- W empik go
Fajnie być samcem - ebook
Fajnie być samcem - ebook
Pełna humoru, autoironii, błyskotliwych żartów i zabaw słowem, a zarazem ciepła i serdeczna powieść młodego, mieszkającego w Polsce rosyjskiego dziennikarza (ale równocześnie biologa, podróżnika, barda i bystrego obserwatora rzeczywistości) prezentuje świat z punktu widzenia samca: mężczyzny i zwierzęcia, ciekawego nowości zdobywcy i wnikliwego, precyzyjnego badacza otoczenia.
Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-244-0233-5 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ona mówi – Odetnę i już!
Ja mówię – Nie wierzę w to, co mówisz!
Ona – O co ci chodzi?
Ja – Nie wierzę w to, co mówisz!
Ona – Czemu taki wrażliwy nagle?
Ja – Nie zrobisz tego! Wyobrażasz sobie, jak to będzie go bolało?
Ona – Nic go nie będzie bolało. Dostanie narkozę, zaśnie, a gdy się obudzi, będzie już po ptakach.
Ja – Po ptaku!
Ona – Ha, ha, ha, bardzo śmiesznie. Zresztą jak zwał, tak zwał.
Ja – To nieludzkie!
Ona – Przecież Włodzimierz nie jest człowiekiem! Co cię gryzie? Męska solidarność?
Ja – Po prostu nie rozumiesz, co to znaczy go mieć.
Ona – Co mieć?
Ja – Przyrodzenie.
Ona – Tylko jądra mu wytną!
Ja – Tylko?!! Na litość boską! Tfu, tfu, tfu!
Ona – Mam dosyć tego tryskania moczem na ściany i meble, wycia po nocach i ucieczek z domu!
Ja – To po co go w ogóle brałaś?
Ona – No właśnie!
Ja – Oddaj mi go.
Ona – Serio? Zabieraj w cholerę!
W ten sposób w moim domu pojawił się sublokator – kot Włodzimierz.
Uratowałem samca.
Tak się zaczęło.
WYKŁADOWCA
Jak wiadomo, dzielimy się na samców i samice. Tak stworzyła nas natura. Lub ktoś tam jeszcze. Tego do końca nie wiemy. Zresztą na co dzień nas to w ogóle nie interesuje. Frapują nas inne rzeczy: udany seks bez zobowiązań, bogactwo, narkotyki oraz eliksir młodości i zdrowia.
Samce i samice różnią się zasadniczo. To widać gołym okiem. Różnią się zarówno na goło, jak i w ubraniach. Różnią się, kiedy milczą i kiedy mówią.
Samców na świecie jest mniej niż samic. Bycie samcem zatem oznacza przynależność do elitarnego klubu. Tę tezę potwierdza również to, że Bóg, lub ktoś tam, najpierw stworzył samca, a dopiero później samicę. Która zresztą, według popularnej w Europie tezy, nie jest niczym innym, tylko samca żebrem. Lub jakąś inną kością. Nie tak, żeby od razu w gardle czy niezgody, ale jednak kością. Przynajmniej według części społeczeństwa.
Zadaniem samca od zarania dziejów jest szukanie mięsa, samic i Boga.
Teraz kilka słów o kotach. Dokładnie siedem słów: koty, nie, są, moimi, ulubionymi, zwierzętami, domowymi.
Moimi ulubionymi zwierzętami domowymi są pantofelki – orzęski pantofelki. Malutkie pierwotniaki, które całe życie spędzają w wodzie – kolebce cywilizacji. Dawniej orzęski były nazywane wymoczkami. Można więc rzec, że moje ulubione zwierzęta domowe to wymoczki.
Najbardziej w pantofelkach lubię to, że potrafią przetrwać w każdych warunkach, nawet w takich, w których pękliby najtwardsi komandosi świata, ci twardziele w czarnych, niebieskich czy jakichś tam innych tęczowych beretach. Lubię też obserwować ich wakuole pokarmowe – pęcherzyki wolno wędrujące w ciałach. W tych wakuolach orzęski energicznie trawią swoje ekologiczne jedzenie. Wymoczki nie mają kiszek i nie wiedzą, czym jest biegunka. Są zwinnymi drapieżnikami – odżywiają się bakteriami. Posiadają zmysły i wrażliwość na różne bodźce. Nie mają płci, ale za to mają dwa jądra. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważam, że pantofelki to są prawdziwe samce.
Nie tylko ja jestem miłośnikiem wymoczków. Znany wschodnioeuropejski poeta Andrzej Bursa napisał o pantofelkach jeden ze swoich najlepszych wierszy, trochę kontrowersyjny, ale szczery, trochę prostolinijny, ale całkiem genialny:
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
Osobiście nie porównuję swoich pantofelków ze znanymi mi osobnikami ze świata ludzi. Nie jestem wspaniałym poetą wschodnioeuropejskim. Bozia poskąpiła talentu. Jestem zwykłym wykładowcą na zwykłym uniwersytecie. Nie powiem, jak się nazywam, bo nic wam to nie powie. Mówcie na mnie po prostu Wykładowca.
Mam nadzieję, że zechcą się Państwo zapoznać z serią moich wykładów, za które dostaję sowite wynagrodzenie od przyzwoitego państwa.
WYKŁAD PIERWSZY ŚWIAT SAMCA, CZ. I. WPROWADZENIE
Jeśli myślicie, że świat samca to piwo, pornosajty i telewizyjne mecze piłki nożnej w gronie przyjaciół debili, to przebywacie w błędzie. Świat samca to: piwo, pornosajty, telewizyjne mecze piłki nożnej w gronie przyjaciół debili oraz wiele innych wspaniałych rzeczy. I właśnie na tej wielości innych wspaniałych rzeczy uprzejmie proponuję się skupić.
Wielką zaletą samca jest to, że kiedyś był dzieckiem. I jak każde dziecko samiec bardzo chciał zostać bohaterem. Świat samca zatem wytapetowany jest plakatami z podobiznami dzielnych postaci, które w każdej chwili są gotowe uratować Ziemię przed uderzeniem asteroidy, pokonać epidemię świńskiej grypy etc., przepraszam za wyrażenie.
Twarz samca pokrywa błoto, pot i krew. To nie oznacza, że ma on brudną twarz. To nie jest brud, to kwintesencja samczości, której korzenie łatwo jest zlokalizować, jeśli przypomnimy sobie, gdzie pojawił się pierwszy ludzki samiec – Adam. Otóż, moi drodzy, pan Adam został stworzony z nieznanej bliżej materii samczej na łonie dzikiej natury. Nie w zadbanym ogródku w otoczeniu pelargonii i frezji, nie na uczesanym polu golfowym, tylko w totalnej rajskiej dziczy. I od tej pory każdy samiec bada tę dzicz i szuka z niej wyjścia. Światem samca jest zatem odkrywanie nowych lądów i próba zrozumienia własnej istoty. Pytania: „Kim i po co jestem?” oraz „Skąd przybywam i dokąd zmierzam?”, są pytaniami flagowymi w życiu każdego samca. Powiedzmy, odbiera samiec wypłatę, patrzy na to, co zarobił, i myśli: „Kim i po co jestem?!”. Albo – wraca samiec do domu z ważnego spotkania, które jak zwykle odbyło się w pobliżu dystrybutora piwa, i myśli: „Skąd przybywam i dokąd zmierzam? I gdzie, do ciężkiej cholery, są klucze od mieszkania?!”.
Samiec, jak widać, jest z głową zanurzony w morzu pytań filozoficznych. Chce na nie odpowiadać, ratować świat i zmieniać go na lepsze, ponieważ, parafrazując samca Aureliusza Augustyna, społeczeństwo marzy o gwiazdkach z nieba, zapominając, że po kolana tkwi we własnych nieczystościach.
Ratowanie świata nie jest jednak zajęciem łatwym. Wymaga ono dobrej kondycji psychofizycznej. Tymczasem współczesny świat ze swoimi współczesnymi wartościami wygląda niczym głęboka jaskinia w królestwie nigdy niemyjących się potworów. Taki świat samcom po prostu szkodzi.
To on wykreował wizerunek samca pijącego piwo i obsesyjnie wertującego pornosajty. Współczesne wartości zamulają świadomość samców, co doprowadza do sytuacji tragicznej – samce przestają słyszeć głos własnego serca. Dusza samca, dla której najwyższymi ideałami są wolność, namiętność i życie na pełnych obrotach, zostaje zniewolona i wcielona w mechanizm globalnej machiny groszoróbstwa. Laicy nazywają to zjawisko „wyścigiem szczurów”, zapominając o tym, że wśród tych inteligentnych skądinąd zwierząt też są samce, które nie dadzą sobie w kaszę dmuchać.
Czy samiec długo pociągnie w bezlitosnej klatce białego kołnierzyka? Nie! Samiec rozkwita dopiero wtedy, gdy trzyma w swych stalowych rękach ster i słony wiatr przygód radośnie i zamaszyście smaga jego pokrytą błotem, potem i krwią twarz. Tego samcowi trzeba – słonych, pieprznych, soczystych przygód. Tymczasem współczesny świat usiłuje zrobić z samca prosty w obsłudze produkt – idiotę, którym z łatwością będzie kręcił pracodawca, Kościół i samica. I to najbardziej samca boli.
Podsumowując: świat samca jest światem szlachetnym, skomplikowanym i pełnym bolesnych doświadczeń lotów we śnie i upadków na jawie.
To wszystko na dziś, zapraszam na jutro.
(Na sali oklaski i pogwizdywania wyrażające aprobatę i zadowolenie).
NA KOZETCE
Choć jestem wykładowcą, nie mam kompleksu Boga. Nie jestem kimś, kto sam potrafi rozwiązywać wszystkie swoje problemy. Nie stronię od kieliszka, ale patrzę na siebie trzeźwo. Pewnego dnia zrozumiałem, że potrzebuję psychoterapeuty. Znalazłem go bez trudu. Przez Internet ma się rozumieć. Wiele rzeczy załatwiam przez Internet. W tym właśnie problem. Z radością przedstawiam Państwu swojego lekarza z górnej półki – Xawery Gracjan Męczywór, profesor.
Pierwotnie myśl o serii intymnych spotkań z dyplomowanym i certyfikowanym duszpasterzem przeraziła mnie. Pomyślałem wtedy, stojąc nad zbiornikiem z wymoczkami: „Jestem dorosłym, dobrze rozwiniętym samcem, mam dwie ręce o odpowiedniej długości i inne członki ciała trwające w symetrii najwyższej jakości. Po co mi psychoterapeuta? Czy nie powinienem po prostu bardziej się otworzyć na ludzi? Na postacie sunące w pirogach w dół rzeki mojego życia?”. Moje wątpliwości zostały jednak rozwiane, rozerwane na strzępy i z obrzydzeniem wrzucone do kosza, gdy podczas korzystania z toalety publicznej w Najjaśniejszej Republice San Marino przeczytałem na drzwiach swojej kabiny następujący napis nakreślony różową szminką do ust:
Kilka powodów, dla których psychoterapeuta jest lepszy od przyjaciół:
1. Psychoterapeuta nie zapyta: „Ile zarabiasz i dlaczego tak mało?”.
2. Psychoterapeuta wysłucha cię bardzo uważnie wbrew temu, że jeszcze nie jesteś naćpany.
3. Psychoterapeuta nie wpadnie w histerię, jeśli zobaczy na twoim ubraniu włos innego psychoterapeuty.
4. Psychoterapeuta nie wykreśli cię ze swojego kajecika, jeśli nie zadzwonisz do niego w dniu jego urodzin, ślubu czy rozwodu.
5. Psychoterapeuta nie powie ci z uśmieszkiem, że ma cię dość i masz zabierać swoje rzeczy.
6. Psychoterapeuta nie zechce wypłakać się na twoim ramieniu, bo właśnie zwolniono go z pracy.
7. Psychoterapeuta nie zjawi się u ciebie w domu o szóstej nad ranem z bandą innych, pijanych psychoterapeutów i nie będzie błagał, byś szedł z nimi na dalszą zabawę.
8. Psychoterapeuta nie będzie cię szantażował w stylu: „Jeśli jesteś moim prawdziwym pacjentem, to…, Jeśli naprawdę ci na mnie zależy, to…”.
9. Psychoterapeuta nie obrazi się, jeśli się dowie, że nie lubisz jego przyjaciół – innych psychoterapeutów.
10. Matka psychoterapeuty nie powie ci, że źle wpływasz na jej syna.
11. Psychoterapeuta nie będzie spał z twoją żoną dlatego, że wszystkiego ci zazdrości.
12. Psychoterapeuta nie wykiwa cię w pracy i nie zostanie awansowany zamiast ciebie.
13. Psychoterapeuta nie będzie nalegał, byś się z nim ożenił i miał dzieci.
Trzynaście strzałów w dziesiątkę. Poddałem się bez walki.
Xawery Gracjan Męczywór, absolwent Wyższej Akademii Psychologii, Parapsychologii i Antypsychologii ma swój gabinet na Starówce w prywatnej kamienicy przy ulicy Kozie Łby. Ta lokalizacja bardzo mi odpowiada – mieszkam tuż za rogiem w kamienicy przy ulicy Krzywych Stóp. Mam więc niedaleko.
Nasze pierwsze spotkanie wywarło na mnie duże wrażenie. Dość nieprzyjemne, co podkreślam bez cienia zażenowania.
Kiedy położyłem się na mięciutkiej kozetce profesora, on nagle zapytał mnie, co jadłem na obiad.
O co mu chodzi? – zastanawiałem się z niesmakiem. – Na litość boską! Wzbudza we mnie lęk i wstręt już podczas pierwszej wizyty!
Tego dnia akurat nie jadłem nic, ale głupio było przyznawać się do tego na pierwszym spotkaniu.
Nie mogę zaczynać od kompromitujących mnie faktów! – stwierdziłem.
Nakłamałem więc szczodrobliwie. Na moim wymarzonym stole obiadowym znalazły się: homary, udziec sarni oraz pasztet z zająca z żurawinami ze Skandynawii. A co?! – niech wie profesor, że mamy wyobraźnię i gest, i gust. Dopiero później zrozumiałem, że Xawery Gracjan po prostu chciał wybadać moją sytuację finansową, by ustalić wysokość swojego honorarium.
Głównym problemem, który sprowadził mnie do psychoterapeuty i który zamierzałem drążyć podczas naszych długich, poufnych rozmów, były moje uzależnienia. Właściwie jedno uzależnienie, bo innych nie mam.
– Panie profesorze, porozmawiajmy o Pantofelku – zaproponowałem bez ogródek.
– Ma pan na myśli witrynę internetową? – odgadł profesor. – Ten słynny portal plotkarski?
– Widzę, że jest pan zorientowany.
– I tak, i owszem, młody człowieku – uśmiechnął się Męczywór. – Wie się to i owo, bywało się tu i ówdzie. W czym jest problem?
– Nie wyobrażam sobie dnia, w którym bym odmówił sobie chociażby jednej mimolotnej wizyty na tym portalu. A jak już tam wejdę, wie pan, jak już tam wtargnę, to buszuję ze trzy, cztery godziny, zapominając o całym świecie, jakby go nie było!
– A więc to tak – Męczywór głaskał swoje długie, puszyste wąsy – a więc uzależniliśmy się. Dobrze, dobrze, proszę się nie martwić, będziemy to leczyć drogi panie, dotrzemy do korzeni, przejdziemy ręka w rękę, ramię w ramię, korpus w korpus długą drogę przeniesienia i przeciwprzeniesienia, aż osiągniemy nasz cel. Zacznijmy od snów. Co się panu dziś śniło, młody człowieku?
Zastanawiałem się: co mi się śniło?
– Śniła mi się moja znajoma ze skalpelem w ręku.
– Czy to był sen erotyczny? – ożywił się profesor.
– Skądże, panie profesorze! To był sen o Włodku.
– A więc jednak erotyczny – ucieszył się psychoterapeuta, szybko mierzwiąc swoją bujną, siwą grzywę. – Niech pan nie opuszcza szczegółów, każdy szczegół jest ważny, nawet ten najmniejszy! – zaśmiał się i puścił do mnie oko. – Najmniejszy czy największy, to wszystko zaraz się wyjaśni.
W ten oto sposób nasza rozmowa popłynęła w zupełnie niespodziewanym przeze mnie kierunku.
W pewnym momencie przysnąłem, ale profesor obudził mnie czułym pocałunkiem w czoło.
– W skórze każdego człowieka ukrywa się niewolnik – rzekł poważnie. – Popracujemy nad pana niewolnikiem, uwolnimy go. Mam w zanadrzu parę kozackich sztuczek. A teraz zadanie domowe: niech pan czyta Marka Twaina, najlepszego młodzieżowego pisarza wszech czasów. To w pana przypadku na pewno pomoże. Był pan kiedyś dzieckiem?
– Byłem.
– No właśnie. Byłem, jestem, będę, tak się to odmienia, a wszystko, co się dobrze odmienia, dobrze się kończy, młody człowieku. Do roboty!
Wyszedłem od profesora wzbogacony o cenną wiedzę – Xawery Gracjan nie zna się na wymoczkach, ale za to ma cztery koty.
WYKŁAD DRUGI SAMIEC W ŚWIECIE ZWIERZĄT, CZ. I. PREZENTACJA I ZNAKOWANIE TERENU
Moi drodzy! Prawie połowę swoich wykładów zamierzam poświęcić notorycznie zaniedbywanemu przez media tematowi, którego pełnokrwista nazwa brzmi: „Samiec w świecie zwierząt”. Dzisiaj skupię się na znakowaniu terenu oraz prezentacji osobistej owego dzikiego samca.
Najbardziej znanym, i najbardziej dokuczającym co niektórym sposobem znakowania terenu przez samca zwierza jest tryskanie moczem na określone przedmioty: drzewa, kamienie, śnieg, ściany i meble. Mocz ten charakteryzuje trwałość przykrego zapachu, który jest jądrem całej zabawy. Ten nieraz gryzący do szpiku kości zapach informuje inne samce oraz samice, że na danym terenie mieszka całkiem zdrowy samiec, który życzy sobie dużo seksu w zamian za minimum zobowiązań. Tak się dzieje od zarania dziejów i wszyscy obywatele i obywatelki świata zwierząt dawno już wyrazili swoją milczącą aprobatę takiego stanu rzeczy.
Teraz proszę sobie wyobrazić, że samiec zwierz, znakujący po bożemu swój teren, nagle trafia z buszu, ze swoich, że tak powiem, bagien, prosto na salony. Bo komuś tam, na tych salonach, wydawało się, że zwierzaczek jest miły w dotyku, więc ktoś wpadł na pomysł, by hodować dzikiego samca dla zabawy w ograniczonych warunkach mieszkania w centrum metropolii. Samiec, trzeba przyznać, znosi to z godnością, z zimną krwią: „Miasto to miasto, wszystko mi jedno” – zdaje się myśleć w tej zaskakującej sytuacji i tryska moczem na prawo i lewo, jak leci. Gdy zauroczenie samcem mija, jego opiekun nagle zauważa, że przeszkadza mu gryzący zapach moczu wydobywający się z jego butów. Postanawia więc uciąć samcowi jądra.
Proszę Państwa! Czy takie postępowanie można uznać za racjonalne wyjście z tej dziwacznej sytuacji? Czy samiec zwierz sam się wpraszał do ludzkiego mieszkania? Czy pukał obsesyjnie do drzwi, aż wreszcie ktoś się zlitował i wpuścił go do swojej ciasnej nory w centrum metropolii? Czy grożenie ucięciem jąder samcowi zwierzakowi nie przypomina psychicznej kastracji samca człowieka zniewolonego przez współczesny świat? Czy pozbawienie prawa do posiadania jąder takiego, powiedzmy, kota to nie preludium do masowej kastracji samców w świecie ludzi? Ktoś jest mądrzejszy od szefa – uciąć mu jądra!, nie potrafi ugotować dobrej zupy – uciąć mu jądra!, pyta, dlaczego malowany na obrazach biblijny Adam ma pępek? – uciąć mu jądra! A przecież samiec po prostu chciał zakomunikować, że istnieje, że śpieszy się kochać! Pragnął pozostawić po sobie znak. To takie zwierzęce.
Kiedyś ucinało się mężczyznom jądra po to, by cienko śpiewali. Wówczas panowała moda na cienki śpiew. Tymczasem w świecie zwierząt, w rajskiej dziczy, samce potrafią pięknie śpiewać w pełni zdrowia, bez zbędnych, wstydliwych zabiegów chirurgicznych. Ten śpiew jest również rodzajem znakowania terenu. Ale nie tylko! Jest też prezentacją sprawności, fantazji i odwagi samca. Weźmy na przykład takiego słowika – Luscinia luscinia. Z kim lub czym Państwu kojarzy się ta ptaszyna euroazjatycka?
(Głosy z sali: „Z Małym Rycerzem!”, „Z Romeo i Julią!”, „Z Robertino Lorettim!”).
Kto powiedział: Robertino Loretti?
(Rękę podniósł pan z siwizną na skroniach).
Cieszy mnie pana obecność! Myślałem, że na sali nie ma nikogo, kto się urodził przez rokiem 1990. Bardzo dziękuję za przybycie i proszę polecać moje wykłady wszystkim pańskim znajomym.
(Pan z siwizną na skroniach uśmiecha się i odpowiada: „Oczywiście, oczywiście”).
A więc kontynuujmy.
Słowik kojarzy nam się z czymś lub kimś szlachetnym i godnym uwagi. Nie chcemy go wykastrować. Nawet wbrew temu, że przez całą noc wydziera się pod naszym oknem.
Śpiew samca słowika składa się z szeregu głębokich melodyjnych tonów podzielonych na osobne, kilkakrotnie powtarzane wyrazy. Znany wschodnioeuropejski poeta Lucjan Rydel tak ujął tę pieśń w słowach ludzkich:
Biednyś biednyś!
Boli boli boli!…
Żal mi cię, żal, żal, żal!
Maciuś-ciuś-ciuś-ciuś-ciuś!
Biednyś! Oj, tak!
Cierp, cierp, cierp, cierp, cierp!
Czyli według poety jest to pieśń o biednym Maciusiu. Łatwo jest się domyślić, kim jest ów Maciuś. Jest nim oczywiście Król Maciuś Pierwszy, szlachetny samiec, który chciał ratować świat i którego ten coraz bardziej bezlitosny świat wysłał na bezludną wyspę. Owa wyspa, jak zapewne się Państwo domyślają, symbolizuje ciasne miejskie mieszkanie, gdzie porządnemu samcowi za porządne znakowanie terenu grożą skalpelem. Maciuś jest biedny i Maciusia boli. Ale dopiero go zaboli, kiedy spróbuje oznakować kropielnicę w kościele!
Znakowanie terenu to jeszcze nie wszystko. Poza znakowaniem w świecie samca zwierza ważna jest również prezentacja osobista. Słowik jedno i drugie załatwia swoim fanatycznym śpiewem. Jednak, co z pewnością niektórzy z Państwa zdążyli już zauważyć, nie wszystkie samce w świecie zwierząt mają melodyjne głosy. Niektórym Bozia poskąpiła tego talentu. Ale bez obaw – obdarzyła innymi!
Dajmy na to taki dupek.
(Nieśmiały głos z sali: „Chyba dudek, panie profesorze?”).
Istotnie – dudek. Przepraszam za przejęzyczenie.
A więc, dajmy na to, taki dudek – Upupa epops. Śpiewak z niego, przyznajmy, jest taki, jak z koziej dudy trąba. Głosik, za którego pomocą znakuje swój teren, jest, łagodnie rzecz ujmując, taki sobie. Ale pióropusz! Fantazyjny, wybujały, rozwichrzony, jaskrawy, kontrastowo ubarwiony pióropusz dudka jest czymś, co w świecie ludzkich samców nazywa się „skóra, fura i komóra”. W nim tkwi rażąca siła prezentacji tej nietuzinkowej ptaszyny! Siądzie dudek na gałązce, rozłoży pióropusz niczym wódz plemienia Mohikanów i wszystkie Pocahontas tracą przytomność z wrażenia. Im większy i ładniejszy jest pióropusz wodza, tym więcej Pocahontas zdąży w swym krótkim życiu pokochać.
Znanym mistrzem sztuki prezentacji osobistej, można rzec – ikoną zwierzęcej popkultury – jest paw indyjski, Pavo cristatus. Na całym świecie znane jest pojęcie „pawi ogon”, które stanowi pierwowzór wspominanego już zestawu dóbr doczesnych – „skóry, fury i komóry”. Ze względu na znakomite osiągnięcia w rozmaitych dziedzinach sztuki oraz w ramach pojednania ludzkości ze światem zwierząt imieniem pawia nazywane są ulice i place w wielkich miastach. To przestaje dziwić, jeśli przypomnimy sobie, że paw, ten nasz pierzasty, błyskotliwy przyjaciel mieniący się wszystkimi kolorami gejowskiej tęczy, przez dłuższy czas był uznawany przez ludzi za bóstwo. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że żaden człowiek nigdy przez żadne zwierzę nie był uznawany za bóstwo, nasuwa się niepokojący wniosek – samce zwierzęta wciąż pozostają dla nas niedoścignionymi wzorcami, których zdolności i możliwości nas przerastają. Na przykład, rzeczony paw umie latać, posiada groźny głos, ma olśniewająco piękne ubranie, jest duży i dumny, nie wstydzi się poligamii, szybko biega, nie uczestniczy w wychowaniu potomstwa, nie musi pracować i wszyscy chcą go zobaczyć – ideał proszę Państwa! Tylko pozazdrościć.
Podsumowując: głównym zajęciem samca w świecie zwierząt jest znakowanie terenu i porządna prezentacja.
Tyle na dzisiaj, wszystkich chętnych zapraszam na jutro.
WŁODZIMIERZ ZNOWU ZAGROŻONY
Zadowolony z wygłoszonego wykładu i pozytywnej interakcji między mną a studentami wracałem do domu.
Krocząc ulicą Krzywych Stóp, myślałem o kolejnym spotkaniu ze swoim duszpasterzem. Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony sympatycznie się z nim gawędziło, z drugiej zaś rozłożył mnie na łopatki rachunek, który wystawił mi po naszym spotkaniu.
Siedzi pewnie teraz tu niedaleko, za rogiem, w mojej ulubionej restauracji Całe Życie Pod Burakami i wcina homary, udziec sarni i pasztet z zająca z żurawinami ze Skandynawii – myślałem nostalgicznie, czując, jak kiszki grają mi marsza.
Przypomniało mi się, że profesor wypytywał mnie o sny: twierdził, że powinienem zapisywać je w specjalnym sennym zeszycie. Skręciłem więc do papierniczego i kupiłem odpowiedni brulion. Ekspedientka dobrze mnie znała, więc nie zapytała: „Czy to dla dzieci?”, tylko od razu podała porządny, w twardej, kolorowej okładce, zeszyt z wizerunkiem ponętnej samicy w bardzo skąpym minibikini.
Szedłem, pogwizdując pod nosem, czując, że wszystko się w moim życiu dobrze układa. Nie wiedziałem jeszcze, że w domu czeka na mnie przykra niespodzianka. Włodzimierz, ten krótkonogi gnom, ta niewdzięczna łachudra, pod moją nieobecność przewrócił słoik z wymoczkami!
Natychmiast rzuciłem się im na ratunek. Zbierałem je z podłogi szmatą i wyciskałem wraz z wodą do słoika. Pantofelki są na tyle małe, że taki sposób przenoszenia ani nie może im zaszkodzić, ani nie przynosi ujmy.
Po akcji ratowniczej usiadłem zdyszany nad smutnym słoikiem odbijającym się w błyszczącej podłodze. Moje akwarium straciło cały swój urok. Woda była mętna, pływały w niej, niczym meduzy, cząstki kurzu, nitki i kocia sierść.
A więc ten niewdzięcznik traci sierść! – szybko dopisałem do listy oskarżeń kolejny grzech mojego sublokatora.
Trzeba było przeprowadzić z Włodzimierzem poważną rozmowę. Bez owijania w bawełnę. Jak samiec z samcem.
Z trudem panowałem nad gniewem.
Znalazłeś się na granicy, na cienkiej linii, po jej przekroczeniu już nie będziesz samcem! – powiedziałem kotu, chwytając go za kark i unosząc w górę tak, aby nasze oczy znalazły się na jednym poziomie. – Jeszcze jeden taki wybryk, a cię wykastruję!
Co ja gadam? – przeraziłem się, wsłuchując się we własny głos. – Najpierw ratuję samca, a teraz go straszę? To chore!
Coś jednak trzeba było przedsięwziąć, ale co?
Zastanawiałem się przez długie godziny, lecz nic nie wymyśliłem.
Postanowiłem poradzić się w tej kwestii profesora Męczywora.
WYKŁAD TRZECI ŚWIAT SAMCA, CZ. II. O CZYM ROZMAWIA SAMIEC?
Podobno tym, czym jesteśmy, uczynił nas język – mowa, ustna wymiana informacji, sygnalizacja dźwiękowa. Język rozwija mózg. Patrząc na poszczególne kraje, trudno oprzeć się wrażeniu, że każdy język rozwija go inaczej.
W sferze szczerych rozmów, a tylko takie nas interesują, dla samca najważniejszy jest jego krąg. Wąski krąg znajomych, w którym samiec czuje się bezpiecznie i w którym nic mu nie przeszkadza dać upust fantazji werbalnej. Ciasny, szczelny krąg potrzebny jest samcowi po to, by nikt obcy nie posądził go o głupie gadanie. Bo prawda jest taka, że każdy zdrowy samiec lubi sobie poplotkować, ale bardzo nie lubi, kiedy ktoś nazywa go plotkarzem.
Jak drodzy Państwo myślą, o czym najchętniej rozmawia samiec?
(Głos z sali: „O piwie i pornosajtach!”).
Brawo! Głównym tematem samczych plotek jest oczywiście seks.
Samce są doskonale zorientowani we wszystkich szczegółach intryg miłosnych w swoim środowisku oraz w rankingach „najbardziej gorących i pożądanych ciał”. Nic nie umknie ich uwadze. Wytłumaczenia tego zjawiska proponuję poszukać w mroku naszej wspólnej dzikiej przeszłości, kiedy bez dokładnej informacji na temat tego, co się dzieje w stadzie, nie było mowy o tym, by zostać watażką, prezydentem czy papieżem. Samiec zatem jest maszyną do zbierania ważnych informacji w ważnym czasie. Plotkowanie samców w wąskim gronie można więc nazwać siłą napędową ewolucji cywilizacji.
Jednym z najmodniejszych trendów w ewolucji osobistej samca jest obgadywanie, można by rzec – branie na języki fizyczności samic. Ponieważ przeciętny samiec w swoim przeciętnym, pełnym ciężkich prób i wyrzeczeń życiu nie widzi na własne oczy zbyt wiele tego rodzaju materii, chętnie posiłkuje się pornosajtami i odpowiednimi czasopismami. Tym bardziej że fenomen samca polega między innymi na tym, że najbardziej pociąga go ciało samicy niedostępnej, można by rzec – cudzej. Przekazywanie z rąk do rąk rozkładówek i innych zdjęć, na których widać wiele szczegółów budowy cudzych samic, jest tradycyjną czynnością rytualną regularnie wykonywaną podczas burzliwych samczych kolegiów. Wspólne oglądanie pornosów w świecie samca jest niczym innym jak aktem religijnym – czymś w rodzaju iskania u małp.
Ktoś z Państwa słusznie wspomniał o piwie. Zgadza się: to również jest jeden z najważniejszych elementów samczych rozmów. Tak jak brandy, wódka, wino i kilkanaście innych gatunków popularnych trunków. Na razie nie będę tego tematu poruszał, gdyż zamierzam poświęcić mu osobny wykład.
(Szmer zadowolenia i sporadyczne oklaski na sali).
Dobrze, jedziemy dalej.
Wbrew temu, że samiec w swoich rozmowach dużo uwagi poświęca problematyce seksu i piwa, nie można go sklasyfikować jako nieuleczalnego zboczeńca. Jeśli się uważnie wsłuchać w potok jego dywagacji, można z niego wyłowić wiele innych podniecających tematów. Są to między innymi: konie mechaniczne, gadżety RTV, elektronika ery jakości cyfrowej, bezprzewodowe łącza oraz pieniądze. Duże pieniądze ma się rozumieć. Jest jeszcze piłka nożna, boks, hokej, jazda konna, ruletka, warcaby i bilard. W telewizorze i realu. Z orzeszkami i piwem lub z adrenaliną i paczką kumpli, nieważne gdzie, ale zawsze z błotem, krwią i potem na twarzy.
Czy to wszystko? Bynajmniej! Wyobraźnia samca i świat jego tajnych marzeń sięga o wiele dalej, niż kiedykolwiek śniło się koniom mechanicznym. Istnieją na przykład takie środowiska, w których samce najwięcej uwagi poświęcają ubraniom i modzie. Szczyty popularności w rozmowach takich samców zdobywają między innymi: sztuczna opalenizna, fryzjerstwo intymne, piękniutkie kolorowe szarfiki, markowe to i owo, buty od… i fajniutkie ogromne zegarki od… To specyficzne wydawałoby się na pierwszy rzut oka grono staje się coraz mniej specyficzne i bardziej powszechne. Stanowi ono przykład ewolucji, metamorfozy, którą przechodzi współczesny samiec i która w osądach jednych stanowi ślepą uliczkę, zaś w opinii innych – daje samcowi więcej możliwości i uwalnia w nim pokłady dodatkowej pozytywnej energii życiowej. Czas pokaże, jak to jest naprawdę.
Moi drodzy! Nawet z tego krótkiego, lecz bardzo ważnego w kontekście naszych następnych spotkań wykładu jasno wynika, że świat samczych rozmów to egzotyczny tort, w którym nie brakuje odważnych elementów i eksperymentalnych smaków. Gdy zostaje podany i pokrojony, biesiadnicy szybko go zjadają i natychmiast popijają porządną wódką – dla dezynfekcji. Bowiem nawet w najwęższym kręgu nigdy nie wiadomo, czy któryś z obecnych nie dorzucił do wspólnego gara jakiegoś bakcyla. W świecie samca panuje żelazna zasada: możesz zaufać każdemu, ale tylko pod warunkiem, że nie ufasz nikomu.
To tyle na dziś. Wszystkich chętnych zapraszam na jutro. Życzę udanych i smacznych rozmów w węższych i szerszych kręgach. Rozmawiajcie, póki wam się chce.
STUDENCI I KOLEDZY
Moi studenci to sympatyczni, głównie bardzo młodzi ludzie. Siedzą zwykle daleko ode mnie, więc nie mogę dostrzec, czy to samce, czy samice, czy są ładni, czy kolorowi czy biali, czy mają dobrotliwe spojrzenia. Taki stan rzeczy całkiem mi odpowiada. Nie szukam przesadnej bliskości. Cieszę się, że nie widzą mnie z bliska i nie dostrzegają wad w moich ubraniach i fizyce zużytego ciała. Choć nie powiem – okularki mam całkiem, całkiem.
Biorąc pod uwagę samookreślenie moich studentów: liczba mnoga – adidasowie, liczba pojedyncza – adidas, czyli „All Day I Dream About Sex”, łatwo jest zrozumieć, dlaczego głównym pytaniem, które ich nurtuje, jest pytanie „Czy dzisiaj będę miał/miała* seks? (niepotrzebne skreślić)”. A jedynym testem, którego nie chcą zaliczyć, to test ciążowy nabyty w pobliskiej aptece.
Drugą najważniejszą rzeczą w życiu moich studentów są tani operatorzy telefonii komórkowej. Telefon studenta ma być zajefajny, a rachunki za jego eksploatację – zajefajnie niskie. Za pomocą komórki studenci umawiają się na bawki, randki oraz kręcą amatorskie filmy erotyczne – seksting gwiazdą popkultury młodzieżowej naszych zajefajnych czasów.
Oceniając się nawzajem, moi studenci na pierwszym miejscu stawiają wygląd zewnętrzny. Przeżywają okres fascynacji obudową. Nie zamierzam im w tym przeszkadzać. Z zimną krwią pozostawiam ich w dobrze umięśnionych rękach samców Cycerona i Ezopa, którzy w odpowiednim czasie zrobią z nimi porządek.
Lubię swoich studentów. Wierzę, że docenią cykl wykładów, który dla nich przygotowałem. Pragnę im przekazać wiadomość, którą kiedyś przekazał mi mój Wykładowca: „Ogólna suma inteligencji jest wartością stałą, a ludzi na Ziemi jest coraz więcej”.
Oprócz studentów spotykam się na uczelni ze swoimi kolegami. Głównie są to idioci obciążeni kompleksem Boga. Jeśli nie Boga, to przynajmniej lokalnego bóstewka. Większość z nich to stali bywalcy portalu To-Była-Klasa! Szperają w nim przez całe noce fanatycznie, prowadząc tajną korespondencję ze swoimi byłymi szkolnymi miłostkami. Jakby w Sieci nie było nic bardziej wartościowego! Jakby nie było w niej pornosajtów! Jakby Bóg nie wynalazł piwa!
W zasadzie ich lubię. Ale problem tkwi w tym, że nie ma wśród nich prawdziwych samców. To pozbawione poczucia humoru produkty samcopodobne. A przecież wiadomo, że wielkie, wręcz niebywałe, poczucie humoru to jedna z najważniejszych cech rozpoznawczych samca. Prawdziwy samiec jest wrażliwy na wszystko, co jest śmieszne: języki obce, modelki patyczaki, przemowy prezydenckie, ceny, reklamy tamponów, media religijne, gadające babeczki w piekarniku itd., itp. Tymczasem moi koledzy są bardzo poważni. Niczym konie w rzędach. Niczym twarze zabójców mafijnych. Niczym przywódcy radzieccy.
Mam trudności z ich sklasyfikowaniem według czterech podstawowych archetypów osobowości samca: przywódca, eksplorator, budowniczy, negocjator. Jedyne, co mi się nasuwa na myśl, to samiec zwał. Moi koledzy to zwały. Gruzowiska próżności z fermentem instynktów dziecięcych.
Jedyny zwał, z którym od czasu do czasu chodzę na piwo, to doktor habilitowany Dezyderiusz Siostrzeniec. Dość sympatyczny człowiek, zapalony amator portalu Wszystko-o-mężczyznach.
– Słyszał już pan? – zapytał mnie dzisiaj.
– O czym, proszę pana?
– Piotruś Jan Picuś-Glancuś zadrapał samochodzik!
– Jaki Piotruś? Jaki samochodzik?
Nie lubię, gdy doktor habilitowany wyraża się w sposób niejasny.
– Na Wszystko-o-mężczyznach podają.
– Aaa – powiedziałem ze zrozumieniem, mając nadzieję, że Dezyderemu to wystarczy.
– Lśniące, piękne BMWiątko proszę pana. – Siostrzeniec postanowił opowiedzieć mi wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
– Rozumiem, niezła bryka.
– O znak drogowy zadrapał.
– Nieszczęście.
– Podobno przerażający dźwięk rysowania lakieru słychać było z odległości wielu kilometrów.
– Naprawdę?
– Jak Boga kocham.
– Kocha go pan?
– Piotrusia?
– Boga!
– Tak, Piorusia kocham, lubię, szanuję. Moja matka go lubi, moja żona go lubi, moje dzieci go lubią, moje wnuczęta będą go lubić. Wie pan, jak Piotruś skomentował ten kazus?
– Jak?
– W Stanach Zjednoczonych miejsca parkingowe są duże jak lotniska. A nasz kierowca musi wciskać się w każdą byle dziurę.
– Amerykanista?
– Właśnie.
– No dobrze, drogi Dezydery, czas już na mnie.
– Śpieszysz się?
– Pójdę, ściągnę sobie studentkę.
– Jaką studentkę?
– Fajną.
– Ściągniesz ją do domu?
– Ma się rozumieć.
– Niezłe z ciebie ziółko kolego, nie wiedziałem, że jesteś taki rozrywkowy. Może następnym razem umówimy się na wspólne ściąganie? Znam parę studenteczek z prowincji, takie ciałka, że ach…
– Na następny raz jestem już umówiony z Włodkiem.
– Z kim?
– To mój nowy przyjaciel.
– Uhu…
– Ten dopiero ma pazur.
– Tak? Nie masz kompleksu niższości w jego towarzystwie?
– Nie. To on w mojej obecności ma kompleks.
– Niezłe z ciebie ziółko, nie wiedziałem, że jesteś taki rozrywkowy.
Po przyjściu do domu włączyłem komputer i wtargnąłem na swoją ulubioną stronę studencką.
– Już jest! – ucieszyłem się. – Kolejna playmate, świeżutka studentka miesiąca, Maj 2009… Włodziu! Chcesz zobaczyć Maj 2009? – poszukałem oczyma kota.
Pole tekstowe zawierało znane mi treści: „Czemu jeszcze nie jesteś studentką miesiąca? Brak Ci wiary w siebie? Chcesz być trendy? Chcesz znaleźć swój niepowtarzalny styl i wyróżnić się z tłumu innych studentek? Podpowiemy Ci, co jest na topie i gdzie najtaniej kupić najmodniejsze rzeczy. Tylko u nas porady gwiazd show-biznesu. Warto być studentką miesiąca! Możesz nią zostać już wkrótce. Co miesiąc dajemy Ci szansę zdobycia tego prestiżowego tytułu i pojawienia się na naszym portalu w niepowtarzalnej, olśniewającej sesji zdjęciowej. Pamiętaj – spośród studentek miesiąca zostanie wyłoniona studentka roku! A spośród studentek roku – studentka stulecia! A spośród studentek stulecia – studentka tysiąclecia! Zapisz się! Już wkrótce możesz zostać gwiAAAAAzdą!!!”.
Niżej, jak zwykle, był umieszczony quiz – lista pytań. Odpowiedziawszy na nie, najroztropniejsza studentka miała szansę zostać playmate miesiąca, a przy odrobinie szczęścia nawet playmate roku. Maj 2009, mająca na imię Róża, tak odpowiedziała na zaproponowane pytania:
Quiz: Co jej w głowie chodzi?
1. Z jakiego kontynentu pochodzą Afrykańczycy?
Róża: Z Afryki.
Dobrze!
2. Przy zmianie czasu z zimowego na letni przesuwamy zegarki o godzinę do przodu, czy cofamy je o 129 godzin?
Róża: Przesuwamy do przodu.
Dobrze!
3. Dystans maratoński to:
a) 300 metrów, b) 42 kilometry i 195 metrów, c) 2225 kilometrów i 4 657 639,009 metra.
Róża: Odpowiedź b.
Dobrze!
4. Stolicą jakiego francuskiego państwa europejskiego jest Paryż?
Róża: Francji.
Dobrze!
5. Kto był twórcą idei sprzedaży piwa w bufecie rektoratu i wszystkich dziekanatów?
a) Dziekan Wydziału Biologii, b) Johnnie Walker I Wielki, c) Karol Marks.
Róża: Odpowiedź a.
Dobrze!
6. Jak myślisz, o ile wzrosną opłaty w następnym miesiącu?
a) nie wzrosną, b) wzrosną nieznacznie, c) wzrosną trzykrotnie.
Róża: Odpowiedź c.
Dobrze!
7. Jak ma na imię zielona królewna ze Shreka?
Róża: Fiona.
Dobrze!