- W empik go
Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Polarna Wyprawa. Tom 10 - ebook
Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Polarna Wyprawa. Tom 10 - ebook
Emi i Tajny Klub Superdziewczyn marzy o dołączeniu do zagadkowej Polarnej Wyprawy. Przyjaciele zrobią wszystko, aby stać się częścią ekspedycji, która wyruszy w góry jeździć na nartach i spędzać czas z psami husky. Czekają ich niezwykłe przygody i mnóstwo sportowych atrakcji: nocleg na śniegu w tipi, jazda w prawdziwym psim zaprzęgu i pasowanie na polarników! Kolejna tajna misja przyniesie nowe przyjaźnie i udowodni, że dla paczki nie ma rzeczy niemożliwych.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-7412-5 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Hej, tu wasza Emi! Właśnie zakończyłam swoją codzienną sesję ćwiczeń. Jestem trochę zasapana, bo dałam sobie dzisiaj niezły wycisk! Zastanawiacie się, co to za trening? To porcja bardzo intensywnych ćwiczeń na rozciąganie i kształtowanie różnych partii ciała. Brzmi bardzo poważnie, prawda? Wszyscy członkowie Tajnego Klubu Superdziewczyn wykonują taki trening przez minimum dziesięć minut dziennie, a podczas naszych tajnych spotkań gimnastykujemy się wspólnie.
Podjęliśmy się tego wyzwania zaraz po Festiwalu Sztuk Ulicznych i Magii¹, w którym ostatnio braliśmy udział. Powołaliśmy wtedy, specjalnie na to wydarzenie, zespół Hokus-Pokus w składzie: Flora, Faustyna, Aniela, Franek i ja oraz… pani Laura! W czasie festiwalu grupa zaprezentowała program, który składał się z układu wielu skomplikowanych figur akrobatycznych. Popisywaliśmy się gwiazdami na jednej ręce wykonywanymi jednocześnie przez Florę i przeze mnie, saltami i fiflakami Anieli i Flory, a pani Laura dała akrobatyczny show z elementami żonglowania! Dodatkowo Franek z Anielą przygotowali pokaz iluzjonistyczny z elementami fizyki. Obawiałam się, że ten ostatni będzie trochę nudny. Na szczęście się myliłam! Wszystko wyszło po prostu MEGA! Do tego Faustyna opracowała wspaniałą oprawę muzyczną. Nie uwierzycie, ale to właśnie z powodu muzyki występ wisiał na włosku! Fau dołączyła do nas dosłownie w ostatniej chwili, kiedy już rozważaliśmy odwołanie naszego scenicznego debiutu. Wszystko zakończyło się jednak pomyślnie. Tajny Klub Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka dał sobie radę. Mieliśmy wielkie apetyty na miejsce na podium, ale ostatecznie i tak byliśmy dumni z wyróżnienia publiczności. Najważniejsze okazało się to, że zrealizowaliśmy nową, bardzo ważną misję. Przekonaliśmy właściciela cyrku, który zorganizował Festiwal Sztuk, że należy poprawić warunki zatrudnionych zwierząt.
Przed występem, podczas wytężonych treningów, zdaliśmy sobie też sprawę, że nasza kondycja fizyczna wcale nie jest taka idealna! Mama Flory, która zaciągnęła się do naszej grupy Hokus-Pokus, była tak doskonale elastyczna i wygimnastykowana, że bez trudu potrafiła wykonać megaszpagat czy stanie na głowie! Te skomplikowane ćwiczenia były dla niej banalnie proste! Żadne z nas nie umiało zrobić nawet połowy tego co ona! Pozazdrościliśmy pani Laurze sprawności. Postanowiliśmy, że najwyższy czas wziąć się za siebie, i podjęliśmy nasze własne, klubowe sportowe wyzwanie.Być czy mieć?
Nasze autorskie wyzwanie sportowe było bardzo wymagające. Składało się z serii ćwiczeń siłowych oraz rozciągających. Ta część treningu trwała około dwudziestu minut. Były to ćwiczenia na plecy i klatkę piersiową, barki i ramiona oraz przysiady i wypady, które kształtowały nogi. Każdy etap treningu powtarzaliśmy w seriach po kilka ćwiczeń. Ja najbardziej lubiłam cykl uderzeń i kopnięć, do których używaliśmy szmacianej piłki. Podobało mi się też rozciąganie, które kończyło trening. Ale ukochaną fazą ćwiczeń dla wszystkich członków Tajnego Klubu Superdziewczyn (no, może nie wszystkich…) była rozgrzewka. Należało wykonać kilkadziesiąt skoków na skakance oraz tyle samo podskoków albo pajacyków. Po takim wysiłku bez trudu przychodziły nam przysiady, skłony i inne żmudne ćwiczenia.
Był jednak w zespole ktoś, kto kręcił nosem na to wyzwanie. Flora… Najczęściej z całej naszej grupy wymigiwała się od ćwiczeń. Twierdziła zwykle, że dostała niezły wycisk na lekcjach gimnastyki w szkole. Przekonywała nas, że zamiast tracić czas na skoki albo pajacyki w miejscu, powinniśmy po prostu skakać na trampolinie, a serie wypadów i ćwiczeń na przedramiona można zastąpić kilkoma saltami. Oczywiście na trampolinie.
– Uważam, że trampolina to idealne rozwiązanie dla Tajnego Klubu – powtarzała w kółko, kiedy my w pocie czoła wykonywaliśmy pajacyki.
Usiłowała też nakłonić swoich rodziców, aby zainstalowali w ogrodzie trampolinę.
– Trampolina sprawdzi się tylko podczas słonecznych i bezwietrznych dni – przekonywał ją Franek. – A my trenujemy non stop, również wtedy, kiedy pogoda jest pod psem. Niedługo przyjdzie zima, więc taki sprzęt w ogrodzie stanie się bezużyteczny.
Aniela, Faustyna i ja byłyśmy tego samego zdania. Kontynuowałyśmy ćwiczenia i odhaczałyśmy w naszych tajnych dziennikach kolejny udany dzień naszego wyzwania.
Do Flo nie docierały jednak żadne argumenty. Podobnie jak racje jej mamy, która uważała, że trampolina w ogóle nie pasuje do ich ogrodu i tylko popsuje krajobraz.
Flora miała zamiar przekonać rodziców, żeby podarowali jej trampolinę jako prezent gwiazdkowy.
– Mój list do Mikołaja będzie zawierał tylko jedną pozycję. Jedyną! I będzie to trampolina – oświadczyła pewnego dnia, kiedy zebraliśmy się u niej na tajnym spotkaniu. – A do Gwiazdki już całkiem blisko!
– Byłam przekona, że w tym roku znowu spędzimy święta razem – bąknęłam niepewnie. – I to zgodnie z naszą zasadą „zrób to sam”.
– Chyba znudziło mi się obchodzenie Gwiazdki bez tradycyjnych potraw – odparła Flora zawadiacko. – I jeszcze to samodzielne przygotowywanie prezentów. Nuda!
Naprawdę zrzedła mi mina. Byłam przekonana, że zeszłoroczna wspólnie spędzona Gwiazdka miała dla każdego z nas wielkie znaczenie. Musiałam mieć nietęgą minę, bo Aniela, Faustyna i nawet Franek zareagowali natychmiast.
– To były megaświęta – oświadczyła stanowczo Aniela.
– Najlepsza Gwiazdka pod słońcem – dodała Faustyna, a Franek dopowiedział coś o nieprzemijających wartościach i antykonsumpcjonizmie¹.
Jako szefowa Tajnego Klubu Superdziewczyn mogłam po prostu zaproponować głosowanie, w którym zadecydowalibyśmy, jak chcemy spędzić tegoroczne święta. Postanowiłam jednak nie narzucać swojego zdania. W końcu od początku istnienia naszej paczki zakładaliśmy, że będę kierowała nią w sposób demokratyczny.
Tymczasem Flora poczuła się dotknięta.
– A więc uważacie, że jestem konsumpcjo… – zaczęła oburzona, ale zacięła się i w ogóle nie mogła dokończyć tego słowa.
– Konsumpcjonistką – przyszedł jej z pomocą Franek.
– Czyli osobą, która jest nastawiona na kupowanie i posiadanie – dodała Aniela.
– To wy jesteście po prostu wrogo nastawieni do mnie i do pomysłu posiadania trampoliny – powiedziała przygnębiona Flora. – A przecież chciałam naprawdę dobrze dla całego Tajnego Klubu Superdziewczyn! Wiem, że uwielbiacie trampoliny!
Zrobiło mi się jej żal. W końcu byłyśmy przyjaciółmi i członkami jednej tajnej superorganizacji.
– Może to nie jest taki zły pomysł – wtrąciłam. – W szkole mamy trampolinę i całkiem fajnie się na niej skacze.
– No właśnie – podchwyciła Flo. – Wcale nie musiałaby to być trampolina ogrodowa, ale domowa. Zainstalujemy ją w tajnej bazie! Będzie megazabawa!
Wtedy do pokoju Flory zupełnie niespodziewanie i z wielką energią wkroczyła pani Laura. Była obładowana paczkami i coś wesoło nuciła.
– Potrzebuję waszego wsparcia, Tajny Klubie! – zawołała i nie czekając na odpowiedź, zaczęła układać na podłodze pudełka.
– Mamo! – jęknęła Flora i spojrzała na nas, przewracając oczami. – Prowadzimy właśnie bardzo ważną naradę!
– Tak? – zainteresowała się pani Laura. – Bardzo chętnie włączę się do dyskusji. Przez cały dzień nie miałam do kogo otworzyć ust. Odkąd pan Zwiędły wyjechał na konferencję, a Twoja mama – wskazała na mnie oskarżycielskim gestem – od trzech dni uczestniczy w jakimś arcyważnym szkoleniu, siedzę w domu sama jak palec!
– Chyba nie sama – zwróciła jej uwagę Flora. – Spędzam z tobą cały mój wolny czas po szkole.
Pani Zwiędły pokręciła przecząco głową.
– Wracasz popołudniami. Czasem blisko piątej. Przygotowuję kolację, potem ty odrabiasz lekcje albo jak dziś spotykasz się z przyjaciółmi, lub się uczysz. A ja chodzę na paluszkach, żeby ci nie przeszkadzać – relacjonowała.
– Czy czuje się pani samotna? – zapytała Aniela.
Mama Flory przyznała, że tak bywa.
– Ale przecież sporo pani trenuje i spotyka się z ludźmi – przypomniałam, bo naprawdę nie chciałam, aby to moja mama, która jest bardzo zajęta, była odpowiedzialna za jej sytuację.
– Och, Emisiu – odpowiedziała filozoficznie – i między ludźmi można się czuć samotnym…
– Może powinna pani znaleźć sobie jakiegoś towarzysza? – podpowiedział Franek.
Ta sugestia wydała się nam wszystkim bardzo dziwna i niejasna. Flora zmrużyła oczy i wbiła w niego jadowity wzrok.
– Towarzysza? – zapytała. – Kogo masz na myśli?
Chłopiec zamyślił się i odrzekł całkiem poważnie:
– Profesor Kaganek, przepraszam, mój tata zupełnie się do tego nie nadaje.
Flora odetchnęła z ulgą.
– Mam już jednego towarzysza, Franku. – Pani Laura włączyła się do rozmowy po chwili zamyślenia. – To właśnie on zostawił mi całą listę obowiązków na czas swojego wyjazdu. – Mechanik samochodowy, odnowienie umowy na internet, instalacja nowego alarmu w naszym domu… – wyliczała. – I sama nie wiem, co jeszcze. Muszę sprawdzić w naszym rodzinnym kalendarzu internetowym.
Spojrzałam na nią ze współczuciem. Często słyszałam w domu podobne dyskusje.
– Ale ja mam na myśli kogoś zupełnie innego – nie dawał za wygraną chłopiec.
Nastąpiła pełna wyczekiwania cisza. Wszystkie oczy zwróciły się na Franka. Ale on, całkowicie niewzruszony, milczał.
– Powiem ci, potrafisz budować napięcie – zwróciła mu kąśliwie uwagę Flora.
– Ależ skąd! – oburzył się. – Ja się tylko zastanawiam nad idealnym towarzyszem dla pani Laury.
Na twarzy Flo widać było coraz większe zniecierpliwienie. Zresztą każdy z nas wykazywał już poirytowanie.
Wreszcie Franek zdradził nam swój plan.
– Nie wiem, co wam chodzi po głowie. – Skrzywił się. – Bo mnie po prostu jeden z najwierniejszych przyjaciół człowieka. Pies.
Nikt nie zareagował.
– Pies – powtórzył Franek. – Schroniska pełne są samotnych zwierzaków gotowych do adopcji. Pani Laura powinna zaopiekować się porzuconym zwierzakiem. Znaleźć bratnią duszę.
Flora natychmiast zachichotała radośnie. Czyżby podobnie jak ja toczyła z rodzicami walkę o psa? I nic mi o tym nie powiedziała?
– To wspaniały pomysł – potwierdziła bez namysłu pani Laura, a Flora uśmiechała się od ucha do ucha.
Zaraz jednak mama Flo wyjawiła nam, co naprawdę myśli.
– Pies to jednak wielka odpowiedzialność, na którą my, rodzina Zwiędłych, nie jesteśmy jeszcze gotowi.
– Ależ ja jestem całkowicie gotowa – oburzyła się Flora.
Pani Laura niecierpliwym gestem dała nam do zrozumienia, że jej opinia na ten temat jest całkowicie odmienna, i skierowała rozmowę na zupełnie inne tory.
– Więc o czym dyskutowaliście, kiedy do was dołączyłam? – zapytała.
Miałam już na końcu języka, że o trampolinie, kiedy ubiegł mnie Franek i oświadczył z powagą:
– O konsumpcjonizmie, proszę pani.
Mama Flory wydała okrzyk pełen uznania i powiedziała:
– Świetnie się składa! Ja też ostatnio myślałam o ograniczeniu konsumpcjonistycznego życia Zwiędłych. Postanowiłam zdecydowanie zminimalizować zakupy, redukować wszystko, co prowadzi do wykorzystywania naszej planety bez umiaru i wytwarzania zbędnych odpadów.
Zabrzmiało to bardzo poważnie.
– Wspaniały pomysł! – zawtórowała jej Aniela. – Moja mama wprowadza u nas w domu nowy styl życia. Nazywa to powolnym życiem².
– Chciałabym móc uczyć się powoli i powoli odrabiać lekcje – westchnęła Faustyna, nerwowo spoglądając na zegarek.
Wtedy pomyślałam, że i ja muszę pogadać z moją mamą o tym nowym stylu życia. Może wprowadzą to w jej firmie i będzie mogła więcej czasu spędzać ze mną w domu?
– Wszyscy teraz mówią o zwolnieniu tempa – włączył się Franek. – Wyliczono, że aby sześć miliardów ludzi na Ziemi mogło żyć tak, jak mieszkańcy Europy i USA, potrzeba co najmniej czterech planet!
– W tym wypadku nawet Avengersi³ nie pomogą! – zażartowałam.
– Avengersi dadzą radę ze wszystkim – mruknęła Flo, która była wielką fanką Iron Mana i jego przyjaciół.
– Musimy sami zabrać się do roboty – oświadczyła pani Laura. – Być, a nie mieć!
– Mamo! – huknęła Flora, wskazując na pakunki, które przyniosła jej mama. – Właśnie wpadłaś na nasze spotkanie z paczkami pełnymi nowych rzeczy! Czy to aby nie jest konsumpcjonizm?
Spojrzeliśmy zmieszani najpierw na panią Zwiędły, a potem na rząd białych pudełek ustawionych na podłodze.
Wtedy wszystko stało się jasne.
– To moje zamówienie z wypożyczalni ubrań – wytłumaczyła spokojnie pani Laura. – Ograniczam zakupy. Nie będę już kupowała nowych sukienek. Będę je wypożyczała! I to tylko wtedy, kiedy pojawi się specjalna okazja. Może o tym nie wiecie, ale przemysł modowy zanieczyszcza środowisko prawie tak jak ten samochodowy.
Spodobał mi się pomysł z wypożyczaniem ubrań! Muszę go podsunąć mojej mamie, bo w naszym domu szafy nie pomieszczą już żadnej dodatkowej sukienki.
Ale Flora była bardzo sceptyczna.
– Czy zbliża się jakaś specjalna uroczystość? – zapytała. – Nic o tym nie wiem.
Okazało się, że jej mama zarezerwowała bilety do opery. Miała to być niespodzianka. To właśnie na spektakl pani Zwiędły zamierzała założyć elegancki strój.
– To wspaniała okazja. Całkiem nowa interpretacja Madame Butterfly⁴ – tłumaczyła. – Udało mi się kupić trzy ostatnie bilety na pierwszy weekend po powrocie twojego taty z konferencji!
Flora jęknęła, po czym zaczęła zniechęcać swoją mamę do tego pomysłu.
– No nie! Mamy koniec semestru. W ciągu dwóch tygodni czekają mnie co najmniej trzy klasówki i dwie kartkówki. Ten pomysł z operą może i jest fajny, ale ja nie mam czasu!
Rozumiałam ją. Przed końcem semestru fundowano nam zawsze sporo sprawdzianów. Nie przepadałam też za operą. Zaraz po założeniu Tajnego Klubu Superdziewczyn nasi rodzicie zabrali nas na balet Jezioro łabędzie. Wtedy właśnie śledziłyśmy profesora Kaganka, bo przypuszczałyśmy, że ma coś na sumieniu. Spektakl wydawał się długi, więc ciągle wierciłyśmy się na widowni.
– Na dodatek dorzucili nam słuchawkę z muzyki! – lamentowała Flo.
– Idealnie! – stwierdziła głosem znawczyni Faustyna. – Będziesz już znała jedną z oper!
– Co to jest ta słuchawka? – zainteresowała się pani Zwiędły.
Flora, chcąc nie chcąc, musiała wyjaśnić.
– To taki sprawdzian z muzyki, podczas którego musimy rozpoznać klasyczne utwory. Pan odtwarza nam tylko fragmenty, a my powinniśmy podać nazwę utworu i nazwisko kompozytora – tłumaczyła.
– Wspaniały pomysł! – pochwaliła tę ideę jej mama. – Klasyczne wykształcenie to podstawa! W takim razie świetnie się składa, że zamówiłam bilety dla naszej trójki!
I ze spokojem zaczęła rozpakowywać paczki. Z kartonów wyjęła kilka sukienek, po czym mierzyła je kolejno i prosiła wszystkich o opinię. Zaskoczyła nas liczba strojów, ale okazało się, że wypożyczalnia pozwala zamówić kilka kreacji, a te niepasujące po prostu się odsyła.
W taki oto sposób spotkanie Tajnego Klubu Superdziewczyn zamieniło się w pokaz mody. Pani Laura, z naszą pomocą, wybrała wreszcie dwie idealne sukienki. W jednej zamierzała wystąpić w operze, drugą planowała założyć podczas zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.