Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Epizod z życia malarza podróżnika - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
20 sierpnia 2025
39,00
3900 pkt
punktów Virtualo

Epizod z życia malarza podróżnika - ebook

Przewrotna medytacja nad naturą, kulturą, sztuką, tożsamością i językiem autorstwa argentyńskiego mistrza.

Aira zbija z tropu opowiastką o rzekomych argentyńskich przygodach prawdziwego niemieckiego artysty Johanna Moritza Rugendasa (1802-1858), który pod wpływem rad swego mistrza i przyjaciela Alexandra von Humboldta w pierwszej połowie XIX wieku wyprawia się do Meksyku, Chile i Argentyny, by tam malować imponujące latynoamerykańskie pejzaże i, zgodnie z duchem swoich czasów, szukać w nich odpowiedzi na pytania o istotę przyrody. Spotkanie skrupulatnego naturalisty z Nowym Światem przebiegnie jednak inaczej, niż ktokolwiek się spodziewał. Podróżując przez niezmierzoną argentyńską pampę, Rugendas ulegnie bowiem tajemniczemu wypadkowi, który całkowicie zmieni jego postrzeganie świata i poprowadzi go – a wraz z nim czytelnika – w rejony, gdzie rozum i język zawodzą, otwierają się zaś zupełnie nowe, nierzadko zabawniejsze perspektywy.

Bez względu na to, jakie pytania nam się nasuną, po Airze możemy się spodziewać wyłącznie nieoczywistych odpowiedzi.



 

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Literatura piękna obca
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788368191974
Rozmiar pliku: 4,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Niewielu było na Zachodzie naprawdę dobrych malarzy podróżników. Najlepszy spośród nam znanych, również z bogatej dokumentacji, to wielki Rugendas, który dwukrotnie bawił w Argentynie; za drugim razem, w 1847 roku, miał okazję rejestrować, obok pejzaży, także i typy ludzkie regionu La Platy (tak obficie, że wedle wszelkich danych pozostawił tam w rękach prywatnych jakieś dwieście obrazów), co pozwoliło zadać kłam teorii jego przyjaciela i admiratora, Humboldta, czy raczej uproszczonym interpretacjom tejże teorii, odmawiającym Rugendasowi talentu do malowania czegokolwiek poza orograficznymi i botanicznymi dziwami Nowego Świata. Niemniej zwiastun tego przyniosła już pierwsza, wcześniejsza o dziesięć lat, wizyta, krótka i dramatyczna, przerwana dziwnym epizodem, który nieodwracalnie naznaczył życie malarza.

Johann Moritz Rugendas urodził się w cesarskim mieście Augsburgu 29 marca 1802 roku jako syn, wnuk i prawnuk cenionych malarzy rodzajowych; jeden z jego przodków, Georg Philipp Rugendas, słynął ze swoich scen batalistycznych. Rugendasowie w 1608 roku wyemigrowali z Katalonii (przy czym rodzina miała korzenie flamandzkie) i osiedli w Augsburgu, szukając społecznego klimatu przychylniejszego ich protestanckiemu credo. Pierwszy niemiecki Rugendas był artystą zegarmistrzem, wszyscy kolejni zostawali malarzami. Johann Moritz dawał świadectwo swemu powołaniu już od czwartego roku życia. Uzdolniony rysownik, wybił się w warsztacie Albrechta Adama, a potem w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Jako dziewiętnastolatek zyskał sposobność podróży do Ameryki w ramach ekspedycji, którą kierował baron Langsdorff, finansował zaś car Rosji. Dostał zadanie, które sto lat później spełniałby fotograf: miał sporządzać graficzną dokumentację dokonywanych odkryć i przemierzanych krajobrazów.

W tym miejscu należy cofnąć się odrobinę, żeby wyrobić sobie jaśniejsze pojęcie o pracy, jakiej podejmował się młody artysta. Historia jego rodziny nie była wcale tak długa, jak mógłby sugerować poprzedni akapit. Dynastię malarzy zainicjował pradziadek, Georg Philipp Rugendas (1666–1742). Stało się tak, gdyż w młodości stracił prawą rękę; kalectwo uniemożliwiło mu wykonywanie tradycyjnego w rodzinie zawodu zegarmistrza, do którego przygotowywał się od dziecka. Musiał się nauczyć używać lewej ręki i prowadzić nią ołówek oraz pędzel. Wyspecjalizował się w przedstawianiu bitew i odniósł ogromny sukces dzięki nadprzyrodzonej precyzji rysunku wynikającej z zegarmistrzowskiego przygotowania i posługiwania się lewą ręką, ona to bowiem, nie będąc tą, której używałby instynktownie, zmuszała go do metodycznego namysłu. Wspaniały kontrast między zamrożoną szczegółowością formy a rozbuchanym szaleństwem treści uczynił go twórcą jedynym w swoim rodzaju. Jego protektorem i głównym klientem był Karol XII, król Szwecji, wojowniczy władca, którego batalie Georg Philipp malował, podążając za królewskimi wojskami od arktycznych śniegów po rozpaloną Turcję. W dojrzałym wieku z powodzeniem zajmował się powielaniem i sprzedażą grafik, czemu w naturalny sposób sprzyjało jego wcześniejsze doświadczenie. Trzem synom, Georgowi Philippowi, Johannowi i Jeremy’emu, zostawił w spadku interes i swoją technikę batalistycznej dokumentacji. Synem pierwszego z nich był ojciec naszego Rugendasa, Johann Christian (1775–1826), który domknął cykl, malując bitwy Napoleona, innego wojowniczego władcy.

Po Napoleonie nastał wszak w Europie „wiek pokoju”, kiedy to siłą rzeczy marniała ta malarska gałąź, w której wyspecjalizowała się rodzina. Młody Johann Moritz, w epoce Waterloo podrostek, z dnia na dzień musiał się przekwalifikować. Z warsztatu Adama, batalisty, przeniósł się na zajęcia z malowania przyrody na monachijskiej akademii. Przyrodą, która sprzedawała się wtedy na obrazach i grafikach, była ta egzotyczna i odległa, co uzupełniło jego powołanie artystyczne podróżniczym; kierunek tego ostatniego wskazała mu niebawem szansa na udział we wspomnianej ekspedycji. U progu dwudziestego roku życia otwierał się przed nim świat ustanowiony już i zarazem czekający na ustanowienie, mniej więcej tak, jak przydarzyło się to w tym samym czasie młodemu Darwinowi. FitzRoyem Rugendasa był baron Georg Heinrich von Langsdorff, który w trakcie atlantyckiej przeprawy okazał się „trudny i nieobliczalny”, do tego stopnia, że w Brazylii artysta odłączył się od grupy, zastąpiony przez innego utalentowanego malarza dokumentalistę, Taunaya. Decyzja ta oszczędziła Rugendasowi wielu kłopotów, gdyż gwiazdy nie sprzyjały tamtemu przedsięwzięciu: Taunay utonął w rzece Guaporé, a Langsdorff stracił w selwie resztki rozumu. Rugendas natomiast, po czterech latach wycieczek i pracy w prowincjach Rio de Janeiro, Minas Gerais, Mato Grosso, Espírito Santo i Bahía, wrócił do Europy i wydał pięknie ilustrowaną książeczkę _Malownicza podróż przez Brazylię_ (tekst został zredagowany przez Victora Aimé Hubera na podstawie notatek malarza), która zapewniła mu sławę i zaowocowała znajomością, a potem i współpracą z wybitnym naturalistą Alexandrem von Humboldtem.

Druga i ostatnia podróż Rugendasa do Ameryki trwała szesnaście lat, od 1831 do 1847 roku. Meksyk, Chile, Peru, ponownie Brazylia oraz Argentyna stanowiły scenerię jego niezmordowanej odysei, setki zaś, tysiące obrazów – jej wynik. (Ich niekompletny katalog wymienia 3353 dzieła olejne, akwarele i rysunki). Chociaż najwięcej pracy włożył Rugendas w etap meksykański, a tropikalne lasy i góry stały się najbardziej charakterystycznym motywem jego twórczości, sekretnym celem tej długiej, obejmującej całą młodość podróży była Argentyna, tajemnicza pustka znajdująca się w punkcie równo odległym od horyzontów bezkresnej równiny. Tylko tam spodziewał się Rugendas znaleźć rewers swojej sztuki… Ta niebezpieczna mrzonka prześladowała go przez całe życie. Granice przekroczył dwa razy: za pierwszym w 1837 roku, od zachodu, pokonując kordylierę w drodze z Chile; za drugim w roku 1847, od strony Río de la Plata. Druga okazja przyniosła więcej efektów, choć artysta nie wyprawił się wtedy poza okolice Buenos Aires, przy pierwszej natomiast zapuścił się ku wyśnionemu centrum i w istocie na chwilę je odnalazł, nawet jeśli cena, którą przyszło mu za to zapłacić, okazała się, jak zobaczymy, horrendalna.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij