Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Elektra - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
31 grudnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Elektra - ebook

Elektra królewna mykeńska. Uchodziła za córkę Agamemnona i Klitajmestry oraz siostrę Orestesa, Chrysotemis i Ifigenii. Kiedy jej ojciec powrócił do domu po zakończeniu wojny trojańskiej, został zabity przez matkę Elektry i jej kochanka Ajgistosa. Elektra w tym czasie była poza domem i dlatego udało jej się uniknąć śmierci. Sama uratowała młodszego brata, Orestesa, wysyłając go do króla Fokidy, Strofiosa, żonatego z Anaksibią, siostrą Agamemnona. Po ośmiu latach od morderstwa wspólnie z Orestesem pomściła ojca… (za Wikipedią).
Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-991-1
Rozmiar pliku: 274 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

I. „ELEKTRA” SOFOKLESA, JEJ TREŚĆ I UKŁAD

Klytajmestra, żona Agamemnona i matka jego dzieci, sprzeniewierzyła się mężowi, kiedy na wyprawie trojańskiej zbyt długo przebywał. Dzieci tych było, według podania, pięcioro; bardziej Jednak rozszerzone odmiany podań wyliczały ich tylko czworo, wspominały mianowicie jednego syna i trzy córki. – Kochanek Klytajmestry, Egistos, zamordował ostatecznie z poduszczenia, a może z uczestnictwem Klytajmestry Agamemnona, gdy tenże jako zwycięzca w domowe powracał progi. Sumienie swe uspakajała wiarołomna i występna żona tem, iż Agamemnon córkę Ifigenję niegdyś w Aulidzie bogom oddał w ofierze i młode życie zniweczył. A wśród zamachu na Agamemnona zagrażało nadto niebezpieczeństwo jedynemu jego synowi, chłopięcemu Orestesowi; siostra Elektra ochroniła go jednak od śmierci i powierzyła staremu domownikowi, aby tenże ukradkiem uwiózł Orestesa z Myken do Focydy, gdzie w domu pewnnego Strofiosa znalazł on życzliwe przyjęcie i odtąd dłużej przebywał; myśl o zemście na siepaczach ojca nie opuściła go nigdy.

W Mykenach pozostały tymczasem jego siostry, dziewice Elektra i Chrysothemis; ale u boku wyrodnej matki i jej gacha upływało im życie w poniżeniu i udręce, które Elektra, pożądająca wolności i pomsty, odczuwała szczególnie boleśnie.

Takie położenie zastajemy w początkach tragedji Sofoklesowej. – Na domu Pelopidów ciężą dawne zbrodnie i klątwy: Praojciec rodu, Tantalus, obraził ciężko bogów, syn jego, Pelops, pozbawił życia woźnicę Myrtilosa, synowie zaś Pelopsa, Atreus i Thyestes, okropnemi pokalali się waśniami i zbrodniami, tak, że nazwisko Atrydów uzyskało groźne u potomnych znaczenie. A synem Atreusa był właśnie Agamemnon. Na jego zamordowaniu nie skończył się jeszcze szereg tragedyj tego domu, bo krew przelana wołała o krew nową i dalsze wśród rodziny dramaty. Toteż gdy wstępujemy przed pałac królewski w Mykenach, przy którym się rozgrywa sztuka Sofoklesa, przejmuje nas niemal odrazu groza, bijąca z jego wnętrza. Zemstę na Klytajmestrze przedstawił tedy już był stary Eschylos w swych Choeforach, po Sofoklesie Eurypides w swojej Elektrze. Wyraźnie przedmiot nęcił i nastrajał twórczość ateńskich tragików.

Tragedja Sofoklesa należy do jego dzieł późniejszych; wystawioną została zapewne po r. 420, a z wszelkiem prawdopodobieństwem przed pokrewną Eurypidesa sztuką, która ujrzała światło dzienne w r. 413. Każdy z tych tragików, trzymając się głównego zrębu podania, przydał sporo rysów indywidualnych do osnowy ponurej opowieści.

W dramacie Sofoklesa główną bohaterką, która od pierwszego swego występu prawie na chwilę nie opuszcza widowni, jest Elektra. Na niej spoczywa cały nacisk w nawiązaniu, zawikłaniach i rozwiązaniu sztuki; rozpoznanie się wzajemne brata i siostry, t. z. anagnorismos, jest osią i szczytem dramatu. To „poznanie” było motywem bardzo częstym w komedji nowoczesnej greckiej, motywem tak zwykłym, jak w dzisiejszych sztukach zboczenia i przeprawy miłosne. W jakiejś osobie porwanej czy zaginionej odkrywano, po jej powrocie z tułaczki lub niewoli, istotę wolno urodzoną, często krewniaka i członka rodziny. Do przejrzenia zaś i rozjaśnienia prawdy służyły najczęściej jakieś drobne przedmioty, uwiezione z sobą na obczyznę, pierścionki lub zabawki dziecięce (crepundia=gruchawka), a od autora sztuki i jego zmyślności zależało, aby akt ten przeprowadził w zręczny i mało zużyty sposób. Mamy taką scenę w Choeforach Eschylosa; w Elektrze Sofoklesa pokusił się poeta w tym szczególe o współzawodnictwo ze swoim wielkim poprzednjkiem. Wyraźnie więc tragedja wyprzedziła komedję w używaniu tego dramatycznego motywu. W budowie swej ma sztuka Sofoklesa pewną odrębną cechę: właściwe pieśni choralne, t. z. stasima, występują w ograniczonej liczbie i objętości, natomiast części, w których dialog się splata z lirycznemi, śpiewanemi partjami, pojawiają się w Elektrze dość często. Taka kompozycja nazywa się kommatyczną (od wyrazu kommos).

Prolog (od w. 1 do 120 oryg.) wprowadza nas w samo założenie sztuki. Składa się on z dialogu i dodanej monodji, czyli śpiewu Elektry. Orestes otrzymał był od Apollina w Delfach wyrocznię, która go wezwała do wykonania zemsty na ojca siepaczach, Pojawia się więc o wschodzie słońca w Mykenach, gdzie go nie znają już zupełnie, wraz z domownikiem, który był jego opiekunem na wygnaniu a nosi miano Pedagoga, i nadto z przyjacielem, którego zyskał we Focydzie, Pyladesem. Ten ostatni jest niemą w tragedji osobą. Pedagog ma wejść do wnętrza domu, zbadać położenie i przygotować pole działania, tymczasem Orest zamierza pójść z ofiarą na grób rodzica. Wśród powitań ziemi ojczystej i domu doszły już jakieś jęki z wnętrza i skargi; Orest się domyśla, że to żale Elektry; po jego odejściu występuje ona na scenę i zawodzi tutaj (w. 86-120) pieśń swą żałosną. – Następuje parodos, czyli wejście chóru, złożonego z niewiast mykeńskich. Ta parodos składa się ze śpiewów żałobnych Elektry i chóru, który ją skrzepić i pocieszyć usiłuje.

Od w. 251-471 mamy pierwsze epeisodion, niejako pierwszy akt dramatu. Zjawia się Chrysothemis, siostra Elektry; odmienna to od Elektry natura. Znosi ona swe położenie z łagodnością, bez szemrania, spełnia usłużnie rozkazy Klytajmestry i teraz nawet wybiera się na grób Agamemnona, aby z polecenia matki, wystraszonej pewnemi rojeniami sennemi, złożyć na nim ofiary, ułagodzić tem i zażegnać zmorę, która Klytajmestrę nęka. Chrysothemis staje wobec siostry namiętnej, nieustępliwej; na tle tego miękkiego usposobienia Chrysothemidy tem jaskrawiej, silniej występuje zaciętość i gniewność Elektry. Przychodzi do wymiany słów, które nam wymownie przedstawiają to przeciwieństwo.

Skoro Chrysothemis się oddaliła, śpiewa chór (w. 472-515) swe pierwsze stasimon, trzyzwrotkową pieśń, która wtórzy życzeniom i rojeniom Elektry o kaźni czekającej morderców.

W drugim epizodzie czyli akcie (w. 516-825) zderzają się w słownym pojedynku Klytajmestra, lekceważąca w miłosnym swym obłędzie obowiązki wobec dzieci i życie swego potomstwa, myśląca tylko o swoim spokoju, władzy i swoim kochanku. Twarde wyrazy padają ze stron obu; odrazu poznamy, że ten spór chyba krwią jednej z tych osób zakończyć się może. Po w. 635 zanosi Klytajmestra modły swe do Apollina; błaga o spokój dla siebie, a w słowach niewyraźnych wyprasza nadto pogrom na te dzieci, które niesfornie jej się opierają i grożą. Potem zjawia się (od w. 660) ów Pedagog w przebraniu posłańca, który z Focydy przynósi wieść o rzekomym wypadku i zgonie Orestesa na delfickich igrzyskach. Pedagog to zmyśla, aby Klytajmestrę i dwór mykeński ukołysać w zupełnej beztrosce i błogiem poczuciu bezpieczeństwa przed możliwym zamachem Orestesa. Opowiadanie Pedagoga o zapasach i wyścigach w Delfach jest obszerne, bo obejmuje przeszło 80 wiersz. Jest to pełen barwy i żywości opis tych zawodów, w którym poeta rozwinął prawdziwe mistrzostwo w kłamaniu i zmyślności; kończy się on w patetycznym nastroju, kiedy Pedagog wspomina śmierć Oresta. Klytajmestrę wprawia ta wiadomość w szał radości, który zręcznie przysłania swą mową, Elektrę straszna wieść miażdży i w rozpaczy pogrąża. – Następuje wymiana żalów, śpiewanych naprzemian przez chór i Elektrę (t. zw. kommos w. 826-870), zastępująca drugie stasimon.

W następnym akcie trzecim, lub trzecim epizodzie, Chrysothemis powraca z grobu ojca i radośnie obwieszcza, iż znalazła na kurhanie jakieś daniny miłosne, które, według jej przypuszczenia, dowodziłyby tajnego powrotu brata i mściciela upragnionego. Tymczasem zastaje siostrę pod wrażeniem okropnych wieści z Focydy; odrzuca więc Elektra ze stanowczą niewiarą radosne Chrysothemidy domysły, sama zaś podrywa się do zamiarów kaźni i zemsty na winowajcach. Chciałaby siostrę również do czynu zagrzać; rozwaga, trwożliwość Chrysothemidy opiera się jednak tym namowom i poduszczeniom. W wierszach 1058-1096 śpiewa chór trzecie stasimon, jedyną pieśń pełniejszą w całej tragedji. Przechyla się on raczej na stronę czynu, wtórzy hartownym i śmiałym Elektry zamiarom, składa hołd jej męstwu.

Teraz zjawia się Orestes i rozpoczyna czwarty akt tragedji, sprowadzający „poznanie” rodzeństwa (w. 1097-1383). Orestes nadchodzi z Pyladesem i pachołkami, rzekomo jako posłaniec Strofiosa z Focydy z wieścią o zgonie młodego księcia mykeńskiego i z urną w ręku, która rzekomo zawiera zmarłego popioły. Elektra, rozbolała i zgnębiona doszczętnie temi słowami i widokiem, bierze od obcego, nieznanego przybysza urnę w swe dłonie i przemawia do braterskich popiołów słowami pełnemi żałoby i miłości. Powoli budzi się w niej pewne przyjazne uczucie dla współczującego z nią posłańca; kiedy ten wreszcie odsłania jej swą tajemnicę, a rozdzielone tak długo rodzeństwo poznaje się wzajemnie, ustępuje dialog miejsca lirycznym formom, wybuchom radości; pieśń tylko dorówna wzmożonym uczuciom, które rozbrzmiewają w duecie. Całą tę scenę „poznania” przeprowadził Sofokles w sposób nadzwyczaj dramatyczny i mistrzowski. Zaczyna się ona od rozpaczy, przechodzi w wylew tęsknoty miłosnej, następnie lody między Elektrą i posłańcem pękają powoli, aby ostatecznie się roztopić pod jasnym promieniem radosnej rzeczywistości. Znamy u Sofoklesa innego rodzaju anagnorismos, straszne rozpoznanie własnej osoby i zbrodni w Królu Edypie; z równem mistrzostwem przedstawił tam poeta wszystkie stopnie dramatu. Stacza się tam sztuka ku ostatecznej grozie; w Elektrze rozbrzmiewa urwanemi wykrzykami radości. – Ale niebawem zjawia się Pedagog, napominający, aby nie tracić czasu na wybuchach uczucia; czynów stal ma teraz wstąpić w swe prawa. – Wyprzedza ostatni akt dramatu czwarte stasimon (w. 1384–1397), pieśń grozy i boju, pełna silnych i obrazowych wyrazów, wtórząca swem gwałtownem tętnem Orestowi, który wstąpił z Pyladesem do wnętrza domu, aby się rozprawić z wyrodną matką. Starożytni poeci usuwali chętnie poza widownię wszelkie wykonywania kaźni; jak Horacy mówił, nie przystawało, żeby Medea wobec ludu mordowała swe dzieci. Ale to matkobójstwo, spełnione przez Orestesa, i tak obraża nasz zmysł moralny. Nie obrażało ono tak bardzo uczuć starożytnych, u których gwałtem krew przelana o krew wołała; prócz tego Orestes działał, według podania, na wyraźne bogów zlecenie. Mimo to i jego nie oszczędziły mściwe Erinje; wiemy, że gnany szałem błądził on później, szukając ulgi i oczyszczenia. W Sofoklesa tragedji słowa o tem już niema; ale wiemy o tem skądinąd, dowiadujemy się zaś zarazem, że ostatecznie bogowie zmazali winę Oresta. Według Eschylosa – w Eumenidach – głos Ateny przechylił wyrok uniewinniający na korzyść matkobójcy.

Od w. 1398–1440 piąty akt czyli epizod odbywa, się w części za sceną, gdzie Orest nastaje na własną matkę. Kobiety mykeńskie i Elektra śledzą tymczasem na scenie ten akt okropnej grozy według jęków i krzyków, dobywających się z pałacu; mściwej Elektrze starczyło

przytem nieubłaganego gniewu, aby wołaniem zagrzać brata do ponownego, śmiertelnego ciosu na wijącą się w trwogach śmiertelnych rodzicielkę. Wreszcie Orestes – krwią zbroczony – wychodzi przed pałac i obwieszcza, że jego zadanie czy posłannictwo spełnione. Chór i aktorzy odgrywają ten epizod, złożony naprzemian z dialogów i przemów i ze śpiewów lirycznych.

Wreszcie z nadejściem Egista zaczyna się końcowa scena, t. z. exodos, od w. 1441-1510. Spostrzega on nagle ciało zabitej Klytajmestry, on, który mniemał, że nad Orestesem zmarłym wypowie teraz słowa otuchy i triumfu. Elektra zagrzewa do wymierzenia doraźnej kaźni Egistowi; a Orestes zapędza go dlatego znowu do wnętrza pałacu. Ostateczne słowa, wieszczące zwycięstwo i wybawienie potomstwa Agamemnona, wypowiada w tej tragedji chór, nie Elektra. Ta miała w niej pierwsze i główne i przedostatnie słowa, a wszystkie one ziały rozpaczą i gniewem, wkońcu pożądały krwi i były nawoływaniem do pomsty i czynu.

II. OGÓLNE UWAGI O TRAGEDJI „ELEKTRA”

Dwie bohaterki greckiego dramatu żyją po dziś dzień pełnem życiem, a tak są nam bliskie, że obcujemy z niemi myślą i uczuciem, nieomal jak z kimś istniejącym i poufałym. Kości i krew dali im w wielkiej części poeci, mianowicie Sofokies. Jedna, biała miłością i dziewictwem – to Antygona; druga, także pełna miłości, ale ze znamieniem krwi na czole, dziewica zemsty – to Elektra. SofokIes miał szczególny pociąg do malowania postaci niewieścich, do wyczuwania tajemnic serca i duszy kobiecej. Nakreślił nam więc dwa typy, wcielające bierność, pokorę, miękkość, potulność i przytulność kobiety, w Ismenie i Chrysothemis; a obok nich stoją dzielniejsze płci swojej przedstawicielki, w których nie rozum, ale właściwy żywioł kobiety uczucie, spotęgowane jest do najwyższych granic i szczytów. Stróżki to jego i szermierki, wybijające się ponad zwykły zakres pocieszania, kojenia, łagodzenia, do wyższych zadań krzepienia, podniety, obrony tego, co wobec praw pisanych twardej rzeczywistości żyje i promienieje, bo jest nieśmiertelnem, nie pisanem wprawdzie, ale wyryłem w samym rdzeniu i w głębi najskrytszej sumienia i serca ludzkiego.

Z tych uczuć wezbranych rodzi się ich czyn. Antygona oddaje ostatnią posługę bratu, mimo zakazu władców; działa w służbie miłości, którą Grek uznał za najwyższą, najszlachetniejszą, głosząc, że inne straty – jak dziecka – można przeboleć i powetować, kiedy natomiast potarganie węzła łączącego rodzeństwo, brata ze siostrą, pozostawia ranę najdotkliwszą, której nic ukoić ani zabliźnić nie zdoła. A wobec tej, która

Współkochać przyszła, nie współnienawidzić, mamy Elektrę, innego pokroju i nastroju dziewicę, dyszącą nienawiścią i żądzą zemsty za zniszczenie i zhańbienie domowego ogniska. I ona ma tę prawdziwą grecką miłość do brata, za którym tęskni bezustannie i niepomiernie. Ale z siostrzaną tęsknotą łączy się tu gwałtowność uczucia, rwąca się do czynu męskiego i w zastępstwie mężczyzny. Ona przecie gotowa nawet sama targnąć się na życie Egista. A potem, kiedy Orestes się pojawił, nie kala wprawdzie rąk swych w krwi morderców ojca, ale współuczestniczy w czynie usługą; słowem, ognistemi hasłami, które rzuca i któremi zagrzewa do działania. I ma ona wśród tego niewątpliwie niejakie podobieństwo do biblijnych postaci kobiecych; patrzymy w Starym Zakonie na Judyt, dążącą do namiotu wrogiego króla; za przynętę i broń zarazem służą jej czary niewieściej gładkości. Skoro, według przepysznego wyrażenia Pisma św. „zwątliła go pięknością twarzy swojej”, godzi weń prawicą „i uderzyła dwakroć w szyję jego”. Elektra na to się nie zdobywa; ale starczy jej mściwości, aby Orestesowi, walącemu matkę na ziemię, strasznem zawtórzyć słowem: „Tnij znów, jeśli możesz”. – I zresztą, kiedy snuła niegdyś mordercze swe plany, marzyła ona o sławie i hołdach, które obywatele

w dni świąteczne, na ludu zebraniach

za męstwo

składać jej będą. Znowu to przypomina nam Judyt, o której powiedziano, że po czynie „wychadzała w święta z wielką chwałą”.

Mimowoli nasuwają się te porównania, bo w Elektrze, która śpiewa jedną pieśń zemsty, jest jakiś rys namiętności prawie wschodniej, jak w wielu postaciach baśni i mitologii greckiej, jak w wielkim tragiku, który niektóre z tych postaci genjuszem swym utrwalił i uwiecznił: w Eschylosowej podniosłości dopatrzono się przecież podobieństw do nastroju proroków Izraela.

Prawiono niegdyś dużo o mierze greckiej, była to jedna z tych formułek, w które wtłaczano gwałtem życie, dławiąc je ku zbudowaniu i podziwowi ludzi, myślących i czujących jedynie we wygodnych formułkach. Ale życie ich nie cierpi, a poezję przeniosą skrzydła poza gnuśne zapory książkowej teorji. – Elektra nie ma miary w swej skardze. Tragedja zaczyna się nieomal od jęku i odtąd zapełniają te zawodzenia Elektry połowę dramatu. Pewna niepowściągliwość, nam obca, jest pod tym względem cechą znamienną tragików ateńskich. Prometeusz w okowach u Eschylosa żali się bez końca, Persowie tegoż poety są wielką, długą lamentacją nad pogromem ojczyzny, Antygona Sofoklesa roztapia się we łzach przed nami, podobnie jęczą Filoktet i Elektra. Wstydliwość łzy i miarę (pudor aut modus horacjuszowski) wprowadzili dopiero Rzymianie i przeszła ona do nas; u Greków tymczasem roztacza się rozpacz przed widzem i świadkami w tysiącznych okrzykach i westchnieniach, prawie aż do znużenia i przesytu. Grecka gadatliwość czyha niejako na każde uczucie i drgnienie duszy i nie pozwala mu zamrzeć głucho na ustach.

Wtóruje mu zaś równie niepowściągliwe słowo pociechy. U nas współczucie i bezbronność wobec wielkich smutków objawia się w litosnem spojrzeniu i milczeniu; zrozumieli jego doniosłość przyjaciele Hioba, gdy „siedzieli z nim na ziemi siedm dni i siedm nocy, a żaden do niego słowa nie mówił, bo widzieli, że boleść była gwałtowna”. Greccy przyjaciele nie byliby się zataili w tak biernym udziale. Okeanidy w Prometeuszu nie skąpią męczennikowi upomnienia i pociechy, chór w Antygonie i Elektrze wtóruje żalom bohaterek ciągłemi przemówieniami i wyrazami ulgi. Bo myśl grecka i piśmiennictwo stworzyły osobny dział konsolacji, w których na wszystkie bóle i cierpienia ludzkości zgotowano leki i ochłodę. Wypływało to z wysokiego wyobrażenia o prawach słowa i jego skuteczności. Myślano, że potęga mowy zażegnać zdoła rozmaite siły świata, a przedewszystkiem boleść przemoże; nawet tam, gdzie cierpienie pod obuchem nieszczęścia prawie niemiało, myśl grecka, lubująca się w subtelnościach, wysilała się jeszcze na wyszukanie pociechy.W początku Elektry mamy też prawdziwe zmaganie się między słowem a twardą rzeczywistością; Grek miał dla pierwszego cześć tak bezgraniczną, że te zapasy i igrzyska nie wydawały mu się ani jałową myśli igraszką, ani pustem igraniem z uczuciem.

Ta niepowściągliwość słowa greckiego widnieje dalej w tych przydługich turniejach, w których krzyżową sztuką spierają się zapaśnicy w dramacie. Rozprawy Elektry i Chrysothemis, Elektry z Klytajmestrą, wypłynęły z tej myśli greckiej, wyszkolonej i oćwiczonej w dialektyce i dialektycznych zapasach. Nazwaliśmy je turniejami, bo znać w tym objawie lubowanie się Greka w doraźnych ruchach i odruchach myśli, w jej biegach i wybiegach, a zarazem próbę, czy język dorówna jej lotom, znać wreszcie znów tę samą nieograniczoną wiarę w potęgę języka, który jeden z ówczesnych mistrzów słowa greckiego „potężnym władcą” mianował. W nowoczesnej tragedji rzadkiemi są takie zapasy; sławny spór między Elżbietą i Marją Stuart u Schillera analogicznem jest zjawiskiem, ale niema przecież tego czegoś stylizowanego, sztueznego, co zawsze jest cechą nieodłączną nadmiernych i zbyt synletrycznie zbudowanych dialogów greckich, czyli t. zw. stychomytyj.

Podziwiają dramata greckie za ich ogólno-ludzkie znaczenie i doniosłość, nie mniejszy jednak ma w nich urok ta przymieszka rodzima, indywidualna, w której czuć woń i siłę ziemi, co ludzi tych i arcydzieła wydała. Bo śmiertelne znamię czasu i miejsca bywa często w płodach ducha ludzkiego warunkiem i zadatkiem nieśmiertelności. To znamię miejscowe wyryło się także na całym rozwoju tragedji. Kiedy Orestes radził się Apollina, jakimby sposobem mógł dokonać zemsty na siepaczach rodzica, odrzekło bóstwo:

Ze sam, bez tarczy i zbrojnych zastępów,

Podstępem słusznej dokonać ma kaźni.

A ten podstęp odtąd tysiącem swych tkanin oplótł całą fabułę, przedstawioną przez poetę: Podstęp ten zwodzi Klytajmestrę, zwodzi samą Elektrę, mami wkońcu Egista. Grek lubuje się w przebiegłości, jak w przędzach wyobraźni poetycznego zmyślenia. Raduje się on całym tak bujnym gadek zasobem, które się złożyły na jego mitologję, wszakże w tych ludziach chytrość i wybieg tak ogromną odgrywają rolę, a polytropos – przebiegły – Odysseusz stał się przednim ulubieńcem narodu. Jowisz podchodził Herę i jej ziemskie rywalki, Apollo i Hermes oszukiwali się nawzajem, podstęp odgrywa pierwszorzędną rolę w opowieściach o Troi i ich bohaterach, n. p. w tragedji Filoktetesa. Grecy mają znaną z Fausta a prawie dziecinną Lust am Trug, a nowszy autor przypisuje im „nadziemską naiwność w kłamaniu”. Otóż ta „Grecja kłamliwa”, jak ją piętnował Rzymianin, w Elektrze nastawia wszystkie zwrotnice dramatu, a obok okrzyków triumfu nad zwycięstwem, spotykamy się w nim z radosnemi odgłosami nad udatnem powikłaniem, które do ostatecznego rozwikłania doprowadziło. Znowu to rys bardzo rodzimy; ręka poety przeplata nadziemskie myśli i prawdy bardzo ziemskiemi zmyśleniami.

Wielką jest jednak ta tragedja, istna pieśń nad pieśniami na zemstę. Jak zazdrość w Otellu, tak tutaj nienawiść znalazła swe najwyższe i ostatnie wyrazy. Ona jest osią dramatu. W końcu, przy stanowczym rozrachunku, przybiera to poczucie i krwi pożądanie jakieś cechy prawie nieludzkie, kiedy Elektra nawoływa brata do ponownego ciosu na matkę zwaloną, albo znów mroźne, kiedy Orestes obawiać się zdaje, aby w kaźni, którą Egistowi gotuje, nie zabrakło ani źdźbła piołunu. Oko za oko, ząb za ząb – odwet ma wyrównać i odpłacić wszystkie winy i zbrodnie przeszłości. Zemsta tak waży szale kary i występku, tak się rozkoszuje w swych wyrokach i wymiarach, iż wśród tych rozrachowań nie dorównywa prawie porywającym wzlotom uprzednich żądz i pragnień, jak rzeczywistość i fakt nagi bywają bardziej poziomemi od marzeń i uczucia.

Erinje spełniły więc swoje zadanie: chór Elektry sofoklesowej uderza w końcowych słowach w pieśń triumfu. Eschylos, który ten sam temat opracował w środkowym dramacie trylogji, domieszał do ostatnich scen Choeforów zapowiedź dalszych pościgów Erinij, które niebawem nękać będą matkobójcę. Stąd groza osiadła na zwycięstwie Oresta i Elektry; okrzykom triumfu wtóruje krzyk krwi świeżo przelanej, która woła o nowe pomsty i zadośćuczynienia. Sofokles przedstawił dzieje odwetu w jednej odrębnej sztuce. Niema tu dlatego żadnych gróźb ani wróżb na przyszłość; dramat, pełny uczucia, wieńczy się wkońcu pełnią czynu i rozwiązaniem tak stanowczem, iż słuchacz dzień gniewu mógł był uważać za przesłankę pogody, wnoszącej ukojenie i słońce. Poezja stwarza w ten sposób całości, zaczynające się od skargi i ciemni, a kończące pieśnią wesela, przeprowadza przez odmęty nieszczęścia w świetlane marzeń krainy.

Powiedział ktoś o posępnym Tacycie, że biada narodowi, który tego pisarza zrozumie zupełnie. Aby pojąć, a przedewszystkiem odczuć Elektrę, na to też są potrzebne osobne struny w duszy, a może i osobne życia warunki. Te struny drgają w pieśni zemsty wysokiego nastroju, pełnej wybuchów nienawiści i wybuchów wesela nad pogromem owej magna meretrix, wielkiej wszetecznicy, kalającej ogniska domowe całych narodów; one też wybrzmiały w literaturze, która bez skargi nie zna już śpiewu, opopowieścią o Wallenrodzie „krwi głodną” piosenką Konrada i licznemi fragmentami Dziadów, wreszcie wspaniałym, pełnym gniewu świętego Chorałem.

NOTATKA BIBLJOGRAFICZNA

Elektrę Sofoklesa przełożył na język polski Antoni Małecki (Poznań 1854); następnie ukazały się przekłady w zbiorach wszystkich tragedyj Sofoklesa, przetłumaczonych przez Zygmunta Węclewskiego (Poznań 1875), Kazimierza Kaszewskiego (Warszawa 1888), wreszcie Kazimierza Morawskiego (Kraków 1916).

OD TŁUMACZA

Wychodzisz z domu, dziewczyno, na pole,

Nie dla wesela, jak twoi rówieśni,

Lecz by wynurzyć twe męki i bole,

Zakląć je w rytmy nieśmiertelnej pieśni,

I przez przekleństwa i twardych słów chrzęsty

Rzucić ogniste, krwawe hasło zemsty.

Bo wróg-najeźdźca wtargnął ci do domu

I wdarł się w ojca twojego łożnicę,

Zmienił ją w przystań zniewagi sromu,

Ciebie w żałosną, nędzną niewolnicę,

A teraz strzeże twych oczu i wargi,

By łez nie ujrzeć, nie usłyszeć skargi.

Lecz nie ustrzeże on się mary sennej,

Która przystąpi doń z prawdy pochodnią

I w twarz mu rzuci swój wyrok płomienny

I w słuch mu wrazi, że zbrodnia jest zbrodnią,

A w mroku nocnym pod nieba zawyje

Głos krwi, co skrzepła, i tej krwi, co żyje.

Wyszłaś, Elektro, na światło i słońce,

By ulżyć w słowie brzemieniu twej duszy,

By słać w powietrze żałoby, jak gońce

Za zbawcą, który ci pęta rozkruszy.

I choć odwaga w sercu prawie kona,

Ty do nadziei wyciągasz ramiona!

Więc przymawiano ci, że łzy daremne,

Że ci, co legli, za winę kaźń wzięli,

Ze ich nie puszczą już bogi podziemne,

Nieba nie ześlą na pomoc mścicieli;

I wspominano, że wieku się tonie

Nad twem kochaniem zawarły ogromem

I że ten ogień, co w sercu ci płonie,

Gromnicą będzie w twem ręku, nie gromem.

I wiarę twoją i drogie marzenia

Chciano zatopić w mętach zapomnienia.

A ty wytrwałaś i w dumie i w wierze,

Łowiąc gdzieś w dali świtania promienie

I grobów mowy, gdzie drzemią rycerze.

Tak zapatrzona w te brzaski i cienie,

Stałaś wśród śmiechów i szyderstw wylewu,

Jak anioł smutku i archanioł gniewu.

Więc pełni pychy i pewni swej siły,

Nowe mąk próby zmyśliły twe katy,

Że aż w krwi głębie i duszy się wpiły

Krzywdy, obelgi i groźby zatraty,

W których szydzono z twych uczuć anielich,

Sklęto twą ziemię, świętości i bogów.

Lecz ty, spełniając ten goryczy kielich,

Piłaś zarazem nienawiść do wrogów,

I byłaś w walce z cierpieniem i trudem

Hasłem na życie i przetrwania cudem.

A gdy ci dano, na domiar twej męce,

Rzekome brata popioły i urnę,

Tyś skarb ten drogi pochwyciła w ręce,

I wznosząc w niebo twe czoło pochmurne,

Czułaś, że w prochach jest siły zarzewie,

Że w nich tli iskra dotąd nie zgaszona,

Że twój ciemięzca o płomieniach nie wie,

Które stąd przejdą do twojego łona.

Tak z podniesioną w niebo śmiałą twarzą,

Prochami silna, zaklęłaś przysięgą,

Że tych popiołów mścicielem i strażą

Przed wrogów będziesz potęgą.

I stałaś jako wielkie bolu znamię

Naprzeciw ludzi okrzykom i złości,

Ufna, że fala bezprawia się złamie

O moc miłości.

Łzy twe spływały w tę wieków cysternę,

Co wchłania bole ludzkości i żale;

Tam je przeliczy Bóstwo miłosierne,

Bada ich czystość i rzuca na szalę;

I kiedy z czasem do ciemnych tych wnętrzy

Nadmiar boleści napłynie,

Z toni, co ludzkim uciskiem się spiętrzy,

Krwi żądne wstaną Erinje.

Twój mściciel przyszedł, – pierzchły wrogów mocy,

Poległa tłuszcza piekielna.

Ujrzałaś pogrom – a wśród wieków nocy,

Swiecisz ty odtąd, wierna, nieśmiertelna,

Jak łzami tkana tęcza jaśniejąca,

Zwiastunka pomsty i słońca.

ELEKTRA

OSOBY DRAMATU:

PEDAGOG

ORESTES

ELEKTRA

CHÓR MYKEŃSKICH NIEWIAST

CHRYSOTHEMIS, siostra Elektry

KLYTAJMESTRA

EGISTOS

Rzecz dzieje się przed pałacem książęcym w Mykenach

PEDAGOG

O synu tego, co kiedyś pod Troją

Szykom przewodził, ciesz teraz twe oczy

Tem, za czemś tęsknił oddawna serdecznie.

Bo otóż Argos stare, upragnione,

Szalonej córy Inacha siedziba;

To zaś, Oreście, boga wilkobójcy

Rynek lykejski; z lewego masz boku

Hery świątynię przesławną; więc wolno-ć

Złotem błyszczące oglądać Mykeny

I krwią zbroczone Pelopidów domy

Skąd kiedyś, w strasznym rodzica pogromie,

Ja cię z rąk siostry rodzonej przejąłem,

By cię stąd uwieść, zbawić i wychować,

Ażbyś mi wyrósł na ojca mściciela.

Nuże, Oreście, i ty druhu miły,

Pyladzie, radźcie, co czynić wypada,

Bo już nam słonko błysło z za osłonek

I budzi ptasząt poranne świergoty,

A noc już zwija gwiaździstą oponę;

Więc zanim z domu kto wyjdzie, rzecz całą

Ułóżcie dobrze, byście nie zwlekali,

Kiedy nie pora; dziś czynów trza stali.

ORESTES

O wierny sługo, niechybne ty znaki

Dajesz twej dobrej dla panów swych woli.

Bo jako rumak szlachetny w złej chwili,

Pomimo wieku, nie pada na duchu,

Lecz kark podniesie, ty, również podniety

Nie skąpiąc, w pierwszym zstępujesz szeregu.

A więc wyjawię ci moje zamysły,

Ty zaś, słuchając uważnie słów moich,

Gdy w czem pobłądzę, nie poskąp mi rady.

Kiedym więc stanął przed Pytji wyrocznią,

By się wywiedzieć, jakim to sposobem

Pomściłbym mego rodzica morderców,

To rzekł Apollo, co zaraz usłyszysz:

Że sam bez tarczy i zbrojnych zastępów

Poqstępem słusznej dokonać mam kaźni.

Że więc tak bóstwo do nas przemówiło,

Ty, skoro tylko nadarzy się pora,

Wejdź tam do wnęttrza i zbadaj, co czynią,

Byś nam dokładną dał o tem wiadomość.

Wiek i czas długi nie dadzą cię poznać,

A siwe włosy podejrzeń nie wzbudzą.

Powiesz im tedy, że zdala przybywasz

Od Fanoteusa, człowieka z Focydy,

Co z nimi dawnem przymierzem związany.

Rzeknij, przysięgą stwierdzając twe słowa,

Że Orest poległ za losu dopustem,

Skoro wśród igrzysk pytyjskich się zwalił

Z wartkiego wozu. Tak niechaj brzmi mowa.

My zaś grób ojca – jak to przykazano –

Ofiarnym płynem i włosów kędziorem

Uwieńczym, potem zaś tutaj wrócimy,

W ręku dźwigając miedzianą tę urnę,

Która, jak wiesz to, ukryta wśród krzewów, –

By w zmyślnej mowie wygłosić im chytrze

Orędzie miłe, że znikłem ze świata,

Zem na proch starty i żarem zwęglony.

Bo cóż mi szkodzi, gdy w słowie umarły

W rzeczy żyć będę i sławy dostąpię?

Nie groźnem mniemam słowo, co zysk niesie.

Toż mówią często, że i mądrzy ludzie

Śmierć swą zmyślali; a kiedy do domu

Potem wrócili, cześć mieli tem większą.

Więc i ja tuszę, że wbrew ludzkim głosom

Wrogom żyw błysnę, jak gwiazda niebiosom.

Ojczysta ziemio, opiekuńcze bogi,

Dajcie mi szczęście na przyszłości drogi!

Gniazdo rodowe, tchnij we mnie hart męski,

Bom tu zesłany na pomstę twej klęski.

Nie dopuść na mnie hańby ni pożogi,

Że rząd i świetność przynoszę w te progi.

To się wyrzekło, a teraz wnet, starcze,

Patrz, byś dokonał swojego zadania.

My zaś odejdźmy, nim pora odbieży,

Co w każdej ludzi potrzebie ster dzierży.

ELEKTRA

Biada mi, biada!

PEDAGOG

Jakiś głos, synu, doleciał mych uszu

Z wnętrza, zapewne jęk domowej sługi.

ORESTES

Może Elektry nieszczęsnej: czyż czekać

Tu nie należy, by skargi wysłuchać?

PEDAGOG

Bynajmniej. Wprzódy Loksjasa rozkazy

Wykonać trzeba i od nich poczynać,

Rosząc ofiarą grób ojca, – a z płynu

Zejdzie zwycięstwo i siła do czynu.

ELEKTRA(wychodzi z pałacu)

O święte słońce i wietrzne powiewy,

Co okalacie tę ziemię,

Wyście słyszały żałoby mej śpiewy,.

Znacie rozpaczy mej brzemię.

I wy widzicie me piersi skrwawione,

Gdy noc uchyli zasłonę.

A kiedy pomrok nad światłem przemoże,

Z żalami wtedy i boleścią domu

Dzielę nieszczęsna wciąż łoże.

Płaczę nad ojcem, bo krwawym zamachem

Ares nie uczcił go w dali,

Lecz jak dąb runął, a matka mu z gachem

Egistem byli za drwali.

Ostrem mu głowę rozszczepią żelazem

A nikt nie płacze, że srodze

Pod tak strasznym zginął razem,

I sama w bólu zawodzę.

Lecz w tym żalu nie ustanę,

Nie zniecham skargi gorącej,

Dopóki patrzę w gwiazd smugi świetlane,

Patrzę w jasnego dnia słońce.

I ze słowikiem, co płacze swe dzieci,

W drzwiach tego domu się puszczę w zawody,

Aż głos mój wszędzie doleci.

O wy, Hadesu, Persefony grody,

Hermesie zmarłych, i ty, Pani zemsty,

Srogie Erinje, potomstwo wy boże,

Zbrodniczych ciosów śledzicie pochrzęsty

I tych, co w cudze wkradają się łoże;

Przyjdźcie, wspomóżcie, pomścijcie śmierć ojca,

I w rodzinną ziemię

Wróćcie mi prędko bratniego mołojca,

Bo rozpaczy brzemię

Tak mnie ugniata, że jedna wśród żarów

Nie dźwignę takich ciężarów.

(Wchodzi Chór niewiast)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: