Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Edyp Król - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
31 grudnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Edyp Król - ebook

Król Edyp – tragedia grecka napisana ok. 427 p.n.e. przez Sofoklesa. Obok innych dwóch sztuk Sofoklesa – „Edypa w Kolonie” i „Antygony” należy do tak zwanego cyklu Tebańskiego. Tragedia przedstawia bezsilność wobec nieodgadnionych praw losu. Ukazuje historię Edypa, człowieka próbującego oszukać przeznaczenie, chcącego żyć spokojnie, w zgodzie ze światem. Nad Edypem ciąży klątwa, od której nie da się uwolnić… (za Wikipedią).

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-990-4
Rozmiar pliku: 176 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Edyp król

Laios, król Teb i mąż Jokasty, otrzymał był groźną wróżbę, że zginie z rąk własnego syna. Gdy mu się więc syn ten narodził, oddał go niewolnikowi i kazał wynieść w ustronne góry. Niewolnik jednak, zdjęty litością, nie uśmierca dziecka, lecz oddaje je znajomemu pasterzowi z Koryntu. Ten znów powierza nieszczęśliwe pacholę bezdzietnym panom Koryntu, królowi Polybosowi i jego małżonce Meropie. Tutaj tedy wzrasta młodzieniec, nazwany Edypem, i przepędza pierwsze szczęśliwe lata w błogiej nieświadomości, że nie jest właściwie synem tych przybranych tylko rodziców. Nierozważne słowo towarzysza budzi w nim jednak pewne niepokoje. Postanawia więc on w Delfach od Apollina dowiedzieć się prawdy. Bóg jednak, zamiast pożądanego światła, daje mu straszną odpowiedź, że własnego ojca zamorduje i pojmie za żonę własną matkę, że spłodzi z nią nieszczęsne pokolenie. Aby uniknąć tej grozy opuszcza tedy Edyp Korynt, gdzie jego mniemani pozostają rodzice i samowolnie puszcza się na pielgrzymkę przez Focydę. W tym samym jednak czasie król tebański Laios wybrał się był w podróż do wyroczni delfickiej. Przypadek zrządza, że w ciasnym wąwozie poczet króla spotyka się z młodzieńczym pielgrzymem. Przy wymijaniu się przychodzi do obrazy i bójki, która zakończyła się krwawo. Młody Edyp zabija Laiosa i jego towarzyszów, z wyjątkiem jednego, który wraca do Teb, i aby zakryć się tutaj przed hańbą i zarzutem tchórzostwa, rozsiewa wieść, że król zginął z ręki rozbójników. Edyp tymczasem, pielgrzymując dalej, zawitał także do stolicy tebańskiej. W Tebach siał wtedy spustoszenie Sfinks, istota mityczna, ciążąca jak zmora, nad osieroconem miastem. Zadawała ona zagadki, a kto ich nie rozwiązał, znajdował śmierć w przepaści, nad którą się rozsiadła straszliwa poczwara. Młody jednak Edyp zbliża się do niej odważnie i rozwiązuje odrazu postawioną mu zagadkę. Sfinks rzuca się wtedy w przepaść, a miasto oddycha po tem wyzwoleniu od dziesiątkującej je zmory. W nagrodę oddają jego mieszkańcy młodemu przybyszowi berło królewskie i wdowę po Laiosie w małżeństwo. — Groźna wróżba spełniła się więc w całej pełni na nieświadomym złego Edypie. Tutaj zaczyna się nasz dramat. Panował on już cały szereg lat nad miastem, czczony i szanowany przez wszystkich. Teraz złowrogie Erinye zaczynają dobierać się do drzwi jego pałacu, w którym zgroza i ohyda bez ludzkiej wiedzy się rozgościła i już się nawiązał najstraszniejszy z dramatów.

Zaraza, której przyczyn i powodów nikt zbadać nie umie, naraz wybuchła w Tebach i dziesiątkuje miasto. Zapytana wyrocznia delficka odpowiada, że krew zamordowanego Laiosa woła o pomstę i sprowadza te klęski, że winowajcę wytropić należy i usunąć z kraju. Natenczas Edyp zabiera się do spełnienia tego zadania, chce rozjaśnić ciemności, a działanie jego gromadzi wraz ze światłem coraz cięższe gromowładne chmury nad jego głową, tak ciężkie, że go spychają wreszcie w otchłań bezbrzeżną rozpaczy i nędzy. Poeta przeprowadza tę walkę o prawdę, raniącą, miażdżącą bohatera dramatu, z wspaniałym artyzmem. Mamy tu całą skalę od budzących się wewnętrznych niepokojów, od szarpania się i miotania ze świtąjącem światłem aż do ostatecznego przejrzenia rzeczywistości, której oko bohatera znieść już nie może. Jeżeli cię oko twoje gorszy, wyjmij je, — to wypełnia Edyp, bo mu się w końcu tak otwierają oczy na prawdę, pełną grozy, że aż patrzeć na nią nie jest w stanie i woli w ślepocie zamknąć się przed tej sromoty obrazem. Kiedy wreszcie ona w całej nagości i przejrzystości mu się wyłania, zwraca się Edyp w przepięknej inwokacyi do słońca i światła dziennego, żegna się z jego strugami, aby niebawem własną ręką na wzrok swój się targnąć. Stoczenie się ze szczytu chwały i potęgi chyba w żadnej tragedyi takiego odgłosu nie znalazło. Fortuna rzadko się pastwi w tak okrutny sposób nad swoją ofiarą. Edyp ma w królu Lirze postać pokrewną bezmiernością nieszczęścia, które setką ramion i sieci sięga po przeznaczone ofiary, nasuwa przy runięciu w przepaść ułudne gałęzie ratunku, które łamią się za dotknięciem i pogrążają gwałtowniej i głębiej w czeluściach rozpaczy. Rozpacz ta wybrzmiewa w końcu tragedyi w tych urywanych, poszarpanych przemowach Edypa, które są jękami bolu i nędzy wobec widza, jękami bolu, sromoty... i miłości wobec własnych dzieci, które jak białe anioły opromieniają swem zjawieniem się w końcu dramatu oślepionego starca, uchwyconego w szpony czarnego demona nieszczęścia.

Wszystkie boleści tych, co szukają winy w sobie, by kraj ratować, tych, którzy wszelką ofiarę, nawet własnej osoby, własnego szczęścia gotowi złożyć na ołtarzu prawdy i dobra ogólnego, przedstawiono tu w sposób pełen grozy. I na końcu tragedyi nad ruinami ludzi i wielkości pozostaje i króluje lodowata, niezmienna twarz Przeznaczenia, które w żadnej tragedyi Sofoklesa takich nie święci tryumfów i zwycięstw. Patrzy ono na walące się trony i pękające serca bezlitośnemi, ołowianemi oczyma, z wysokości swego tronu, którego żadne siły nie wywrócą, z wyżyn swej bezsercowości, której żadne jęki nie wzruszą.

Nie wchodzimy w szczegóły dramatu. Ale nie podobna nam pominąć wspaniałego zestawienia króla i proroka, Edypa i Tyrezyasza, sceny, w której bunt ludzi i ludów, co kamienują swoje proroki, wspaniałe znalazł odbicie. Edyp tu sarka i miota się przeciw słowom wróżbity, jak Agamemnon w Iliadzie, jak królowie Izraelscy, Jeroboam i Manasse, karcący Amosa i Izajasza. Wieczny bunt człowieka przeciw bolącej prawdzie, budzi się w Edypie wśród zapasów, aby tę prawdę wydrzeć tajemnicy, która go otacza. Tyrezyrasz rzuca wobec tego słowo, które odtąd w rozlicznych odmianach tyle razy pobrzmiewać miało w starciach między władcami ziemi a potęgą duchową:

Nie ty jesteś mi panem — ja sługą Apolla.

Obok Edypa występuje Jokasta, żona dwóch królów tebańskich, ojca i syna, istota, biorąca życie lekko, widząca grę obłoków tam, gdzie piętrzą się chmury przed burzą, durząca siebie i drugich przydługo w błogiej niepewności, pociechę i wybieg mająca na wszystko — wybieg nawet w okolicznościach, w których o wyjście trudno. Wreszcie, kiedy straszna rzeczywistość przemówiła zbyt jasno i niedwuznacznie, wiesza się ona wskutek gwałtownego wstrząśnienia, kończy śmiercią, która w tej tragedyi nie jest ostatniem słowem dramatu i wobec grozy życia oślepionego Edypa ma prawie brak powagi i majestatu. — Kreon, brat jej i szwagier królewski, reprezentuje powszedni typ człowieka, rozkoszującego się w błogości wysokiej parenteli, w błogości swej dworskiej a nieodpowiedzialnej pozycyi, w powszedniej służbie u zdrowego rozsądku. Jest to jeden z tych ludzi, którzy pchają swą taczkę i o rydwanach nie marzą; a w wyścigach życia taczki idą pewniej, a czasem i prędzej dobiegają do mety. — Wreszcie towarzyszy całej akcyi chór, czyli życie powszednie, codzienne, rozwijające się na szarej płaszczyźnie u stóp góry, na której rozgrywają się burze dramatu. Ten chór tragedyi greckiej niże na wątku akcyi swoje sądy i zdania, wplata w prozę i grozę życia pogodne kwiaty poezyi, w dramat życiowy odgłosy praktycznego, czasem prawie poziomego rozsądku. Ta vox populi bywa niekiedy vox Dei, ale czasem głosem tego Boga, którego poeta francuski nazwał le dieu des bonnes gens. Przez cały nasz dramat chór ten współczujący z Edypem, chwieje się między przywiązaniem i ufnością do władcy, a strachem przed grozą, która zawisła nad jego głową. Wreszcie żegna on nędznego, opuszczającego Teby Edypa refleksyą nad znikomością szczęścia ziemskiego i wielkości tego świata. Wiersze te są jak fala, która zmącona na chwilę piorunami, wygładza się znowu i zamyka nad ofiarami, które pochłonęła głębina. Życie się tak zawiera nad wielkiemi szczerbami losu, aby płynąć dalej z zasiłkiem doświadczenia, które ze stołu bogatych w duchu spada w okruchach na łono tych, których duch powszedni lub ubogi.

Niechaj więc ten najnieszczęśliwszy z królów, ojciec najpiękniejszej dziewicy, Antygony, przedstawi się naszym czytelnikom w całym majestacie swej chwały poetycznej i grozy życiowej, niech wywoła równe wrażenie, jakie wywołał kiedyś wśród Greków peryklesowej epoki. Sławiono Sofoklesa w Atenach, że do końca długiego żywota zachował niezwykłą młodzieńczość. Pozostał on młodym aż do naszych czasów.

Od tłomacza.

Przyszła ku Tobie z twarzą lodowatą

I wpiła w ciebie swe oczy bezłzawe,

Grożąc ci hańbą, nieszczęściem, zatratą.

W miedzianem ręku trzyma jak buławę

Rózgi, któremi zamierza cię chłostać,

Młot, którym ściera w proch śmiertelnych cienie.

Spójrz na tę siną, bezlitośną postać:

To przeznaczenie.

W pochodzie swoim jałowy kłos skruszy

I zapomnienia zasuje całunem;

Lecz kiedy stanie wobec wielkiej duszy,

Wie, że w nią trzeba ugodzić piorunem,

Gniewem na ludzką dostojność zapłonie

I cała w strasznym wysiłku się zdębi,

By strącić dumę i wyniosłe skronie

Do nieszczęść głębi.

W mroźne więc ramion ująwszy cię sploty,

Ręce ci zbruka posoką rodzica,

Potem z krwi strugi w kał pędząc sromoty,

Występną żądzą zrumieni twe lica

I tak zdradami uwikła okropnie,

Że ty omotan w piekielnej nić przędzy

Weźmiesz stok hańby za chwały twej stopnie

I bezdeń nędzy.

.............

Wtem świty prawdy zabłysną wśród mroków

I wieść, że ona wyzwoli lud z próby. —

Wtedy nie zląkłszy się grozy wyroków,

Wyrywać będziesz jej słowa... twej zguby.

I trwając mężnie na życia boisku

Wrazisz w twą duszę sam po kolcu kolec,

Gotów od prawdy krwawego pocisku

Runąć i poledz.

I mów trwożących okolą cię fale

I runą zewsząd kłębiące się wieści,

Wyjąc jak pustyń złowrogie szakale

Nad polem hańby, sromu i boleści.

Aż kiedy groza nad głowę się spiętrzy,

W źrenice ostrze zatopisz krwawiące,

Aby nie miało do mroku twych wnętrzy

Dostępu słońce.

O ciemny starcze! W twych łkaniach żałoba

Ludzkości mówi, w bezmiarze twej męki

Bratem ty Leara i druhem ty Hioba,

Serca ci oni użyczą i ręki.

Choć los potargał szkarłatne opony,

Bije ci z twarzy majestat, o królu!

Waląc się z tronu, tyś wyniósł na trony

Królewskość bólu.

Więc żeś w ofiarnej za prawdę szermierce,

Za twych najbliższych i za całe plemię

Wchłonął wszechludu boleści w twe serce

I wszechciężarów na siebie wziął brzemię,

Żeś mężnie kroczył przez szlaki niedoli,

Choć słońca oko nad tobą zagasło,

Widnieć ty będziesz jak prawdy i woli

Rycerz i hasło.

.............

Lecz ta, co zawsze z litością się skłoni

Nad świata nędzą, serdeczna baśń ludu,

Dojrzy ofiary wśród krwawej łez toni

I spiesząc z lekiem dla cierpień i trudu,

Ujmie boleści w miłosne swe dłonie

I w kraj zawiedzie, gdzie w słońca lazurze

Lśni gród Pallady i w gajów osłonie

Kolonu wzgórze.

Tam nad twą biedną, poniżoną skronią,

Nieba zapłaczą srebrzystemi rosy,

Tam skardze twojej słowiki przydzwonią,

A żal z ich pieśnią gdzieś pójdzie w niebiosy.

Fiołki, narcyzy pokłonią się wiosną,

Bluszczu zawoje oplotą swym chłodem,

Szmer Afrodyty ułoży cię do snu

Z Muz korowodem.

I zaśniesz w śmierci kojącej pieszczocie...

A twoim śladem ci, co w ziemi boju

Mdleją, ustając w pracy i ochocie,

Pić będą życie u piękności zdroju;

Innym im śpiewem gaj święty rozdźwięczy

I inne błędnych zagnają tam burze,

Lecz, jak za Ciebie, młodości czar wieńczy

Kolonu wzgórze.

Osoby dramatu.

EDYP.

KAPŁAN.

KREON.

CHÓR TEBAN.

TEREZYASZ.

JOKASTA.

POSŁANIEC z KORYNTU.

SŁUGA LAIOSA.

POSŁANIEC DOMOWY.

EDYP.

O dzieci, Kadma starego potomstwo,

Czegoście na tych rozsiedli się progach,

Trzymając w ręku te wiązki błagalne?

Czemuż nad miastem dym wonnych kadzideł

Wznosi się razem z modlitwą i jękiem?

Ja, że niechciałbym przez usta posłańców

O tem zasłyszeć, sam tutaj przybyłem,

Ja, Edyp, sławą cieszący się ludzi.

Rzeknij więc, starcze, boś ty powołany

Za innych mówić, co was tu zebrało,

Strach czy cierpienie? Wyjaw to mężowi,

Co chce wam ulżyć; bo byłby bez serca,

Gdyby ten widok mu serca nie wzruszył.

KAPŁAN.

O Panie, który nad ziemią tą władasz,

Widzisz, jak garnie się wsze pokolenie

Do twych ołtarzy; jedni, to pisklęta

Długiego lotu niezdolne, a drugich

Wiek już pogarbił; ja służę Zeusowi

A tamci innym bogom; równe tłumy

Siadły gdzieindziej, gdzie chramy Pallady

I tam, gdzie ołtarz Ismena popielny,

Bo miasto — jak ty sam widzisz — odmęty

Złego zalały i lud bodaj głowę

Wznosi wśród klęski i krwawej pożogi,

Mrąc w ziemi kłosach i ziemi owocach,

Mrąc w stadach bydła i niewiast porodach,

Płonnych od kiedy bóg ogniem zionący

Zaciężył srogą nad miastem zarazą,

By grody Kadma pustoszyć, a jękiem

Czarne Hadesu wzbogacić ostępy.

Choć więc my Ciebie nie równamy bogom,

Ani te dzieci, siedliśmy w tych progach,

Bo Ciebie pierwszym mienimy wśród ludzi,

Wśród ciosów życia i wśród nieba gromów.

Tyś bo przybywszy, gród stary Kadmosa

Od strasznych ofiar dla Sfinxa wyzwolił,

Nic od nas wprzódy się nie wywiedziawszy,

Ni pouczony; nie! z ramienia bogów

Dałeś nam życia ochłodę i ulgę.

A więc ku Tobie, któryś nam najdroższym,

Ślemy, Edypie, tę prośbę błagalną,

Byś nas ratował, czy z bogów porady

Znajdując leki, czy z ludzi natchnienia.

Bo przecież widzę, jako doświadczonych

Rady najlepszym poprawy zadatkiem.

Nuże więc, mężom ty przoduj, skrzep miasto,

Nuże, rozważnie działaj, bo ta ziemia

Zbawcą Cię mieni za dawną gotowość.

Niechbyśmy rządów Twych tak nie pomnieli,

Iż po naprawie upadek nas zgrążył;

Ale stanowczo wznieś gród ten ku szczęściu.

Z ptakiem tu dobrej nastałeś Ty wróżby

I dziś dorównaj tej szczęsnej przeszłości.

Bo jeśli nadal zachowasz ster rządów,

Piękniej Ci mężom przewodzić, niż próżni.

Ni gród, ni okręt nic przecie nie waży,

Jeśli nie stanie męża dla ich straży.

EDYP.

O biedna dziatwo! Nazbyt ja świadomy

Próśb waszych celu; wiem, że wszystkie domy

Gnębi choroba, lecz wśród zła powodzi

Najgorsza nędza w mą osobę godzi.

Bo was jedynie własne brzemię dręczy,

Gdy moja dusza za mnie, za was jęczy,

Za miasto całe; ze snu się nie budzę

Na wasze głosy; wiedzcie, że łzy ronię

I częstem troski błąkaniem się trudzę,

By co obmyśleć ku ludu obronie.

I uczyniłem, co dobrem się zdało,

Syna Menoika a żony mej brata

Do Apollina pytyjskich wyroczni,

Posłałem, aby Kreon się wywiedział,

Co czyniąc, mówiąc, zbawiłbym to miasto.

A odmierzając dzień jego odejścia,

Już spokój tracę, bo nad miarę czasu

Zwykłą nie widać go w domu z powrotem.

Lecz skoro wróci — to byłbym przewrotnym,

Gdybym za głosem nie postąpił boga.

KAPŁAN.

Mówisz nam z duszy, a właśnie zwiastują

Okrzyki ludzi Kreona przybycie...

EDYP.

O Apollinie! Niechby on ze słowem

Tak zbawczem przyszedł, jak wygląd ma jasny.

KAPŁAN.

Dobrą nowinę ja wróżę, bo czyżby

Inaczej wieńczył swą głowę wawrzynem?

EDYP.

Wnet się dowiemy, już słyszeć nas może. —

O książę, krewny mi synu Menoika,

Jakież przynosisz nam wieści od bóstwa!

KREON.

Dobre, bo mniemam, że i ciężkie sprawy

Z dobrym obrotem szczęsnemi się stają.

EDYP.

Jakież jest słowo? bo z tej oto mowy

Strachu bym nie mógł wysnuć, ni otuchy.

KREON.

Czy chcesz, bym mówił odrazu przed ludźmi,

Lub wszedł do domu; na wszystko ja gotów.

EDYP.

Mów tu, wszem wobec; bo tamtych katusze

Bardziej mnie dręczą, niż strach o mą duszę.

KREON.

Niech więc wypowiem, co Bóg mi obwieścił. —

Febus rozkazał stanowczo, abyśmy

Ziemi zakałę, co w kraju się gnieździ,

Wyżęli i nie znosili jej dłużej.

EDYP.

Jakim obrzędem? gdzież skryta ta zmora?

KREON.

Wypędzić trzeba, lub mord innym mordem

Okupić, krew ta ściąga na nas burze.

EDYP.

Jakiegoż męża klęskę Bóg oznacza?

KREON.

Rządził, o królu, niegdyś nad tą ziemią

Laios, zanim tyś ujął ster rządu.

EDYP.

Wiem to z posłuchu, bom męża nie zaznał.

KREON.

Tych więc, co jego zabili, rozkazał

Bóg nam ukarać i pomścić stanowczo.

EDYP.

Ale gdzież oni? Gdzież znajdą się ślady

Dawnej i wiekiem omszałej już zbrodni?

KREON.

W tej, mówił, ziemi; śledźmy a schwytamy.

Ujdzie bezkarnie to, co człek zaniecha.

EDYP.

Czy w wnętrzu domu, czy też gdzie na polu,

Czy na obczyźnie Laiosa zabito?

KREON.

Wyszedł on z kraju pielgrzymem i potem

Już nie powrócił do swojej stolicy.

EDYP.

A świadka albo towarzysza drogi

Czyż niema, by się go można wypytać?

KREON.

Zginęli; jeden, który zbiegł z przestrachem,

Krom jednej rzeczy, nic nie wie stanowczo.

EDYP.

Cóż to? rzecz jedna wiele odkryć może,

Byleby czego mógł domysł się czepić.

KREON.

Mówił, że Laios nie z jednej padł ręki,

Lecz że liczniejsi napadli go zbóje.

EDYP.

Czyżby zbójowi, gdyby on pieniędzy

Stąd nie był dostał, starczyło odwagi?

KREON.

Wieść to głosiła, lecz po zgonie króla

Nikt nie wystąpił, by pomścić tę zbrodnię.

EDYP.

I cóż sprawiło, że po klęsce króla

Prawdy wyświecić tutaj nie zdołano?

KREON.

Sfinks ciemnowróży ku troskom chwilowym

Od spraw tajemnych odciągnął uwagę.

EDYP.

Więc od początku ja rzeczy ujawnię.

Bo słusznie Febus i ty równie słusznie

Ku umarłemu zwróciliście troskę;

Z wami ja wspólnie siły złączonemi

Spłacę dług bogu i dług naszej ziemi,

A tem nie dalszym z pomocą ja idę,

Lecz sam ze siebie tę zrzucę ohydę.

Bo ów morderca mógłby równie łacno

Zbrodniczą dzisiaj na mnie podnieść rękę.

Zmarłemu służąc, usłużę więc sobie.

Nuże więc dzieci, powstańcie z tych stopni

Co prędzej wiązki podniósłszy błagalne.

I niech kto inny lud na wiec tak zbierze,

Iżby gotowym mnie wiedział; a z woli

Bogów los szczęścia spłynie lub niedoli.

KAPŁAN.

Powstańmy, dziatwo; przecież nas tu wiodły

Te właśnie cele, które on obwieszcza.

A niechby Febus, co przesłał te rady,

Jak zbawca z ciężkiej nas wywiódł zagłady.

CHÓR.

—Zeusa wieści ty wdzięczna, jakież w złociste Teb progi

I w Pytona wzniosły chram

Wici niesiesz nam?

Duch się wytęża, a kłębią się myśli od grozy i trwogi.

Delicki władco, o Peanie,

Drżę ja czy nowy trud nastanie,

Czy dawne trudy w czasów odnowisz kolei?

Głosie niebiański, ty przemów, ty dziecię złotej nadziei!

Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada

I Artemida wspomoże,

Która strzeże tej ziemi i tron okrężny zasiada

Na Teb agorze.

Przyjdź i Febie w dal godzący,

Stańcie troje jak obrońcy.

Jeśli już dawniej wy grozę ciążącą na mieście

Precz stąd wyżęli, przybądźcie i teraz i pomoc mi nieście.

Zło mnie bezbrzeżne dotknęło. O biada!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: