeszcze jak! Domy wznosiły się na różnych wysokościach, miały różne wielkości, ale przeważały te małe i typowo górskie. Największe z nich uznała za hotele lub pensjonaty. Z wysokości, na jakiej się znaleźli, widziała również plac w środkowej części miasta i mały ratusz.

– Podoba się? – zapytał Jack.

– Jest pięknie – odparła cicho, jakby bała się zepsuć panującą tu atmosferę.

Już widziała drogę do miasteczka, ale nagle Jack skręcił w lewo. Anna zaczęła lekko panikować, lecz niespodziewanie wśród drzew zobaczyła piękny, stojący na wzniesieniu dom, z kamiennymi fundamentami, drewnianą fasadą i gontem na dachu. Kiedy mężczyzna zatrzymał samochód, Anna zobaczyła, że stąd rozciąga się piękny widok na dolinę.

– Tu mieszkasz? – zapytała zdziwiona.

– A myślałaś, że w szałasie?

Zachichotała, po raz pierwszy od przyjazdu czując, że może się trochę rozluźnić. Trochę, bo nie wiedziała, co czeka ją w środku. Jack otworzył drzwi i zawołał:

– Hej, Hannah! Zobacz, kogo znalazłem.

– Jack! Jeżeli znowu przywiozłeś jakieś zagubione zwierzę, to przysięgam, że tym razem na pewno wydrapię ci oczy. – Anna słyszała stanowczy głos kobiety i szybie kroki, dochodzące z tylnej części domu.

Dziewczyna nie miała nawet zbyt wiele czasu, żeby rozejrzeć się dookoła, bo zobaczyła wysoką i bardzo zgrabną kobietę w wieku Jacka.

– O… Och… – Kobieta zatrzymała się trochę zdziwiona. – Tym razem przywiozłeś coś, co porusza się na dwóch nogach. Skąd się tu wzięłaś, kochanie?

– To Anna. Wyobraź sobie, że znalazłem ją na ostatniej stacji, kiedy pojechałem sprawdzić, czy niedźwiedzie nie narozrabiały – mówił Jack, zdejmując kurtkę.

– Na ostatniej stacji?! – zawołała kobieta. – Matko kochana!

Anna miała ochotę przewrócić oczami. Co jest nie tak z miejscem, w którym wysiadła? Po co pociąg w ogóle tam dojeżdża? Hannah, widząc zakłopotanie na twarzy dziewczyny, pospieszyła z wyjaśnieniem.

– Od lat nikt tam nie wysiada. Wszyscy wysiadają na stacji w miasteczku albo przylatują helikopterami lub czarterami.

Powietrzny środek transportu nie dotyczył Anny, ale gdy usłyszała o stacji w miasteczku, mało nie zemdlała.

– Czyli mogłam wysiąść wcześniej i nie musiałabym siedzieć tam na górze tyle godzin? – rzuciła z niedowierzaniem.

– No oczywiście! Nie zauważyłaś, że pociąg zatrzymał się w Carlise?

– Musiałam się zdrzemnąć. – Anna spojrzała na Jacka.

Gdyby on nie przyjechał sprawdzić – cokolwiek tam sprawdzał – to kto wie czy Anna doczekałaby następnego poranka. Przecież nawet nie wiedziała, dokąd iść. Być może nie trafiłaby na drogę. Być może…

– Nieważne już, Anno. – Hannah objęła dziewczynę ramieniem, nie chcąc, żeby wpadła w jeszcze gorszy stan niż ten, w którym się znajdowała. – Na szczęście mój mąż jest obsesyjnie zakochany w tej stacji i co jakiś czas sprawdza, czy wszystko tam gra, mimo iż nikt już z niej nie korzysta. A teraz chodź, napijesz się gorącej czekolady i zjesz z nami śniadanie, a jeśli będziesz chciała, to trochę nam o sobie opowiesz – mówiła spokojnie kobieta.

Anna spojrzała na nią kątem oka, jednak była spragniona i głodna, dlatego nawet nie zamierzała się z nikim spierać.2

Anna z niemałym zaskoczeniem przyjęła fakt, przed jakim postawili ją Jack i Hannah. A właściwie Hannah, bo to chyba ona nosiła spodnie w tym domu. Kobieta zaproponowała jej pokój, jeszcze zanim dowiedzieli się, kim właściwie była i co ją skłoniło do przyjazdu do Carlise. Ewidentnie nie była turystką szukającą wrażeń w wysokich górach. Jedyne, co im przychodziło do głowy, to to, że albo była totalną kretynką, niemającą pojęcia, co w ogóle robi, albo przed czymś uciekała. Telepatycznie odrzucili pierwszą opcję, komunikując się wzrokiem, kiedy tylko zamienili z dziewczyną kilka słów przy śniadaniu.

– Mam nadzieję, że spodoba ci się pokój, Anno – odezwała się Hannah, łapiąc zaskoczoną dziewczynę za rękę.

– Pokój? Jaki pokój?

– To chyba oczywiste, że skoro zdarzyło się, że tu trafiłaś, to raczej zostaniesz jakiś czas. – Kobieta podniosła kubek z kawą do swoich ust, uważnie przy tym obserwując dziewczynę.

Anna zaczerwieniła się, bo w lot zrozumiała, że nie ma co wciskać tej parze jakichś tanich wyjaśnień.

– Nikogo nie zabiłam, nic nie ukradłam, nikt mnie nie szuka, a tym bardziej nie ściga. Wyjechałam z Alover, bo potrzebuję odpocząć – powiedziała prosto z mostu.

Będąc na ich miejscu, też chciałaby wiedzieć, kogo wpuszcza pod swój dach.

– Jestem bardzo wdzięczna za pomoc – dodała. – Ale sądzę, że będzie lepiej, jeśli zatrzymam się w miasteczku. Sama nie wiem, ile czasu tutaj spędzę.

Głos Anny był na tyle smutny, że automatycznie zaczęli jej współczuć. Zachowali to jednak dla siebie.

– Moja droga, pokoje do wynajęcia są tutaj drogie, a po tym, jak nasza córka wyjechała do szkoły, jej jest wolny – mówiła Hannah. – Nie sądzę, że miałaby coś przeciwko, gdybyś w nim została. Nawet na dłużej.

To była kusząca propozycja. Tym bardziej że w miasteczku byłaby pod ciągłą obserwacją mieszkańców, a tutaj jest spokojnie i cicho. Miejsce w sam raz, by poszlachtować się po zbyt długich przemyśleniach.

– A jeśli zechcesz zostać tutaj jakiś czas, to możesz mi pomóc w sklepie – dodała Hannah.

– W sklepie? – Twarz Anny aż pojaśniała.

Kobieta, zadowolona, prawie sobie pogratulowała. Intuicja jej nie zawiodła. Domyśliła się, że Anna jest typem, który nie boi się pracować.

– To dopiero jutro. Dziś odpoczniesz po długiej podróży.

Po śniadaniu Jack wziął plecak Anny i zaprowadził ją na górę do pokoju swojej córki. Otworzył drzwi koloru kości słoniowej i wszedł do środka. Położył plecak na łóżku i spojrzał na dziewczynę.

– Hannah nic tutaj nie zmieniała od wyjazdu Joy, która lubi przyjeżdżać na stare śmieci. – Uśmiechnął się.

Anna szybko rozejrzała się dookoła. Pokój typowej nastolatki. Plakaty na ścianach, stojaki z biżuterią na toaletce, kilka ubrań na krześle. Choć może Joy nie do końca była zwykłą nastolatką, bo na półkach Anna dostrzegła równo poukładane National Geographic i Science Magazine. Kilka Vogue’ów i Elle.

Cholera, inteligentna bestia – pomyślała.

– Czego uczy się Joy? – zapytała nagle.

– Medycyna. Chce zostać kardiologiem – odparł Jack, wypinając pierś.

Anna uśmiechnęła się. To musi być miłe mieć rodziców, którzy są tak dumni ze swojego dziecka.

– Słuchaj, Jack – odezwała się. – Bardzo ci dziękuję za pomoc. Gdyby nie ty, to może moje szczątki biegałyby już po lesie w żołądkach jakichś dzikich bestii.

Mężczyzna zachichotał i zostawił ją samą, zamykając za sobą drzwi. Anna z namaszczeniem usiadła na łóżku i na dłuższą chwilę schowała twarz w dłoniach. Dopiero zaczynało do niej docierać to, co się właściwie działo przez ostatnie kilka tygodni.

Nicolas wypełnił cały jej świat i teraz musiała się jakoś od niego uwolnić, bo chciała zacząć wszystko od nowa. Nie planowała szybkiego powrotu do Alover, o ile kiedyś w ogóle tam wróci. Nie miała ku temu powodu. Kobe nie był tym, za kogo go uważała. Katie okazała się przyjaciółką, na którą nie zawsze można liczyć. Zostali Erin i Magnus. Będzie za nimi tęsknić. Zaczęła, kiedy wyjechali na kilka dni do Szkocji. Anna zanotowała sobie w głowie, żeby do nich zadzwonić. I do Victora, bo pewnie trochę się zmartwił jej zniknięciem. Nicolas układał sobie życie z Sashą, kimkolwiek ona była. Anna wyrzucała sobie, że zakochała się w nim bez pamięci, jeszcze zanim zorientowała się, czy Nicolas z kimś jest, czy nie. Nie mogła mieć mu tego za złe, bo przecież to naturalne, że taki mężczyzna jak on, długo nie pozostanie sam. Teraz dopiero zorientowała się, jak mało o nim wiedziała, i była wściekła na siebie, że obdarzyła go tak silnym uczuciem, nie myśląc przy tym racjonalnie. Gdyby wiedziała, że się z kimś spotyka, to… To co? Przecież nie powie swojemu sercu: „Ej, ty, daj sobie z nim spokój, bo już ma zajęte ręce wąską pupą i miseczkami w rozmiarze A”.

– Arrrghhh – warknęła, łapiąc się za włosy.

Nie mogła uwierzyć, że okazała się tak głupia i naiwna. Przecież nawet Victor ostrzegał, żeby nie dała się zbyt łatwo ponieść emocjom. Miała ochotę wsunąć się pod kołdrę, zawinąć w kokon i już nigdy stamtąd nie wychodzić.

Alover

– Ja pierdolę! – warknął Victor, chodząc po biurze w tę i we w tę.

Jego jedna ręka spoczywała w kieszeni spodni, druga nerwowo przeczesywała włosy. Nicolas, nad wyraz spokojny, siedział w swoim fotelu ze wzrokiem skupionym gdzieś za oknem. Patrzył, ale tak naprawdę nic nie widział. Myśli w jego głowie galopowały, od tygodnia nie mogąc się zatrzymać. W ogóle całe to zamieszanie z zaręczynami było bez sensu. Brukowe media źle zinterpretowały słowa Sashy, kiedy ta, zapytana o związek z Nicolasem, powiedziała, że chciałaby być tą szczęściarą i wkrótce zobaczyć na swoim palcu pierścionek od niego. Jak można to w ogóle źle zinterpretować?! Nicolas wściekł się i Sasha chciała mu wszystko wyjaśnić, zanim jeszcze pojawiłby się przed nią ze swoim prawnikiem, żeby wytoczyć jej proces o pieprzenie głupot. Dlatego tego feralnego dnia była u niego w mieszkaniu, a gdy go tam nie zastała, zadzwoniła do willi Blacków. Tam z kolei Adam, lokaj, szorstkim jak papier ścierny głosem powiedział, co się stało przed kilkoma godzinami z Janet i Arthurem i że wszyscy są w szpitalu. I tak oto Sasha, w strachu przed reakcją Nicolasa, postanowiła pojechać prosto na oddział.

Później wszystko potoczyło się jak w jakimś filmie. Gdy Victor oznajmił Nicolasowi, że Anna zniknęła, młodszego Blacka opanował strach. Wyrzucił Sashę ze szpitala i zagroził, że jeśli jeszcze raz pojawi się w jego życiu, to może liczyć się z poważnymi konsekwencjami.

Później pojechał do mieszkania Anny, a gdy nikogo tam nie zastał, poinformował o tym Paula i natychmiast zaczęli jej szukać. Jakim cudem zdołała wejść do mieszkania, zabrać swoje rzeczy i zniknąć – tego nikt nie potrafił mu wyjaśnić. Powiedzieć, że się wtedy wkurwił i wpadł w szał, to nic nie powiedzieć.

Gdy emocje trochę opadły, Nicolas zdecydował się na coś, czego nigdy w życiu nie robił. Konferencja prasowa z jego osobistym udziałem mogła być ostatnią deską ratunku. Zawsze w jego imieniu występował rzecznik prasowy, jako że Nicolas nie lubił zawracać sobie głowy głupotami i plotkami na swój temat. Tym razem poczuł, że publiczne pojawienie się może być szansą na to, że Anna wróci cała i zdrowa. Tylko nie wiedział, dlaczego to poczuł. Jednak nawet gdy to nie zadziałało i Anna nadal się nie odezwała, wpadł w panikę. Miał nadzieję, że nic jej nie jest. Zaprzągł nawet całą armię ochroniarzy do przeczesywania miasta i okolic.

Tylko że to było siedem dni temu i właśnie Paul złożył mu raport z poszukiwań. Niestety zakończonych fiaskiem. Anna wyłączyła telefon i nie mogli jej namierzyć. Nie używała swojej karty kredytowej. Nie meldowała się nigdzie w promieniu dwóch tysięcy kilometrów. Ale też nie wyjeżdżała za granicę i to było wielkie pocieszenie. Była ciągle w kraju, tylko rozpłynęła się w powietrzu. Mimo to Victor nie mógł się powstrzymać przed wiązanką, jaka wypłynęła z jego ust. Nicolas był zmęczony. Od kilku dni spał po dwie, trzy godziny na dobę, a i tak ten sen był nic niewart, bo przewracał się w łóżku niespokojnie, ciągle mając przed oczyma najgorsze historie, jakie mogły przytrafić się Annie.

Nagle jakaś niepokojąca myśl przemknęła mu przez głowę. Odwrócił się od okna i spojrzał na Victora. Ten momentalnie zatrzymał się i popatrzył w smutne, dwukolorowe oczy brata.

– A dlaczego ona właściwie wyjechała? – zapytał głupawo Nicolas. – Czy zdarzenie z Janet aż tak ją przestraszyło?

Przypomniał sobie, co poczuł, kiedy Adam zadzwonił do niego i opowiedział, co się stało. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w jego głowie, to ta, czy Anna jest cała i zdrowa. Gdyby coś jej się stało, Janet skończyłaby gorzej.

Victor zmarszczył brwi, bo nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.

– Co? – wykrztusił.

– Dlaczego Anna zniknęła? Aż tak, że nigdzie nie można jej odnaleźć? Przecież wiedziała, że z ojcem jest wszystko w porządku. Czego się wystraszyła? – pytał dalej Nicolas, nieświadomy furii, jaka rosła w jego bracie.

– Czy ty się na pewno dobrze czujesz, Niki? – rzucił w końcu Victor. – Czy ty się na pewno dobrze czujesz? – powtórzył dobitnie.

Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, kontynuował:

– Ty myślisz, że Anna wyjechała, bo przestraszyła się tego, co wydarzyło się w willi?

Nicolas milczał, a to jeszcze bardziej podniosło ciśnienie Victorowi. Niemalże doskoczył do brata, złapał za poły jego marynarki i z jakąś dziwną siłą podniósł go z krzesła i przyszpilił do szklanej ściany biura. Brak reakcji ze strony młodszego z Blacków rozpalił w nim najniebezpieczniejsze emocje.

– Czy ty masz pojęcie, co ty właściwie pieprzysz?! – syknął Victor, przyciskając mocniej brata. – Nie mów, że nigdy nie widziałeś tych zakochanych oczu i tego, jak łagodniała przy tobie. Nie mów, że nie zauważyłeś, jak promieniała na twój widok. Jedyna kobieta w twoim życiu, która patrząc na ciebie, wiedziała, że gdzieś pod tą durną maską jesteś kimś innym, prawdziwym Nicolasem Blackiem. Mało tego! Chciała cię takiego, z pojebaną podwójną tożsamością, ze wszystkimi twoimi zaletami i wadami. Ale ty się wystraszyłeś i spieprzyłeś jej życie, swoje i nas wszystkich, bo teraz nie wiemy, gdzie jest. Jesteś tchórzem, Niki! Nie będziesz jej wart, póki nie zrozumiesz, że życie opiera się na uczuciach, a nie na pierdolonych kalkulacjach!

Mówiąc to, patrzył prosto w oczy Nicolasa i cholernie zaniepokoił go fakt, że kompletnie nic w nich nie zauważył. Żalu, smutku, zaciekawienia, strachu. Nic. Jakby jego brata w tej chwili z nim nie było.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: