Dom lalki - ebook
Wydawnictwo:
Rok wydania:
2002
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz
laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony,
jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania
czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla
oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym
laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym
programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe
Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny
program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią
niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy
każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Dom lalki - ebook
Dramat przedstawiający z pozoru normalnie funkcjonujące małżeństwo. W obliczu kryzysu rozpada się idylliczny obraz przez lata utwierdzany sielankowy obraz poukładanej rodziny.
Małżeństwo Torwalda Helmera i Nory, rodziców trojga dzieci, staje w obliczu kryzysu, gdy okazuje się, że przed laty żona dopuściła się fałszerstwa zdobywając pieniądze na zagraniczną kurację ciężko chorego męża. Z obawy przed kompromitacją (Nora jest szantażowana przez wierzyciela) mąż potępia jej czyn, odrzuca ją, nie doceniając poświęcenia i zabrania dalszego wychowywania dzieci. Kobieta jest zmuszona do odejścia z domu. Dramatyzm sytuacji pogłębia fakt, że oboje okazują się innymi ludźmi, niż to się do tej pory wydawało partnerowi.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 853 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OSOBY
Torwald Helmer – adwokat
Nora – jego żona
Doktor Rank
Krystyna Linde
Krogstad – adwokat
Troje małych dzieci Helmerów
Marianna – niania
Helena – służąca
Posłaniec
Rzecz dzieje się w mieszkaniu Helmera.
AKT PIERWSZY
Przytulny pokój, urządzony ze smakiem, ale skromnie. Dwoje drzwi. Jedne na prawo, prowadza do przedpokoju, drugie, w głębi na lewo, do gabinetu Helmera. Pianino. Pośrodku lewej ściany jeszcze jedne drzwi, dalej okno. W pobliżu okna okrągły stoi, fotel, kanapka. Piec kaflowy, kilka foteli, jeden bujający. W pobliżu stolik. Na ścianie miedzioryty. Etażerka z porcelaną i ozdobnymi drobiazgami. Mała biblioteczka z książkami w wspaniałych oprawach. Dywan. Na kominku pali się ogień. Zimowy dzień. W przedpokoju rozlega się dzwonek. Po chwili słychać, że ktoś otworzył drzwi. Do pokoju wchodzi No r a nucąc coś radośnie. Nie zdjęła jeszcze płaszcza, trzyma mnóstwo paczek, które kolejno kładzie na stole. Drzwi prowadzące do przedpokoju zostawia otwarte; widać Posłańca objuczonego choinką i koszem. P o słanie c wręcza choinkę i kosz Służącej, która przed chwilą otworzyła drzwi.
Nora
Heleno, proszę dobrze schować choinkę, żeby do wieczora, dopóki nie będzie przybrana, nie zobaczyło jej któreś z dzieci.
(do Posłańca, wyciągając portmonetkę)
Ile?
Posłaniec
Pięćdziesiąt ore.
Nora
Proszę, oto korona. Nie, nie trzeba, niech pan resztę zatrzyma.
Posłaniec podziękowawszy odchodzi. Nora zamyka za nim drzwi. Zdejmując płaszcz futrzany, uśmiecha się. Potem wyciąga z kieszeni torebkę z makaronikami, zjada kilka. Po chwili podchodzi do drzwi gabinetu męża i nasłuchuje. Tak, jest w domu.
Nuci znowu, podchodzi do stołu na prawo.
Helmer
ze swego pokoju
Czy to świergoce mój skowronek?
rozpakowuje paczki Tak, tak.
Helmer
Czy to moja wiewióreczka tam się krząta?
Nora
Tak.
Helmer
Kiedy przyszła do domu? Nora
Przed chwilą.
(wkłada torebkę z makaronikami do kieszeni, ociera usta)
Chodź, Torwaldzie, popatrz, co kupiłam.
Helmer
Nie przeszkadzaj mi teraz.
(Po dłuższej chwili otwiera drzwi i zagląda do pokoju, nie wypuszczając pióra z ręki.)
Kupiłaś, powiadasz? To wszystko? Mój czyżyk znowu trwoni pieniądze?
Nora
Ależ Torwaldzie, przecież w tym roku możemy sobie chyba pozwolić na mały zbytek. To pierwsze Boże Narodzenie, kiedy nie musimy liczyć się z każdym groszem.
Helmer
Ale też i nie możemy być rozrzutni.
Nora
Owszem, odrobinę możemy, tylko odrobinę. Przecież teraz dostajesz ogromną pensję i zarabiasz dużo, dużo pieniędzy.
Helmer
Tak, ale dopiero od Nowego Roku. I trzeba czekać cały kwartał, zanim wypłacą mu pierwszą pensję.
Nora
No to co? Na razie można pożyczać.
Noro!
(podchodzi do niej, pociąga ją żartobliwie w ucho)
Twoja wieczna lekkomyślność… Przypuśćmy, że pożyczyłem tysiąc koron, tyś je – w ciągu świątecznego tygodnia przepuściła, a mnie w sylwestrowy wieczór cegła spadła na głowę, leżę…
Nora
przesłania mu usta dłonią Wstrętny! Jak można tak mówić!
Helmer
Przypuśćmy, że się coś takiego przydarzyło… To co wtedy?
Nora
Gdyby się zdarzyło nieszczęście, byłoby mi obojętne, czy mam długi, czy nie.
Helmer
Ale ludzie, od których pożyczyłem?
Nora
Oni? Kto by się o nich troszczył? Przecież to byliby obcy…
Helmer
Oj, Noro, Noro! Ale żarty na bok, drogie dziecko, wiesz dobrze, jakie mam na te sprawy poglądy. Żadnych długów. Domowe ognisko ufundowane na długach i pożyczkach traci swój urok, swoją beztroskę. Oboje przetrwaliśmy dzielnie do dnia dzisiejszego, więc warto pocierpieć jeszcze trochę, jeszcze parę miesięcy.
Nora
podchodząc do pieca Jak chcesz, Torwaldzie.
Helmer
zbliża się do niej
No, no, niech mój skowronek nie opuszcza skrzydełek. Nie dąsaj się, dziecko.
(wyciąga portmonetkę)
Jak myślisz, Noro, co ja tu mam?
odwraca się szybkim ruchem
Pieniądze.
Helmer
Masz!
(wręcza jej kilka banknotów)
Mój Boże, przecież wiem, że w domu niejedno trzeba kupić na święta…
Nora
chodzi po pokoju
Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści. Dziękuję ci, Torwaldzie, dziękuję.
Wystarczy mi na długo.
Helmer
Mam nadzieję.
Nora
Tak, tak, na długo. Ale popatrz tylko na moje zakupy. Nakupiłam masę rzeczy. I jak tanio. Spójrz, oto nowe ubranko dla Ivara i szabla. A tu konik i trąbka dla Boba. A tu lalka i łóżeczko dla Emmy, ale ona i tak zaraz wszystko połamie. A tu materiał na suknie i chustki dla Heleny i Marianny. Niania powinna była właściwie coś więcej dostać.
Helmer
A cóż jest w tej paczce?
Nora
Nie, Torwaldzie, tego przed wieczorem nie zobaczysz.
Helmer
Ach tak. Powiedzże mi, mała rozrzutnico: a o sobie nie pomyślałaś?
Nora
O sobie? Mnie nic nie trzeba.
Helmer
Ależ trzeba ci, trzeba. Powiedz mi, co byś chciała dostać? Nie jakiś drobiazg, tylko coś rozsądnego, co by ci naprawdę radość sprawiło.
Nie, nie wiem naprawdę… Albo… posłuchaj…
Helmer
No więc?
Nora
dotyka guzików jego marynarki, nie patrząc na niego
Gdybyś chciał ofiarować mi coś, mógłbyś… mógłbyś…
Helmer
No, no, mówże!
Nora
bardzo szybko
Daj mi, Torwaldzie, pieniądze. Tyle ile możesz. Kupiłabym sobie coś… coś takiego…
Helmer
Ależ, Noro!
Nora
Zrób to, Torwaldzie, proszę cię. Zawinęłabym te pieniądze w złoty papier i zawiesiła na choince. Czy to nie byłoby zabawne?
Helmer
Jak się nazywają te ptaszki, które wszystko trwonią?
Nora
Czyżyki, wiem! Ale zrób to dla mnie, Torwaldzie! Będę wtedy miała czas, by pomyśleć, czego najbardziej potrzebuję. Czy to nie bardzo rozsądne, co?
Helmer Z uśmiechem
Zapewne, ale tylko wtedy, gdybyś naprawdę potrafiła utrzymać te pieniądze i kupić sobie za nie coś rozsądnego. Tymczasem wszystko pójdzie na gospodarstwo i różne niepotrzebne drobiazgi i będę musiał znowu sięgnąć do portmonetki.
Nora
Ależ, Torwaldzie!
Droga moja, chyba nie zaprzeczysz, że tak sprawy wyglądają. (obejmuje ją)
Mój skowronek to najmilsze stworzenie pod słońcem, ale pochłania moc pieniędzy. To nie do wiary, ile taka ptaszyna kosztuje!
Nora
Jak możesz mówić coś podobnego! Oszczędzam przecież, jak tylko umiem.
Helmer
Z uśmiechem
Racja! Jak tylko umiesz. Ale ty wcale nie umiesz. Nora
nuci z zadowoloną miną
Gdybyś wiedział, Torwaldzie, ile my, „skowronki” i „wiewiórki”, mamy wydatków!
Helmer
Dziwne z ciebie stworzenie. Zupełnie jak twój ojciec. Ciągle starasz się zdobyć pieniądze, a gdy je masz, przeciekają ci między palcami, nigdy nie wiesz, gdzie i na coś je wydała. Tak, trzeba cię brać taką, jaką jesteś. To już tkwi w twojej naturze. Tak, tak, Noro, to dziedziczne.
Nora
Ach, chciałabym odziedziczyć po ojcu niejedną cechę jego charakteru!
Helmer
A ja nie chciałbym, byś była inna, niż jesteś, mój ty uroczy skowronku. Wiesz, co mi przyszło do głowy? Wyglądasz dzisiaj… tak, tak, nie wiem, jak to wyrazić… jakoś podejrzanie. Nora
Czyżby?
Helmer
Ależ tak! Spójrz mi prosto w oczy.
Nora
patrzy mu w oczy No?
grozi jej palcem
Czy łakomczuszek nie łasował dziś na mieście?
Nora
Broń Boże! Jak możesz coś podobnego przypuszczać?
Helmer
Czy łakomczuszek naprawdę nie zaglądał dziś do cukierni?
Nora
Ależ nie, zapewniam cię, Torwaldzie!
Helmer
Nie skosztował żadnych słodyczy?
Nora
Nie, skądże!
Helmer
Nawet paru makaroników?
Nora
Nie, Torwaldzie zapewniam cię!
Helmer
No, no, to oczywiście żart.
Nora
podchodzi do stołu
Nawet do głowy mi nie przyszło łamać twój zakaz!
Helmer
Wiem, wiem przecież dałaś słowo. (podchodzi do niej)
Zresztą, moja droga, zachowaj dla siebie te swoje małe świąteczne tajemnice. Kiedy zapalimy choinkę, i tak wyjdą na jaw.
Pomyślałeś o tym, by zaprosić doktora Ranka?
Helmer
Nie, ale po co, przecież rozumie się samo przez się, że będzie na Wilii u nas. Zresztą, zdążę mu jeszcze przypomnieć. Zamówiłem dobre wino. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak się cieszę na ten dzisiejszy wieczór. Nora
Ja także, Torwaldzie. A co to będzie za uciecha dla dzieci!
Helmer
Cóż to za rozkosz wiedzieć, że człowiek ma solidną, pewną posadę, dobrą pensję, za którą można dostatnio żyć! Świadomość ta daje ogromne zadowolenie.
Nora
Masz rację.
Helmer
Pamiętasz ubiegłe święta Bożego Narodzenia? Przez całe trzy tygodnie zamykałaś się co wieczór do późnej nocy, przygotowywałaś ozdoby na choinkę, które miały być dla nas niespodzianką. Był to najnudniejszy okres, jaki kiedykolwiek przeżyłem.
Nora
Ja wcale się nie nudziłam.
Helmer
Z uśmiechem
Ale rezultaty wysiłków były żałosne, pamiętasz?
Nora
Znowu chcesz mnie drażnić? Czy to moja wina, że do pokoju dostał się kot i prawie wszystkie choinkowe cuda poniszczył?
Helmer
Tak, nic na to nie mogłaś poradzić, moja biedna, mała Noro. Z całego serca chciałaś sprawić nam wszystkim przyjemność, a to najważniejsze… Ale dobrze, że już te chude lata minęły.
Nora
Tak, Torwaldzie!
Już nie muszę teraz siedzieć tu sam i nudzić się. A ty nie musisz już tak wytężać swoich oczu i męczyć delikatnych małych rączek…
Nora
uderza w dłonie
Prawda, Torwaldzie, że to teraz już niepotrzebne? Jakie to cudowne. (bierze go pod ramię)
A teraz chcę ci powiedzieć, co myślę o tym, jak się urządzimy. Otóż kiedy miną święta…
Dzwonek w sieni.
Ach, ktoś dzwoni.
(robi w pokoju trochę porządku)
Jakaś wizyta. Nie w porę.
Helmer
Jeżeli wizyta, nie ma mnie w domu, pamiętaj.
Helena
W drzwiach
Jakaś nieznajoma pani.
Nora
Proś.
Helena
do Helmera
Przyszedł także pan doktor.
Helmer
Wszedł od razu do mojego pokoju?
Helena
Tak.
Helmer idzie do siebie. Helena wprowadza Panią Linde i wychodzi zamykając drzwi.
Pani Linde
w kostiumie podróżnym, nieśmiało, z pewnym ociąganiem się Dzień dobry, Noro.
niepewnie
Dzień dobry.
Pani Linde
Nie poznajesz mnie?
Nora
Nie, nie wiem, ależ tak, zdaje mi się… (nagle)
Czy to możliwe! Krystyna! To ty, naprawdę ty?
Pani Linde Tak, to ja.
Nora
Krystyna! Że też cię nie poznałam. Ale jakże mogłam… (ciszej)
Jak ty się zmieniłaś, Krystyno…
Pani Linde
Tak, zmieniłam się. W ciągu tych długich dziewięciu, dziesięciu lat…
Nora
To nie widziałyśmy się już od tak dawna? Ach, tak, prawda! W ciągu ostatnich ośmiu lat zaznałam tyle szczęścia. A więc przyjechałaś do stolicy. Nie zlękłaś się długiej podróży i surowej zimy? To dzielnie z twojej strony…
Pani Linde
Przyjechałam dziś rano statkiem.
Nora
Oczywiście, żeby się trochę rozerwać podczas świąt? Ach, jak to pięknie. Zabawimy się, zobaczysz… Ale zdejmże okrycie. Chyba nie jest ci zimno? (pomaga jej rozebrać się)
Tak! Usiądźmy teraz wygodnie przy piecu. Nie, nie, tam w fotelu. A ja usiądę tu w fotelu bujającym.
(ujmuje jej ręce)
No tak, teraz widzę znowu twoją kochaną twarz, której w pierwszej chwili nie poznałam… Przybladłaś trochę, Krystyno, i chyba schudłaś odrobinę…
Pani Linde
I bardzo, bardzo się zestarzałam, moja droga Noro.
Nora
Może trochę, ale niewiele, odrobinę. (przerywa, poważnym tonem)
Jakaż ze mnie bezmyślna istota! Siedzę tu i gadam, a tymczasem… Krystyno, dobra kochana, nie gniewasz się na mnie? Pani Linde
Za co? Nie rozumiem…
Nora
cicho
Tyś przecież owdowiała, biedaczko!
Pani Linde
Tak, przed trzema laty.
Nora
Czytałam w pismach. Wierz mi, moja droga, że kilka razy chciałam do ciebie napisać. Ale zawsze się to odwlekało, zawsze coś stawało na przeszkodzie.
Pani Linde
Moja droga, to przecież zrozumiałe.
Nora
Nie, Krystyno, to było z mojej strony bardzo brzydko… Biedactwo, ileś ty się musiała wycierpieć! Nie zostawił ci nic, żadnych środków do życia?
Pani Linde
Nie.
Nora
Dzieci nie mieliście?
Pani Linde
Nie.
A więc nic po nim nie zostało?
Pani Linde
Nic. Żadnej troski, żadnych wspomnień, którymi bym mogła żyć.
Nora
Ależ, Krystyno, jakże to być może?
Pani Linde
Z melancholijnym uśmiechem, gładząc Norę po głowie
To się czasami zdarza, moja Noro.
Nora
Zupełnie sama… Jakie to musi być ciężkie. Bo ja… mam troje przemiłych dzieciaków. Nie mogę ci ich teraz pokazać, poszły na spacer z nianią. Ale musisz mi wszystko opowiedzieć!
Pani Linde
Nie, nie, to ty opowiadaj.
Nora
Zacznij ty, proszę cię! Dziś nie chcę być egoistką, dziś chcę myśleć tylko o tobie. Jedno tylko muszę ci powiedzieć. Czy wiesz, jakie nas w ostatnich dniach spotkało szczęście?
Pani Linde
Nic. Cóż to takiego?
Nora
Pomyśl tylko – mój mąż został dyrektorem Banku Akcyjnego.
Pani Linde
Twój mąż? Ależ to rzeczywiście wielkie…
Nora
…bardzo wielkie szczęście, prawda? Adwokatura to sprawa niepewna, zwłaszcza kiedy człowiek postanowił sobie prowadzić tylko czyste, uczciwe sprawy. Innych mój Torwald nie przyjmował i byliśmy co do tego najzupełniej zgodni. Rozumiesz chyba, jak się teraz cieszymy. Torwald obejmuje swą posadę już od Nowego Roku, będzie otrzymywał dużą pensję i wysokie dywidendy. Będzie można żyć tak, jak się nam spodoba… Inaczej niż dotychczas. O Krystyno, czuję się taka szczęśliwa! To jednak cudowne mieć dużo pieniędzy i
żyć bez troski… prawda?
Pani Linde
W każdym razie cudownie jest mieć na wszystko, czego się potrzebuje.
Nora
Nie tylko. Cudownie jest mieć dużo, dużo pieniędzy!
Pani Linde
Oj, Noro, Noro, jak widzę, nie spoważniałaś od tego czasu. Kiedy byłyśmy razem w szkole, już wtedy, pamiętam, lubiłaś trwonić pieniądze, byłaś rozrzutnicą!
Nora
Z lekkim uśmiechem
Torwald twierdzi, że nie zmieniło się to i teraz. (grozi jej palcem)
Ale Nora nie jest taka niemądra, jak przypuszczacie. Wierz mi, byliśmy w takiej sytuacji, że nie mogłam pozwolić sobie na rozrzutność! Musieliśmy pracować. Oboje.
Pani Linde
Ty także?
Nora
Tak. Robiłam różne drobiazgi, haftowałam, wyszywałam i jeszcze to i owo… Pamiętasz chyba, że Torwald żeniąc się ze mną rzucił posadę urzędnika państwowego. Nie miał widoków na awans, zresztą musiał zarabiać więcej niż dotychczas. W pierwszym roku strasznie się przepracowywał, szukał wciąż różnych zarobków ubocznych, pracował od rana do późnej nocy. No i nie wytrzymał, zachorował ciężko. Lekarze oświadczyli, że musi wyjechać na południe.
Pani Linde
Pamiętam, spędziliście we Włoszech cały rok.
Nora
Tak. Niełatwo było wyjechać, moja droga. Ivar wtedy dopiero co przyszedł na świat.
Ale wyjazd był konieczny! Ach, to była bajeczna podróż! I uratowała Torwaldowi życie. Ale pochłonęła moc pieniędzy.
Pani Linde
Wyobrażam sobie.
Nora
Cztery tysiące osiemset koron. To wielka suma.
Pani Linde
To wielkie szczęście móc nią w takich wypadkach rozporządzać.
Nora
Dostaliśmy te pieniądze od ojca.
Pani Linde
Ach tak. O ile pamiętam, ojciec twój umarł właśnie w tym czasie.
Nora
Tak, Krystyno, w tym czasie. Wyobraź sobie, nie mogłam do niego pojechać, opiekować się nim w chorobie. Z dnia na dzień oczekiwałam przyjścia na świat Ivara. Poza tym musiałam być przy ciężko chorym Torwaldzie. Kochany, dobry mój ojciec! Nie zobaczyłam go już! To największy cios, jaki przeżyłam od czasu zamążpójścia.
Pani Linde
Wiem, żeś gorąco kochała ojca. A więc później pojechaliście do Włoch? Nora
Tak, w cztery tygodnie później. Mieliśmy pieniądze, lekarze bardzo na ten wyjazd nalegali.
Pani Linde
Twój mąż wrócił zupełnie wyleczony?
Nora
Tak, Torwald jest zdrów jak ryba.
Pani Linde A doktor?…
Nora
Jaki doktor? Pani Linde
Zdawało mi się, że ten pan, który wszedł razem ze mną, to doktor. Tak przynajmniej nazwała go pokojowa.
Nora
Tak, to doktor Rank. Ale nie przychodzi do nas jako lekarz. Jest naszym najlepszym przyjacielem, bywa u nas przynajmniej raz dziennie. Nie, od tej pory Torwald nie chorował nigdy. Dzieci również są zdrowe, ja także. (zrywa się z miejsca, klaszcze)
Boże mój, Boże! Jakie to cudowne, Krystyno, żyć, być szczęśliwą… Ale to naprawdę wstrętne z mojej strony! Mówię bez przerwy o swoich własnych sprawach.
Siada obok Pani Linde na taborecie, kładzie ręce na jej kolanach.
Nie gniewaj się, kochana! Powiedz, czy to prawda, żeś nie kochała swego męża?
Dlaczego więc wyszłaś za niego?
Pani Linde
Matka moja żyła jeszcze wtedy, była chora, bezradna, musiałam pamiętać o dwóch młodszych braciszkach. Uważałam, że to mój obowiązek przyjąć jego oświadczyny.
Nora
Tak, tak, może miałaś rację. A więc był wtedy bogaty?
Pani Linde
W każdym razie co najmniej zamożny. Były to jednak niepewne interesy. Kiedy umarł, wszystko rozsypało się i nie zostało nic.
Nora
A potem?
Pani Linde
Chcąc utrzymać się na powierzchni, musiałam zajmować się drobnym handlem, udzielać lekcji, robić, co się dało. Ostatnie trzy lata były dla mnie jednym długim dniem roboczym. Teraz się to skończyło, moja biedna matka już mnie nie potrzebuje, umarła. Chłopcom również nie muszę pomagać, pracują i sami zarabiają na życie.
Nora
Musisz mieć uczucie ulgi, Krystyno.
Pani Linde
Nie, Noro. Tylko uczucie niewypowiedzianej pustki. Nie mieć nikogo, komu by można poświęcić życie… (wstaje pełna niepokoju)
Właśnie dlatego nie mogłam wytrzymać dłużej w tej małej, zabitej deskami dziurze. Chyba tutaj łatwiej znajdę coś, co mnie pochłonie i zajmie. Byłabym szczęśliwa, gdybym dostała jakąś posadę, jakieś biurowe zajęcie…
Nora
Ależ, Krystyno, to strasznie męczące, a ty wyglądasz tak mizernie! Powinnaś właściwie pojechać do jakiejś miejscowości kuracyjnej.
Pani Linde
podchody do okna
Nie mam ojca, który by mi dał pieniądze na drogę.
Nora
wstaje
Nie bierz mi tego za złe.
Pani Linde
To ja, droga Noro, powinnam cię przeprosić! Najgorsze w mojej sytuacji jest to, że człowiek staje się rozgoryczony. Nie ma dla kogo pracować, a równocześnie trzeba być ciągle czynnym, ciągle w ruchu. Trzeba żyć, więc człowiek robi się egoistą. Kiedy opowiadałaś mi o szczęśliwej zmianie w waszej sytuacji, cieszyłam się, nie wiem, czy w to uwierzysz, raczej ze względu na siebie niż na ciebie.
Nora
Jak to? Aha, rozumiem. Sądzisz, że Torwald mógłby zrobić coś dla ciebie, prawda?
Pani Linde
To właśnie miałam na myśli.
Nora
Zrobi to, Krystyno. Bądź spokojna, zostaw to mnie. Przygotuję wszystko bardzo delikatnie, wymyślę coś, by go dla ciebie przychylnie usposobić. Tak chciałabym ci dopomóc…
Pani Linde
To ładnie z twojej strony, Noro, że cię tak żywo moje sprawy obchodzą. Jest to tym cenniejsze, że przecież wiesz tak niewiele o codziennych troskach i kłopotach…
Ja? Ja wiem tak niewiele?…
Pani Linde
Z uśmiechem
Mój ty Boże. Trochę tych domowych robótek… Dziecko z ciebie, moja Noro.
Nora
odrzuca głowę w tył, zaczyna chodzić po pokoju
Nie powinnaś tego mówić, i w dodatku z tak wyniosłą miną.
Pani Linde
Co?
Nora
Jesteś jak wszyscy inni. Myślicie, że do niczego poważnego się nie nadaję…
Pani Linde Patrzcie, państwo!
Nora
…że niczego w tym niedobrym świecie nie doświadczyłam.
Pani Linde
Ależ, droga Noro, przecież przed chwilą opowiadałaś mi o wszystkich swoich kłopotach i trudnościach.
Ba! O tych małych. (półgłosem)
O wielkich nic nie mówiłam, ani słowa.
Pani Linde
O jakich wielkich? Co chcesz przez to powiedzieć?
Nora
Patrzysz na mnie z góry, Krystyno, ale nie powinnaś tego robić. Jesteś dumna, że przez tyle lat ciężką pracą utrzymywałaś matkę.
Pani Linde
Na nikogo nie patrzę z góry. Ale masz rację; jestem dumna i szczęśliwa, że dane mi było zgotować matce beztroską starość.
Nora
Jesteś również dumna z tego, coś zrobiła dla swych braci.
Pani Linde
Zdaje mi się, że mam do tego prawo.
Nora
I ja tak sądzę. Ale teraz chcę ci coś powiedzieć: i ja też mogę być z czegoś dumna i szczęśliwa.
Pani Linde
Nie wątpię. Ale jak to rozumiesz?
Nora
Nie tak głośno! Pomyśl, gdyby Torwald usłyszał! On się nie może o tym dowiedzieć, pod żadnym pozorem!… Nikt się o tym nie może dowiedzieć, Krystyno, nikt prócz ciebie! Pani Linde
O czym ty mówisz?
Nora
Usiądź tutaj.
(sadza ją obok siebie na kanapie)
Tak… i ja mogę być z czegoś dumna i szczęśliwa. To ja uratowałam Torwaldowi życie.
Torwald Helmer – adwokat
Nora – jego żona
Doktor Rank
Krystyna Linde
Krogstad – adwokat
Troje małych dzieci Helmerów
Marianna – niania
Helena – służąca
Posłaniec
Rzecz dzieje się w mieszkaniu Helmera.
AKT PIERWSZY
Przytulny pokój, urządzony ze smakiem, ale skromnie. Dwoje drzwi. Jedne na prawo, prowadza do przedpokoju, drugie, w głębi na lewo, do gabinetu Helmera. Pianino. Pośrodku lewej ściany jeszcze jedne drzwi, dalej okno. W pobliżu okna okrągły stoi, fotel, kanapka. Piec kaflowy, kilka foteli, jeden bujający. W pobliżu stolik. Na ścianie miedzioryty. Etażerka z porcelaną i ozdobnymi drobiazgami. Mała biblioteczka z książkami w wspaniałych oprawach. Dywan. Na kominku pali się ogień. Zimowy dzień. W przedpokoju rozlega się dzwonek. Po chwili słychać, że ktoś otworzył drzwi. Do pokoju wchodzi No r a nucąc coś radośnie. Nie zdjęła jeszcze płaszcza, trzyma mnóstwo paczek, które kolejno kładzie na stole. Drzwi prowadzące do przedpokoju zostawia otwarte; widać Posłańca objuczonego choinką i koszem. P o słanie c wręcza choinkę i kosz Służącej, która przed chwilą otworzyła drzwi.
Nora
Heleno, proszę dobrze schować choinkę, żeby do wieczora, dopóki nie będzie przybrana, nie zobaczyło jej któreś z dzieci.
(do Posłańca, wyciągając portmonetkę)
Ile?
Posłaniec
Pięćdziesiąt ore.
Nora
Proszę, oto korona. Nie, nie trzeba, niech pan resztę zatrzyma.
Posłaniec podziękowawszy odchodzi. Nora zamyka za nim drzwi. Zdejmując płaszcz futrzany, uśmiecha się. Potem wyciąga z kieszeni torebkę z makaronikami, zjada kilka. Po chwili podchodzi do drzwi gabinetu męża i nasłuchuje. Tak, jest w domu.
Nuci znowu, podchodzi do stołu na prawo.
Helmer
ze swego pokoju
Czy to świergoce mój skowronek?
rozpakowuje paczki Tak, tak.
Helmer
Czy to moja wiewióreczka tam się krząta?
Nora
Tak.
Helmer
Kiedy przyszła do domu? Nora
Przed chwilą.
(wkłada torebkę z makaronikami do kieszeni, ociera usta)
Chodź, Torwaldzie, popatrz, co kupiłam.
Helmer
Nie przeszkadzaj mi teraz.
(Po dłuższej chwili otwiera drzwi i zagląda do pokoju, nie wypuszczając pióra z ręki.)
Kupiłaś, powiadasz? To wszystko? Mój czyżyk znowu trwoni pieniądze?
Nora
Ależ Torwaldzie, przecież w tym roku możemy sobie chyba pozwolić na mały zbytek. To pierwsze Boże Narodzenie, kiedy nie musimy liczyć się z każdym groszem.
Helmer
Ale też i nie możemy być rozrzutni.
Nora
Owszem, odrobinę możemy, tylko odrobinę. Przecież teraz dostajesz ogromną pensję i zarabiasz dużo, dużo pieniędzy.
Helmer
Tak, ale dopiero od Nowego Roku. I trzeba czekać cały kwartał, zanim wypłacą mu pierwszą pensję.
Nora
No to co? Na razie można pożyczać.
Noro!
(podchodzi do niej, pociąga ją żartobliwie w ucho)
Twoja wieczna lekkomyślność… Przypuśćmy, że pożyczyłem tysiąc koron, tyś je – w ciągu świątecznego tygodnia przepuściła, a mnie w sylwestrowy wieczór cegła spadła na głowę, leżę…
Nora
przesłania mu usta dłonią Wstrętny! Jak można tak mówić!
Helmer
Przypuśćmy, że się coś takiego przydarzyło… To co wtedy?
Nora
Gdyby się zdarzyło nieszczęście, byłoby mi obojętne, czy mam długi, czy nie.
Helmer
Ale ludzie, od których pożyczyłem?
Nora
Oni? Kto by się o nich troszczył? Przecież to byliby obcy…
Helmer
Oj, Noro, Noro! Ale żarty na bok, drogie dziecko, wiesz dobrze, jakie mam na te sprawy poglądy. Żadnych długów. Domowe ognisko ufundowane na długach i pożyczkach traci swój urok, swoją beztroskę. Oboje przetrwaliśmy dzielnie do dnia dzisiejszego, więc warto pocierpieć jeszcze trochę, jeszcze parę miesięcy.
Nora
podchodząc do pieca Jak chcesz, Torwaldzie.
Helmer
zbliża się do niej
No, no, niech mój skowronek nie opuszcza skrzydełek. Nie dąsaj się, dziecko.
(wyciąga portmonetkę)
Jak myślisz, Noro, co ja tu mam?
odwraca się szybkim ruchem
Pieniądze.
Helmer
Masz!
(wręcza jej kilka banknotów)
Mój Boże, przecież wiem, że w domu niejedno trzeba kupić na święta…
Nora
chodzi po pokoju
Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści. Dziękuję ci, Torwaldzie, dziękuję.
Wystarczy mi na długo.
Helmer
Mam nadzieję.
Nora
Tak, tak, na długo. Ale popatrz tylko na moje zakupy. Nakupiłam masę rzeczy. I jak tanio. Spójrz, oto nowe ubranko dla Ivara i szabla. A tu konik i trąbka dla Boba. A tu lalka i łóżeczko dla Emmy, ale ona i tak zaraz wszystko połamie. A tu materiał na suknie i chustki dla Heleny i Marianny. Niania powinna była właściwie coś więcej dostać.
Helmer
A cóż jest w tej paczce?
Nora
Nie, Torwaldzie, tego przed wieczorem nie zobaczysz.
Helmer
Ach tak. Powiedzże mi, mała rozrzutnico: a o sobie nie pomyślałaś?
Nora
O sobie? Mnie nic nie trzeba.
Helmer
Ależ trzeba ci, trzeba. Powiedz mi, co byś chciała dostać? Nie jakiś drobiazg, tylko coś rozsądnego, co by ci naprawdę radość sprawiło.
Nie, nie wiem naprawdę… Albo… posłuchaj…
Helmer
No więc?
Nora
dotyka guzików jego marynarki, nie patrząc na niego
Gdybyś chciał ofiarować mi coś, mógłbyś… mógłbyś…
Helmer
No, no, mówże!
Nora
bardzo szybko
Daj mi, Torwaldzie, pieniądze. Tyle ile możesz. Kupiłabym sobie coś… coś takiego…
Helmer
Ależ, Noro!
Nora
Zrób to, Torwaldzie, proszę cię. Zawinęłabym te pieniądze w złoty papier i zawiesiła na choince. Czy to nie byłoby zabawne?
Helmer
Jak się nazywają te ptaszki, które wszystko trwonią?
Nora
Czyżyki, wiem! Ale zrób to dla mnie, Torwaldzie! Będę wtedy miała czas, by pomyśleć, czego najbardziej potrzebuję. Czy to nie bardzo rozsądne, co?
Helmer Z uśmiechem
Zapewne, ale tylko wtedy, gdybyś naprawdę potrafiła utrzymać te pieniądze i kupić sobie za nie coś rozsądnego. Tymczasem wszystko pójdzie na gospodarstwo i różne niepotrzebne drobiazgi i będę musiał znowu sięgnąć do portmonetki.
Nora
Ależ, Torwaldzie!
Droga moja, chyba nie zaprzeczysz, że tak sprawy wyglądają. (obejmuje ją)
Mój skowronek to najmilsze stworzenie pod słońcem, ale pochłania moc pieniędzy. To nie do wiary, ile taka ptaszyna kosztuje!
Nora
Jak możesz mówić coś podobnego! Oszczędzam przecież, jak tylko umiem.
Helmer
Z uśmiechem
Racja! Jak tylko umiesz. Ale ty wcale nie umiesz. Nora
nuci z zadowoloną miną
Gdybyś wiedział, Torwaldzie, ile my, „skowronki” i „wiewiórki”, mamy wydatków!
Helmer
Dziwne z ciebie stworzenie. Zupełnie jak twój ojciec. Ciągle starasz się zdobyć pieniądze, a gdy je masz, przeciekają ci między palcami, nigdy nie wiesz, gdzie i na coś je wydała. Tak, trzeba cię brać taką, jaką jesteś. To już tkwi w twojej naturze. Tak, tak, Noro, to dziedziczne.
Nora
Ach, chciałabym odziedziczyć po ojcu niejedną cechę jego charakteru!
Helmer
A ja nie chciałbym, byś była inna, niż jesteś, mój ty uroczy skowronku. Wiesz, co mi przyszło do głowy? Wyglądasz dzisiaj… tak, tak, nie wiem, jak to wyrazić… jakoś podejrzanie. Nora
Czyżby?
Helmer
Ależ tak! Spójrz mi prosto w oczy.
Nora
patrzy mu w oczy No?
grozi jej palcem
Czy łakomczuszek nie łasował dziś na mieście?
Nora
Broń Boże! Jak możesz coś podobnego przypuszczać?
Helmer
Czy łakomczuszek naprawdę nie zaglądał dziś do cukierni?
Nora
Ależ nie, zapewniam cię, Torwaldzie!
Helmer
Nie skosztował żadnych słodyczy?
Nora
Nie, skądże!
Helmer
Nawet paru makaroników?
Nora
Nie, Torwaldzie zapewniam cię!
Helmer
No, no, to oczywiście żart.
Nora
podchodzi do stołu
Nawet do głowy mi nie przyszło łamać twój zakaz!
Helmer
Wiem, wiem przecież dałaś słowo. (podchodzi do niej)
Zresztą, moja droga, zachowaj dla siebie te swoje małe świąteczne tajemnice. Kiedy zapalimy choinkę, i tak wyjdą na jaw.
Pomyślałeś o tym, by zaprosić doktora Ranka?
Helmer
Nie, ale po co, przecież rozumie się samo przez się, że będzie na Wilii u nas. Zresztą, zdążę mu jeszcze przypomnieć. Zamówiłem dobre wino. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak się cieszę na ten dzisiejszy wieczór. Nora
Ja także, Torwaldzie. A co to będzie za uciecha dla dzieci!
Helmer
Cóż to za rozkosz wiedzieć, że człowiek ma solidną, pewną posadę, dobrą pensję, za którą można dostatnio żyć! Świadomość ta daje ogromne zadowolenie.
Nora
Masz rację.
Helmer
Pamiętasz ubiegłe święta Bożego Narodzenia? Przez całe trzy tygodnie zamykałaś się co wieczór do późnej nocy, przygotowywałaś ozdoby na choinkę, które miały być dla nas niespodzianką. Był to najnudniejszy okres, jaki kiedykolwiek przeżyłem.
Nora
Ja wcale się nie nudziłam.
Helmer
Z uśmiechem
Ale rezultaty wysiłków były żałosne, pamiętasz?
Nora
Znowu chcesz mnie drażnić? Czy to moja wina, że do pokoju dostał się kot i prawie wszystkie choinkowe cuda poniszczył?
Helmer
Tak, nic na to nie mogłaś poradzić, moja biedna, mała Noro. Z całego serca chciałaś sprawić nam wszystkim przyjemność, a to najważniejsze… Ale dobrze, że już te chude lata minęły.
Nora
Tak, Torwaldzie!
Już nie muszę teraz siedzieć tu sam i nudzić się. A ty nie musisz już tak wytężać swoich oczu i męczyć delikatnych małych rączek…
Nora
uderza w dłonie
Prawda, Torwaldzie, że to teraz już niepotrzebne? Jakie to cudowne. (bierze go pod ramię)
A teraz chcę ci powiedzieć, co myślę o tym, jak się urządzimy. Otóż kiedy miną święta…
Dzwonek w sieni.
Ach, ktoś dzwoni.
(robi w pokoju trochę porządku)
Jakaś wizyta. Nie w porę.
Helmer
Jeżeli wizyta, nie ma mnie w domu, pamiętaj.
Helena
W drzwiach
Jakaś nieznajoma pani.
Nora
Proś.
Helena
do Helmera
Przyszedł także pan doktor.
Helmer
Wszedł od razu do mojego pokoju?
Helena
Tak.
Helmer idzie do siebie. Helena wprowadza Panią Linde i wychodzi zamykając drzwi.
Pani Linde
w kostiumie podróżnym, nieśmiało, z pewnym ociąganiem się Dzień dobry, Noro.
niepewnie
Dzień dobry.
Pani Linde
Nie poznajesz mnie?
Nora
Nie, nie wiem, ależ tak, zdaje mi się… (nagle)
Czy to możliwe! Krystyna! To ty, naprawdę ty?
Pani Linde Tak, to ja.
Nora
Krystyna! Że też cię nie poznałam. Ale jakże mogłam… (ciszej)
Jak ty się zmieniłaś, Krystyno…
Pani Linde
Tak, zmieniłam się. W ciągu tych długich dziewięciu, dziesięciu lat…
Nora
To nie widziałyśmy się już od tak dawna? Ach, tak, prawda! W ciągu ostatnich ośmiu lat zaznałam tyle szczęścia. A więc przyjechałaś do stolicy. Nie zlękłaś się długiej podróży i surowej zimy? To dzielnie z twojej strony…
Pani Linde
Przyjechałam dziś rano statkiem.
Nora
Oczywiście, żeby się trochę rozerwać podczas świąt? Ach, jak to pięknie. Zabawimy się, zobaczysz… Ale zdejmże okrycie. Chyba nie jest ci zimno? (pomaga jej rozebrać się)
Tak! Usiądźmy teraz wygodnie przy piecu. Nie, nie, tam w fotelu. A ja usiądę tu w fotelu bujającym.
(ujmuje jej ręce)
No tak, teraz widzę znowu twoją kochaną twarz, której w pierwszej chwili nie poznałam… Przybladłaś trochę, Krystyno, i chyba schudłaś odrobinę…
Pani Linde
I bardzo, bardzo się zestarzałam, moja droga Noro.
Nora
Może trochę, ale niewiele, odrobinę. (przerywa, poważnym tonem)
Jakaż ze mnie bezmyślna istota! Siedzę tu i gadam, a tymczasem… Krystyno, dobra kochana, nie gniewasz się na mnie? Pani Linde
Za co? Nie rozumiem…
Nora
cicho
Tyś przecież owdowiała, biedaczko!
Pani Linde
Tak, przed trzema laty.
Nora
Czytałam w pismach. Wierz mi, moja droga, że kilka razy chciałam do ciebie napisać. Ale zawsze się to odwlekało, zawsze coś stawało na przeszkodzie.
Pani Linde
Moja droga, to przecież zrozumiałe.
Nora
Nie, Krystyno, to było z mojej strony bardzo brzydko… Biedactwo, ileś ty się musiała wycierpieć! Nie zostawił ci nic, żadnych środków do życia?
Pani Linde
Nie.
Nora
Dzieci nie mieliście?
Pani Linde
Nie.
A więc nic po nim nie zostało?
Pani Linde
Nic. Żadnej troski, żadnych wspomnień, którymi bym mogła żyć.
Nora
Ależ, Krystyno, jakże to być może?
Pani Linde
Z melancholijnym uśmiechem, gładząc Norę po głowie
To się czasami zdarza, moja Noro.
Nora
Zupełnie sama… Jakie to musi być ciężkie. Bo ja… mam troje przemiłych dzieciaków. Nie mogę ci ich teraz pokazać, poszły na spacer z nianią. Ale musisz mi wszystko opowiedzieć!
Pani Linde
Nie, nie, to ty opowiadaj.
Nora
Zacznij ty, proszę cię! Dziś nie chcę być egoistką, dziś chcę myśleć tylko o tobie. Jedno tylko muszę ci powiedzieć. Czy wiesz, jakie nas w ostatnich dniach spotkało szczęście?
Pani Linde
Nic. Cóż to takiego?
Nora
Pomyśl tylko – mój mąż został dyrektorem Banku Akcyjnego.
Pani Linde
Twój mąż? Ależ to rzeczywiście wielkie…
Nora
…bardzo wielkie szczęście, prawda? Adwokatura to sprawa niepewna, zwłaszcza kiedy człowiek postanowił sobie prowadzić tylko czyste, uczciwe sprawy. Innych mój Torwald nie przyjmował i byliśmy co do tego najzupełniej zgodni. Rozumiesz chyba, jak się teraz cieszymy. Torwald obejmuje swą posadę już od Nowego Roku, będzie otrzymywał dużą pensję i wysokie dywidendy. Będzie można żyć tak, jak się nam spodoba… Inaczej niż dotychczas. O Krystyno, czuję się taka szczęśliwa! To jednak cudowne mieć dużo pieniędzy i
żyć bez troski… prawda?
Pani Linde
W każdym razie cudownie jest mieć na wszystko, czego się potrzebuje.
Nora
Nie tylko. Cudownie jest mieć dużo, dużo pieniędzy!
Pani Linde
Oj, Noro, Noro, jak widzę, nie spoważniałaś od tego czasu. Kiedy byłyśmy razem w szkole, już wtedy, pamiętam, lubiłaś trwonić pieniądze, byłaś rozrzutnicą!
Nora
Z lekkim uśmiechem
Torwald twierdzi, że nie zmieniło się to i teraz. (grozi jej palcem)
Ale Nora nie jest taka niemądra, jak przypuszczacie. Wierz mi, byliśmy w takiej sytuacji, że nie mogłam pozwolić sobie na rozrzutność! Musieliśmy pracować. Oboje.
Pani Linde
Ty także?
Nora
Tak. Robiłam różne drobiazgi, haftowałam, wyszywałam i jeszcze to i owo… Pamiętasz chyba, że Torwald żeniąc się ze mną rzucił posadę urzędnika państwowego. Nie miał widoków na awans, zresztą musiał zarabiać więcej niż dotychczas. W pierwszym roku strasznie się przepracowywał, szukał wciąż różnych zarobków ubocznych, pracował od rana do późnej nocy. No i nie wytrzymał, zachorował ciężko. Lekarze oświadczyli, że musi wyjechać na południe.
Pani Linde
Pamiętam, spędziliście we Włoszech cały rok.
Nora
Tak. Niełatwo było wyjechać, moja droga. Ivar wtedy dopiero co przyszedł na świat.
Ale wyjazd był konieczny! Ach, to była bajeczna podróż! I uratowała Torwaldowi życie. Ale pochłonęła moc pieniędzy.
Pani Linde
Wyobrażam sobie.
Nora
Cztery tysiące osiemset koron. To wielka suma.
Pani Linde
To wielkie szczęście móc nią w takich wypadkach rozporządzać.
Nora
Dostaliśmy te pieniądze od ojca.
Pani Linde
Ach tak. O ile pamiętam, ojciec twój umarł właśnie w tym czasie.
Nora
Tak, Krystyno, w tym czasie. Wyobraź sobie, nie mogłam do niego pojechać, opiekować się nim w chorobie. Z dnia na dzień oczekiwałam przyjścia na świat Ivara. Poza tym musiałam być przy ciężko chorym Torwaldzie. Kochany, dobry mój ojciec! Nie zobaczyłam go już! To największy cios, jaki przeżyłam od czasu zamążpójścia.
Pani Linde
Wiem, żeś gorąco kochała ojca. A więc później pojechaliście do Włoch? Nora
Tak, w cztery tygodnie później. Mieliśmy pieniądze, lekarze bardzo na ten wyjazd nalegali.
Pani Linde
Twój mąż wrócił zupełnie wyleczony?
Nora
Tak, Torwald jest zdrów jak ryba.
Pani Linde A doktor?…
Nora
Jaki doktor? Pani Linde
Zdawało mi się, że ten pan, który wszedł razem ze mną, to doktor. Tak przynajmniej nazwała go pokojowa.
Nora
Tak, to doktor Rank. Ale nie przychodzi do nas jako lekarz. Jest naszym najlepszym przyjacielem, bywa u nas przynajmniej raz dziennie. Nie, od tej pory Torwald nie chorował nigdy. Dzieci również są zdrowe, ja także. (zrywa się z miejsca, klaszcze)
Boże mój, Boże! Jakie to cudowne, Krystyno, żyć, być szczęśliwą… Ale to naprawdę wstrętne z mojej strony! Mówię bez przerwy o swoich własnych sprawach.
Siada obok Pani Linde na taborecie, kładzie ręce na jej kolanach.
Nie gniewaj się, kochana! Powiedz, czy to prawda, żeś nie kochała swego męża?
Dlaczego więc wyszłaś za niego?
Pani Linde
Matka moja żyła jeszcze wtedy, była chora, bezradna, musiałam pamiętać o dwóch młodszych braciszkach. Uważałam, że to mój obowiązek przyjąć jego oświadczyny.
Nora
Tak, tak, może miałaś rację. A więc był wtedy bogaty?
Pani Linde
W każdym razie co najmniej zamożny. Były to jednak niepewne interesy. Kiedy umarł, wszystko rozsypało się i nie zostało nic.
Nora
A potem?
Pani Linde
Chcąc utrzymać się na powierzchni, musiałam zajmować się drobnym handlem, udzielać lekcji, robić, co się dało. Ostatnie trzy lata były dla mnie jednym długim dniem roboczym. Teraz się to skończyło, moja biedna matka już mnie nie potrzebuje, umarła. Chłopcom również nie muszę pomagać, pracują i sami zarabiają na życie.
Nora
Musisz mieć uczucie ulgi, Krystyno.
Pani Linde
Nie, Noro. Tylko uczucie niewypowiedzianej pustki. Nie mieć nikogo, komu by można poświęcić życie… (wstaje pełna niepokoju)
Właśnie dlatego nie mogłam wytrzymać dłużej w tej małej, zabitej deskami dziurze. Chyba tutaj łatwiej znajdę coś, co mnie pochłonie i zajmie. Byłabym szczęśliwa, gdybym dostała jakąś posadę, jakieś biurowe zajęcie…
Nora
Ależ, Krystyno, to strasznie męczące, a ty wyglądasz tak mizernie! Powinnaś właściwie pojechać do jakiejś miejscowości kuracyjnej.
Pani Linde
podchody do okna
Nie mam ojca, który by mi dał pieniądze na drogę.
Nora
wstaje
Nie bierz mi tego za złe.
Pani Linde
To ja, droga Noro, powinnam cię przeprosić! Najgorsze w mojej sytuacji jest to, że człowiek staje się rozgoryczony. Nie ma dla kogo pracować, a równocześnie trzeba być ciągle czynnym, ciągle w ruchu. Trzeba żyć, więc człowiek robi się egoistą. Kiedy opowiadałaś mi o szczęśliwej zmianie w waszej sytuacji, cieszyłam się, nie wiem, czy w to uwierzysz, raczej ze względu na siebie niż na ciebie.
Nora
Jak to? Aha, rozumiem. Sądzisz, że Torwald mógłby zrobić coś dla ciebie, prawda?
Pani Linde
To właśnie miałam na myśli.
Nora
Zrobi to, Krystyno. Bądź spokojna, zostaw to mnie. Przygotuję wszystko bardzo delikatnie, wymyślę coś, by go dla ciebie przychylnie usposobić. Tak chciałabym ci dopomóc…
Pani Linde
To ładnie z twojej strony, Noro, że cię tak żywo moje sprawy obchodzą. Jest to tym cenniejsze, że przecież wiesz tak niewiele o codziennych troskach i kłopotach…
Ja? Ja wiem tak niewiele?…
Pani Linde
Z uśmiechem
Mój ty Boże. Trochę tych domowych robótek… Dziecko z ciebie, moja Noro.
Nora
odrzuca głowę w tył, zaczyna chodzić po pokoju
Nie powinnaś tego mówić, i w dodatku z tak wyniosłą miną.
Pani Linde
Co?
Nora
Jesteś jak wszyscy inni. Myślicie, że do niczego poważnego się nie nadaję…
Pani Linde Patrzcie, państwo!
Nora
…że niczego w tym niedobrym świecie nie doświadczyłam.
Pani Linde
Ależ, droga Noro, przecież przed chwilą opowiadałaś mi o wszystkich swoich kłopotach i trudnościach.
Ba! O tych małych. (półgłosem)
O wielkich nic nie mówiłam, ani słowa.
Pani Linde
O jakich wielkich? Co chcesz przez to powiedzieć?
Nora
Patrzysz na mnie z góry, Krystyno, ale nie powinnaś tego robić. Jesteś dumna, że przez tyle lat ciężką pracą utrzymywałaś matkę.
Pani Linde
Na nikogo nie patrzę z góry. Ale masz rację; jestem dumna i szczęśliwa, że dane mi było zgotować matce beztroską starość.
Nora
Jesteś również dumna z tego, coś zrobiła dla swych braci.
Pani Linde
Zdaje mi się, że mam do tego prawo.
Nora
I ja tak sądzę. Ale teraz chcę ci coś powiedzieć: i ja też mogę być z czegoś dumna i szczęśliwa.
Pani Linde
Nie wątpię. Ale jak to rozumiesz?
Nora
Nie tak głośno! Pomyśl, gdyby Torwald usłyszał! On się nie może o tym dowiedzieć, pod żadnym pozorem!… Nikt się o tym nie może dowiedzieć, Krystyno, nikt prócz ciebie! Pani Linde
O czym ty mówisz?
Nora
Usiądź tutaj.
(sadza ją obok siebie na kanapie)
Tak… i ja mogę być z czegoś dumna i szczęśliwa. To ja uratowałam Torwaldowi życie.
więcej..