- promocja
Cisza - ebook
Cisza - ebook
Cisza, która uzdrawia duszę
Uważność jest praktyką, która wycisza panujący w nas zgiełk. Gdy nam jej brakuje, wiele rzeczy może nas odciągać od nas samych.
Thich Nhat Hanh
Cisza. Siła spokoju w świecie pełnym zgiełku to ostatnia książka Thich Nhat Hanha. To pochwała uważności, skupienia na chwili obecnej, bez której łatwo stracić poczucie sensu w rzeczywistości pełnej chaosu.
Autor zaprasza nas do uwolnienia się od zgiełku zewnętrznego świata. Proponuje, by odnaleźć spokój w samym sobie i dostrzec, co oferuje niepowtarzalna, bieżąca chwila. Przekonuje, że drogą do wewnętrznej wolności jest uważność w życiu codziennym.
Wewnętrzna cisza pozwala usłyszeć głos własnego serca, by móc odważnie podążyć za swoimi najgłębszymi pragnieniami. Książka przypomina nam, że każda chwila jest cenna i warto przeżywać ją świadomie.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8252-129-0 |
Rozmiar pliku: | 994 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiele czasu spędzamy, szukając szczęścia, choć świat wokół nas jest pełen cudowności. Samo życie na Ziemi i chodzenie po niej jest cudem, tymczasem większość z nas wciąż pędzi, jakby istniało jakieś lepsze miejsce, do którego należy czym prędzej dotrzeć. Każdego dnia, każdej godziny woła do nas piękno, ale my rzadko jesteśmy gotowi usłyszeć to wołanie.
Podstawowym warunkiem tego, żebyśmy mogli usłyszeć wołanie piękna i na nie odpowiedzieć, jest cisza. Jeśli nie mamy ciszy w sobie – jeśli nasz umysł, nasze ciało są pełne zgiełku – nie jesteśmy w stanie usłyszeć, jak woła do nas piękno.
Mamy w głowie radio, które ciągle gra – to radio „Myślotok”. W naszym umyśle stale jest hałas, przez co nie słyszymy wołania życia, wołania miłości. Woła do nas serce, a my nie słyszymy. Nie mamy czasu posłuchać własnego serca.
Uważność jest praktyką, która wycisza panujący w nas zgiełk. Gdy nam jej brakuje, wiele rzeczy może nas odciągać od nas samych. Czasami odciągają nas żale i smutki związane z przeszłością. Ponownie przeżywamy dawne zdarzenia i na nowo odczuwamy ból, którego już raz doznaliśmy. Łatwo stać się więźniem przeszłości.
Odciągać nas od tego, co jest, może także przyszłość. Człowiek, w którym przyszłość budzi niepokój, tkwi w pułapce tak samo jak ten, którego zniewala przeszłość. Niepokój, obawa i niepewność co do tego, co się wydarzy w przyszłości, nie pozwalają nam usłyszeć wołania szczęścia. Tak więc równie łatwo stać się więźniem przyszłości.
Nawet jeśli staramy się przebywać w teraźniejszości, wielu z nas ulega rozkojarzeniu i czuje się tak, jakby w środku miało próżnię. Może za czymś tęsknimy, może czegoś wypatrujemy, czekamy na coś, co ma się pojawić, aby nasze życie nabrało rumieńców. Wyczekujemy czegoś, co odmieni sytuację, ponieważ to, co jest teraz, wydaje nam się nudne.
Często używanym symbolem uważności jest dzwonek, który każe nam się zatrzymać i w milczeniu słuchać. Możemy się posługiwać rzeczywistym dzwonkiem albo wykorzystywać jakiś inny sygnał, który będzie nam przypominać, abyśmy nie dawali się ponieść zgiełkowi wokół nas i w nas samych. Słysząc dzwonek, zatrzymujemy się. Śledzimy swój wdech i wydech, stwarzamy w sobie przestrzeń dla ciszy. Mówimy do siebie: „Robiąc wdech, wiem, że robię wdech”. Uważnie robiąc wdech i wydech, zwracając uwagę wyłącznie na oddech, możemy wyciszyć w sobie wszelki hałas – gadaninę na temat przeszłości i przyszłości, tęsknotę za tym, żeby było inaczej, niż jest.
Dwie, trzy sekundy uważnego oddechu wystarczą, żebyśmy się obudzili i uświadomili sobie, że żyjemy, że właśnie robimy wdech. Jesteśmy tu. Istniejemy. Zgiełk w naszym wnętrzu po prostu znika i robi się bardzo przestronnie – to doznanie ma wielką moc, potężną wymowę. Wtedy potrafimy odpowiedzieć na wołanie piękna w swoim otoczeniu: „Jestem tu! Jestem wolny. Słyszę cię”.
Co znaczy: „Jestem tu”? Znaczy: „Istnieję. Jestem naprawdę tutaj, bo nie gubię się w przeszłości, w przyszłości, w swoich myślach, w zewnętrznym zgiełku. Jestem tutaj”. Ażeby naprawdę być, trzeba być wolnym od myślenia, od niepokoju, od lęku, od tęsknoty. „Jestem wolny” to mocne stwierdzenie, ponieważ prawda jest taka, że wielu z nas nie ma w sobie tej wolności, która pozwala słyszeć i widzieć – po prostu być.
W CISZY RAZEM
Mieszkam w ośrodku odosobnień na południowym zachodzie Francji. Mamy tu praktykę polegającą na milczeniu, zwaną szlachetną ciszą. Praktyka ta jest łatwa. Jeśli rozmawiamy, to rozmawiamy. A jeśli robimy coś innego – jemy, idziemy, pracujemy – to robimy tylko to. Robimy więc wszystkie te rzeczy w pełnej radości szlachetnej ciszy. Obdarza nas to wolnością, która pozwala dosłyszeć najgłębsze wołanie własnego serca.
Niedawno wielu z nas, zarówno mnichów, jak i świeckich, jadło obiad na powietrzu, siedząc na trawie. Każdy nakładał sobie jedzenie, po czym dołączał do grupy. Usiedliśmy w kręgach: jeden krąg wewnątrz drugiego, a ten wewnątrz trzeciego. Nie mówiliśmy nic.
Ja usiadłem pierwszy. Przez chwilę praktykowałem uważne oddychanie, żeby umocnić w sobie ciszę. Słuchałem ptaków i wiatru, radowałem się pięknem wiosny. Nie czekałem, aż wszyscy inni usiądą i będę mógł zacząć jeść. Przez dwadzieścia minut albo więcej czerpałem przyjemność z samego siedzenia. W tym czasie inni zajmowali miejsca w kręgach.
Panowała cisza. Czułem jednak, że ta cisza nie jest tak głęboka, jak mogłaby być – może dlatego, że ludzie ulegali rozproszeniu, nakładając sobie jedzenie, idąc z pełnymi talerzami i w końcu siadając. Obserwowałem to w milczeniu.
Miałem przy sobie dzwonek. Kiedy wszyscy byli na swoich miejscach, zaprosiłem go, by wydał dźwięk. Ponieważ przez ostatni tydzień wspólnie ćwiczyliśmy słuchanie dzwonka z uważnym wdechem i wydechem, wszyscy słuchaliśmy bardzo dobrze. Po pierwszym dźwięku dzwonka uważności odczuwalnie zmieniła się jakość ciszy. Teraz to była prawdziwa cisza, ponieważ wszyscy przestali myśleć. W chwili wdechu koncentrowaliśmy uwagę na wdechu, w chwili wydechu – na wydechu. Oddychaliśmy razem. Wspólne milczenie wytwarzało pole silnej energii. Taką ciszę można nazwać grzmiącą, ponieważ jest wymowna i pełna mocy. Pośród owej ciszy o wiele wyraźniej dobiegały mnie szum wiatru i głosy ptaków. Przedtem słyszałem ptaki i wiatr, lecz nie tak samo, ponieważ nie miałem w sobie tej najgłębszej ciszy.
Praktykowanie milczenia, aby opróżnić swoje wnętrze z wszelkich hałasów, nie jest trudne. Trochę ćwiczenia – i będziesz to umieć. Można chodzić, siedzieć, cieszyć się posiłkiem w szlachetnej ciszy. Gdy masz w sobie taką ciszę, masz w sobie też wolność potrzebną, aby cieszyć się tym, że żyjesz, i doceniać wszystkie cuda życia. Z taką ciszą w sobie masz większą szansę doznać uzdrowienia psychiki i ciała. Masz w sobie zdolność bycia, bycia żywym. Jesteś bowiem rzeczywiście wolny – wolny od żalu i cierpienia w związku z przeszłością, wolny od lęku i niepewności o przyszłość, wolny od wszelkiego myślowego trajkotu. Milczenie w ten sposób w pojedynkę też jest dobre, ale praktykowane razem z innymi nabiera szczególnego dynamizmu i mocy uzdrawiania.
JAK BRZMI BEZDŹWIĘK
Cisza często bywa opisywana jako nieobecność dźwięku, ale sama jest dźwiękiem o wielkiej mocy. Pamiętam, że zima 2013/14 była we Francji raczej łagodna, doszły nas jednak słuchy, że w Ameryce Północnej panują silne mrozy. Szalało więcej niż zwykle śnieżyc, temperatura spadała czasem poniżej minus dwudziestu stopni Celsjusza. Widziałem zdjęcie wodospadu Niagara wykonane w jednym z najzimniejszych momentów. Woda przestała spadać. Nie mogła: zamarzła! Ten obraz wywarł na mnie ogromne wrażenie. Kaskada wody zamarła w bezruchu – wtedy ucichł jej łoskot.
Mniej więcej czterdzieści lat temu byłem na odosobnieniu dla młodzieży w Chiang Mai, na północnym wschodzie Tajlandii. Mieszkałem w chacie nad kamienistym potokiem i zawsze słyszałem szum wody przedzierającej się przez kamienie. Przychodziłem na wielkie głazy na środku tego potoku, żeby pooddychać, wyprać ubranie lub uciąć sobie drzemkę. Szum wody było słychać z każdego miejsca, dniem i nocą. Patrzyłem na krzaki i drzewa dookoła i myślałem: „One słyszą ten dźwięk od swoich narodzin. A gdyby tak raz ten dźwięk ucichł i po raz pierwszy w życiu usłyszałyby bezdźwięk, ciszę?”. Wyobraź to sobie, jeśli potrafisz. Nagle woda przestaje płynąć i wszystkie rośliny, które od urodzenia bez chwili przerwy słyszały jej szum, przestają go słyszeć. Ależby się zdziwiły, po raz pierwszy w życiu słysząc, jak brzmi bezdźwięk.
PIĘĆ DŹWIĘKÓW PRAWDY
Bodhisattwą nazywa się w buddyzmie osobę niezwykle współczującą, która poświęca życie łagodzeniu ludzkich cierpień. W buddyzmie mówi się o bodhisattwie imieniem Awalokiteśwara, Bodhisattwie Głębokiego Słuchania. Imię Awalokiteśwara znaczy: „ten, który głęboko słucha odgłosów świata”.
Jak podaje buddyjska tradycja, Awalokiteśwara ma zdolność słyszenia wszystkich dźwięków. Sam zaś potrafi wydawać pięć różnych rodzajów dźwięków, które uzdrawiają świat. Jeśli zdołasz odnaleźć w sobie ciszę, możesz usłyszeć owe pięć dźwięków.
Pierwszy z nich to Dźwięk Cudowny, dźwięk, którym wołają do ciebie cuda życia. Jest to śpiew ptaków, szum deszczu i tak dalej.
_Bóg jest dźwiękiem._
Stwórca kosmosu jest dźwięk_iem._
Wszystko zaczyna się od dźw_ięku._
Drugi dźwięk to Dźwięk Tego, Kto Obserwuje Świat. Jest to dźwięk słuchania, brzmienie ciszy.
Trzeci to Dźwięk Brahmy. Jest to dźwięk transcendentalny, _om_, od bardzo dawna istniejący w duchowości Indii. Tradycja utrzymuje, że dźwięk _om_ ma w sobie moc stwarzania świata. Podobno cały kosmos, świat, _universum_, został stworzony właśnie tym dźwiękiem. Podobna myśl jest obecna w chrześcijańskiej Ewangelii według św. Jana: „Na początku było słowo” (Jan 1,1). Według Wed, najstarszych tekstów hinduizmu, owym słowem stwarzającym świat jest _om_. W tradycji wedyjskiej dźwięk ten jest ostateczną rzeczywistością, czyli Bogiem.
Do podobnego przekonania dochodzi wielu współczesnych astronomów. Szukając początków czasu, początków kosmosu, wysuwają hipotezę, że początkiem wszechświata było „wielkie bum” (Wielki Wybuch).
Czwartym dźwiękiem jest Dźwięk Wzbierającej Fali. Odgłos ten symbolizuje głos Buddy. Nauczanie Buddy może eliminować nieporozumienia, usuwać strapienie, wszystko przemieniać. Przenika w głąb i działa skutecznie.
Piąty dźwięk to Dźwięk Przekraczający Wszystkie Dźwięki Świata. To odgłos nietrwałości, będący napomnieniem, żebyśmy nie wpadali w pułapkę takich czy innych słów bądź dźwięków, nie przywiązywali się do nich zbytnio. Wielu uczonych komplikowało nauczanie Buddy, co czyniło je trudnym do zrozumienia. Tymczasem Budda wypowiadał się bardzo prosto i nigdy nie gubił się w słowach. Tak więc jeśli jakaś nauka jest zbyt skomplikowana, nie jest ona głosem Buddy. Jeśli to, co słyszysz, jest zbyt głośne, zbyt hałaśliwe, zbyt zawiłe, nie jest to głos Buddy. Ów piąty dźwięk możesz usłyszeć wszędzie, gdziekolwiek się znajdziesz. Nawet w więzieniu można usłyszeć Dźwięk Przekraczający Wszystkie Dźwięki Świata.
NAJGŁĘBSZA TROSKA
Gdy uda ci się uciszyć wszelki zgiełk w tobie, gdy uda ci się zaprowadzić w tobie ciszę, grzmiącą ciszę, zaczynasz słyszeć dobiegające z twojego wnętrza najgłębsze wołanie. To woła do ciebie twoje serce. Twoje serce stara się coś ci powiedzieć, ale dotąd tego nie słyszałeś, ponieważ twój umysł wypełniał hałas. Przez cały czas, dniem i nocą, coś odciągało twoją uwagę. Było w tobie pełno myśli, zwłaszcza tych negatywnych.
Wielu z nas, żeby w ogóle jakoś przetrwać, od rana do wieczora przez większość czasu szuka sposobów dogodzenia sobie – rozgląda się za wygodami materialnymi i pociechami uczuciowymi. To są tak zwane codzienne troski: skąd wziąć pieniądze, pożywienie, schronienie i inne rzeczy materialne. Mamy też troski związane ze światem uczuć: czy określona osoba nas kocha czy nie, czy nasza posada jest bezpieczna. Trapimy się takimi kwestiami. Może właśnie staramy się stworzyć z kimś związek – związek tak dobry, że przetrwa; taki, który nie będzie zbyt trudny. Szukamy czegoś, na czym będziemy mogli się oprzeć.
Możliwe, że zabieganie o wygody materialne oraz troski związane z uczuciami zaprzątają nas przez 99,9 procent czasu każdego dnia. I jest to zrozumiałe, ponieważ żeby czuć się bezpiecznie, potrzebujemy zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb. Ale zmartwienia wielu z nas dotyczą czegoś więcej niż zaspokojenia potrzeb. Jesteśmy fizycznie bezpieczni, najedzeni, mamy dach nad głową oraz kochającą rodzinę, mimo to ciągle czymś się martwimy.
Najgłębszą troską, która nurtuje cię tak jak wielu z nas, jest ta, z której być może nie zdawałeś sobie sprawy i której może w ogóle w sobie nie dostrzegałeś. Każdy z nas ma tę najgłębszą troskę, niemającą nic wspólnego z troskami materialnymi ani uczuciowymi. Jak chcemy przeżyć swoje życie? Oto jest pytanie. Jesteśmy tu, ale po co? Kim jesteśmy – każdy z osobna? Co chcemy począć ze swoim życiem? Oto pytania, nad którymi zwykle nie mamy czasu się zastanowić (albo nie dajemy sobie na to czasu).
Nie są to pytania czysto filozoficzne. Jeśli nie potrafimy na nie odpowiedzieć, nie mamy w sobie spokoju – i nie mamy radości, ponieważ radość nie jest możliwa bez przynajmniej pewnej dozy spokoju. Wielu z nas ma wrażenie, że nigdy nie będzie w stanie odpowiedzieć na te pytania. Praktykując uważność, możesz po prostu usłyszeć odpowiedź w chwili wewnętrznego wyciszenia. Wtedy zapewne znajdziesz odpowiedzi na nurtujące cię pytania i usłyszysz najgłębsze wołanie swojego serca.
Gdy zadajesz sobie pytanie: „Kim jestem?”, to – poświęciwszy mu wystarczająco dużo czasu i odpowiednio się skoncentrowawszy – możesz dojść do zdumiewających odpowiedzi. Może sobie uświadomisz, że jesteś kontynuacją swoich przodków. Twoi rodzice i dalsi przodkowie są w pełni obecni w każdej komórce twojego ciała; jesteś ich ciągiem dalszym. Nie masz osobnego „ja”. Gdybyś usunął z siebie przodków i rodziców, nie zostałoby żadne twoje „ja”.
Może dostrzeżesz, że składasz się z żywiołów, takich jak na przykład woda. Gdyby usunąć z ciebie wodę, nie zostałoby żadne twoje „ja”. Jesteś zbudowany z ziemi. Gdyby usunąć z ciebie żywioł ziemi, nie zostałoby żadne twoje „ja”. Składasz się też z powietrza. Potrzebujesz go rozpaczliwie; bez powietrza nie możesz przetrwać. Gdyby więc usunąć z ciebie żywioł powietrza, nie zostałoby żadne twoje „ja”. Jest w tobie również żywioł ognia, ciepło, światło. Wiesz, że jesteś zbudowany ze światła. Nic na Ziemi nie mogłoby rosnąć, gdyby nie światło słoneczne. Jeśli poprzyglądasz się jeszcze dłużej, zauważysz, że jesteś zbudowany ze Słońca, jednej z większych gwiazd w Galaktyce. Wiesz też, że Ziemia, tak jak i ty sam, powstała z gwiazd. Żyją więc w tobie gwiazdy. W rozgwieżdżoną noc spójrz w niebo, a zobaczysz, że ty to gwiazdy, które masz nad głową. Nie jesteś tylko tym maleńkim ciałem, które zazwyczaj nazywasz „ja”.
NIE TRZEBA BIEC
Uważność daje wewnętrzną przestrzeń i wewnętrzny spokój, które pozwolą ci wejrzeć głęboko, uświadomić sobie, kim jesteś i jak chcesz przeżywać życie. Nie będziesz czuć potrzeby zmuszania się do pogoni za tym, co nieważne. Stale biegasz, czegoś szukasz, gdyż wydaje ci się, że bez tego nie zaznasz spokoju ani szczęścia. Zmuszasz siebie do osiągnięć, do spełniania tego czy owego warunku, bo wierzysz, że dopiero dzięki temu staniesz się szczęśliwy. Uważasz, że w tej chwili nie masz odpowiednich warunków, żeby być szczęśliwym, więc wyrabiasz w sobie nawyk będący udziałem wielu – nawyk ciągłego uganiania się za tym czy owym. „Teraz nie mogę być spokojny, nie mogę się zatrzymać i cieszyć się tym, co jest, bo do szczęścia potrzebuję spełnienia jeszcze innych warunków”. W gruncie rzeczy tłamsisz w sobie naturalną radość życia, będącą twoim przyrodzonym prawem. Tymczasem życie jest pełne cudów, między innymi cudownych dźwięków. Jeśli potrafisz być, jeśli potrafisz być wolny, jesteś szczęśliwy właśnie tu i teraz. Nie musisz donikąd biec.
_Praktyka uważności jest bardzo prosta._
Zatrzymujesz się, oddychasz i unieruchamiasz rozbiegany umysł.
_Powracasz do siebie, aby móc w każdej chwili cieszyć się tym, co jest tu i teraz._
Wszystkie cuda życia już tu są. Wołają cię. Jeśli zdołasz ich posłuchać, będziesz potrafił zatrzymać się w swoim biegu. Tym, czego potrzebujesz, czego potrzebuje każdy z nas, jest cisza. Ucisz zgiełk w swoim umyśle, aby móc usłyszeć cudowne dźwięki muzyki życia. Wtedy możesz zacząć przeżywać swoje życie autentycznie i głęboko.KARMIENI NIEUSTANNYM HAŁASEM
O ile nie mieszkasz samotnie w górskiej pustelni bez elektryczności, prawdopodobnie cały dzień wchłaniasz nieprzerwany potok szumów i informacji. Nawet kiedy nikt do nas nie mówi i nie słuchamy radia ani innego sztucznego źródła dźwięku, słowa docierają do nas za pośrednictwem billboardów, telefonu, SMS-ów, mediów społecznościowych, komputera, plakatów, ulotek i wieloma innymi drogami. Czasami w strefie odlotów na lotnisku trudno znaleźć choćby jeden zakątek, w którym nie rozlegałby się jazgot telewizora. Wielu ludziom poranną drogę do pracy czy szkoły wypełnia czytanie wiadomości na Twitterze, SMS-ów i newsów, granie w gry i ściąganie aktualizacji na telefon.
Nawet w tych rzadkich momentach, kiedy z zewnątrz nie dobiega żaden dźwięk ani żadna informacja, w głowie terkocze ci nieustannie kołowrotek myśli. Ile minut każdego dnia – jeżeli w ogóle jest taki czas – spędzasz naprawdę w ciszy?
_Cisza jest niezbędna. Potrzebujemy jej tak, jak potrzebujemy powietrza, jak rośliny potrzebują światła. Jeśli umysł jest stale zatłoczony słowami i myślami, brakuje nam przestrzeni._
Człowiek, który żyje w środowisku miejskim, przyzwyczaja się do pewnego poziomu hałasu w otoczeniu. Stale ktoś krzyczy, coś trąbi, dudni jakaś muzyka. Ciągłość tego zgiełku może działać na kogoś uspokajająco. Mam znajomych, którzy wyjeżdżają na weekend na wieś albo na odosobnienie medytacyjne i panująca tam cisza niepokoi ich, drażni. Czują się w niej nieswojo, ogarnia ich lęk, ponieważ są przyzwyczajeni do tego, że w tle stale słychać jakiś hałas.
Rośliny nie mogą rosnąć bez światła; ludzie nie mogą oddychać bez powietrza. Wszystko, co żyje, potrzebuje przestrzeni do wzrostu i do tego, by się stawać.
LĘK PRZED CISZĄ
Mam wrażenie, że wielu z nas boi się ciszy. Stale coś wchłaniamy – tekst, muzykę, program radiowy bądź telewizyjny, myśli – żeby tylko czymś zapełnić przestrzeń. Jeśli cisza i przestrzeń są tak ważne dla naszego szczęścia, dlaczego nie robimy im więcej miejsca w swoim życiu?
Jedna z moich wieloletnich uczennic ma partnera, który jest dla niej bardzo dobry, świetnie słucha i nie mówi zbyt dużo; w domu jednak stale musi mieć włączone radio albo telewizor, a przy śniadaniu lubi mieć przed sobą gazetę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki