- W empik go
Droga do Tarvisio - ebook
Droga do Tarvisio - ebook
Droga do Tarvisio to powieść drogi, tyle że nie w amerykańskim, ale w polskim stylu.
W życiu nie można być niczego pewnym – pokazuje przypadek bohatera Drogi do Tarvisio. To ironiczna, a zarazem gorzka opowieść o Polaku, który w kwietniu 2011 roku odbywa podróż do Pragi, Wiednia i Włoch. W czasie samotnej wyprawy bohater spotyka obcokrajowców i rodaków, choć nie zawsze są to sympatyczne spotkania i „przygody”. Przede wszystkim jednak zmaga się z własnymi kompleksami, fobiami, przesądami – politycznymi, narodowościowymi, religijnymi. Poza tym, na przekór wszystkiemu, liczy, że odzyska ukochaną kobietę, która została w kraju.
"Książka mocno niepoprawna politycznie, dobrze napisana, pełna humoru, zmusza do refleksji".
Piotr Adamczyk, publicysta
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-935437-6-2 |
Rozmiar pliku: | 630 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miało być inaczej.
To znaczy ja w swej naiwności wyobrażałem sobie, że wszystko będzie wyglądać inaczej. Jednak pierwsze symptomy pojawiły się mniej więcej przed miesiącem, więc to, co się stało, było do przewidzenia i gdybym tylko chciał, powinienem to przewidzieć. Kiedy przyszedłem do ciebie, powiedziałaś, zanim zdążyłem zdjąć kurtkę, że widzimy się po raz ostatni, choć oczywiście możemy pozostać przyjaciółmi, ale tak naprawdę to koniec. Nieodwołalnie, powtórzyłaś dobitnie kilka razy, żeby rozwiać wątpliwości, jakie pojawiły się na mej twarzy. Porozmawiajmy, zaproponowałem niepewnie po chwili, lecz nie chciałaś. Za późno, mój drogi, za późno, nie wykorzystałeś szansy, którą ci nieraz dawałam. Ten twój sarkazm, pomyślałem. Jaka szansa, do cholery? Oddałaś mi moje klucze, a ja niechętnie zwróciłem ci te do twojego mieszkania. Mogłem wprawdzie skłamać, że nie mam ich przy sobie, lecz przecież niewiele by to zmieniło. Fred, twój jamnik, pomachał mi ogonem, przekonany, że wkrótce wrócę, przyzwyczaił się, że wychodzę i następnego dnia wracam. I już. Gdybym przyglądał się temu z boku, pomyślałbym, że to scena z kiepskiego serialu, do którego zostałem zaangażowany wbrew sobie. Po schodach zszedłem, jakby ktoś przywiązał mi do pleców worek ziemniaków, a nogi naszprycował pavulonem.