Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Dogsman Psiarz - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
9 czerwca 2025
E-book: EPUB,
49,00 zł
Audiobook
49,00 zł
49,00
4900 pkt
punktów Virtualo

Dogsman Psiarz - ebook

Ta książka to nie instrukcja obsługi psa. To zaproszenie do wspólnej podróży – Twojej i psiego przyjaciela. Podróży, która zaczyna się od pierwszego spaceru i nigdy się naprawdę nie kończy. Bo bycie Psiarzem – Dogsmanem – to nie chwilowa pasja ani kaprys. To sposób patrzenia na świat. Przez psie oczy. I przez serce. Piszę o tym, co prawdziwe – o codziennych zmaganiach, błędach, wzruszeniach i momentach, które zostają z nami na zawsze. O relacjach, które uczą cierpliwości. O zaufaniu, które się buduje. O tym, co dzieje się między człowiekiem a psem, gdy oboje wybiorą wspólną drogę. Znajdziesz tu historie z leśnych ścieżek, miejskiego zgiełku i placu treningowego. Opowieści, które pokazują, że pies to nie tylko towarzysz, ale nauczyciel, przewodnik i najlepszy życiowy coach. Prawdziwy Dogsman wie, że zrozumienie psa to pierwszy krok do głębszego zrozumienia siebie. Wejdź do świata DOGSMANA. To podróż, którą naprawdę warto odbyć. Chodź. Zaczynamy.

Kategoria: Dom i Ogród
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788393916832
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Dogsman, czyli Psiarz

Na początku tej niezwykłej przygody powiem Wam jedno: zostałem Dogsmanem – Psiarzem. Kim jest Psiarz? To ktoś, kto patrzy na psa i widzi nie tylko rozmerdany ogon i pakiet codziennych obowiązków, ale przede wszystkim – przewodnika, towarzysza, czasem nawet lepszego „rozmówcę” niż niejeden człowiek.

Bycie psiarzem to nie hobby. To sposób bycia – coś pomiędzy filozofią zen a codzienną lekcją cierpliwości, empatii i obecności. Pies uczy nas, jak być prawdziwym przyjacielem: wiernym, uważnym, obecnym. Pokazuje, że słuchać można nie tylko uszami, ale i sercem. I choć nie mówi ludzkim głosem, potrafi dotrzeć do miejsc w nas, do których czasem sami nie mamy odwagi zajrzeć.

To relacja, która daje radość – ale i wystawia na próbę. Ego, ambicje, cierpliwość (szczególnie po zniknięciu buta). A mimo to – a może właśnie dlatego – to jedna z najbardziej rozwijających relacji w życiu. Uczy nas być lepszymi ludźmi: spokojniejszymi, cieplejszymi, bardziej autentycznymi.

I co najważniejsze – Dogsmanem może być każdy. To nie tytuł ani zaszczyt. To droga. Zaczyna się od prostego „chodź” i spojrzenia w psie oczy, a prowadzi do tego, by widzieć więcej – w psach, w ludziach, w sobie.

Dogsman to psiarz z filozofią. To ktoś, kto pozwala psu nie tylko być obok, ale też prowadzić – po świecie emocji, relacji i codziennych, małych radości. I wcale nie chodzi o to, by odwracać się od ludzi. Wręcz przeciwnie – psy uczą nas lepszego kontaktu także z drugim człowiekiem: empatii, cierpliwości, uważności. Są jak trenerzy emocji, którzy bez słów podpowiadają, kiedy się cieszyć, kiedy być cicho, a kiedy po prostu być blisko.

Pisząc tę książkę, nie obiecuję Ci egzotycznej wyprawy. Ale zapraszam w podróż równie niezwykłą – w głąb psiego (i ludzkiego) świata. Pełną śmiechu, wzruszeń, błotnistych spacerów i zwyczajnych chwil, które zostają w sercu na długo.

To zbiór prawdziwych historii – moich i moich psich towarzyszy. Opowieści z życia – z podwórka, lasu, parku czy kuchni. Historie o relacjach, które uczą cierpliwości, zaufania, obecności. I o tym, jak bardzo pies potrafi zmienić nasze spojrzenie na świat – czasem jednym spojrzeniem albo prostym gestem.

Możesz potraktować tę książkę jako przewodnik po świecie psich emocji i ludzkich odkryć. Albo po prostu jako zbiór historii o tym, co się wydarza, gdy człowiek i pies idą przez życie razem. A jeśli obok Ciebie właśnie ktoś merda ogonem i patrzy w Twoje oczy jak w cały wszechświat (albo w pełną miskę) – to możliwe, że ta podróż już trwa.

Więź między człowiekiem a psem istnieje od tysięcy lat i wciąż się zmienia – od prapsów czuwających przy ognisku, po tych dzisiejszych, którzy z pełnym przekonaniem zajmują nasze kanapy i układają nam plan dnia pod kątem spacerów. Ale jedno nie ulega zmianie: psy naprawdę potrafią odmienić nasze życie.

Są przyjaciółmi – zawsze, niezależnie od okoliczności. Nawet wtedy, gdy Wasze drogi są chwilowo rozchwiane, a codzienność wymaga cierpliwego dostrajania się do siebie. Pies nie rezygnuje – idzie obok, czeka, uczy się Ciebie i daje Ci czas, byś Ty też nauczył się jego.

Ale żeby naprawdę to zrozumieć, trzeba się otworzyć. Dać sobie szansę na taką relację. Trzeba zostać Psiarzem – kimś, kto nie tylko opiekuje się psem, ale też pozwala psu czegoś w sobie dotknąć i czegoś nauczyć. Bo ta więź działa w dwie strony – i zaczyna się wtedy, gdy patrzysz na psa i zaczynasz widzieć więcej.

Każda historia w tej książce wydarzyła się naprawdę – nie ma tu fikcji, jest samo życie, które napisało swoje scenariusze lepiej, niż mógłbym to wymyślić. Psy, o których piszę, to moi codzienni przewodnicy, partnerzy i nauczyciele. W pracy zoopsychologa i trenera mam wyjątkową możliwość obserwowania ich zachowań, emocji i relacji z ludźmi. To one uczą mnie każdego dnia – o nich samych, o ich opiekunach i o tym, jak budować porozumienie, które nie potrzebuje wielu słów. Pokazują, jak żyć uważniej, mądrzej i… z większą ilością spacerów. 🙂

Ta książka to nie tylko opowieści o ludziach i ich psich przygodach. To także próba spojrzenia na świat z zupełnie innej perspektywy – tej, którą codziennie widzi pies. A uwierz, to spojrzenie potrafi powiedzieć więcej niż niejeden monolog wewnętrzny człowieka.

Psy mają swoje emocje, potrzeby i sposób patrzenia na życie, który – choć prosty – bywa zaskakująco mądry. Ich życiowa filozofia mieści się w kilku zasadach: żyj tu i teraz, ciesz się drobiazgami i zachowaj zdrową nieufność wobec odkurzacza. 😉

Ta książka to więc również zaproszenie do zrozumienia psiego świata – takiego, jaki on jest naprawdę. Bo dobra relacja z psem nie dzieje się przypadkiem. Wymaga wzajemnego poznania, otwartości i gotowości do tego, by czasem zmienić perspektywę. Często to my – ludzie – musimy się bardziej postarać, by naprawdę usłyszeć to, co pies próbuje nam powiedzieć.

W tej książce znajdziesz odpowiedzi na pytania, które mogą realnie zmienić życie Twojego psa – i, co ciekawe, Twoje też. Jak sprawić, żeby był naprawdę szczęśliwy? Jak zbudować z nim relację, która wykracza poza codzienne „daj miskę i chodź na spacer”? Bo więź z psem to coś więcej niż obowiązek – to wyjątkowy duet, który może rozkwitnąć, jeśli obie strony zaczną tańczyć w tym samym rytmie.

To nie poradnik w stylu „zrób to, będzie dobrze”. To zaproszenie do uważniejszego życia z psem. Do wsłuchania się w niego, ale też w siebie. Bo kiedy naprawdę zaczynamy się rozumieć, dzieje się coś pięknego – pies zyskuje poczucie bezpieczeństwa i szczęście, a my zyskujemy towarzysza, który zna nas lepiej, niż nam się wydaje.

Dogsman to ktoś, kto nie tylko głaszcze i karmi, ale też uczy się od psów. Ich instynkt, mądrość i zdolność do okazywania uczuć – na przykład, gdy wpatrują się w Ciebie wielkimi oczami gdy jesz obiad 😉
– to umiejętności, które często budzą w nas podziw. Patrząc na świat oczami psa, możemy lepiej zrozumieć siebie. Naszym zadaniem jest pokazać, że człowiek również może być wartościowym, sensownym kompanem – choć może nie tak ekscytującym jak wiewiórka.

Relacja z psem to też praca – czasem wymagająca, czasem frustrująca, ale zawsze pełna nagród. I nie mam tu na myśli tylko smaczków. Gdy podejdziemy do niej z sercem i otwartością, obowiązki zamieniają się w codzienną radość, a życie staje się po prostu lepsze.

To nie jest typowy poradnik o psach. Nie znajdziesz tu suchej listy komend ani schematów treningowych. Znajdziesz za to historie – prawdziwe, pełne emocji i codziennych absurdów, które pokazują, jak wygląda życie z psem naprawdę. Będzie o radościach i błędach, o kompromisach i niezrozumieniu, o tym, jak niechcący zepsuć psa (i jak to potem naprawić). Ale też o chwilach, które sprawiają, że życie z czworonogiem to jedna z najlepszych decyzji, jaką można podjąć.

Pies to nie tylko zwierzę. I nie tylko towarzysz. To ktoś, kto uczy nas innego spojrzenia na świat – prostszego, bardziej szczerego i pozbawionego zbędnych rozkmin.

I jeszcze jedno – to już moja druga książka. Pierwsza, zatytułowana „PSY Skazane na ludzi”, stała się podręcznikiem, poradnikiem i ogólnie niezastąpionym przewodnikiem dla każdego opiekuna psa. Jeśli jeszcze jej nie przeczytałeś, gorąco polecam – to lektura obowiązkowa, zanim zdecydujesz się na dalsze przygody w psim świecie.

Drogi Czytelniku, zapraszam Cię do świata Dogsmana - Psiarza. Być może już w nim jesteś, ale jeszcze o tym nie wiesz. Być może dopiero zaczynasz swoją psią podróż. Niezależnie od tego, przygotuj się na trochę śmiechu, trochę refleksji i sporą dawkę psiej mądrości, która – jak się okazuje – przydaje się też ludziom.

Czas ruszać, zaczynamy!Wieczór. Niebo jest takie, jakie bywa tylko w styczniu – bezdennie szare a może i czarne, zimne jak stal, z ledwie dostrzegalnym połyskiem. Idziemy razem, ja i Fera. To jeden z tych psów, które milczą, a w ich oczach widać skupienie i uwagę. Ludzie nazywają takie psy „trudnymi”, bo nie ufają obcym. Dla mnie jest lustrem i testerem, mistrzynią castingu na dobrą istotę.

Fera zatrzymuje się co kilka kroków, unosi głowę i wciąga powietrze. Jej nozdrza poruszają się rytmicznie, jakby odczytywała niewidzialny kod świata. Dla niej każdy podmuch wiatru, każdy zapach na trawie jest ważny, jest strumieniem informacji, doskonalszym pod każdym względem niż nasze najnowsze technologie. Wiem, co chce mi powiedzieć: „Zatrzymaj się. Czujesz to? Świat opowiada ci coś ważnego”.

Ale my, ludzie, nie czujemy. A nawet jeśli, ignorujemy. Wchodzimy w życie jak do galerii pełnej obrazów, ale patrzymy tylko na cenę. Psy są inne. Dla nich każda chwila to dzieło sztuki, każdy oddech to życie.

„Czego mnie uczysz dzisiaj, Feruś?” – pytam cicho, jakbym mówił do samego siebie. Fera nie odpowiada, tylko znów podnosi głowę. I wtedy widzę – na końcu ścieżki, tam gdzie ziemia jest miękka od deszczu, wyraźne ślady sarny.

Cisza. Myślę o tym, jak różni są ludzie od zwierząt. My często chcemy być mądrzejsi od natury, ale zapominamy, że nie mamy jej mapy. Psy nie potrzebują map – wystarczy im samo bycie psem. Fera nie widzi sarny, nie musi. Wystarczą jej te ślady. My, ludzie, potrzebujemy dowodów, widocznych efektów, wciąż gonimy za czymś, co można dotknąć i nazwać. A przecież wystarczy poczuć, być obecnym – tak, jak pies.

Dla wielu z nas wyznacznikiem wartości czy atrakcyjności staje się liczba wyświetleń, subskrypcji i lajków. Jednak prawdziwe życie nie poddaje się prostym statystykom – to doświadczenia, które trzeba przeżywać z całego serca, a nie mierzyć w cyfrach. Kiedy uczymy się od psów, odkrywamy, że wystarczy być tu i teraz, doceniać każdy gest i zapach natury, by znaleźć sens, który nie zamknie się w ramy liczb.

Idziemy dalej. Przez chwilę czuję spokój. Spacer z psem to medytacja. Każdy krok uczy mnie czegoś nowego o świecie, o nim, o mnie samym.

Fera zatrzymuje się jeszcze raz. Patrzy na mnie tym swoim wzrokiem, w którym nie ma ocen, tylko czysta obecność. Czuję jak odbieram ten spacer swoimi zmysłami tak często niedoskonałymi w porównaniu do psich. Dzięki takiemu przewodnikowi uczę się postrzegać i wyczuwać detale rzeczywistości.

Instynkt kontra rozum – jak odnaleźć równowagę

Powietrze jest chłodne, ciche, wibruje delikatną wonią wilgotnej ziemi i zmarzniętej trawy. Idziemy dalej – ja i Fera. To pies, który zawsze zdaje się być o krok przede mną, nie tylko fizycznie, ale też w swoim postrzeganiu świata. Ona nie potrzebuje słów, nie potrzebuje wyjaśnień. Wszystko, czego jej trzeba, to wiatr, zapachy i ta niewidzialna sieć instynktów, która prowadzi ją przez życie.

Fera zatrzymuje się nagle. Nie patrzy na mnie, nie szuka aprobaty. Unosi głowę i wciąga powietrze. Jej nozdrza delikatnie drgają, a ciało napina się jak struna. Coś wyczuła. Coś ważnego. Dla niej to nie tylko zapach – to historia, przekaz, fragment świata, który tylko ona potrafi odczytać.

„Ludzie są jak psy, które zapomniały, jak węszyć” – myślę, patrząc na nią. Fera nie analizuje, nie szuka odpowiedzi w sobie ani w świecie. Ona po prostu wie. To wiedza pierwotna, cicha, wypływająca z bycia w pełni obecnym. My, ludzie, przeciwnie – nieustannie próbujemy wszystko pojąć, zrozumieć, nazwać. Nasze myśli rozpraszają się w tysiącach kierunków, karmione bodźcami, które nie mają nic wspólnego z chwilą obecną – ekranami, powiadomieniami, lękami przyszłości. Zamiast odbierać świat całym sobą, toniemy w hałasie myśli. I właśnie przez to nie widzimy, nie słyszymy, nie czujemy – nie postrzegamy naprawdę.

„Czego chcesz mnie nauczyć, Fercia?” – pytam cicho, ale wiem, że nie odpowie. Pies nie tłumaczy. On pokazuje.

Patrzę na nią i widzę, jak spokojnie odczytuje świat. Każdy zapach, każda zmiana wiatru, każdy szelest ma znaczenie. W jej świecie wszystko jest częścią większej całości, nie ma rzeczy nieważnych. Dla nas – ludzi – życie to ciągły wyścig, analiza, szukanie sensu, który zgubiliśmy w gonitwie za postępem. A przecież wystarczy zatrzymać się, poczuć, zaufać.

Idziemy dalej. Fera prowadzi mnie wąską ścieżką, między drzewami, które pachną zimną wilgocią. Patrzę na jej pewny krok i zastanawiam się: kiedy zapomnieliśmy, jak ufać swoim instynktom? Pies nie potrzebuje map ani wskazówek, bo jej zmysły są jej przewodnikiem. My, ludzie, straciliśmy tę umiejętność. Wydaje nam się, że tylko rozum daje nam kontrolę nad światem. A przecież psy udowadniają coś zupełnie odwrotnego – czasem najlepsze odpowiedzi nie przychodzą z myślenia, lecz z czucia.

Fera zatrzymuje się po raz kolejny. Jej spojrzenie jest pełne skupienia, ale nie ocenia. W nim jest tylko obecność – ta prawdziwa, pełna i naturalna, której tak często brakuje nam, ludziom. Obserwuję ją i uczę się na nowo dostrzegać świat. Nagle zauważam to, co wcześniej wydawało mi się niewidoczne – fakturę liści pod stopami, dźwięk oddalonego strumienia, zapach chłodnego wiatru.

Spacer z psem to jak lekcja harmonii. To medytacja, w której uczysz się ufać swoim zmysłom, swojej naturze. To powrót do prostoty, której tak bardzo nam brakuje w świecie wypełnionym hałasem myśli.

Fera odwraca się, patrzy na mnie i czeka. W jej oczach widzę coś, czego nie znajdę w książkach ani w teorii – czystą mądrość natury, instynkt, który mówi: „Żyj, czuj, bądź”. Z każdym krokiem uczę się od niej, jak odnaleźć równowagę między rozumem a instynktem. Jak myśleć, ale jednocześnie czuć. Jak być człowiekiem, który pamięta, jak „węszyć”.

Ucieczka od brutalności świata

Las daje uczucie, jakby tam, wśród drzew, można było znaleźć schronienie przed światem. Światem, który coraz bardziej przypomina scenę brutalnego spektaklu, pełnego gier, manipulacji i pustych słów, ale też gnijącego trupa, którego za wszelka cenę ktoś chce ożywić stosując makijaż i ładny strój.

Polityka, wielkie systemy, skomplikowane relacje – wszystko to zdaje się być utkane z nici fałszu. W tej grze interesów człowiek gubi siebie, redukuje się do roli trybiku, który musi działać, musi kalkulować, musi grać. Patrzę na ten chaos z poczuciem, że coś w nas zostało złamane – jakbyśmy zapomnieli, czym jest dobro. A może nigdy nie wiedzieliśmy czym ono jest. W jego miejsce wstawiliśmy zimne mechanizmy zysków i strat, fasadę, za którą kryją się nasze najciemniejsze instynkty.

Ale Fera nie zna tego świata. Ona nie kalkuluje, nie knuje, nie udaje. Jej kroki są spokojne, pewne, a w jej oczach widzę coś, czego próżno szukać w spojrzeniach ludzi – czystość. Ta czystość, która mówi, że w jej świecie nie ma miejsca na zdradę ani niewdzięczną interesowność. Każdy jej gest, każdy ruch ogona, każde spojrzenie to prawda.

„Czego szukasz w tym świecie, Fero?” – myślę, patrząc, jak wciąga powietrze i bada rzeczywistość, którą uczę się zauważać .

Ludzie uciekają od brutalności życia na różne sposoby – w samotność, naturę, sztukę czy używki. Psy natomiast stają się przewodnikami do prostszego, prawdziwszego świata. Fera nie potrzebuje wielkich słów ani skomplikowanych systemów, by wiedzieć, czym jest miłość, lojalność czy radość. W jej świecie wszystko jest czyste, pierwotne, prawdziwe.

Czuję, jak jej obecność oczyszcza mnie z brudu dnia. Wystarczy, że spojrzy na mnie swoimi mądrymi, spokojnymi oczami, a ja przestaję czuć ciężar tej ludzkiej gry, w której każdy ruch jest kalkulacją. Psy nie pytają, nie oceniają. Są obecne w sposób, o jakim my, ludzie, zdążyliśmy zapomnieć.

Fera zatrzymuje się przy kępie trawy, węszy chwilę, a potem podnosi na mnie wzrok. W tym spojrzeniu jest wszystko – lojalność, akceptacja, prostota. Jest tam to, czego nie znajdę w ludzkim świecie – brak fałszu, brak maski, brak interesu.

Idziemy dalej, a ja myślę o tym, jak wiele tracimy, gubiąc się w tej wiecznej gonitwie za kontrolą i władzą. Fera mnie tego uczy – że można żyć prosto, prawdziwie, bez gier, bez masek. Wystarczy tylko być.

Tak jak ona.

Idziemy dalej a w mojej głowie kłębią się myśli o ludzkim świecie, jego zawiłościach i brutalności, która zdaje się być wszechobecna.

Ludzkość od zawsze buduje swoje fundamenty na walce. Walczymy o władzę, o kontrolę, o zasoby. Z czasem nadaliśmy tej walce różne nazwy – polityka, postęp, rozwój – ale jej natura pozostała niezmienna. Polityka, zamiast służyć dobru wspólnemu, stała się areną, na której rozgrywają się najstarsze ludzkie konflikty. Decyzje, które powinny nieść sprawiedliwość, często stają się bronią wykorzystywaną do dominacji i ucisku.

Myślę o tym, jak te systemy, które miały nas chronić, coraz bardziej nas oddalają od siebie nawzajem. Ludzie stają się pionkami w grze, ich życie traci na znaczeniu. Coraz więcej z nas czuje się zdradzonych przez świat – przez tych, którzy obiecywali troskę i sprawiedliwość, a w zamian przynieśli manipulację, cynizm i obojętność.

Fera zatrzymuje się i węszy ziemię. Jej świat jest inny – prosty, uczciwy, wolny od zawiłości, które tak bardzo komplikują życie ludzi. Patrzę na nią i zastanawiam się, kiedy my, ludzie, zgubiliśmy tę czystość. W relacjach, które powinny być pełne zaufania, czai się lęk. Boimy się zdrady, manipulacji, fałszu. Zamiast otwierać serca, stawiamy mury.

Fera nie zna półśrodków. Jeśli jej się nie spodobasz – na pewno się o tym dowiesz. Nie udaje, nie kokietuje, nie maskuje niechęci fałszywą uprzejmością. Nie będzie udawać, że cię lubi, tylko po to, by potem cię oszukać. Jej szczerość bywa ostra, ale właśnie w tej prostocie kryje się prawda. Czysta, niepodrobiona. Taka, za którą my, ludzie, coraz częściej tęsknimy – choć rzadko mamy odwagę ją wybrać. Boimy się zdrady, manipulacji, fałszu. Zamiast się otwierać, stawiamy mury.

Ale Fera nie zna tych murów. W jej spojrzeniu nie ma cienia podstępu ani fałszu. Pies nie potrzebuje kłamstw, nie knuje, nie kalkuluje. Jego lojalność nie wymaga dowodów ani uzasadnień. W świecie psa wszystko jest czyste i autentyczne.

„Co widzisz, Fercia?” – pytam w myślach, patrząc, jak bada ziemię, jak wyczuwa coś, czego ja nie dostrzegam. Pies przypomina mi, że można żyć inaczej, że można zaufać bez strachu, kochać bez oczekiwań i być obecnym tu i teraz.

Idziemy dalej, a jej spokojny krok i pewność sprawiają, że czuję, jak coś we mnie się zmienia. Pies nie zna świata ludzi, nie rozumie polityki ani wielkich systemów. Ale to właśnie jego prostota jest odpowiedzią na chaos, który sami stworzyliśmy.

W świecie brutalności, w którym człowiek coraz bardziej odcina się od innych i od samego siebie, pies staje się symbolem tego, co czyste, nieskazitelne i prawdziwe. Wystarczy spojrzeć w jego oczy, by przypomnieć sobie, że istnieje sposób życia wolny od zdrady, pełen prostoty i zaufania.

Spacer z Ferą to powrót do tego, co w nas najlepsze.

Psia prawda o miłości

„Psy nie stawiają warunków” – myślę, patrząc, jak podnosi głowę, by wyczuć powietrze. Ich miłość nie zna ocen ani wymagań. Nie obchodzi ich nasz status, nasze błędy ani to, co ukrywamy przed światem. Dla nich liczy się chwila – ten moment, który dzielimy razem.

W świecie ludzi, pełnym masek i fałszu, ta prostota jest jak powiew świeżego powietrza. Człowiek w relacji z psem może być sobą, zdjąć te wszystkie warstwy, które nosi na co dzień – maski profesjonalne, społeczne, polityczne. Pies nigdy nie patrzy krytycznym wzrokiem, nigdy nie porównuje, nigdy nie oczekuje wyjaśnień. Po prostu jest.

Psy nie wymagają doskonałości – nie dbają o to, jak wyglądamy, co osiągnęliśmy ani jaką mamy historię. Mogą być równie szczęśliwe w pałacu, co w małym mieszkaniu. Dla nich liczy się to, czy jesteśmy z nimi, czy oferujemy im swoją obecność. Patrząc na psa, widzimy coś, czego brakuje w relacjach międzyludzkich – absolutną akceptację. Nie oceniają naszych porażek, nie pytają, dlaczego popełniliśmy ten czy inny błąd. Nie analizują, nie wymagają odpowiedzi. Ich lojalność i uczucie są proste, czyste i prawdziwe.

To nie znaczy, że psy nie mają swoich potrzeb. Oczywiście, że je mają – chcą być karmione (i często potrafią o to się upomnieć 🙂, spacerować, bawić się, być kochane. Ale nie uzależniają swojej miłości od tego, czy wypełnimy ich oczekiwania. Nawet jeśli zdarzy nam się zapomnieć o porannym spacerze albo podać karmę nieco później, ich uczucie nie gaśnie.

Nie mają w sobie tej tak ludzkiej kalkulacji – „ja ci się odwdzięczę, jeśli ty...”, albo „zobaczymy, jak przyjdzie twoja kolej”. Nie kochają na próbę, warunkowo, na kredyt. Kochają po prostu – szczerze, wiernie, bez zastrzeżeń i bez ukrytych znaczeń. I może właśnie dlatego ich obecność tak często leczy to, co w nas pokaleczone.

Poza granicami ludzkiego chaosu

Fera zatrzymuje się na chwilę, jej nozdrza poruszają się rytmicznie, a ja zastanawiam się, jak bardzo różni się jej świat od naszego. W świecie ludzi polityka, podziały i kłamstwa stały się codziennością. To arena, na której trwa nieustanna gra – kto zyska więcej, kto kogo pokona, kto będzie silniejszy. W tym chaosie człowiek często traci siebie, gubi spokój, gubi wiarę w dobro.

Ale psy są inne. W ich świecie nie ma miejsca na zdradę, cynizm czy manipulację. Ich spojrzenie jest przejrzyste, czyste, niemal idealne. Patrząc w oczy Fery, widzę coś, czego często brak w ludzkich relacjach – bezinteresowną akceptację. Fera nie pyta, dlaczego dziś jestem smutny, nie próbuje analizować moich decyzji ani ich konsekwencji. Ona po prostu jest – i w tym byciu daje mi coś, czego brakuje w naszym skomplikowanym świecie: ukojenie.

Psy jako lustro człowieczeństwa

Idziemy dalej, a ja zastanawiam się, jak wiele moglibyśmy nauczyć się od psów. W ich lojalności widzę, czym mogłaby być przyjaźń. W ich empatii dostrzegam, jak powinniśmy traktować innych. A w ich radości z drobiazgów uczę się, jak cenić życie – w tej najprostszej, najpiękniejszej formie.

Psy są lustrem. Odbijają w nas to, co dobre, przypominając, że nawet w brutalnym świecie możemy wybrać przyjaźń, szczerość i prostotę. Ich codzienne gesty, jak radosne powitanie przy drzwiach, czy spokojne leżenie obok nas w ciszy, są jak subtelne przypomnienia, że nie potrzebujemy wiele, by odnaleźć spokój i szczęście.

Ale psy uczą nas czegoś jeszcze – jak dbać o siebie. One wiedzą, jak korzystać z pełni życia. Gdy widzą promień słońca, potrafią położyć się na trawie i czerpać z niego całe ciepło. Gdy czują wiatr na pysku, wystawiają głowy z okna samochodu i oddają się chwili bez zastanowienia. Nie analizują, nie planują – po prostu są.

Pies uczy nas, że odpoczynek nie jest luksusem, lecz koniecznością i prawem. Gdy są zmęczone, nie mają wyrzutów sumienia, kładą się spać. Gdy odczuwają głód, jedzą. Gdy potrzebują ruchu, biegają aż do utraty tchu, czerpiąc z tego radość. I gdy czują, że coś jest dla nich za dużo, nie wahają się odsunąć.

Jak często my, ludzie, ignorujemy nasze potrzeby? Zarywamy noce, zapominamy o jedzeniu, tkwimy w miejscach, które nie dają nam szczęścia, bo „tak trzeba”. Psy pokazują nam, że to, co naprawdę ważne, jest prostsze, niż się wydaje. Że dbanie o siebie nie jest egoizmem, lecz podstawą, na której można budować szacunek do innych.

Patrzę na Ferę i myślę, jak wiele razy to jej zachowanie przypomniało mi o równowadze. O tym, by zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na chmury, poczuć trawę pod stopami. Psy żyją tu i teraz – i w tym „teraz” dbają o siebie, bo wiedzą, że to podstawa ich szczęścia.

Pies może być lustrem nie tylko naszego człowieczeństwa, ale też lustrem naszych zaniedbań. Patrząc na psa, widzimy, co tracimy w gonitwie codzienności. Widząc, jak pełni życie, przypomina nam, że my również mamy prawo oddychać głęboko, odpoczywać i po prostu być.

W relacji z psem możemy nauczyć się być bardziej ludzcy – nie tylko wobec innych, ale także wobec siebie. Ich miłość, lojalność i prostota są lekcją, którą warto zabrać ze sobą każdego dnia. Czasem wystarczy spojrzeć na psa, by przypomnieć sobie, że życie jest piękne, jeśli tylko pozwolimy sobie je poczuć.

Odnaleźć czystość w psim spojrzeniu

Fera zatrzymuje się na skraju ścieżki i patrzy na mnie swoimi głębokimi, mądrymi oczami. W tym spojrzeniu jest wszystko – akceptacja, spokój, prawda. To niewypowiedziane porozumienie, które wykracza poza słowa. Psy nie potrzebują niczego, by przypomnieć nam, że w chaosie współczesnego świata wciąż można odnaleźć coś pierwotnego, czystego i pięknego.

Podchodzą do życia z niesamowitą radością, jak to ujął bohater serialu Derek, grany przez Ricky’ego Gervaisa: „Psy są entuzjastyczne.” Z każdym krokiem, który stawiają, z każdym merdającym ogonem, przypominają nam, jak to jest żyć, żyć czysto i na prawdę.

Spacerując z psem, uczę się świata na nowo. Uczę się prostoty, która nie potrzebuje maski, prawdy, która nie jest wykrzywiona przez fałszywe wyobrażenia. Uczę się życia, które jest wolne od oszukiwania siebie i innych. Pies nie zadaje pytań, nie ocenia, nie oczekuje niczego, oprócz wspólnego bycia tu i teraz. Może właśnie dlatego psy są dla nas tak ważne – przypominają nam, że pod całą warstwą cywilizacyjnych zawiłości wciąż jesteśmy istotami, które tęsknią za prostotą, szczerością i za światem, w którym liczy się tylko chwila obecna.

Ich spokój, ich entuzjazm, ich miłość – to wszystko jest przypomnieniem, że prawdziwe życie toczy się w prostych chwilach, które potrafimy docenić tylko wtedy, gdy pozwolimy sobie na zatrzymanie się i spojrzenie na nie oczami psa.

Lekcja zmysłów

Węch

Zatrzymała się na chwilę, znów wciągając powietrze. Jej nozdrza rozszerzyły się, a całe jej ciało wyraźnie napięło się w pełnej koncentracji. Zimowy wiatr niósł ze sobą zapachy, które były trudne do uchwycenia dla mnie, ale dla niej stanowiły prawdziwą księgę historii – zapachy innych psów, śladów zwierząt, wilgotnej ziemi, mroźnego powietrza i przeszłych chwil.

Zimą psy wyczuwają zapachy jeszcze intensywniej – śnieg działa jak gąbka, magazynując i uwalniając wonne cząsteczki, tworząc stabilną chmurę zapachową nad powierzchnią. Zimne, gęste powietrze spowalnia rozpraszanie woni, co pozwala wychwycić nawet subtelne różnice w stężeniu, a brak kwitnących roślin i owadów oczyszcza “tło” zapachowe, ułatwiając koncentrację na tropie zwierząt czy ludzi. Wilgotna, chłodna śluzówka nosa pracuje wydajniej, a intensywne, płytkie wciąganie powietrza poprawia skanowanie otoczenia, podczas gdy para wodna i sierść przywierające do kryształków śniegu tworzą wyraźny trop do podążania. Chłodne powietrze zatrzymuje cząsteczki zapachów, które długo pozostają w przestrzeni, a zmysł węchu Fery działa niczym radar, wychwytujący te subtelne, niemal niewidzialne ślady. Pies jest w tym prawdziwym geniuszem – z pasją i zaangażowaniem pochłonięty węchem na 100%, żyjąc chwilą i ucząc mnie, że liczy się tu i teraz, nie zapachy minionych dni czy obawy o te nadchodzące.

Stojąc obok niej, widziałem, jak jej węch nie tylko pozwala jej odkrywać to, co widać i czuć w danym momencie, ale także jak podkreśla, jak zmieniają się pory roku i jak wpływają na naszą obecność. Fera potrafiła wyczuwać drobne zmiany w atmosferze – różnice w temperaturze, wilgotności, zapachy nadchodzącej zmiany pogody. A dla niej każda z tych chwil była jak rozdział w książce, którą pisała natura.

W zimie węch jest szczególnie potężny. Wszystko staje się bardziej wyraźne. Choć dla mnie śnieg i mróz mogłyby stanowić barierę w odbieraniu zapachów, dla psa to idealne warunki do tropienia. Fera przy każdym kroku potrafiła wyczuć zapachy innych zwierząt, nie tylko z tego dnia, ale także z poprzednich nocy, kiedy zimowy wiatr przynosił wytwory innych istot z otoczenia. Dla niej świat zimowy był pełen historii zapisanych w powietrzu. Czułem, jak z każdym jej oddechem wciągała tę wiedzę, jakby za pomocą węchu mogła czytać atmosferę dnia, rozpoznawać, kto przeszedł przez ten szlak, jakie były zmiany w pogodzie, a nawet przewidywać, co przyniesie następna chwila.

Patrząc na nią, zacząłem dostrzegać, jak bardzo odmiennie funkcjonuje jej zmysł węchu w tym mroźnym świecie. Zimowa przestrzeń zyskiwała głębię, której nie widziałem wcześniej. Wciągając chłodne powietrze, Fera uczyła mnie, jak być uważnym na zapachy, jak dostrzegać, że każda chwila – każda cząsteczka w powietrzu – ma swoje znaczenie.

Wiatr przynosił w sobie zapachy zarówno przeszłości, jak i przyszłości, a Fera, zatrzymując się na moment, pozwalała mi zobaczyć, jak nasze życie pełne jest informacji, które często ignorujemy. Dla niej każda zmiana w powietrzu, każdy odgłos, każda zmarszczka na śniegu miała swoje znaczenie, które mogła wyczytać. Zmysł węchu pozwalał jej być tu i teraz w sposób, w jaki rzadko potrafimy to zrobić my, ludzie. Był to zmysł, który nie tylko odbierał zapachy, ale tworzył historię, która wykraczała poza to, co widzimy.

Spacerując w styczniowym chłodzie, czułem, jak ten zimowy krajobraz otwiera się przede mną na nowo, za sprawą Fery, która swoją prostą obecnością przypomniała mi, że piękno można odnaleźć nawet w najzimniejszej chwili, w najmniejszym detalu. Tak jak ona, zaczynałem dostrzegać, że życie dzieje się teraz. Pies nie martwi się o to, co będzie za chwilę, ani nie rozmyśla o tym, co było wczoraj. On po prostu jest, pełen wrażliwości na chwilę, na zapachy, na świat, który go otacza.

Fera:

„Zatrzymuję się, wciągam powietrze… I czuję. Wszystko – każdy zapach, każdą zmianę w powietrzu. Tu, teraz, nie myślę o tym, co było, ani co będzie. Po prostu jestem. Zapachy mówią mi, co działo się przed chwilą, co dzieje się teraz, a może i co za chwilę się wydarzy. W powietrzu zapisane są historie. Każdy ślad, każda zmiana – to moje czytanie świata. Życie to teraz, nie jutro. Mam tylko ten moment, te zapachy, te ślady, które mówią mi wszystko.”

Wzrok

Choć węch Fery stanowi niewątpliwie jej super moc, jej wzrok również jest nieoceniony w odkrywaniu świata. W styczniowym krajobrazie, gdy wszystko było przykryte białym puchem, a świat wydawał się stłumiony przez mroźny poranek, Fera ma swoje własne metody obserwacji. Zima, choć na pierwszy rzut oka jednolita, pełna była subtelnych zmian, które psu nie umknęły.

Patrzyłem, jak Fera z uwagą analizuje otoczenie – jej oczy, choć nie tak wyostrzone jak węch, potrafiły dostrzec wszystko. Zimowy świat był jak obrazek w technice monochromatycznej – biel pokrywała wszystko, ale w tym śnieżnym morzu Fera potrafiła dostrzec detale, które były niewidoczne dla mnie. Każdy szczegół w tej białej przestrzeni stawał się dla niej interesującym punktem w przestrzeni.

Zauważyłem, że choć Fera nie była w stanie rozróżniać kolorów w sposób, w jaki robią to ludzie, jej zdolność dostrzegania ruchu była niezrównana. Nawet wśród białego tła dostrzegała najmniejszy ruch. Jeśli na horyzoncie pojawiał się ptak, zając czy inny pies, jej wzrok natychmiast skupiał się na tym obiekcie. Wiedziała, że w tej zimowej scenerii najdrobniejsze zmiany w przestrzeni mogą mieć duże znaczenie.

Zimowy świat, w którym dominowała biel i szarości, nabierał dla Fery zupełnie innego wymiaru. Widziała więcej niż tylko kolorowe plamy – dostrzegała kształty, sylwetki, cienie, które dla mnie były trudne do uchwycenia. Śnieg i mróz w jakiś sposób wydobywały kontury rzeczy, które na co dzień umykały moim oczom. A ona, patrząc na świat, nie tylko dostrzegała przestrzeń, ale widziała w niej życie. Każdy ruch w tym białym krajobrazie był dla niej jak przesunięcie w opowieści, jak mała część większej historii, którą ona znała i rozumiała.

Jej wzrok, choć mniej ostry niż nasz, pełen był wrażliwości na detale. Kiedy patrzyła na śnieg, dostrzegała w nim nie tylko powierzchnię, ale także wibracje, zmiany, które następowały w każdym jego puchu. Każdy ślad, który zostawał na śniegu, był dla niej jak znak, jak historia napisana przez innych, przez zwierzęta, przez wiatr. Jej wzrok był połączeniem intuicji i prostego, psiego zrozumienia otaczającego ją świata.

Patrząc na Ferę, zdałem sobie sprawę, że jej sposób patrzenia na świat wcale nie był gorszy od mojego. Może nie widziała wszystkich kolorów, ale widziała to, co naprawdę się liczy – życie. W jej oczach każda zmiana w przestrzeni miała swoją wagę, a każdy ruch w tej zimowej scenerii był jak wiadomość, którą była w stanie odebrać. To był wzrok pełen spokoju, ale i pełen skupienia. Fera nie patrzyła na świat z zamiarem oceniania, ale raczej z chęcią odkrywania, co kryje się za każdym najmniejszym szczegółem.

Kiedy widziałem, jak Fera spogląda na ślad, który zostawił w śniegu inny pies, uświadomiłem sobie, że jej wzrok nie jest tylko narzędziem obserwacji – to także narzędzie interpretacji. Dla psa każdy ślad na śniegu, każda linia w przestrzeni, to nie tylko informacja, ale także fragment historii, która jest dla niego w pełni zrozumiała. A my, patrząc na te same ślady, najczęściej po prostu je ignorujemy, nie dostrzegając w nich niczego więcej niż drobnych zmian w krajobrazie.

Fera nauczyła mnie, że wzrok to nie tylko postrzeganie świata w jego materialnej formie, ale także umiejętność dostrzegania życia, które toczy się za tymi widocznymi formami. Zatrzymując się w tej chwili, w styczniowym śniegu, zaczynałem dostrzegać więcej niż tylko biały krajobraz – widziałem przestrzeń pełną życia, historii, śladów, które miały swoje znaczenie. Fera, swoim spojrzeniem, zapraszała mnie do tego świata, bym również zaczął widzieć to, co naprawdę ważne.

Fera:

„Patrzę na świat i widzę więcej niż to, co na powierzchni. Zamiast wielu kolorów, dostrzegam ruch, kształty, ślady, które mówią mi, co się wydarzyło, a może i co się wydarzy. Każdy ślad w śniegu to jak wiadomość, jak kawałek historii, który rozumiem. Moje oczy nie szukają szczególnych barw, szukają życia, które kryje się w tym, co dla innych jest tylko białym tłem. Widzę więcej, bo patrzę z uwagą.”

Słuch

Zatrzymaliśmy się z Ferą na niewielkim wzgórzu , skąd rozciągał się widok na ścieżkę, którą dopiero co przebyliśmy. Świat wokół nas wydawał się cichy, uśpiony pod ciężką warstwą styczniowego śniegu. Ale dla Fery cisza była pojęciem względnym. Ona słyszała więcej – dźwięki, które umykały mojej uwadze, ledwie wyczuwalne drgania w powietrzu. Jej uszy, poruszające się niezależnie od siebie, przypominały radar, który cały czas rejestrował to, co działo się w otoczeniu.

Zimowe powietrze, choć zdawało się tłumić odgłosy, dla niej było doskonałym nośnikiem dźwięków. W mroźnym spokoju styczniowego poranka Fera słyszała odgłosy niewidocznych ptaków przelatujących gdzieś wysoko, szelest suchej gałązki łamanej przez niewielkiego gryzonia pod warstwą śniegu, a nawet odległe kroki człowieka z psem, który zbliżał się do nas na ścieżce. Każdy dźwięk był dla niej ważny, jak sygnał w radiowej transmisji, który mówił jej o świecie, zanim jeszcze mogła go zobaczyć.

Patrzyłem na nią, jak nagle unosi głowę, a jej uszy delikatnie drgają. Dla mnie nic się nie zmieniło – świat wciąż wydawał się cichy i spokojny – ale dla niej coś już się wydarzyło. Jej ciało momentalnie zareagowało, stając się bardziej napięte, a spojrzenie skoncentrowane. Może to wiatr przyniósł do niej echo jakiegoś dalekiego dźwięku, może to odgłos, który dla mnie był ledwie słyszalny, stał się dla niej wyraźną informacją. W takich chwilach uświadamiałem sobie, jak ograniczony jest nasz ludzki słuch – jak niewiele jesteśmy w stanie wychwycić w porównaniu z tym, co rejestrują psie uszy.

Dla Fery każdy szmer, każdy najdrobniejszy dźwięk miał znaczenie. Słuch psa jest niezwykle czuły, zdolny do wyłapywania częstotliwości, których my nawet nie zauważamy. Psy potrafią słyszeć dźwięki o częstotliwości do 40 kHz – to prawie trzy razy więcej niż człowiek. W dodatku potrafią dokładnie określić źródło dźwięku, nawet jeśli jest ono oddalone o kilkadziesiąt metrów. Właśnie dlatego Fera potrafiła wyłapać dźwięk łamanej gałązki gdzieś w oddali, zanim ja w ogóle zdążyłem cokolwiek zauważyć.

Stojąc obok niej, zacząłem zastanawiać się nad tym, jak bardzo różni się jej odbieranie świata dźwięków od mojego. Dla mnie dźwięki są tłem – odgłosy szumu wiatru, trzask śniegu pod butami, czasem odległy głos innego człowieka. Ale dla niej każdy dźwięk był kluczowym elementem układanki. Świat, który mnie wydawał się spokojny i nieruchomy, w jej uszach tętnił życiem.

Kiedy Fera słuchała, robiła to całym ciałem. Jej uszy poruszały się jak radary, rejestrując nawet najmniejsze zmiany w otoczeniu, ale to nie wszystko – jej postawa, mięśnie, oddech – wszystko reagowało na to, co usłyszała. Była w pełni zanurzona w chwili, gotowa zareagować na każdy dźwięk. Jej słuch nie tylko pozwalał jej zorientować się w przestrzeni, ale także dawał jej poczucie kontroli nad tym, co się działo wokół.

Fera przypomniała mi, że świat nie składa się wyłącznie z obrazów, które widzimy, ale także z dźwięków, które często ignorujemy. Dźwięki mogą opowiadać historie – o tym, jak wiatr porusza gałęziami drzew, jak ptak przecina powietrze, jak śnieg osiada na ziemi. Dla psa te dźwięki są kluczem do zrozumienia rzeczywistości. A ja, spędzając czas z Ferą, zacząłem coraz bardziej wsłuchiwać się w to, co mnie otacza. Uczyłem się od niej, że cisza to tylko iluzja, a w rzeczywistości świat cały czas mówi – wystarczy go posłuchać.

W tym zimowym poranku, będąc obok Fery i patrząc, jak jej uszy rejestrują każdy najdrobniejszy dźwięk, zrozumiałem, że nasze zmysły to tylko część tego, co może dać nam świat. A może – to psy pokazują nam, jak żyć pełniej, jak dostrzegać to, co niewidzialne, i słyszeć to, co ledwie uchwytne. Wystarczy tylko na chwilę zatrzymać się i wsłuchać.

Fera:

„Słucham wszystkiego, co się dzieje wokół. Każdy dźwięk to dla mnie informacja, której nie ignoruję. Szmer gałązki łamanej przez gryzonia, dalekie kroki na ścieżce – wszystko ma znaczenie. Moje uszy wyłapują to, czego nie słyszysz, bo dla mnie świat to nie tylko to, co widać, ale także to, co brzmi. To jak mapa, która pokazuje mi, co się wydarza w każdej chwili. Zatrzymuję się, słucham, czuję – wszystko jest tu i teraz, a ja wiem, co się dzieje.”

Dotyk

Śnieg pokrywał wszystko, tworząc miękką, zimną warstwę, która dla mnie była zaledwie powierzchnią, po której się poruszam. Ale dla niej dotyk był narzędziem poznania, mostem między nią a otoczeniem.

Fera chodziła ostrożnie, jakby badając każdą zmianę podłoża. Jej łapy, mimo że przystosowane do wielu warunków, reagowały na różne faktury – lód, zbity śnieg, miękkie puchowe zaspy. Patrząc na nią, zrozumiałem, że dla psa świat jest pełen wrażeń, które przechodzą przez skórę. Dotyk był dla niej nie tylko sposobem na odczuwanie, ale także na zrozumienie przestrzeni, po której się poruszała.

Obserwowałem, jak jej łapy znikają na chwilę w głębokim śniegu, a potem szybko się unoszą, jakby oceniała, czy miejsce jest stabilne. Widać było, że każdy krok był starannie dobrany. Czasami zatrzymywała się, by dotknąć nosem zaspy, zanurzyć w niej pysk i coś poczuć węchem, ale i dotykiem. Było coś niezwykle fascynującego w tym, jak całą sobą odbierała zimowy krajobraz. Dla niej nie był to jedynie widok, ale doświadczenie, które mogła poczuć na swojej skórze i łapach.

W psim świecie dotyk ma znaczenie większe, niż mogłoby się wydawać. Fera wykorzystywała swoje zmysły dotykowe, by komunikować się nie tylko z otoczeniem, ale także ze mną. Jej sposób przytulania się, delikatnego szturchania nosem czy oparcia głowy o moje kolano, zawsze mówił mi więcej, niż mogłyby słowa. W takich chwilach czułem, że jest między nami coś więcej niż zwykła relacja człowieka i psa – to było głębokie porozumienie, które nie wymagało języka.

Jednym z najciekawszych momentów była chwila, gdy śnieg zaczął topnieć pod wpływem słońca. Powierzchnia, po której się poruszaliśmy, stała się wilgotna i śliska. Fera, jakby świadoma tej zmiany, zaczęła poruszać się ostrożniej. Jej łapy badały teren, a ona wybierała miejsca, które wydawały się najbardziej stabilne. To było niemal instynktowne – jakby dotyk pozwalał jej przewidywać, gdzie może być bezpieczniej.

Dotyk był także niezwykle istotnym elementem naszej relacji. Kiedy przykucnąłem obok niej i położyłem dłonie na jej ciepłym futrze, poczułem, jak bardzo różni się ono od zimnego otoczenia. Było to jak przypomnienie, że w świecie pełnym chłodu są rzeczy, które niosą ciepło i bliskość. Dla Fery ten gest był równie ważny – delikatne głaskanie po boku czy potarcie za uchem było sposobem na okazanie troski i zaufania. W takich chwilach zdawało się, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie.

Patrząc, jak Fera doświadcza zimy przez dotyk, pomyślałem, jak często my, ludzie, zaniedbujemy ten zmysł. Dotykamy rzeczy mechanicznie, bez większej refleksji – klamki drzwi, ekranów telefonów, kubka z kawą. Rzadko zatrzymujemy się, by naprawdę poczuć teksturę, temperaturę czy energię, którą coś emanuje. Dla psa dotyk to nie tylko sposób na poznanie świata, ale też nawiązywanie relacji – zarówno z innymi zwierzętami, jak i z nami.

W tym styczniowym poranku Fera przypomniała mi, że dotyk to coś więcej niż fizyczny kontakt – to sposób, by być obecnym. To narzędzie, które pozwala nie tylko poznać świat, ale też się z nim połączyć. A ona, swoim psim sposobem bycia, uczyła mnie, jak od nowa odkrywać tę prostą, a jednocześnie niezwykle ważną formę doświadczania życia.

Fera:

„Każdy krok po śniegu to dla mnie jak rozmowa z otoczeniem. Dotyk to mój sposób na poznawanie świata – pod łapami, nosem i całym ciałem. Czuć miękkość puchu, twardość lodu czy wilgotność topniejącego śniegu. To przez dotyk czuję, że jestem częścią tej zimowej opowieści, blisko ciebie i otaczającego mnie świata”.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij