Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Facet do wzięcia - ebook

Trzy młode i ładne reporterki, dość poczytnego magazynu dla kobiet Evree, zwane Aniołkami dostają nagle nowe zlecenie. Co takiego wymyślił ich szef i jak odbiło się na ich życiu prywatnym i zawodowym pewne ogłoszenie, które ukazało się na łamach ich gazety?

Kategoria: Komiks i Humor
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8104-167-6
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

OGŁOSZENIE!

Na łamach naszego popularnego magazynu dla kobiet „EVREE” odbędzie się konkurs pt. „Facet do wzięcia”. Samotni panowie, którzy do tej pory nie znaleźli jeszcze swojej połówki, są mile widziani. Aby było zabawniej, kandydat nie może się zgłosić sam! Zgłaszają go znajomi, rodzina lub przyjaciele. Nabór trwa! Po wstępnych eliminacjach wyłonimy trzech zwycięzców, z których każdy pojedzie z wybranką swojego serca na weekend w SPA. Miłe panie! Nasze wierne czytelniczki będą mogły również zgłosić swoją kandydaturę. Ta, która zostanie wybrana przez jednego z trzech finalistów, pojedzie z nim na wymarzony weekend. Na łamach pisma zamieszczać będziemy poszczególnych kandydatów, a później finalistów, z którymi nasze wspaniałe reporterki przeprowadzą wywiad, jaki zamieścimy w piśmie. Zapraszamy do zabawy!

***

Enn

Starszy mężczyzna, który był naczelnym naszej gazety, wszedł do pomieszczenia i usiadł przy stole konferencyjnym. Zawsze mnie śmieszyło, jak taki człowiek może prowadzić typowy magazyn dla kobiet, na dodatek w Japonii. Był jednak w tym naprawdę dobry, sądząc po miejscu, na którym uplasowała się nasza gazeta.

— Aniołki mam dla was specjalne zadanie — uśmiechnął się spod wąsa, zwracając do mnie i moich dwóch przyjaciółek.

Nasza trójka szybko zyskała ten pseudonim i nie było sposobu się go pozbyć.

— Zakończyliśmy niedawno zgłaszanie kandydatów do naszego konkursu „Facet do wzięcia” — jego uśmiech wyraźnie wskazywał, że nam się może to nie spodobać.

Każda z nas wiedziała, o co chodzi. Od dwóch miesięcy w naszej gazecie pojawiały się krótkie opisy i zdjęcia rzeczonych kandydatów do konkursu. Losowani byli na podstawie ilości oddanych na nich smsów. Pojawiła się również możliwość wygrania weekendu w SPA.

— Mamy już trzech finalistów i przeprowadzicie z nimi wywiady.

Jak pomyślałam — nie spodobało mi się to. O wiele bardziej wolałabym wylądować z kieliszkiem wina i książką pod ciepłym kocem, niż zadawać durne i prawdopodobnie również osobiste pytania jakiemuś mężczyźnie. Spojrzałam na przyjaciółki, które z podobnym entuzjazmem reagowały na ten pomysł. Szef rzucił na blat trzy skromne teczuszki i zaczął zupełnie inny temat. Sięgnęłam po pierwszą z brzegu i otworzyłam ją, przeglądając zawartość.

„Słodki, niczym jego wyroby Arata nie może znaleźć dotąd swojej babeczki”.

Mało nie zeszłam ze śmiechu, czytając tekst wymyślony przez jakiegoś speca od wizerunku.

— Czyli nici z pieczenia wieczorem ciastek — mruknęła Mili, biorąc drugą teczkę.

— Oj tam! Chociaż będziemy miały coś innego do roboty — powiedziała jak zawsze opanowana Ann.

— Jak się to skończy idziemy się napić do mnie — odparłam z lekkim uśmiechem.

— Laska! Jeszcze nie zaczęłyśmy, a ty już masz tak dalekosiężne plany — zaśmiała się Mili, uderzając mnie tekturą w głowę.

***

Ann

Strażacka remiza czynna jest całą dobę. Facet, z którym miałam przeprowadzić wywiad miał niestety nocną zmianę. Poszłam troszkę zbyt wcześnie, bo liczyłam na to, że i on przyjdzie wcześniej. Przeliczyłam się! Stałam pod tą remizą jak ostatnia idiotka, pod obstrzałem śliniących się facetów w typowych uniformach i w czerwonych kaskach. Podeszłam do jednego z nich.

— Gomennasai! Pan — zerknęłam na kartkę — Yasei Toshiro — odczytałam powoli — jest już może?

— Nie, jeszcze go nie ma, a panienka tu po co?

— Mam z nim wywiad przeprowadzić, jestem z gazety. Długo jeszcze będę czekać na niego?

Nagle za moim plecami odezwał się głos.

— Już jestem. To pani jest tą dziennikarką, tak?

Odwróciłam się powoli. Wysoki był. Ciemnoczerwone włosy i dziwne, podwójne brwi. Był dobrze zbudowany i całkiem niczego sobie.

— Tak to ja. Gdzie możemy spokojnie porozmawiać?

— Zapraszam do szatni.

Zrobiło mi się głupio. Mam iść do męskiej szatni? A on co, przebierać się przy mnie będzie? Podszedł do nas starszy jegomość ubrany w służbowy garnitur. Nie znałam się na tym, ale chyba był kapitanem.

— Witam — ukłonił się — możecie skorzystać z mojego biura.

— Tak jest — powiedział poważnie Yasei, a ja niemal nie parsknęłam śmiechem.

Przypomniało mi się jednak, że jest na służbie. Poszliśmy do biura, on przodem, ja za nim. Kiedy wreszcie usiadł naprzeciw, mogłam zająć się swoją pracą. Wyjęłam notatnik, a on grzecznie czekał, aż się pozbieram i zacznę wywiad. Założyłam ołówek za ucho i załączyłam dyktafon.

— Panie Yasei…

— Toshiro!

— Co takiego? — Zerknęłam na niego.

— Mów mi Toshiro. Nikt nie mówi do mnie panie Yasei.

— Ok! Pierwsze, o co chciałabym zapytać, to czym zajmujesz się poza pracą?

— Poza pracą? — Podrapał się w czuprynę — lubię grać z kumplami w kosza.

— A coś jeszcze?

Zastanawiał się chwilę, marszcząc śmiesznie te dziwne brwi.

— Lubię jeść, znaczy — zarumienił się, jak uroczo — lubię gotować. Takie małe hobby.

— Ok! A dlaczego wybrałeś właśnie taki zawód?

Uśmiechnął się.

— By ratować ludzi. To proste. Masz pojęcie, jak to satysfakcja?

— Przecież to niebezpieczne!

— No i co z tego? Nie boję się. By ratować ludzkie życie, trzeba się liczyć z zagrożeniem, nie?

— To właściwie trzecie pytanie mamy już z głowy.

— Nie zadałaś go.

— Nie muszę!

— Chcę je usłyszeć.

— Ok! Twoje życiowe motto?

Podrapał się po czole i uśmiechnął dziwnie.

— Dobra, lecimy dalej.

Roześmiałam się. On też.

— Jaka jest twoja rodzina?

Nagle uśmiech zastygł mu na twarzy. Chyba nie spodobało mu się pytanie.

— Toshiro? Jak nie masz ochoty odpowiadać na jakiekolwiek pytanie, zrozumiem.

— Nie! Spoko. Tylko, że… — rozciągnął dłonią dookoła — to w sumie moja rodzina.

— Nie rozumiem.

— Moi kuple z pracy, moi przyjaciele.

— A…

— Nie mam innej rodziny. Jestem jedynakiem. Mam tylko ojca, ale mieszkam sam.

Zrobiło mi się dziwnie przykro.

— Gomenne…

— Nie szkodzi. Nie mogłaś wiedzieć.

— Kolejne pytanie brzmi — zachichotałam, kto wymyśla te pytania?

— No? — Ponaglił mnie.

— Czego nie lubisz w innych ludziach?

— A ty?

— To ja tu robię wywiad.

— Hmm, czego nie lubię? Nieszczerości, obłudy, kłamstwa, małostkowości, lenistwa, mam wymieniać dalej?

— Nie, wystarczy.

— Dużo jeszcze tych pytań?

— Tylko dwa.

— Całe szczęście.

Roześmiałam się, bo też chciałam mieć to z głowy.

— To nie ja je układałam. Dobra, jedziemy dalej. Jak uważasz, czemu zgłoszono cię do tego konkursu?

— Szczerze?

— Jak najbardziej!

— Pojęcia nie mam! Coś mi się zdaje, że to moi nieocenieni kumple uważają, że bycie samotnym to zło. Zwłaszcza jak się jest mężczyzną, a ty masz kogoś?

— Hyy! Co proszę? To ja tu przeprowadzam wywiad!

— Gomenne, dajesz ostatnie pytanie, bo muszę na służbę.

— Ok — spojrzałam na kartkę i dostałam ataku śmiechu.

— Co jest?

— Zaznaczam, nie ja układałam pytania, ale hi hi… powiedz, jaki jest twój typ kobiety?

Ryknął śmiechem, jak ja przed chwilą.

— No to wywiad uważam za skończony — stwierdził.

— Ale nie odpowiedziałeś na ostatnie pytanie!

— Do zobaczenia pani redaktor jutro na sesji zdjęciowej.

Zbył mnie? A taki sympatyczny!

***

Enn

Weszłam do dużej cukierni w poszukiwaniu jej właściciela. Według jego pracowników powinnam go zastać na zapleczu.

— Przepraszam — krzyknęłam w głąb pomieszczenia — jestem z magazynu EVREE!

Odpowiedziała mi cisza. Spojrzałam na blat, na którym stała miseczka z jakimś słodko wyglądającym kremem. Wyciągnęłam swój pomalowany czerwonym lakierem palec w kierunku gęstej masy i w tym momencie dostałam drewnianą łyżką w dłoń.

— Ała!

— Przyszła pani zrobić wywiad, czy podjadać? — Spytał mnie niski głos.

Tuż za mną stał wysoki mężczyzna. Na moje oko ponad dwa metry. Miał przydługie włosy, związane w klasyczny kucyk fioletową bandanką. Zaczęłam się zastanawiać, czym go karmili, iż tak wyrósł?

— Emm...Przepraszam — wymamrotałam.

Czułam się niczym dziecko przyłapane właśnie na podjadaniu.

— Więc może przejdźmy do pytań — zmieniłam temat.

Wysoki mężczyzna z leniwym wzrokiem i lizakiem w ustach wyciągnął z piekarnika blachę ciasteczek. Zdawał się kompletnie nie zwracać na mnie uwagi, dekorując łakocie z niesamowitą precyzją w olbrzymich dłoniach. Przysiadłam na wysokim stołku i wyciągnęłam notatnik.

— Czym zajmuje się pan na co dzień, kiedy nie pracuje? — Zadałam pierwsze pytanie.

— Jeżeli pyta panienka o czas wolny, to często gram ze znajomymi w kosza — odpowiedział, a ja na określenie „panienka” wprost się wzdrygnęłam. Jakbym cofnęła się do czasów rycerstwa.

— Czemu wybrał pan akurat cukiernictwo? — Zadałam kolejne pytanie.

On, ku mojej uciesze podał mi filiżankę herbaty.

— Uwielbiam słodycze.

Jego odpowiedzi były proste i zwięzłe, przez co zastanawiałam się, czy nie dodać czegoś od siebie dla podkręcenia kobiecych fantazji. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, gdyż potem mógłby się zrobić z tego niezły bigos.

— Pyszna ta herbata — zauważyłam, odstawiając puste naczynie.

— Wiem — uraczył mnie kolejną krótką odpowiedzią.

Coś czułam, że gawędzić to my nie będziemy, dlatego postanowiłam skupić się na kolejnych pytaniach.

— Co jest pana życiowym mottem?

— Dzień bez czegoś słodkiego, to dzień stracony.

Cud gościu, że masz jeszcze zęby — przemknęło mi przez głowę.

— Jaka jest pańska rodzina?

— Miła — chyba chciał na tym zakończyć, lecz dodał po chwili — mam trzech starszych braci i siostrę, zawsze traktowali mnie wyjątkowo. Chyba ze względu na to, że jestem najmłodszy.

Mimowolnie podniosłam lekko kąciki ust.

— Czego pan nie lubi w innych ludziach?

— Jak nie lubią tego, co ja lubię.

Postanowiłam po raz kolejny przemilczeć odpowiedź cukiernika o długich włosach.

— Jak pan uważa, czemu znajomi zgłosili pana do tego konkursu?

— Powiedzieli, że najwyższa pora abym sobie kogoś znalazł.

— Nie buntował się pan przeciw temu? — Nie mogłam się powstrzymać.

— Było mi to obojętne — odparł szczerze.

— To ostatnie pytanie. Jaki typ kobiety się panu podoba?

— Słodka — nie wiedziałam, czy mówi o osobowości, czy jednak o smaku — ale z charakterem, lubiąca słodycze, a jeszcze lepiej jakby umiała je robić!

— Uroczo — stwierdziłam — dobrze zatem. Dziękuję panu za poświęcony mi czas — wstałam z miejsca.

— Nie ma za co — odpowiedział.

Wyciągnął w moim kierunku łyżkę z kremu, który wcześniej chciałam mu podkraść. Patrzyłam to na przedmiot, to na niego i po chwili z cichym „dzięki” chwyciłam ją i spróbowałam.

— Proszę pamiętać, że widzimy się jutro na sesji zdjęciowej — powiedziałam.

Jednak całą swoją uwagę skupiłam na pysznej lekkiej masie o smaku waniliowym.

— Taa — mruknął jedynie.

— Kurde jakie to dobre — miałam wrażenie, że zaraz zjem drewno.

— Cieszę się — przyznał.

— Ja potrafię przypalić nawet elektryczny czajnik na gazie, więc jedzenie takich rzeczy to dla mnie rzadkość — stwierdziłam, wrzucając łyżkę do zlewu.

Na odchodne małomówny cukiernik podarował mi również ciastka w ładnym pudełeczku, z tym właśnie kremem.

— Ojoj, chyba muszę przejść się jutro na siłownię — zaśmiałam się.

— Nie potrzebuje panienka — stwierdził, ubijając pianę z białek.

— Dziękuję i do zobaczenia na sesji panie Mura… Murasawa — język mi się plątał.

— Arata.

— Enni — podałam swoje imię.

***

Mili

Usiadłam za kierownicą samochodu i westchnęłam ciężko. Jeszcze raz otworzyłam teczkę i spojrzałam na gościa w mundurze. Robił wrażenie, ale czy ja wiem? Ruszyłam powoli i spokojnie, by następnie dać gazu na obwodnicy. Uwielbiałam szybką jazdę, a do niego trzeba się było fatygować aż na drugi koniec miasta. Posterunek był niemal opustoszały, ale za ladą stał jakiś niski policjant.

— Przepraszam, w czym mogę pani pomoc? — Zapytał uprzejmie.

— Dzień dobry szukam niejakiego Taro Koichi? Chyba tu pracuje, a i jestem Mila Romano z magazynu Evree — podałam mu wizytówkę.

Uśmiechnął się lekko.

— Proszę chwilę poczekać. Jest na obchodzie drugiej dzielnicy. Za jakieś dziesięć minut powinien być z powrotem, o ile go coś nie zatrzymało.

Skinęłam głową i usiadłam na jednym z plastikowych krzesełek.

— Proszę, kawa dla pani.

Podziękowałam serdecznie. Naprawdę potrzebowałam czegoś ciepłego, nawet jeśli to była zwykła lura. Popijając, zdziwionym wzrokiem spojrzałam na ciemny płyn. Była dobra. Na posterunek wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w mundurze.

— Panna Romano? Proszę wybaczyć, iż musiała pani czekać. Obchód zajął więcej czasu, niż planowałem.

Wstałam i podałam mu rękę na powitanie. Mocny uścisk dłoni świadczył o twardym charakterze.

— Dziękuję, że zechciał pan poświęcić mi chwilę. Gdzie możemy spokojnie pogadać? — Chciałam mieć to za sobą.

— Zapraszam do mojego biurka — wskazał mi drogę, a inni policjanci spoglądali na mnie dziwnie.

— Czy ja może jestem gdzieś ubrudzona albo sama nie wiem, mam coś na twarzy? — Zapytałam, gdy już usiadłam.

— Nie, skądże. Dlaczego pani pyta? — Jego wzrok był pełen iskierek.

— To może pana koledzy założyli się o to, jak szybko pójdę z panem do łóżka?

Jego zaskoczone spojrzenie odpowiedziało mi za niego.

— Niech odda im pan pieniądze, nie jest pan w moim typie! W dodatku mam narzeczonego — wskazałam pierścionek.

To była zmyła oczywiście. Nie miałam nikogo.

— Zaczynajmy — powiedział tylko.

— Pytanie pierwsze. Czym zajmuje się pan na co dzień, gdy nie pracuje?

W ręku trzymałam notatnik i dyktafon.

— Różnie, zależy od pory dnia. Jeśli pracowałem na nocną zmianę, staram się odsypiać. Jeśli w dzień, wieczorem idę czasem do klubu. W wolne dni pograć w kosza z kumplami — jego bezuczuciowy ton mnie nie zaskoczył.

— Czemu właśnie policja? Czemu wybrał pan akurat służbę w policji?

To mnie w sumie nurtowało samo w sobie. Gościu miał sporo we łbie, dlaczego został zwykłym gliną?

— Bo lubię mundur i świetnie w nim wyglądam — zaśmiał się, a ja ścisnęłam dłoń na dyktafonie.

Uśmiechając się szeroko, zadałam następne pytanie.

— Co jest pana życiowym mottem? — Spojrzałam na kartkę z pytaniem.

Poważnie, innych nie można było wymyśleć? Sekundę! Ja układałam te pytania. Idiotka ze mnie. Dziewczyny zapewne też tak myślą.

— Nikt nie jest w stanie mnie pokonać, tylko ja sam — stwierdził.

Pomyślałam, że to dość ciężkie, ale i mądre motto.

— Niech pan opowie coś o swojej rodzinie — poprosiłam po skończeniu notatek.

— Cóż jestem jedynakiem… — chyba chciał coś dodać, ale machnął ręką.

Spojrzałam na niego, lecz odwrócił wzrok do kolegi naprzeciwko, śmiejąc się w odpowiedzi na jakiś tam szeptany tekst.

— Czego pan nie lubi w innych ludziach? — Zapytałam, gdy łaskawie na mnie spojrzał.

Widać moja osoba już go nie interesowała aż tak.

— Nie znoszę ludzi bez pasji. Jak by to ująć? Ma pani jakąś pasję, hobby coś, co sprawia pani radość i satysfakcję? — Zapytał, patrząc mi w oczy.

— Tak, oczywiście.

— I już panią lubię! Ludzie, którzy jej nie posiadają, nie mają polotu! Sam nie wiem, tego czegoś interesującego, co by mogło ich otworzyć na innych ludzi, a nie smęcić na życie i świat — stwierdził, a ja zgodziłam się z tym, choć nie do końca.

— Ok, następne pytanie. Jak uważasz, czemu twoi znajomi zgłosili cię do tego konkursu?

Zaśmiał się.

— Wydaje mi się, że się chyba założyli o to, ile dziewczyn się zgłosi — taaaa nawet mu uwierzyłam.

— Ostatnie pytanie, to jaki typ kobiety preferujesz? — Spojrzałam na kartkę.

Poważnie? Musiałam takie pytanie wymyśleć po trzeciej butelce wina, bo nie pamiętałam go nawet.

— Lubię dziewczyny — i to miała być odpowiedź? No dobra.

— Dziękuję za pański czas panie Taro. Do zobaczenia jutro na sesji — pożegnałam się i wyszłam.

Normalnie aż mną trzęsło z lekka. Narcyz jeden.

***

Enn

Cholernie spóźniona wpadłam do budynku, w którym miały odbywać się zdjęcia. Założenie dzisiaj do błękitnej koszuli i czarnej spódnicy, wysokich szpilek nie było idealnym pomysłem. Leciałam przez korytarz, głośno stukając obcasami o posadzkę i starając się nie wylać prawdopodobnie i tak już zimnej kawy. Już widziałam drzwi do odpowiedniego pomieszczenia, kiedy zderzyłam się z kimś.

— Ała… — westchnęłam, wstając z pomocą winowajcy, choć może to była moja wina.

— Nic pani nie jest? — Odezwał się przyjemny dla moich uszu głos.

— Jest — spojrzałam na swoje ubranie pochlapane napojem — zresztą nieważne — machnęłam dłonią nawet na niego nie patrząc i wmaszerowałam przez drzwi.

— Enn, co ci się stało? — Ann zdziwiła się, widząc mnie.

— Problemy techniczne — rzekłam, starając się uspokoić.

— Chodź — Mili pociągnęła mnie w stronę pokoju stylistki — Ayane — zwróciła się do młodej dziewczyny z wysokim blond kokiem na głowie — pożyczysz jej jakiś ciuch na przebranie? — Uśmiechnęła się tak słodko, że wprost chciałam zapytać, co zrobiłaś z prawdziwą Mili.

— Ależ oczywiście — dziewczyna zaczęła przeglądać wieszaki, a Mili wyszła.

***

Ann

Cholerne korki i wiecznie zapchane ulice. Tak nigdy nie zdążę. Na dodatek zero wolnego miejsca, by zaparkować. Bucząc pod nosem i krążąc wkoło budynku, wreszcie dostrzegłam wolną przestrzeń. Dobra nasza! Wykręciłam kierownicę na maksa i ignorując klakson jakiegoś niecierpliwego gnojka, szybko wykonałam manewr. Dumna z siebie, że wreszcie zaparkowałam i wkurzona, bo byłam już mocno spóźniona, chwyciłam torebkę, wyjęłam kluczyki i otworzyłam drzwi, by wyjść. Bęc! Wpadłam prosto w czyjeś silne ramiona.

— Uwaga! Ja tu jestem!

Podniosłam głowę i zobaczyła piękne, granatowe oczy.

— Gomenne! Ja… — wysoki, barczysty chłopak w mundurze policjanta postawił mnie do pionu.

— Czy pani wie, że tu nie wolno parkować? To teren prywatny.

— Nigdzie nie ma… — zatkało mnie, kiedy wskazał na ogromną tabliczkę z jakimś napisem.

— Gomennasai, ale ja nie znam dobrze japońskiego — tłumaczyłam się.

Spojrzał na mnie, a mi zrobiło się gorąco. Przyglądał mi się dość długo w milczeniu, a potem powiedział, bardzo powoli wymawiając każde słowo.

— Tym razem dam pani tylko pouczenie, ale proszę przestawić samochód. A tam jest napisane: „teren prywatny, zakaz wjazdu i parkowania”.

Uch! Ale mnie tym wkurzył.

— Nie jestem idiotką, by gadać do mnie dużymi literami.

Od razu stracił na uroku, ale posłusznie przyjęłam pouczenie i wsiadłam, by przestawić to auto. Palant! Jednak nie uśmiechał mi się teraz mandat i punkty karne. Tyle że gdzie ja teraz zaparkuję? I tak już byłam sporo spóźniona.

Darmowy fragment
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: