-
nowość
-
promocja
Brainspotting - ebook
Brainspotting - ebook
W swojej książce doktor David Grand prezentuje przełom w terapii traumy – łączy mocne strony terapii doświadczeniowej, świadomości ciała oraz procesów neurobiologicznych, tworząc niezwykle skuteczną technikę zwaną Brainspottingiem. Przedstawia kluczowe odkrycie, dzięki któremu opracował to rewolucyjne narzędzie terapeutyczne: to, gdzie kierujemy wzrok, odsłania istotne informacje o procesach zachodzących w naszym mózgu. Dzięki publikacji poznasz:
– różne aspekty Brainspottingu i sposoby ich zastosowania;
– studia przypadków oraz dowody na skuteczność tej techniki;
– sposoby wykorzystania Brainspottingu w leczeniu PTSD, zaburzeń lękowych, depresji, uzależnień, bólu fizycznego, chorób przewlekłych i wielu innych dolegliwości.
„Brainspotting daje nam możliwość wykorzystania naturalnej zdolności mózgu do samodzielnego skanowania, co umożliwia aktywację, lokalizację oraz przetwarzanie źródeł traumy i cierpienia zgromadzonych w ciele” – wyjaśnia doktor Grand. Jego pionierskie odkrycie jest nieocenionym narzędziem, które może stanowić wsparcie dla niemal każdej formy terapii, znacząco przyspieszając proces zdrowienia.
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8252-997-5 |
| Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W 2003 roku, kiedy odkryłem Brainspotting, nie poszukiwałem nowej terapii, w każdym razie nie świadomie. To odkrycie po prostu mi się przytrafiło, a przynajmniej takie sprawiało wrażenie. Do tamtego czasu z powodzeniem stosowałem metody opracowane przez innych teoretyków. Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku przeszedłem szkolenie w zakresie terapii psychodynamicznej w Society for Psychoanalytic Study and Research w moim rodzinnym Long Island. W 1993 roku uzyskałem kwalifikacje w dziedzinie EMDR (terapia odwrażliwiania i ponownego przetwarzania informacji za pomocą ruchów gałek ocznych), bardziej ustrukturyzowanej technice opartej na relacji mózg-ciało. Sześć lat później poznałem Somatic Experiencing (Doświadczenie Somatyczne), metodę leczenia traumy skupioną na sygnałach płynących z ciała. Połączyłem psychoanalizę, EMDR i SE, tworząc coś, co nazwałem Natural Flow EMDR – technikę terapeutyczną opartą na tych trzech metodach. Opisałem to integracyjne podejście w swojej pierwszej książce _Emotional Healing at Warp Speed_, która ukazała się zaledwie jedenaście dni przed atakiem na World Trade Center.
Już parę tygodni po wydarzeniach z 11 września 2001 roku do mojego gabinetu zaczęli się zgłaszać ludzie ocaleni z zamachu. Przez kolejne półtora roku przeprowadziłem terapię traumy z ponad setką osób dotkniętych tym doświadczeniem – między innymi tymi, które tamtego ranka przebywały w bliźniaczych wieżach oraz w ich sąsiedztwie, brały udział w akcji ratowniczej albo straciły swoich bliskich podczas ataku. Patrząc z perspektywy czasu, nie było przypadkiem, że odkryłem Brainspotting półtora roku po 11 września. Moja praca w tamtym okresie uzmysłowiła mi dobitnie, jak niezwykłe, przytłaczające i tragiczne wydarzenia mogą wpływać zarówno na jednostki, jak i zbiorowości ludzkie. Byłem zmuszony przeżywać raz za razem ich doświadczenia z wielu różnych perspektyw. Odnosiłem wrażenie, że przesiąkam tym wszystkim do szpiku kości jak ktoś wystawiony na działanie zabójczego promieniowania. Latem 2002 roku byłem kompletnie wypalony i długo nie zdawałem sobie z tego sprawy. Starając się odzyskać zdrowie, wymyśliłem twórcze rozwiązanie dla swojego problemu. Napisałem sztukę sceniczną poświęconą swoim doświadczeniom i zatytułowałem ją _I Witness_ (_Ja, świadek_).
Będąc świadkiem tylu ludzkich tragedii skumulowanych w tak krótkim czasie, rozwinąłem jeszcze bardziej swój i tak już mocno wyostrzony zmysł obserwacji. Nauczyłem się na tyle wnikliwie dostrzegać – zarówno świadomie, jak i podświadomie – pewne sygnały w zachowaniu klientów, że czasami potrafiłem przewidzieć, co za chwilę nastąpi. To właśnie w tym wzmożonym stanie dostrojenia i gotowości odkryłem Brainspotting.
Dziesięć lat, jakie upłynęły od narodzin Brainspottingu do napisania tej książki, zmieniło moje życie. W ciągu tej dekady zmieniło się również życie sześciu tysięcy terapeutów na całym świecie, którzy przeszli szkolenie w zakresie Brainspottingu i mogą na co dzień obserwować zachodzące na ich oczach niezwykłe uzdrowienia. Jednak zmiana ta dotyczy przede wszystkim niezliczonych rzesz klientów, którzy dzięki tej nowatorskiej metodzie szybko i gruntownie powrócili do zdrowia.
Brainspotting należy do rosnącej liczby tak zwanych „terapii bazujących na mózgu” – metod leczenia wychodzących poza umysł, by uzyskać bezpośredni dostęp do źródła problemu. Tego rodzaju terapie są zjawiskiem typowym dla ostatnich dwóch dziesięcioleci. Wcześniej dominowały metody terapeutyczne zaliczające się do kategorii „terapii mówionej” (_talk therapy_), której korzenie sięgają psychoanalizy Zygmunta Freuda (określanej jako „leczenie rozmową”). To właśnie one przeważają wśród stosowanych obecnie modalności. Są one bardzo zróżnicowane, wysoce rozwinięte i na ogół skuteczne. Większość z nich opiera się na relacji terapeutycznej i wymaga od terapeuty ścisłego dostrojenia się do klienta. (Mówiąc językiem psychoterapii, musi istnieć wysoki poziom dostrojenia relacyjnego, co oznacza, że psychoterapeuta musi zwracać szczególną uwagę nie tylko na klienta, ale również na dynamikę ich wzajemnych relacji, która odzwierciedla i ujawnia doświadczenia klienta związane z jego głównymi opiekunami w dzieciństwie, zwłaszcza matką). Problem polega na tym, że większość terapii opartych na rozmowie ma zwykle charakter nieukierunkowany, przez co wprowadzenie zmian i przyniesienie ulgi klientowi może wymagać wielu miesięcy, a nawet lat regularnych sesji.
Terapie techniczne, w tym EMDR, kładą główny nacisk na procedury, którym klient musi się podporządkować. Procedury te nie odnoszą się do relacji, tylko mają charakter techniczny i wymagają od terapeuty, aby przeprowadził swojego klienta przez szczegółowo określone kroki. Skupienie na technice odwraca uwagę od istoty relacji między klientem a terapeutą. Chociaż EMDR jest skuteczną metodą, w trakcie jej stosowania nie poświęca się wystarczającej uwagi relacji terapeuty z klientem.
Tymczasem Brainspotting opiera się na modelu działania, w którym terapeuta jednocześnie dostraja się do klienta oraz procesów zachodzących w jego mózgu. Dzięki temu nie trzeba poświęcać żadnego z tych aspektów na rzecz drugiego. Gdy obie te płaszczyzny dostrojenia nakładają się na siebie, uzdrowienie jest znacznie głębsze i trwalsze. Zanim poznałem techniki terapeutyczne oddziałujące bezpośrednio na mózg, przez długi czas pracowałem jako relacyjnie dostrojony terapeuta, stosujący podejścia wywodzące się z psychoanalizy. Nic więc dziwnego, że Brainspotting łączy w sobie oba te nurty. W rozdziale 6 szczegółowo opisałem, na czym polega „podwójne dostrojenie” i w jaki sposób przyczynia się ono do wysokiej skuteczności tej metody.
Motto Brainspottingu brzmi: „Kierunek, w którym patrzysz, wpływa na to, jak się czujesz”. Jeżeli coś cię niepokoi, twoje samopoczucie zmieni się w zależności od tego, czy spojrzysz w prawo, czy w lewo. Nasze oczy są misternie połączone z mózgiem, a wzrok jest podstawowym zmysłem, za pomocą którego orientujemy się w otaczającym nas świecie. Mózg szczegółowo analizuje sygnały docierające z oka, odruchowo i intuicyjnie korygując kierunek naszego spojrzenia w czasie rzeczywistym. To niezwykły mechanizm, który nieustannie przetwarza i porządkuje wszystko, czego doświadczamy. Zdarza się jednak, że traumatyczne przeżycia przekraczają jego zdolności adaptacyjne, pozostawiając bodźce w stanie surowym, nieprzetworzonym. Brainspotting wykorzystuje pole widzenia, by zlokalizować obszary mózgu, w których utrwalone zostały traumy. Oczy, których naturalną funkcją jest skanowanie otoczenia, mogą również służyć do eksploracji naszego świata wewnętrznego – w tym zakamarków mózgu – w poszukiwaniu zablokowanych informacji. Skierowanie wzroku na określony punkt pozwala uruchomić „wewnętrzny skaner”, który precyzyjnie nakierowuje mózg na miejsce, w którym przechowuje traumę, umożliwiając jego przetworzenie i uleczenie.
W trakcie sesji, która doprowadziła mnie do odkrycia Brainspottingu – o czym opowiem dokładniej w rozdziale 1 – wzrok mojej klientki skoncentrował się na pewnym punkcie w polu jej widzenia. Wiedziałem, że tak się stało, ponieważ zauważyłem wyraźny ruch gałek ocznych, które przybrały określoną pozycję. W ten sposób jej mózg zasygnalizował, że gdzieś głęboko w środku właśnie coś zaskoczyło. Utrzymując spojrzenie utkwione w tym samym miejscu, moja klientka zapuszczała się coraz głębiej i głębiej w swoje wnętrze, gdzie niczym w sejfie skrywała niezliczone kontuzje. Znalezienie tego Brainspotu pozwoliło odblokować to, z czym przez rok nie poradziła sobie skądinąd efektywna terapia Natural Flow EMDR.
W ciągu dziesięciu lat, jakie upłynęły od tego odkrycia, opracowałem szeroką gamę różnorodnych technik służących do eksploracji pola widzenia i wykorzystania zmysłu wzroku. Pozwalają one na odblokowanie i uwolnienie nie tylko urazów, ale także szerokiego spektrum objawów psychologicznych i fizycznych. W każdym z rozdziałów tej książki omawiam inny aspekt Brainspottingu, włączając w to różne jego modele oraz sposoby zastosowania.
W rozdziale 2 wyjaśniam, jak nasza sfera psychiczna wyraża się poprzez najgłębsze obszary mózgu i ciała w formie odruchów. Zarysowuję również ustawienia, które stanowią podstawę wszystkich modeli Brainspottingu. W rozdziale 3 opowiadam, jak odkryłem, że pozycja gałek ocznych pozostaje we wzajemnej zależności z doznaniami z ciała, i jak odkrycie to doprowadziło do dwóch nowych zastosowań Brainspottingu.
Brainspotting można stosować w pracy z klientami, którzy muszą pozostać unieruchomieni podczas sesji, w tym z osobami cierpiącymi na zespół stresu pourazowego (PTSD) oraz w znacznym stopniu oderwanymi od własnych doświadczeń (przejawiającymi wysoki poziom dysocjacji). W rozdziale 4 wyjaśniam, w jaki sposób wraz ze swoim współpracownikiem odkryłem szczególny model Brainspottingu, który jest przydatny w pracy z tego rodzaju klientami.
W rozdziale 5 prezentuję Gazespotting, odmianę Brainspottingu, która wykorzystuje naszą naturalną skłonność do przyjmowania określonej pozycji gałek ocznych, kiedy o czymś myślimy albo mówimy – innymi słowy zdolność do samorzutnego i intuicyjnego lokalizowania swoich Brainspotów.
Rozdział 6 odnosi się do sedna unikalnego połączenia terapii relacyjnej i bezpośredniego dostępu do mózgu. Model Podwójnego Dostrojenia ujmuje w ramę doświadczenia klienta z Brainspottingiem i wspomaga jego wewnętrzny proces zdrowienia zarówno jako istoty ludzkiej, jak i bytu neurobiologicznego.
W przeciwieństwie do wielu metod psychoterapeutycznych Brainspotting został stworzony specjalnie z myślą o łączeniu go z innymi technikami. Ludzki układ mózg-ciało jest rozległy i złożony, dlatego należy go postrzegać i traktować indywidualnie. Żadnego podejścia, w tym Brainspottingu, nie da się zastosować całościowo do każdego problemu klienta. W rozdziale 7 opisuję, jak zachęcać terapeutów do korzystania z metod, dzięki którym mogą pogłębić i wzbogacić swoją praktykę Brainspottingu.
Rozdział 8 poświęcony jest szczególnemu modelowi Brainspottingu – osi Z, czyli pracy z odległością. Technika ta pomaga klientom, którzy doświadczają wewnętrznych blokad lub mają trudności z przetwarzaniem informacji, uruchomić proces zdrowienia i reagowania na bodźce z otoczenia.
W rozdziale 9 analizuję wiodącą rolę mózgu w procesie Brainspottingu. Jak zaznaczyłem wcześniej, mózg jest najdoskonalszym skanerem, który nieprzerwanie monitoruje wszystkie komórki organizmu, a także sam siebie. Brainspotting wykorzystuje zdolność mózgu do skanowania, a także do przetwarzania informacji i samouzdrawiania. W rozdziale tym analizuję również Brainspotting jako terapię opartą na działaniu mózgu, w której myślenie i obserwacja sprzyjają zdobywaniu wiedzy, wspomagając proces leczenia.
W rozdziale 10 opisuję, w jaki sposób można wykorzystać Brainspotting w celu złagodzenia bólu oraz innych objawów fizycznych. Wszelkiego rodzaju traumatyczne doświadczenia są dla układu nerwowego jednocześnie fizycznymi, jak i psychicznymi urazami, które nieuchronnie stają się ze sobą powiązane. Dzięki zdolności do rozdzielania tych powiązań Brainspotting jest pomocny w leczeniu takich dolegliwości jak fibromialgia i przewlekłe zmęczenie, a także urazy kręgosłupa szyjnego i głowy. Stanowi również skuteczną terapię dla weteranów wojennych, którzy często cierpią na połączenie PTSD i urazowych uszkodzeń mózgu (TBI).
Brainspotting jest niezwykle skutecznym narzędziem służącym do rozpoznawania i uwalniania wszelkiego rodzaju traum wynikających z uprawiania sportu. W rozdziale 11 wyjaśniam, jak można go zastosować, aby pomóc klientom przezwyciężyć traumy spowodowane kontuzjami, porażkami i upokorzeniami, które kumulują się w układzie nerwowym. W rozdziale tym prezentuję również model ekspansji w Brainspottingu, który może pomóc wszystkim sportowcom, od amatorów po najlepszych zawodowców, osiągać znacznie lepsze wyniki.
Proces uzdrawiania poprzez Brainspotting ma charakter twórczy, co sprawia, że może pobudzać i rozwijać kreatywność, zwłaszcza u artystów. Ponieważ metoda ta oddziałuje równocześnie na obie półkule mózgowe, łączy w sobie elementy neuronauki i sztuki, integrując je w spójne doświadczenie terapeutyczne. W rozdziale 12 opisuję, jak różne modele Brainspottingu mogą wspierać osoby twórcze oraz stanowić inspirację dla terapeutów pracujących kreatywnie ze swoimi klientami.
W rozdziale 13 przedstawiam szereg różnych sposobów zastosowania Brainspottingu poza gabinetem terapeuty w celu osiągnięcia relaksu, poprawy jakości snu lub zwiększenia wydajności.
I wreszcie w rozdziale 14 opowiadam o tym, jak Brainspotting stał się międzynarodowym fenomenem. Jest to niezwykle elastyczna metoda, którą można zaadaptować do odmiennej kultury i języka. Szkoliłem terapeutów w Ameryce Południowej, Europie, Australii i na Bliskim Wschodzie, a podstawowe założenia Brainspottingu zostały przetłumaczone na sześć języków przez osiemnastu międzynarodowych trenerów z trzech kontynentów.
Choć książka ta została napisana z myślą o szerokim gronie czytelników, psychoterapeuci i inni specjaliści z pewnością uznają ją za wartościowe i inspirujące źródło wiedzy przydatnej w praktyce zawodowej. Dzięki tej lekturze przekonacie się, jak głębokie przemiany są możliwe, nawet jeśli przez wiele lat doświadczaliście cierpienia. Już samo uświadomienie sobie, że „kierunek spojrzenia wpływa na to, jak się czujemy”, może pogłębić waszą samoświadomość i rozwinąć zdolność autorefleksji. Liczne przykłady zawarte w książce pozwolą wam zajrzeć do mojego gabinetu i zrozumieć, jak działa Brainspotting oraz komu może przynieść realną pomoc. Aby chronić prywatność opisanych w nich osób, zmieniłem ich dane i główne cechy rozpoznawcze. Prawdopodobnie utożsamicie się z niektórymi z nich i mam nadzieję, że historie ich uzdrowienia będą dla was zachętą i inspiracją.
W chwili, gdy piszę te słowa, Brainspotting wciąż ewoluuje. Jest także coraz bardziej dostępny i cały czas przybywa nowych terapeutów, którzy przechodzą szkolenia w zakresie tej metody.
Podążając moim śladem, możecie wyruszyć w swoją własną podróż. Niech lektura tej książki będzie początkiem waszych osobistych doświadczeń z Brainspottingiem, dokądkolwiek was one doprowadzą. Oferuję wam te same wskazówki, którymi dzielę się ze wszystkimi swoimi klientami: „Daj sobie czas i przestrzeń. Obserwuj swoją wewnętrzną przemianę z otwartością i ciekawością”.Rozdział 1
ODKRYCIE BRAINSPOTTINGU
Przełom w terapii pewnej młodej łyżwiarki
Karen była łyżwiarką figurową z realnymi szansami na mistrzostwo. Miała doskonałą formę podczas treningów, ale na zawodach osiągała wyniki poniżej przeciętnej. Od roku pracowałem z nią intensywnie i spotykaliśmy się co tydzień na półtoragodzinnych sesjach. Zgłosiła się do mnie z dwoma głównymi objawami: zarówno w trakcie rozgrzewki, jak i podczas startów miała wrażenie, że nie czuje nóg i całkowicie zapomina program.
Jej przeszłość obfitowała w traumatyczne przeżycia. Wychowała się w domu, w którym panował chaos. Jej rodzice nieustannie się kłócili, więc od wczesnego dzieciństwa otaczały ją krzyki i kłótnie. Kiedy miała trzy lata, urodziła się jej siostra i w rodzinie nastąpił rozłam – matka dziewczynek sprzymierzyła się z młodszą córką, a ojciec ze starszą. Ten podział ustanowił wzorzec matczynego odrzucenia, który przeniósł się na łyżwiarstwo Karen. Ojciec pod każdym względem wspierał ją w uprawianiu sportu, chodząc z nią na niezliczone treningi i lekcje, a potem na zawody. Matka nie angażowała się w tę sferę jej życia. Gdy Karen miała osiem lat, jej rodzice się rozwiedli. Usłyszała wtedy od matki: „Rodzina się rozpadła przez te twoje łyżwy!”.
Jakby to nie wystarczyło, by podkopać jej pewność siebie i zamiłowanie do sportu, doznawała na lodowisku wielu kontuzji. Trenowała co najmniej pięć godzin dziennie, podczas gdy sam występ na zawodach trwał niecałe siedem minut – dwie i pół minuty zajmował tak zwany krótki program, a cztery minuty długi program. Tak więc łyżwiarze muszą poświęcić tysiące godzin na przygotowanie do zaledwie kilkuminutowego pokazu. Z tego powodu do większości kontuzji dochodzi w trakcie ćwiczeń. Zazwyczaj łyżwiarz upada kilka razy podczas każdego treningu. Chociaż upadki i związane z nimi urazy są tak powszechne, że mało kto się nimi przejmuje, każde uderzenie o lód przyczynia się do kumulacji wstrząsów w młodym organizmie.
Karen nie różniła się od innych zawodniczek, jeśli chodziło o kontuzje, ale każdemu urazowi towarzyszył uraz emocjonalny, który również zagnieżdżał się w jej układzie nerwowym. Gdy raz tak mocno stłukła sobie plecy, że zabrało ją pogotowie, ponownie zaznała chłodu odrzucenia ze strony matki: „Sama jesteś sobie winna. Doigrałaś się”. Nic dziwnego, że nieruchomiała i wpadała w panikę podczas rozgrzewek na lodowisku.
W pracy z Karen zastosowałem Natural Flow EMDR (odwrażliwianie i ponowne przetwarzanie informacji za pomocą ruchów gałek ocznych), technikę terapeutyczną, którą wynalazła w latach osiemdziesiątych XX wieku doktor Francine Shapiro. EMDR wykorzystuje naprzemienne ruchy gałek ocznych w lewo i w prawo, aby stymulować naprzemiennie przeciwne półkule mózgowe. Choć istnieją różne hipotezy na temat mechanizmu działania tej dwustronnej stymulacji, jak dotąd nie ustalono jego jednoznacznego wyjaśnienia. Wiadomo jednak, że może to sprzyjać osiągnięciu pewnego poziomu integracji między półkulami mózgowymi. Lewa półkula kontroluje prawą stronę ciała, a prawa półkula lewą stronę. Lewa półkula odpowiada za myślenie, posługiwanie się językiem i rozwiązywanie problemów. Domeną prawej półkuli jest intuicja, sfera emocjonalna i funkcje organizmu. Kiedy przytłaczają nas emocje i nie jesteśmy w stanie trzeźwo myśleć, kontrolę przejmuje prawa półkula. Kiedy przejawiamy nadmiernie analityczną postawę i jesteśmy odcięci od naszych emocji, dominuje lewa półkula. Ale kiedy czujemy się skoncentrowani i osiągamy dobre wyniki, obie półkule naszego mózgu efektywnie współdziałają ze sobą.
Aby pobudzić półkule mózgowe do współdziałania, terapeuta EMDR przesuwa dłoń przed oczami klienta, który wodzi za nią wzrokiem. Ta pozornie dziwna technika wydaje się wzmacniać i pogłębiać proces leczenia, kiedy stosuje się ją w połączeniu z zestawem kroków opracowanych przez doktor Francine Shapiro. Pierwszy etap obejmuje wywiad i przygotowanie. W kolejnej fazie terapeuta prosi klienta o przywołanie z pamięci obrazu traumatycznego przeżycia, po czym naprowadza go na myślenie o negatywnych i pozytywnych przekonaniach związanych z tym wspomnieniem. Następnie klient przywołuje jednocześnie wspomnienie i negatywne przekonanie, obserwując emocje, które się wówczas pojawiają. Może ocenić intensywność tych emocji w dziesięciostopniowej skali numerycznej zwanej Skalą Subiektywnych Jednostek Dyskomfortu (Subjective Units of Disturbance Scale – SUDS). Celem wszystkich tych kroków jest rozbudzenie lub aktywowanie niepokoju w ciele klienta.
Od tego momentu zaczynają się szybkie ruchy gałek ocznych w prawo i w lewo. Od czasu do czasu terapeuta przerywa, aby przyjrzeć się procesom zachodzącym we wnętrzu klienta. To wewnętrzne doświadczenie zwane przetwarzaniem jest w gruncie rzeczy skoncentrowaną i bardzo intensywną formą uważności. Pod kierunkiem terapeuty klient w sposób bezstronny obserwuje krok po kroku wszystko, czego doświadcza, w tym swoje wspomnienia, myśli, emocje i doznania fizyczne. Kiedy na koniec terapeuta ponownie odwołuje się do pierwotnego obrazu, by sprawdzić, jak on oraz towarzyszące mu napięcie emocjonalne się zmieniły, intensywność tego wspomnienia powinna być słabsza.
W 1993 roku przeszedłem szkolenie w zakresie EMDR pod kierunkiem doktor Shapiro i od razu przekonałem się, że wielu moich klientów silnie reaguje na tę metodę. Jednak niektórzy z nich byli zbyt przytłoczeni mocą EMDR, dlatego musiałem zmodyfikować swoje procedury. Przede wszystkim spowolniłem ruchy gałek ocznych, aby stały się bardziej kojące. Klientom, którzy stawali się nadmiernie pobudzeni, zalecałem przenoszenie uwagi z części ciała wywołujących niepokój w rejony, w których czuli się wyciszeni i ustabilizowani emocjonalnie. Poza tym przygotowałem płyty do bilateralnej stymulacji dźwiękiem z odgłosami natury i muzyką, z których korzystałem podczas sesji terapeutycznych. Dzięki tym nagraniom moi klienci mogli poczuć się spokojniejsi podczas przetwarzania swoich wewnętrznych doświadczeń. Tak udoskonaloną wersję terapii nazwałem Natural Flow EMDR.
Stworzyłem warsztaty, na których przybliżałem swoją technikę innym terapeutom w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Wielu z nich powiedziało mi później, że dzięki moim szkoleniom mogli skuteczniej stosować EMDR w swojej praktyce.
Odkryłem, że Natural Flow EMDR jest szczególnie wydajna w pracy ze sportowcami, którzy często nie wytrzymują presji związanej z byciem ocenianym. W przypadku Karen – osoby z rozległą historią traum i silnym lękiem przed wystąpieniami – tradycyjna metoda EMDR okazała się zbyt przytłaczająca. Dzięki Natural Flow EMDR zachowała równowagę emocjonalną podczas sesji terapeutycznych i po ich zakończeniu. Powolne i łagodne ruchy gałek ocznych oraz świadomość poczucia stabilizacji pomogły jej uwolnić się od traum z dzieciństwa i treningów na lodowisku.
Sportowcy są doskonałymi klientami, gdyż podchodzą do terapii tak sumiennie jak do uprawianej dyscypliny. Karen zaangażowała się w Natural Flow EMDR. Miała świetne wyniki z jednym tylko wyjątkiem – nadal nie potrafiła wykonać figury zwanej loop. Był to obowiązkowy punkt w jednym z jej programów i bez względu na nasze starania Karen zawsze się na nim „wykładała”, lądując na lodzie po dwóch, a nie trzech obrotach. Skok ten miał kluczowe znaczenie i stanowił ostatnią przeszkodę na jej drodze. Wszystkie metody terapeutyczne, dzięki którym skutecznie przezwyciężyła zahamowania i niepokój podczas rozgrzewek i zawodów, jakoś nie były w stanie rozwiązać problemu z loopem.
Pewnego dnia poleciłem swojej klientce, by w wyobraźni zobaczyła i poczuła, jak wykonuje tę trudną figurę w zwolnionym tempie, a potem zatrzymała się w momencie, w którym zaczyna tracić równowagę. Karen podążyła za moją wskazówką, po czym poczuła napięcie w tułowiu i nogach. Poprosiłem, aby wciąż skupiała uwagę na tym doznaniu, i zastosowałem technikę Natural Flow. Młoda łyżwiarka wodziła wzrokiem za moimi palcami, które przesuwałem wolno tam i z powrotem w polu jej widzenia. Nie przerwałem, nawet kiedy poinformowała mnie, że czuje, jakby utknęła w miejscu.
Po około minucie, gdy moje palce po raz kolejny przesunęły się przed nosem Karen, jej oczy zadrżały gwałtownie, po czym znieruchomiały. Moja ręka również zastygła w bezruchu. Miałem wrażenie, jakby ktoś złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał w miejscu.
Przez kolejne dziesięć minut Karen, z szeroko otwartymi oczami, wpatrywała się w moje nieruchome palce, relacjonując napływające znikąd obrazy i doznania fizyczne. Wspomnienia traumatycznych przeżyć, które przez ostatni rok pozostawały nieuchwytne mimo intensywnej terapii, zaczęły stopniowo się wyłaniać. Karen przetwarzała je szybko jedno po drugim. Przeżywała na nowo kłótnie rodziców, urazy i choroby z dzieciństwa oraz śmierć babci, a wszystkie te sceny przemykały przed jej oczami, po czym znikały. Jednak najbardziej przykuły moją uwagę wspomnienia traumatycznych przeżyć, od których, jak sądziłem, Karen już całkowicie się uwolniła. Teraz ponownie się pojawiły i uległy ponownemu przetworzeniu, co zbliżyło je do rozwiązania. W ciągu dwudziestu pięciu lat praktyki jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Po dziesięciu minutach potok wspomnień zaczął stopniowo zwalniać, a blokada i drganie gałek ocznych ustąpiły. Wróciliśmy do wodzenia wzrokiem za moimi palcami i sesja dobiegła końca jak wszystkie inne. Reakcja Karen była tak nieoczekiwana i zagadkowa, że żadne z nas nie wypowiadało się na jej temat.
Następnego dnia rano Karen zadzwoniła do mnie z lodowiska i oświadczyła podekscytowana, że bez trudu wykonała loop kilka razy z rzędu. Od razu uświadomiłem sobie, że podczas ostatniej sesji wydarzyło się coś nowego i niezwykłego. Zacząłem się zastanawiać, czy byłem świadkiem przełomu, który wykraczał poza moją pracę z Karen.
Zwracałem szczególną uwagę na zachowanie wszystkich klientów, z którymi pracowałem tego dnia. Śledziłem ruchy ich gałek ocznych i gdy tylko zauważyłem jakąś anomalię, natychmiast zatrzymywałem dłoń. Obserwowałem ich, kiedy wpatrywali się w moje nieruchome palce, i czekałem. Praktycznie za każdym razem proces przetwarzania ulegał zmianie. U jednych pogłębiał się, u innych nabierał tempa. Niektórzy klienci zdawali się nie zauważać, że stosowałem odmienną technikę, i poddawali się jej. Inni pytali mnie, co zmieniłem. Jednak opinie ich wszystkich robiły wrażenie. Słyszałem komentarze takie jak: „Mam zupełnie inne odczucia”, „To jest znacznie głębsze” i „Czuję to z tyłu głowy”. Ku mojemu zdziwieniu ta nowa metoda okazała się jeszcze bardziej skuteczna niż ta, którą dotychczas stosowałem. Technika integracyjna, Natural Flow EMDR, z której korzystałem wcześniej, przynosiła świetne efekty, toteż odkrycie czegoś jeszcze doskonalszego miało przełomowe znaczenie.
Takie były początki Brainspottingu.
* * *
Ponieważ jako doświadczony psychoterapeuta byłem powszechnie znany w środowisku zawodowym, niemal połowa mojej klienteli składała się z kolegów po fachu, z których wielu stosowało w swej praktyce EMDR. Nie uszło zatem ich uwadze, gdy w pracy z nimi wypróbowałem swoją nową metodę. Będąc pod wrażeniem zarówno mocy, jak i nowatorskiego charakteru tej techniki, zasypywali mnie pytaniami: „Co to takiego?”, „Jak na to wpadłeś?”, „Jakie masz wyniki?” – pytania padały ze wszystkich stron. Większość psychologów klinicznych ma skłonność do dociekań i eksperymentów, toteż moi klienci będący terapeutami zaczęli stosować moje odkrycie w swojej praktyce i dzielić się ze mną uwagami. Podekscytowani opowiadali mi o przełomach i nieoczekiwanych zmianach, które zachodziły nawet u najbardziej opornych klientów.
W międzyczasie nadal stosowałem nową metodę we własnej praktyce. Po miesiącu w oparciu o swoją pracę i doświadczenia wielu innych terapeutów zgromadziłem mnóstwo anegdotycznych dowodów na siłę i skuteczność swojego nowego podejścia. Ludzie zaczęli pytać, jak nazwałem swoje odkrycie, a ja nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Rozważałem wiele nazw, takich jak Eyegazing, Eyefixation czy Brainvision; niektóre brzmiały zbyt żenująco, by o nich wspominać. W końcu jadąc z domu na Long Island do gabinetu na Manhattanie, doznałem olśnienia: Brainspotting.
* * *
Wraz z upływem miesięcy poszerzałem zakres zastosowania Brainspottingu, podobnie jak coraz liczniejsze grono moich kolegów po fachu. Pytano mnie, czy zamierzam opracować szkolenie w zakresie swojej nowej metody, jednak czułem, że jest na to jeszcze za wcześnie. Wciąż badałem różnorodne reakcje, które występowały u moich klientów.
Kiedy Brainspotting pogłębiał proces uzdrawiania u klientów, otwierał również nowe możliwości eksploracji badawczych. Technika była prosta, ale wywoływała złożone reakcje. Odkryłem też, że drżenie lub unieruchomienie oczu nie były jedynymi odruchami ujawniającymi obecność traum zakorzenionych głęboko w mózgu; zaobserwowałem wiele innych reakcji, gdy zatrzymywałem ruch ręki, takich jak częste lub mocne mruganie, a także rozszerzanie bądź zwężanie oczu. Wszelkie odruchy widoczne na twarzy – a czasem także w całym ciele – zdawały się pojawiać w momencie, gdy gałki oczne przyjmowały określoną pozycję. Eksperymentowałem z zatrzymywaniem dłoni właśnie wtedy, gdy klient zaczynał kaszleć, brać głębokie oddechy, przełykać ślinę, oblizywać wargi, przechylać głowę, wydymać nozdrza lub przybierać inny wyraz twarzy.
Za każdym razem proces przetwarzania znacząco się zmieniał. Czegokolwiek doświadczał klient, ulegało zmianie. Obrazy i wspomnienia pojawiały się szybciej. Emocje i doznania fizyczne pogłębiały się, a ich przemiany następowały w szybszym tempie i bardziej płynnie. Sami klienci również mogli obserwować proces, któremu podlegali. Doświadczenie to było i nadal jest fascynujące.
Kiedy wypatrywałem znaczących odruchów w polu widzenia klienta, zdałem sobie sprawę, jakiej potrzeba subtelności i wprawy, by je dostrzec i utrzymać w miejscu. Było to jak oparty na więzi i zestrojeniu taniec terapeuty z klientem, coś znacznie więcej niż zwykły mechaniczny proces. Klienci często się zastanawiali, skąd wiem, w którym momencie zatrzymać ruch dłoni. Kiedy pytałem, czy zdają sobie sprawę, dlaczego przerwałem, nie mieli pojęcia, nawet jeżeli sprawiało to ich skinienie głowy. Wyczuwałem, że to układ nerwowy klienta wysyła mi wskazówki w kluczowych momentach.
* * *
Tymczasem do głosu doszły kwestie praktyczne, gdyż coraz trudniej było mi utrzymać w miejscu wyciągniętą rękę przez kilka kolejnych sesji. Próbowałem różnych rozwiązań, między innymi opierałem łokieć na przesuwanym blacie, ale nic się nie sprawdzało.
Problem ten wciąż nie dawał mi spokoju, gdy pewnego dnia wybrałem się w odwiedziny do matki do swego rodzinnego domu w Queens. Mój ojciec zmarł szesnaście lat wcześniej na raka nerki, a matka pozostawiła jego biurko nietknięte. Gdy siedząc w jego fotelu, wpatrywałem się w rozłożone na blacie długopisy, papiery i spinacze, przypomniałem sobie, jak siedział przy biurku i przygotowywał się do jednego ze swoich niezliczonych wykładów na temat kwestii żydowskich. Ojciec pracował jako wykładowca zarówno w kraju, jak i za granicą i kiedy byłem dzieckiem, zabierał mnie, moją siostrę i mamę w podróże do dalekich krajów. Pogrążony we wspomnieniach, machinalnie zacząłem otwierać szuflady i zaglądać do środka. W jednej z nich leżał tylko jeden przedmiot – rozsuwany srebrny wskaźnik.
To jest to, pomyślałem, chowając wskaźnik do kieszeni. Z jakiegoś powodu postanowiłem również zabrać leżący na górnej półce w szafie kapelusz ojca. W mojej głowie kiełkowały pomysły.
Następnego dnia pierwszym moim klientem był Stan, mężczyzna koło pięćdziesiątki, który od dzieciństwa borykał się z lękiem przed wystąpieniami publicznymi. Stan obawiał się nadchodzącej prezentacji w firmie, w której zajmował jedno z kierowniczych stanowisk. Wracał myślami do swojego poprzedniego wystąpienia, które nie wypadło najlepiej, ponieważ w trakcie zaniemówił. To wspomnienie w połączeniu z oczekiwaniami sprawiało, że zżerał go niepokój. Czuł ucisk w żołądku, a jego serce kołatało jak szalone.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki